Słuchaj Panie, ponieważ sługa Twój mówi?

Dlaczego powinniśmy się modlić, jak powinniśmy to robić, za kogo, do kogo? Tutaj też możemy prosić inne osoby o modlitwę za nas, za naszych bliskich i innych ludzi.
ODPOWIEDZ
mamamondfa

Słuchaj Panie, ponieważ sługa Twój mówi?

Post autor: mamamondfa » 2018-03-23, 13:16

Trochę miałam wątpliwości, czy przenosić wątek na forum, ponieważ zauważyłam, że zdarza się, że zbyt długie wypociny - z racji swojej objętości nie są mile widziane :-? :D
Wszakże nikomu nie dogodzisz, to się przemogłam.
To moje rozważania, które mam zamiar wspólnie z Wami kontynuować. Widziałam, że jest już podobny temat na forum, ale tam wklejane są linki i nie chciałabym robić "bałaganu". To se otworzyłam swój.
Część 1.
Nie ukrywam, że niniejszy post jest zainspirowany moimi własnymi, trudnymi ostatnio przemyśleniami.
Poprosiłam - "proście, a będzie wam dane" i w moje ręce trafiła malutka książeczka Pana Enzo Bianchi "Po co i jak sięmodlić?"

Być może nie jestem osamotniona w moich dylematach i komuś to się przyda, a byćmoże nie.

Już na samym początku przekonałam się, że pierwsi uczniowie też uznali,że modlitwa nie jest sprawą łatwą i prosili Jezusa: Panie, naucz nas modlić się. (Łk 11,1) - to mnie podniosło na duchu :D

Modlitwa jest czynnością, która nie dokonuje się sama z siebie, ponieważ nie koresponduje z naturalną aktywnością człowieka ani też nie może zostać zredukowana do emocjonalnej spontaniczności lub ezoterycznego poszukiwania technik medytacyjnych.
Modlitwa jawi się, wedle objawienia biblijnego jako dar - odpowiedź człowieka na uprzednią i darmową decyzję Boga by wjeść z Nim w relację.

Jest zdjęciem z piedestału własnego "ja", aby "ja" Chrystusa stanęło w nas na pierwszym miejscu.

Jak pisze Bianchi jesteśmy obecnie świadkami swego rodzaju zejścia modlitwy osobistej na dalszy plan, a jest ona najprostszym i najbardziej praktycznym sposobem wyrażania wiary.

Wymienia kilka przeszkód, które stają na drodze praktyki modlitwy w formie zjawisk kryjących się w klimacie kulturowym, którym się oddycha:

1. Narcyzm - pieczęć, która naznacza nasze społeczeństwo; prawdziwy styl życia współczesnego człowieka. To przesadne inwestowanie we własny wizerunek kosztem autentycznego "ja", w indywidualizm, który szkodzi zdloności mówienia "ty", "my". Efektem tego jest patologiczne "ja", wyrażające się przez pierwszeństwo udzielane temu, co emocjonalne, nad tym, co racjonalne i przez skrajne osłabienie życia wewnętrznego, wymiaru, który jest coraz mniej znany. - Pod tym podpisuję się dwoma rękoma :machamy:

2. Indywidualizacja wiary- w nowoczesnych społeczeństwach przystąpienie do religii staje się coraz bardziej indywidualnym wyborem, a nie przyjęciem tradycji przekazanej przez pokolenia.

3. Synkretyzm - pluralistyczny radykalizm i indywidualizm zrodziły synkretyzm, obojętność , brak zróżnicowania duchowości. Jednostka czuje sięupoważniona do najdziwniejszych mieszanek religijnych: "Szczypta islamu, odrobina judaizmu, kilka okruchów chrześcijaństwa, łyk nirwany, z możliwością wszelkich kombinacji, co zakłada także dodanie odrobiny marksizmu, jak również sporządzenie pogaństwa na własną miarę". (P. Valadier). Wyraża się to w modnym ostatnio poszukiwaniu Boga, z wykorzystaniem technik medytacji i inicjacji pochodzących z Dalekiego Wschodu, często stosowanych w sposób niewprawny.

4. Szerzenie się różnych odmian tzw. religii matki - powrót do wczesnych form doswiadczenia duchowego w poszukiwaniu jedności z bogiem odczuwanym jako "Energia", "Ocean bytu", a nie jako Bóg Osobowy. New Age itp. Emocjonalne ciepło zamkniętej grupy mylone jest z głębią doświadczenia religijnego, uczucie i wenętrzne wrażenie z autentycznością doświadczenia Boga.

5. Patologiemożliwe do zweryfikowaniana poziomie kościelnym i dające się streścić w tendencjach takich jak fundamentalizm, charyzmatyzm i przesadne "ukościelnianie" rzeczywistości wiary. Zawierająone przede wszystkimz niekształcenia oblicza Kościoła, które przybierają odpowiednio formę "sekty", "ruchu" kierowanego przez charyzmatycznego lidera i "kościoła przedsiębiorstwa". Jeśli chodzi o konsekwencje takich zjawisk dla modlitwy to kończy ona schodząc na mielizny dogmatyzmu lub przyjmując funkcję samopotwierdzania członków grupy, w prymacie emocjonalności i wierze we własne cudotwórcze możliwości, w sprowadzeniu wielorakich form modlitwy do tych bardziej instytucjonalnych i zewnętrznych.

6. Oderwanie rzeczywistości eklezjalnej od życia duchowego - dzisiaj środowisko kościelne nie jest już postrzegane jako szkoła, która wprowadza w sztukę"życia w Chrystusie". Kościół stał s^ębardziej szafarzem słów etycznych, społecznych, politycznych i ekonomicznych i wydaje się, że zatracił zdolność posługiwania się swoim własnym przesłaniem. Przyjęła sięidea, że życie chrześcijańskie jest tożsame z zaangażowaniem społecznym, altruistycznym stylem życia, do tego stopnia, że "życie eklezjalne" jest już synonimem aktywności organizacyjnej i duszpasterskiej, a nie miejscem zdolnym wprowadzać w życie duchowe. I tak zagubiła sięświadomość, że przekaz wiary ze strony Kościoła powinien być także przekazem sztuki modlitwy, uprzywilejowanąprzestrzenią, w której wierzący może dojść do autentycznego doświadczenia poznania Pana w wierze.


A teraz najważniejsze - Ci bardziej spostrzegawczy zauważyli, że w tytule coś się nie zgadza. podejrzane
Jest to zabieg celowy.

Ja wiem, że mamy tu do czynienia z osobami, które już daleko w swoim rozwoju duchowym zaszły. Jednak ja jestem na początku swojej drogi.

I jeszcze błądzę.

Nie ukrywam,że bardzo często właśnie w ten sposób myślałam o modlitwie... I tu był pies pogrzebany.
Ale mnie olśniło. :idea:
Okazało się jednak, że modlitwa jest przede wszystkim słuchaniem, które ma doprowadzić do przyjęcia obecności Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Jak pisze Bianchi, czynności ta wydaje sięprosta, ale przez to wcale nie jest łatwa (uff - nie jest ze mną aż tak źle :) ), co więcej jest mozolna i wymaga zdolności do wewnętrznego i zewnętrznego milczenia, wstrzemięźliwości, walki z różnymi zagrażającymi nam bożkami.
A tutaj już zupełnie kuleję :roll:

Prawdziwie modlącym się, począwszy od Abrahama, jest ten, kto słucha, kto z uwagą słucha Boga. Dlatego cenniejsze posłuszeństwo od ofiary, to znaczy lepsze od wszelkiej innej relacji między człowiekiem a Bogiem, która opiera sięna kruchym fundamencie ludzkiej inicjatywy.

Co więcej, można by powiedzieć, że jeśli dla Boga "na początku jest Słowo", to dla człowieka "na początku jest słuchanie!" W NT ta prawda zostaje zreasumowana w godny podziwu sposóbwe wprowadzeniu do Listu do Hebrajczyków: "Bóg wielokrotnie i na wiele sposobów przemawiał dawniej do ojców przez proroków. W tych dniach ostatnich przemówił do nas przez Syna" (Hbr 1, 1-2); teraz już ku Niemu, ku Synowi musi kierować się nasze słuchanie, w następstwie polecenia Ojca: "On jest moim Synem umiłowanym, Jego słuchajcie!" (Mk 9,7).

A zatem oczywiste jest, że autentyczna modltwa rodzi się tam, gdzie jest słuchanie: "Mów Panie, bo sługa Twój słucha" (1 Sm 3,9)

Tak, słuchanie jest modlitwą i ma całkowite pierwszeństwo, o ile uznaje Bożąinicjatywę oraz fakt, że Bóg jest podmiotem naszego z Nim spotkania: nie oznacza pasywności, lecz aktywną odpowiedź, działanie - w całym tego słowa znaczeniu - stworzenia w relacji do swojego Stworzyciela i Pana.

Tam gdzie nie jest wystarczająco jasny prymat słuchania Boga, tam modlitwa skłania sięku temu, by stać się aktywnością ludzką i zmuszona jest karmić sięaktami i formułami, w których jednostka szuka swojej satysfakcji i zabezpieczenia: staje się wówczas epifanią duchowej zuchwałości, namiastkąwłasnej realizacji woli Bożej. W najlepszym razie przekształca sięw dyscyplinę koncentracji, która może eliminuje roztargnienia, ale nie otwiera realnie na modlitewnąuwagę skierowanąna Pana, który przemawia i który kocha: który mówi, ponieważ kocha!

Część 2.
Przypomniałam sobie, że w mojej ulubionej książce - O naśladowaniu Chrystusa też można znaleźć "coś" na temat tak ważnego słuchania. Pozwolę sobie przytoczyć we fragmentach.

O TYM, ŻE PRAWDA PRZEMAWIA DO NAS W GŁĘBI BEZ SZELESTU
SŁÓW

Mówili niegdyś synowie Izraela do Mojżesza: Mów ty do nas, a będziemy słuchać, niech nie mówi do nas Pan, abyśmy czasem nie pomarli. Nie tak, o Panie, nie tak ja proszę, ale raczej z prorokiem Samuelem pokornie i z utęsknieniem błagam: Mów, Panie, bo słucha sługa Twój. Niech nie mówi do mnie Mojżesz ani żaden inny prorok, ale mów raczej Ty,
Boże, natchnienie i mądrość wszystkich proroków, bo Ty sam jeden bez nich najlepiej
możesz mnie nauczyć, oni zaś bez Ciebie nic nie mogą.

Słowa ich czasem brzmią rozgłośnie, ale nie niosą w sobie ducha.
Mówią pięknie, ale kiedy Ty milczysz, serca nie zapalają.
Podają słowa, ale Ty odsłaniasz myśl.
Głoszą tajemnicę, ale Ty otwierasz pieczęć sensu.
Nauczają przykazań, ale Ty pomagasz je wypełniać.
Wskazują kierunek, ale Ty umacniasz w drodze.
Oni trudzą się poza nami, Ty zaś urabiasz i oświecasz głąb serca.
Tamci skraplają rolę, lecz Ty dajesz urodzaj.
Tamci wykrzykują słowa, ale Ty udzielasz zrozumienia.

Niech więc nie mówi do mnie Mojżesz, ale mów Ty, Panie Boże mój, Prawdo wiekuista,
abym przypadkiem nie umarł nic nie osiągnąwszy, jeśli będą mnie tylko z zewnątrz
upominać, ale w samej głębi się nie rozpłomienię. Abym nie został potępiony za to, że
słyszałem słowo, ale nie czyniłem, znałem, ale nie kochałem, wierzyłem, ale nie spełniałem.
Mów więc, Panie, bo słucha sługa Twój, bo Ty masz słowa żywota wiecznego. Mów do mnie,
aby mnie pocieszyć i przemienić całe moje życie ku Twojej chwale, czci i wiecznej sławie.


O TYM, ŻE SŁÓW BOŻYCH SŁUCHAĆ TRZEBA Z POKORĄ,
CHOĆ SĄ TACY, CO JE LEKCEWAŻĄ

Słuchaj, synu, moich słów, słów najpiękniejszych, przewyższających wiedzę filozofów i
mędrców tego świata. Słowa moje są duchem i życiem, a rozum ludzki ich nie zgłębi. Nie są
dla próżnego podobania się i nie tak je brać należy, ale słuchać w ciszy, a przyjmować z
miłością.

I rzekłem: Błogosławiony, kogo ćwiczysz, o Panie, i uczysz swojego prawa, aby go uchować
od złych dni i aby nie był samotny na ziemi.

Ja, rzekł Pan, od początku uczyłem proroków i aż do dzisiaj nie przestaję mówić do
wszystkich, ale jest wielu głuchych i nieczułych na moje słowa. Większość chętniej słucha
świata niż Boga, łatwiej podąża za apetytami ciała niż za tym, co miłe Bogu.

Świat obiecuje to, co przemijające i małe, a jak chciwie ludzie mu służą;
ja obiecuję to, co wzniosłe i wieczne, a odwracają się ludzkie serca. :!:
Któż służy mi we wszystkim tak gorliwie i tak posłusznie, jak służą światu i jego władcom? :-( Zawstydź się, Sydonie, oto przemówiło morze. :oops: A jeśli pytasz o przyczynę, dlaczego tak się dzieje, posłuchaj. Dla drobnej korzyści człowiek przemierza długie drogi, dla życia wiecznego zaledwie stopę z ziemi uniesie. :cry:
Biegnie za lichym zarobkiem, o jedną monetę nieraz ludzie się szarpią, nikt nie waha się
męczyć dniem i nocą dla byle drobnostki i nędznej obiecanki.
Ale dla dobra trwałego, dla nagrody bezcennej, dla czci najwyższej i chwały nieskończonej
lenią się, niestety, potrudzić choć trochę. Wstydź się, sługo opieszały i wiecznie narzekający,
że tamci gorliwiej pędzą do zguby niż ty do życia. Tamci więcej się cieszą ułudą niż ty
prawdą.
Jakże często zawodzą ich nadzieje, lecz moja obietnica nie okłamie nikogo. Kto mnie zaufał,
nie odejdzie z próżnymi rękami. Co obiecałem, dotrzymam, co powiedziałem, wypełnię,
jeżeli tylko zostaniesz wierny do końca mojej miłości. Ja nagradzam dobrych i umacniam w
wierze pobożnych. :hehe:
Wypisz moje słowa na swym sercu i rozważ je pilnie, bo będą ci potrzebne w czas próby.
Czego nie rozumiesz teraz, gdy czytasz, pojmiesz, gdy przyjdę. Dwojako przychodzę
nawiedzić moich wybranych: przez próbę i przez ukojenie. I dwie nauki wpajam im
codziennie: jedną, gdy wytykam ich winy, drugą, gdy zachęcam do wzrastania w dobrym. Kto
mając słowa moje, lekceważy je, sam wyda wyrok na siebie w dzień ostateczny.

MODLITWA O ŁASKĘ POBOŻNOŚCI

Panie, Boże mój, Ty jesteś moje wszystko. A kimże ja jestem, że ośmielam się mówić do
Ciebie? Najnędzniejszy z Twoich nędznych sług, robak nikczemny, najnędzniejszy i lichszy
niż mogę pomyśleć i mam odwagę wypowiedzieć. A jednak pamiętaj o mnie, Panie, choć
jestem niczym, nic nie mam, nic nie znaczę. Ty jeden jesteś dobry, sprawiedliwy i święty, Ty
wszystko możesz, wszystko przewyższasz, wszystko napełniasz, a tylko grzesznik pozostaje
bezradny bez Ciebie. Wspomnij na litość swoją i napełnij moje serce łaską, bo przecież nie
chcesz, aby dzieła twoje były puste.
Jakże zdołałbym zgodzić się na samego siebie w tym biednym życiu, gdyby nie umacniało
mnie Twoje miłosierdzie i łaska? Nie odwracaj ode mnie oblicza, nie odwlekaj przyjścia, nie
odbieraj mi Twojego ukojenia, niech moja dusza nie zostaje bez Ciebie jak ziemia bez wody.
Panie, naucz mnie pełnić Twoją wolę, naucz mnie stać przed Tobą godnie i pokornie, bo Ty
jesteś moją mądrością, Ty, który mnie znasz, a poznałeś mnie jeszcze przed początkiem
świata i zanim przyszedłem na świat.

Nie wiem jak Was, ale mnie te słowa do głębi poruszają i zdaję sobie sprawę ze swej "lichości", ale jak się okazuje jest to kolejny etap - tak pisze Bianchi, modlitwy chrześcijańskiej - uznanie, że jesteśmy słabi. Powinniśmy postępować jak celnik z przypowieści, który modli się zgodnie z tym, kim jest naprawdę, bez przybierania maski, uznając swój grzech. Nie tylko jego słowa ("Boże bądź miłosierny dla mnie grzesznego") są dla nas wzorem, ale przede wszystkim jego wewnętrzna dyspozycja: tylko ten, kto jest zdolny do przyjęcia pokornej, ubogiej, ale najbardziej autentycznej postawy, może stanąć przed Bogiem, pozwalając, aby został poznany takim, jakim rzeczywiście jest.

Warto jednak podkreślić, że my poznajemy siebie w sposób niedoskonały. Kto dokonuje tego przylgnięcia do rzeczywistości jest w stanie wyznać: "Nie wiemy o co prosić, aby modlić się tak jak należy", nie znamy w pełni nawet naszych pragnień, ale "Duch wstawia się za nami".

I tutaj pojawia się kolejny bardzo istotny aspekt modlitwy - Duch Święty :angel:
Prośba o Ducha Świętego, to najlepsza, pierwszorzędna i absolutna rzecz w stosunknu do wszystkich innych, ponieważ w niej wszystko się zawiera. Nawet podstawowy akt wiary nie jest możliwy bez Ducha Świętego, ponieważ "nikt bez Ducha Świętego nie może mówić: <<Jezus jest Panem>>" (1 Kor 12, 3).
Tylko Duch Święty może wzbudzić w nas słowa, które staną się dialogiem z Bogiem w
uwielbieniu,
dziękczynieniu,
prośbie,
w modlitwie wstawienniczej.
To On nam je podpowiada, kieruje nimi, podtrzymuje je jako słowa zdolne dosięgnąć Boga.
Duch Święty działa zawsze tak, jak działają Ojciec i Syn (zob. J 5, 17) i "przychodzi nam z pomocą w naszej słabości" (Rz 8, 26), wlewając w nasze serca zdolność do uznania się za synów, uznania wszystkiego i wszystkich jako chcianych, stworzonych i umiłowanych przez Boga .
Z tego wszystkiego rodzi się nasza odwaga (parresia) w modlitwie/ Jest ona:
- ufnością,
- śmiałością,
- wolnością w stawaniu przed Bogiem,
- w szczerym mówieniu do Niego w oczekiwaniu na Jego odpowiedź, która zawsze jest równocześnie sądem wypowiedzianym nad naszym życiem.

Nie chodzi o to, by zanegować ciężar naszego grzechu, czy ukryć naszą nędzę, ale by przekroczyć wiedzę, jaką mamy o sobie samych, na rzecz wiedzy jaką Bóg ma o nas. Kto modli się w ten sposób, poznaje, że jest egapemenos (zob. Kol 3,12; 1 Tes 1,4; 2 Tes 2, 13), kochanym przez Boga. :piona: :)

Docierając do tego miejsca, odkrywamy, że wszystkie formuły modlitwy są relatywne i ten sposób odrzucamy starego człowieka, któy jest w nas, ciągle poddawanego pokusie przez swe ambicje religijne, aby mylić środki i wysiłki z celem. Dzisiaj w szczególności zbyt wielu przypadkowych mistrzów duchowości i modlitwy, w imię antropologicznej koncepcji samej modlitwy, oferuje wprowadzenie w modlitwę inspirujące się jogą, zen, medytacją transcendentalną lub jeszcze czymś innym; ale często przekłada się to na pomieszanie tego, co istotne (wspólnoty z Panem) z tym, co drugorzędne (doświadczenie stanów psychicznych, wewnętrznych).
Z wielką mądrością pisał pewien mnich, świadomy prawdziwego celu (telos) modlitwy:
Kiedy myślę o pięciu godzinach, które każdego dnia spędzam na modlitwie,
wydają mi się one jak ogromna góra piasku, którą ciągnę przed Boga. Czasami
pojawiają się bryłki cennego kruszcu autentycznej ofiary i tylko one mają znaczenie.
Pojawiają się one jednak w sposób całkowicie nieprzewidywalny i niestety nie istnieje
żadna metoda, aby je wcześniej przecedzić, a więc by tylko je ofiarować, unikając trudu
wleczenia całej tej góry piasku, w której są zanurzone...
Praca ta służy temu, mam taką nadzieję, aby coraz lepiej rozumieć moją istotę w największych
głębokościach, w taki sposób aż całkowicie stanę się stworzeniem, które należnie czy
świadomie, czy też nieświadomie, nie pragnie niczego innego, jak stać przed Bogiem,
doświadczając Jego miłości i pociągając za sobą wszystkich ludzi, którzy są mu bliźnimi.
:-h
Ostatnio zmieniony 2018-03-23, 13:17 przez mamamondfa, łącznie zmieniany 1 raz.

konik

Re: Słuchaj Panie, ponieważ sługa Twój mówi?

Post autor: konik » 2018-03-23, 22:27

Bardzo dobre teksty.
Fakt, ze ciezko takie dlugie sie czyta, forum raczej wymaga innej formy.
Ja ( taka moja mala rada ... o ile mi wolno cos doradzac ) - rozbij taka wypowiedz na trzy czesci ( trzy oddzielne wpisy).
W kazdej mozesz zawrzec glowna mysl, spostrzezenie...
Do mnie dotarlo np. : samo zakonczenie. I te slowa "docierajac do miejsca, odkrywamy, ze wszystkie ......" moglyby byc poczatkiem oddzielnego wpisu.
Pozdrawiam.

ODPOWIEDZ