Hildegarda pisze: ↑2022-11-16, 13:04
Ewangelia to są przykazania miłości, albo religijni teolodzy to ogarną, albo wcale nie idą tą ciasną bramą.
Owszem, ale nie do końca - Ewangelia to nie tylko nauki moralne. Do tego Bóg niepotrzebny.
Zaprzeczanie prawdom przekazanym nam o Bogu w Ewangelii oraz Jego wskazaniom, co należy czynić, to zaprzeczenie miłości, którą On sam jest.
Sprowadzanie wiary i Ewangelii do moralizmu, to przeraźliwe spłycenie.
Chrześcijaństwo oparte na religijności ze swoim całym szergiem skomplikowanych nauk teologicznych się nie broni, koniec kropka.
Wygląda na to, że używasz słów, których nie rozumiesz. Religijność to wszystko, co czynimy praktykując swoją wiarę - zatem chrześcijaństwo nie może być na nim oparte.
Religijność to - wbrew wielu współczesnym mądralom - bardzo pozytywna sprawa.
Nie ma w Biblii potępienia religijności- zobaczmy, co Nowy Testament mówi o religii:
Jeżeli ktoś uważa się za człowieka religijnego, lecz łudząc serce swoje, nie powściąga swego języka, to pobożność jego pozbawiona jest podstaw.
Religijność czysta i bez skazy wobec Boga i Ojca jest taka: opiekować się sierotami i wdowami w ich utrapieniach i zachować siebie samego nie skażonym wpływami świata (Jk 1,26-27).
Jezus nie założył religii, tak jak „nie zakłada się” muzyki. Religia to sposób przeżywania i praktykowania swojej wiary, a filharmonia to miejsce, gdzie słucha się muzyki.
Religia to tyle co "relacja z Bogiem" (od religare - "ponownie związywać") lub "nawracanie się (od drugiego znaczenia religare - "ponownie wybierać").
Deprecjacja religii to jakaś niezrozumiała moda.
Jezus byl czlowiekiem bardzo gleboko religijnym. Nosil ubior przypisany Prawem, wykonywal wszystkie religijne obrzedy przypisane Prawem. Jakze moglo byc inaczej skoro pochodzil z bardzo religijnej rodziny?
=======================================
Myślę, że wszystko już zostało powiedziane. To co proponujesz, to zamiana wiary na (swoiście pojmowany...) humanizm. Kilka totalitaryzmów już tego próbowało - skutki znamy.