Różaniec

Dlaczego powinniśmy się modlić, jak powinniśmy to robić, za kogo, do kogo? Tutaj też możemy prosić inne osoby o modlitwę za nas, za naszych bliskich i innych ludzi.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Różaniec

Post autor: Andej » 2019-03-28, 10:55

Tajemnica chrztu odkrywana powoli. Jednego z etapów dotyczy ta tajemnica. Jeszcze nie było to chrzest w Imię Ojca i Syna i Ducha świętego, ale zdarzenie, w którym nastąpiła manifestacja trzech Osób Boskich. Obmycie i woda. A zarazem brama. Początek drogi. Najpierw oczyszczenie, potem droga. No i handicap. Wyrównanie startu dla każdego. I warunek konieczny do uczestnictwa w biegu. Ale jednorazowy. Nie ma pętli czasu.

Dla mnie, to początek drogi. Opcja zerowa. Ale też nadanie kierunku. Jak też otwarcie na działanie Ducha świętego. Woda symbolicznie obmywa. Pozwala wejść w święte życie. Daje napęd, energię. Jezus całym swoim postępowaniem dawał przykład.
Po co poddał się temu obrzędowi? Przecież był czysty! Nie było nic, co mogłoby być zmyte. A jednak uczynił to. Dla nas. Aby wskazać drogę. Aby nadać rangę.
Niektórzy ten chrzest uznają za ustanowienie sakramentu. Inni, że słowami o odrodzeniu z wody i Ducha świętego. Choć najsilniej i najprecyzyjniej mówiąc: Idźcie i nauczajcie ... chrzcząc ... Nad Jordanem jest wskazana woda. Woda obmywająca z brudu. Woda sakramentalnie obmywająca z grzechu. Także z grzechu, który stanowi pierwszą barierę na drodze. Zastanawia mnie to, co nastąpiło po chrzcie. Pustynia. Chrzest był potrzebny Jezusowi do wytrwania? Być może. Ale jaka w tym wskazówka dla nas? Przecież niemowlę po chrzcie nie rozpoczyna postu, ani umartwień. Chrzest nie stanowi przełomu w warunkach życia. Wydaje mi się, że chrzest przygotowuje nas na trudy życia. Które wcale nie maja nastąpić natychmiast. Ale które kiedyś nadejdą. Chrzest przygotowuje na dzień próby. W odpowiednim czasie pomoże każdemu iść dalej. Do celu.

Jest jak ziarenko. Potrzebuje wody, by zakiełkować. Potrzebuje wody, by zakwitnąć, owocować i wreszcie wydać plon.

Brońmy tego ziarenka wiary. W nas samych i u każdego człowieka. Podlewajmy, aby rosło. Podlewajmy przykładem, słowem ...
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Magnolia

Re: Różaniec

Post autor: Magnolia » 2019-03-29, 11:23

Tajemnica II Światła - Objawienie Jezusa na weselu w Kanie


Odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów” (J 2,2).Podczas uroczystości weselnych, w pewnym momencie spostrzegła Ma- ryja zakłopotanie gospodarzy, bo zabrakło wina. Zwraca się więc Maryja do Syna ze słowami „Wina nie mają”, a do pozostałych mówi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Tu w Kanie Galilejskiej po raz pierwszy tak widocznie i czytelnie objawił Chrystus swoją Boską Moc przemieniając wodę w wino. Uczynił to na prośbę i przez wstawiennictwo swojej Matki.

Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2, 5). A co mówi? "Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali” (J 13, 34). To samo przykazuje, tego najbardziej pragnie — zarówno Jezus, jak i Maryja.

Idąc za Nim, idziemy bezpiecznie, nie zbłądzimy. Jego nauka tylko prawdą, Jego wzór świętością, Jego miłość szczęściem i zadowoleniem serca. To jest sekret miłości: dla miłości Ukochanego spełniać Jego najświętszą wolę, w jakikolwiek sposób nam się objawia. Duszy, która w niczym nie szuka siebie, ale szuka spełnienia woli Bożej, chociaż by dużo ją kosztowało wykonanie tego, czego Pan Bóg żąda, takiej duszy Pan Jezus zawsze dać raczy poznać wolę swą najświętszą i nie dopuści, żeby ona zeszła z drogi Bożej, a gdyby przez ułomność upadła na chwilę, Pan Jezus ją oświeci, da jej to poznać i pociągnie ku sobie.

Przemiana wody w wino to wewnętrzna przemiana każdego z nas dokonana przez Chrystusa. Bo tak jak woda w stągwiach nie wytrzymała gorąca emanującego z rąk Chrystusa i zaczęła się przemieniać, tak i my, stągwie wypełnione wodą, winniśmy się przemieniać w pobliżu Chrystusa. Musimy się do Niego zbliżyć, musimy Go zaprosić do swojego życia. Wtedy On dokona cudu. Módlmy się o dobrą przemianę nas wszystkich. Amen.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Różaniec

Post autor: Andej » 2019-03-29, 11:57

W jakimś innym wątku o tym dyskutowaliśmy.
Dwie sprawy wybijają mi się na pierwszy plan. Dwie nierozerwalnie związane za sobą. Dwie doskonałości. Niedoścignione i warte naśladownictwa. Nie osiągniemy poziomu osób doskonałych, ale każdy w miarę swoich możliwości może naśladować. A właściwie MUSI, jeśli jest świadkiem Jezusa.

Miłość i zaufanie. Zaufanie i miłość. Jedno wypływa z drugiego. Taka pozytywna spirala. Nie ma miłości bez zaufania. Nie ma zaufania bez miłości.
Cóż wynika za słów: Uczyńcie wszystko, co wam powie?
[*]Zaufanie do Jezusa. Do Jego reakcji na prośbę Matki. Żadnych wątpliwości, choć wiedziała, że ma obiekcje przed czynieniem tego publicznie. Z obawy przed przyklejeniem łatki jarmarcznego sztukmistrza. Z obawy przed przeniesieniem akcentu z radości i szczęścia młodożeńców, na cudowne możliwości Jezusa. Z obawy przed spłaszczeniem misji. Sprowadzeniem jej do poziomu spektakularnych czynów, a nie głębi sensu życia i istnienia. Maryja wiedziała, że Jezus nie odmówi. Że więź miłości jest tak wielka, aby nie pozostawić ryski niepewności.
[*]Zaufanie w możliwości. Wiedziała, że On może wszystko. Miała pełną świadomość, że nie ma barier, które uniemożliwiłyby zaradzenie sytuacji. Że to,co dla ludzi niemożliwe, nie stanowi problemu dla Jej Syna.
[*]Zaufanie, że będzie chciał zapobiec kompromitacji. Wiedziała, że Jezus ma świadomość jaką hańbą okryła by się rodzina nowożeńców, gdyby zabrakło poczęstunku. Jest czas wesela i czas postu. Mk 2.19,20 Jezus im odpowiedział: «Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają u siebie. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć.
[*]Nakaz wypełniania woli Boga. Słudzy przekonani o bezsensowności swoich działań wykonali polecenia. My też często się buntujemy przeciw przykazaniom, nakazom, temu co głosi Kościół. Czasem czynimy to odruchowo uważając za ograniczanie naszej woli. Czasem dlatego, że jesteśmy mądrzejsi i wiemy lepiej. Niektóre sprawy wydają się nam głupota. Na przykład, aż trudno uwierzyć, jak wiele osób uznających się za katolików popiera aborcję. Uważają się za mądrzejszych. Nie uznają woli Bożej za nadrzędną. Dotyczy to każdego z nas (tak myślę). W każdym jest jakieś ziarno buntu. Jedni nie potrafia wybaczyć i rozdrapują rany. Inni nie są w stanie komuś ustąpić, bo maja wielka ja. Są tacy którzy nie musza pościć, przystepować do sakramentów ... To właśnie my, którzy potrafimy znaleźć =sobie doskonałe wytłumaczenia, dlaczego cos nie obowiązuje akurat nas. Jakieś usprawiedliwienia, specyficzne okoliczności ... To nie nasza wina. Zawsze czyjaś lub zbiegu okolicznosci.

A Jezus, po prostu, zrobił to, co powinien. Z miłości do Matki. Ze zrozumienia potrzeb. Po cichu. Bez rozgłosu (wszak nawet starosta sie nie dowiedział). Uczynił dobro dla samego dobra. Nie dla poklasku, ani chwały.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Magnolia

Re: Różaniec

Post autor: Magnolia » 2019-03-30, 09:14

Tajemnica III Światła - Nauczanie Pana Jezusa

„Jezus przyszedł do Galilei i głosił tam Ewangelię Bożą. Mówił: Czas się wypełnił i bliskie jest Królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,14)

Chrystus nie tylko głosił Królestwo, ale w Nim samo Królestwo uobecniło się i wypełniło.

Jezus szedł przez życie, dobrze czyniąc. Nie zaprzestał wypełniać swego posłannictwa miłosierdzia wtedy, gdy faryzeusze i inni Jego przeciwnicy okazywali Mu nienawiść, gdy usiłowali zniszczyć dzieło Jego Ojca.

Rzeczą istotną w moim życiu nie jest to, co mówię, lecz jak wierzę, jak żyję, jak kocham i świadczę o Jezusie Chrystusie, naszym Zbawicielu.
Środkiem najbardziej skutecznym w głoszeniu chrześcijaństwa poganom jest nasza radość, przekonanie o własnym szczęściu. Jest rzeczą bardzo trudną, czasem wprost niemożliwą, głoszenie Jezusa innym ludziom, jeśli nie posiadamy Go w naszym sercu. „Nawrócić” znaczy doprowadzić do Boga. „Uświęcać” znaczy napełniać Bogiem...

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Różaniec

Post autor: Andej » 2019-03-30, 10:46

Jezus nauczał czynem. Całym swoim życiem na ziemi.
Pozornie Ewangelie skupiają się na wypowiedziach. Bo łatwiej jest w ten sposób przekazać naukę. Ale Jezus uczył swoim postępowaniem. Przypowieści tłumaczyły Jego czyny. Verba docent, exempla trahunt.
Zwróć uwagę na spójność czynów i slow. To pierwsza nauka dla nas. Czyny Jezusa nigdy nie przeczyły Jego słowo i vice versa. Ta spójność i konsekwencja jest kluczem. A zarazem oskarżaniem. Jakże często mówimy coś, a potem postępujemy inaczej. Video meliora proboque, deteriora sequor.
Jezus całym swoim życiem udowodnił, że możliwym jest przejście przez życie zgodnie z wolą Bożą. I to przy zachowaniu sensu Prawa. Jezus, oprócz wypełniania woli Ojca, starał się wypełniać powinności wobec władz świątynnych i cywilnych (okupacyjnych). Pod warunkiem, że nie są one sprzeczne z wolą Stworzyciela. Wola Boga Ojca zawsze była na pierwszym miejscu. Wypełniana w sposób bezwarunkowy.

Czy można mieć zaufanie do kogoś, kto nie wypełnia dokładnie tego, o czym mówi? Czy ktokolwiek poszedłby za Jezusem, gdyby to co głosi słowem nie było poparte Jego dziełem? Gdyby nie stosował wobec siebie tych samych zasad, które odnosił do innych?

Ważnymi aspektami przekazu była=jest miłość i zaufanie. Dwie dwustronne relacje.
Miłość do Ojca i miłość Ojca do Syna. Oraz miłość Jezusa do ludzi i uczniów do Niego. Analogicznie z zaufaniem.
Zaufanie do Ojca i miłość Ojca do Syna. Oraz Zaufanie Jezusa do ludzi i uczniów do Niego.

Te relacje przechodzą na nas. Powinny przechodzić. Człowiek ma prawo odrzucić je. Ale tych, którzy je przyjmują łączą pdbne relacja z Bogiem w Trójcy świętej. Także tu i teraz. Teraz i zawsze. Na ziemi i w niebie.

Miłość nasza do Boga Jedynego i miłość Boga Jedynego do nas.
Zaufanie nasze do Boga Jedynego i zaufanie Boga Jedynego do nas (że wykorzystamy nasza wolną wolę i rozum zgodnie z Jego planami).

Jezus działał publicznie, ale nie pod publiczkę. Pokazywał swoja moc, aby przekonać ludzi do Ojca. Uciekał wręcz od tych, którzy widzieli w Nim czarownika, szamana, cudotwórcę. Cuda miały jedynie potwierdzać. Nie były celem, ale środkiem. Narzędziem.

Wzór tkwi w postępowaniu.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Magnolia

Re: Różaniec

Post autor: Magnolia » 2019-03-30, 18:05

Verba docent, exempla trahunt - słowa uczą, przykłady kształcą (skłaniają do naśladowania, pociągają)
Video meliora proboque, deteriora sequor - widzę i pochwalam lepsze, idę za gorszym

Dodano po 2 minutach 41 sekundach:
Tajemnica IV światła - Przemienienie na górze Tabor

Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!»
(Mt 17, 1-5)


Na górze Tabor Jezus ukazuje swe Boskie Oblicze pełne blasku. On jest światłością świata, światłem dla mnie i mego życia. Rozświetlone Oblicze Chrystusa umacnia wiarę Apostołów, przygotowuje ich do przeżycia Jego męki i śmierci.

Panie Jezu, Twoje Boskie Oblicze jaśnieje niezmierzonym blaskiem miłości miłosiernej, którą obejmujesz każdego grzesznika.

Maryjo, wyjednaj mi laskę wiary w przebaczającą miłość Boga, by moje serce otworzyło się na promienie Jego miłosierdzia. Tajemnicą światła w pełnym tego słowa znaczeniu jest dałej przemienienie, które według tradycji miało miejsce na górze Tabor. Chwała Bóstwa rozświetla oblicze Chrystusa, kiedy Ojciec uznaje Go wobec porwanych zachwytem Apostołów, wzywa ich, aby Go słuchali i przygotowuje do przeżycia z Nim bolesnego momentu męki, aby doszli z Nim do radości zmartwychwstania i do życia przemienionego przez Ducha Świętego.
Jan Paweł II

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Różaniec

Post autor: Andej » 2019-03-30, 20:32

Po co Jezus właził na górę Tabor? (Pomijam tu symbolikę przebywania na górze i modlitwę tamże.)
Pokazać sztuczkę? Porozmawiać? Po to by przemienić się?
Myślę, ze uczynił to dla uczniów. I sądzę, że wybrał tych, do których przesłanie może dotrzeć.
Przede wszystkim, jak mniemam, chciał im przekazać wiedzę. Powoli odkrywał przed nimi kim jest. Dokonywał czynów, które wykraczały poza ludzkie możliwości. Ale mieściły się w wyobraźni. Znane też było z Pisma. Ale to, co zobaczyli na górze Tabor było szokujące. Nawet dla tych, którzy chodzili z Nim. Którzy najbardziej Go miłowali. Najpierw to oni mieli zrozumieć istotę Jezusa, a następnie ja przekazać pozostałym. W odpowiednim czasie.
To był kolejny etap prowadzący do rozumienia Męki i Zmartwychwstania.
Drugim celem była przemiana w nich. Najpierw w apostołach. A teraz w nas. Świadectwo, które dawali było wynikiem przemiany. Nie natychmiastowej, o czym świadczy propozycja z namiotami. Przemiany powolnej, ewolucyjnej. Ale zapoczątkowanej tym nadzwyczajnym wydarzeniem.
I tu mam problem, bo zawsze, gdy znajdę się na górze Tabor oczekuję natychmiastowej przemiany. Czekam na spektakularna zmianę. Nową jakość. Cezurę. A tymczasem nie zauważam niczego. To moja wada. Jedna z wielu. Jednak zmiany przychodzą. Ale też powolutku. Chciałbym już, natychmiast. A tu jak kropla drążąca skałę. Na szczęście kropel spada wiele na skałę mojego serca i rozumu. A tymi kroplami są sakramenty. Każde przyjęcie Najświętszego Ciała, każda spowiedź, odnowienie chrztu/ A także każde uczestnictwo w nabożeństwie, każda modlitwa. Każdy paciorek różańca. Każde rozważanie. Jedne góry Tabor są wielkie, niebosiężne, inne są malutkimi pagórkami. Ale każda ma swój szczyt. Na każdą trzeba się wspiąć w górę. I z każdej się schodzi w dół. I każda owocować metanoja powinna. Aby wciąż być lepszym. Codziennie lepszym. Minimalnie. Infinityzymalnie. Ale zawsze odrobinkę lepszym.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Magnolia

Re: Różaniec

Post autor: Magnolia » 2019-03-31, 15:43

Tajemnica V Światła Ustanowienie Eucharystii

A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im mówiąc: "Bierzcie, to jest Ciało moje". Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im... i rzekł do nich: "To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana".(Mk 14,22-24)

Eucharystia jest źródłem i zarazem szczytem całego życia chrześcijańskiego. Chrystus ze swym Ciałem i Krwią pod postaciami chleba i wina stał się dla nas pokarmem dającym życie wieczne. On do końca nas umiłował składając samego siebie w Najświętszej Ofierze, którą uobecniamy na ołtarzy.

Jezus wypełniony tak wielką miłością, która czyniła Go gotowym do oddania za nas życia, mimo że byliśmy wtedy Jego nieprzyjaciółmi. Nawet spośród najbliższych Mu uczniów jeden miał Go wydać, drugi się Go wyprzeć, a wszyscy... od Niego uciec. Jak trudna była to miłość nawet dla Niego, dla Człowieka będącego zarazem Synem Bożym, świadczy o tym dramatyczna walka duchowa, jaką jeszcze tego samego wieczoru miał przeżyć w Ogrodzie Oliwnym.

Zarazem Jezus z całą świadomością chciał tę swoją miłość przeciwstawić siłom ciemności, które przygotowywały wtedy największy przeciwko Niemu atak. Dobrowolnie wystawił się na ten straszliwy atak: Ja życie moje oddaję, aby je znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać (J 10,17n). A wszystko to miało się stać po prostu dlatego, że nas kocha. Po to przecież Jezus zgodził się pójść na krzyż, żeby nas wszystkich uzdolnić do naśladowania Jego miłości, która jest mocniejsza niż siły ciemności.

Zatem Eucharystię ustanowił Pan Jezus nie tylko po to, żeby każdy z nas - ze wszystkich pokoleń, ras i języków- mógł mieć aż tak bezpośredni przystęp do Niego. On w tym sakramencie nie tylko daje nam się cały, ale daje się jako nas kochający. Jako Ten, który za nas życie oddał, i jako Ten, który nas niezawodnie doprowadzi do życia wiecznego, jeżeli tylko pozwolimy Mu napełniać się tą miłością, jaka jest w Nim. Zwłaszcza obdarzając nas Eucharystią, Jezus wywiązuje się z tej obietnicy, jaką zostawił nam na samym końcu swojej Modlitwy Arcykapłańskiej: Objawiłem im, Ojcze, Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich (J 17,26).

Eucharystia znaczy tyle, co miłość, która rozumie. Chrystus rozumiał nasz straszliwy głód Boga. Rozumiał, że zostaliśmy stworzeni po to, by być kochani — dlatego uczynił siebie Chlebem życia.

http://katolickapolonia.com/Rozaniec/Ta ... rystii.htm
http://rozaniec.dominikanie.pl/2016/04/ ... e-swiatla/

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Różaniec

Post autor: Andej » 2019-03-31, 17:38

To tajemnica życia wiecznego. Eliksir wieczności. Chleb, który daje życie wieczne. Ale też konkretny pokarm w życiu doczesnym. Pokarm, który niejako zmusza do modyfikacji postępowania. Pokarm, który ukierunkowuje. Daje siłę, aby przeżyć kolejny dzień, tydzień. Każdemu daje co innego, choć za razem każdemu daje to samo. Zadziwiające.
Chleb Życia stawia wymagania. Aby przyjąć, trzeba wdziać szaty godowe. Umyć się w wodzie sakramentu pojednania. Oczyścić duchowo i fizyczne.
Trzeba poczuć głód. Głód Boga.
Przypomniało mi się, jak we wczesnej młodości, trzeba było przez 3 godziny powstrzymywać się od jedzenia. Zawsze, akurat wtedy, miałem największy apetyt. Zawsze wtedy najbardziej odczuwałem głód. A i narażony byłem na pokusy. Nagle znalazłem zakamuflowany cukierek. Albo kromkę chleba. NA mszy świętej byłem głodny. Czekałem do komunii świętej. Zauważyłem, że po przyjęciu głód natychmiast ustępował. Ten głód fizyczny. Zapominałem o jedzeniu, aż do powrotu do domu. A mieszkałem na Ochocie i jeździłem z tatą do ss. Wizytek. Na msze święte celebrowane przez Jana Twardowskiego lub Bronisława Bozowskiego. Droga była daleka. Najpierw trolejbus 56, potem kolejka WKD. Przesiadka na placu Zawiszy.

W życiu dorosłym zdarzało się czasem, że jakichś powodów nie mogłem przystąpić do Stołu Pańskiego. Zawsze wtedy czułem wielki głód i wstyd. Głód Chleba Życia Wiecznego. To normalne. A wstyd? Tak. Wydawało mi się, że wszyscy ludzie w kościele patrzą sie na mnie z wyrzutem. I kombinują, jaką zbrodnie musiałem popełnić, że nie jestem godzien. Chowałem się w mysią dziurę, aby ksiądz nie przywołam mnie do ołtarza i spytał: dlaczego obrażam Jezusa, który dla mnie się poświecił. Dlaczego nie przyjmuję Jego największego i najwspanialszego daru? Wstyd.

O kurcze. Miałem iść na Gorzkie żale. Zaczęły się 30 minut temu. Biada mi.

Oczyma wyobraźni widzę wielkie przyjęcie. Stoły zastawione. Gospodarz przyjaciel, szef, król ... Ktoś wielce szanowany. Ktoś, kogo nie chcę, a i się boję obrazić. Ktoś, kto może mnie ukarać.
I przychodzę brudny, nieogolony w pomiętym stłamszonym ubraniu, zabłoconych butach. A wszyscy patrzą z wyrzutem.
Albo inaczej.
Przychodzę, tak jak inni. Wszyscy siadają do stołu, a ja stoję. Gospodarz zaprasza, ale odmawiam. Właśnie zjadłem obiad. albo< w domu czekają na mnie smakołyki.
Jedzcie, ja się popatrzę. Postoję z boku. ...
Jak może być reakcja gospodarza? Ucieszy się? Podziękuje za przybycie? Czy może obrazi się, że gardzę jego darami? Albo boję się otrucia?

A Bóg? Bóg nie odrzuci. Nie zemści się. Nie obrazi się. Tylko będzie wciąż wysyłał kolejne zaproszenia. Będzie przygotowywał kolejne uczty ofiarne. Będzie tęsknie czekał.

Czy mogę zawieść?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Magnolia

Re: Różaniec

Post autor: Magnolia » 2019-04-01, 20:15

Tajemnica I bolesna- Modlitwa i konanie Jezusa w Ogrójcu
Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię” (Łk 22,44).

Mógł nas odkupić aktem miłości, jednym słowem. Ale Jego miłość chciała zadośćuczynić za grzechy świata nie tylko modlitwą, lecz także konaniem i krwią: „Odkupieni jesteście drogocenną krwią Chrystusa” (por. 1 P 1,19).
Jezus Chrystus modli się, kona i krwią się poci w Ogrójcu za moje grzechy, za grzechy wszystkich obojętnych i zatwardziałych.

Kilka razy byłam w swoim życiu że "czułam się" jak Jezus w Ogrójcu, krzyczałam w stronę nieba: Boże, mój Boże czemuś mnie opuścił? Bo wydawało mi się, że tak było, że jestem ze wszystkim sama... A może właśnie wtedy Bóg był najbliżej mnie?

O Jezu, proszę Cię o łaskę doskonałego żalu za grzechy i poprawę życia, o łaskę nawrócenia wszystkich grzeszników. Amen.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Różaniec

Post autor: Andej » 2019-04-01, 22:04

Przytłaczająca odpowiedzialność. Świadomość, że musi. Bo jeśli nie On, to kto? Bo, jak nie uczyni, to plan nie zostanie wykonany. A do tego strach. Przed bólem. O wytrzymanie. O godne wypełnienie woli Ojca. A na dodatek świadomość ogromu zła, grzechów, które trzeba zgładzić. Zła przeszłego, teraźniejszego i przyszłego. Zła wymierzonego także bezpośrednio w Niego. I w Ojca. I Ducha. I Matkę.
Nie wiem, czy nie najgorsza była świadomość, że może uciec. Może zrezygnować. Powiedzieć: Sorry, nie mogę. I świadomość, że nie może tego zrobić. Że musi wytrwać. Że musi wypełnić wolę Ojca. Wewnętrzny imperatyw. Świadoma decyzja. Wybór dobra.

Ja też nieraz stawałem przed wyborem. I nie raz uciekałem, tłumacząc sobie, że była to rozsądna decyzja. Ale ile razy można oszukać samego siebie? I czy da się oszukać Boga? Skakałem też w przepaść. I o dziwo, udawało się dotrzeć na dno. Nie zawsze bez poobijania się. Ale zawsze wypełniając powinność.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Magnolia

Re: Różaniec

Post autor: Magnolia » 2019-04-02, 07:30

Tajemnica II bolesna - Biczowanie Pana Jezusa

Uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie” (Mt 27,26).

Uwolnił złoczyńcę i zbrodniarza, a Jezusa poddał kaźni biczowania. Taka jest zamiana: zbrodniarz będzie żył za cenę śmierci Niewinnego: „Spadła Nań chłosta zbawienna dla nas, a w Jego ranach jest nasze zdrowie” (Iz 53,5b).
Jezus Chrystus jest okupem za moje grzechy, ofiarą przebłagalną za grzechy całego świata. Jego Krew najświętsza obmywa świat z wszelkich nieprawości, moim nieprawości. Czy umiem sobie wyobrazić że moje ciało przeszywa ból choć jednego bicza, choć jedna chłosta? A ból spowodowany 300 chłostami i biczami? Jaki człowiek mógłby to wytrzymać? Jaki patrząc na swoich oprawców modlił się za nich zamiast im złorzeczyć? Na pewno nikt z nas grzeszników...słabych i mało charakternych... stać było na to tylko człowieka doskonałego jakim był ON, Jezus.

O Jezu, okrutnie biczowany, pokryty ranami i ociekający krwią, obmyj duszę moją z grzechów, obmyj dusze tych, którzy się nie modlą i nie pokutują za grzechy. Amen.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Różaniec

Post autor: Andej » 2019-04-02, 08:05

Kim byli biczujący? Żołnierzami wykonującymi rozkazy. Nie wiem, czy katowali Pana Jezusa z dziką satysfakcja, czy z obojętnością, czy może ze wściekłością, że musza się trudzić. I brudzić krwią skazańca. Sądzę, że byli to "rzemieślnicy". Wykonywali swoje zadanie. Bez zapału, dokładnie, solidnie. Nie widzieli człowieka. Nie współczuli. Nie mieli żadnych uczuć, ani refleksji. Zadanie do wykonania. Ale może byli wściekli na Jezusa za to, że zamiast spokojnie siedzieć przy kielichu wina, musieli się trudzić. Wiedzieli, że ich zadaniem jest zmaltretowanie człowieka. Doprowadzenie do jak największego bólu. Doprowadzenie do stanu na pograniczu życia i śmierci. Czynili to już setki razy. Mogli czynić ze wściekłością, mszcząc się za zabrany im czas. Ale na pewno bez odpowiedzialności. Oni tylko wykonywali rozkaz. Nie dokonywali ocen moralnych.
Z podobnymi problemami mamy i dziś do czynienia. Wszyscy ci, którzy wykonują czyjeś polecenia. Pracownicy, od których wymaga się osiągnięcia efektu. Per fas, et ne fas. Mają słuchać poleceń. Nie analizować, nie oceniać, tylko wykonywać. Najlepiej jak potrafią i najdokładniej jak kazano. Bez oceniania, czy jest to dobre, czy złe.
Podobnie z piłatami. Kierują zespołami ludzkimi. Ich celem zysk. Niemal wszyscy naginają prawo, garną się do mętnej wody, pokrętnie interpretują przepisy. I oburzeni są, gdy ktoś uważa inaczej. A kierowcy też jak piłaci, uznają niektóre znaki drogowe za bezsensowne. Łamią niektóre przepisy, tłumacząc sobie, że chory urzędnik je wymyślił. A już nagminnie te głupie ograniczenia prędkości.
W życiu wiele pułapek. Są sytuacje, gdy konieczne jest łamanie prawa. Zarówno przez piłatów, jak i żołnierzy. Trzeba odnaleźć treść. Zastanowić się, jak postąpiłby Jezus w danej sytuacji. I pamiętać przy tym, że zawsze starał się przestrzegać prawa, zarówno żydowskiego, jak i rzymskiego. Ale treść była ważniejsza.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Magnolia

Re: Różaniec

Post autor: Magnolia » 2019-04-04, 14:40

Tajemnica III bolesna - Cierniem ukoronowanie Pana Jezusa

Uplótłszy wieniec z ciernia, włożyli Mu na głowę ... pluli na Niego i bili Go po głowie” (Mt 27,29-30).

Pan chwały, Król wszechświata, opluty, zbity, wyśmiany i poniżony: „Uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci” (Flp 2,8).

Jezus Chrystus cichy i pokornego serca daje mi przykład pokory.
Pycha odwraca ludzi od Boga i oddaje w moc szatana, pokora przywraca utraconą wielkość i wywyższa.

O Jezu, wyśmiany i upokorzony, naucz mnie pokory serca i skromnego o sobie mniemania, przykładem swoim nawróć nieprzyjaciół Kościoła świętego. Jezu cichy i pokorny, uczyń serce moje wedle serca Twego. Amen

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Różaniec

Post autor: Andej » 2019-04-04, 17:22

Kolejna tortura. Ale jakże inna. Tamta była wykonywana na rozkaz. Zadaniem było maksymalnie zmaltretować, ale nie zabić. Nie pozbawić możliwości przeprowadzania egzekucji do końca.
Po torturach fizycznych przychodzą psychiczne. Oczywiście korona cierniowa niezwykle boli, zwłaszcza, gdy ktoś uderzy w nią trzciną. Ale czy nie bardziej boli poniżanie? Opluwanie, obrażanie, kpienie? Niszczenie człowieka na wszelkie sposoby. Nawarstwiające się.
Pierwszą była świadomość naszej niewdzięczności, gdy w Ogrójcu się modlił. Przywiązany do pręgierza oprócz tortury fizycznej był świadom naszych grzechów. I grzechów popełnianych na polecenie, z lenistwa, obojętności. Teraz do poprzednich tortur dochodzi nowa. Popełniana z nienawiści. Do Niego. A także do człowieka, kimkolwiek byłby. Złośliwość. Nikt im nie kazał się znęcać. Robią dla zabawy. Dla satysfakcji. Bohatersko znęcają się nad bezbronnym.
A jak my traktujemy Jezusa? Czy nie podobnie, gdy złośliwie utrudniamy życie bliźniemu? Gdy robimy coś na złość żonie lub mężowi. Zajeżdżając drogę innemu kierowcy. Obmawiając współpracownika. Gdy fałszywie oskarżamy sąsiada. Także, gdy wściekamy się na dziecko. Gdy na nie wrzeszczymy. Te wszystkie złośliwości wyrządzamy Jemu. Za pośrednictwem bliźnich. Ale to On cierpi. Z powodu naszej złośliwej satysfakcji, braku opanowania.
Jak zachowałbym się na miejscu Jezusa. Kląłbym? Złorzeczył? Życzył złego oprawcom? Odgrażał się, że oni tez kiedyś zapłacą? Życzył nieszczęścia? A może tylko wył z bólu. Starał się opluwać. Prowokował do wściekłości, aby zabili jak najprędzej? A Jezus milczał? Przyjmował cierpienia dla naszego zbawienia. Czy możemy przyczyniać się do Jego bólu?


A Jezus cierpi. A Jezus wybacza.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

ODPOWIEDZ