Pytający pisze: ↑2022-05-08, 14:13
W temacie dotyczącym interpretacji natchnionego słowa, za istotne we właściwym zrozumieniu wypowiedzi, uznaliśmy zwrócenie na kontekst wypowiedzi. Jak kontekst wypowiedzi ujawnia, że użyte tu stwierdzenie "ego eimai" należy rozumieć w sensie, że utożsamiał się z "ja jestem" B.Tor.
Tzn. z Jahwe
Nawet jak sama wypowiedź z wer.58 "zanim był" wspominany patriarcha, "zanim b y ł" gr. ginomai tzn. zaistniał, urodził się, "ja jestem"?
Jak przysłówek użyty w tym wersecie gr. prin tzn. "przedtem, wcześniej" ukazuje potrzebę i sens rozumienia, że odnosząc do siebie okr. "ego eimi" utożsamiał się z Jahwe. To znaczy odnosił do siebie to imię?
Proszę o odpowiedź!
" Zanim Abraham stał się, Ja Jestem ".
Sprawa jest prosta. Ja Jestem odnosi się do świadomości istnienia w duchu, która jest wieczna. Jezus rozpoznał Ja Jestem w sobie, jako siebie samego i miał wgląd w boską naturę rzeczywistości. Abraham z kolei odnosi się do osoby, ego czyli ciała i umysłu, które istnieją docześnie. Dlatego też Jezus nie powiedział Ja Jestem Jezus, bo by wskazał na ciało i umysł.
P.S
Poza tym podany werset nie mówi o istnieniu w nim dwóch natur, czy o ich istnieniu.
Natura całej rzeczywistości, istot żywych, ludzi jest jedna - Boska, natomiast są różne perspektywy postrzegania. Ja Jestem odnosi się do postrzegania duchowego, pierwotnego, czystego i wiecznego, to perspektywa poza zmysłowa. Większość ludzi jednak nie poświęca tej perspektywie czasu i całe życie utożsamiają swoje istnienie z ciałem, osobowością, aspektami psychicznymi, myśleniem, percepcją czyli z Ja Jestem Paweł, ja jestem ojcem, ja jestem ateistą, ja jestem nieszczęśliwy, ja jestem stary itd. i ich postrzeganie jest zniekształcone, nieczyste czyli typowo ludzkie a im więcej nieczystości tym więcej cierpienia. Cierpienie jest produktem błędnego, nieczystego postrzegania siebie i rzeczywistości.
Ja Jestem jest w każdym człowieku, bo przecież mówiąc ja jestem Paweł, gdy odejmę Paweł to zostanie Ja Jestem : ). Jak ktoś podąży za tym Ja Jestem to może tak jak Jezus osiągnąć wgląd w duchową, wieczną, boską naturę rzeczywistości. I nie trzeba czekać na śmierć ciała i żyć w ciągłej niepewności. Niesamowite jak wiele w Biblii jest wskazówek i instrukcji w tym zakresie a korzysta z tego zapewne nawet nie 1 procent wierzących katolików. Mają Ja Jestem już w sobie czyli żywego wiecznego ducha i totalnie to ignorują a w zamian poświęcają energię na wiarę w często totalnie irracjonalne przekonania, które dodatkowo fałszują obraz postrzeganej przez nich rzeczywistości. Katolicy często są dumni, iż wierzą w Chrystusa, ale rzadko, który chwali się, iż szczerze podąża jego ścieżką a to ten drugi aspekt jest 1000 krotnie ważniejszy od tego pierwszego w kontekście zbawienia.