Załamana.

Wierzaca274

Załamana.

Post autor: Wierzaca274 » 2020-01-25, 10:17

Witam Kochani. po dużych wysiłkach nareszcie udało mi się znaleźć spowiednika, który w moim przekonaniu miał być tym, który pomoże mi w moich skrupułach. Miałam rozmowę wraz ze spowiedzią. Wróciłam i jestem podłamana i całkowicie zwątpiłam we wszystko. Jestem osobą o orientacji biseksualnej. Postanowiłam powiedzieć o tym kapłanowi. Żałuję. Usłyszałam, że jest to zaburzenie. Ja się z tym nie zgodzę ponieważ na terapii słyszę całkowicie co innego i próbuję zaakceptować siebie (nie wiem kim jestem w kontekście orientacji, ostatnio trochę się dzieje). Poczułam się kompletnie niezrozumiana przez kapłana oraz wyczułam, jak gdyby on chciał mi zaproponować leczenie mojej orientacji. Zgadzam się w 100% z tym, że współżycie osób tej samej płci jest złe, że czynny homoseksualizm to ciężki grzech. Jestem przeciwna tęczowym paradom i innym lewackim pomysłom, bo jest to całkowite obnoszenie się ze swoją seksualnością oraz żądanie wprowadzenia grzesznych reguł. Nie będę ukrywać, mam ochotę odejść od Boga w tym momencie. Kapłan bardzo mnie zranił i czuję się rozżalona i (nie będę ukrywać) zła. Najwyraźniej źle trafiłam ale to bardzo mnie boli. Tyle się słyszy o miłosierdziu względem osób o innej orientacji, a tutaj znów kompletne rozczarowanie i wmawianie, że cierpię na zaburzenie... Nie wiem już co mam robić. Czy może spowiadać się jak wcześniej na zasadzie "jeśli wiem, że coś jest grzechem ciężkim, to to wyznaję, a jeśli mam wątpliwość, to biorę ją na swoją korzyść". Moja wiara właśnie przeżywa totalny kryzys. Czuję się wykluczona z kościoła.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Załamana.

Post autor: Andej » 2020-01-25, 10:55

Wierzaca274 pisze: 2020-01-25, 10:17 ... Usłyszałam, że jest to zaburzenie. Ja się z tym nie zgodzę ponieważ na terapii słyszę całkowicie co innego ...
Na jakiej podstawie stwierdzasz, że terapeuta jest autorytetem, a ksiądz nie? Dlaczego przyznajesz rację jednemu, a odmawiasz jej innemu? Czy nie jest tak, że oczekujesz, że ktoś poprze Twoje zdanie? Że pogłaszcze? Przytuli?
Lekarstwo nie musi być słodkie! A zastrzyk może być bolesny.
Dlaczego określenie "zaburzenie" Cię boli? Jaki eufemizm proponujesz? OK, nazwijmy to odmiennością. Czy "odmienność" też boli?
I wyjaśnij, dlaczego zrezygnować z leczenia, gdy może ono przynieść wyzwolenie? I tu niekonsekwencja: Skoro masz terapeutę, to znaczy że leczysz. Terapia to jest leczenie. Wiele pytań, może ponumerujesz i odpowiesz?
Wierzaca274 pisze: 2020-01-25, 10:17 ... próbuję zaakceptować siebie ...
Proszę, zastanó się. I odpowiedz. Przede wszystkim sobie samej.
Czy próbujesz zaakceptować samą siebie?
Czy próbujesz zaakceptować swoją odmienność?
Pozornie podobne pytania. Każde jednak dotyczy czegoś zupełnie innego. Pierwsze odnosi się do OSOBY, a drugie do SKŁONNOŚCI. Proszę, rozważ obydwie kwestie.
Wierzaca274 pisze: 2020-01-25, 10:17 ... Nie będę ukrywać, mam ochotę odejść od Boga w tym momencie. Kapłan bardzo mnie zranił i czuję się rozżalona i (nie będę ukrywać) zła. ...
Kowal ukradł, Cygana powiesili? Ksiądz zawinił, zemścisz się na Bogu. Wspaniała logika.
Czy ksiądz zawinił, bo nie uzgodnił wypowiedzi z terapeutą?
Czy ksiądz zawinił, bo wypowiedział swoją opinię? I analogicznie: Czy lekarz winny, gdy stawia diagnozę? (pomijam słuszność diagnozy, zakładam, że czyni to z największą starannością).
Chowanie głowy w piasek nie jest metodą na cokolwiek. Musisz poznać ocenę sytuacji dokonywaną przez różne osoby, z różnych punktów widzenia.

I jeszcze jedno: Nieprawdopodobnym wydaje mi się, aby ktoś powiedział, że jest bi, ale skłonności swe trzyma w ryzach - i ksiądz zganił z tego powodu. Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że jestem pryszczaty, ale staram się nie zarażać innych - a ksiądz powiedział, że to choroba. No i co z tego? Choroba, skłonność, wada wrodzona czy nie wiadomo co - to nie ma znaczenia, gdy zachowuję higienę i nikogo pryszczami nie zarażam.

Wybacz. Nie potępię księdza. Nie uznam terapeuty za idola. Nie przyznam, że należy ukarać Boga, za czyjeś winy.

Uważam, że musisz stanąć w prawdzie. Nie w wygodnej prawdzie, ale obiektywnej. Nawet, gdy to boli. Następnie określić kierunek, do którego dążysz. Niebo i życie wieczne w niebie? Czy definitywne odrzucenie Boga? Wybór należy do Ciebie. Konsekwencje wyboru, też.

Natenczas spróbuj ustosunkować sie do zadanych pytań. Chyba, że zbyt one zabolały. Wtedy poczekaj na posty innych osób. Szczególnie kobiet. Gdyż kobiety mają o wiele lepiej rozwinięta intuicję i empatię. Zapewne lepiej Cię pojmą, niż ja.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Konwalia

Re: Załamana.

Post autor: Konwalia » 2020-01-25, 11:18

Andeju, dziewczyna ma problem, bo z jednej strony słyszy takie twierdzenia, a z drugiej przeciwne i szuka pomocy. Człowiek chce się czegoś chwycić, a nie wie, gdzie jest autorytet, bo świat jest coraz bardziej niespójny.

Do autorki wątku: pomódl się o dobrego kierownika duchowego i sprawdź, czy Twój terapeuta jest związany z jakimś stowarzyszeniem psychologów chrześcijańskich, bo tacy też się trafiają. W ogóle jeśli wiara ma dla Ciebie znaczenie, a widzę, że ma, a chcesz znaleźć fachową pomoc, szukaj u chrześcijańskich specjalistów.

Wierzaca274

Re: Załamana.

Post autor: Wierzaca274 » 2020-01-25, 11:26

Dziękuję Konwalio. Nie ukrywam, przeżywam bardzo, to, co dziś od kapłana usłyszałam. Zastanawiam się co zrobić. Zdecydowałam się poszukać stałego spowiednika ponieważ borykam się ze skrupułami. Nie wiem, po prostu nie wiem, czy moje uczynki (jak wyjaśnię jedną kwestię, to przychodzi kolejna i kolejna wątpliwość) to grzech ciężki. Przez to przestałam przystępować do spowiedzi i co najgorsze do Komunii. W tym momencie czuję się wykluczona z Kościoła, mam żal za te słowa jakie usłyszałam. Tak się cieszyłam, a spotkało mnie kompletne rozczarowanie. Chciałam być szczera z kapłanem, a stało się to, co się stało... Jestem totalnie zagubiona.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18854
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2600 times
Been thanked: 4595 times
Kontakt:

Re: Załamana.

Post autor: Marek_Piotrowski » 2020-01-25, 11:48

@Wierzaca274
Witam Cię serdecznie.
Na początek chciałbym dobrze Cię zrozumieć, dlatego przepraszam, że dopytam: czy dobrze zrozumiałem, iż:
  1. jesteś osobą o orientacji biseksualnej
  2. zgadzasz się, iż homoseksualizm to grzech (i, jak rozumiem, nie zamierzasz go praktykować
  3. uraziło Cię stwierdzenie księdza o tym, iż jest to zaburzenie
Odpowiem zakładając, że dobrze Cię zrozumiałem.

ad.1 i 2
Powtórzę tu tylko to, o czym już chyba kiedyś pisałem na forum:
Homoseksualizm jako skłonność jest obojętny moralnie. Nikt nie jest ani gorszy, ani winny tego że jest homoseksualistą. To samo dotyczy oczywiście także biseksualizmu.
Homoseksualizm jako skłonność stawia przed człowiekiem swoiste, często bardzo trudne powołanie do świętości. Ludzie którzy mają podobne problemy ale nie czynią czynów homoseksualnych godni są najwyższego podziwu.
Agrafon wczesnochrześcijański (zbiór słów przypisywanych Chrystusowi) "Nikt, kto nie doznał pokusy, nie osiągnie królestwa niebieskiego?"
Człowiek który ma skłonności homoseksualne czy biseksualne, a im nie ulega jest [w tej dziedzinie] zapewne "bardziej święty" niż nie dotknięty podobnym problemem heteroseksualista, który nie ma potrzeby robić tak silnych poświęceń. I taka jest nauka Kościoła.
Proszę więc przyjmij wyrazy mojego najgłębszego szacunku.

ad.3.
Po tym co napisałem powyżej, zapewne zdziwisz się temu, co napiszę teraz.
Z tym że proszę - zanim sie zdenerwujesz, spróbuj zrozumieć moją - może niezbyt komunikatywnie przedstawianą - myśl, ponieważ wchodzimy tu w zakres dość subtelnych rozróżnień.

Zacznę od pytań: dlaczego czyny homoseksualne są złe? Czy Bóg zabrania nam czegoś dobrego?
Otóż nie.
Każda - nie tylko seksualna - skłonność, której "praktykowanie" prowadzi do grzechu, jest zaburzeniem (a zapewniam Cię, że praktycznie każdy jakąś skłonność do grzechu ma - przeważnie niejedną).
"Zaburzenie" jest przykrą "etykietką", można szukać łagodniejszych, ale właściwie po co?
Czy nazwanie "skłonnością do złości" zaburzenia polegającego na problemach z gniewem coś zmienia? Chyba nie.

Ty ja, każdy musi zaakceptować to, że nie jesteśmy doskonali. Mamy takie czy inne zaburzenia. Jesli im nie ulegamy, to świetnie.
Zaburzenia nie powodują że jesteśmy "gorsi" tylko że więcej mamy do zrobienia.

Oczywiście nie wiem, w jaki sposób ksiądz Ci to powiedział - może w jakiś przykry sposób - tego oczywiście nie pochwalam. Ale samo zwrócenie uwagi na nasze złe skłonności, rozpoznanie ich jako złych i uświadomienie sobie że je mamy jest właśnie obowiązkiem spowiednika.

Co do leczenia to inna sprawa i dośc skomplikowana (mam wrażenie że obie strony sporu nieco ideologizują ten temat).
Nie jestem oczywiście specjalistą w tym temacie (ani "w temacie Ciebie" ;) ), nie chcę też polemizować ze słowami spowiednika, ale wydaje mi się, że stan w którym zdajesz sobie sprawę ze swojej skłonności a jednocześnie odrzucasz jej praktykowanie jest prawidłowy.
Może tylko ważne jest by pamiętać (niestety, rzeczywiście wielu - nie wszyscy! - terapeuci świeccy idą w tę stronę) iż, mimo że skłonność nie jest w żadnym wypadku Twoją winą, jest ona obiektywnie niekorzystna (ergo: zła). A więc pociąg do osób tej samej płci nie jest korzystny. Albo - jak to określił ksiądz, dotknąwszy tym Ciebie - jest zaburzeniem.

To, co jest naszym zadaniem, to przyjęcie do wiadomości, ze pewne zaburzenia mamy. Pewnie niektórzy tu sie oburzą, ale musimy to przyjąć do wiadomości i zaakceptować jako fakt. Jedna osoba musi zaakceptować "jestem biseksualistą", inna "jestem cholerykiem" inna "jestem kleptomanem" a jeszcze inna "jestem sparaliżowany" (tak, to też jest "zaburzenie"!).
Musimy to zaakceptować, bo musimy zaakceptować SIEBIE - takimi, jakimi jesteśmy.

Akceptacja wcale nie znaczy, że homoseksualista ma ulegac pokusie współżycia z osobą tej samej płci, że choleryk ma unikać kursów panowania nad gniewem, kleptoman nie ma chodzić do psychologa, a człowiek sparaliżowany ma odmówić poddania się operacji przywracającej mu ruch.

Kluczem jest to, co robimy z tym, jacy jesteśmy - a nie to, jakie mamy skłonności. Ale nie wypierajmy się ich sami przed sobą, nie nazywajmy czymś dobrym - bo lepiej by było, gdybyśmy ich nie mieli.

Wypierając się naszych niezawinionych skłonności, w pewien sposób negujemy wartość naszych zasług z postanowienia nie ulegania im.
"Błogosławiony mąż, który wytrwa w pokusie, gdy bowiem zostanie poddany próbie, otrzyma wieniec życia, obiecany przez Pana tym, którzy Go miłują."/Jk 1,12/
"Czyż nie w czasie pokusy Abraham okazał się wiernym? I zostało mu to poczytane za sprawiedliwość."/1Mch 2,52/

pozdrawiam serdecznie
Marek
Ostatnio zmieniony 2020-01-25, 11:51 przez Marek_Piotrowski, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Viridiana
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1707
Rejestracja: 6 sie 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 552 times
Been thanked: 419 times

Re: Załamana.

Post autor: Viridiana » 2020-01-25, 12:43

Wierzaca274 pisze: 2020-01-25, 10:17 Nie będę ukrywać, mam ochotę odejść od Boga w tym momencie.
Nie odchodź ze względu na jednego kapłana.
Wierzaca274 pisze: 2020-01-25, 11:26 W tym momencie czuję się wykluczona z Kościoła, mam żal za te słowa jakie usłyszałam.
Kościół Cię w żaden sposób nie wyklucza, skoro uważasz swoją skłonność za złą i nie chcesz jej ulegać. :) Masz żal do kapłana czy do Kościoła?
Jeżeli poszukujesz jakiegoś duchowego wsparcia w wierze będąc jednocześnie osobą biseksualną, możesz szukać innych katolików, z którymi poczujesz się komfortowo. Może to być to forum, może to być wspólnota, kierownik duchowy lub stały spowiednik. :)
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)

Wierzaca274

Re: Załamana.

Post autor: Wierzaca274 » 2020-01-25, 14:38

Dziękuje Viridiana za wsparcie. Bardzo wiele to dla mnie znaczy. Ja bym dziś do tej spowiedzi nie poszła ale jestem osobą zmagającą się z nerwicą natręctw i stwierdziłam, że bardzo dobrym pomysłem będzie poszukanie stałego spowiednika. Niestety, stało się dziś tak a nie inaczej. Sądzę, że więcej do tego kapłana nie pójdę. Jak już mówiłam - w pełni zgadzam się, że współżycie osób tej samej płci to grzech i koniec. Boli mnie jednak podejście spowiednika wobec mojej osoby i stwierdzenie, że jestem zaburzona pod względem seksualnym oraz sugerowanie mi w swej wypowiedzi leczenia tego. Na terapie uczęszczam od tamtego roku. Zdecydowałam się na nią, gdyż moje natręctwa oraz odczuwana przeze mnie w tamtym czasie (bo już jest lepiej) derealizacja nie dawały mi żyć. Oczekiwałam dziś od kapłana wsparcia, a usłyszałam takie słowa. Może, kiedy (bo znam jeszcze jednego fajnego księdza z innej parafii) zobaczę, że spowiada właśnie ten inny ksiądz, podejść do konfesjonału i z nim zwyczajnie porozmawiać? Czuję się okropnie też z faktem, że kapłani mówili mi jasno - "w chwili wątpliwości MOŻESZ iść do Komunii", ja ciągle o to pytam i pytam, tak, jakbym nie ufała Bogu. Jest masa wypowiedzi o tym, że jeśli ktoś cierpi na skrupuły, to wątpliwości ma brać na swoją korzyść. Może raz na zawsze zacząć trzymać się tej zasady i całym sercem zaufać Stwórcy?

Magnolia

Re: Załamana.

Post autor: Magnolia » 2020-01-25, 14:43

Ale niby kto miałby Ci to potwierdzić i wziąć za to odpowiedzialność?
Tylko Ty możesz podjąć ta decyzje czego masz się trzymać w regułach oceny swoich grzechów. Zasadę od spowiedników znasz. Ale każda decyzja i ocena danego grzechu jest i powinna być wyłącznie Twoją oceną sumienia.
Masz żyć zgodnie z własnym sumieniem, pamiętając jaka jest nauka Kościoła.

Biserica Dumnezeu

Re: Załamana.

Post autor: Biserica Dumnezeu » 2020-01-25, 16:52

Nie wiem, co moglbym napisac.
Ja to odczuwam w taki sposob, ze Jezus wlasnie gdy ma sie takiego dola/natrectwa przychodzi i przytula.
Nie ciagnie na sile do Siebie.
Pokornie pyta, czy chcialbym pojsc z Nim.
Nie slodzi i nie prawi komunalow.
Mowi - wiesz, jak to jest, gdy idziesz ze Mna? Jestes gotowy na podjecie tej drogi?

Mnie to kiedys pomoglo. Bardzo pomoglo.

Upadam ... i On znow pyta: chcesz isc ze mna? Pomoge ci wstac i chodz. Sprobujmy znow.

Pozdrawiam.

Młody Katolik

Re: Załamana.

Post autor: Młody Katolik » 2020-01-25, 19:01

Co ja mam na to powiedzieć, tym bardziej jestem przeciwny zwiększaniu praw tzw. "tęczowcom", bo to właśnie by doprowadziło do destabilizacji. Nie wolno rozpatrywać Kościoła, religii, przez pryzmat 1 księdza, to tak jakbyś rozpatrywała poziom wszystkich kucharzy, przez pójście do baru mlecznego. A wy myślicie, że jaki jest Wasz obraz w społeczeństwie??? We Francji są manifestacje z powodu zaburzania modelu rodziny, taka prawda. Do czego chcą doprowadzić takie osoby? Takie osobniki już się zdarzyły na przestrzeni wieków, ale my jako Chrześcijanie, nie możemy ulegać wpływom [(...) "tej ideologii" - taki tekst proponuję, bo zwalczajmy ideologie a nie obrażajmy ludzi - proszę Dezerter], przez które działa zło tego świata, tylko działać tak jak stworzył nas Najwyższy jako Kobieta i Mężczyzna, a nie jako jakiś stwór. Można by to przyrównać do samochodu. Kobieta to nadwozie i środek , a mężczyzna to silnik, czy dwa silniki pojadą do przodu, albo dwa nadwozia NIEEEE! Dlatego tolerować takie osoby trzeba, ale nie pozwalać na za dużo!

Dodano po 5 minutach 57 sekundach:
Tak samo, jak uważam, że teraz obraz kobiety jest zaburzany (jestem chłopakiem, ale takie mam wrażenie, na temat płci przeciwnej), kobieta chce być co raz bardziej męska, mało delikatna, a tu nie o to chodzi, kiedyś kobiety nie chodziły do pracy, pomagały w domu. Tu uważam, że dobrze, że tak się stało, ale to obraz też zaburzyło. Denerwuje mnie trochę to, jak też niektóre osoby mają duży dekolt, no kurczę, ja wiem, że to jest kwestia każdej osoby, ale jak były stroje różnego typu kiedyś na dworach to takich sytuacji nie było. Podsumowując nie róbmy nieludzkich układanek, oraz niech w kobietach zostanie to kobiece, bo to doprowadza nas do przepaści...

Młody Katoliku, jesteś nastolatkiem i to bardzo młodym, ale postaraj się wyrażając swoje zdanie by ta opinia nie urażała uczuć innych, a szczególnie uczuć Autora założyciela wątku. Bo to nie jest dyskusja akademicka tylko prywatny wątek z czyimiś realnymi problemami życiowymi. Postaraj się o więcej empatii.
Piętnujemy grzech a nie grzesznika. Dlatego z wrażliwością i empatią zwracamy się do takich osób, które tu się zgłaszają z problemami duchowymi.
Pozdrawiam Magnolia.
Ostatnio zmieniony 2020-01-25, 20:23 przez Dezerter, łącznie zmieniany 3 razy.

Wierzaca274

Re: Załamana.

Post autor: Wierzaca274 » 2020-01-25, 19:23

Dziękuję za jakże wspaniałą miłość do bliźniego. Tyle ode mnie. A potem się dziwić, że ludzie od kościoła odchodzą. Najwidoczniej MAJĄ RACJĘ! Żegnam i kończę zbędną, szczującą dyskusję.

Magnolia

Re: Załamana.

Post autor: Magnolia » 2020-01-25, 20:11

@Wierzaca274 Kościół jest wspólnotą grzeszników, kazdy jest na różnym etapie wzrostu duchowego, Młody Katolik ma 14 lat - młody wiek powinien być tu okolicznością łagodzącą, nie zrażaj się tak szybko i nie podejmuj pochopnie decyzji.
Jesteśmy tu by Tobie pomagać w Twoich problemach duchowych, dostałam dziś kilka mądrych wypowiedzi, niech jedna przykra nie będzie powodem opuszczenia forum, bo szkoda tracić okazję do rozmowy.

Pozdrawiam serdecznie

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18854
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2600 times
Been thanked: 4595 times
Kontakt:

Re: Załamana.

Post autor: Marek_Piotrowski » 2020-01-25, 20:14

Wierząca, nie chciałbym uprawiać "szczującej" dyskusji - skoro taka jest, czy mogłabyś mnie pouczyć, w którym miejscu "szczułem"?
Bo wydawało mi się, że odpowiadam w sposób z jednej strony empatyczny, a z drugiej asertywny.

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14925
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4176 times
Been thanked: 2940 times
Kontakt:

Re: Załamana.

Post autor: Dezerter » 2020-01-25, 21:07

A ja odpowiem ze swojego doświadczenia - poznałem osobę biseksualną, której przeszło "bi" w wieku 24 lat - wyrosła - teraz ma narzeczonego i są szczęśliwi. Inna osoba, którą poznałem jako nastolatkę - piękna dziewczyna - kazała się nazywać imieniem męskim (nie mogłem się przełamać i mówiłem jak do dziewczyny) i zbierała pieniądze na operacje plastyczną i zmiany płci. Spytałam co u niej, po kilku latach - przeszło jej - usłyszałem już jest normalna dziewczyną i ma chłopaka. To dwa autentyki z mojego doświadczenia, więc jeśli jesteś nastolatką, to proś Boga , byś wyrosła z "bi" i stała się szczęśliwą narzeczoną, żoną i matką - ja się o to pomodlę z wiarą do Tego, który jest Miłością Miłosierną. A pomoc psychologa - psychoterapeuty chrześcijańskiego nie zaszkodzi, a nawet na pewno pomoże.
Nie bądź załamana - masz nasze wsparcie modlitewne.
A jeśli chodzi o spowiednika, to poszukaj Misjonarza Miłosierdzia, to gwarancja poziomu i otwartości na inność.
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Magnolia

Re: Załamana.

Post autor: Magnolia » 2020-01-26, 10:07

Wierzaca274 pisze: 2020-01-25, 10:17 Witam Kochani. po dużych wysiłkach nareszcie udało mi się znaleźć spowiednika, który w moim przekonaniu miał być tym, który pomoże mi w moich skrupułach. Miałam rozmowę wraz ze spowiedzią. Wróciłam i jestem podłamana i całkowicie zwątpiłam we wszystko. Jestem osobą o orientacji biseksualnej. Postanowiłam powiedzieć o tym kapłanowi. Żałuję. Usłyszałam, że jest to zaburzenie.
Czy dobrze zastanowiłaś się nad tym co usłyszałaś? Czy oburzenie Cię nie zwodzi?
Zajrzyj do Księgi Rodzaju: Rdz 1,27 Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz,
na obraz Boży go stworzył:
stworzył mężczyznę i niewiastę.
28 Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną
Ten fragment nam wiele mówi jaki był zamysł boży względem człowieka. Jak to wymyślił dla ludzi Bóg, jaką dał naturę człowiekowi. Nature kobiety i mężczyzny. Oraz skierował ich ku sobie nawzajem by byli płodni i rozmnażali się. Jeśli taka jest natura to logiczne że prawo naturalne wyznacza nam zdrowie, a wszystko co nie jest zgodne z tym prawem to jest zaburzenie. Dwie kobiety, albo dwóch mężczyzn nie są płodni i taki związek nie przyniesie potomstwa, dlatego nie sa zgodne z prawem naturalnym. Dlatego idąc dalej nazywamy to grzechem, do tego ciężkim, bo jest to sprzeniewierzenie się zamysłowi Bożemu i naturze.
Jesli piszesz że zgadzasz sie że czyny homoseksualne są grzechem to wydaje mi się konsekwentne i logiczne uznawanie homoseksualizmu zaburzeniem.
Dlatego nie do końca rozumiem Twoje oburzenie.
Wierzaca274 pisze: 2020-01-25, 10:17 Ja się z tym nie zgodzę ponieważ na terapii słyszę całkowicie co innego i próbuję zaakceptować siebie (nie wiem kim jestem w kontekście orientacji, ostatnio trochę się dzieje).
W jakim celu podjęłaś terapię? Bo w moim odczuciu jest ona procesem leczenia z różnych zaburzeń. Czy to powodem były natręctwa (również sa zaburzeniem) czy orientacja to chyba podejmujesz celowe działania by cos uporządkować i wyprostować. Prawda? Nie widzę sprzeczności między tym, że masz siebie akceptować oraz tym że gdzieś jesteś zaburzona. Ponieważ żeby cokolwiek zmienić trzeba najpierw siebie dobrze poznać, zaakceptować siebie, przestać z sobą walczyć, a dopiero później zabrać się za prace nad sobą na jakiejś płaszczyźnie.
Wierzaca274 pisze: 2020-01-25, 10:17 Poczułam się kompletnie niezrozumiana przez kapłana oraz wyczułam, jak gdyby on chciał mi zaproponować leczenie mojej orientacji. Zgadzam się w 100% z tym, że współżycie osób tej samej płci jest złe, że czynny homoseksualizm to ciężki grzech. Jestem przeciwna tęczowym paradom i innym lewackim pomysłom, bo jest to całkowite obnoszenie się ze swoją seksualnością oraz żądanie wprowadzenia grzesznych reguł.
Jeśli kapłan oferował Ci pomoc to ja bym skorzystała. Jesli kapłan czuje się na siłach, albo jeszcze ma ku temu wykształcenie psychologiczne to to jest bardzo dobra opcja. Pierwsza korzyść to zna zamysł Boży względem człowieka (to co pisałam powyżej), zna tez naturę natręctw i skrupułów oraz po kazdej rozmowie może Cię jeszcze rozgrzeszyć z usłyszanych grzechów.
Jeśli jednak podjęta terapia bardziej Ci odpowiada, albo po prostu nie chcesz z niej rezygnować to staraj się darzyć do zdrowia psychicznego i duchowego komplementarnie, czyli terapie zawierzyć Bogu i po kazdym spotkaniu powierzać Bogu rzeczy które poruszyliście na sesji. W modlitwie powierzać swój proces zdrowienia.
Wierzaca274 pisze: 2020-01-25, 10:17 Nie będę ukrywać, mam ochotę odejść od Boga w tym momencie. Kapłan bardzo mnie zranił i czuję się rozżalona i (nie będę ukrywać) zła. Najwyraźniej źle trafiłam ale to bardzo mnie boli. Tyle się słyszy o miłosierdziu względem osób o innej orientacji, a tutaj znów kompletne rozczarowanie i wmawianie, że cierpię na zaburzenie... Nie wiem już co mam robić. Czy może spowiadać się jak wcześniej na zasadzie "jeśli wiem, że coś jest grzechem ciężkim, to to wyznaję, a jeśli mam wątpliwość, to biorę ją na swoją korzyść". Moja wiara właśnie przeżywa totalny kryzys. Czuję się wykluczona z kościoła.
Miłosierdzie Boże i ludzkie nie może być oderwane od Prawdy i od Sprawiedliwości.
Podjęta z Tobą rozmowa przez kapłana oraz tu na forum świadczy o tym, że jestes szanowana jako człowiek i podajemy Ci pomocną dłoń. Tłumaczymy co trzeba Ci wytłumaczyć, ale zgodnie z prawdą objawioną.
Marek bardzo ładnie wyjaśnił Ci pewne kwestie, przeczytaj to na spokojnie. Bo wyjątkowo jasno to napisał.

Ale przyznam, że Twoje reakcje sa bardzo emocjonalne, co zauważyłam od samego początku, zaraz po przyjściu na forum. I chyba nawet nie przyglądasz sie tym emocjom, skąd się w Tobie biorą.
Jeden kapłan Cie zranił a Ty chcesz porzucić Boga? Gdzie tu logika? człowiek CIę zawiódł a nie Bóg. To czy faktycznie Cię zawiódł też dla mnie nie jest jasne, chyba kierował się Twoim dobrem, jako dziecka bożego. Być może nie rozumiesz tego, albo nie widzisz tego dobra tak jak je widział spowiednik, ale nie tyle zawiódł Ciebie co Twoje nadzieje na usłyszenie tego co chciałaś usłyszeć.
Ale w spowiedzi często usłyszymy cos dla siebie niewygodnego, bo tam nie ma miejsca na jakies głaski tylko musimy się spotkać z Prawdą o sobie. A to boli. I nie tylko Ciebie jedną. Każdego to boli. Ale ta prawda ma nas oczyścić, wyzwolić, ukazać dobrą drogę, gdzie spotkamy Chrystusa i umocnimy z Nim relację.

Każdy z nas ma coś takiego z czym sie mierzy, ty masz orientację, ktos ma problem z agresją, ktoś z wybuchowością, ktoś z niepłodnością, albo depresją. Każdy ma coś z czym walczy i się zmaga. I to jest nasza droga do świętości.

Rozważ Słowo Boże: 1 Kor 6, 12-20
12 Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno7, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę. 13 Pokarm dla żołądka, a żołądek dla pokarmu8. Bóg zaś unicestwi jedno i drugie. Ale ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała. 14 Bóg zaś i Pana wskrzesił i nas również swą mocą wskrzesi z martwych. 15 Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy! 16 Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem - jak jest powiedziane - dwoje jednym ciałem10. 17 Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem. 18 Strzeżcie się rozpusty; wszelki grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz ciała; kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy. 19 Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? 20 Za [wielką] bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele!

Zaakceptuj w sobie skłonność, ale postępuj zgodnie z duchem Bożym, a odnajdziesz pokój serca.

ODPOWIEDZ