Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Czyli rozmowy na temat planowania rodziny, czystości w małżeństwie, ile powinniśmy mieć dzieci, czy powinniśmy je karać.
ODPOWIEDZ
Magnolia

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Magnolia » 2018-01-02, 11:27

ciasteczkowy_potfur pisze: 2018-01-01, 21:46 Ja nie jestem z niczym pogodzona, bo Kościół nie pozwala mi być sobą.
No i tu jest sedno Twoich problemów Ciasteczkowa.
Po pierwsze brak akceptacji siebie.
Po drugie wierzysz w kłamstwo, że Kościół nie pozwala Ci być sobą.

Do tej pory z tego co piszesz, rozumiem że nie chcesz mieć dzieci bo nie czujesz instynktu macierzyńskiego. Kościół zachęca do rodzenia dzieci, a nie zmusza. Więc gdzie Kościół nie pozwala Ci być sobą? Na jakich jeszcze płaszczyznach masz problem z Kościołem?
Ale wiesz, tak konkretnie, podaj przykazanie, kanon KK to porozmawiamy.

Bo widzisz ja jestem w Kościele i czuję się wolna. Nie tylko Kościół mnie do niczego nie zmuszał, ale wręcz pomógł ta wolność odzyskać, gdy wpadłam w niewolę błędnych myśli, grzechu i pychy...
Nie zastanawia Cię to, że można być kobietą katoliczką i czuć się wolną w Kościele?

Awatar użytkownika
ciasteczkowy_potfur
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1039
Rejestracja: 16 paź 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 59 times
Been thanked: 112 times

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: ciasteczkowy_potfur » 2018-01-02, 22:12

Hmmm. Bo widzisz, ja nie chcę być samotna. Chcę tworzyć związek, wyjść za mąż czy coś. Nie oszukujmy się, to, że mam znajomych to za mało - oni maja swoje rodziny, mpracę, swoje zycie, nie zawsze mamy dla siebie czas. Poza tym, mieć koleżanki to nie to samo, co miec partnera, to kompletnie różne uczucia. Tylko co teraz? Całe życie chodzić za rączkę najwyżej, bo seks pozamałżeński jest grzechem, ale ślubu nie dostanę, bo nie chcę dzieci?

Trochę kiepska ta wolność, albo chcesz dzieci, albo bądź sama do końca życia.

Magnolia

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Magnolia » 2018-01-02, 22:27

Rozumiem, że widzisz w tym przeszkodę do zawarcia małżeństwa...fajnie że jakoś tak jaśniej powiedziałaś w czym problem.
hm.. Faktycznie miłość małżeńska jest z natury płodna i taka powinna być wg zamysłu Boga. Bóg ja taką uczynił, Kościół jedynie stoi na straży tej prawdy.

Rozumiem tęsknotę za byciem kochanym i potrzebę związku. Ale to że na ten moment tak czujesz, nie oznacza, że tak musi pozostać zawsze.
Zawsze można się modlić o zmianę nastawienia do macierzyństwa, można popracować nad tym dlaczego tak masz u psychologa na terapii. Można popracować li tylko nad nastawieniem, że "nie mówię że nigdy nie będę chciała mieć dzieci."
Już Ci to gdzieś pisałam... takie nastawienie i uparte w nim trwanie po prostu skrzywdzi Twojego ukochanego... mężczyźni mają wpisane w naturę pragnienie potomstwa, kobiety też zresztą. Choć rozumiem, że w tej chwili Ty masz inaczej.
Tylko właśnie już myśleniem, że masz tak w tej chwili otworzysz furtkę do zmian. Po prostu nie rozumiem tego uporu, że "nie i koniec"...
Jak sobie przypomnę jak wiele razy zmieniało sie moje zdanie w różnych kwestiach, łącznie ze zmianami o 180 stopni...To jednego jestem pewna... nie ma się co zarzekać... lepiej skupić sie na szukaniu partnera dla którego i z którym podejmiesz to ryzyko (które teraz wydaje sie być przerażające)

P.s własnie chciałam Ci zaproponować rekolekcje ignacjańskie aby nad tym tematem popracować z Bogiem, ale sobie przypomniałam, ze to nie jest Twój ulubiony zakon... ;) :))

Awatar użytkownika
ciasteczkowy_potfur
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1039
Rejestracja: 16 paź 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 59 times
Been thanked: 112 times

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: ciasteczkowy_potfur » 2018-01-02, 23:15

Magnolia pisze: 2018-01-02, 22:27 mężczyźni mają wpisane w naturę pragnienie potomstwa, kobiety też zresztą.
Nie wszystkie kobiety mają to wpisane w naturę.Uwirz mi, nie wszystkie, jest cala masa kobiet, które po prostu nie odczuwają takiej potrzeby, bo takie się urodziły.

U mnie dochodzi lęk przez bólem i cierpieniem, kompletnie zbędnymi, a zadanymi przez pracowników ochrony zdrowia, a.k.a. piguły i konowałów,[ proszę o wyrażanie się z szacunkiem do osób trzecich - Magnolia] którzy mają podejście "No przecież mnie nie boli, to i ciebie na pewno nie i w ogóle to wydziwiasz". Widzę, co się dzieje, słyszę i czytam wypowiedzi kobiet, często matek upragnionych dzieci, które teraz boją się następnychporodów - bo pracownicy mają wiedzę bardzo przestarzałą, bo nie potrafią zająć się pacjentem, bo nie potrafią korzystać ze sprzętu, bo też często po prostu są złośliwi i się wyżywają. Ja mam niski próg bólu, jestem na granicy tokfobii.

Czasem myślę, że wsumie taki kaszojad byłby spoko, trudno, przewijałby go kochający ojczulek, który tak marzy o dziecku. Nawet może i ta ciąża to nie takie zło. Czasem mam przebłyski niebiańskiego spokoju i pokory i myślę, że może faktycznie i na mnie przyjdzie kolej, kiedyś przecież mówiłam, że nienawidzę dzieci na 100% i w ogóle trzymajcie to z dala ode mnie, obojętnie w jakiej formie i wieku one są. Teraz z dziećmi pracuję i one są nawet fajne, jak widze dzieciaka małego, który siedzi w wózku i się rozgląda, albo płacze, bo mu po prostu źle (wyłączając z tego małych rozwrzeszczanych i rozpuszczonych brajanów, którym wszystko wolno bo "bezstresowe wychowanie") to się do niego uśmiecham i ono często tez się do mnie uśmiecha - i to jest takie fajne, bo taki mały dzieciak jednocześnie jest psychopatą - ocena, zupełnie bezpodstawna (taka nasza ludzka natura, ono jeszcze się uczy uczuć i empatii) i ufa tobie bezgranicznie, choć cię nie zna - i cię lubi, za ten jeden, jedyny uśmiech. Tyle mu wystarczy, nie powie, że jesteś dziwny, bo się uśmiechasz, tylko odwzajemni ten gest. I w ogóle jakoś mi tak ciepło na sercu, że dziecko, obce dziecko wyciągnie do mnie rączkę, przytuli się czy uśmiechnie.
Pod tym względem dzieci sa fajne i kompletnie nic do nich nie mam, jak ktoś mówi, że dzieci trzeba trzymać w domu i nie wypuszczać do lufdzi, bo przeszkadzają, to jestem na nie. Owszem, kawiarnie tylko dla dorosłych? Nie ma co najeżdżać na właściciela, jego prawo. Ale nie zaraz, że wszystkie, dziecko musi się jakoś nauczyć żcia z ludźmi. Ta nienawiść bierze się z tych małych brajanów, które drą japy - bo wiedzą, że mogą, bo rodzic nic nie zrobi. Czasem "bezstresowe wychowanie" (brrrrr...), a czasem taka metoda wychowawcza - tylko też nie do końca dobrze przeprowadzona, wiem, że rodzic chce pokazać, że dzieciak płaczem nic nie wymusi, ale w sklepie czy kawiarni sa inni, którzy chcą się skupić, pogadać, odpocząć albo sa zmęczeni czy boli ich głowa, też maja prawo do odrobiny spokoju. To oczywiście nie jest wina malucha, bo ono jeszcze nie rozumie, ale rodzica to tylko przez kolano i kilka klapsów na goły tyłek, może zrozumie :P

Na pewno musze do tego dojrzeć, potrzebuję też trochę czasu dla siebie, takiej beztroski, tylko ja, tylko ja i partner, jeszcze trochę. To trochę jak z wolnym. Jestem leniem patentowanym, ale jak mam za dużo wolnego, to mam dziką chęć iść do pracy. Za to nawet pracowity człowiek się wypali nie mając odpoczynku. Ot co.

A co do rodzin wielodzietnych - jeszcze raz. Jeśli się starają poprawić swój byt - pomagać, nie tylko finansowo. Jeśli było dobrze, "narobili" dzieci i nagle przyszły problemy - zrozumieć. I pomóc. A nie krytykować, bo nigdy nie wiadomo, czy z milionera nie staniesz się biedakiem, tak to nikt by dzieci nie miał. Ogólnie jak najmniej krytykować, jak najwięcej rozumieć i pomagać z głową, czasem finansowo, czasem inaczej materialnie, czasem dobrym słowem, czasem przyjść i po prostu pomóc, czy to pomóc w znalezieniu pracy, czasem w razie potrzeby posiedzieć z dzieckiem, dać namiary na opiekunkę. Ważne, by rodzina była dobra i porządna, czasem po prostu pracy nie ma, czasem jest choroba, są problemy. Ale to nie znaczy, że rodzina sobie nie radzi, czasem wystarczy im drobna pomoc, a nie miliony monet na konto! A z krytyką się wstrzymac bardzo, bo czasm slychać "narobili dzieci, a biedni" - a byli bogaci, tylko przyszly nagłe problemy, nie da się wszystkiego przewidzieć. A czasem i antykoncepcja zawiedzie, straszne czasy, że krytykujemy ludzi, bo nie zabili bezbronnej istoty w imię wygody.

A jeśli rodzina jest patologiczna, to mieć na nią oko, pomóc wyjść z nałogu (bo czasem sa patologie tego typu, że jest nałóg i są dzieci, rodzic chce wyjść, a nie umie, albo - rodzic pije, ale się mimo wszystko stara dla dzieci, nie bije itp., rzadkie to, wzór dla dzieci nadal marny, ale nadal lepszy niż taki, co dzieci ma gdzieś, albo je tłucze), pomagać rozsądnie, jeśli wiadomo, że pieniądze pójda na alkohol czy narkotyki, to pomoc finansowa jest bez sensu. Ale nie krytykować dzieci, one się na świat nie pchały. Pomóc im wyjść na ludzi.

Ciasteczkowa, czy możesz popracować nad swoim językiem wyrażania myśli by usunąć z niego negatywne oceny i ogólnie mniej krytykować a więcej starać się zrozumieć innych? Magnolia

Magnolia

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Magnolia » 2018-01-03, 08:46

Powiem Ci, że jesli już miewasz lepsze dni w sprawie nastawienia do macierzyństwa to fajnie, to rozbudzaj je w sobie.
Zastanów się, czy złemu nie zależy na tym byś żyła w grzechu?
Jesli masz świadomość że nie chcąc rodzić dzieci nie możesz wyjść z mąż w ważny sposób... to pewnie rozważasz/zastanawiasz się nad seksem poza małżeńskim... jedno i drugie jest problemem (pamiętam, że gdzieś o tym wspomniałaś wcześniej)... W pewnym sensie rozumiem, ze jestes/czujesz się jak w pułapce... znam to uczucie... do tego jeszcze dochodzą lęki przed bólem... też to znam... ale wyjść z tej klatki możesz tylko z Bogiem... bo tylko On daje wolność...
Tkwienie w takiej sytuacji jaka masz teraz (obawy, lęki, szarpanina mysli) po prostu najbardziej szkodzi Tobie.
Mnie moje doświadczenia nauczyły dbania o siebie... poszukałam dobrego lekarza, dobrego szpitala (moja siostra rodziła w zeszłym roku i pojechała do innego miasta rodzić), można poszukać opinii o szpitalu i lekarzach, sa statystyki, zestawienia, rankingi... Twoje zdanie o lekarzach i pielęgniarkach zapewne nie wzięło się znikąd, ale ja mam zupełnie inne doświadczenia. Trafiałam na dobrych lekarzy, ciepłe pielęgniarki. A wizyty w szpitalu nie są już przerażające, kiedy to ja wybieram szpital... A właśnie taka mamy możliwość wyboru w Polsce. Więc jeśli siedzisz w takiej klatce swoich mysli to obawiam się że na własne życzenie. Bo jestem przekonana, że można inaczej. Tylko trzeba działać, dbac o siebie, zatroszczyć się o siebie, starac się zobaczyć coś innego niż do tej pory ...
Pogody ducha

Awatar użytkownika
ciasteczkowy_potfur
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1039
Rejestracja: 16 paź 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 59 times
Been thanked: 112 times

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: ciasteczkowy_potfur » 2018-01-03, 22:09

Zmienię sposób pisania, tylko wtedy, gdy ty nauczysz się czytać ze zrozumieniem i przestaniesz kończyć praktycznie każde zdanie wielokropkiem. Ciężko... się... to... czyta... Zrozum.
ciasteczkowy_potfur pisze: 2018-01-02, 23:15 pracowników ochrony zdrowia, a.k.a. piguły i konowałów, proszę o wyrażanie się z szacunkiem do osób trzecich
Serio nie zuważyłaś, że użyłam tego specjalnie? Bo nie chodziło mi od porządnych lekarzy i dobre pielęgniarki (akurat na pielęgniarki zwykle trafiam te dobre) tylko o pozbawione ludzkich odruchów piguły i konowałów, którym brak nie tylko empatii, ale także wiedzy (pozdrawiam panią laryngolog "pani ma infekcję" - a jak mam nie mieć, skoro przez ostatnie dwadzieścia lat mam katar i zawalone zatoki, w których drobnoustroje żyją jak pączek w maśle? Tym bardziej, że chyba zwykłe przeziębienie to nie jest, skoro mam ten katar bez przerwy od 20 lat).
ciasteczkowy_potfur pisze: 2018-01-02, 23:15 są złośliwi i się wyżywają.- oceny,
No straszne, użyłam oceny. Tego też mi już nie wolno? Tym bardziej, że nie twierdzę, że KAŻDY taki jest, ale wystarczy kilku, szczególnie w tak delikatnej i bolesnej sprawie jak ciąża i poród.
ciasteczkowy_potfur pisze: 2018-01-02, 23:15 kaszojad - ocena
Kaszojad to żartobliwe określenie dziecka, od tego, co jada. Dzieci zwykle pochłaniają kaszkę. Wredne to by było, jakbym dziecko nazwała "gówniakiem".
ciasteczkowy_potfur pisze: 2018-01-02, 23:15 taki mały dzieciak jednocześnie jest psychopatą - ocena, zupełnie bezpodstawna
Że słucham?! A teraz idź do jakiegoś zgromadzenia psychologów i psychiatrów i powiedz im, że oni wszyscy sa głupi i się mylą od wielu lat. Przykro mi, że burzę Twój cukierkowy światopogląd, ale dziecko do pewnego wieku po prostu ma cechy psychopatyczne (m. in. nie rozróżnia dobra i zła - ostatnio była głośna sprawa o dziewczynce rzucającej królikami dla zabawy - nie ma co po dziecku jeździć, ono nie wie, że to złe i że króliki bolało, to dorośli powinni jej byli wyjaśnić, jeśli tego nie zrobią, dzieciak wyrosnie na socjopatę), empatii musi się dopiero nauczyć.
ciasteczkowy_potfur pisze: 2018-01-02, 23:15 brajanów, które drą japy
Dracy japę brajan to swego rodzaju symbol i skrót myślowy - ta samo jak "seba" czy "sebix" to synny dres, pytający czy masz jakis problem, "karyna" czyli typowa laska z dyskoteki czy "janusz", który zaopatrzy się w najbardziej niepotrzebną mu rzecz tylko dlatego, że jest za darmo.

Obawiam się, że aby byc adminem powinno się co nieco na świecie ogarniać a nie tylko być pobożnym człowiekiem, bo potem takie kwiatki wychodzą.


A co do samego rodzicielstwa, przejrzyj internet - ten sam szpital, wystarczy inny lekarz i/lub położna, żeby zamiast cudownego porodu mieć koszmar.
Do tego sam poród, czasem będzie szybki, że nwet znieczulenie będzie bez sensu, bo zanim zacznie działąć to urodzisz, a czasem będzie tragedia. Mam bliską osobę, która bardzo chciała dzieci, tyle, że przy drugim prawie zeszła z tego świata. Do tego konowały (tak, konowały), które albo zlecają cesarke na wszystko, bo nie umieją dobrze przeprowadzić trudniejszego porodu siłami natury, albo na odwrót - kobieta jest na granicy wyczerpania, dziecko zakleszczone czy owinięte pępowiną, dusi się, a oni się na ten poród naturalny upierają, bo oni wiedzo i nie bedo tu podważać ich kompetencji! To już "cesarka forever" lepsza, bo bezpieczniejsza. I wtedy zawsze znieczulenie jest. Kiepscy lekarze nie rozumieją, że kobieta się boi, że się stresuje, że jest ryzyko. Brak im pokory. Prędzej pozwolą, by doszło do porażenia mózgowego (a ty potem sobie sama z tym radź, już nie mówiąc o dziecku, które mogło być zdrowe), niż pozwolą podważyć swoje rozumowanie.

Abraham45

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Abraham45 » 2018-01-04, 20:28

Tak odnośnie lekarzy i położnych: niewątpliwie w tym co piszesz jest trochę prawdy i dotyczy to wielu dziedzin medycyny, lekarze, pielęgniarki czy położne są niedouczone, ale co gorsze - często łamią podstawowe zasady opieki nad pacjentem, tak jakby pomylili zawody i wzięli się za coś do czego nie mają zielonego pojęcia i robili to tylko dla kasy.

Ale to jest jakiś procent wszystkich lekarzy - mniejszy lub większy z założeniem i wiarą na ten pierwszy a zatem jeśli jest to jakiś procent to nie powinno się wrzucać innych lekarzy do tego samdgo worka. Rozumiem, że piszesz tylkono tych złych, niedouczonych, ale o ile mi wiadomo zawsze można zgłosić takich lekarzy do izby lekarskiej czy składać skargi gdy się źle zajmują tobą czy innymi pacjentami. Takie obsmarowywanie nie jest też dobrym i właściwym sposobem na zmianę sytuacji i sprowadza się tylko do obrażania lekarzy czy położnych, bo źle postępowali. Problem nie tkwi tylko w samych lekarzach, ale w sposobie edukacji młodych ludzi oraz na właściwym wychowaniu dzieci tzn gdy nie uczy się ich szacunku do.ludzi tylko takiego egoizmu, rakiego finansowego podejścia że najważniejsza w życiu jest tylko kasa. Potem tacy młodzi idąc na medycynę zamiast korzystać z wartości wyniesionych z domu traktują swoją pracę tylko w oparciu o kasę. I dlatego do wychowania dzieci są potrzebne wartości chrześcijańskie, moralne - bez nich wychowamy ludzi pozbawionych wszelkich norm, wartości co będzie odczuwalne w różnych sferach życia publicznego i społecznego.

Awatar użytkownika
Magdalena
Bywalec
Bywalec
Posty: 181
Rejestracja: 14 sie 2017
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 4 times
Been thanked: 12 times

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Magdalena » 2018-01-06, 20:02

Rozmowy o planowaniu rodziny niezwykle często są bardzo trudne. Pozwólcie, że podzielę sie swoim przykładem.

Ja również nie odczuwam instynktu macierzyńskiego. Jest jeszcze kilka innych, mocno osobistych powodów dla których nie chcę mieć dzieci. Wszystko byłoby w porządku, bo jak napisał Abraham, Bóg mnie nie zmusza do rodzenia. Co zatem jest problemem? Presja otoczenia. Ogromna, męcząca presja, wszak wszyscy wiedzą lepiej ode mnie, jak poprowadzić moje życie. Nie mogę się pokazać na żadnej imprezie rodzinnej, żeby w spokoju i miłej atmosferze spędzić czas. Zawsze sypie się na mnie lawina pytań. Kiedy chłopak, kiedy ślub kiedy dzieci. Zawsze, kiedy odpowiadam, że nie planuję, nie ma sytuacji w której inni mówią "ok, to w końcu twoja sprawa" Zawsze słyszę albo, że jestem nienormalna, albo, że jak się Boga nie boję, albo, że mam skończyć pie***yć głupoty.

Sprawa z mężem też nie jest prosta. Ze względu na kilka moich lęków i na to, że nie widzi mi się odchodzić od Boga, a chcąc żyć zgodnie z Jego zasadami, jeżeli decyduję się na związek małżeński, muszę być również otwarta na potomstwo. A ja, no cóż... Nie chcę. Nie jest to takie "nie, bo nie". Mam ku temu powody. Czy się to zmieni? Nie wiem, być może tak, albo i nie. Drażni mnie jedynie ten brak zrozumienia u ludzi. Nie chcesz dzieci? Musisz być zdrowo kopnięty - to według mnie błędne myślenie. A przecież wystarczy szanować jeden drugiego :)

Magnolia

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Magnolia » 2018-01-06, 22:36

Magdalena pisze: 2018-01-06, 20:02 Rozmowy o planowaniu rodziny niezwykle często są bardzo trudne. Pozwólcie, że podzielę sie swoim przykładem.

Ja również nie odczuwam instynktu macierzyńskiego. Jest jeszcze kilka innych, mocno osobistych powodów dla których nie chcę mieć dzieci. Wszystko byłoby w porządku, bo jak napisał Abraham, Bóg mnie nie zmusza do rodzenia. Co zatem jest problemem? Presja otoczenia. Ogromna, męcząca presja, wszak wszyscy wiedzą lepiej ode mnie, jak poprowadzić moje życie. Nie mogę się pokazać na żadnej imprezie rodzinnej, żeby w spokoju i miłej atmosferze spędzić czas. Zawsze sypie się na mnie lawina pytań. Kiedy chłopak, kiedy ślub kiedy dzieci. Zawsze, kiedy odpowiadam, że nie planuję, nie ma sytuacji w której inni mówią "ok, to w końcu twoja sprawa" Zawsze słyszę albo, że jestem nienormalna, albo, że jak się Boga nie boję, albo, że mam skończyć pie***yć głupoty.

Sprawa z mężem też nie jest prosta. Ze względu na kilka moich lęków i na to, że nie widzi mi się odchodzić od Boga, a chcąc żyć zgodnie z Jego zasadami, jeżeli decyduję się na związek małżeński, muszę być również otwarta na potomstwo. A ja, no cóż... Nie chcę. Nie jest to takie "nie, bo nie". Mam ku temu powody. Czy się to zmieni? Nie wiem, być może tak, albo i nie. Drażni mnie jedynie ten brak zrozumienia u ludzi. Nie chcesz dzieci? Musisz być zdrowo kopnięty - to według mnie błędne myślenie. A przecież wystarczy szanować jeden drugiego :)
Magdaleno, zacznę od przypomnienia, że każdy jest odpowiedzialny za siebie. Mając świadomość jakichś swoich problemów, zachęcam Cię do pracy nad sobą, nad tymi problemami. Może warto skorzystać z pomocy duchownego albo jakiejś formy terapii. Może wystarczy rozmowa z dobrym lekarzem albo tylko z starszą kobietą, doświadczoną, życzliwą.

Problem z krępującymi komentarzami rodziny i znajomych, nie dotyka tylko Ciebie ;) Niestety wiele osób bywa niedelikatnych. Ale chciałam Ci zwrócić uwage na pewną kwestię: "ludzie robią to na co się im pozwoli." rozumiem to tak, że masz jakiś wpływ na tą sytuację, nie musisz być ofiarą sytuacji.
Czyli postaw granicę, pozytywnie, zdrowo, ale jasno. Np gdy zaczynają się pytanie to powiedz, że nie chcesz rozmawiać o tych tematach, że nie masz potrzeby w tej chwili o tym słuchać itd (pomyśl, poczytaj o stawianiu granic w relacjach)

Inna metoda radzenia sobie w takich sytuacjach jest poczucie humoru i obracanie wszystkiego w żart. Dla Ciebie powinno być najistotniejsze Twoje zdanie o sobie i swojej sytuacji, inni niech myślą i gadają co chcą. To jest trudne i pracujemy nad takim dystansem całe życie, ale warto :)
Wszystkiego dobrego Magdaleno

Awatar użytkownika
Magdalena
Bywalec
Bywalec
Posty: 181
Rejestracja: 14 sie 2017
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 4 times
Been thanked: 12 times

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Magdalena » 2018-01-06, 22:50

Magnolia pisze: 2018-01-06, 22:36
Magdalena pisze: 2018-01-06, 20:02 Rozmowy o planowaniu rodziny niezwykle często są bardzo trudne. Pozwólcie, że podzielę sie swoim przykładem.

Ja również nie odczuwam instynktu macierzyńskiego. Jest jeszcze kilka innych, mocno osobistych powodów dla których nie chcę mieć dzieci. Wszystko byłoby w porządku, bo jak napisał Abraham, Bóg mnie nie zmusza do rodzenia. Co zatem jest problemem? Presja otoczenia. Ogromna, męcząca presja, wszak wszyscy wiedzą lepiej ode mnie, jak poprowadzić moje życie. Nie mogę się pokazać na żadnej imprezie rodzinnej, żeby w spokoju i miłej atmosferze spędzić czas. Zawsze sypie się na mnie lawina pytań. Kiedy chłopak, kiedy ślub kiedy dzieci. Zawsze, kiedy odpowiadam, że nie planuję, nie ma sytuacji w której inni mówią "ok, to w końcu twoja sprawa" Zawsze słyszę albo, że jestem nienormalna, albo, że jak się Boga nie boję, albo, że mam skończyć pie***yć głupoty.

Sprawa z mężem też nie jest prosta. Ze względu na kilka moich lęków i na to, że nie widzi mi się odchodzić od Boga, a chcąc żyć zgodnie z Jego zasadami, jeżeli decyduję się na związek małżeński, muszę być również otwarta na potomstwo. A ja, no cóż... Nie chcę. Nie jest to takie "nie, bo nie". Mam ku temu powody. Czy się to zmieni? Nie wiem, być może tak, albo i nie. Drażni mnie jedynie ten brak zrozumienia u ludzi. Nie chcesz dzieci? Musisz być zdrowo kopnięty - to według mnie błędne myślenie. A przecież wystarczy szanować jeden drugiego :)
Magdaleno, zacznę od przypomnienia, że każdy jest odpowiedzialny za siebie. Mając świadomość jakichś swoich problemów, zachęcam Cię do pracy nad sobą, nad tymi problemami. Może warto skorzystać z pomocy duchownego albo jakiejś formy terapii. Może wystarczy rozmowa z dobrym lekarzem albo tylko z starszą kobietą, doświadczoną, życzliwą.

Problem z krępującymi komentarzami rodziny i znajomych, nie dotyka tylko Ciebie ;) Niestety wiele osób bywa niedelikatnych. Ale chciałam Ci zwrócić uwage na pewną kwestię: "ludzie robią to na co się im pozwoli." rozumiem to tak, że masz jakiś wpływ na tą sytuację, nie musisz być ofiarą sytuacji.
Czyli postaw granicę, pozytywnie, zdrowo, ale jasno. Np gdy zaczynają się pytanie to powiedz, że nie chcesz rozmawiać o tych tematach, że nie masz potrzeby w tej chwili o tym słuchać itd (pomyśl, poczytaj o stawianiu granic w relacjach)

Inna metoda radzenia sobie w takich sytuacjach jest poczucie humoru i obracanie wszystkiego w żart. Dla Ciebie powinno być najistotniejsze Twoje zdanie o sobie i swojej sytuacji, inni niech myślą i gadają co chcą. To jest trudne i pracujemy nad takim dystansem całe życie, ale warto :)
Wszystkiego dobrego Magdaleno
Być może kiedyś dojrzeję do tego, by porozmawiać o moich problemach :)
Starałam się obrócić pytania w żart, ale "ataki" robią się coraz gorsze. Nie dawno temu usłyszałam, że to wstyd zostać (przepraszam, za wyrażenie) starą du*ą, a zostabie nią z wyboru, świadczy o tym jak głupia jestem. Dziękuję za dobre słowo, Magnolio, samych wspaniałości życzę :)

Magnolia

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Magnolia » 2018-01-08, 11:14

Wątek mocno zboczył w stronę rozważań o powołaniu kobiet/ludzi, dalszą dyskusje przeniosłam tu: https://zchrystusem.pl/viewtopic.php?f=26&t=875

W tym wątku skupmy się na dzieciach, otwartości na życie i pomocy rodzinom wielodzietnym.
Pozdrawiam serdecznie

Abraham45

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Abraham45 » 2018-01-08, 12:05

Ludzie różne głupoty gadają, często aby dokuczyć, bądź wierna Bogu żyjąc w pojedynkę - jeśli czujesz taķą potrzebę lub taką formę życia. Ważne jest aby życie godnie przeżyć pełniąc przede wszystkim wolę Boga.

Benjamin

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Benjamin » 2018-01-08, 17:03

Potforkowa moim zdaniem ... niszczysz sobie zycie w samym rdzeniu ... poniewaz wszystko, czego sie o Tobie od Ciebie dowiadujemy polega na budowaniu , ktore zawierasz w: Ja chce. I to Ja chce zaslania Tobie absolutnie wszystko. Ja chce - ale czy to wykonalne? Ja chce - ale czy to pozyteczne? Ja chce - ale czy to dobry plan dla mnie? Ja chce ... ja chce ... ja chce...
Ps: przepraszam, nie chcialem w niczym urazic.

Magnolia

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Magnolia » 2018-01-08, 22:13

Podam Ci jeszcze @Magdalena , gdzie w Konstytucji Duszpasterskiej o Kościele (KDK 50) mowa o otwartości na życie
"(Płodność małżeńska). Małżeństwo i miłość małżeńska z natury swej skierowane są ku płodzeniu i wychowywaniu potomstwa. Dzieci też są najcenniejszym darem małżeństwa i rodzicom przynoszą najwięcej dobra. Bóg sam to powiedział: "Nie jest dobrze człowiekowi być samemu" (Rdz 2,18), i "uczynił człowieka od początku jako mężczyznę i niewiastę" (Mt 19,14), chcąc dać mu pewne specjalne uczestnictwo w swoim własnym dziele stwórczym, pobłogosławił mężczyźnie i kobiecie mówiąc: "bądźcie płodni i rozmnażajcie się" (Rdz 1,28). Dlatego prawdziwy szacunek dla miłości małżeńskiej i cały sens życia rodzinnego zmierzają do tego, żeby małżonkowie nie zapoznając pozostałych celów małżeństwa, skłonni byli mężnie współdziałać z miłością Stwórcy i Zbawiciela, który przez nich wciąż powiększa i wzbogaca swoją rodzinę. Małżonkowie wiedzą, że w spełnianiu obowiązku, jakim jest przekazywanie życia i wychowywanie, obowiązku, który trzeba uważać za główną ich misję, są współpracownikami miłości Boga - Stwórcy i jakby jej wyrazicielami. Przeto mają wypełniać zadanie swoje w poczuciu ludzkiej i chrześcijańskiej odpowiedzialności oraz z szacunkiem pełnym uległości wobec Boga; zgodną radą i wspólnym wysiłkiem wyrobią sobie słuszny pogląd w tej sprawie, uwzględniając zarówno swoje własne dobro, jak i dobro dzieci czy to już urodzonych, czy przewidywanych i rozeznając też warunki czasu oraz sytuacji życiowej tak materialnej, jak i duchowej; a w końcu, licząc się z dobrem wspólnoty rodzinnej, społeczeństwa i samego Kościoła. Pogląd ten winni małżonkowie ustalać ostatecznie wobec Boga. Niech chrześcijańscy małżonkowie będą świadomi, że w swoim sposobie działania nie mogą postępować wedle własnego kaprysu, lecz że zawsze kierować się mają sumieniem, dostosowanym do prawa Bożego, posłuszni Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, który wykłada to prawo autentycznie, w świetle Ewangelii. Boskie prawo ukazuje pełne znaczenie miłości małżeńskiej, chroni ją i pobudza do prawdziwie ludzkiego jej udoskonalenia. Tak więc małżonkowie chrześcijańscy, ufając Bożej Opatrzności i wyrabiając w sobie ducha ofiary, przynoszą chwałę Stwórcy i zdążają do doskonałości w Chrystusie, kiedy w poczuciu szlachetnej, ludzkiej i chrześcijańskiej odpowiedzialności pełnią zadanie rodzenia potomstwa. Spośród małżonków, co w ten sposób czynią zadość powierzonemu im przez Boga zadaniu, szczególnie trzeba wspomnieć o tych, którzy wedle roztropnego wspólnego zamysłu podejmują się wielkodusznie wychować należycie także liczniejsze potomstwo.

Małżeństwo jednak nie jest ustanowione wyłącznie dla rodzenia potomstwa; sama bowiem natura nierozerwalnego związku między dwoma osobami oraz dobro potomstwa wymagają, aby także wzajemna miłość małżonków odpowiednio się wyrażała, aby się rozwijała i dojrzewała. Dlatego małżeństwo trwa jako połączenie i wspólnota całego życia i zachowuje wartość swoją oraz nierozerwalność nawet wtedy, gdy brakuje tak często pożądanego potomstwa."

Awatar użytkownika
Magdalena
Bywalec
Bywalec
Posty: 181
Rejestracja: 14 sie 2017
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 4 times
Been thanked: 12 times

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Magdalena » 2018-01-09, 01:43

Dziękuję za ten post, Magnolio.

Może w przyszłości wyjdę za mąż. Kto wie, czy nie pojawi się dziecko. Może przeciwności są tylko chwilowe :)

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rodzina, małżeństwo, narzeczeni”