Czy coś ze mną nie tak, że mnie to trochę martwi?

Czyli rozmowy na temat planowania rodziny, czystości w małżeństwie, ile powinniśmy mieć dzieci, czy powinniśmy je karać.
ODPOWIEDZ
dadycool
Przybysz
Przybysz
Posty: 1
Rejestracja: 13 maja 2020

Czy coś ze mną nie tak, że mnie to trochę martwi?

Post autor: dadycool » 2020-05-13, 23:01

Witam,
Na wstępie proszę o wyrozumiałość jeżeli ktoś to co napiszę uzna za złe. Specjalnie piszę tutaj, żeby poznać opinie osób wierzących czyli takich jak ja.
Jak już napisałem jest osobą wierzącą, praktykującą, ale widocznie albo nie do końca, albo jednak z pewną granicą. Razem z żoną wychowujemy dzieci po katolicku codziennie wspólna krótka modlitwa z dziećmi 4 i 6 lat (o ile ktoś z nas nie musi wyjść, a jak wyjdzie to i tak modlitwa jest, ale z jednym z dzieci), chodzimy do kościoła, wpajamy pewne wartości religijne.
Ale nie o tym. Moja żona ok 2,5 roku temu postanowiła pewną rzecz (znamy się 10 lat małżeństwem 7). Mianowicie postanowiła, że ona nie chce się zabezpieczać podczas współżycia bo to jest grzech. Wcześniej nie było z tym problemu żadnego. Zrozumiałem to i zaakceptowałem tą decyzję i szanuje. Nie kochamy się przez ok 2,5tyg w miesiącu na rzecz ok 1,5 pozostałego kiedy ma dni nie płodne gdyż nie chcemy mieć więcej dzieci. Mimo, że ja mam wielkie libido nie namawiam jej do złamania jej postanowienia i przez ten czas ani razu nie złamaliśmy jej postanowienia. Ale ostatnio rozmawialiśmy o powodach tej decyzji i okazało się, że wcześniej zmuszała się i już nie chce tego robić. Bardzo mi się zrobiło smutno, ze zmuszała się i nie powiedziała mi o tym wcześniej i teraz też nie konsultowała co by nie było bardzo ważnej decyzji ze mną tylko te 2,5 roku temu powiedziała mi, że nie ,powiedziała dlaczego i tyle. To było oznajmienie. Ale ok jest jak jest.
Teraz od jakiegoś roku stałą się jeszcze bardziej religijna to znaczy wcześniej modlitwa jej trwała ok 10-15 min wieczorna teraz trwa minimum 1h i jest coraz dłużej. Dziś oznajmiła mi, że będzie odmawiać modlitwę pompejańską czyli 3 pełne różańce to już jest długa modlitwa. Przez to wieczór wygląda średnio nasz. Dzieci do 21 około potem jakieś ogarnięcia sie mycie itd modlitwa zaczyna się średnio ok 22.15 -22.30 i wiadomo kończy min 23.30. Moja żona jest bardzo bardzo mało uczuciowa ona nie powie mi, że mnie kocha, czy też rzadko przytuli się o buziaku nie mówiąc. Zawsze to ja wychodzę z inicjatywą zbliżenia czy też jakiegoś przytulenia czy coś takiego. Ja żeby w ogóle spędzić z nią jakąś chwilę romantyczną czy pokochać się nawet w te 1,5 tygodnia muszę czekać aż skończy modlitwę i ewentualnie wtedy. Problem jest taki, że ja muszę wstać rano ok 6.30 (rano ja się zajmuje dziećmi żona śpi do 8.30 czasem 9 jak wychodzę do pracy i zaprowadzić dzieci do przedszkola ona je odbiera bo ma nie normowane godziny pracy) i iście spać o 24.30 -1 w nocy jest bardzo uciążliwe. Zresztą (i tu może powiecie, że nie jestem dobrym katolikiem) zaczyna mnie to męczyć już i przeraża, że żona coraz bardziej według niej zbliża się do Boga, ale oddala się ode mnie. Stałem się czymś na samym końcu po dzieciach, Bogu i obowiązkach domowo-rodzinnych.
Czy coś ze mną jest nie tak, że tak myślę? Ja się boje, że za 2-3 lata w takim tępie już w ogóle będe tylko ojcem dzieci i współfinansującym dom. Czy tak działa głęboka wiara? Przez to ja zaczynam się oddalać od Boga bo jakoś tak w środku on zabiera mi żonę (na wstępie prosiłem o wyrozumiałość nie "hejtujcie" mnie tylko napiszcie jak Wy to widzicie.
Zaznaczam, że ogólnie jest dobrze między nami dogadujemy się nie kłucimy wiem, że ona mnie kocha ja ją też.

Magnolia

Re: Czy coś ze mną nie tak, że mnie to trochę martwi?

Post autor: Magnolia » 2020-05-14, 07:29

Witaj, dlaczego spodziewasz się bejtu, skoro dzielisz się swoimi wątpliwościami i szukasz pomocy?
Każdy miewa wątpliwości i każdy czasem potrzebuje pomocy.
Po to działa to forum, by pomagać i szukać rozwiązań w życiu katolickim.

Ja to widzę tak, żona bardzo chce żyć zgodnie z wiarą i chwała jej za to. Ale jak to często bywa świeżo po nawróceniu może powstać taka myśl w człowieku, że powinien poświęcić się jedynie Bogu.

A tu trzeba zrównoważyć czas dla Boga tak by jednocześnie dbac o małżeństwo i współmałżonka. Bo przecież Bóg pobłogosławił sakramentem wasz związek, dlatego na pewno nie chce jego obumarcia, a wręcz na pewno chce błogosławić i rozwijać wasza miłość, bo sam jest źródłem tej miłości.

Wg mnie potrzebna jest rozmowa z żoną, aby znała Twoje potrzeby i uczucia, wiedziała jak się czujesz i czego potrzebujesz, żeby związek wzrastał i się rozwijał.

W dobrze ustawionej hierarchii wartości Bóg jest na pierwszym miejscu, ale żona i mąż są równorzędnie na drugim miejscu, na trzecim dzieci, na czwartym rodzice, dalsza rodzina i znajomi.
Jesli widzisz, że dzieje sie w związku coś nie dobrego to trzeba o tym rozmawiać. Nie czekać aż problem urośnie do wielkiego kryzysu, tylko trzeba trzymać rękę na pulsie. zajmować się już małymi problemami i szukać rozwiązań, które zadowoloną obie strony. Potrzeby obu małżonków są ważne i wzajemnie powinniście o siebie dbac i siebie uszczęśliwiać.

Macie przed sobą wiele lat małżeństwa- trzeba dbać o to by jednoczyła was miłość, wspólna modlitwa jest wspaniałym cudotwórczym narzędziem, więc módlcie się o jedność i miłość wzajemną.
Z pewnością wolą Boga nie jest zaniedbywanie współmałżonka, a kochanie współmałżonka i rozwijanie małżeństwa. - po to jest to sakrament, po to Bóg was pobłogosławił w dniu ślubu.

Dobrym miejscem na rozwój duchowy jest Domowy Kościół, to rodzinny odłam ruchu Światło życie. Moglibyście się razem rozwijać i dążyć oboje do Boga i pogłębienia wiary. Jednocześnie dbając o to by rozwijać miłość wzajemną.


Nowenna pompejańska faktycznie długo trwa, ale kiedyś się kończy, zapytaj żony w jakiej intencji ją podjęła, może to dla Niej, lub dla Was ważnego. Może odmawiaj z żoną dziesiątkę, aby jej towarzyszyć.

Ale na pewno nie pozwól odstawić się na boczny tor, tylko rozmawiaj o tym w duchu miłości, a nie kłótni.

podpowiem Wam jeszcze lekturę do przeczytania: (sa tez części tylko dla żon i tylko dla mężów)
https://www.empik.com/tajemnice-bardzo- ... ,ksiazka-p

pozdrawiam

Awatar użytkownika
Tek de Cart
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1600
Rejestracja: 4 wrz 2017
Lokalizacja: szczęśliwy mąż i ojciec, Warszawa
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 200 times
Been thanked: 638 times
Kontakt:

Re: Czy coś ze mną nie tak, że mnie to trochę martwi?

Post autor: Tek de Cart » 2020-05-19, 12:03

Miewam czasem podobnie, więc rozumiem o czym piszesz. Koniecznie z żoną trzeba rozmawiać, małżeństwo jest dla Was podstawową droga do Boga. Nawet modlitwa nie może być powodem zaniedbywania męża i dzieci. Może to być na krótki czas potrzebne (dłuższą modlitwa) - ale nie może to być stan permanentny. No chyba że oboje się na to zgodzicie.. w małżeństwie przyjaciół mąż codziennie ok godziny poświęca na modlitwę, a spokojnie żona i trójka dzieci są ogarnięte i ukochane. I u nich funkcjonuje to dobrze - ale mają to obgadane i przećwiczone już od jakich 12 lat spokojnie.
Nie sprzedawaj duszy diabłu, Bóg da Ci za nią więcej!

Awatar użytkownika
sądzony
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 13790
Rejestracja: 20 lut 2020
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 2020 times
Been thanked: 2202 times

Re: Czy coś ze mną nie tak, że mnie to trochę martwi?

Post autor: sądzony » 2020-05-19, 21:58

Myślę, że to trudna sytuacja.
Rady na forum Wam nie pomogą.
Albo rozwiążecie to rozmową, ewentualnie rozmową z kimś trzecim bezstronnym.
Musi to być jednak ktoś wyjątkowy, kto "zrozumie" potrzeby żony, no i Twoje.
Może to być niełatwe. Jakiś duchowny, może mediator, terapeuta chrześcijański, seksuolog chrześcijański (choć nie wiem czy coś takiego istnieje).

Dla mnie osobiście sformalizowana modlitwa nie jest jedynym, i na pewno nie podstawowym sposobem
tworzenia relacji z Bogiem.
Modlić można się wszędzie, a najlepiej zawsze.

Kiedyś mnich zadał pytanie przełożonemu czy może palić podczas modlitwy.
Przełożony odpowiedział: "Oczywiście, że nie, ale nic nie przeszkadza w modleniu się podczas palenia".

Czy żona nie może modlić się w nocy skoro chodzi spać przed 1.00.
Nie chcę oceniać ani wyrokować, ale takie zachowanie jak opisałeś może być (oby jednak nie)
sposobem ucieczki przed bliskością i może nie mieć nic wspólnego z relacją z Bogiem.

Ale trudno to oceniać.
Musicie, tak jak pisze Mag, rozmawiać i rozmawiać.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 19038
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2618 times
Been thanked: 4629 times
Kontakt:

Re: Czy coś ze mną nie tak, że mnie to trochę martwi?

Post autor: Marek_Piotrowski » 2020-05-19, 22:54

Pierwsza sprawa (antykoncepcja) - jest oczywista - Żona ma rację, natomiast zarówno to, że nie mówiła Ci o swoich rozterkach, jak i sposób załatwienia sprawy gdy już ich nie wytrzymała sugeruje chyba problem z komunikacją (a także trochę z zaufaniem; wyraźnie obawiała się Ci powiedzieć) [proszę pamiętaj, iż piszę tylko na podstawie skąpych informacji z Twojego listu, dlatego moje wywody mogą być mylne].

Teraz Ona idzie znowu jakby trochę "sama" - znów chyba nie rozmawiacie. Oczywiście trudno oceniać, bo znowu znam sprawę tylko z jednej strony, ale na pierwszy rzut oka konieczne jest uporządkowanie zarówno komunikacji pomiędzy Wami, jak i priorytetów (słusznie tu zauważono, iż dla człowieka żonatego/mężatej sprawy wspólne są najważniejsze - i jest to tzw. obowiązek stanu, więc sprawa niezwykle ważna.
Czasem nie jest łatwo zacząć szczerze rozmawiac po iluś-tam już latach małżeństwa (pamiętam z czasów Domowego Kościoła, jak wiele trudności sprawiał niektórym rodzinom tzw. "dialog małżeński"). Tu nawet nie chodzi o tajemnice - a o to, by zacząć mówić o sprawach, o których się nie mówiło (np. ze względu na obawę przed reakcją drugiej strony). Nie o pretensje - o rozmowę o tym, że się z tym źle czuję, o tym, że źle mi z tym.

Najważniejsze - założyć dobrą wolę u obu stron.

Można to zrobić samemu, ale - być może - skoro Małżonka chce iść ku Bogu powinna dać się namówić - ułatwi to Wam obojgu (żeby iść razem - takie jest powołanie małżonków) jeśli trochę na początek zostaniecie pokierowani. Są takie dziwne rekolekcje weekendowe dla małżeństw, na których ksiądz rekolekcjonista robi tylko wstęp, kierunkuje - a potem małżonkowie idą do pokojów rozmawiać w zadanym kierunku. Potem wszystkie małżeństwa znów się schodzą, ksiądz znów robi ukierunkowanie - i znów idą do pokojów rozmawiać. I tak przez całe rekolekcje. Czasem to bywa bolesne, ale... bardzo dobrze działa.
Rekolekcje nazywają się "Dialog małżeński" albo "Spotkania małżeńskie". Zerknij, proszę, tu https://spotkaniamalzenskie.pl/

Pytajka
Przybysz
Przybysz
Posty: 11
Rejestracja: 13 maja 2020
Been thanked: 3 times

Re: Czy coś ze mną nie tak, że mnie to trochę martwi?

Post autor: Pytajka » 2020-05-20, 19:56

Sama rozmowa nie wystarczy, potrzeba jeszcze chęć zrozumienia drugiej strony. Podchodzac so rozmowy na zasadzie "ja mam racje" nawet godziny rozmów na niewiele się zdadzą

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rodzina, małżeństwo, narzeczeni”