Śmierć kliniczna
-
- Dyskutant
- Posty: 313
- Rejestracja: 20 sie 2019
- Has thanked: 21 times
- Been thanked: 24 times
Śmierć kliniczna
Czy to co dzieje się w trakcie śmierci klinicznej związane jest z krótkotrwałym przebywaniem u progu wieczności czy to tylko wizje aktywnego mózgu ? A może jedno i drugie ?
Jeszcze inna kwestia to "przemiana człowieka" który powraca do ciała i życia (są takie historie) , czy same w sobie owe wizje były by w stanie w takim stopniu wpływać na osobowość i przeżycia duchowe ?
Poniżej krótko i ogólnie na temat czym jest śmierć kliniczna , jakie są jej wspólne cechy. Niech nie zmyli was tytuł nagrania , to nie jest opowieść osoby która to przeżyła a bardziej spojrzenie ogólnie na to zjawisko.
Jeszcze inna kwestia to "przemiana człowieka" który powraca do ciała i życia (są takie historie) , czy same w sobie owe wizje były by w stanie w takim stopniu wpływać na osobowość i przeżycia duchowe ?
Poniżej krótko i ogólnie na temat czym jest śmierć kliniczna , jakie są jej wspólne cechy. Niech nie zmyli was tytuł nagrania , to nie jest opowieść osoby która to przeżyła a bardziej spojrzenie ogólnie na to zjawisko.
Re: Śmierć kliniczna
Kolega na studiach mówił mi, gdy żeśmy ten temat raz, czy dwa omawiali, że jego mama 2 razy była w stanie tzw. śmierci klinicznej, ale po ożywieniu niczego nie opowiadała, bo NICZEGO NIE WIDZIAŁA!
Gdyby te przeżycia z pogranicza życia i śmierci miały dowodzić życia zaraz po zgonie, to 100% ludzi - w tym mama kolegi - powinni czegoś doświadcza, ale tak nie jest (ci, co badają to zjawisko, przyznają, że nie każdy coś przeżywa).
Końcówka powyższego nagrania rozsądnie tłumaczy naturę tych "opowieści poza cielesnych", ale nie daje to na pewno odp. na każde pytanie...
Mózg, co było podkreślone w nagraniu, jest nadal mało zbadany, i dlatego możliwe są najróżniejsze jego "wybryki", gdy zbliża się śmierć, a organizm ostatkiem sił chce się przed nią jeszcze ustrzec... Tym trzeba tłumaczyć ten temat; takie moje zdanie. A te nie dające się tak wytłumaczyć opisy, np. to, że ktoś widział coś, czego w żaden sposób nie mógł widzieć (np. co się działo w sali obok), ja bym "podpinał" pod swego rodzaju "zabawę", w jaką może z nami grać demoniczna strona rzeczywistości, której zależy na tym, aby ktoś wierzył, że jak umrze, to zaraz żyje dalej, czyli... tak naprawdę to nie umiera, śmierci nie ma! (por: Rdz 3,4: "Na pewno nie umrzecie..." - rzekł wąż do Ewy...).
Zwolennicy tematu podkreślają, że osoby po takim doświadczeniu zmieniają się pozytywnie; na lepsze...
OK, nie przeczę, że tak jest, ale miałbym pytanie: Czy ich przekonanie o wiecznym życiu po ich już prawdziwej śmierci (jak podają wiarygodne statystyki: 100% ludzi umiera!), jest oparte na wierze w Jezusa Chrystusa, czy na tym, że jak będą sobie dobrze żyć, to obojętnie czy będą wierzyć, czy nie wierzyć w Chrystusa, to i tak dostąpią czegoś wspaniałego (jedni nazwą to niebem, inni może inaczej...)?!
Czyli mówiąc wprost: Czy te osoby autentycznie nawracają się do Chrystusa, który jak wiemy, jest jedynym Zbawcą, i nie ma drogi do Boga poza Nim, czy owszem, żyją teraz lepiej po takiej śmierci klinicznej, ale wcale nie bliżej Jezusa?! (albo bliżej Niego, ale też bliżej Buddy, czy innego boga, bo wszak każde religia dobra, i wszystkie drogi do nieba prowadzą, byle by tylko dobrze żyć... Ale: sama nasza dobroć nie zbawia!).
Jeśli na to moje pytanie byłaby odpowiedź, że te osoby wcale nie upatrują w Chrystusie jedynego ratunku (a kiedyś czytałem wiele o tych doświadczeniach, i mogę poświadczyć, że odp. na moje pytanie byłaby właśnie taka; może nie zawsze, ale bywa tak), to tym bardziej byłbym za tym, że doświadczenia zwane śmiercią kliniczną są mieszanką reakcji mózgu w stanie niedotlenienia, oraz działań (może nie zawsze), demonicznych mocy, którym nie przeszkadza, że ktoś będzie sobie teraz dobrze żył, byleby tylko nie zbliżył się za bardzo do Jezusa...
Gdyby te przeżycia z pogranicza życia i śmierci miały dowodzić życia zaraz po zgonie, to 100% ludzi - w tym mama kolegi - powinni czegoś doświadcza, ale tak nie jest (ci, co badają to zjawisko, przyznają, że nie każdy coś przeżywa).
Końcówka powyższego nagrania rozsądnie tłumaczy naturę tych "opowieści poza cielesnych", ale nie daje to na pewno odp. na każde pytanie...
Mózg, co było podkreślone w nagraniu, jest nadal mało zbadany, i dlatego możliwe są najróżniejsze jego "wybryki", gdy zbliża się śmierć, a organizm ostatkiem sił chce się przed nią jeszcze ustrzec... Tym trzeba tłumaczyć ten temat; takie moje zdanie. A te nie dające się tak wytłumaczyć opisy, np. to, że ktoś widział coś, czego w żaden sposób nie mógł widzieć (np. co się działo w sali obok), ja bym "podpinał" pod swego rodzaju "zabawę", w jaką może z nami grać demoniczna strona rzeczywistości, której zależy na tym, aby ktoś wierzył, że jak umrze, to zaraz żyje dalej, czyli... tak naprawdę to nie umiera, śmierci nie ma! (por: Rdz 3,4: "Na pewno nie umrzecie..." - rzekł wąż do Ewy...).
Zwolennicy tematu podkreślają, że osoby po takim doświadczeniu zmieniają się pozytywnie; na lepsze...
OK, nie przeczę, że tak jest, ale miałbym pytanie: Czy ich przekonanie o wiecznym życiu po ich już prawdziwej śmierci (jak podają wiarygodne statystyki: 100% ludzi umiera!), jest oparte na wierze w Jezusa Chrystusa, czy na tym, że jak będą sobie dobrze żyć, to obojętnie czy będą wierzyć, czy nie wierzyć w Chrystusa, to i tak dostąpią czegoś wspaniałego (jedni nazwą to niebem, inni może inaczej...)?!
Czyli mówiąc wprost: Czy te osoby autentycznie nawracają się do Chrystusa, który jak wiemy, jest jedynym Zbawcą, i nie ma drogi do Boga poza Nim, czy owszem, żyją teraz lepiej po takiej śmierci klinicznej, ale wcale nie bliżej Jezusa?! (albo bliżej Niego, ale też bliżej Buddy, czy innego boga, bo wszak każde religia dobra, i wszystkie drogi do nieba prowadzą, byle by tylko dobrze żyć... Ale: sama nasza dobroć nie zbawia!).
Jeśli na to moje pytanie byłaby odpowiedź, że te osoby wcale nie upatrują w Chrystusie jedynego ratunku (a kiedyś czytałem wiele o tych doświadczeniach, i mogę poświadczyć, że odp. na moje pytanie byłaby właśnie taka; może nie zawsze, ale bywa tak), to tym bardziej byłbym za tym, że doświadczenia zwane śmiercią kliniczną są mieszanką reakcji mózgu w stanie niedotlenienia, oraz działań (może nie zawsze), demonicznych mocy, którym nie przeszkadza, że ktoś będzie sobie teraz dobrze żył, byleby tylko nie zbliżył się za bardzo do Jezusa...
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 18912
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2606 times
- Been thanked: 4606 times
- Kontakt:
Re: Śmierć kliniczna
Myślę, że te doświadczenia nie mają wiele z faktyczną mistyką - ale też wiem, że wiele osób po czymś takim skierowało się ku Bogu.
Re: Śmierć kliniczna
Pisałem o tym; rzecz w tym, jaki to ten Bóg?! Czy taki, że każdego przyjmie, niezależnie, jaki ten ktoś ma stosunek do Chrystusa (choć mógłby być chrześcijański, to jest np. tak ekumeniczny, że nawet i ateiści, bez żadnej wiary w Jezusa, zbawieni będą...)?!Marek_Piotrowski pisze: ↑2020-01-31, 15:38 wiem, że wiele osób po czymś takim skierowało się ku Bogu.
Czy jest to Pan Bóg objawiony w Biblii?...
Samo stanie się lepszym, to jeszcze nie jest cel, choć i to dobre, bo może przyjść prawdziwa wiara w Zbawiciela...
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 18912
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2606 times
- Been thanked: 4606 times
- Kontakt:
Re: Śmierć kliniczna
Nie bardzo wiem skąd mniemanie, że akurat osoby nawracające sę po takim doświadczeniu miałby się nawracać do innego Boga?
Re: Śmierć kliniczna
Czy uważasz, że jak takie doświadczenie ma np. muzułmanin, albo buddysta lub hinduista, to oni się do Chrystusa nawrócą jak się ich uda uratować?Marek_Piotrowski pisze: ↑2020-01-31, 18:10 Nie bardzo wiem skąd mniemanie, że akurat osoby nawracające sę po takim doświadczeniu miałby się nawracać do innego Boga?
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Śmierć kliniczna
Ja, po takim doświadczeniu, zaprzyjaźniłem się ze śmiercią. Jest miła i przyjemna. Przyjazna. Skłania człowieka ku dobru.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
-
- Dyskutant
- Posty: 313
- Rejestracja: 20 sie 2019
- Has thanked: 21 times
- Been thanked: 24 times
Re: Śmierć kliniczna
Część osób negujących całkowicie elementy mistyki uważa że to halucynacje umierającego mózgu , ale jeśli nawet przyjąć takie stanowisko to dlaczego tak często są to relacje o treści religijnej ?
A najogólniej można zakładać że występuje jakaś ingerencja Boga w to co taka osoba przeżywa czy raczej mało prawdopodobne ?
A najogólniej można zakładać że występuje jakaś ingerencja Boga w to co taka osoba przeżywa czy raczej mało prawdopodobne ?
Re: Śmierć kliniczna
A coś widział/słyszał? [jak nie chcesz, to nie opowiadaj; tylko pytam, skoro piszesz]
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Śmierć kliniczna
Dlaczego ingerencja? A nie plan boży?
Śmierć kliniczna nie jest śmiercią. Śmierć jest nieodwracalna. A między życiem a śmiercią jest wielka przestrzeń. Te doświadczenia są już poza życiem, ale jeszcze przed śmiercią. Uważam je za przygotowanie do następnego kroku. Ale też bywa to przykrym doświadczeniem. Poznałem kiedyś człowieka, że dla niego próba przejścia byłą czymś bardzo przykrym. I więcej osób, które pozytywnie to przyjęły.
Uważam, że zjawiska te jednoznacznie dowodzą, że człowiek nie skalda się wyłącznie z elementów materialnych i biologicznych. Umierające ciało przestaje być mieszkanie tego, co nieśmiertelne. Dlaczego niedotlenienie mózgu, jak wielu twierdzi, prowadzi do oddzielenia pierwiastka duchowego od cielesnego, tego nie wiem. Wierzę, że taki jest plan boży.
Śmierć kliniczna nie jest śmiercią. Śmierć jest nieodwracalna. A między życiem a śmiercią jest wielka przestrzeń. Te doświadczenia są już poza życiem, ale jeszcze przed śmiercią. Uważam je za przygotowanie do następnego kroku. Ale też bywa to przykrym doświadczeniem. Poznałem kiedyś człowieka, że dla niego próba przejścia byłą czymś bardzo przykrym. I więcej osób, które pozytywnie to przyjęły.
Uważam, że zjawiska te jednoznacznie dowodzą, że człowiek nie skalda się wyłącznie z elementów materialnych i biologicznych. Umierające ciało przestaje być mieszkanie tego, co nieśmiertelne. Dlaczego niedotlenienie mózgu, jak wielu twierdzi, prowadzi do oddzielenia pierwiastka duchowego od cielesnego, tego nie wiem. Wierzę, że taki jest plan boży.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Śmierć kliniczna
Buddysta do Buddy się nawróci, chrześcijanin do Jezusa, Indianin do jakiegoś boga wiatru czy czegoś tam itp...Eden pisze: ↑2020-01-31, 18:31Czy uważasz, że jak takie doświadczenie ma np. muzułmanin, albo buddysta lub hinduista, to oni się do Chrystusa nawrócą jak się ich uda uratować?Marek_Piotrowski pisze: ↑2020-01-31, 18:10 Nie bardzo wiem skąd mniemanie, że akurat osoby nawracające sę po takim doświadczeniu miałby się nawracać do innego Boga?
Każdy jak już to nawróci się do tego Boga/boga o którym najwięcej słyszał, więc wątpliwa sprawa by muzułmanin do Jezusa się nawrócił.
- Dezerter
- Legendarny komentator
- Posty: 14933
- Rejestracja: 24 sie 2015
- Lokalizacja: Inowrocław
- Has thanked: 4184 times
- Been thanked: 2940 times
- Kontakt:
Re: Śmierć kliniczna
Kiedyś interesowałem się tematem - coś jest w tych przypadkach, moim zdaniem coś więcej niż tylko niedotlenienie mózgu i tegoż mózgu majaczenia i projekcje. Nie potrafię połączyć tych przeżyć z wiarą chrześcijańska. Na pewno te przeżycia są nie w smak ateistom i materialistom.
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.
Re: Śmierć kliniczna
Też uważam, że - może nie zawsze, ale jednak - to coś więcej niż reakcje w mózgu (pisałem o "korzyściach", jakie sfera demoniczna może odnieść, gdy przekona kogoś, że nie ma śmierci... Patrz: Rdz 3,4 - "Na pewno nie umrzecie...". Nie po to szatan okłamał Ewę, aby zapomnieć o tym kłamstwie, i go w żaden sposób nie podtrzymywać w ludzkim myśleniu...).Dezerter pisze: ↑2020-01-31, 21:13 Kiedyś interesowałem się tematem - coś jest w tych przypadkach, moim zdaniem coś więcej niż tylko niedotlenienie mózgu i tegoż mózgu majaczenia i projekcje. Nie potrafię połączyć tych przeżyć z wiarą chrześcijańska. Na pewno te przeżycia są nie w smak ateistom i materialistom.
A jeszcze o czymś piszą znawcy tematu. Wiem, bo - jak pisałem - ten temat mnie żywo interesował lata temu (zanim się nawróciłem).
Otóż, takie same, albo mocno zbliżone doświadczenia, jakie mają osoby na progu śmierci, mają też... szamani. Oni pod wpływem środków odurzających (być może narkomani też mają podobnie; nawet nie być może, ale chyba na pewno, choć może tylko czegoś pojedynczego doświadczają), opowiadają podobne przeżycia, co osoby o których ten tu temat, ale taki szaman nie był umierający...
Po prostu coś się dzieje w mózgu, że tworzą się takie projekcje, typu: lot w tunelu... oglądanie różnych krajobrazów... spotykanie tych, co już pomarli... jakieś rozmowy z kimś tam... nieodparta potrzeba powrotu do życia... itp. itd.
Niezbadany jest nasz mózg, i widocznie wystarczy dać mu coś, co on użyje, i mamy "odloty"; tym czymś może być narkotyk, a też niedotlenienie, a może jeszcze coś: wpływ demonów (nie twierdzę, że on zawsze ma miejsce!, ale byłbym naiwny, gdybym go zupełnie nie brał pod uwagę...).
Re: Śmierć kliniczna
Jesli wszystko przypisuje sie demonom, to tak naprawde nie bardzo wierzy sie w Chrystusa i Chrystusowi.
Samego Jezusa oskarzano o demonizm.
Samego Jezusa oskarzano o demonizm.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Śmierć kliniczna
Raczej chęć pozostania TAM. Oczywiści, sa tacy, którzy chcą powrotu. Jednak większość wolałby zostać w nowym świeci.
W tych dziwnych stanach ludzie spotykają miłość. Ze strony zmarłych krewnych, przyjaciół, że strony Miłości. To, czy Osobę spotykaną tam nazwiemy Jezusem, zależy od wyznawanej wiary. Ale zawsze jest to ta sama Osoba. Ta osoba przychodzi do każdego i każdy może Ją inaczej określić. Jako Chrystusa, Mahometa, Manitou ... Ludzkie określenie nie zmienia istoty tej Osoby. Jeśli wierzysz, że Jezus to Miłość, to właśnie On Cię przywita.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.