Przywiązanie do grzechu
- miłośniczka Faustyny
- Mistrz komentowania
- Posty: 4451
- Rejestracja: 26 sie 2018
- Lokalizacja: Ulica Sezamkowa
- Has thanked: 1081 times
- Been thanked: 1150 times
Przywiązanie do grzechu
Jak niektórzy z Was wiedzą, większość mojego życia byłam bardzo daleko od Pana Jezusa . I obecnie, choć zazwyczaj czuję się bardzo blisko Niego to wciąż odczuwam skutki grzechu. A może raczej tego, jak bardzo to zło się we mnie utrwaliło. Dość często popadam w grzech ciężki. Chociaż na codzień wcale tego nie chcę, to przychodzą chwile kiedy wybieram to własne zło, a nie Pana Jezusa. Bo dobro, które jest we mnie, jest Jego. Ja nigdy nie byłam dobra i kiedy chwilowo wybiorę grzech to całe moje zło wraca.
Ale jeszcze innym problemem są grzechy lekkie, które mimo lekkiej materii są dla mnie bardzo męczące i trudne do pokonania. Dezerter kiedyś zdziwił się że zapraszam Pana Jezusa do zmywania naczyń. Ale ja tak zawsze robię, bo największym moim problemem jest grzech zaniedbania. Bo to właśnie zaniedbanie doprowadzilo mnie kiedyś do najcięższego grzechu. I to tak we mnie wciąż tkwi, że potrzebuję Bożej pomocy do zwykłego sprzątania.
Mam wiele planów i marzeń, ale wiem, że muszę masę rzeczy jeszcze w sobie pokonać, żeby to mogło się spełnić. Widzę, jak Pan Jezus do różnych marzeń mnie zachęca i sam ich chce. A ja z posprzątaniem sobie nie radzę. Chociaż z tym walczę i mam dobrą wolę. Tylko że za mało chyba... Kiedy to pokonam to jestem przeszczesliwa i wysławiam Pana Jezusa. Ale często też grzech zaniedbania tak mnie zniewala, że się poddaję. Wiem, że to z mojej winy i nie chce szukać tanich usprawiedliwien, ale jednak naprawdę czuję, że te 19 lat mojego życia bez Pana Jezusa (a mam tylko 22)zostawiło takie skutki. Co dziwne, mam wrażenie że Pan Jezus jakby to dopuszczał, może to po coś jest, może żebym bardziej pracowała nad sobą i Mu ufała.
Ale ponieważ czuję się swoim złem chwilowo przytłoczona to chciałam zapytać czy macie może jakiś pomysł, jak to pokonać. Wiem, że to brzmi jakbym była bierna, ale to nie do końca tak. Jeszcze w ostatnich dniach ktoś oskarżył mnie o coś poważnego, co nie jest prawdą i ta osoba nawet nie chce nic wyjaśniać. Niezależnie od mojej szczerości uważa mnie za oszustkę. Więc jestem trochę w gorszym nastroju. Skoro tyle osób się tutaj radzi to może mi też to jakoś pomoże. Uprzedzam, nie oczekuję rozwiązania wszystkiego go za mnie, czy coś, ale po prostu jeśli komuś przyjdzie na myśl coś co może być pomocne, to niech napisze. Nawet jeśli to miałoby być "Droga miłosniczko Faustyny po prostu pozmywaj te naczynia i powstrzymuj się od grzechów ciężkich"
Ale jeszcze innym problemem są grzechy lekkie, które mimo lekkiej materii są dla mnie bardzo męczące i trudne do pokonania. Dezerter kiedyś zdziwił się że zapraszam Pana Jezusa do zmywania naczyń. Ale ja tak zawsze robię, bo największym moim problemem jest grzech zaniedbania. Bo to właśnie zaniedbanie doprowadzilo mnie kiedyś do najcięższego grzechu. I to tak we mnie wciąż tkwi, że potrzebuję Bożej pomocy do zwykłego sprzątania.
Mam wiele planów i marzeń, ale wiem, że muszę masę rzeczy jeszcze w sobie pokonać, żeby to mogło się spełnić. Widzę, jak Pan Jezus do różnych marzeń mnie zachęca i sam ich chce. A ja z posprzątaniem sobie nie radzę. Chociaż z tym walczę i mam dobrą wolę. Tylko że za mało chyba... Kiedy to pokonam to jestem przeszczesliwa i wysławiam Pana Jezusa. Ale często też grzech zaniedbania tak mnie zniewala, że się poddaję. Wiem, że to z mojej winy i nie chce szukać tanich usprawiedliwien, ale jednak naprawdę czuję, że te 19 lat mojego życia bez Pana Jezusa (a mam tylko 22)zostawiło takie skutki. Co dziwne, mam wrażenie że Pan Jezus jakby to dopuszczał, może to po coś jest, może żebym bardziej pracowała nad sobą i Mu ufała.
Ale ponieważ czuję się swoim złem chwilowo przytłoczona to chciałam zapytać czy macie może jakiś pomysł, jak to pokonać. Wiem, że to brzmi jakbym była bierna, ale to nie do końca tak. Jeszcze w ostatnich dniach ktoś oskarżył mnie o coś poważnego, co nie jest prawdą i ta osoba nawet nie chce nic wyjaśniać. Niezależnie od mojej szczerości uważa mnie za oszustkę. Więc jestem trochę w gorszym nastroju. Skoro tyle osób się tutaj radzi to może mi też to jakoś pomoże. Uprzedzam, nie oczekuję rozwiązania wszystkiego go za mnie, czy coś, ale po prostu jeśli komuś przyjdzie na myśl coś co może być pomocne, to niech napisze. Nawet jeśli to miałoby być "Droga miłosniczko Faustyny po prostu pozmywaj te naczynia i powstrzymuj się od grzechów ciężkich"
Odkąd umiłowałam Boga całą istotą swoją, całą mocą swego serca, od tej chwili ustąpiła bojaźń, i chociażby mi nie wiem już jak mówiono o Jego sprawiedliwości, to nie lękam się Go wcale, bo poznałam Go dobrze: Bóg jest Miłość a Duch Jego- jest spokój"
Re: Przywiązanie do grzechu
Kochana pierwsza myśl miałam taką. Postępuj jak Św Faustyna każde umartwianie ofiaruj za konającego grzesznika aby mu zbawienie wymodlić swoim wysiłkiem. A jak rozumiem to sprzątanie jest dla ciebie dużym umartwianiem wiec i dużą zasługą będzie w oczach Boga.
Sprzątając i oddając to za konających bardzo się im przysłużysz. Czyli zrobisz uczynek miłosierdzia. Niech to wypełni Cię radością (a ochota na grzechy sama odejdzie )
Sprzątając i oddając to za konających bardzo się im przysłużysz. Czyli zrobisz uczynek miłosierdzia. Niech to wypełni Cię radością (a ochota na grzechy sama odejdzie )
-
- Aktywny komentator
- Posty: 644
- Rejestracja: 28 wrz 2019
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 157 times
- Been thanked: 160 times
Re: Przywiązanie do grzechu
Kochana
dlaczego sobie nie radzisz? nie chce Ci się, wywołuje u Ciebie złe emocje, stres, nerwy? w czym tkwi problem? może warto dojść do sedna problemu, co jest przyczyna ze nie radzisz sobie przy sprzątaniu.
nie znam Twojej historii, dlatego pytam. zaniedbanie doprowadziło Cię do największego grzechu.. brzmi trochę przerażająco.. ja mam właśnie problem z lenistwem często nie chce mi się czegoś robić ale proszę Boga o pomoc zazwyczaj w porannej modlitwie aby Duch Święty stał się moimi oczami rękami nogami ustami aby wszystko co robię mówię myśle było Boże, miłe Bogu, na Jego chwałe. nie zawsze mi się udaje oczywiście ale taka modlitwa umacnia w czynieniu dobra.
dlaczego sobie nie radzisz? nie chce Ci się, wywołuje u Ciebie złe emocje, stres, nerwy? w czym tkwi problem? może warto dojść do sedna problemu, co jest przyczyna ze nie radzisz sobie przy sprzątaniu.
nie znam Twojej historii, dlatego pytam. zaniedbanie doprowadziło Cię do największego grzechu.. brzmi trochę przerażająco.. ja mam właśnie problem z lenistwem często nie chce mi się czegoś robić ale proszę Boga o pomoc zazwyczaj w porannej modlitwie aby Duch Święty stał się moimi oczami rękami nogami ustami aby wszystko co robię mówię myśle było Boże, miłe Bogu, na Jego chwałe. nie zawsze mi się udaje oczywiście ale taka modlitwa umacnia w czynieniu dobra.
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.
- Efezjan
- Super gaduła
- Posty: 1161
- Rejestracja: 15 kwie 2017
- Ostrzeżenia: 1
- Lokalizacja: Chorzów
- Wyznanie: Ateista
- Has thanked: 66 times
- Been thanked: 243 times
Re: Przywiązanie do grzechu
Mam podobnie, tylko jam starszy. Ja dwadzieścia lat bez Pana Jezusa - kompletnie nic, zero modlitwy, zero życia sakramentalnego itd. itp. Też mam problem z pewnym grzechem ciężkim; ale dwadzieścia lat gnoju nie sprzątnie się tak od razu. Też prosiłem Boga, by mi to zabrał, a on po prostu dał mi łaskę, tak wielką, że nie jestem sobie w stanie wyobrazić. A nie zrobiłem wiele. Świadomość, że przez moje lenistwo duchowe tak dużo tracę, że odkładam spowiedź, wyszukując głupie usprawiedliwienia, by nie pójść...
Dla mnie takim lekarstwem jest Eucharystia. Staram się przyjmować ją najczęściej jak się da i widzę efekty tego, jak ten grzech zmniejsza swoją częstotliwość, odchodzi gdzieś, ale na razie nie znika. We mnie po prostu jest za mało pokory, a za dużo pychy i dlatego wybieram grzech. Mówi się, że pycha jest matką wszystkich grzechów i coś w tym jest. I Bóg mi go nie zabiera tak od razu, bo gdyby zabrał, jeszcze byłbym gotów /idiota!/ samemu sobie przypisać zasługi. A tymczasem bez Niego nie jestem w stanie zrobić nic i kiedy o tym pamiętam, jest dobrze, kiedy zapominam, lezę - przepraszam za określenie, ale chyba trafne - w gówno grzechu.
Więc powtarzam sobie dość często modlitwę księdza Piotra z 'Dziadów' Mickiewicza:
"Panie! czymże ja jestem przed Twoim obliczem? -
Prochem i niczem;
Ale gdym Tobie moję nicość wyspowiadał,
Ja, proch, będę z Panem gadał."
Pozostaję z modlitwą i proszę o nią również.
Niech Cię Bóg błogosławi i niech rozjaśni nad Tobą oblicze swoje,
Niech będzie lampą dla stóp Twoich,
Niech prowadzi Cię i wspomaga. Amen.
Dla mnie takim lekarstwem jest Eucharystia. Staram się przyjmować ją najczęściej jak się da i widzę efekty tego, jak ten grzech zmniejsza swoją częstotliwość, odchodzi gdzieś, ale na razie nie znika. We mnie po prostu jest za mało pokory, a za dużo pychy i dlatego wybieram grzech. Mówi się, że pycha jest matką wszystkich grzechów i coś w tym jest. I Bóg mi go nie zabiera tak od razu, bo gdyby zabrał, jeszcze byłbym gotów /idiota!/ samemu sobie przypisać zasługi. A tymczasem bez Niego nie jestem w stanie zrobić nic i kiedy o tym pamiętam, jest dobrze, kiedy zapominam, lezę - przepraszam za określenie, ale chyba trafne - w gówno grzechu.
Więc powtarzam sobie dość często modlitwę księdza Piotra z 'Dziadów' Mickiewicza:
"Panie! czymże ja jestem przed Twoim obliczem? -
Prochem i niczem;
Ale gdym Tobie moję nicość wyspowiadał,
Ja, proch, będę z Panem gadał."
Pozostaję z modlitwą i proszę o nią również.
Niech Cię Bóg błogosławi i niech rozjaśni nad Tobą oblicze swoje,
Niech będzie lampą dla stóp Twoich,
Niech prowadzi Cię i wspomaga. Amen.
Ostatnio zmieniony 2020-07-09, 21:32 przez Efezjan, łącznie zmieniany 2 razy.
"E parvo eu não sou!!!
E fico a pensar
Que mundo tão parvo
Onde para ser escravo
E preciso estudar..."
Deolinda, Parva que eu sou
E fico a pensar
Que mundo tão parvo
Onde para ser escravo
E preciso estudar..."
Deolinda, Parva que eu sou
- miłośniczka Faustyny
- Mistrz komentowania
- Posty: 4451
- Rejestracja: 26 sie 2018
- Lokalizacja: Ulica Sezamkowa
- Has thanked: 1081 times
- Been thanked: 1150 times
Re: Przywiązanie do grzechu
Pojawia się niechęć, lenistwo, złość. Ok, spróbuję z taką poranną modlitwą. Myślę, że Pan Jezus mnie wspiera w tym bardzo, więc taka modlitwa na rozpoczęcie dnia to świetny pomysł.Niezapominajka pisze: ↑2020-07-09, 21:26 Kochana
dlaczego sobie nie radzisz? nie chce Ci się, wywołuje u Ciebie złe emocje, stres, nerwy? w czym tkwi problem? może warto dojść do sedna problemu, co jest przyczyna ze nie radzisz sobie przy sprzątaniu.
nie znam Twojej historii, dlatego pytam. zaniedbanie doprowadziło Cię do największego grzechu.. brzmi trochę przerażająco.. ja mam właśnie problem z lenistwem często nie chce mi się czegoś robić ale proszę Boga o pomoc zazwyczaj w porannej modlitwie aby Duch Święty stał się moimi oczami rękami nogami ustami aby wszystko co robię mówię myśle było Boże, miłe Bogu, na Jego chwałe. nie zawsze mi się udaje oczywiście ale taka modlitwa umacnia w czynieniu dobra.
Magnolia, dzięki, napełnia mnie to prawdziwą nadzieją. Tak będę robić.
Odkąd umiłowałam Boga całą istotą swoją, całą mocą swego serca, od tej chwili ustąpiła bojaźń, i chociażby mi nie wiem już jak mówiono o Jego sprawiedliwości, to nie lękam się Go wcale, bo poznałam Go dobrze: Bóg jest Miłość a Duch Jego- jest spokój"
Re: Przywiązanie do grzechu
Podziękuj św Faustynie. ona nas tego uczy poprzez Dzienniczek, prawie ponownie czytam
- miłośniczka Faustyny
- Mistrz komentowania
- Posty: 4451
- Rejestracja: 26 sie 2018
- Lokalizacja: Ulica Sezamkowa
- Has thanked: 1081 times
- Been thanked: 1150 times
Re: Przywiązanie do grzechu
Eucharystia to prawdziwe szczęście, sam Bóg nas umacnia i jest z nami w każdej chwili.Efezjan pisze: ↑2020-07-09, 21:29 Mam podobnie, tylko jam starszy. Ja dwadzieścia lat bez Pana Jezusa - kompletnie nic, zero modlitwy, zero życia sakramentalnego itd. itp. Też mam problem z pewnym grzechem ciężkim; ale dwadzieścia lat gnoju nie sprzątnie się tak od razu. Też prosiłem Boga, by mi to zabrał, a on po prostu dał mi łaskę, tak wielką, że nie jestem sobie w stanie wyobrazić. A nie zrobiłem wiele. Świadomość, że przez moje lenistwo duchowe tak dużo tracę, że odkładam spowiedź, wyszukując głupie usprawiedliwienia, by nie pójść...
Dla mnie takim lekarstwem jest Eucharystia. Staram się przyjmować ją najczęściej jak się da i widzę efekty tego, jak ten grzech zmniejsza swoją częstotliwość, odchodzi gdzieś, ale na razie nie znika. We mnie po prostu jest za mało pokory, a za dużo pychy i dlatego wybieram grzech. Mówi się, że pycha jest matką wszystkich grzechów i coś w tym jest. I Bóg mi go nie zabiera tak od razu, bo gdyby zabrał, jeszcze byłbym gotów /idiota!/ samemu sobie przypisać zasługi. A tymczasem bez Niego nie jestem w stanie zrobić nic i kiedy o tym pamiętam, jest dobrze, kiedy zapominam, lezę - przepraszam za określenie, ale chyba trafne - w gówno grzechu.
Więc powtarzam sobie dość często modlitwę księdza Piotra z 'Dziadów' Mickiewicza:
"Panie! czymże ja jestem przed Twoim obliczem? -
Prochem i niczem;
Ale gdym Tobie moję nicość wyspowiadał,
Ja, proch, będę z Panem gadał."
Pozostaję z modlitwą i proszę o nią również.
Niech Cię Bóg błogosławi i niech rozjaśni nad Tobą oblicze swoje,
Niech będzie lampą dla stóp Twoich,
Niech prowadzi Cię i wspomaga. Amen.
Dziękuję Ci za piękne świadectwo.
Odkąd umiłowałam Boga całą istotą swoją, całą mocą swego serca, od tej chwili ustąpiła bojaźń, i chociażby mi nie wiem już jak mówiono o Jego sprawiedliwości, to nie lękam się Go wcale, bo poznałam Go dobrze: Bóg jest Miłość a Duch Jego- jest spokój"
Re: Przywiązanie do grzechu
Przeczytajcie proszę List do Rzymian rozdziały 4-8
Żeby zrozumieć to przywiązanie do grzechu
Żeby zrozumieć to przywiązanie do grzechu
- miłośniczka Faustyny
- Mistrz komentowania
- Posty: 4451
- Rejestracja: 26 sie 2018
- Lokalizacja: Ulica Sezamkowa
- Has thanked: 1081 times
- Been thanked: 1150 times
Re: Przywiązanie do grzechu
Pomocy, już nie mogę samej siebie wytrzymać. Mam tyle marzeń a nic nie robię, wszystko zaniedbuje. Magnolia, przeczytałam ten fragment listu do Rzymian, ale chyba nie rozumiem go. Wytłumacz. Albo ktoś inny niech napisze cokolwiek. Czuję się źle z tym, że kocham Pana Jezusa a tak mało dla Niego robię. Mam dosyć, czytam te wątki na forum , Wy tacy dobrzy jesteście, a ja prawie nic dla Pana Jezusa nie robię. Na początku mojego nawrócenia było lepiej. Chciałam żyć dla Niego i starałam się żyć tą miłością. Teraz jestem przerażona, że chyba tracę to, mniej kocham. Jest coraz gorzej. Coraz mniej zmieniam, mniej wysiłków podejmuję. Bardzo niepokoi mnie zdrowie, chodzi o problemy stomatologiczne. I przez to nie mam ochoty na żadne dobre uczynki. Staram się coś robić, ale niewiele.
Odkąd umiłowałam Boga całą istotą swoją, całą mocą swego serca, od tej chwili ustąpiła bojaźń, i chociażby mi nie wiem już jak mówiono o Jego sprawiedliwości, to nie lękam się Go wcale, bo poznałam Go dobrze: Bóg jest Miłość a Duch Jego- jest spokój"
-
- Aktywny komentator
- Posty: 644
- Rejestracja: 28 wrz 2019
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 157 times
- Been thanked: 160 times
Re: Przywiązanie do grzechu
@miłośniczka Faustyny mam tak samo jak Ty. po prostu kropka w kropkę. I kompletnie nie wiem jak z tego stanu wyjść.
wraca przeszłość, lęk o przyszłość. tak bardzo chcę dobrze, być lepsza, a tylko się łapię na tym, że ciągle robię coś złego. nie potrafię kochać i mówię Bogu o tym otwarcie. Głęboko wierzę, że jakoś mi pomoże.
wraca przeszłość, lęk o przyszłość. tak bardzo chcę dobrze, być lepsza, a tylko się łapię na tym, że ciągle robię coś złego. nie potrafię kochać i mówię Bogu o tym otwarcie. Głęboko wierzę, że jakoś mi pomoże.
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Przywiązanie do grzechu
A ja sądzę, na podstawie innego Twojego postu, że kochać potrafisz. I to wspaniale. Potrafisz postawić dobro kochanego człowieka ponad swoim dobrem. W miłości nie ma samolubstwa.Niezapominajka pisze: ↑2020-09-25, 17:08 @miłośniczka Faustyny mam tak samo jak Ty. po prostu kropka w kropkę. I kompletnie nie wiem jak z tego stanu wyjść.
wraca przeszłość, lęk o przyszłość. tak bardzo chcę dobrze, być lepsza, a tylko się łapię na tym, że ciągle robię coś złego. nie potrafię kochać i mówię Bogu o tym otwarcie. Głęboko wierzę, że jakoś mi pomoże.
Uważam, że dajesz doskonały przykład. Jesteś wspaniała.
A Bóg Ci pomaga. Ale nie tak, jak sobie wymarzyłaś. Kiedyś zrozumiesz cel takiej sytuacji. Syr 2,5 Bo w ogniu doświadcza się złoto, a ludzi miłych Bogu - w piecu utrapienia. Trudne to.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.