sądzony pisze: ↑2021-03-20, 11:06
A czy uważasz, że stwierdzenie:
Albertus pisze: ↑2021-03-19, 23:49
Zapewniam cię że efektem będzie nie tylko samotność coś o wiele gorszego niż samotność.(...)
nim nie jest?
Skąd wiesz co na to wszystko Bóg Ojciec?
Z Pisma Świętego.
Jest łatwo dostępne - zarówno w księgarniach, jak i w internecie.
Jest tam co nieco o tym, co Bóg sądzi o uprawianiu homoseksualizmu.
Marek_Piotrowski pisze: ↑2021-03-20, 10:24
Wiele osób ma problem z rozróżnieniem "osądzenia" od prostej konstatacji, że coś jest grzechem (względnie, ze grzech jest zły i niszczący - przede wszystkim dla grzeszącego, często także innych osób).
Wykorzystywanie tego wspaniałego cytatu jako pretekstu do negowania tego, że istnieją rzeczy dobre i złe, jest dość oklepane, ale zupełnie błędne.
Wiele osób ma problem z czytaniem, interpretacją, egoizmem i z "moizmen na wierzchizmem".
Owszem. Co pięknie właśnie zaprezentowałeś.
Niemniej to, ze grzech jest zły, że niszczy człowieka nie jest moim wymysłem - to część Objawienia.
Albertus pisze: ↑2021-03-19, 23:49
I myślisz że lekarstwem na samotność twojej córki jest związek z jakąś kobietą?
Zapewniam cię że efektem będzie nie tylko samotność coś o wiele gorszego niż samotność. Tylko że to okaże się dopiero po pewnym czasie.
Z powyższego cytatu pana @Albatros ewidentnie wynika, że dokonuje On oceny konkretnej osoby, nie grzechu jako takiego.
Nic podobnego. Albertus pisze o sytuacji w jakiej znajdzie się osoba, która będzie trwała w grzechu.
Osąd to coś zupełnie innego. Zwracasz się do konkretnej osoby konkretnej sytuacji (nie hipotetycznej) i mówisz "jesteś zła".
Natomiast jeśli (niezależnie od tego, czy sprawa dotyczy zabójstwa, rozpusty, złodziejstwa czy uprawiania homoseksualizmu):
- powiesz osobie rozważającej grzech "Jeśli to uczynisz, zgrzeszysz"
- powiesz osobie która zrobiła coś złego "to, co zrobiłaś było złe"
- powiesz o osobach grzeszących że to co robią jest złe
- wypowiesz się w sprawie zasady ogólnej (np. "uprawianie homoseksualizmu jest złem")
... to nie ma mowy o "osądzie".
Czy święty Paweł "osądzał", kiedy pisał:
"Jeżeli ktoś nie posłucha słów naszego listu, tego sobie zaznaczcie i nie przestawajcie z nim, aby się zawstydził. A nie uważajcie go za nieprzyjaciela, lecz jak brata napominajcie."/2Tes 3:14-15/
Co więcej, w pewnych sytuacjach może to być nawet obowiązek:
"Jeśli do występnego powiem: Występny musi umrzeć - a ty nic nie mówisz, by występnego sprowadzić z jego drogi - to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie. (9) Jeśli jednak ostrzegłeś występnego, by odstąpił od swojej drogi i zawrócił, on jednak nie odstępuje od swojej drogi, to on umrze z własnej winy, ty zaś ocaliłeś swoją duszę."/Ez 33,8-9/
Takie zaniedbaniem nie jest ani wiernością Ewangelii, ani wyrazem miłości. Święty Augustyn pisał:
„Gorzej czynicie zachowując milczenie, niż on popełniając grzech” (Kazanie 82.7).
Rzeczywiście, jeśli ktoś z zamkniętymi oczyma idzie ku przepaści (grzechowi), NIE jest wyrazem miłości "nie osądzać jego drogi".
Oczywiście, nie polega to na zaczepianiu nieznajomych na ulicy i mówienia im "jesteś taki a taki".
Również w stosunku do znajomych trzeba zachować umiar.
Ważne
„...aby wybrać właściwy moment; aby upominając bliźniego nie osłabić, lecz wzmocnić jego poczucie własnej wartości; aby stosować je tylko w najbardziej istotnych sprawach; aby było środkiem do uwolnienia, a nie osądu i potępienia; aby pamiętać, że sami jesteśmy grzesznikami i potrzebujemy przebaczenia”./Papieska Rada ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji/
Święty Augustyn też napomina:
"bądźmy świadomi naszej obopólnej słabości, tak, by udzielać napomnienia z miłością, a nie z niechęcią”
Stosunek do napomnień bardzo wiele mówi o nas samych.
Nie darmo jeden z grzechów przeciw Duchowi Świętemu brzmi:
"na zbawienne upomnienia zatwardziałe mieć serce"
Zresztą to prawda nie tylko "chrześcijańska". Już Seneka pisał pół wieku przed narodzeniem Chrystusa (w De Ira)
"Dobry człowiek cieszy się z napomnień, nikczemny reaguje na nie gniewem”
Jednak nie chodzi tylko o napominanie konkretnej osoby. Może nawet ważniejsze jest, by zło nazywać złem a dobro dobrem. Rozmywanie samo w sobie jest złe.
A jakże często spotyka się właśnie takie rozmywanie:
"Zabijanie nienarodzonych to morderstwo"
"oh, nie osądzaj!"
Już Izajasz pisał:
"Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem, którzy uznają ciemności za światło, a światło za ciemności, którzy uznają gorycz za słodycz, a słodycz za gorycz!"/Iz 5:20/
Dlatego będę pisał - za każdym razem gdy będziemy o tym dyskutowali - że grzech (w tym homoseksualizm) to zło.
I będę pisał, że grzech nikogo szczęśliwym nie czyni - przynajmniej w pełnym (niekiedy długotrwałym, ale jednak) - bilansie.
Niektórzy mają poniższy mem za śmieszny. Ja uważam, że pokazuje zjawisko, które niszczy rozumienie wiary: