Dzieci w małżeństwie
- Jozek
- Złoty mówca
- Posty: 7337
- Rejestracja: 18 lut 2020
- Has thanked: 1181 times
- Been thanked: 708 times
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4217 times
Re: Dzieci w małżeństwie
A i rodzic często gotuje się przy dzieciach.
Jednak demonizujesz maleństwa. Prawdę mówi przysłowiowe, że małe dzieci, mały kłopot. Jednak siły rosną na miarę potrzeb.
Ale nic nie doradzę, bom chciał mieć dzieci. Dopiero potem zorientowałem się, z jak wielką odpowiedzialnością jest to związane. Nieprzespane noce to pryszcz. (Miałem dwa lata przyjemności spania co drugą noc, na zmianę z żoną.) A jednak to wspaniałe.
Dla każdego inaczej.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 18877
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2603 times
- Been thanked: 4602 times
- Kontakt:
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 13759
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2019 times
- Been thanked: 2196 times
Re: Dzieci w małżeństwie
Ja nie lubię innych, ale siebie tak.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20
- lambda
- Zasłużony komentator
- Posty: 2577
- Rejestracja: 7 gru 2019
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 162 times
- Been thanked: 369 times
Re: Dzieci w małżeństwie
A czy katolik ma obowiązek i powinien pomnażać majątek po to aby jak najwięcej dziecia zostawić? Lub też zabezpieczyć swój byt na emeryturze?
Dodano po 5 minutach 40 sekundach:
Oczywiście są ludzie którym może się ta perspektywa nie zmienić, mówię na swoim przykładzie. Że za dziećmi nie przepadalam aż mam swoje i jest wszystko inaczej.
Dodano po 5 minutach 40 sekundach:
Perspektywa się bardzo zmienia gdy się to dziecko urodzi. Ani pocieranie tyłka cię nie brzydzi, ani ulewanie, ani to ślinienie. Patrzysz na to małe dzieciątko i Poprostu kochasz. Dopóki nie ma się swoich dzieci to na cudzych się tego nie odczuje.ciasteczkowy_potfur pisze: ↑2021-05-20, 10:30 No ja tak mam. Jak się pojawi to trudno, mąż wychowa (hłe hłe hłe) jak się nie pojawi to będę przeszczęśliwa.
Dlaczego nie lubię dzieci? Bo są...no trochę obrzydliwe. Ślinią się, ulewa im się, trzeba im tyłek po kupie podcierać i po prostu śmierdzą. No sorki, ale taka jest rzeczywistość. I u mnie mordka dziecka nie powoduje wyrzutu hormonów i zachwytu, może coś się schrzaniło na etapie projektowania,nie wiem. Do tego budzą w nocy (i jak znam mojego przyszłego to bedzie jojczeć, że on się musi wyspać, bo rano do pracy, a że ja też pracuję to mu zwykle umyka - już mu zapowiedziałam, że jak tylko będzie już można, to idzie na tacierzyński, a ja do pracy i to ja jemu będę jojczeć, że nic nie robi, a siedzi cały dzień w domu - a to jemu gówniak sie marzy, nie mnie). No i dzieciak to jakby nie patrzeć trochę kula u nogi, koniec ze spontanicznymi podróżami (bo musisz zabrać pół domu), koniec ze spotkaniami ze znajomymi, bo dziecko chore, bo ząbkuje, bo akurat na gorszy dzień i psuje go innym, wysysa energię i przejada całe fundusze.
Dzieci nawet lubię, ale nie niemowlęta. No i nie na dłużej jak 3h dziennie.
Oczywiście są ludzie którym może się ta perspektywa nie zmienić, mówię na swoim przykładzie. Że za dziećmi nie przepadalam aż mam swoje i jest wszystko inaczej.
- Jozek
- Złoty mówca
- Posty: 7337
- Rejestracja: 18 lut 2020
- Has thanked: 1181 times
- Been thanked: 708 times
Re: Dzieci w małżeństwie
A jak na ten temat zamartwiania sie o jutro mowil Jezus?
Moje wypowiedzi sa nieautoryzowane przez Kosciol.
- ciasteczkowy_potfur
- Super gaduła
- Posty: 1039
- Rejestracja: 16 paź 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 59 times
- Been thanked: 112 times
Re: Dzieci w małżeństwie
lambda pisze: ↑2021-05-20, 22:15 A czy katolik ma obowiązek i powinien pomnażać majątek po to aby jak najwięcej dziecia zostawić? Lub też zabezpieczyć swój byt na emeryturze?
Dodano po 5 minutach 40 sekundach:Perspektywa się bardzo zmienia gdy się to dziecko urodzi. Ani pocieranie tyłka cię nie brzydzi, ani ulewanie, ani to ślinienie. Patrzysz na to małe dzieciątko i Poprostu kochasz. Dopóki nie ma się swoich dzieci to na cudzych się tego nie odczuje.ciasteczkowy_potfur pisze: ↑2021-05-20, 10:30 No ja tak mam. Jak się pojawi to trudno, mąż wychowa (hłe hłe hłe) jak się nie pojawi to będę przeszczęśliwa.
Dlaczego nie lubię dzieci? Bo są...no trochę obrzydliwe. Ślinią się, ulewa im się, trzeba im tyłek po kupie podcierać i po prostu śmierdzą. No sorki, ale taka jest rzeczywistość. I u mnie mordka dziecka nie powoduje wyrzutu hormonów i zachwytu, może coś się schrzaniło na etapie projektowania,nie wiem. Do tego budzą w nocy (i jak znam mojego przyszłego to bedzie jojczeć, że on się musi wyspać, bo rano do pracy, a że ja też pracuję to mu zwykle umyka - już mu zapowiedziałam, że jak tylko będzie już można, to idzie na tacierzyński, a ja do pracy i to ja jemu będę jojczeć, że nic nie robi, a siedzi cały dzień w domu - a to jemu gówniak sie marzy, nie mnie). No i dzieciak to jakby nie patrzeć trochę kula u nogi, koniec ze spontanicznymi podróżami (bo musisz zabrać pół domu), koniec ze spotkaniami ze znajomymi, bo dziecko chore, bo ząbkuje, bo akurat na gorszy dzień i psuje go innym, wysysa energię i przejada całe fundusze.
Dzieci nawet lubię, ale nie niemowlęta. No i nie na dłużej jak 3h dziennie.
Oczywiście są ludzie którym może się ta perspektywa nie zmienić, mówię na swoim przykładzie. Że za dziećmi nie przepadalam aż mam swoje i jest wszystko inaczej.
lambda, często - no ja się boję, że mi się właśnie nie zmieni, bo co potem zrobię, do domu dziecka go nie oddam... Najbardziej boję się porodu (mam tokofobię, ale tak gloryfikowana jako lek na całe zło cesarka też mnie nie urządza, bo jestem świadoma, jakie powikłania niesie) i depresji poporodowej. Że usłyszę od męża, że nic nie robię (a na pewno usłyszę, bo mu się zdarza z takim tekstem wyjechać już teraz i nie czai, czemu jestem zmęczona, czemu tyle śpię, że spanie na raty to nie spanie), że w nerwach zabiję to dziecko.
- lambda
- Zasłużony komentator
- Posty: 2577
- Rejestracja: 7 gru 2019
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 162 times
- Been thanked: 369 times
Re: Dzieci w małżeństwie
Jak się człowiek skupi na swoich lekach faktycznie niczego nie zrobi w życiu:)ciasteczkowy_potfur pisze: ↑2021-05-21, 07:45lambda pisze: ↑2021-05-20, 22:15 A czy katolik ma obowiązek i powinien pomnażać majątek po to aby jak najwięcej dziecia zostawić? Lub też zabezpieczyć swój byt na emeryturze?
Dodano po 5 minutach 40 sekundach:Perspektywa się bardzo zmienia gdy się to dziecko urodzi. Ani pocieranie tyłka cię nie brzydzi, ani ulewanie, ani to ślinienie. Patrzysz na to małe dzieciątko i Poprostu kochasz. Dopóki nie ma się swoich dzieci to na cudzych się tego nie odczuje.ciasteczkowy_potfur pisze: ↑2021-05-20, 10:30 No ja tak mam. Jak się pojawi to trudno, mąż wychowa (hłe hłe hłe) jak się nie pojawi to będę przeszczęśliwa.
Dlaczego nie lubię dzieci? Bo są...no trochę obrzydliwe. Ślinią się, ulewa im się, trzeba im tyłek po kupie podcierać i po prostu śmierdzą. No sorki, ale taka jest rzeczywistość. I u mnie mordka dziecka nie powoduje wyrzutu hormonów i zachwytu, może coś się schrzaniło na etapie projektowania,nie wiem. Do tego budzą w nocy (i jak znam mojego przyszłego to bedzie jojczeć, że on się musi wyspać, bo rano do pracy, a że ja też pracuję to mu zwykle umyka - już mu zapowiedziałam, że jak tylko będzie już można, to idzie na tacierzyński, a ja do pracy i to ja jemu będę jojczeć, że nic nie robi, a siedzi cały dzień w domu - a to jemu gówniak sie marzy, nie mnie). No i dzieciak to jakby nie patrzeć trochę kula u nogi, koniec ze spontanicznymi podróżami (bo musisz zabrać pół domu), koniec ze spotkaniami ze znajomymi, bo dziecko chore, bo ząbkuje, bo akurat na gorszy dzień i psuje go innym, wysysa energię i przejada całe fundusze.
Dzieci nawet lubię, ale nie niemowlęta. No i nie na dłużej jak 3h dziennie.
Oczywiście są ludzie którym może się ta perspektywa nie zmienić, mówię na swoim przykładzie. Że za dziećmi nie przepadalam aż mam swoje i jest wszystko inaczej.
lambda, często - no ja się boję, że mi się właśnie nie zmieni, bo co potem zrobię, do domu dziecka go nie oddam... Najbardziej boję się porodu (mam tokofobię, ale tak gloryfikowana jako lek na całe zło cesarka też mnie nie urządza, bo jestem świadoma, jakie powikłania niesie) i depresji poporodowej. Że usłyszę od męża, że nic nie robię (a na pewno usłyszę, bo mu się zdarza z takim tekstem wyjechać już teraz i nie czai, czemu jestem zmęczona, czemu tyle śpię, że spanie na raty to nie spanie), że w nerwach zabiję to dziecko.
Dziecko otwiera serce
Ostatnio zmieniony 2021-05-21, 08:44 przez lambda, łącznie zmieniany 1 raz.
- Lunka
- Super gaduła
- Posty: 1438
- Rejestracja: 26 sty 2021
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 956 times
- Been thanked: 566 times
Re: Dzieci w małżeństwie
@ciasteczkowy_potfur a może z tymi lękami to do psychologa trzeba się udać jak myślisz? Bo to nie taka prosta sprawa. Skąd możesz mieć gwarancję jak będzie? A dużo tych lęków w Tobie
Też myślałam, że nie przeżyje porodu. Zawsze mdlałam na pobraniu krwi xD
Ale chyba organizm kobiety daje z siebie wtedy wszystko. Takie wielkie plany, że mąż przy porodzie cuda nie wianki. Dzidzia się pospieszyla i 2 tygodnie wcześniej chciała wychodzić. Zresztą Covid i tak wszystko utrudnił.
Ja rozumiem Twoje lęki. W sumie miałabyś kogoś oprócz męża, żeby Ci trochę pomógł przy dziecku?
Bo ja sama przyznam te niesprzespane noce siadają na psyche trochę ale wcześniej myslalam że nie dam rady jak to tyle nie spać? Da się jakoś. Nie wiem skąd ta moc.
Też myślałam, że nie przeżyje porodu. Zawsze mdlałam na pobraniu krwi xD
Ale chyba organizm kobiety daje z siebie wtedy wszystko. Takie wielkie plany, że mąż przy porodzie cuda nie wianki. Dzidzia się pospieszyla i 2 tygodnie wcześniej chciała wychodzić. Zresztą Covid i tak wszystko utrudnił.
Ja rozumiem Twoje lęki. W sumie miałabyś kogoś oprócz męża, żeby Ci trochę pomógł przy dziecku?
Bo ja sama przyznam te niesprzespane noce siadają na psyche trochę ale wcześniej myslalam że nie dam rady jak to tyle nie spać? Da się jakoś. Nie wiem skąd ta moc.
"Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona."
Łk 10,41-42
Łk 10,41-42
- ciasteczkowy_potfur
- Super gaduła
- Posty: 1039
- Rejestracja: 16 paź 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 59 times
- Been thanked: 112 times
Re: Dzieci w małżeństwie
Nie mam. Niby mam rodzinę, ale umówmy się, nikt nie rzuci swojej roboty i swoich rodzin, żeby cudzego niemowlaka niańczyć, bo zabranie go na 2h to niewiele da.Lunka pisze: ↑2021-05-21, 10:07 @ciasteczkowy_potfur a może z tymi lękami to do psychologa trzeba się udać jak myślisz? Bo to nie taka prosta sprawa. Skąd możesz mieć gwarancję jak będzie? A dużo tych lęków w Tobie
Też myślałam, że nie przeżyje porodu. Zawsze mdlałam na pobraniu krwi xD
Ale chyba organizm kobiety daje z siebie wtedy wszystko. Takie wielkie plany, że mąż przy porodzie cuda nie wianki. Dzidzia się pospieszyla i 2 tygodnie wcześniej chciała wychodzić. Zresztą Covid i tak wszystko utrudnił.
Ja rozumiem Twoje lęki. W sumie miałabyś kogoś oprócz męża, żeby Ci trochę pomógł przy dziecku?
Bo ja sama przyznam te niesprzespane noce siadają na psyche trochę ale wcześniej myslalam że nie dam rady jak to tyle nie spać? Da się jakoś. Nie wiem skąd ta moc.
Ja się bardzo boję depresji poporodowej, bo raz, że mam skłonności do obniżonego nastroju, dwa - świadomość, że coś takiego istnieje ledwie raczkuje. I pomoc rodziny może więcej szkody niż pożytku zrobić ("Bo Zosia/Krysia/Zdzisia to nie narzekała, tylko robiła!", "Takie delikatne te baby teraz, kiedyś kobity w polu rodziły i szły ziemniaki dalej kopać, a noworodek zbierał to, co wykopane!!!!111"). Nie mówię, że się trafi, może nie. Ale nie wiem.
A podejście "urodzisz to NA PEWNO pokochasz" to trochę słabe jest, bo NA PEWNO to wie tylko Bóg, nie my. I wiele takich dzieci mogło trafić do adopcji, a trafiło do beczki czy na śmietnik, bo jednak kobieta nie pokochała...
- lambda
- Zasłużony komentator
- Posty: 2577
- Rejestracja: 7 gru 2019
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 162 times
- Been thanked: 369 times
Re: Dzieci w małżeństwie
Jednak słabe masz o sobie zdanie że porownujesz się do kobiet które zabiły swoje nowonarodozne dzieci..ciasteczkowy_potfur pisze: ↑2021-05-21, 16:49Nie mam. Niby mam rodzinę, ale umówmy się, nikt nie rzuci swojej roboty i swoich rodzin, żeby cudzego niemowlaka niańczyć, bo zabranie go na 2h to niewiele da.Lunka pisze: ↑2021-05-21, 10:07 @ciasteczkowy_potfur a może z tymi lękami to do psychologa trzeba się udać jak myślisz? Bo to nie taka prosta sprawa. Skąd możesz mieć gwarancję jak będzie? A dużo tych lęków w Tobie
Też myślałam, że nie przeżyje porodu. Zawsze mdlałam na pobraniu krwi xD
Ale chyba organizm kobiety daje z siebie wtedy wszystko. Takie wielkie plany, że mąż przy porodzie cuda nie wianki. Dzidzia się pospieszyla i 2 tygodnie wcześniej chciała wychodzić. Zresztą Covid i tak wszystko utrudnił.
Ja rozumiem Twoje lęki. W sumie miałabyś kogoś oprócz męża, żeby Ci trochę pomógł przy dziecku?
Bo ja sama przyznam te niesprzespane noce siadają na psyche trochę ale wcześniej myslalam że nie dam rady jak to tyle nie spać? Da się jakoś. Nie wiem skąd ta moc.
Ja się bardzo boję depresji poporodowej, bo raz, że mam skłonności do obniżonego nastroju, dwa - świadomość, że coś takiego istnieje ledwie raczkuje. I pomoc rodziny może więcej szkody niż pożytku zrobić ("Bo Zosia/Krysia/Zdzisia to nie narzekała, tylko robiła!", "Takie delikatne te baby teraz, kiedyś kobity w polu rodziły i szły ziemniaki dalej kopać, a noworodek zbierał to, co wykopane!!!!111"). Nie mówię, że się trafi, może nie. Ale nie wiem.
A podejście "urodzisz to NA PEWNO pokochasz" to trochę słabe jest, bo NA PEWNO to wie tylko Bóg, nie my. I wiele takich dzieci mogło trafić do adopcji, a trafiło do beczki czy na śmietnik, bo jednak kobieta nie pokochała...
A adopcja nie oznacza że matka nie kochała.
Miłość to wybór a nie coś co jest niezależne od nas.
Ostatnio zmieniony 2021-05-21, 17:36 przez lambda, łącznie zmieniany 1 raz.
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 18877
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2603 times
- Been thanked: 4602 times
- Kontakt:
Re: Dzieci w małżeństwie
Wydaje mi się, ze tego typu uczuć nie da sie ocenić bez kontekstu.
Patrząc bez kontekstu, dziecko to same kłopoty: najpierw oślizgłe, potem niegrzeczne, a jako nastolatek bezczelne (joke)
Ale oceńmy podobnie związek mężczyzny i kobiety; kiedy nie jest się w takim związku, prawdę mówiąc, różne rzeczy nie są zbyt zachęcajace - poczynając o tym, że dwoje ludzi dotyka się ustami itd (nie będę opisywał), poprzez to, że żyjesz ciagle z kimś na głowie, znajdujesz jego przysłowiowe skarpetki koło łóżka itd.
Taka jest perspektywa spoza kontekstu.
Gdy pojawia się kontekst (to znaczy ten związek jest), pocałunki (nawet te "z języczkiem") stają się czymś wspaniałym, a codzienne wspólne życie - wartością.
I tak samo jest z dzieckiem. Póki go nie ma, to są same minusy, niewygody i obrzydliwości (pieluchy!). Jak już jest... zobaczysz.
Patrząc bez kontekstu, dziecko to same kłopoty: najpierw oślizgłe, potem niegrzeczne, a jako nastolatek bezczelne (joke)
Ale oceńmy podobnie związek mężczyzny i kobiety; kiedy nie jest się w takim związku, prawdę mówiąc, różne rzeczy nie są zbyt zachęcajace - poczynając o tym, że dwoje ludzi dotyka się ustami itd (nie będę opisywał), poprzez to, że żyjesz ciagle z kimś na głowie, znajdujesz jego przysłowiowe skarpetki koło łóżka itd.
Taka jest perspektywa spoza kontekstu.
Gdy pojawia się kontekst (to znaczy ten związek jest), pocałunki (nawet te "z języczkiem") stają się czymś wspaniałym, a codzienne wspólne życie - wartością.
I tak samo jest z dzieckiem. Póki go nie ma, to są same minusy, niewygody i obrzydliwości (pieluchy!). Jak już jest... zobaczysz.
- Lunka
- Super gaduła
- Posty: 1438
- Rejestracja: 26 sty 2021
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 956 times
- Been thanked: 566 times
Re: Dzieci w małżeństwie
Jasne. Rozumiem. Moi rodzice też są aktywni zawodowo, a tesciowie z którymi mieszkam nie ma szans żeby się zajęli bo teść chory, a teściowa musi nim się zajmowac osoba starszą.ciasteczkowy_potfur pisze: ↑2021-05-21, 16:49
Nie mam. Niby mam rodzinę, ale umówmy się, nikt nie rzuci swojej roboty i swoich rodzin, żeby cudzego niemowlaka niańczyć, bo zabranie go na 2h to niewiele da.
Ja się bardzo boję depresji poporodowej, bo raz, że mam skłonności do obniżonego nastroju, dwa - świadomość, że coś takiego istnieje ledwie raczkuje. I pomoc rodziny może więcej szkody niż pożytku zrobić ("Bo Zosia/Krysia/Zdzisia to nie narzekała, tylko robiła!", "Takie delikatne te baby teraz, kiedyś kobity w polu rodziły i szły ziemniaki dalej kopać, a noworodek zbierał to, co wykopane!!!!111"). Nie mówię, że się trafi, może nie. Ale nie wiem.
A podejście "urodzisz to NA PEWNO pokochasz" to trochę słabe jest, bo NA PEWNO to wie tylko Bóg, nie my. I wiele takich dzieci mogło trafić do adopcji, a trafiło do beczki czy na śmietnik, bo jednak kobieta nie pokochała...
Ale to tak na początku bardzo potrzebna pomoc, żeby odnaleźć się w nowej sytuacji. Żeby ktoś poradził i pomógł. Po pierwsze odpocząć po porodzie bo to wyciska siły.
Depresja poporodowa jest straszna. Nie wiem czy ja miałam, mam podobnie jak Ty problemy z obniżonym nastrojem. Bałam się że zrobię krzywdę dziecku, ryczalam non stop... Ciężko było. O dziwo pomógł mi kapłan, który chrzcił synka. I dużo modlitwy, przyjaciele. To akurat jest sprawa która dotyka wiele kobiet. Nigdy nie można mieć pewności. Ale ważne jest to aby mówić o swoich myślach, nastroju aby ktoś cały czas czuwał i udzielił pomocy.
Te porównywanie jest bardzo krzywdzące. Już w samej ciąży musiałam się z tym mierzyć. I to od osób z najbliższego otoczenia. Paranoja. "A bo Ania to aż do porodu dbała o ogródek a Ty tylko leżysz" no tak leżę, bo jak wstanie to życie moje i dziecka jest zagrożone ale co to...
Także rozumiem aż za bardzo...
"Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona."
Łk 10,41-42
Łk 10,41-42
- lambda
- Zasłużony komentator
- Posty: 2577
- Rejestracja: 7 gru 2019
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 162 times
- Been thanked: 369 times
Re: Dzieci w małżeństwie
Ludzie bywają bezrozumni..Lunka pisze: ↑2021-05-23, 11:00
Te porównywanie jest bardzo krzywdzące. Już w samej ciąży musiałam się z tym mierzyć. I to od osób z najbliższego otoczenia. Paranoja. "A bo Ania to aż do porodu dbała o ogródek a Ty tylko leżysz" no tak leżę, bo jak wstanie to życie moje i dziecka jest zagrożone ale co to...
Także rozumiem aż za bardzo...
P.S lekarze wg najnowszych badań odradzają całkowite leżenie w ciąży. Wzrasta ryzyko zakrzepicy a nie zmienia to nic w utrzymaniu ciąży. Minimalna aktywność ale jednak.