Lunka pisze: ↑2021-01-29, 20:29
Jestem matką karmiąca małej kochanej istoty. W tym przypadku wszystko odpada z leków. Zostaje melisa.
Zazdroszczę tej relacji. Musiałem długo się uczyć (nie karmienia, a w każdym razie nie piersią), aby poczuć coś więcej, niż tylko świadomość, że to skarb. A pielęgnacja była, niemal w 100% moją, domeną. Dopiero, gdy udało się nawiązać kontakt wzrokowy, werbalny, sprzężenie zwrotnie. Ty masz to od razu, a nawet wcześniej. Dlatego potrafisz. Ta istota z pewnością jest najlepszym lekarstwem. Pod warunkiem, że nie zasłania całego świata. Teraz musisz się umieć dzielić. Sobą, dzieckiem, wspólnota. Dla dziecka warto jest się wyrzec wielu rzeczy. Ale z umiarem. Przecież twój stan psychiczny przekazujesz dziecku. Niewerbalnie. Biciem serca, zapachem, dotykiem. Twoje stany udzielają się maleństwu. Nie wszystkie leki są przekazywane z mlekiem. Warto porozumieć się z trzema lekarzami. I weryfikować u dr. Google (z przymrużeniem oka). Czy próbowałaś leków z grupy adoracja, kontemplacja czy medytacja przed Najświętszym Sakramentem? Z dzieciątkiem na ręku. Wspólnie. W godzinach, gdy kościół zupełnie pusty, aby nie narażać. Lub choć wirtualnie. Złączyć się duchowo z jakąś kaplicą, w której trwa nieustanna adoracja.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.