Marek_Piotrowski pisze: ↑2024-04-18, 14:11
A gdzież to są tacy nieskazitelni przełożeni? W jakiej niby wspólnocie religijnej? Tylko konkretnie, bo masz pełne posty pomstowania na katolików...
Pamiętam było takie niewielkie grono... 12 osób + przywódca... i był tam taki facet, Judasz... a i 10 innych, co zwiali szybko...
Protestanci już od reformacji dążą do takiego ideału, owszem nie jest to łatwe, bo człowiek musi zmienić swoje życie o "180 stopni". Jeśli się to jednak komuś udaje, może być to oznaką autentycznego prowadzenia przez Ducha Świętego - ponieważ sama ludzka determinacja i dyscyplina nie wystarczą, by trwale porzucić grzeszny tryb życia. Taka przemiana jest możliwa tylko z Bożą pomocą. W mojej społeczności zdarzyło się już dwóm przywódcom zrezygnować, ponieważ dotarli do wniosku, że bycie prawdziwym pasterzem owiec jest zbyt dużym brzemieniem. To nie są żadne luksusy czy wygodne obowiązki. Niekiedy trzeba wstać w środku nocy i pojechać do brata czy siostry potrzebujących wsparcia, a potem całą noc spędzić na niesieniu ich problemów na własnych barkach. Prawdziwy przywódca musi być w pełnej gotowości do poświęceń i oddania swego życia na służbę Bogu i bliźnim. To często dosłowny koniec dawnego, wygodnego życia.
Oczywiście w historii ruchu protestanckiego byli i są tacy oddani mężowie Boży, którzy na różny sposób oddali się służbie i prowadzeniu stada Bożego. Mogę wspomnieć choćby o Dietrichu Bonhoefferze, który poświęcił wszystko i został zamordowany przez nazistów za obronę wiary. Albo Richard Wurmbrand, który wiele lat spędził w więzieniach komunistycznej Rumunii za głoszenie Ewangelii. Byli to ludzie całkowicie poświęceni Chrystusowi i realizujący biblijne standardy przywództwa duchowego aż do grobowej deski......
Jednak stanowi to ogromny kontrast w tym jak reformatorzy widzieli i rozumieli służbę Bogu, jako pasterze i jak bardzo chcieli wrócić do tego wzoru z Biblii i życia wczesnego Kościoła, jak np. jeszcze żył Polikarp...... Czyli ogromny kontrast pomiędzy skromnością życia Jezusa i wczesnych apostołów, a późniejszym rozrosłym bogactwem, przepychem i oddaniem się dobromu doczesnemu przez część hierarchii Kościoła katolickiego na przestrzeni wieków. Hitoria pokazuje, jak dalece odeszła ona od pierwotnego wzorca ukształtowanego przez Chrystusa i Jego pierwszych naśladowców.
Z jednej strony mamy Jezusa rodzącego się w ubogiej stajence, odrzucającego bogactwa tego świata i wzywającego do wyrzeczenia się własności. Z drugiej - papieże mieszkające w olbrzymich pałacach, otoczeni kosztownościami, klejnotami, szatami z drogich materiałów. Kontrast ten jest uderzający i pokazuje, jak bardzo Kościół przez wieki oddalił się od ewangelicznego ubóstwa i pokory na rzecz ziemskiej świetności, bogactw i wszechobecnych ozdób. Taka postawa stoi w sprzeczności z nauczaniem Chrystusa i pierwszych papieży.
Reformacja protestancka była próbą powrotu do pierwotnych, biblijnych korzeni chrześcijaństwa - skromności, ubóstwa i całkowitego poświęcenia się służbie Bożej. Protestanci chcieli odrzucić bogactwo i przepych jako sprzeczne z Ewangelią. Ich przywódcy duchowi, tak jak Bonhoeffer czy Wurmbrand, dawali świadectwo ewangelicznej pokory i ubóstwa, całkowicie poświęcając się Chrystusowi, nawet za cenę życia. Reformatorzy dążyli do zerwania z systemem, w którym papiestwo było związane z władzą świecką cesarzy i królów. Odrzucili tytuły, ozdoby i wszelkie "pogańskie" praktyki sprzeczne z Biblią. Ich ideałem było przywództwo duchowe wzorowane na Chrystusie i wczesnym Kościele - ubogie, pokornie służące, całkowicie oddane Ewangelii, a nie ziemskim bogactwom.
Więc choć nie ma ludzi doskonałych, to Pismo Święte wyraźnie stawia wysokie wymagania moralne wobec przywódców duchowych. Nawet jeśli w przeszłości bywały przypadki upadku niektórych liderów, nie zwalnia nas to z obowiązku dążenia do biblijnego ideału.
Przykład Judasza i uczniów powinien być dla nas przestrogą, a nie usprawiedliwieniem dla obniżania standardów. Apostołowie popełnili błędy, ale zostali upomnieni i wzywani do pokuty przez Chrystusa.
We wspólnotach protestanckich dąży się do tego, by przywódcy spełniali kryteria podane w 1 Tym 3 i Tyt 1 - ludzie nienaganni, zarządzający dobrze własnym domem, mający dobre świadectwo. Oczywiście nikt nie jest doskonały, ale oczekuje się przynajmniej dowodów trwałej przemiany życia i owoców Ducha za nim taki zostaje wybrany, a to już jest podejście bliższe Biblijnemu.
Tam gdzie te zasady są przestrzegane, naprawdę rzadko zdarzają się przypadki tak wielkiego upadku jak pedofilia wśród liderów. Regularne badanie kandydatów, ścisła wspólnotowa kontrola i gotowość do zdecydowanego działania w przypadku grzechu znacząco to minimalizuje.
Więc choć żaden człowiek nie jest nieskazitelny, wciąż mamy obowiązek wymagać jak najwyższych standardów od przywódców duchowych, zgodnie z Pismem. Tylko wtedy Kościół będzie dobrze prowadzony i będzie przyciągać ludzi do Chrystusa, a nie ich zrażać.
CiekawaXO pisze: ↑2024-04-18, 14:28
Ale przecież to wiadomo, że się takich wybiera, a nie pedofilów. TO nie jest oczywiste?
Nie wiem czy to prowokacyjne pytanie? Żeby nie było, że będzie mi sie zarzucac jakąś nienawiść do KRK lub inne rzeczy..... więc co mówi historia....
W kontekście o których ja pisałem, czyli oceny historycznej i biblijnej - prawowitości terminu sukcesji apostolskiej, czy podejmowanych decyzji dekretów czy doktryn.....a już tym bardziej poparcie tego wszystkiego przez Ducha......
W Kościele katolickim(Wschód miał pododnie) od wieków występował problem, że na stanowiska papieży i biskupów wybierano ludzi zupełnie niedostosowanych do tych ról z perspektywy biblijnych kryteriów. Działo się tak z kilku powodów:
- Nepotyzm i symonia - często stolice biskupie i papieski tron obejmowali ludzie ze wpływowych rodzin, dzięki koneksjom i przekupstwu, a nie ze względu na pobożność i kwalifikacje moralne.
- Wpływ władców świeckich - nierzadko to cesarze i królowie forsowali swoich kandydatów na papieży i biskupów, kierując się polityką, a nie duchowymi przesłankami.
- Brak mechanizmów kontroli i braku surowych restrykcji wobec grzeszników - nawet jeśli jakiś papież/biskup prowadził wysoce niemoralne życie, nie było narzędzi do szybkiego usunięcia go ze stanowiska.
- Odejście od pierwotnej praktyki, gdzie biskupów wybierały lokalne wspólnoty wiernych znających kandydatów osobiście - z czasem stało się to wewnętrzną procedurą kleru.
Można podać wiele konkretnych przykładów, np. pierwszy którego nazwano wtedy papieżem Damazy wywalczył urząd w zamiszkach ze swoim kontrkandydatem Ursynem, zmarło ok. 130 wiernych, oskarżenie o morderstwo zostało anulowano przez Cesarza, czy papież Sergiusz III obejmował tron dzięki protekcji swojej kochanki Marozji, Jan XII był synem innego papieża, Sykstus IV otworzył drogę do nepotyzmu swoim krewnym..... itd.
Widać, że w strukturach katolickich odeszło się od biblijnego wzorca, gdzie przywódców duchowych wybierały lokalne zbory na podstawie ich życia i owoców. Zamiast tego często obejmowali te role ludzie całkowicie nieprzygotowani moralnie i duchowo, kierując się koneksjami i wpływami. To z pewnością przyczyniło się do licznych przypadków skrajnie niemoralnego postępowania papieży i biskupów na przestrzeni wieków.