Koniku, proszę napisz wprost, bo nadal jest enigmatycznie. Co dokładnie radzisz Bożenie?konik pisze: ↑2019-03-11, 17:51 Nie Magnolio - jest to w tym stanie dlatej osoby jedyna moim zdaniem mozliwosc, aby nie popelnila czegos zlego nie do odwrocenia. Nic nie dotrze, nawet gdy sam Pan Jezus stanie przed taka osoba ... a zycie trwa teraz. Lecz czas leczy rany ... i przyjdzie czas na uleczenie tej sytuacji.
Ciagla presja nie bedzie glooszeniem Dobrej Nowiny, a sadze rowniez ( to moje prywatne zdanie ) , ze zamiast doprowadzic do uleczenia serca w zgodzie z Bogiem, moze to serce poslac w objecia diabelskie tak daleko, ze powrot stanie bardzo trudny i mozolny.
Dlatego wlasnie nappisalem w taki, a nie inny sposob.
Stwierdzenie nieważności małżeństwa
Re: Stwierdzenie nieważności małżeństwa
Re: Stwierdzenie nieważności małżeństwa
To niech czyni, przy czym sie upiera uwazajac, ze w tym jest cale jej zyciowe szczescie. Nic nie zawroci jej z tej drogi ... a tylko poglebi problem. Na razie tak mysli ... i nie wiemy, jak dlugo to na razie bedzie trwac. Byc moze nawet do konca zycia. Ale Pan i tak bedzie zawsze w odpowiednim czasie i odpowiednim miejscu, gdy ona wyjdzie z tego swojego dolka.
Pisze jeszcze raz: to jest moje wylacznie prywatne zdanie.
Pisze jeszcze raz: to jest moje wylacznie prywatne zdanie.
Re: Stwierdzenie nieważności małżeństwa
Bożenko, Boga interesuje Twoja historia życia, Bóg jest blisko Ciebie. To jest pewne.
(Choć możesz tego nie zauważać, ani nie czuć, albo czuć coś zupełnie odwrotnego.)
Czytam Twoje wpisy pełne bólu i cierpienia, miotania się i braku nadziei. Złości na cały świat.
Nie jestem bezduszna, ale patrzę na Twoje dobro. Na dobro każdego człowieka. Szczęśliwy może być tylko człowiek blisko Boga. Człowiek chodzący własnymi scieżkami, a nie drogą przez Boga pobłogosławioną, cierpi. Takie jest moje doświadczenie osoby grzesznej i wierzącej. Takie są drogi opisane w Piśmie św, które jest wciąż aktualne, bliskie życiu, nawet temu współczesnemu.
Ile razy Izrael porzucał boże ścieżki i błądził to wpadał w zniewolenie i grzech. A ile razy był wierny Bogu tyle razy Bóg błogosławił po wielokroć.
Moim zdaniem tylko wybierając wierność Bogu możesz się przekonać jakie błogosławieństwo dla Ciebie przygotował.
Najpierw pytanie: czy ktoś Cię zmusił do tego małżeństwa? Czy dołożyłaś wszelkich starań by poznać tego człowieka w narzeczeństwie? Tu chyba jest początek problemów, za małe poznanie człowieka z którym się związałaś. Zlość do świata, jest tak naprawdę zlością na siebie, bo popełniłaś błąd. W tej chwili ponosisz tego konsekwencje. Przykre, ale jednak są to konsekwencje Twojego wyboru.
Kolejna sprawa, małżeństwo trwa 9 lat, dzieje się w nim źle, gdzie szukałaś pomocy? Dlaczego Ty diagnozujesz męża, a nie specjaliści? Dlaczego nie patrzysz na siebie, tylko widzisz winy męża? Bardzo rzadko wina jest jednostronna, zwykle odpowiedzialność za to co dzieje się w związku jest po obu stronach. z tego nie musisz nam się tłumaczyć, ale rachunek sumienia zrób dla siebie, albo ze spowiednikiem.
Twoja sytuacja z mojej perspektywy, jest sytuacją w której Bóg Cię czegoś pragnie nauczyć. Może przywołuje Ciebie do zaufania Mu? Albo wręcz woła o nawrócenie? Może idziesz po nie-bożych drogach i przywołuje Cię do porządku?
Jezus mówi : czuwajcie bo nie znacie dnia ani godziny!
Nie wolno grzeszyć i liczyć na miłosierdzie Boże w godzinie śmierci, na to mogą liczyć "uczciwi" grzesznicy, ale wyrachowanie będzie sprawiedliwie osądzone.
Dlatego nie bardzo mogę się podpisać pod radą konika.
Chyba że słowa "zajmij się swoimi potrzebami" zrozumiemy, jako potrzeby duchowe, czyli potrzebę nawrócenia.
Nie zajmuję sie Twoim mężem, nie oceniam Go, bo go tu nie ma. Zmiany w swoim świecie możesz wprowadzić tylko Ty, Bożenko, więc doradzam Tobie.
Pozdrawiam
(Choć możesz tego nie zauważać, ani nie czuć, albo czuć coś zupełnie odwrotnego.)
Czytam Twoje wpisy pełne bólu i cierpienia, miotania się i braku nadziei. Złości na cały świat.
Nie jestem bezduszna, ale patrzę na Twoje dobro. Na dobro każdego człowieka. Szczęśliwy może być tylko człowiek blisko Boga. Człowiek chodzący własnymi scieżkami, a nie drogą przez Boga pobłogosławioną, cierpi. Takie jest moje doświadczenie osoby grzesznej i wierzącej. Takie są drogi opisane w Piśmie św, które jest wciąż aktualne, bliskie życiu, nawet temu współczesnemu.
Ile razy Izrael porzucał boże ścieżki i błądził to wpadał w zniewolenie i grzech. A ile razy był wierny Bogu tyle razy Bóg błogosławił po wielokroć.
Moim zdaniem tylko wybierając wierność Bogu możesz się przekonać jakie błogosławieństwo dla Ciebie przygotował.
Najpierw pytanie: czy ktoś Cię zmusił do tego małżeństwa? Czy dołożyłaś wszelkich starań by poznać tego człowieka w narzeczeństwie? Tu chyba jest początek problemów, za małe poznanie człowieka z którym się związałaś. Zlość do świata, jest tak naprawdę zlością na siebie, bo popełniłaś błąd. W tej chwili ponosisz tego konsekwencje. Przykre, ale jednak są to konsekwencje Twojego wyboru.
Kolejna sprawa, małżeństwo trwa 9 lat, dzieje się w nim źle, gdzie szukałaś pomocy? Dlaczego Ty diagnozujesz męża, a nie specjaliści? Dlaczego nie patrzysz na siebie, tylko widzisz winy męża? Bardzo rzadko wina jest jednostronna, zwykle odpowiedzialność za to co dzieje się w związku jest po obu stronach. z tego nie musisz nam się tłumaczyć, ale rachunek sumienia zrób dla siebie, albo ze spowiednikiem.
Twoja sytuacja z mojej perspektywy, jest sytuacją w której Bóg Cię czegoś pragnie nauczyć. Może przywołuje Ciebie do zaufania Mu? Albo wręcz woła o nawrócenie? Może idziesz po nie-bożych drogach i przywołuje Cię do porządku?
Dla takiej wiary, jaka tu pokazałaś, faktycznie nie warto być samotnym, bo nie rozumiesz na czym katolicka wiara polega. Ale tym bardziej zastanawiając się jaka jest wola Boża wobec mnie (zadajesz sobie takie pytanie?) To pierwsze co się nasuwa to nawrócenie.Bożena pisze: ↑2019-03-10, 18:29 dziekuje za zyczenia powodzenia nie bede tracic czasu na modlitwy za kogos kto nie jest tego wart. A zycie sobie ułoze z waira lub bez. wiara nie jest warta tego zeby wymagała odemnie samotnosci. Nie moze tego wymagac czy to sekta jakas. Moj maz to katolik i katolik mnie skrzywdził. Nie warto wierzyc.
Jezus mówi : czuwajcie bo nie znacie dnia ani godziny!
Nie wolno grzeszyć i liczyć na miłosierdzie Boże w godzinie śmierci, na to mogą liczyć "uczciwi" grzesznicy, ale wyrachowanie będzie sprawiedliwie osądzone.
Dlatego nie bardzo mogę się podpisać pod radą konika.
Chyba że słowa "zajmij się swoimi potrzebami" zrozumiemy, jako potrzeby duchowe, czyli potrzebę nawrócenia.
Nie zajmuję sie Twoim mężem, nie oceniam Go, bo go tu nie ma. Zmiany w swoim świecie możesz wprowadzić tylko Ty, Bożenko, więc doradzam Tobie.
Pozdrawiam
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 18912
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2606 times
- Been thanked: 4606 times
- Kontakt:
Re: Stwierdzenie nieważności małżeństwa
To i ja jeszcze coś napiszę, choć zdaję sobie sprawę Bożeno, że łatwo jest mi mówić wzniośle kiedy w tej chwili nie cierpię podobnie jak Ty.
Jak mówi Pismo: "Jak płaszcz zdejmować w dzień mroźny lub ocet wylewać na ług, tak pieśni śpiewać znękanym."/Przysłów 25,20/
Dlatego wybacz mi banalność moich rad - ale może Ci się przydadzą. Uwierz, że są z serca:
Jak mówi Pismo: "Jak płaszcz zdejmować w dzień mroźny lub ocet wylewać na ług, tak pieśni śpiewać znękanym."/Przysłów 25,20/
Dlatego wybacz mi banalność moich rad - ale może Ci się przydadzą. Uwierz, że są z serca:
- Przede wszystkim nie rób niczego pochopnie. Żal, pewnego rodzaju panika ("co teraz będzie"), strapienie, gniew nie są dobrymi doradcami.
Nie powinno się podejmować ważnych decyzji w stanie strapienia ani roztrzęsienia. - Myśl o dzisiaj, a nie w perspektywie "na lata". Przyszłość nie jest znana, za to rozmyślania o niej są wspaniałym sposobem by wpaść w panikę
- Rozmawiaj z Bogiem. Myślę że masz do Niego żal. Powiedz Mu o tym. Nie bądź niegrzeczna (w końcu to Bóg), ale ważniejsze od grzeczności jest byś była szczera. Możesz - jeśli trzeba - nawet to Mu wykrzyczeć. On ceni szczerość.
Nie wiem jaką drogę ma dla Ciebie - ale wiem, że jak zaufasz, będziesz zadowolona. Byc może nie dziś i raczej jeszcze nie jutro. Ale w końcu tak.
Na tyle już Go poznałem (także w swoich utrapieniach). "Bądź wola Twoja" to nie rezygnacja - to prośba o najlepsze, co może Ci się przydarzyć. - Wyśpij się. Poważnie. Wyśpij, dbaj o siebie, rozerwij się. Może biegaj. To nie program na życie, ale na przetrwanie najgorszego okresu. Nie pij - to nie pomoże. Idź do kina. Wiem, że nie czujesz ochoty. Ale idź.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Stwierdzenie nieważności małżeństwa
Dla każdego, jego własna sytuacja jest najgorsza, najtrudniejsza. Cierpisz bardzo. Tylko Ty? Czy uważasz, że na tym forum nie ma kilku osób, które cierpią podobnie, a może bardziej? A jednak postawiły na to, co jest najważniejsze. Na Boga. Nie na własną wygodę. Rezygnując z imię wyższego dobra z togo, co im się należy. Z tego, co miały prawo oczekiwać.
Każdy podejmuje decyzje. Każdy ponosi ich konsekwencje. Na jednej szali pragnienie doraźnego szczęścia, na drugiej szczęścia wiecznego.
Każdy sam odpowiada, które jest dla niego ważniejsze. Które ma większą wartość.
Również sam musi sobie odpowiedzieć, jaki są gwarancje szczęścia.Czyje obietnice są bardziej wiarygodne? Człowieka, którego znasz? Człowieka, którego dopiero poznasz? Czy Syna Ojca Wszechmogącego? Kto bardziej przemawia: Człowiek czy Bóg-Człowiek?
Szatan cały czas radzi, jak postąpić. Mówi masz jeszcze czas. Masz jeszcze kawał życia przed sobą. Jeszcze zdążysz wrócić do Boga. Ale teraz, dopóki jesteś taka młodziutka, ciesz się życiem. Nie bądź cierpiętnicą. Wokół wszyscy są szczęśliwi, dlaczego Ty nie masz być taką? Seks ważniejszy od Boga, bo w zasięgu ręki. A Bóg przecież cierpliwy jest i miłosierny. Poczeka. Jak będziesz miała 70, a może 80 lat, wtedy wrócisz na łono Kościoła. Oszukasz Biblię, jakiś medalik. I przeprosisz Boga, że po tak długiej rozłące, nie skorzystasz już z sakramentów. Bo wstyd, głupio. A może nie dożyjesz tych lat. Może za rok, miesiąc, tydzień lub godzinę staniesz przed obliczem Pana. Zwalisz winę na szatana. To jego wina. To on zapewniał, że masz jeszcze czas. To on roztaczał uroki życia. To on gwarantował, że drugi, trzeci, pięćdziesiąty chłop, jest tym wybrany, najwspanialszym, na całe życie. To nie Twoja wina. To wina jego. To ich wina. Będziesz miała prawo kategorycznego żądania natychmiastowego wpuszczenia do nieba. Bo tam szczęścia. A Ty jesteś stworzona do szczęścia.
A ci nieudacznicy, którzy poświecili swoje życie Bogu ... Przecież mogli poczekać, jeszcze się zabawić. Głupcy, w pełni sił młodości wybrali życie zgodne z Nauką Kościoła. Masochiści. Dobrze im tak.
Złość, sarkazm, żal, współczucie. To wszystko czuję pisząc powyższe. Ale czuję też wolę bożą. Zdaję sobie sprawę z tego, że Dekalog, to nie fanaberia, ale zobowiązanie.
A teraz odpocznij. Masz czas ... Jeszcze masz ... Na użalanie się, na wybór, na decyzję.
Jezus umarł. Jezus zmartwychwstał. Czy ma to jakieś znaczenie?
Każdy podejmuje decyzje. Każdy ponosi ich konsekwencje. Na jednej szali pragnienie doraźnego szczęścia, na drugiej szczęścia wiecznego.
Każdy sam odpowiada, które jest dla niego ważniejsze. Które ma większą wartość.
Również sam musi sobie odpowiedzieć, jaki są gwarancje szczęścia.Czyje obietnice są bardziej wiarygodne? Człowieka, którego znasz? Człowieka, którego dopiero poznasz? Czy Syna Ojca Wszechmogącego? Kto bardziej przemawia: Człowiek czy Bóg-Człowiek?
Szatan cały czas radzi, jak postąpić. Mówi masz jeszcze czas. Masz jeszcze kawał życia przed sobą. Jeszcze zdążysz wrócić do Boga. Ale teraz, dopóki jesteś taka młodziutka, ciesz się życiem. Nie bądź cierpiętnicą. Wokół wszyscy są szczęśliwi, dlaczego Ty nie masz być taką? Seks ważniejszy od Boga, bo w zasięgu ręki. A Bóg przecież cierpliwy jest i miłosierny. Poczeka. Jak będziesz miała 70, a może 80 lat, wtedy wrócisz na łono Kościoła. Oszukasz Biblię, jakiś medalik. I przeprosisz Boga, że po tak długiej rozłące, nie skorzystasz już z sakramentów. Bo wstyd, głupio. A może nie dożyjesz tych lat. Może za rok, miesiąc, tydzień lub godzinę staniesz przed obliczem Pana. Zwalisz winę na szatana. To jego wina. To on zapewniał, że masz jeszcze czas. To on roztaczał uroki życia. To on gwarantował, że drugi, trzeci, pięćdziesiąty chłop, jest tym wybrany, najwspanialszym, na całe życie. To nie Twoja wina. To wina jego. To ich wina. Będziesz miała prawo kategorycznego żądania natychmiastowego wpuszczenia do nieba. Bo tam szczęścia. A Ty jesteś stworzona do szczęścia.
A ci nieudacznicy, którzy poświecili swoje życie Bogu ... Przecież mogli poczekać, jeszcze się zabawić. Głupcy, w pełni sił młodości wybrali życie zgodne z Nauką Kościoła. Masochiści. Dobrze im tak.
Złość, sarkazm, żal, współczucie. To wszystko czuję pisząc powyższe. Ale czuję też wolę bożą. Zdaję sobie sprawę z tego, że Dekalog, to nie fanaberia, ale zobowiązanie.
A teraz odpocznij. Masz czas ... Jeszcze masz ... Na użalanie się, na wybór, na decyzję.
Jezus umarł. Jezus zmartwychwstał. Czy ma to jakieś znaczenie?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
- Viridiana
- Biegły forumowicz
- Posty: 1707
- Rejestracja: 6 sie 2018
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 554 times
- Been thanked: 419 times
Re: Stwierdzenie nieważności małżeństwa
Pozwolę sobie podzielić się myślą, która mnie dziś napadła.konik pisze: ↑2019-03-10, 21:14 Nic sie nie stalo.
Akurat zle zrozumialas moja wypowiedz ... albo ja tylko po lebkach przejrzalas.
Powtorze w skrocie: na takiej hustawce nie da sie zyc. Dlatego zrozumiale i nawet chyba wskazane byloby, abys po prostu ulozyla sobie zycie w tej chwili wedlug swoich potrzeb. Pozniej przyjdzie czas, w ktorym mozesz zdecydowac, co dalej uczynic z tym stanawszy twara w twarz z Bogiem. On rozumie twoje emocje ... i jestem pewny, ze nie On Cie odrzuci.
Rada konika nie jest najlepszym pomysłem nie tylko z tego względu, o którym pisze Magnolia, ale też z czegoś innego: a mianowicie, przyzwyczajenia. W gruncie rzeczy człowiek wpada w rytm, tak naprawdę nieraz po prostu trzeba wyrobić sobie nawyk. Jeżeli Bożena przywykłaby do stanu, w którym sobie z kimś ułożyłaby życie mimo posiadania męża (zakładając, że nie dostaliby stwierdzenia nieważności, bo jeśliby dostali, to zupełnie co innego), to potem ciężko się z tego wyrwać. Powrót do wiary mógłby się okazać drastyczny i wcale nie łatwiejszy, niż to, co dzieje się teraz.
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 18912
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2606 times
- Been thanked: 4606 times
- Kontakt:
Re: Stwierdzenie nieważności małżeństwa
Słusznie. Po co pchać się w coś, od czego potem może się być trudno uwolnić?
Re: Stwierdzenie nieważności małżeństwa
Macie racje. Ae takie racje w takim stanie sa biewiele znaczace dla osoby , ktora jest na takiej hustawce. I wybiera najczesciej to, co mniej boli. Sadze, ze lepiszy wybor jest, gdy ten wybor nire bedzie zwiazany z calkowitym odejsciem od wiary tylko z powodu takiego, iz w tej chwili wiara jest z innej planety.
Osmielilem sie podac taka rade, gdyz casus samarytanki przy studni wybrzmial podobnie - Jezus nie skupil sie na jej wielu zwiazkach z mezczyznami, ale na jej gotowosci na przyjecie Jego Slowa.
Osmielilem sie podac taka rade, gdyz casus samarytanki przy studni wybrzmial podobnie - Jezus nie skupil sie na jej wielu zwiazkach z mezczyznami, ale na jej gotowosci na przyjecie Jego Slowa.
Re: Stwierdzenie nieważności małżeństwa
Nie mogę sie zgodzić że to kazus Samarytanki. Po pierwsze Samarytanka żyła w kilku związkach nie znając Jezusa i Jego przykazań, nie żyjąc w żydowskiej moralności nawet. A Bożena żyje w Kościele, zna moralność katolicką, rozumie ją, choć się buntuje i ma wątpliwości po co zachować czystość.
Namawianie do grzechu, życia z innymi mężczyznami, teraz czy po rozwodzie jest złą radą. bez podjęcia kroków do wyjaśnienia sytuacji ważności małżeństwa. Choćby dlatego że świadome wejście na drogę grzechu licząc na miłosierdzie Boże, jest nieuczciwe i jest grzechem przeciwko Duchowi św. (czyli poważna kategoria). Takich rad się po prostu nie czyni, bo to nie jest wasze życie i odpowiedzialność.
Uczciwie należy namawiać tylko do podjęcia kroków o ustalenie ważności małżeństwa. Bo to jest kwestia zasadnicza.
Jak nie było małżeństwa to można myśleć o nowym związku.
p.s. Poza tym pamietajmy, że znamy tylko jedną stronę tej historii, nie znamy wersji męża. Nie oceniajmy zbyt pochopnie i nie doradzajmy "pod jedną stronę".
Namawianie do grzechu, życia z innymi mężczyznami, teraz czy po rozwodzie jest złą radą. bez podjęcia kroków do wyjaśnienia sytuacji ważności małżeństwa. Choćby dlatego że świadome wejście na drogę grzechu licząc na miłosierdzie Boże, jest nieuczciwe i jest grzechem przeciwko Duchowi św. (czyli poważna kategoria). Takich rad się po prostu nie czyni, bo to nie jest wasze życie i odpowiedzialność.
Uczciwie należy namawiać tylko do podjęcia kroków o ustalenie ważności małżeństwa. Bo to jest kwestia zasadnicza.
Jak nie było małżeństwa to można myśleć o nowym związku.
p.s. Poza tym pamietajmy, że znamy tylko jedną stronę tej historii, nie znamy wersji męża. Nie oceniajmy zbyt pochopnie i nie doradzajmy "pod jedną stronę".
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Stwierdzenie nieważności małżeństwa
A może tak narkotyki? Gdy chce się rzucić palenie. Tak tylko na trochę. Bo przecież nie można żyć bez żadnej pociechy.
Grzeszne to, ale trudno. Nie mieć żadnej przyjemności. Ani wódeczki, ani tytoniu. Ani narkotyków. To może chociaż maryśkę.
Miłe złego początki ...
łatwiej jest z góry zrezygnować z czegoś, niż popróbować, dać się porwać i potem z tego wyjść.
Poza tym, każde doświadczenie zostawia ślad.
Grzeszne to, ale trudno. Nie mieć żadnej przyjemności. Ani wódeczki, ani tytoniu. Ani narkotyków. To może chociaż maryśkę.
Miłe złego początki ...
łatwiej jest z góry zrezygnować z czegoś, niż popróbować, dać się porwać i potem z tego wyjść.
Poza tym, każde doświadczenie zostawia ślad.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Stwierdzenie nieważności małżeństwa
Nie namawiam do niczego. Probuje jedynie ukazac druga strone i stan, w ktorym wasze docinki na tej osbie sprowadza akurat odwrotna skutek ... czyli doprowadza do rozwiazan, z ktorych jedynie daibel bedzie mial radoche.
Trzymajcie sie.
Trzymajcie sie.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Stwierdzenie nieważności małżeństwa
Czy konieczne jest zanurzenie całej ręki we wrzątku, aby uwierzyć, że ulegnie poparzeniu?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 18912
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2606 times
- Been thanked: 4606 times
- Kontakt:
Re: Stwierdzenie nieważności małżeństwa
Nie desperować. W każdym razie "to sobie póki co pogrzesz" jest niedźwiedzią radą, bo niechybnie wciągnie Autorkę wątku w jeszcze większe kłopoty.
Zdaje się, że pytającej nie ma już wśród nas. CHyba też nie ma sensu kontynuować dyskusji.
Zdaje się, że pytającej nie ma już wśród nas. CHyba też nie ma sensu kontynuować dyskusji.
Re: Stwierdzenie nieważności małżeństwa
Byc moze jej juz nie ma. I byc moze jest to niedzwiedzia przysluga. I bac rowniez moze, ze ta mala przysluga ratuje zycie. I byc moze ... dlatego tak niewiele potrafimy doradzic, gdyz nie ma tutaj mozliwosci rady "najlepiej doradzonej".