Albertus pisze: ↑2021-03-21, 13:03
Co masz na myśli pod pojęciem "udany związek" w tym przypadku? Jak to sobie wyobrażasz?
Mam zdefiniowac pojecie? Zwiazek harmonijny, we wzajemnej milosci i zrozumieniu, z gotowoscia pomocy i oddaniem w kazdej zyciowej sytuacji.
Albertus pisze: ↑2021-03-21, 13:03
Obawiam się niestety że zdanie twojego męża nie ma dla ciebie większego znaczenia i nie bierzesz go pod uwagę a ty już podjęłaś decyzję jak masz postępować i szukasz tylko potwierdzenia swojej decyzji na tym forum.
I niestety obawiam się że u niektórych to potwierdzenie znajdziesz...
Nie. Nie szukam potwierdzenia, bo sama nie jestem niczego zupelnie pewna. Czuje sie zagubiona, gdyz sytuacja jest dla mnie komletnie nowa, przyczym nie tylko praktycznie, ale i teroretycznie, poniewaz wczesniej nigdy sie nad podobnymi kwestiami nie zastanawialam. Zdanie meza ma, oczywiscie, dla mnie znaczenie, ale rozum i serce podpowiadaja mi, ze nie powinnam zachowac sie podobnie jak on. Uwazam, ze to nie zawrociloby corki z tej drogi, a mogloby jeszcze pogorszyc sytuacje.
Czy wedlug ciebie powinnam, podobnie jak uczynil to maz, odwrocic sie od corki?
Albertus pisze: ↑2021-03-21, 13:03
Ogólnie to jestem załamany jakie są postępy i efekty w manipulowaniu społeczeństwem w Polsce przez demoniczne ideologie.
Jeśli ty uważasz że związek twojej córki z inną kobietą może być jak to określasz "udany" to dlaczego niby twoja córka miałaby zmienić swoje postępowanie i nawrócić się ze swojego grzechu?
Piszesz że postępowanie twojego męża może zranić córkę i zrazić ją do Kościoła a czy nie wydaje ci się że jeśli podzilisz się z córką swoją nadzieją na to że jej związek " będzie udany" to utwierdzisz ja w grzechu?
Ja nigdzie nie napisalam, ze zywie taka nadzieje. Ja rozwazam obiektywnie wszystkie mozliwe warianty, taraz, kiedy stan bliski szoku sie zmiejszyl. Zwiazek moze byc trwaly i udany w sensie, o jakim napisalam wyzej; to jest prawdopodobne, jesli one istotnie tak do siebie pasuja, jak przedstawia to corka.
Tym bardziej nigdy nie mowilam corce, ze mam nadzieje co do pozytywnego rozwoju jej zwiazku
- bo to po prostu nieprawda. Modle sie o cud zmiany orientacji. Modle sie o madrosc i o zdrowie meza. Na razie nic wiecej nie moge uczynic.
sądzony pisze: ↑2021-03-21, 22:17
Бarbаra pisze: ↑2021-03-21, 20:03
(…) maz jest "koscielnym aktywista" i zawsze byl bardzo gorliwym katolikiem. (…)
Nie wiem jak się do tego odnieść, ale nie brzmi to mi (w sensie dla mnie) obiecująco dla naprawy relacji pomiędzy mężem, a córką.
Masz na mysli, ze od ducha wazniejsza jest dla niego litera...? Nie wiem...Okazuje sie, ze nie znam wlasnego meza...On jest madrym czlowiekiem, wiem tez, ze sie modli i wierze mocno, ze dzieki naszym modlitwom ta sytuacja znajdzie szczesliwe zakonczenie.
...Moje spotkanie z "tamta"
sądzony pisze: ↑2021-03-21, 22:17
Zdrożnego na pewno nie.
Czy byłoby „cichą legitymizacją” (trafnie sformułowanie)?
Z tego co piszesz i z tego co Cię rozumiem to moim zdaniem nie byłoby Twoją akceptacją. Ale pozostaje kwestia, że może być za takowe odczytane przez córkę, męża, innych. Wszystko zależy na ile jesteś w stanie wyjaśnić to córce i mężowi oraz na ile interesuje Cię opinia innych.
Tzw "inni" mnie malo interesuja. Liczy sie to, jak odebrala by to spotkanie corka, a takze maz. Jeszcze sie nie zdecydowalam, ale jesli do tego dojdzie, to z pewnoscia wyjasnie obojgu, ze w zadnym razie nie oznacza ono mojej akceptacji.
[/quote]
sądzony pisze: ↑2021-03-21, 22:17
Wiem, że to nie ten sam kaliber, ale jeżeli Twoja córka sypiałaby z mężczyzną bez ślubu podchodziłabyś do tej sprawy z taką samą ostrożnością?
Roznica w tym, ze taka sytuacje mozna poniekad naprawic. Na swieta zapraszalabym i stale meczyla pytaniem, kiedy slub.
sądzony pisze: ↑2021-03-21, 22:17
Moim zdaniem Twoja córka nie bardzo ma świadomość grzechu, który popełnia, a co za tym idzie nie do końca rozumie sytuację.
Ja od 15 lat żyję w grzechu. Przez większość czasu po prostu nie uznawałem tego za zło, nie widziałem w tym grzechu. Moi rodzice są b. religijni i nie wyobrażam sobie sytuacji, w której z tego powodu nie chcą spotykać mojej żony. I choć nic nie mówili zawsze wiedziałem, czułem, że pragnom, by ten związek był uświęcony.
No wlasnie...widzisz, u nas to samo, z ta roznica, ze slubu nie bedzie. Papiez ostatnio wypowiedzial sie w ten sposob:
"Osoby homoseksualne mają prawo być rodziną. Są dziećmi Bożymi. To, co musimy zrobić, to stworzyć prawo o związkach partnerskich. W ten sposób będą prawnie chronieni. " Nie oznacza to jednak slubu przed Bogiem.
sądzony pisze: ↑2021-03-21, 22:17
Zastanawiam się jednak czy niespotkanie się z jej partnerką nie stanowiłoby dla Twej córki „kary”….
Pytanie za co? Ja odczytałbym to jako ukaranie mnie za bycie sobą, bycie kochającą, kochaną i szczęśliwą.
(abstrahując od Prawdy, bo żyjąc w grzechu nie można być szczęśliwym – coś o tym wiem).
Byc moze sie z tamta spotkam, choc naprade nie wiem, o czym mialabym z nia rozmawiac...
Odbiegne od zasadniczego tematu. Tak, zyjac w grzechu nie mozna byc szczesliwym, ale w grzechu swiadomym. A corka jest przekonana, ze nie grzeszy, dlatego nic nie przeszkadza jej byc szczesliwa, a takze - i to jest problem - nic nie popycha jej w kierunku poprawy.
sądzony pisze: ↑2021-03-21, 22:17
Mnie osobiście mało przekonuje, że homoseksualistą się rodzimy (ale dopuszczam taką możliwość). Dla mnie to bardziej „zaburzenie”, którego etiologia nie jest prosta. Nie bardzo też przekonuje mnie, by Bóg tworzył coś „wadliwego”. Z pewnością jednak to dopuszcza. Wszystkim bliżej nam do Adama niż Jezusa. Czasem odnoszę wrażenie, że wszyscy winniśmy żyć w czystości. Czystość to nie samotność, a małżeństwo nie zawsze gwarantuje brak poczucia samotności.
Co do Twojej córki uważam, że jest to kwestia pomiędzy nią, a Bogiem. Nikt za nią nie rozezna jaka jest jej ścieżka. Nie można zbawiać „na siłę”.
Cóż to za wolność, która nie pozwala zerwać zakazanego jabłka.
Dlatego tez nie odwrocilam sie od niej. I, oczywiscie, dlatego, ze ja kocham.
Dziekuje wam wszystkim, niech was Bog blogoslawi.