Andej pisze: ↑2021-10-11, 12:16
Bardzo dobrze, w ten sposób więcej osiągniesz. Ale człowiek jest istotą społeczna. A wózek łatwiej ciągnąć we dwójkę.
Zgadzam się w pełni Andeju we dwoje jest fajniej i raźniej na świecie to pewne, ale zadra w sercu zbyt mocna i nie chce się zagoić od kilku lat.
Cieszę się jednak, że ty dobrze trafiłeś. Szczęście znajomych nawet internetowych zawsze cieszy i mnie
lambda pisze: ↑2021-10-11, 15:09
Ale to nie wynika z tego że mąż widzi matkę w żonie, ale z tego że często nadopiekuńczość matki powoduje nieporadność życiową dziecka i dotyczy to także kobiet.
"Nie to jest ważne, co ze mną zrobiono, lecz to, co ja sam zrobiłem z tym, co ze mną zrobiono."
Sartre (dla @orzeszku to staropolskie przysłowie )
Ostatnio zmieniony 2021-10-11, 21:44 przez sądzony, łącznie zmieniany 1 raz.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20
lambda pisze: ↑2021-10-06, 14:18
Czy jeśli podejmiemy taki zły wybór czy Bóg nas za to osądzi i ukaże po śmierci?
Natknęłam się kiedyś na stwierdzenie, że Bóg jest jak GPS - wskazuje nam najlepszą drogę (swoją wolę dla nas), ale jeżeli w pewnym momencie zachowamy się niezgodnie z Jego pomysłem, to nadal znajdzie sposób na doprowadzenie nas do celu, chociaż oczywiście będzie to droga dłuższa albo bardziej wyboista. Być może w tym przypadku też tak jest.
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)
Małżeństwo nie jest złe. Ale nigdy nie jest to czymś, co wymarzyliśmy. Małżeństwo, to szereg kompromisów. To ciągły wybór większego dobra (choć czasami mniejszego zła). I chęć wytrwania. A nade wszystko zrozumienie, czym jest miłość.
Kiedyś Karol Meissner odpowiedział na pytanie związane z kochaniem się. Sens odpowiedzi pamiętam do teraz. Zwrócił uwagę na to, że jest to czasownik zwrotny. Gdy ludzie kochają się, to znaczy, że ona kocha siebie, a on też siebie. A partner służy wyłącznie lub głównie do zaspokajania miłości własnej. Natomiast gdy kocha się kogoś, to świadomym aktem woli oddaje się jakąś część siebie temu komuś. A celem naczelnym jest dobro tej osoby.
(...)
Najważniejsze jest odkrycie powołania. Do rodziny, stanu zakonnego czy samotności. I odczytanie woli Bożej odnośnie wybranej drogi. Ale głowa do góry. To się klaruje w różnym wieku. Czasem we wczesno młodzieńczym, czasem znacznie po trzydziestce.
Pamiętać trzeba, że nie żenimy się tylko dla siebie. I że, żona, to nie mamusia.
.
Zgadzam się, małżeństwo jest dość trudne. I nie chodzi tu o żadną przemoc czy nałogi ale o różnicę i też częściowo podobieństwo charakterów o różnicę w podejściu do mnóstwa spraw, do wychowania dzieci, do religii w codziennym życiu. Każde z nas jest silną osobowością i żadne nie da sobie wejść na głowę, jesteśmy 16 lat po ślubie. W takiej sytuacji dogadać się jest bardzo trudno nawet jeśli chodzi o proste rzeczy i nie ma szans na tzw. biblijny model małżeństwa gdzie to "żony bądźcie poddane mężom". Jeśli jakaś kobieta ma uległy charakter owieczki to się to sprawdzi ale w innym przypadku na pewno nie. Mąż jest przy tym uparty ja jestem bardziej kompromisową ale w większości przypadków i tak jest tak jak ja chcę, bo mnie zwykle na czymś bardzo zależy a jemu jest wszystko jedno jak będzie więc ustępuje.
Małżeństwo nie jest złe. Ale nigdy nie jest to czymś, co wymarzyliśmy. Małżeństwo, to szereg kompromisów. To ciągły wybór większego dobra (choć czasami mniejszego zła). I chęć wytrwania. A nade wszystko zrozumienie, czym jest miłość.
Kiedyś Karol Meissner odpowiedział na pytanie związane z kochaniem się. Sens odpowiedzi pamiętam do teraz. Zwrócił uwagę na to, że jest to czasownik zwrotny. Gdy ludzie kochają się, to znaczy, że ona kocha siebie, a on też siebie. A partner służy wyłącznie lub głównie do zaspokajania miłości własnej. Natomiast gdy kocha się kogoś, to świadomym aktem woli oddaje się jakąś część siebie temu komuś. A celem naczelnym jest dobro tej osoby.
(...)
Najważniejsze jest odkrycie powołania. Do rodziny, stanu zakonnego czy samotności. I odczytanie woli Bożej odnośnie wybranej drogi. Ale głowa do góry. To się klaruje w różnym wieku. Czasem we wczesno młodzieńczym, czasem znacznie po trzydziestce.
Pamiętać trzeba, że nie żenimy się tylko dla siebie. I że, żona, to nie mamusia.
.
Zgadzam się, małżeństwo jest dość trudne. I nie chodzi tu o żadną przemoc czy nałogi ale o różnicę i też częściowo podobieństwo charakterów o różnicę w podejściu do mnóstwa spraw, do wychowania dzieci, do religii w codziennym życiu. Każde z nas jest silną osobowością i żadne nie da sobie wejść na głowę, jesteśmy 16 lat po ślubie. W takiej sytuacji dogadać się jest bardzo trudno nawet jeśli chodzi o proste rzeczy i nie ma szans na tzw. biblijny model małżeństwa gdzie to "żony bądźcie poddane mężom". Jeśli jakaś kobieta ma uległy charakter owieczki to się to sprawdzi ale w innym przypadku na pewno nie. Mąż jest przy tym uparty ja jestem bardziej kompromisową ale w większości przypadków i tak jest tak jak ja chcę, bo mnie zwykle na czymś bardzo zależy a jemu jest wszystko jedno jak będzie więc ustępuje.
Ale trzeba się rozwijać i zmieniać dla drugiego, a nie spierać o bzdury.
sasanka10 pisze: ↑2021-10-18, 21:53 Mąż jest przy tym uparty ja jestem bardziej kompromisową ale w większości przypadków i tak jest tak jak ja chcę, bo mnie zwykle na czymś bardzo zależy a jemu jest wszystko jedno jak będzie więc ustępuje.
Słuszne spostrzeżenie. Wielu mężczyzn ma dewizę: Lepiej mieć święty spokój, niż rację.
Nie każdy sobie to uświadamia. Ale faktem jest, że kobietom bardziej zależy na osiągnieciu celu. A mężczyźni, przynajmniej bardzo wielu z nich, odznacza się tzw. męskim lenistwem. Czyli starają się osiągać cele najmniejszym wysiłkiem. I nie zawsze do końca, gdy wymaga to większych nakładów. Przejaw wygodnictwa.
Ale pewne zasady, wartości trzeba konsekwentnie realizować. W szczególności w zakresie powinności wobec Boga, dzieci, ale też małżonka czy małżonki.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Andej pisze: ↑2021-10-11, 12:16
Bardzo dobrze, w ten sposób więcej osiągniesz. Ale człowiek jest istotą społeczna. A wózek łatwiej ciągnąć we dwójkę.
Zgadzam się w pełni Andeju we dwoje jest fajniej i raźniej na świecie to pewne, ale zadra w sercu zbyt mocna i nie chce się zagoić od kilku lat.
Przy okazji Polecam Film o Lewisie jeśli nie widziałeś.
Dziękuję @lambda Nie znałem tego filmu do tej pory i chętnie go obejrzę. Wygląda na wartościowy i dający powody do refleksji a takie kino lubię najbardziej.
Ostatnio zmieniony 2021-10-19, 13:22 przez Skaza, łącznie zmieniany 1 raz.