Ora et labora.
Ora et labora.
Jest to motto reguły zakonu benedyktynów, natomiast hasłem przewodnim jest Ordo et pax (Ład i pokój).
Wiele zapracowanych osób mówi: ?Skoro nie mam czasu na modlitwę, to będę pracować i to będzie moja modlitwa?. Moja praca jest jakby moją modlitwą.
Modlitwa jest jak oddech. Jeśli praca powoduję, że nie mam czasu na oddychanie, to moja praca grozi mi śmiercią duchową, a żadna praca nie jest warta, aby dla niej umrzeć.
Na czym polega modlitwa i praca ? owa ?ora et labora??
Wiele zapracowanych osób mówi: ?Skoro nie mam czasu na modlitwę, to będę pracować i to będzie moja modlitwa?. Moja praca jest jakby moją modlitwą.
Modlitwa jest jak oddech. Jeśli praca powoduję, że nie mam czasu na oddychanie, to moja praca grozi mi śmiercią duchową, a żadna praca nie jest warta, aby dla niej umrzeć.
Na czym polega modlitwa i praca ? owa ?ora et labora??
- Dezerter
- Legendarny komentator
- Posty: 15124
- Rejestracja: 24 sie 2015
- Lokalizacja: Inowrocław
- Has thanked: 4257 times
- Been thanked: 2984 times
- Kontakt:
Re: Ora et labora.
Praca jest potrzebna człowiekowi do normalnego rozwoju, bez pracy często dochodzi do degradacji człowieka, zarówno fizycznej jak i psychicznej, czy społecznej. Dla ducha potrzebna jest jednak modlitwa, bez niej nie ma nawiązania relacji, więzi z Bogiem, bo modlitwa to przebywanie z Nim.
Ja od młodych lat , gdy zajmowałem się medycyną naturalną, staram się zachować nie tylko w zdrowiu, ale i w całym życiu homeostazę, czyli stan równowagi . Musi my znaleźć czas na wszystko nie tylko na pracę i modlitwę, ale również na rozrywkę, zabawę i przyjemności. Bóg chce dla nas pełni życia, byśmy je mieli w obfitości! Taka moja wiara 8-)
Ja od młodych lat , gdy zajmowałem się medycyną naturalną, staram się zachować nie tylko w zdrowiu, ale i w całym życiu homeostazę, czyli stan równowagi . Musi my znaleźć czas na wszystko nie tylko na pracę i modlitwę, ale również na rozrywkę, zabawę i przyjemności. Bóg chce dla nas pełni życia, byśmy je mieli w obfitości! Taka moja wiara 8-)
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.
Re: Ora et labora.
Uzupelnie takim zdaniem: "Kto nie chce pracowac, niech tez i nie je"
A takze: wezwaniem, aby nie ustawac w modlitwie.
Jedno i drugie ... to jest sensowne wypelnienie prozy zycia. przynajmniej kon ma takie zdanie. :-> :mrgreen:
A takze: wezwaniem, aby nie ustawac w modlitwie.
Jedno i drugie ... to jest sensowne wypelnienie prozy zycia. przynajmniej kon ma takie zdanie. :-> :mrgreen:
Re: Ora et labora.
Oczywiście nie biorąc pod uwagę bezrobocie dobrowolne . Nigdzie we współczesnych dokumentach Kościoła nie przeczytamy o bezrobociu dobrowolnym. A czy nie o tym mówi św. Paweł w cytowanym przez papieża Franciszka liście (2 Tes 3,10)? Nikt nikogo nie zmusza do pracy, ale jeżeli ktoś nie chce pracować, to niech ponosi konsekwencje swoich wyborów.
- Dezerter
- Legendarny komentator
- Posty: 15124
- Rejestracja: 24 sie 2015
- Lokalizacja: Inowrocław
- Has thanked: 4257 times
- Been thanked: 2984 times
- Kontakt:
Re: Ora et labora.
Kilkanaście razy w życiu miałem tak, że jak pracowałem to się jednocześnie modliłem. Zazwyczaj zapominam, ze tak też można.
Od Krisznitów (dawne czasy - błędy młodości) nauczyłem się takiego pojęcia jak bhakti. Jest to stan ciągłego pamiętania o Bogu w każdej czynności życia codziennego, cokolwiek robimy poświęcamy to Bogu i w łączności z nim. ... Kiedyś częściej o tym pietrałem , ale dzięki tobie znów sobie przypomniałem i mam zamiar stosować
czego i wam życzę
szalom
Ps
Pozostając w klimatach Wschodu i benedyktynów, tak sobie przypominałem, że w Tyńcu była kiedyś ora at labora i to nie chrześcijańska - mnisi buddyjscy usypywali mandalę - jest to praca i modlitwa w jednym :roll:
Od Krisznitów (dawne czasy - błędy młodości) nauczyłem się takiego pojęcia jak bhakti. Jest to stan ciągłego pamiętania o Bogu w każdej czynności życia codziennego, cokolwiek robimy poświęcamy to Bogu i w łączności z nim. ... Kiedyś częściej o tym pietrałem , ale dzięki tobie znów sobie przypomniałem i mam zamiar stosować
czego i wam życzę
szalom
Ps
Pozostając w klimatach Wschodu i benedyktynów, tak sobie przypominałem, że w Tyńcu była kiedyś ora at labora i to nie chrześcijańska - mnisi buddyjscy usypywali mandalę - jest to praca i modlitwa w jednym :roll:
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4222 times
Re: Ora et labora.
Jeden malutki (po polsku) spójnik i tak różne interpretacje. Podoba mi się to. Podobają mi się obie możliwości rozumienia. Zarówno rozdzielne w czasie jak i łączne w czasie. Albowiem można modlić się i pracować naprzemiennie i równocześnie. Jednak nie uznaję żadnej z metod za gorszą. Obie mogą i powinny prowadzić do Boga. [Jestem przekonany, że wszystko może i powinno prowadzić do Boga.]
To, o czym napisał Dezerter jest piękne. Świadomość Boga permanentna. Świadomość, że On jest obok, że mi towarzyszy. A także, że spogląda na mnie. Na każdy mój gest i czyn. Świadomość, że każda myśl moje jest Mu nieobca. Taka świadomość zobowiązuje. Ale ważniejsze jest to, w jaki sposób wpływa na moją pracę. Czy dzięki temu moja praca jest lepsza? Bardziej sumienna, wydajna? Czy dzięki temu efekty mojej pracy są pożądane przez Boga? Czy owoce mojej pracy są pożyteczne dla mnie i dla innych ludzi? Czy moja praca jest na chwałę Bożą? Na pewno? Zawsze, gdy w trakcie jej wykonywania mam świadomość Boga? I czy świadomość Boga jest tożsama z modlitwą do Niego?
A może stan świadomości Boga zamienić na stan MIŁOŚCI DO BOGA oraz ZAUFANIA BOGU?
Czy gorszym jest naprzemienna modlitwa i praca? I czy do tego nie należny dodać odpoczynku i posilania się - to jest aktywności koniecznej do dalszej modlitwy i pracy? Jestem przekonany, że czasem (a nawet często) konieczna jest modlitwa totalna. Modlitwa w skupieniu, całym sobą. Kontemplacja i medytacja. Rozważanie. Modlitwa, w czasie której istnieje tylko Bóg i ja. Modlitwa zaangażowana. Tak to szczyty rzadko dostępne przeciętnemu śmiertelnikowi. Ale aby dało się je osiągnąć, trzeba mieć umysł wolny od innych zajęć. Trzeba poświecić czas tylko na modlitwę. Mały przykład z własnego doświadczenia. Spowiednik powiedział, że jak w pędzie zapomnę o porannej modlitwie, to mogę modlić się w drodze. Okazało się, że nie mogę. Jest to bowiem niebezpieczne. Kierując autem w czasie modlitwy jestem niezbyt bezpiecznym kierowcą. Więc jadąc nie modlę się. Co nie znaczy, że nie wspominam Boga. Że się do niego nie zwracam.
A teraz praca. Otóż praca może być modlitwą. Sama w sobie. Gdy praca poświęcona świadomie Bogu. Albo dla dobra ludzi. Zawsze, gdy efektem pracy jest chwała boża, to praca jest modlitwą. Każdą pracę, mogę poświęcić Bogu. Nawet durną i nieefektywną. Tak, podtrzymuję tezę. Otóż w takich razach Bogu poświęcam swój wysiłek, a nie efekty. Tak, jak mogę ofiarować cierpienie. Tak mogę ofiarować pracę wykonywaną pod przymusem. Nie koniecznie pod batem czy lufą, ale także pod przymusem ekonomicznym. Albo wykonaną po to, aby żona przestała się złościć. Dla świętego spokoju, a z pokorą poświęconą Panu.
To, o czym napisał Dezerter jest piękne. Świadomość Boga permanentna. Świadomość, że On jest obok, że mi towarzyszy. A także, że spogląda na mnie. Na każdy mój gest i czyn. Świadomość, że każda myśl moje jest Mu nieobca. Taka świadomość zobowiązuje. Ale ważniejsze jest to, w jaki sposób wpływa na moją pracę. Czy dzięki temu moja praca jest lepsza? Bardziej sumienna, wydajna? Czy dzięki temu efekty mojej pracy są pożądane przez Boga? Czy owoce mojej pracy są pożyteczne dla mnie i dla innych ludzi? Czy moja praca jest na chwałę Bożą? Na pewno? Zawsze, gdy w trakcie jej wykonywania mam świadomość Boga? I czy świadomość Boga jest tożsama z modlitwą do Niego?
A może stan świadomości Boga zamienić na stan MIŁOŚCI DO BOGA oraz ZAUFANIA BOGU?
Czy gorszym jest naprzemienna modlitwa i praca? I czy do tego nie należny dodać odpoczynku i posilania się - to jest aktywności koniecznej do dalszej modlitwy i pracy? Jestem przekonany, że czasem (a nawet często) konieczna jest modlitwa totalna. Modlitwa w skupieniu, całym sobą. Kontemplacja i medytacja. Rozważanie. Modlitwa, w czasie której istnieje tylko Bóg i ja. Modlitwa zaangażowana. Tak to szczyty rzadko dostępne przeciętnemu śmiertelnikowi. Ale aby dało się je osiągnąć, trzeba mieć umysł wolny od innych zajęć. Trzeba poświecić czas tylko na modlitwę. Mały przykład z własnego doświadczenia. Spowiednik powiedział, że jak w pędzie zapomnę o porannej modlitwie, to mogę modlić się w drodze. Okazało się, że nie mogę. Jest to bowiem niebezpieczne. Kierując autem w czasie modlitwy jestem niezbyt bezpiecznym kierowcą. Więc jadąc nie modlę się. Co nie znaczy, że nie wspominam Boga. Że się do niego nie zwracam.
A teraz praca. Otóż praca może być modlitwą. Sama w sobie. Gdy praca poświęcona świadomie Bogu. Albo dla dobra ludzi. Zawsze, gdy efektem pracy jest chwała boża, to praca jest modlitwą. Każdą pracę, mogę poświęcić Bogu. Nawet durną i nieefektywną. Tak, podtrzymuję tezę. Otóż w takich razach Bogu poświęcam swój wysiłek, a nie efekty. Tak, jak mogę ofiarować cierpienie. Tak mogę ofiarować pracę wykonywaną pod przymusem. Nie koniecznie pod batem czy lufą, ale także pod przymusem ekonomicznym. Albo wykonaną po to, aby żona przestała się złościć. Dla świętego spokoju, a z pokorą poświęconą Panu.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Ora et labora.
stokrotka pisze:Jest to motto reguły zakonu benedyktynów, natomiast hasłem przewodnim jest Ordo et pax (Ład i pokój).
Wiele zapracowanych osób mówi: ?Skoro nie mam czasu na modlitwę, to będę pracować i to będzie moja modlitwa?. Moja praca jest jakby moją modlitwą.
Modlitwa jest jak oddech. Jeśli praca powoduję, że nie mam czasu na oddychanie, to moja praca grozi mi śmiercią duchową, a żadna praca nie jest warta, aby dla niej umrzeć.
Na czym polega modlitwa i praca ? owa ?ora et labora??
ora et labora ignavus semper ferie
Re: Ora et labora.
Masz racje.Wszystko sluzy do naszego rozwoju oraz wspinaczki ku Celowi.Dezerter pisze:Praca jest potrzebna człowiekowi do normalnego rozwoju, bez pracy często dochodzi do degradacji człowieka, zarówno fizycznej jak i psychicznej, czy społecznej. Dla ducha potrzebna jest jednak modlitwa, bez niej nie ma nawiązania relacji, więzi z Bogiem, bo modlitwa to przebywanie z Nim.
Ja od młodych lat , gdy zajmowałem się medycyną naturalną, staram się zachować nie tylko w zdrowiu, ale i w całym życiu homeostazę, czyli stan równowagi . Musi my znaleźć czas na wszystko nie tylko na pracę i modlitwę, ale również na rozrywkę, zabawę i przyjemności. Bóg chce dla nas pełni życia, byśmy je mieli w obfitości! Taka moja wiara 8-)
A czy rodzic nie cieszy sie ,ogladajac wesole , robrykane dziecko?
Re: Ora et labora.
Dezerter pisze:Kilkanaście razy w życiu miałem tak, że jak pracowałem to się jednocześnie modliłem. Zazwyczaj zapominam, ze tak też można.
Od Krisznitów (dawne czasy - błędy młodości) nauczyłem się takiego pojęcia jak bhakti. Jest to stan ciągłego pamiętania o Bogu w każdej czynności życia codziennego, cokolwiek robimy poświęcamy to Bogu i w łączności z nim. ... Kiedyś częściej o tym pietrałem , ale dzięki tobie znów sobie przypomniałem i mam zamiar stosować
czego i wam życzę
szalom
Ps
Pozostając w klimatach Wschodu i benedyktynów, tak sobie przypominałem, że w Tyńcu była kiedyś ora at labora i to nie chrześcijańska - mnisi buddyjscy usypywali mandalę - jest to praca i modlitwa w jednym :roll:
Osobiscie nie znalem tej formy powiedmy medytacji, ale czytajac De Mello,czesciowo uruchomilem ten zwyczaj laczeniaa wszystkiego co czynimy z Bogiem.
Z czasem weszlo to w rutyne, i o dziwo rezultaty sa zadziwiajaco dobre dla czlowieka.
- Dezerter
- Legendarny komentator
- Posty: 15124
- Rejestracja: 24 sie 2015
- Lokalizacja: Inowrocław
- Has thanked: 4257 times
- Been thanked: 2984 times
- Kontakt: