Chronowizor - urządzenie do odtwarzania przeszłości ks. M. P. Ernettiego

UFO, obce cywilizacje, niewyjaśnione zjawiska na Ziemi. Ciężkie dyskusje na ciężkie tematy.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Zuben Ninja
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 390
Rejestracja: 18 wrz 2020
Wyznanie: Katolicyzm
Been thanked: 39 times

Chronowizor - urządzenie do odtwarzania przeszłości ks. M. P. Ernettiego

Post autor: Zuben Ninja » 2023-11-29, 14:27

"Jest rok 1956. Papież Pius XII przyjmuje w Watykanie prezydenta Republiki Włoskiej, Giovanniego Gronchi i członków Papieskiej Akademii Nauk. Wszyscy oglądają sceny z ewangelii. Są wstrząśnięci realizmem męki Jezusa na Golgocie i wydarzeniami tuż po jego zmartwychwstaniu, o których nie mówią ewangelie. Najbardziej szokujące jest jednak coś innego. Nie oglądają bowiem artystycznej wizji ewangelii nakręconej przez kolejnego reżysera, ale prawdziwe wydarzenia, prawdziwego Jezusa i prawdziwą Palestynę początków I wieku n.e. Umożliwił to aparat do oglądania przeszłości – chronowizor. Wystarczyło go odpowiednio nastawić. Obrazy są trójwymiarowe, podobne do hologramu. Ten swoisty wehikuł czasu zbudował mnich Pellegrino Ernetti, benedyktyn z klasztoru San Giorgio Maggiore z Wenecji. Papież jest zachwycony, ale też przerażony. Ujawnienie chronowizora mogłoby spowodować trudne do przewidzenia konsekwencje. I taki był cel spotkania – zdecydować, co dalej z tym zrobić. To nie streszczenie filmu science fiction. Ta historia wydarzyła się naprawdę. I choć później zrobiono dużo, aby urządzenie zniknęło, a jego twórca zamilkł, pozostały liczne ślady. Ernetti zdążył bowiem udzielić wywiadu dziennikarzowi mediolańskiego „La Domenica del Corriere” – o chronowizorze pisały gazety we Włoszech, Francji, Hiszpanii i Niemczech. Mnich-naukowiec miał również wykład w papieskim uniwersytecie w Rzymie i na kongresie astrologicznym we Włoszech. Dziś zostały tylko słowa. Chronowizor przepadł.

JAK USŁYSZEĆ GREGORIAŃSKIE ŚPIEWY?

Ojciec Pellegrino Ernetti był cenionym przez Watykan włoskim egzorcystą, a także naukowcem. I uznanym na świecie specjalistą od muzyki prepolifonicznej, czyli dzieł muzycznych, które powstawały od ok. 2000 r. p.n.e. do ok. 1200 r. n.e. Kierował katedrą w konserwatorium Benedetto Marcello w Wenecji. W swoim dorobku ma ponad 80 tomów opracowań muzycznych i 60 płyt, m.in. na temat muzyki staroegipskiej, sumeryjskiej i wedyjskiej. I wydawało się, że na tym upłynie mu życie. Ale zdarzyło się coś, co pchnęło je na zupełnie nowe tory. W 1952 roku Ernetti rozpoczął badania akustyczne śpiewów gregoriańskich. Skorzystał z uprzejmości swego przyjaciela, ojca Agostina Gemelli (jego imię nosi słynna poliklinika w Rzymie, gdzie leczony był Jan Paweł II), który dał mu do dyspozycji laboratorium fizyczne Katolickiego Uniwersytetu Najświętszego Serca w Mediolanie, którego był rektorem. Ojciec Agostino był też lekarzem i fizykiem kwantowym oraz dyrektorem Papieskiej Akademii Nauk, która wspierała muzyczne badania Ernettiego. Obaj zakonnicy już od kilku tygodni pracowali razem. Z nagranych śpiewów próbowali usuwać tony harmoniczne i przetwarzać je na różne inne sposoby. Posługiwali się… magnetofonem. Nie było w nim jeszcze taśmy, lecz cienki drut, który często się zrywał. I 17 września 1952 roku też się zerwał. Gemelli, który po śmierci swego ojca miał zwyczaj zwracać się do niego o pomoc w trudnych chwilach, wykrzyknął: „Tato, pomóż mi!”. Ale gdy już zawiązał supełek i włączył magnetofon, zamiast gregoriańskich śpiewów usłyszeli głos: „Oczywiście, że ci pomogę. Jestem przy tobie”. Przerażony Gemelli próbował wyłączyć magnetofon, ale Ernetti go powstrzymał. „Ależ zuccone” – usłyszeli – „chyba nie sądzisz, że to nie ja?”. Zuccone, po włosku dynia, ale też duża głowa, było przezwiskiem Agositna z dzieciństwa. Gemelli nie miał najmniejszych wątpliwości, że rozpoznał głos swojego ojca. Zakonnicy byli wstrząśnięci. Ojciec Gemelli postanowił zrelacjonować wszystko papieżowi. Pius XII uznał to wydarzenie za „szansę na nowe badania naukowe, mające potwierdzić wiarę w życie pozagrobowe”. A ojciec Ernetti zaczął się zastanawiać, co dzieje się z falami dźwiękowymi, które nieustannie emitujemy. Czy raz wypowiedziane słowa i zagrane dźwięki giną bezpowrotnie w przestrzeni, czy może jest jakiś sposób, by je przywołać? Nie po to, by rozmawiać ze zmarłymi, ale by móc słuchać głosów z historii. „Marzył, by usłyszeć dźwięki cytry na dworze faraonów czy psalmy w świątyni jerozolimskiej, żeby dowiedzieć się, jak brzmiały chóry w greckich tragediach” – pisze w swojej książce o ojcu Ernettim jego przyjaciel, francuski ksiądz François Brune. To właśnie jemu Ernetti opowiedział najwięcej o chronowizorze. Według księdza Brune po doświadczeniu w mediolańskim laboratorium ojciec Ernetti odwiedził w Portugalii profesora De Matosa prowadzącego badania nad rozpadem dźwięków. Nawiązał też kontakty z naukowcami z innych krajów, głównie fizykami. Sam zresztą miał dyplom z fizyki. Postanowił stworzyć zespół, który skonstruowałby urządzenie zdolne wychwytywać fale dźwiękowe z przeszłości. Był przekonany o szczególnej naturze fal. Sądził, że Księga Rodzaju ukazuje akt stworzenia świata nie tylko jako efekt Boskiej woli, ale też jako oddziaływanie Słowa Bożego – a zatem jako emisję fali. Pojawienie się równoczesne światłości może wskazywać, że dźwięk i światło to przejawy tej samej energii, które przyjmują różną postać. Ale na poziomie cząstek elementarnych są jednością. To na razie była teoria. Ojciec Ernetti zapragnął sprawdzić, czy można odzyskać fale dźwiękowe z przeszłości i zamienić je w obraz. Jego rozumowanie przekonało innych naukowców, bo wkrótce miał już swój zespół 12 fizyków. Choć nigdy nie ujawniono ich nazwisk, byli wśród nich nobliści z kilku krajów, m.in. Włoch i Japonii oraz amerykański naukowiec z NASA.

Papież Pius XII był wstrząśnięty, gdy w 1956 roku zobaczył trójwymiarowy obraz Ukrzyżowania w chronowizorze – maszynie do podglądania przeszłości. Po tym pokazie urządzenie przepadło.

MUSSOLINI I NAPOLEON PRZEMAWIAJĄ

Cztery lata później chronowizor był gotów. Odbył się pokaz dla papieża, a na początku lat 60. Ernetti poinformował o wynalazku prasę. W wywiadzie dla włoskiego pisma „Domenica del Corriere” oznajmił, że udało się skonstruować złożoną aparaturę, która pozwala na rekonstrukcję dźwięków i obrazów sprzed setek lat. Można odtworzyć dowolny moment z historii świata. Ernetti zaczął od oglądania niedawnych wydarzeń. „Najpierw ustawiliśmy urządzenie na Mussoliniego przemawiającego na wiecu w Rzymie. Następnie uchwyciliśmy jedno z przemówień Piusa XII”– opowiadał Ernetti księdzu Brune. „Obrazy i słowa zgadzały się z tym, co można było zobaczyć na filmach dokumentalnych, zachęceni więc tymi wynikami cofaliśmy się coraz dalej w przeszłość. Byliśmy świadkami mowy Napoleona, w której ogłaszał proklamowanie Republiki Włoskiej. Potem przenieśliśmy się do starożytnego Rzymu. Widzieliśmy scenę na targu warzywnym za czasów cesarza Trajana, słyszeliśmy jedną z najsłynniejszych mów Cycerona przeciwko Katylinie. Gdy słuchałem samego autora z jego intonacją i gdy patrzyłem na gestykulację mówcy, byłem w euforii”. Wkrótce potem ojciec Ernetti zelektryzował świat naukowy, wydając drukiem tekst tragedii antycznej pochodzący z II wieku p.n.e., „Thyestes” łacińskiego poety Quintusa Enniusa, która zaginęła. Znana dotąd z cytatów, dzięki chronowizorowi, została odtworzona w całości.

SŁOWA NIGDY NIE GINĄ

Ojciec Ernetti nigdy nie pokazał publicznie chronowizora, nawet jego zdjęcia. Ale opowiedział, jak wygląda. Składał się z licznych, połączonych ze sobą anten ze stopów różnych metali, zdolnych wychwycić fale wszelkiej długości, selektora, dzięki któremu można było je ustawić na wybranej osobie, czasie i miejscu, wreszcie aparatu rejestrującego, umożliwiającego także oglądanie obrazów i dźwięków. „Tu nie chodzi o przywoływanie zmarłych. To czysta nauka. Cały system opiera się na prawach fizyki” – tłumaczył zakonnik w wywiadzie dla włoskiej gazety w 1972 roku „Za punkt wyjścia przyjęliśmy fakt, że żadna energia nie ginie, a jedynie się przekształca. A fale dźwiękowe i świetlne nie są niczym innym jak porcjami energii – po wyemitowaniu nie mogą więc po prostu zniknąć. Ulegają przekształceniu, ale wciąż trwają w przestrzeni, wieczne i wszechobecne. Każda istota ludzka od chwili narodzin do śmierci pozostawia za sobą podwójny ślad: dźwiękowy i obrazowy. Dzięki tym osobistym falom można zrekonstruować każdą osobę, wszystkie wydarzenia z jej życia i słowa. Cała sztuka w tym, by umieć je wychwycić. I nasz aparat to robił”. Po wielu eksperymentach, które upewniły Ernettiego, że chronowizor poprawnie działa, przyszedł czas na wyprawę do epoki, której najbardziej był ciekaw – czasów Nowego Testamentu. Jak wielokrotnie potem opowiadał, udało im się zobaczyć najważniejsze obrazy z życia Jezusa, łącznie z całą sceną męki i ukrzyżowania. „Nastawiliśmy aparat na Jezusa podczas ostatniej wieczerzy. Widzieliśmy modlitwę w gaju oliwnym, zdradę Judasza, proces, Kalwarię, aż do śmierci na krzyżu. Okazuje się, że średniowieczna pobożność zniekształciła pewne fakty. Jezus nigdy nie upadł, nie niósł sam całego krzyża i nie spotkał na swej drodze Weroniki z chustą. Ale poza tym, wszystko zgadzało się dokładnie z opisem ewangelii. Stwierdziliśmy też, że w ewangelii nie umieszczono wszystkich słów wypowiedzianych z krzyża; my słyszeliśmy kilka zdań więcej. Widzieliśmy też zmartwychwstanie. Ale bardzo trudno to opisać, tylko zarys postaci widziany jakby przez cienki plaster oświetlonego alabastru albo kryształ. A potem obserwowaliśmy dalszą część życia Jezusa, przed wniebowstąpieniem. Nic z tego, co widzieliśmy, nie mogłoby wpłynąć nawet na minimalną zmianę w wierze Kościoła. Wręcz przeciwnie; uważam, że w pełni potwierdziliśmy przekaz ewangelii”. Penetrowali też wydarzenia ze Starego Testamentu. Ojciec Ernetti opowiadał księdzu Brune, że widzieli scenę, w której Mojżesz otrzymał dziesięć przykazań i zapisali ich oryginalne brzmienie. Uchwycili też moment zniszczenia Sodomy i Gormory, co Ernetti porównał do wybuchu bomby atomowej. Zakonnik nie krył, że ma żal do przełożonych, że zabronili mu dalszych eksperymentów. Wierzył, że dzięki niemu można by dokonać niezwykłych odkryć archeologicznych, uzupełnić luki w wiedzy o dawnych czasach, zweryfikować historię.

NAKAZ MILCZENIA

Co się stało, że Kościół zmienił swe stanowisko w sprawie chronowizora? Życzliwe zainteresowanie Piusa XII badaniami Ernettiego z początku dawało mu swobodę działania. Papież był zachwycony tym, że obrazy z urządzenia potwierdzały wydarzenia znane z Nowego Testamentu. Wspomniał nawet, że dzięki temu raz na zawsze można by uciszyć tych, którzy zaprzeczają historycznej wartości ewangelii. Ale w 1958 roku Pius XII zmarł. Nie wiadomo, który z jego następców wydał nakaz zdemontowania chronowizora, a mnichowi-wynalazcy zakneblował usta. Po śmierci Piusa XII ojciec Ernetti jeszcze przez kilkanaście lat opowiadał o chronowizorze, spotykał się z Rosjanami i Amerykanami zainteresowanymi wynalazkiem. Udzielał wywiadów jeszcze na początku lat 70. XX wieku, a potem nagle zamilkł. Aż do śmierci w 1994 roku nie złamał nakazu milczenia. Jak mówił księdzu Brune, mógł być naukowcem, ale przede wszystkim był księdzem zobowiązanym do posłuszeństwa. Sam przyznawał, że technologia, która pozwoliła stworzyć chronowizor, mogłaby się stać niebezpieczna. – Takie urządzenie wychwyci przeszłość każdego człowieka. Koniec więc z tajemnicami bankowymi, handlowymi, dyplomatycznymi, państwowymi. Koniec z życiem prywatnym. Oglądanie przeszłości wzbudza zachwyt, ale również lęk. W ręku nieodpowiednich ludzi urządzenie może doprowadzić do tragedii, wzmacniać dyktatury. Może to więc dobrze, że pozostanie w sekrecie, zanim ludzkość nie nauczy się działać dla wspólnego dobra. Według ojca Ernettiego cała dokumentacja dotycząca chronowizora, jak również zdjęcia i zapisy dźwiękowe, została przejęta przez Watykan. Ksiądz Brune po śmierci zakonnika postanowił przeprowadzić śledztwo. Przemierzył kilka krajów i dotarł do wielu osób, które znały ojca Ernettiego lub z nim współpracowały. Utwierdziło go to w przekonaniu, że chronowizor działał tak, jak opisywał mu to Ernetti. Ustalił też, że istnieje kopia dokumentacji chronowizora; ma się znajdować poza Włochami, w rękach przyjaciela ojca Ernettiego. Być może więc gdzieś na świecie trwa już rekonstrukcja chronowizora ojca Ernettiego lub czegoś, co pozwoli ludziom zajrzeć w przeszłość."


Źródło: https://www.hejto.pl/wpis/tajemnice-wat ... h-archiwow
Ostatnio zmieniony 2023-11-29, 14:44 przez Zuben Ninja, łącznie zmieniany 4 razy.
"Przyjdą takie czasy, że ludzie będą szaleni i gdy zobaczą kogoś przy zdrowych zmysłach, powstaną przeciw niemu mówiąc: Jesteś szalony, bo nie jesteś do nas podobny" - św. Antoni Pustelnik


Anka-K
Bywalec
Bywalec
Posty: 110
Rejestracja: 30 paź 2023
Has thanked: 2 times
Been thanked: 7 times

Re: Chronowizor - urządzenie do odtwarzania przeszłości ks. M. P. Ernettiego

Post autor: Anka-K » 2023-11-30, 19:26

Dźwięk ma to do siebie, że rozchodzi się falowo. Rozprasza się, odbija, interferuje i jest pochłaniany. Być może jego drgania są gdzieś do odtworzenia, ale byłaby to sieczka, a nie żadna rekonstrukcja czy zapis.
Prawa fizyczne są dla człowieka niezmienne. Natomiast innych istot nie ograniczają w niczym. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to, że Pellegrino Ernetti był egzorcystą.
A to, jak widzą to nasi współcześni, z mojej aktualnej lektury:
Opętania biorą się z paktów ze złym duchem, zaś dręczenia są konsekwencją korzystania z usług demonów, kiedy człowiek nie wchodzi w pakt, czyli nie wiąże się ze złym duchem trwale, natomiast korzysta z jego oferty. Na przykład różne formy wróżb, gdy chcemy się czegoś do wiedzieć o przyszłości. Faktycznie korzystamy wtedy z usług złego ducha, a nie wróżki czy innego medium. Człowiek sam z siebie nie ma takich umiejętności. Jest ograniczony przestrzenią i czasem. Nie może więc wiedzieć, co się dzieje równocześnie w innym miejscu niż to, w którym aktualnie się znajduje, nie może znać wcześniejszych wydarzeń, w których sam nie uczestniczył. Wróżka czy jasnowidz też tego sami z siebie wiedzieć nie mogą. Są takimi samymi ludźmi jak ja, natomiast mogą czerpać informacje od kogoś ze świata duchów, w tym wypadku duchów złych – niebędących w jedności z Bogiem . Trzeba to wyraźnie podkreślić. Kto korzysta z wyżej wspomnianych usług, jeszcze nie paktuje, tylko czerpie zyski z możliwości, jakie mają złe duchy. Inaczej już rzecz się ma ze wspomnianymi wróżbita mi czy – jak się zwykło o nich mówić – jasnowidzami. Oni te swoje niby umiejętności mogą czerpać z paktu ze złym duchem. Podobnie jest ze wszystkimi niekonwencjonalnymi formami leczenia. Są jeszcze inne przykłady. Gdy chcę się dowiedzieć, gdzie kopać studnię, to co robię? Idę do różdżkarza, ale korzystam z usług już nie żadne go różdżkarza , tylko złego ducha. Świat duchów dysponuje poznaniem innego rzędu niż my, więc te informacje mogą być prawdziwe. Pierwszym argumentem w obronie szatana, jaki często słyszę, jest zdanie: „Ale to się zgadzało, to działa, to pomaga!”. Wtedy mówię: „Tak, to pomaga, ale w takim razie tym gorzej dla ciebie, bo jakby nie pomagało, to takie niemądre zachowania można by zamknąć w granicach osobistego grzechu, który ci się zdarzył. Wtedy nie po ciąga to za sobą żadnych większych konsekwencji, natomiast jak już pomogło, to wtedy trzeba sobie zadać pytanie, ile ty za to zapłacisz”. (śmiech) „Co konkretnego w twoim życiu cię to będzie kosztować...” Zły duch jest bardzo zręczny i potrafi się posługiwać uzdrowieniem jak wędkarz robakiem na kiju. Przecież on nie wrzuca takiego robaka do wody po to, by dokarmiać ryby, ale by je złowić i samemu zjeść. Dla szatana ważna jest przede wszystkim dusza człowieka – doczesne zdrowie jest dla niego łatwą zachętą i pokusą, by przejąć władzę nad samym człowiekiem.
https://teologiapolityczna.pl/ks-andrze ... uchac-boga

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 15000
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4218 times
Been thanked: 2958 times
Kontakt:

Re: Chronowizor - urządzenie do odtwarzania przeszłości ks. M. P. Ernettiego

Post autor: Dezerter » 2023-11-30, 21:57

Co za bajki, przenoszę do paranormal
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

ODPOWIEDZ