Scenariusz pisany przez życie

Czyli rozmowy na temat planowania rodziny, czystości w małżeństwie, ile powinniśmy mieć dzieci, czy powinniśmy je karać.
ODPOWIEDZ
Zoolka
Przybysz
Przybysz
Posty: 1
Rejestracja: 7 mar 2021
Has thanked: 2 times
Been thanked: 1 time

Scenariusz pisany przez życie

Post autor: Zoolka » 2021-03-07, 01:11

Szczęść Boże!

Nazywam się Aleksandra i mam 25 lat. Od trzech i pół roku jestem w związku małżeńskim. Mam 2,5-letniego syna. ❣️
Pochodzę z pełnej, wierzącej rodziny. Do tej pory bez żadnych większych problemów związanych z wiarą.

Przychodzę do Państwa społeczności z pewnym problemem, który trapi mnie od dobrych już kilkunastu miesięcy. Zapewne nie pierwszym tego typu na forum. Jest on ściśle związany z życiem rodzinnym, opisanym na wstępie, niestety ma podłoże seksualne [płodność], czyli kwestia, jak zdążyłam się przekonać dla mnie bardzo wrażliwa.

Od początku...mój mąż to, z całą świadomością mogę powiedzieć, miłość mojego życia. Poznaliśmy się w wieku 15 lat, a następnie po około dwóch zaczęliśmy nasze wspólne życie, które trwa do dziś. W wieku 21. lat, a zatem szybko jak na obecne czasy pobraliśmy się, oddając się Bogu i sobie po życia kres. Nigdy, nie zwątpiliśmy w sluszność swojej decyzji. Zamieszkaliśmy w wynajętym, niedużym mieszkaniu w rodzinnym mieście. Po roku czasu na świat przyszło nasze dziecko. Ciąża nie była łatwym czasem w moim dla nas obojga, jednak radość zostania rodzicami z nawiązką nam to zrekompensowała.
Krótko później zaczęły się pierwsze schody, kłopoty...
Swoje życie intymne zawierzyliśmy metodą NPR, które jak dotąd nie zawiodły nas. Początkowo nawet braliśmy pod uwagę możliwość pojawienia się kolejnej pociechy, jednak..nie śpieszyło nam się. Z czasem, sytuacja jednak skomplikowała się z uwagi na większe wydatki. Po nadejściu "epoki covidowej" i podniesioniu nam cen, a także choroby mamy małżonka, ledwo co zaczęliśmy wiązać koniec z końcem. Jak łatwo się domyśleć szybko trzeba było pozbyć się oszczędności, odłożyć wiele planów. Mimo to do pewnego czasu zostaliśmy przy tradycyjnych metodach, lecz radość z bliskości i spokój (tu przyznaję, zwłaszcza moje) nie były już tym samym. Cierpiało na tym nasze małżeństwo w najszerszym aspekcie tych słów.
Przed kilkoma miesiącami podjęliśmy jedną z najtrudniejszych decyzji w naszym życiu o całkowitym wykluczeniu potomstwa na kilka lat. Nie było to łatwe, wziąwszy pod uwagę fakt, iż jak dotąd nasza wiara nie była zachwiana, a zawsze pod tym względem u nas było naprawdę dobrze.
Powiem wprost - jestem osobą lękliwą, myśl o nowym dziecko potrafiła spędzić mi sen z powiek, zalać się łzami na kilka dni. To dziwne i trudne do opisania, ale naprawdę było dramatycznie. Nie umieliśmy tego znieść. Krótko rzecz ujmując antykoncepcja stała się jedynym wyjściem, poza całkowitym odłożeniem współżycia - dolaniem oliwy do ognia. Wielokrotnie rozmawialiśmy na ten temat, ja także z przyjaciółmi i samym Bogiem...Jak wspominałam życie w relacji z nim było i jest dla mnie niezwykle ważne, przez co nie zrezygnowałam całkowicie z przyjmowania sakramentów.
Po czasie mogę powiedzieć, że nastąpiła delikatna poprawa sytuacji (naszej wewnętrznej) Wbrew temu, co możemy przeczytać w internecie nie twierdzę, abym oddaliła się od Pana, czy przestała kochać dziecko. Dzięki wewnętrznej, nazwijmy to, względnej równowadze wyszłam psychicznie na prostą. Mężowi też udało się odzyskać względny ład.

Czytając moje świadectwo pewnie nie jedna osoba zastanawia się po co ten wpis, jednak proszę każdą osobę o szczerych intencjach o ocenę jak i czy można w tej sytuacji funkcjonować. Może zabrzmi to dziwnie (po raz kolejny...), ale boję się, czy nie sfiksowałam przez to wszystko totalnie, choć podkreślę, że to najgorsze chyba już za sobą. Stan jakiego doświadczyłam w poprzednim roku był bez wątpienia dla mnie najgorszy w życiu.
Jeśli jednak jest mi/nam potrzebna pomoc chętnie wysłucham. Może akurat czyjeś spojrzenie na sytuację do mnie trafi.

Z Panem Bogiem i do usłyszenia!
Ostatnio zmieniony 2021-03-07, 01:12 przez Zoolka, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18650
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2560 times
Been thanked: 4565 times
Kontakt:

Re: Scenariusz pisany przez życie

Post autor: Marek_Piotrowski » 2021-03-07, 07:25

Myślę, że powinnaś o tym porozmawiać w konfesjonale. Cokolwiek tu napiszemy, będzie w pewien sposób nieuprawnione.

Awatar użytkownika
Lunka
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1438
Rejestracja: 26 sty 2021
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 956 times
Been thanked: 566 times

Re: Scenariusz pisany przez życie

Post autor: Lunka » 2021-03-07, 07:31

Marek_Piotrowski pisze: 2021-03-07, 07:25 Myślę, że powinnaś o tym porozmawiać w konfesjonale. Cokolwiek tu napiszemy, będzie w pewien sposób nieuprawnione.
Zgadzam się w 100% z tym co napisał Marek. Nie powiem, że sama nie mam podobnych problemów, bo mam. Tu potrzebna jest Ci szczera spowiedź czy rozmowa z kapłanem. Opowiedz mu o wszystkich swoich obawach i sytuacji w jakiej się znalazłaś. Najlepiej udać się do jakiegoś zaufanego kapłana. Wierzę w ich mądrość w prawdzie to im powierzył Jezus moc odpuszczania grzechów.
Ściskam.
"Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona."
Łk 10,41-42

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rodzina, małżeństwo, narzeczeni”