wracając do tematu - trzeba najpierw zauważyć że grzech ma 3 płaszczyzny
1) niszczy relację z Bogiem
2) niszczy relacje z samym sobą
3) niszczy relacje z innymi
i zasadniczo każdy grzech jest w pewnym uproszczeniu wykroczeniem przeciwko Miłości chyba najlepiej zdefiniowanej w 1 Kor 13
Jeśli ktoś jest ateistą to oczywiście pomysł że jakieś działanie / wybór mogłoby niszczyć relację z Bogiem (w którego przecież nie wierzy) jest bez sensu. OK doskonale to rozumiem, proszę jednak o zrozumienie że dla katolików ta relacja jest najważniejsza, dlatego o niej wspominam.
I teraz czy antykoncepcja niszczy te 3 relacje? co do pierwszej TAK, ale jak rozumiem ateistę nie bardzo ona interesuje. Więc przejdźmy do następnych.
Jak antykoncepcja wpływa na patrzenie na siebie i na patrzenie na innych? Proponuję sprawdzić to w kontekście Hymnu o Miłości:
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
5 nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
6 nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
7 Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
którą z cnót tu wymienionych antykoncepcja wzmacnia a którą osłabia?
np. 'cierpliwość'? ależ m.in. po to jest antykoncepcja żeby nie musieć czekać...
albo 'bezwstyd'? czy antykoncepcja 'zwiększa' ilość 'bezwstydu' czy zmniejsza?
'znoszenie' (w domyśle 'przeciwności') - znów => antykoncepcja jest raczej mechanizmem usuwania przeciwności, aby nie musieć ich znosić
ciekawy przykład to 'pokładanie nadziei'
bo jak rozumiem użytkownik antykoncepcji w niej pokłada nadzieję, więc mógłby twierdzić że to się zgadza
jak dla mnie żadnej z cnót nie wzmacnia, wzmacnia co najwyżej egoizm (czyli nie cnotę)
natomiast osłabia praktycznie każdą z nich
więc ostatecznie uznaję że (może w nie do końca uświadomiony sposób) użytkownik antykoncepcji jest poddany mechanizmowi mającemu na celu zwiększenie jego egoizmu, a zmniejszenie potencjału miłości Boga i bliźniego
czego dowodem może być traktowanie innych jako 'obiektów seksualnych' a nie jako osób
oczywiście mówię tu TYLKO o sytuacji małżeńskiej! Bo każde współżycie pozamałżeńskie jest grzeszne, więc rozpatrywanie jeszcze antykoncepcji uważam za stratę czasu.
i załóżmy taką hipotetyczną sytuację - rozpoznajesz że w danym momencie jako małżeństwo nie powinniście mieć więcej potomstwa (ze względu na sytuacje materialną/emocjonalną/rodzinną/inną).
WIESZ także że w danym momencie jeśli podejmiecie współżycie to nie będzie z tego faktu poczęcia (np. oboje jesteście po 50tce, więc raczej kobieta jest już biologicznie niepłodna po prostu z racji wieku, albo któreś z Was jest bezpłodne, albo po prostu w jakiś sposób posiadłeś PEWNĄ wiedzę, że dziś nie może dojść do zapłodnienia).
czy w takiej sytuacji ZASTOSOWAŁBYŚ antykoncepcję?