Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

Dlaczego żyjemy, po co się urodziliśmy, jaki jest nasz cel w życiu, co na czeka po śmierci; niebo, piekło, nic? Rozmowy na temat życia, śmierci i wieczności.
Patryk Ryszard

Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

Post autor: Patryk Ryszard » 2020-07-11, 13:26

Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

( Rozwoju duchowego prosze tutaj nie kojarzyć z "kryształowymi paniami", new age i medytacjami z relaksacyjną muzyką. Poprzez rozwój duchowy rozumiem poważny wysiłek towarzyszący zbliżaniu sie do PRAWDY.

Kiedy będe parafrazował, prosze nie czuć sie obrażonym. Retoryka to najlepsze narzędzie do przedstawienia problematyki w "chłopski" ( zrozumiały ) sposób. Posłuży mi ona tylko jako narzędzie uwidocznienia problemu. )

Cześć.

Moje twierdzenie: "Wiara w Zbawienie" ma negatywny wpływ na rozwój duchowy człowieka, oddala go od Boga bo nie wymaga od niego wysiłku poznania PRAWDY.

By to opisać po ludzku będe parafrazował :

Zbawienie poprzez ofiare Pana Jezusa: Wystarczy, że będe w to wierzył i sprawa jest załatwiona. Nie musze isć dalej, nie musze podejmować wysiłku, nie musze poszukiwać prawdy...wystarczy że wierze, wystarczy ze będe dobrym człowiekiem w wierze. NIe musze mnożyć swojego "talentu".

Boje sie wysiłku, wysiłek jest nieprzyjemny...wiara jest moim wybawieniem w tym problemie. Te sprawy są zbyt skomplikowane...Pan Jezus to za mnie załatwił. Staje sie więc tak bardzo wierzący, że uwierzyłbym, że zbawicielem jest święty marek gdyby tak było napisane... ale nie: wiara to nie naiwność, wiara to droga do Boga. ( tutaj niestety sarkazm )

Koniec parafrazowania. Tutaj prosze nie wyciągać poszczególnych fraz a odnieść sie do ich całokształtu.

Nie wydaje sie wam że Wiara jest... tak jakby w opozycji do prawdy?

Wiara w zbawienie Poprzez Jezusa Chrystusa: Czy to nie są otwarte drzwi? Gdzie prowadzą otwarte drzwi? Jeśli sz*tan ( umiejący przybrać postać anioła światłości ) jest mistrzem oszustwa... jak jest napisane w Biblii która wie co mówi. Wiara w zbawienie jest niewspółmierna do takiego wielkiego oszustwa. Czyż nie?

Wiara w zbawienie przypomina tą wygodną, niestawiającą oporu/wysiłku, powszechnie akceptowalną duchową droge. Drogą do Boga jednak idą tylko nieliczni czyż nie? Katolicyzm znaczy sie powszechny. Jak to pogodzić?

Wiara w zbawiciela który za nas coś załatwi/ł, zrzuca odpowiedzialność samodzielnego zbliżania sie do Boga. Jezus umarł za mnie. "ZA MNIE". Ego momentalnie pęcznieje, człowiek staje sie pępkiem świata, jest egocentryczny i "mądry" bo oto Sam Bóg zszedł z nieba i za niego umarł. Przypominam... człowiek nie jest w stanie zredukować PRAWDY do swojego poziomu zrozumienia! Człowiek może zbliżać, wznosić sie ku zrozumieniu PRAWDY. Jakakolwiek redukcja PRAWDY przedstawia ją niecałkowicie. Taka niecałkowita prawda to maks do czego może dojść człowiek wierzący, który nigdy nie opuszcza swojej strefy komfortu... Czy to wystarczy?

Ahhh...sami widzicie co sie dzieje w mojej głowie. Jako osobą gdzieś pomiędzy Gnozą/Jezusem a filozofią... trudno mi pogodzić ten konflikt.

Nie napisałem tego Tematu by komuś dopiec. Mam problem ze zrozumieniem tej sprawy i szukam pomocy.

Tłumacze. Nie bagatelizuje roli wiary. Wiara jest potrzebna. Wiara w to że człowiek ma otwartą droge do Boga. Ale kiedy pojawia sie ktoś kto sugeruje mi że droga którą idą niemal wszyscy prowadzi do zbawienia...mało tego!... że nawet nie trzeba iść tą drogą a wystarczy stanąć w miejscu i trwać.... tutaj mam problem bo większość ludzi... sami rozumiecie.

Uważam, że kościół skupił sie zbyt mocno na "wisience na torcie" kiedy to wg. mnie Jezus mówił o zachowywaniu sie przy stole, a nie o samej wisience na torcie.

A i przepraszam za mój styl pisania. Te wielokropki, braki w przecinkach itp. Jeśli temat nie pasuje do działu prosze moderacje o przeniesienie tematu w odpowiedni dział.


Poprawiłam słownictwo religijne
~ToTylkoJa
Ostatnio zmieniony 2020-07-11, 13:34 przez ToTylkoJa, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
Zły_Człowiek
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 230
Rejestracja: 6 lip 2020
Has thanked: 105 times
Been thanked: 78 times

Re: Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

Post autor: Zły_Człowiek » 2020-07-11, 16:24

Nie wchodząc w meritum postawionej tezy, powiem, że z racji dość wysokiego wykształcenia formalnego w kierunku technicznym, nauczyłem się wszystko brać na umysł. Do wiary miałem chyba dość podobny stosunek jak Ty - już nie pamiętam szczegółów. Pamiętam, że we wczesnej młodości napotkałem na kościele w Wiśle na sentencję na metalowej tablicy:
"Mała wiedza odddala od Boga, duża wiedza przybliża do Boga z powrotem.- Ludwik Pasteur"

Sytuacja jaka wówczas towarzyszyła temu spotkaniu i sama sentencja wraz z autorem pozostały we mnie na całe życie.
I zawsze wyniki działania umysłu staram się zweryfikować przez rozmowę z Bogiem.
W wieku jakim jestem dzisiaj, czasem mi się nie chce już myśleć, pozostaję na modlitwie, medytacji i kontemplacji z Bogiem i On mi mówi jaki jest stan rzeczy. Nigdy się na Nim nie zawiodłem.
Co ważne w rozwoju duchowym, kontakt z Bogiem nigdy nie odbiera energii,raczej jej dodaje, gdy brakuje.
Nadmierne myślenie, obciążanie umysłu o których cały czas wspominasz jak o ogromnym wysiłku, zabiera mnóstwo energii, do tego stopnia, że jeśli nie robi się w myśleniu przerw, to może przyprawić o ciężką chorobę a nawet śmierć.
Swego czasu przeżyłem jedno i drugie.
Roztrząsałem pewną ważną dla mnie kluczową sprawę.
Poświęciłem na to bez przerwy trzy dni i prawie trzy noce.
Efekt tych analiz był bardzo konkretny i w sensie merytorycznym - negatywny.
Nie mogłem już spać - myślałem, że umrę. I tak trwałem. I w pewnej chwili przypomniałem sobie, zasadę że trzeba bardziej Bogu ufać niż ludziom, choćby nawet samemu sobie.
Powierzyłem wreszcie tę sprawę Bogu i zadałem Mu pytanie bezpośrednie - jak to było w tej sprawie?
I natychmiast uzyskałem odpowiedź: Było tak i tak - odwrotnie niż wynikało z moich 3 dniowych analiz różnych materiałów dowodowych i przesłanek jakie analizowałem. Zapytałem jeszcze chyba ze dwa razy, dostałem identyczną odpowiedź.
Wtedy znowu zasnąłem jak po ujrzeniu tej tablicy w Wiśle.
Gdy się zbudziłem, już nigdy nie robiłem niepotrzebnych męczących analiz umysłowych, tylko gdy sprawa była istotna i złożona - zawsze proszę Boga o wskazówkę. I zawsze dostaję ją.
Czego i Tobie życzę.
Marcin

TOMVAD 45

Re: Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

Post autor: TOMVAD 45 » 2020-07-11, 18:30

Aby zrozumieć sens,istotę wiary w Boga trzeba opierać się właśnie na Słowie Boga które jest zawarte w Piśmie Świętym a właściwą interpretację znajdziemy w nauce Kościoła. Jeśli próbujemy na własną rękę szukać własnych interpretacji to możemy wejść w sferę w jaką sam wszedłeś czyli błędnego odbioru,rozumienia wiary i Słowa Boga.

To o czym napisałeś czyli takim podejściu że nie trzeba się starać skoro dzięki Jezusowi mamy zbawienie jest błędnym rozumowaniem i wiez że tak myślą tylko ludzie nie rozumiejący swojej wiary.

Nikt kto poważnie myśli o swojej wierze nie ma takiego podejścia.

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13688
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2004 times
Been thanked: 2176 times

Re: Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

Post autor: sądzony » 2020-07-11, 23:06

Tak jak pisze @Zły_Człowiek zbyt dużo myślisz.
Ale może to jest Ci to teraz potrzebne.
Mnie nie wcale nie przeraża, że coś z czymś się nie zgadza, bo tak w zasadzie, działając umysłem, to nic tu się nie zgadza.
Ale jest Jezus Chrystus, patrząc na którego wątpliwości pierzchają.
Ja nawet polubiłem te wszechparadoksy, wszelkie wciążukrzyżowania.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Magnolia

Re: Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

Post autor: Magnolia » 2020-07-12, 10:05

Czytając Twój post odniosłam wrażenie, że zasadnicze elementy są pomieszane.

Najpierw człowiek słucha Słowa Bożego, by wzbudzić wiarę. Wiara jest odpowiedzią na Prawdę Objawioną. Człowiek musi wykonać ten pierwszy wysiłek, czyli poznawać prawdę i na nią zareagować.
Na szczęście w Polsce dzieje się to już po chrzcie, więc usłyszane Słowo Boże trafia na duszę dotkniętą pieczęcią chrztu św, czyli może w niej działać Duch św.
Gdy człowiek już odpowiedział zawierzeniem na Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, to zaczyna rozumieć, tak wielką miłością jest ukochany. I pojawia się potrzeba odpowiedzieć miłością na miłość.
A Kiedy rozwiniemy swoją wiarę i miłość do tego stopnia, że obejmuje nasze serce i umysł i duszę, to chcemy żyć tymi cnotami i pojawiają się uczynki z wiary i miłości. Zaczyna się wtedy naśladowanie Chrystusa w codzienności, czyli dojrzała wiara, dojrzała współpraca z łaską.
A ciągłym motorem doskonalenia tej wiary jest rozwój duchowy, polegający na modlitwie i wewnętrznej pracy nad sobą, by coraz pełniej wypełniać wole Bożą.
Osiągnięcie pewnej heroiczności w tych cnotach nazywa się świętością.

Tak ja to widzę w schemacie. Co nie znaczy że dzieje się to zawsze linearnie.

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13688
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2004 times
Been thanked: 2176 times

Re: Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

Post autor: sądzony » 2020-07-12, 10:36

Moim zdaniem @Magnolia nie zawsze, a może nawet b. rzadko dzieje się tak jak opisałaś.
Z mojego doświadczenia, lektury oraz opowieści ludzi, których spotkałem, Bóg w człowieku rodzi się często poprzez:
traumatyczne wydarzenie, totalny upadek, dotknięcie dna, spotkanie z człowiekiem, a nawet upodlenie w grzechu.
I dotyka to często ludzi ochrzczonych, wychowanych w rodzinach, społecznościach, krajach chrześcijańskich,
ludzi dostępujących sakramentów gdzie Słowo Boże i Duch Święty jakoś nie zadziałał.
Byli letni, a dopiero pewien "strzał" wskazał im drogę do Boga.
I to w różnym wieku.
I tak rozpoczął się ich rozwój duchowy. Czy właściwy - nie mi oceniać.

Szczerze powiedziawszy (bez urazy) spotkałem niewiele osób, u których rozwój, rozkwit wiary trwa linearnie do przodu, od poczęcia do śmierci.

Z mojego doświadczenia wynika (o ile się rozwijam oczywiście), że
droga wiary pełna jest zwątpienia.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Awatar użytkownika
Zły_Człowiek
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 230
Rejestracja: 6 lip 2020
Has thanked: 105 times
Been thanked: 78 times

Re: Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

Post autor: Zły_Człowiek » 2020-07-12, 11:33

Patryk Ryszard pisze: 2020-07-11, 13:26 Moje twierdzenie: "Wiara w Zbawienie" ma negatywny wpływ na rozwój duchowy człowieka, oddala go od Boga bo nie wymaga od niego wysiłku poznania PRAWDY.
(...)
Zbawienie poprzez ofiare Pana Jezusa: Wystarczy, że będe w to wierzył i sprawa jest załatwiona. Nie musze isć dalej, nie musze podejmować wysiłku, nie musze poszukiwać prawdy...wystarczy że wierze, wystarczy ze będe dobrym człowiekiem w wierze. NIe musze mnożyć swojego "talentu".

Boje sie wysiłku, wysiłek jest nieprzyjemny...wiara jest moim wybawieniem w tym problemie. Te sprawy są zbyt skomplikowane...Pan Jezus to za mnie załatwił. Staje sie więc tak bardzo wierzący, że uwierzyłbym, że zbawicielem jest święty marek gdyby tak było napisane... ale nie: wiara to nie naiwność, wiara to droga do Boga. ( tutaj niestety sarkazm )
(...)
Nie wydaje sie wam że Wiara jest... tak jakby w opozycji do prawdy
A dlaczego uważasz, ze PRAWDA daje się zidentyfikować tylko racjonalnie?
Przecież Bóg jest duchowy a nie materialny i nie poddaje się wyłącznie racjonalnym rozważaniom. Aby go poznać, trzeba wejść duchowo w Jego Istnienie duchowe i dopiero wtedy poznasz PRAWDĘ. Gdyby Bóg nie stworzył racjonalnych praw opartych na logice, to żadne rozważania racjonalne w żaden sposób nie opisywałyby Go. On jest taki jaki jest, w dodatku my jesteśmy do Niego podobni, dlatego daje się on udowodnić, że jest, na podstawie analiz umysłowych - tak przynajmniej twierdzi św. Tomasz z Akwinu.
Udowodnić, to nie znaczy poznać - aby poznać Boga trzeba z Nim obcować, żyć Jego Istotą zanurzyć się w Jego istnieniu - to można zrobić tylko duchowo.
I to jest głęboka PRAWDA o Bogu.
Wreszcie, to że w Nim się zanurzysz duchowo, nie znaczy, że Go poznasz w pełni i ogarniesz.
Przypomnij sobie taką bajeczkę, na pewno ją znasz o istotach płaskich które żyją na płaszczyźnie, a przestrzeń ogarniają tylko niektóre z nich, te które wierzą w istnienie przestrzeni trójwymiarowej. Jedne wierzą, inne nie wierzą a wszystkie żyją na tej płaszczyźnie tylko nie bardzo wiedzą skąd płaszczyzna i one same się wzięły.
No i podobnie jest z naszymi dywagacjami o Bogu.
Z moich doświadczeń wynika, że zamiast pochłaniać setki mądrych dzieł teologicznych, lepsze poznanie Boga uzyskuję w głębokiej medytacji z Nim i modlitwie z Nim. Potem w obserwowaniu życia, gdzie Jego subtelne interwencje pomagają ludziom żyć.
Tego nie ma w mądrych teologicznych książkach. To nie znaczy, ze teologia jest niepotrzebna. Jest potrzebna, by ludzie którzy nie mają głębokiej wrażliwości na Boga i Go nie dostrzegają, mogli się Go niejako wyuczyć. Bo teologia nie kłamie, mówi prawdę. Chodzi o to, że niecałą prawdę. Jeszcze mniej prawdy zawiera się w racjonalistycznych czy wręcz marksistowskich opracowaniach na temat Boga, które zapewne przeglądasz. W nich też jest cząstka prawdy o Bogu - tyle, że bardzo mała, a konkluzje nieraz są zupełnie odwrotne do istoty rzeczy.

No więc Ty wybierasz sposób dociekania do PRAWDY.
Pokazałem Ci kilka dróg, dróg o różnej efektywności.
Powodzenia w wyborze i w efektach.

Dodano po 18 minutach 18 sekundach:
Magnolia pisze: 2020-07-12, 10:05 Czytając Twój post odniosłam wrażenie, że zasadnicze elementy są pomieszane.

Najpierw człowiek słucha Słowa Bożego, by wzbudzić wiarę. Wiara jest odpowiedzią na Prawdę Objawioną. Człowiek musi wykonać ten pierwszy wysiłek, czyli poznawać prawdę i na nią zareagować.
Na szczęście w Polsce dzieje się to już po chrzcie, więc usłyszane Słowo Boże trafia na duszę dotkniętą pieczęcią chrztu św, czyli może w niej działać Duch św.
Gdy człowiek już odpowiedział zawierzeniem na Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, to zaczyna rozumieć, tak wielką miłością jest ukochany. I pojawia się potrzeba odpowiedzieć miłością na miłość.
A Kiedy rozwiniemy swoją wiarę i miłość do tego stopnia, że obejmuje nasze serce i umysł i duszę, to chcemy żyć tymi cnotami i pojawiają się uczynki z wiary i miłości. Zaczyna się wtedy naśladowanie Chrystusa w codzienności, czyli dojrzała wiara, dojrzała współpraca z łaską.
A ciągłym motorem doskonalenia tej wiary jest rozwój duchowy, polegający na modlitwie i wewnętrznej pracy nad sobą, by coraz pełniej wypełniać wole Bożą.
Osiągnięcie pewnej heroiczności w tych cnotach nazywa się świętością.

Tak ja to widzę w schemacie. Co nie znaczy że dzieje się to zawsze linearnie.
Magnolio, Twój opis jest bardzo potrzebny, bo pokazuje najprostszą i najbardziej efektywną drogę rozwoju duchowego człowieka. Jednocześnie jest to droga jak najbardziej racjonalna, choć biegnie w warstwie duchowej.
Jednak ten opis, jak słusznie zauważyłaś, pasuje głównie do osób świętych i to nie do wszystkich, a niektórych, tzw. świętych idealnych.
Cała reszta ludzi idzie inaczej na drodze rozwoju, na różnych etapach popełnia błędy, czy po prostu zatrzymuje się na drodze duchowej, bo przyciągają go sprawy materialne, cielesne, albo po prostu nie jest w stanie na danym etapie iść dalej, potrzebuje wypoczynku.
Nie zawsze człowiek postępuje racjonalnie, nieraz pod wpływami zewnętrznymi zaczyna postępować nieracjonalnie, bo się gubi, tak jak w sąsiednim wątku opowiada nam Marcelinka.

Część ludzi idzie drogą rozwoju duchowego bez Boga, a nawet wbrew Bogu, lub zaprzeczając Jego istnieniu. Ja z takimi ludźmi właśnie pracuję. Przyczyny takiej drogi są różne, prawie zawsze są to przetworzone przez siebie wpływy zewnętrzne. Staram się przywrócić wiarę i zaufanie Bogu u takich ludzi przede wszystkim przez uświadomienie im że są wolni, że wolności nikt i nic, włącznie z Bogiem im nie może zabrać i nie zabiera i ze taką właśnie wolność dał nam Bóg, nikt inny. Kiedy sobie to uświadomią, ich rozwój duchowy może iść dalej, oczywiście za sprawą wolnej decyzji każdego człowieka.
sądzony pisze: 2020-07-12, 10:36 Z mojego doświadczenia, lektury oraz opowieści ludzi, których spotkałem, Bóg w człowieku rodzi się często poprzez:
traumatyczne wydarzenie, totalny upadek, dotknięcie dna, spotkanie z człowiekiem, a nawet upodlenie w grzechu.
I dotyka to często ludzi ochrzczonych, wychowanych w rodzinach, społecznościach, krajach chrześcijańskich,
ludzi dostępujących sakramentów gdzie Słowo Boże i Duch Święty jakoś nie zadziałał.
Byli letni, a dopiero pewien "strzał" wskazał im drogę do Boga.
I to w różnym wieku.
I tak rozpoczął się ich rozwój duchowy.
Te strzały na drodze do Damaszku są praktycznie zawsze wysyłane przez Boga.
Nie po to by kogokolwiek zabić, tylko by go iluminować na PRAWDĘ , której wcześniej nie widział ten człowiek.

Patryk Ryszard, czy znasz historię, w której Szaweł stał się Pawłem, ostatnim Apostołem i jednym z pierwszych Ojców Kościoła?
Pomyśl jak to się mogło stać, skoro Szaweł autentycznie nienawidził chrześcijan i mordował ich jeśli ich dopadł?

Sądzony, dziękuję za tę refleksję.

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14805
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4115 times
Been thanked: 2906 times
Kontakt:

Re: Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

Post autor: Dezerter » 2020-07-12, 12:23

Patryk Ryszard pisze: 2020-07-11, 13:26 Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

( Rozwoju duchowego prosze tutaj nie kojarzyć z "kryształowymi paniami", new age i medytacjami z relaksacyjną muzyką. Poprzez rozwój duchowy rozumiem poważny wysiłek towarzyszący zbliżaniu sie do PRAWDY.
Zgadzam się

Moje twierdzenie: "Wiara w Zbawienie" ma negatywny wpływ na rozwój duchowy człowieka, oddala go od Boga bo nie wymaga od niego wysiłku poznania PRAWDY.
Błędne twierdzenie - każdy z forumowiczów wie ile wysiłku, czasu, pracy mentalnej, psychicznej i duchowej potrzeba by dojść i zachować wiarę w Jahwe.
By to opisać po ludzku będe parafrazował :

Zbawienie poprzez ofiare Pana Jezusa: Wystarczy, że będe w to wierzył i sprawa jest załatwiona. Nie musze isć dalej, nie musze podejmować wysiłku, nie musze poszukiwać prawdy...wystarczy że wierze, wystarczy ze będe dobrym człowiekiem w wierze. NIe musze mnożyć swojego "talentu".

Boje sie wysiłku, wysiłek jest nieprzyjemny...wiara jest moim wybawieniem w tym problemie. Te sprawy są zbyt skomplikowane...Pan Jezus to za mnie załatwił. Staje sie więc tak bardzo wierzący, że uwierzyłbym, że zbawicielem jest święty marek gdyby tak było napisane... ale nie: wiara to nie naiwność, wiara to droga do Boga. ( tutaj niestety sarkazm )

Koniec parafrazowania. Tutaj prosze nie wyciągać poszczególnych fraz a odnieść sie do ich całokształtu.
Jakub w Liście pisze coś innego niż ty - Wiara bez uczynków jest martwa
A Jezus do wierzących mówi ostro : Nie każdy kto mi mówi Pnie Panie wejdzie do Królestwa Niebieskiego, bo....
Więc jak widzisz, nie masz racji i nie wiesz o czym piszesz
Nie wydaje sie wam że Wiara jest... tak jakby w opozycji do prawdy?
NIE - moim hasłem od lat jest : Nie ma większej religii ponad Prawdę - przyjąłem to hasło jak jescze uwazałem, że katolicy są daleko od Prawdy ale po bliższym poznaniu okazało się, że - jestem świadomym katolikiem :!:
Wiara w zbawienie Poprzez Jezusa Chrystusa: Czy to nie są otwarte drzwi? Gdzie prowadzą otwarte drzwi? Jeśli sz*tan ( umiejący przybrać postać anioła światłości ) jest mistrzem oszustwa... jak jest napisane w Biblii która wie co mówi. Wiara w zbawienie jest niewspółmierna do takiego wielkiego oszustwa. Czyż nie?
Wiara w zbawienie przypomina tą wygodną, niestawiającą oporu/wysiłku, powszechnie akceptowalną duchową droge. Drogą do Boga jednak idą tylko nieliczni czyż nie? Katolicyzm znaczy sie powszechny. Jak to pogodzić?
To rzeczywiście otwarte drzwi, wystarczy przyjąć zbawienie Jezusa, ale ilu to robi - rozejrzyj się wokół siebie, a ty ? ... sam widzisz, że to otwarta wprawdzie ale "wąska brama"


Wiara w zbawiciela który za nas coś załatwi/ł, zrzuca odpowiedzialność samodzielnego zbliżania sie do Boga.
Nie wiesz o czym piszesz, bo droga każdego wierzącego świadomie, to mozolne wspinanie się po zboczu góry na której jest Bóg i każdego ścieżka jest inna
Jezus umarł za mnie. "ZA MNIE". Ego momentalnie pęcznieje, człowiek staje sie pępkiem świata, jest egocentryczny i "mądry" bo oto Sam Bóg zszedł z nieba i za niego umarł. Przypominam... człowiek nie jest w stanie zredukować PRAWDY do swojego poziomu zrozumienia! Człowiek może zbliżać, wznosić sie ku zrozumieniu PRAWDY. Jakakolwiek redukcja PRAWDY przedstawia ją niecałkowicie. Taka niecałkowita prawda to maks do czego może dojść człowiek wierzący, który nigdy nie opuszcza swojej strefy komfortu... Czy to wystarczy?
Od końca - jesteśmy ograniczonymi i ułomnymi istotami i tylko głupiec (nie bierz tego do siebie) powie - "Poznałem całą Prawdę" =))
A to zrozumienie, że Jezus umarł za mnie jest rzeczywiście bardzo zdumiewające i dające poczucie kochania, opieki i pozwalające ruszyć w drogę na górę i nawet jak ona będzie prowadzić ciemną doliną, to zła się ie ulękną, bo wiem, że Ty Panie jesteś ze mną :!:
Po to to jest a nie by ego rosło, choć słuszna uwaga, że pycha to jeden z najgroźniejszych grzechów i przeszkód we wspinaczce do Domu Ojca.
Ahhh...sami widzicie co sie dzieje w mojej głowie. Jako osobą gdzieś pomiędzy Gnozą/Jezusem a filozofią... trudno mi pogodzić ten konflikt.
Wielu z nas przeszło tą drogą i zobacz gdzie zaszliśmy - czekamy na ciebie :ymhug: (ale widzę, że jeszcze wiele wertepów, chaszczy i manowców przed tobą - nie porań za bardzo stóp, bo prawdziwa i trudna droga na górę jeszcze przed tobą)
Nie napisałem tego Tematu by komuś dopiec. Mam problem ze zrozumieniem tej sprawy i szukam pomocy.
Zostań z nami pisz szczerze i szanuj gospodarzy (bym nie musiał pisać do ciebie jako Admin) a rozmowa będzie owocna.
Tłumacze. Nie bagatelizuje roli wiary. Wiara jest potrzebna. Wiara w to że człowiek ma otwartą droge do Boga. Ale kiedy pojawia sie ktoś kto sugeruje mi że droga którą idą niemal wszyscy prowadzi do zbawienia...mało tego!... że nawet nie trzeba iść tą drogą a wystarczy stanąć w miejscu i trwać.... tutaj mam problem bo większość ludzi... sami rozumiecie.
Dostałeś już odpowiedź od Jakuba i Jezusa na temat uczynków.
Jakie stanie w miejscu? - wzrastałem w wierze i wiedzy już wcześniej jako katolik a od 5 lat rozwijam się duchowo jako świadomy i nowonarodziony katolik, tyle już się nauczyłem, doświadczyłem, poznałem a ciągle jestem na początku drogi i tak daleko mi do Źródła Światła, które rozprasza mrok ...
Ostatnio zmieniony 2020-07-12, 12:34 przez Dezerter, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

TOMVAD 45

Re: Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

Post autor: TOMVAD 45 » 2020-07-13, 14:10

Każdy człowiek a szczególnie wierzący w Boga jest powołany do świętości a więc do dążenia by być jak najbliżej Boga, nie z jakiegoś obowiązku,gdyż kwestia wiary jest dobrowolną sprawa każdego, ale właśnie z pragnienia i miłości do Boga jako kochającego nas Ojca, którego miłość jest niewyobrażalna, nie do pojęcia przez ludzki umysł,,nie możliwa do osiągnięcia przez człowieka. Ale świętość to nie jest działanie które pozwala taką miłość osiągnąć, ale stan w którym człowiek dąży do tego by tą swoją miłość rozwijać do jak największego stopnia, by ta miłość była jak największa,by to pragnienie bycia blisko Boga było jak największe by być jak najbliżej kochającego Ojca.

I nawet wiedząc że nigdy nie osiągniemy takiej miłości jak ta pochodząca od Boga to dążenie do świętości i osiąganie jej zbliża nas do Boga. Czy warto dążyć do takiego stanu? Oczywiście że tak. Stan jaki opisuje Ryszard można odnieść do naszego codziennego życia a więc do postawy gdy człowiekowi nie chce się nic robić a jak wiemy takich ludzi określa się mianem lenia a to jak także wiemy jako wierzący jest grzechem. A więc na ludzki rozum - brak postawy w oparciu o takie myślenia jakie zostało przedstawione gdy nie chce nam się nic robić bo jeśli Jezus umarł za nasze grzechy to nie trzeba się już starać nic robić bo i tak mamy zbawienie zapewnione jest myśleniem typowo grzesznym.

Nie chcę stawiać się na miejscu Boga by decydować za Niego o losie człowieka by mówić że za taką postawę do nieba taka postawę potraktuje,czy prowadzi ona jednak do potępienia czy mimo to człowiek będzie zbawiony. To pozostawiam w rękach Boga. Nie chcę tez oceniać tutaj tej postawy w kontekście poziomu grzechu,ale pewnym jest dla nas że lenistwo wg nauki Kościoła jest grzechem a gdy człowiekowi nie chce się nic robić aby dążyć do świętości, do pogłębiania wiary i bliskości z Bogiem to mamy do czynienia z lenistwem- bo tak jest najłatwiej. Ale wiara ani bliskość z Bogiem nie wzrośnie z lenistwa a jeśli nie rozwijamy życia duchowego to nie mamy życia w sobie. Nasza wiara, relacja z Bogiem jest po prostu martwa. Żyje y, ale jesteśmy martwi - takie chodzące zombie. Czy takimi chcemy być?

Wiara zarówno w zbawienie które dał nam Chrystus ze swojej wielkiej miłości jak i wiara w Boga jako kochającego Ojca powinna dawać nam to pragnienie miłości do Boga, pragnienie bycia jak najbliżej Boga, mimo upadków, mimo chwil zwątpienia,zniechęcenia. Jeśli pojawia się taka postawa obojętności,lenistwa to raczej nie jest to dobre dla naszej wiary i można przypuszczać a ja to nawet jestem pewny że jest to działanie zła które cały czas usilnie stara się odciągać ludzi od Boga.

Jeśli przychodzą takie chwile to tym bardziej trzeba się modlić, gdyż zniechęcenie,zwątpienie może nas odsunąć od Boga. Wiem że to w takich chwilach nie jest proste,jednak świadomość że wierzę w Boga, że mam dążyć do tej świętości-bliskości Boga, do miłości względem Niego jako kochającego Ojca nie pozwala mi trwać długo w tym stanie.

Można nawet porwać się na to by porównać to do postawy faryzeuszy - oni przecież wierzyli w Boga ale nie chcieli słuchać Jezusa,opierali się tylko na tym co było zapisane w Pismach,ale nawet tego dobrze nie rozumieli,o czym często mówił im Jezus. Chcieli trwać w swoich postawach, w swoich przekonaniach nie wysilając się by chcieć zrozumieć słowa Jezusa.

Gnozy,herezje i inne działania które mają w człowieku zablokować dążenie do większej bliskości, łączności z Bogiem są tym bardziej w obecnych czasach bardzo dobitne, bardzo widoczne co świadczy o tym jak bardzo szatan chce uwięzić człowieka w takim stanie by nie pozwolić człowiekowi na dalszy rozwój a stopniowo będzie człowieka odsuwał od Boga.

Tak to widzę. I jedynym rozwiązaniem jest walka o własną duszę, o tą jedność z Bogiem po przez modlitwę,życie według nauki biblijnej oraz nauki Kościoła jak i życia sakramentalnego. Trwanie w lenistwie i obojętności może tylko człowiekowi zaszkodzić a na pewno nie pomoże. Może też - ale to już wola Boga - zamknąć sobie drogę do zbawienia jeśli będzie trwał dalej w takiej postawie.

Biserica Dumnezeu

Re: Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

Post autor: Biserica Dumnezeu » 2020-07-13, 22:37

Widze to nastepujaco: zbawienie nie zalezy od poziomu rozwoju duchowego. Ba, rozwoj duhowy moze stac sie celem samym w sobie i oprzylonic nam cel glowny.
Czy Jezus nie powiedzial, abysmy stali sie jak dzieci?

Ps: rozwoj duchowy moze byc bardzo pomocny w dojsciu do Boga. Ba, na sam koniec moze sie okazac, ze wlasnie najwyzszym stopniem duchowym jest wiara dziecieca - ufna, ufna i jeszcze raz ufna.
Ostatnio zmieniony 2020-07-14, 10:12 przez Biserica Dumnezeu, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Zły_Człowiek
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 230
Rejestracja: 6 lip 2020
Has thanked: 105 times
Been thanked: 78 times

Re: Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

Post autor: Zły_Człowiek » 2020-07-14, 04:15

Biserica Dumnezeu pisze: 2020-07-13, 22:37 Rozwój duchowy może być bardzo pomcny w dojściu do Boga. Ba, na sam koniec może się okazać, że właśnie najwyższym stopniem duchowym jest wiara dziecięca - ufna, ufna i jeszcze raz ufna.
Tak było właśnie z moim rozwojem duchowym i z wiarą.

To co ważne i bym podkreślił, odrzucenie wiary na początku drogi rozwoju duchowego jest straszliwym nieporozumieniem i błędem.
Po jakimś czasie nie ma się już ani wiary, ani rozwoju duchowego. Wiele osób tak właśnie robi, licząc na osiągnięcie wolności absolutnej, boskiej po odrzuceniu Boga. To zupełnie tak nie działa. Tacy ludzie stają się bardzo zniewoleni przez wikłanie się w rozmaite uzależnienia tak materialne, jak duchowe. Nie idą ani drogą prawdy, ani drogą światła, tylko stąpają w ciemnościach nie wiadomo dokąd.

Słabej wiary nie należy odrzucać, tylko w trakcie rozwoju duchowego przyglądać się jej i w miarę możliwości - pielęgnować. Reszty dokona Duch Święty, bo daliście Mu szansę działać.

TOMVAD 45

Re: Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

Post autor: TOMVAD 45 » 2020-07-14, 20:18

Biserica Dumnezeu pisze: 2020-07-13, 22:37 Widze to nastepujaco: zbawienie nie zalezy od poziomu rozwoju duchowego. Ba, rozwoj duhowy moze stac sie celem samym w sobie i oprzylonic nam cel glowny.
Czy Jezus nie powiedzial, abysmy stali sie jak dzieci?

Ps: rozwoj duchowy moze byc bardzo pomocny w dojsciu do Boga. Ba, na sam koniec moze sie okazac, ze wlasnie najwyzszym stopniem duchowym jest wiara dziecieca - ufna, ufna i jeszcze raz ufna.
Zbawienie nie jest zależne od rozwoju duchowego,ponieważ jest łaską ze strony Boga. Czy ukrzyżowany razem z Jezusem dobry łotr był rozwinięty duchowo?Raczej nie a dostąpił zbawienia dzięki temu że uwierzył w Jezusa. Dlatego tym podstawowym czynnikiem wpływającym na zbawienie jest wiara.

Rozwój duchowy jest wg mnie tym kierunkiem ku świętości i pomaga w osiągnięciu zbawienia,ale nie jest czynnikiem który o zbawieniu decyduje.

Wiara dziecięca jest ufna a postawa pokorna ze względu na dziecięcą bezradność,bezbronnoość,zależność od innych. I tego Bóg oczekuje od człowieka -by w pokorze i ufności w to że Bóg jest Tym który chce dla nas jak najlepiej i że jesteśmy od Niego zależni,wobec Niego jesteśmy malutcy,jak dzieci a On jest dla nas Ojcem.

PrawdaWyzwala
Przybysz
Przybysz
Posty: 7
Rejestracja: 25 wrz 2020

Re: Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

Post autor: PrawdaWyzwala » 2020-09-25, 10:18

Cześć.

Moje twierdzenie: "Wiara w Zbawienie" ma negatywny wpływ na rozwój duchowy człowieka, oddala go od Boga bo nie wymaga od niego wysiłku poznania PRAWDY.


Zgadza się w 100 procentach. Większość ludzi nawet nie potrafi dobrze zdefiniować pojęcie prawdy i od samego początku gubi drogę. 99% katolików zalicza się niestety do tej grupy. " Wiara w zbawienie " potwierdza tą regułę. Ktoś kto poznał prawdę nie potrzebuje wierzyć w zbawienie, bo rozpoznał życie wieczne w Bogu stąpając po Ziemi.


Zbawienie poprzez ofiare Pana Jezusa: Wystarczy, że będe w to wierzył i sprawa jest załatwiona. Nie musze isć dalej, nie musze podejmować wysiłku, nie musze poszukiwać prawdy...wystarczy że wierze, wystarczy ze będe dobrym człowiekiem w wierze. NIe musze mnożyć swojego "talentu".

Boje sie wysiłku, wysiłek jest nieprzyjemny...wiara jest moim wybawieniem w tym problemie. Te sprawy są zbyt skomplikowane...Pan Jezus to za mnie załatwił. Staje sie więc tak bardzo wierzący, że uwierzyłbym, że zbawicielem jest święty marek gdyby tak było napisane... ale nie: wiara to nie naiwność, wiara to droga do Boga. ( tutaj niestety sarkazm )

Koniec parafrazowania. Tutaj prosze nie wyciągać poszczególnych fraz a odnieść sie do ich całokształtu.

Nie wydaje sie wam że Wiara jest... tak jakby w opozycji do prawdy?


Jest jej całkowitym przeciwieństwem. Wiara w żadnym wypadku nigdy nie odnosiła się do prawdy i nie ma z prawdą nic kompletnie wspólnego. Znasz prawdę- nie musisz wierzyć; wierzysz- bo nie znasz prawdy taka tu zachodzi zależność.

To wyjaśnię czym prawda jest i może komuś to pomoże.

Po pierwsze prawda ma dwa aspekty, relatywny i absolutny. Aspekt relatywny się zmienia, a absolutny jest słały, niezmienny.
Prawda objawia się nam w teraźniejszości, w chwili obecnej jako bezpośrednie doświadczenie rzeczywistości, np. piszę właśnie ten post- prawda relatywna:), prawda absolutna odnosi się do " substancji' , " budulca" z, którego każde doświadczenie jest stworzone.

Jeżeli opisujemy przeszłe doświadczenia, sytuacje, których byliśmy świadkiem, lub dysponujemy dowodami świadczącymi o autentyczności danego doświadczenia to opisujemy fakty, czyli wspominamy prawdę relatywną. Jeżeli natomiast odnosimy się do czegoś, czego nie byliśmy świadkiem i nie posiadamy wiarygodnych dowodów potwierdzających autentyczność to w takim przypadku zawsze będziemy mówić o domniemaniu faktów czyli o wierze.

Z powyższego jasno wynika, że wiara i prawda nie idą ze sobą w parze. Albo mówimy o wierze, albo mówimy o prawdzie. Łączenie tych terminów jest błędem logicznym i w kontekście rozwijania poziomu zrozumienia rzeczywistości, błąd ten trzeba usunąć( im szybciej tym lepiej)


Jakakolwiek redukcja PRAWDY przedstawia ją niecałkowicie. Taka niecałkowita prawda to maks do czego może dojść człowiek wierzący, który nigdy nie opuszcza swojej strefy komfortu... Czy to wystarczy?

Nie wystarczy. Bóg jest Prawdą absolutną. Na ścieżce wiary nie da się tego poziomu zrealizować, gdyż występuje za dużo zakłóceń i fałszywych przekonań, udało się nielicznym co na tylu wyznawców przez tyle wieków jest wynikiem wręcz śmiesznym.


Ahhh...sami widzicie co sie dzieje w mojej głowie. Jako osobą gdzieś pomiędzy Gnozą/Jezusem a filozofią... trudno mi pogodzić ten konflikt.

To może Cię przekonam. Spójrz na świat, rozejrzyj się i zauważ, że wszystko co istnieje nie jest wynikiem przypadku a raczej dziełem potężnej rozumności. " Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo " dzieląc się z nami w akcie miłości swoim nieskończonym rozumem. Nie zrobił tego po to abyśmy go odstawili na bok na rzecz wiary. Jest właśnie na odwrót, używając rozumu i logicznego myślenia mamy się do niego zbliżać a wiara co najwyżej może być dodatkiem a nie celem. To pomieszanie jest ignorancją tego daru i przyczynia się do ogromu ludzkiego cierpienia.


Ale kiedy pojawia sie ktoś kto sugeruje mi że droga którą idą niemal wszyscy prowadzi do zbawienia...mało tego!... że nawet nie trzeba iść tą drogą a wystarczy stanąć w miejscu i trwać.... tutaj mam problem bo większość ludzi... sami rozumiecie.


Zmartwychwstanie i nieśmiertelność nie istnieją. To są założenia sprzeczne z naturą rzeczywistości, łamiące powszechne prawa natury i tworzenia, które istnieją od początku powstania wszechświata. Wieczność istnieje tylko w jeden możliwy sposób, istnieje od zawsze, dlatego jest wiecznością. Nie może coś powstać (ludzka dusza) i nagle sobie wejść do wieczności, to jest myślenie życzeniowe, dziecinne, nielogiczne i fałszywe.

Życie wieczne ? Tak, lecz istnienie na poziomie wieczności wygląda zupełnie inaczej od tego jak to przedstawia religia katolicka.


Mam nadzieję, że pomogłem, powodzonka :)

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

Post autor: Andej » 2020-09-25, 10:29

PrawdaWyzwala pisze: 2020-09-25, 10:18Moje twierdzenie: "Wiara w Zbawienie" ma negatywny wpływ na rozwój duchowy człowieka, oddala go od Boga bo nie wymaga od niego wysiłku poznania PRAWDY.
Dość specyficzne stwierdzenia. I zupełnie fałszywe. Albowiem wiara w zabawienie zachęca człowieka do poznawania prawdy. Stanowi imperatyw ludzkiego działania. Ukierunkowuję na relację miłości z Bogiem i ludźmi.
PrawdaWyzwala pisze: 2020-09-25, 10:18Życie wieczne ? Tak, lecz istnienie na poziomie wieczności wygląda zupełnie inaczej od tego jak to przedstawia religia katolicka.
Wygląda zupełnie inaczej od Twoich wyobrażeń. Zwłaszcza wyobrażeń tego jak inni sobie to wyobrażają. Chyba, że siedzisz w ludzkich głowach i widzisz/czujesz to, co myślą. I jak sobie wyobrażają.

A co do tego, że rzeczywistość nieba wygląda zupełnie inaczej od ludzkich wyobrażeń, jest oczywistą oczywistością. Żaden człowiek nie jest w stanie wyobrazić sobie tego, co przekracza jego ziemskie poznanie. Także wizjonerzy swoimi próbami werbalizacji doznań spłaszczali relacje sprowadzając ją do zjawisk, które znali z autopsji. Niewyobrażalnego nie da sie wyrazić słowami. Można jedynie oddawać pewne przymioty. Nic więcej.

Prośba, pisz krócej. Elaboratów nie da się w całości konsumować.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

PrawdaWyzwala
Przybysz
Przybysz
Posty: 7
Rejestracja: 25 wrz 2020

Re: Wiara w Zbawienie a rozwój duchowy.

Post autor: PrawdaWyzwala » 2020-09-25, 11:07

A co do tego, że rzeczywistość nieba wygląda zupełnie inaczej od ludzkich wyobrażeń, jest oczywistą oczywistością. Żaden człowiek nie jest w stanie wyobrazić sobie tego, co przekracza jego ziemskie poznanie.

Cóż za buta i ignorancja, skąd Pan wie gdzie są granice ludzkiego poznania? Nie może Pan tego wiedziesz i z taką uporczywością dyskredytuje Pan największy dar dany nam od Boga czyli rozum. Różnica w poziomie rozumowania u różnych ludzi może być ogromna i zdziwiłby się Pan do jakiego stopnia zrozumienia rzeczywistości można dojść, ale Pan najwyraźniej takiej szansy sobie nie dał i zuchwale głosi kłamstwa dyskredytując możliwości poznawcze ludzkiego rozumu tym samym policzkując w twarz Boga w którego Pan tak bardzo wierzy.


Także wizjonerzy swoimi próbami werbalizacji doznań spłaszczali relacje sprowadzając ją do zjawisk, które znali z autopsji. Niewyobrażalnego nie da sie wyrazić słowami. Można jedynie oddawać pewne przymioty. Nic więcej.


Proszę Pana rozum to nie tylko słowa i wyobrażenia, posiada głębię o ,której Pan nawet nie śnił, że istnieje. Zalecam pokorę i długi spacer.

Pozdrawiam.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Życie, śmierć, wieczność”