lambda pisze: ↑2021-03-18, 21:23
Na kazdy moj argument on znajdzie inny zawsze ma odpowiedz na wszystko, umie swietnie manipulowac otoczeniem. A ja mam zbyt słaby charakter by stawiać na swoim, kosztem klotni zawsze daze do zgody
Ledwo już daję radę to wszystkim wytrzymac.
Nie rozmowa nie pomoże, on uzna ze wymyslam, nie doceniam tego co robi itd itp jak ktoś tak podchodzi to z czasem przestajesz cokolwiek mowić.
I właśnie dlatego, że dążysz do zgody pomimo poczucia swoich granic, przekraczasz je w intencji "że robisz dobrze, dla wspólnego dobra".
Zaliczałem to w swoim związku, czasem dwustronnie, zwykle jednak to mnie udawało się przekraczać granice partnerki.
Gdy była uległa nie miałem żadnych powodów, aby się zmieniać. Zmiana motywowana miłością była chwilowa, bo silniejsze było przyzwyczajenie do starych nawyków, z których wyzwolenie było trudniejsze. Łatwiej było sobie racjonalizować. Dopiero jeszcze więcej kłótni, stawianie się partnerki, wskazywanie mi granic powoli, powoli robiło robotę. Ale gdybym miał kogoś, kto mnie wtedy by pokierował we właściwym kierunku, pewnie udałoby się związek uratować. Partnerka by tak nie cierpiała, ja też bym nie cierpiał bo każda kłótnia później i tak powodowała u mnie ból.
Ja uczyłem się na błędach, wielu. Przerabiałem i ugodowość/elastyczność i roszczeniowość/egoizm.
Tak jak w którymś poście wcześniej napisałem - do podjęcia decyzji trzeba wznieść się na odpowiednio wysoki poziom świadomości (ważne - ma być jasny).
Lęk, strach, złość - to nie są wysokie poziomy.
A Ty masz teraz życiowy egzamin (zapewne jeden z wielu), który polega na ustaleniu poziomu asertywności optymalnego dla Ciebie i tej relacji.
Jeśli popatrzeć to na skali:
- ugodowość
- asertywność
- roszczeniowość
To jesteś na skrajnym, niskim poziomie. Skrajny wysoki też nie jest dobry, ale dobrze by było ustalić, jakie masz granice i powoli zacząć je egzekwować. Nie pozwalać sobie, aby mąż pozwalał, abyś sama przekraczała swoje własne granice.
Jest dla Ciebie mega ważne, abyś nie tłumiła swoich emocji! Jak myślisz, dlaczego wiele osób mają problemy z tarczycą?
Jeśli nie jesteś w stanie umotywować się, bo uważasz się za słaby charakter, to chociaż pomyśl sobie o swoim własnym zdrowiu!
Matka mi w domu mówiła "należy z sobą rozmawiać". Wbrew pozorom to nie jest głupie. Tylko jak, jak trudno do kogoś dotrzeć?
Przede wszystkim odpuścić pragnienie "dotarcia".
Tłumienie uczuć to wbijanie się na niskie poziomy bliskie apatii (beznadzieja, rezygnacja). Pozwalanie sobie na trwanie w tym stanie to grzech.
Problem w tym, że osoby, które tłumią, boją się, że zostaną odrzucone. Ich prośby zostaną olane, wyśmiane.
W związku z tym osoba na poziomie apatii będzie się bała "zlecieć niżej" na poczucie winy i wstyd. Im mniej energii, tym trudniej się wydostać.
Co generuje energię? Postawienie i egzekwowanie granic w tym przypadku to wybicie ze strefy komfortu.
To jest jak sięgnięcie po energię! Jednak to tego potrzebna jest ... Twoja wola. Najpierw decyzja, a później...trzymanie się jej.
Właściwie wykonane (z wiarą, że to co robisz wynika z głębi Ciebie - bo realizujesz zadanie respektowania swoich granic), z miłością do drugiej osoby i zrozumieniem jej (że ona z jakiegoś powodu pozwala sobie na takie zachowania*), odpuszczeniem pragnienia osiągnięcia rezultatu - spowoduje, że Twoja sytuacja poprawi się, a Ty dostaniesz zastrzyk energii i Twój poziom świadomości/wibracja pójdzie w górę.
Im lepiej będziesz się czuć, tym łatwiej Ci będzie stawiać/egzekwować granice. Łatwiej będzie kochać i być kochaną. Być może mężowi się to udzielić (tego Ci życzę!), a być może nie. Być może zajmie mu jakiś czas zrozumienie.
Musisz być spójna w swoich działaniach. Jeśli mąż nie dba o Ciebie w jakichś kwestiach, Ty musisz zadbać o to sama.
Powodzenia!
*trudno ukrywać, że to nieszczęśliwi ludzie będą chcieli obarczać innych nieszczęśliwością.
Szczęśliwi ludzie dzielą się tą energią z innymi.
"Znać dobrze jakąś rzecz, to znać jej granice. Tylko wypchnięta poza granice wytrzymałości ujawnia swoją prawdziwą naturę."