Maciek Szymon Cieśla

Dlaczego żyjemy, po co się urodziliśmy, jaki jest nasz cel w życiu, co na czeka po śmierci; niebo, piekło, nic? Rozmowy na temat życia, śmierci i wieczności.
ODPOWIEDZ
veros

Maciek Szymon Cieśla

Post autor: veros » 2016-07-28, 14:16

Obrazek

Studiował na trzech różnych kierunkach, w tym na ASP, grał na kilku instrumentach, malował, rzeźbił, przygotowywał własne wystawy, podróżował, był harcerzem, wolontariuszem, miał własną firmę, wygrywał konkursy artystyczne. Do Komitetu Organizacyjnego ŚDM trafił we wrześniu 2014 roku.Stworzył oprawę graficzną Światowych Dni Młodzieży. To o nim papież Franciszek mówił z okna papieskiego.

Zaczął od graficznego przygotowania pierwszych rekolekcji: z nagranego jednego ujęcia zrobił coś niesamowitego. Po tej animacji wiedzieliśmy już, że Maciej jest profesjonalistą. Kończyliśmy wtedy w cztery osoby stronę internetową. Było nam bardzo ciężko: poprosiliśmy Maćka o pomoc. Przychodził po południu, po pracy, na kilka godzin. - opowiada Monika Rybczyńska, zajmująca się w KO grafiką. - Był dla nas głosem rozsądku: my siedzieliśmy do dwudziestej drugiej, Maciek o dwudziestej mówił: wychodzę, koniec, wy też chodźcie - i przekupywał nas czekoladkami. Ustawiał do pionu. Bardzo go wtedy pokochaliśmy.

Maciek zwolnił się z pracy i w grudniu 2014 roku dołączył do zespołu grafików ŚDM. Nie był mocno związany z Kościołem, wręcz przeciwnie: przyszedł dosyć do Kościoła zrażony. A mimo wszystko chciał tutaj pracować.

- Kiedyś powiedział mi: wiesz, Monia, jestem tu, bo ja chcę jeszcze uwierzyć, że w Kościele jest coś dobrego - opowiada Monika.
Razem z Moniką zaczęli pracę od tworzenia wizualizacji dekoracji miasta. Potem kolejne projekty: pakiet pielgrzyma, projekt ornatów. I "bieżączka". Dużo pracy. Czas płynął szybko.

Wyglądał jak Dr. House

Kłopoty ze zdrowiem zaczęły się we wrześniu 2015 roku. Maćka zaczęło boleć kolano, łękotka. Długo nie był u lekarza: nikt nie podejrzewał, że to coś poważnego. Znajomi zachęcali go, żeby się w końcu wybrał na badania, może na rehabilitację. Maciek nie bardzo się tym przejmował, chociaż nie wiedział do końca, skąd ten ból: nic takiego się nie stało, nie miał żadnego urazu kolana, nie przewrócił się. Podczas zjazdu delegatów w listopadzie 2015 roku Maciek prezentował dział graficzny. Chodził już o kulach i właśnie kulą pokazywał na tym wielkim ekranie, jak nie używać loga ŚDM.

- Wyglądał jak Dr. House - opowiada Monika. - Kiedy potem prosiliśmy o modlitwę za Maćka, wszyscy go dobrze pamiętali, właśnie przez te kule.

A później były badania, podejrzenia raka, biopsja - i wreszcie potwierdzenie. I chemia, jedna za drugą. Tata Maćka poprosił na początku choroby, żeby nie zostawiać go bez pracy, dawać mu zadania, które będzie mógł wykonywać z domu. I Maciek, przyjmując chemię, pracował z domu. Przygotowywał projekty związane z Ambasadorami ŚDM, animacje. Dostawał tyle chemii, ile to było możliwe. A mimo to stan nogi wciąż się pogarszał, nastąpiły przerzuty do płuc. Dusił się. Leki nie działały.

- To on nam dawał siłę. My często jej nie mieliśmy. W tej gonitwie, którą mamy, traciliśmy perspektywę, to, że trzeba szanować siebie, swoje zdrowie - a Maciek nam o tym przypominał. Był dla nas wielkim darem. Pędzisz, pracujesz - i przypominasz sobie: jest Maciek: jest coś ważniejszego niż to, czy projekt wyjdzie najlepiej - wspomina Monika.

Kiedy znajomi z Komitetu Organizacyjnego dowiedzieli się o chorobie Maćka, natychmiast zaczęli się za niego modlić. Przez pierwszy miesiąc pościli. Na specjalnej tablicy wpisywali, kto jak będzie go duchowo wspierał. Codzienna modlitwa Koronką do Bożego Miłosierdzia, wiele mszy świętych odprawionych w jego intencji. Wolontariusze ŚDM byli na audiencji u papieża - i modlił się za niego papież. Ktoś napisał do rodziców bł. Chiary Luce Badano. Za sprawą przyjaciółki z KO ŚDM odwiedził go św. Charbel w relikwiach.

- Kiedyś była w jego intencji odprawiana Msza św. w kaplicy. Maciek na niej był. Podczas modlitwy wiernych płakaliśmy jak dzieci - wspomina Monika.

- To, co Maciek dał Komitetowi Organizacyjnemu poza pięknymi graficznymi pracami, to ufność, że Pan Bóg jest większy od ludzkich słabości i niemocy, że może je przemienić. W trakcie swojej pracy w Komitecie stał się osobą wierzącą i ufającą Bogu: potrafił przyjmować swoje cierpienie, przyznawać się do Krzyża i stał się w tym dla nas nauczycielem - podsumowuje ks. Suchodolski.

Chciałbym po prostu żyć

21 marca Maciek opublikował na swoim facebookowym profilu, założonym dla znajomych, którzy chcieli wiedzieć, co u niego, animację przygotowaną na "Studniówkę z rakiem".

"Dokładnie sto dni temu dowiedziałem się, że niektóre komórki w moim organizmie postanowiły się zbuntować: zmutowały i przekształciły się w nowotwór złośliwy kości udowej. Okazało się, że poza tym, że są złośliwe, lubią podróżować i miesiąc później najechały moje płuca liczniej niż Polacy odwiedzają Chorwację podczas wakacji" - mówił z dystansem do swojej choroby w animacji "100 dni ONKO".

W maju pisał: "Jak szybko zmienia sie życie i priorytety ... i jak mamy najróżniejsze marzenia. Jedni marzą o karierze i sławie, awansie, nowej pracy, wielkim majątku, czy nawet o tym by największa impreza tego roku w Krakowie (ŚDM) okazała się sukcesem... Ja od 150 dni marzę o jednym... Chciałbym po prostu żyć."

- Jesteśmy w Komitecie przekonani, że Pan Bóg dał mu nas na ten czas choroby, skierował go do pracy w Komitecie właśnie po to, żeby mógł ten czas przeżyć w otoczeniu ludzi wierzących i ufających Panu Bogu. Że tak chciał go do siebie przeprowadzić, przez tę wspaniałą wspólnotę ludzi pracujących przy Światowych Dniach Młodzieży - mówi ks. Grzegorz Suchodolski.
W czerwcu Maciek podjął decyzję o amputacji nogi. Leki nie działały, jego stan tylko się pogarszał. 6 czerwca odbyła się operacja. A później było tylko gorzej. Nie jadł. Wpadał w depresję. Po lekach, które dostawał, pocił się i musiał się przebierać nawet kilkadziesiąt razy dziennie. Chore płuca nie pozwalały mu dużo mówić. Za to mógł pisać sms-y, wiadomości na Facebooku. Stale w kontakcie. Niedługo po amputacji miał atak, nie mógł oddychać, trafił do z powrotem do szpitala. Napisał znajomym: jeszcze nigdy nie było tak źle.

- Od początku czułam, że to był plan Pana Boga, że on się tu znalazł. Bo ŚDM to jest taki projekt, w którym patrzysz na człowieka inaczej niż w innych firmach. Sfera duchowa jest tu bardzo mocna - a tego w świeckich firmach zazwyczaj nie ma. Modliliśmy się, pościliśmy. I to było takie mocne. Czuć było jedność. To są owoce tej choroby: wcześniej w pracy bywało różnie, każdy był z innego miejsca, były między nami podziały. Maciek nas bardzo połączył - mówi Monika.

Maciek zmarł 2 lipca 2016 roku.

http://www.krakow2016.com/maciek

https://www.facebook.com/maciej.s.ciesla

wędrowiec

Re: Maciek Szymon Cieśla

Post autor: wędrowiec » 2018-05-28, 14:22

Maciek Szymon Cieśla jest święty.
Każde z nas spotkało się z Maćkiem, by się nawrócić i zrobić ze swego życia coś dobrego.
Zanim skończy się czas ...
teraz jest ten czas
właśnie czas zakwitnąć
zanim gdzieś w otchłani nasze cienie znikną
Ostatnio zmieniony 2018-05-28, 14:23 przez wędrowiec, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Życie, śmierć, wieczność”