Czy to destrukcyjna symbolika?

Rozmowa na temat upadłego anioła, czyli szatana, jego cel w świecie, początek jego istnienia, itp.
ToTylkoJa
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2207
Rejestracja: 2 sty 2019
Has thanked: 22 times
Been thanked: 367 times

Re: Grzech?

Post autor: ToTylkoJa » 2020-01-18, 10:10

W XXI w. Markowe ciuchy są dla każdego.
Już nie jest także że musisz wydać na nie pół wypłaty. Tak naprawdę są niewiele droższe od tych z sieciówek.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Grzech?

Post autor: Andej » 2020-01-18, 10:38

Spodnie dżinsowe w sieciówce kosztują 30 - 40 zł. Gdzie kupisz markowe w cenie wyższej o 50 %, tj. za 45 - 60 zł. Wprawdzie są też tańsze, ale wyłącznie w seconhand'ach. Poza tym, nie chodzi tylko oceny,ale też o szpanerstwo (czy jeszcze takie słowo jest zrozumiałe).
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

ToTylkoJa
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2207
Rejestracja: 2 sty 2019
Has thanked: 22 times
Been thanked: 367 times

Re: Grzech?

Post autor: ToTylkoJa » 2020-01-18, 12:12

Powiedz mi, gdzie kupię spodnie za 30 zł, bo jeszcze nie zdarzyło mi się wydać mniej, niż 70 (przecena!)

No właśnie mi chodzi o to, że chodzenie w koszulce adidasa to wcale nie jest szpanerstwo.
Znaczy zależnie.
Ja mam koszulki hilfingera, dlatego że są jakościowo dobre, kolor Siennie spiera, są na długie lata, a do tego przepuszczają powietrze i są z przyjemnego materiału. Porównując polo od hilfingera, a z jakiejś losowej sieciówki widać różnicę. Również w czasie życia takich rzeczy. To nie jest szpanerstwo. Nie kupię koszulki za 300 zł, tylko dlatego, że ma naszytego konika.
Ale moja znajoma chodzi wyłącznie w markowych rzeczach i strasznie się tym chwali, że ona, jak plebs, nie będzie kupować w żadnych siecówkach itd. to jest szpanerstwo

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Grzech?

Post autor: Andej » 2020-01-18, 12:20

Na przykład w Lidlu, Biedronce. Ostatnio były Livergy (metka od wewnątrz). Nie wstydzę się kupować w takich sklepach, ani korzystać z promocji.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

ToTylkoJa
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2207
Rejestracja: 2 sty 2019
Has thanked: 22 times
Been thanked: 367 times

Re: Grzech?

Post autor: ToTylkoJa » 2020-01-18, 12:42

Nie wiem, czemu to miałby być wstyd.
Chociaż ja na tyle dojeżdżam ciuchy, że wolę wydać trochę więcej, a mieć na lata 🤷

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Grzech?

Post autor: Andej » 2020-01-18, 12:50

To nie grzech. Też eksploatuję latami. Nawet, biorąc pod uwagę obecna wrażliwość ekologiczną, to nawet godne pochwały. A jeśli jeszcze wybór pada na wyroby o jak najmniejszej domieszce syntetycznej, to jeszcze lepiej. Nie znoszę syntetyków.

Ale chyba nieco zboczyliśmy z tematu. Wszak chodziło o buty. W właściwie sam język. A my tu ciuchach.

Jenak mam nadzieję, że autor wątku rozbawiony niniejszymi dywagacjami, odpuści sobie zbędne problemy. A nowe bytu będą go nosiły tam, gdzie dobro stanie się jego udziałem.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

dziwak
Początkujący
Początkujący
Posty: 62
Rejestracja: 11 sty 2019
Has thanked: 19 times
Been thanked: 5 times

Re: Grzech?

Post autor: dziwak » 2020-01-20, 23:23

Normalnie kocham to forum, fajnie się czytało tą dyskusję wyżej XD

dziwak
Początkujący
Początkujący
Posty: 62
Rejestracja: 11 sty 2019
Has thanked: 19 times
Been thanked: 5 times

Re: Grzech?

Post autor: dziwak » 2020-02-11, 21:52

Znowu ja, już mam dość. Cały czas jak myślę że koniec ze skrupułami bo wyczerpały mi się pytania a jednak co jakiś czas one wracają, i zwykle dotyczą tych samych tematów.
Swoją drogą co ciekawe zauważyłem że gdy zdarza mi się grzech nawet ciężki to moje sumienie jakoś zbytnio się tym nie przejmuje, w głowie mam wtedy "grzech przecież nie jest czymś co do życia ci potrzebne, możesz sie tego w koncu wyrzec, nic sie nie stało" ale w takich nieoczywistych tematach, albo gdy chodzi o coś co naprawdę lubię, zaczynają się jakby schodki.
Przerabiałem juz kwestię ubrań, kwestię obżarstwa, relacji między ludźmi- wszystko to przerobiłem, i wiekszosc sie wyjaśniła, a nawet jak się nie wyjasniała to z czasem godziłem się z tym że lepiej się czegoś pozbyć z życia skoro sprawia pozory grzechu.
Ale jest jeden temat, co może się dla innych wydać głupie, ale jest to chyba priorytet w moim życiu, mało kto mi w to wierzy ale tak naprawdę jest!
Mianowicie chodzi o to (jak już wiekszosc stałych bywalców na forum wie) o moją pasję. Te głupie jeżdżenie na rowerze stało się czymś co odciaga mnie od stresu, trzyma mnie w dobrej formie, sprawia mi masę radosci chocby nie wiem co, a jak w lato wracam z ogromnymi zakwasami i cały zmęczony to następnego dnia mam tak samo dużo siły aby jechać i jeździć całymi dniami z kolegami :)
Mało tego wiążę z tym przyszłość, w tym sporcie można zaistnieć, można wiele zdobyć, a przy okazji daje to taki ogrom szczescia.
A jednak, coś jest nie tak- sumienie męczy mnie nieraz jalby chciało żebym swiadomie zrezygnował z tego co przecież tak "kocham". Wiele już pytań sobie sam wyjaśniłem ale jedno nie daje mi spokoju.
Z tym sportem to jest tak- daje on wiele korzyści- trzyma cię w dobrej formie, buduje każdą partię mięśni ciała, utrzymuje serce w dobrej kondycji. Ale ma to swoje minusy- ja sam jeżdżę powoli trzeci rok, i zaczynam powoli, (ale w małym stopniu) odczuwać tego skutki.
Sport ten w moim przypadku pomógł mi rowniez wyprostować swoje troche krzywe plecy i kolana co tez jest ogromnym plusem ale normalną rzeczą w tym sporcie (jak i wielu innych sportach) jest to że w pewien sposób działa też negatywnie na ciało.
Każde lądowanie powoduje ucisk na głownie kolana i plecy, po czasie X lat (zalezy od osoby, zwykle jest to od 6 do 10 lat) zaczyna się naprawde odczuwać skutki uprawiania tego sportu- ból kolan i pleców na tym poziomie że zaczyna się cwiczyć tylko pod jazdę i kupuje się rower z tylną amortyzacją aby móc jezdzic dalej na spokojnie. (Gdybym mógł to sprawiłbym sobie taki nawet dzis ale kosztuje to tyle co tanie auto)
No i ja mam świadomość ze mam jeszcze czas, ze powinienem sie skupic na plusach a nie na minusach, ze jak kiedys bede widzial ze jest naprawde powaznie to wtedy bede wprowadzał zmiany ale jednak moje skrupuły doprowadzaja mnie do pewnego pytania. Skoro Bóg zabronił niszczyć swoje ciało to czy ja, nawet jezeli to jest w małym stopniu, nie mogę robić tego co jest moją pasją?
A co z ascetami ktorzy się umartwiali, a co z ludzmi ktorych wyniszcza praca ale nie maja wyboru, co z problemami cywilizacyjnymi?
Proszę, pomóżcie mi samemu sobie wytłumaczyć że nie jestem złym człowiekiem. Bo na zdrowy rozsądek to wiem, ale moje sumienie to jakby calkiem oddzielna partia mózgu

ToTylkoJa
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2207
Rejestracja: 2 sty 2019
Has thanked: 22 times
Been thanked: 367 times

Re: Grzech?

Post autor: ToTylkoJa » 2020-02-11, 22:03

Jest coś takiego, jak zespół cieśni nadgarstka. Szczególnie narażone są na to osoby, które wykonują monotonne ruchy dłońmi, np. sushimakerzy.
Jest też coś takiego, jak "syndrom ręki awokado", co generalnie polega na tym, że bardzo łatwo jest porządnie się zranić, przy krojeniu awokado.
Tak się składa, że mam znajomą, która pracuje w barze sushi. Na jakieś 10 osób podejrzenie zespołu cieśni nadgarstka miały 3, po krojeniu awokado na pogotowie też nie jedna trafiła.

Moja okulistka kazała wymienić mi okulary, na takie ze specjalnym antyrefleksem do komputera, bo przez mój kierunek kształcenia, który wiąże się stricte z komputerem, wada mi się bardzo pogłębia.

Kojarzysz na pewno też balet. Piękny Sport i bardzo wymagający. Tak bardzo wymagający, że profesjonalne primabaleriny nie tylko ćwiczą swoją zdolność fizyczną, ale zwyczajnie niszczą sobie ciało.

To pierwsze rzeczy, które przyszły mi do głowy, ale wymieniać można właściwie na podstawie wszystkiego.
Wiesz z ilu rzeczy musielibyśmy zrezygnować, gdyby usuwać ze swojego życia wszystko, co ma jakieś tam minusy?

Magnolia

Re: Czy to destrukcyjna symbolika?

Post autor: Magnolia » 2020-02-12, 09:52

Wbrew pozorom to pytanie jest racjonalne a nie skrupulancie. Myśle tu o pytaniu : czy uprawiać sport aż do uszczerbku na zdrowiu a może nawet az do niepełnosprawności czy kalectwa?

Dobrze zauważyła ToTylkoJa, że obecnie nie ma dziedziny sportu czy życia, która by się nie wiązała z ryzykiem dla zdrowia, a jednak ludzie podejmują to ryzyko (albo musza albo dobrowolnie) To jeszcze w moim odczuciu nie jest grzech. To sa konsekwencje, następstwa. Czasem ktoś nie moze przestać pracować w danym zawodzie, który niesie nawet za sobą chorobę czy problemy ze zdrowiem, choćby kasjerki przy kasach, które mają problemy z kręgosłupem albo kierowcy zawodowi, którzy mają problemy z otyłością czy prostatą ze względu na wielogodzinne siedzenie w jednej pozycji.
Racjonalne byłoby zmienić pracę albo zachować higienę pracy - jak wiemy nie zawsze jest to możliwe.

W przypadku uprawiania sportu - wg mnie wybór jest- można ale nie trzeba uprawiać Go w taki ryzykowny sposób. Można, znając ryzyko, pozostawić ten sport w sferze hobby a nie przechodzić na zawodowstwo. Można ograniczyć treningi, nie forsować organizmu.
Trzeba ocenić ryzyko i zastanowić się czy racjonalne będzie dla pewnego ulotnego szczęścia i pasji na lata uszkodzić sobie kolana. Ocenić co jest dla Ciebie ważniejsze: zdrowie (kolana) czy zdobycie jakiegoś medalu czy umiejętności na rowerze.
Spróbuj sobie wyobrazić ile bedzie wart medal jesli problemem bedzie ból kolan i wejście po schodach?

To są mysli racjonalne, roztropne: zastanowienie się czy warto ryzykować zdrowie.
Jesli nie bedziesz miał tego tematu przemyślanego, to gdy zdarzy się jakiś wypadek czy kontuzja zawód czy rozgoryczenie będzie ogromne, i to najmniej do siebie ale zwykle cały świat się obwinia... I żyje w takim rozgoryczeniu latami, do tego dochodzi ból i cierpienie fizyczne...
Jeśli w podobnym tonie mówią o tych sprawach rodzice to dlatego że się martwią, że znają przypadki jak się kończą sporty wyczynowe, umieją przewidywać ryzyko (które młodzi najcześciej bagatelizują). Młodość ma to do siebie że nie dostrzega przeszkód, problemów czy nie umie ocenić ryzyka. To z jednej strony ma swoją pozytywną stronę bo młodzi mają siłę zmieniać wiele niesieni tym duchem.
Ale no właśnie ... konsekwencje są nieodłącznie związane z każdym działaniem....

Jeśli dostrzegam tu jakieś grzeszne działanie to polega ono na podejmowaniu zbyt wielkiego ryzyka az do brawury lub niebezpieczeństwa. Oraz drugie grzeszne niebezpieczeństwo polega na pysze. Pycha bedzie pchała do osiągania coraz więcej i wiecej, będzie bagatelizowała albo przysłaniała prawdziwe ryzyko. Będzie nakręcała współzawodnictwo i rywalizację az do podejmowania coraz większego ryzyka, utraty zdrowia.

Człowiek roztropny bedzie umiał ocenić ryzyko i podejmować działanie by je ograniczyć lub nawet podejmie decyzje by zaprzestać gdy ryzyko bedzie zbyt duże.
Człowiek pyszny będzie zaślepiony na uwagi innych, zaślepiony zdobywaniem, rywalizacją, bedzie bagatelizował ryzyko, balansował swoim zdrowiem, nic go nie zatrzyma... no może wypadek, kalectwo...

Innymi słowy, jesli swoją pasję bedziesz realizował bezpiecznie i roztropnie to i zachowasz zdrowie oraz nie bedzie okazją do grzechu.
Ostatnio zmieniony 2022-10-11, 16:48 przez miłośniczka Faustyny, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ