Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Czyli rozmowy na temat planowania rodziny, czystości w małżeństwie, ile powinniśmy mieć dzieci, czy powinniśmy je karać.
Abraham45

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Abraham45 » 2018-01-09, 09:03

Mnie katechiści we wspólnocie uczyli, że Bóg dając człowiekowi żonę/męża nie daje ich po to aby człowiekowi było słodko, przyjemnie i wesoło, ale daje też dla nawrócenia człowieka, aby uczył się akceptować drugą osobę taką jaką jest, uczył się kochać, przebaczać, odpowiedzialności, pokory, troski o innych, wierności, szacunku.
Te wszystkie wartości powinny być przekazywane dzieciom. Jeśli człowiek tego nie zrozumie to nie będzie czuł się szczęśliwy w małżeństwie, gdyż w żonie będzie widział mąż babę jędzę, żona w mężu rogacza, potwora i będą żyli jak wrogowie i te same zachowania zafundują swoim dzieciom. Dlatego bycie we wspólnocie może wiele nauczyć.

W kwestii szukania kogoś bliskiego lepiej powierzyć tą sprawę Bogu, wtedy wiemy, że to co On zaplanuje będzie dobre dla mnie, że to Jego wola i skoro daje taką osobę dla mnie to wie co dla mnie i dla mojego szczęścia oraz nawrócenia najlepsze.

Raz ksiądz w naszej parafii mówiąc o jednej parze, która obchodziła 50 lub 70 rocznicę ślubu po wcześniejszej rozmowie z nimi powiedział cytując ich słowa: "Różnie bywało, chwilami mieliśmy ochotę zabić jedno drugiego, bo takie nerwy, takie złości, ale jesteśmy razem, bo złości mijały a to nadal moja żona/mój mąż". Wierność i miłość przetrwały.

Awatar użytkownika
ciasteczkowy_potfur
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1039
Rejestracja: 16 paź 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 59 times
Been thanked: 112 times

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: ciasteczkowy_potfur » 2018-01-09, 21:02

Abraham45 pisze: 2018-01-09, 09:03 w żonie będzie widział mąż babę jędzę, żona w mężu rogacza
To, czy żona w mężu będzie widzieć rogacza, zależy w dużej mierze od żony, pytanie tylko, czy mąż się zorientuje =))

Abraham45

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Abraham45 » 2018-01-09, 21:11

Zazwyczaj potforku małżeństwo powinno opierać się na uczciwości i szczerości a nie na takim traktowaniu. Ale to czy mąż się zorientuje zależy też od męża - czy potrafi odczytywać myśli żony, czy potrafi rozumieć jej jakieś podejrzenia, negatywne podejście do niego. Są mężowi niedomyślni, ale są tez tacy, którzy zauważają jakieś negatywne zachowania, jakieś odczucia i nie każdego mężczyznę można w taki sposób traktować - są też inteligentni mężowi. Trzeba o tym pamiętać.

Jakub2

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Jakub2 » 2018-01-09, 21:42

ciasteczkowy_potfur pisze: 2018-01-09, 21:02
Abraham45 pisze: 2018-01-09, 09:03 w żonie będzie widział mąż babę jędzę, żona w mężu rogacza
To, czy żona w mężu będzie widzieć rogacza, zależy w dużej mierze od żony, pytanie tylko, czy mąż się zorientuje =))
Nie musi sie w niczym orientowac, a rogi to taka zona sama sobie przyprawia, bo wiernosc jest cnota, i tak jak dziewictwo traci sie ja raz bezpowrotnie.
W tym zadna spowiedz, zadne wybaczenie, zadna pokta nie da skutku odwrotnego, bo wybaczyc mozna, ale wybaczenie nie zwroci jej tej utraconej wiernosci-cnoty.
To tak jak z ciastkiem, nie mozna go zjesc i miec go jednoczesnie. nawet jak zwrocisz, to juz nie bedzie to ciastko.

Awatar użytkownika
ciasteczkowy_potfur
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1039
Rejestracja: 16 paź 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 59 times
Been thanked: 112 times

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: ciasteczkowy_potfur » 2018-01-09, 22:01

To był tylko żart, chłopcy :D rogacz, to facet zdradzany, dlatego żona w nim będzie widzieć rogacza tylko kiedy go zdradzi, jak go nie zdradzi to choćby nie wiem co, rogacza nie zobaczy :P

Najbardziej mnie boli głupie podejście społeczeństwa w tej kwestii. Jak facet ma wiele partnerek, to jest akceptowane, dla młodszych pokoleń jest to macho, zdobywca, wzór do naśladowania (!), dla starszych - nie wzór może, ale to jest ok i "trzeba to zrozumieć, taka natura". Jak kobieta ma wielu partnerów - to jest to puszczalska lafirynda. A że każda akcja budzi reakcję... środowiska feministyczne głoszą i próbują nam wpoić, że kobieta "po wielu przejściach" też jest fajna i wolna i ma prawo wybierać... Z jednej strony nie ma co się dziwić, ale z drugiej, zamiast tepic takie podejście do facetów, to wolą rozszerzyć te akceptację i powdziw na kobiety :c

Ludzie zapominaja, że mężczyzna traci swoją czystość również bezpowrotnie, po prostu tego nie widać od strony fizycznej. A przy okazji obrywa się kobietom, które stracą kawałek naskórka przy ćwiczeniach albo bez niego się urodzą - są traktowane jako gorsze od faceta, który co noc sypia z inną. Echhh.

Jestem w stanie zrozumieć, że ktoś miał w ciągu swojego życia iluś tam partnerów, z czego kilku seksualnych, wszak każdy błądzi. I o ile jestem w stanie związać się z taką osobą, to chyba tylko wtedy, gdy ci partnerzy (a raczej te partnerki w tym przypadku) byli na zasadzie stałego związku. Nie potrafiłabym chyba stworzyć związku z kimś, kto przez długi czas zmieniał partnerki jak rękawiczki, bo to nie tylko większe ryzyko złapania jakiegoś syfu, ale zwyczajny brak szacunku do siebie i drugiej osoby. Bo to nie tylko o nas chodzi, nie chodzi o to, że "nie pójdziemy do łóżka już teraz zaraz, bo ja się szanuję" ale o to, że "szanuję siebie i ciebie" - nawet, jeśli potencjalny partner sam chce, jest trzeźwy itd.

Abraham45

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Abraham45 » 2018-01-09, 22:21

Wiesz, wiele zależy od tego czy się żyje według wartości chrześcijańskich czy tez nie. Jeśli nie to często będzie zauważalny brak szacunku do wierności, uczciwości, czystości małżeńskiej. Ktoś kto według wartości nie żyje inaczej patrzy na związek małżeński - czyli podobnie jak ty. Inną sprawa jest też fakt, ze w małżeństwach chrześcijańskich jest znacznie mniej zdrad, braku wzajemnego szacunku i innych negatywnych zachowań, które niszczą małżeństwo.
Nie twierdzę, że tego w ogóle nie ma, ale na pewno jest znacznie mniej rodzinnych patologii.

Wartości chrześcijańskie, wiara nadają małżeństwo inny charakter, inny wymiar niż w związkach nie wierzących.
Małżonkowie mają do siebie więcej zaufania, są wierniejsi a kobieta to nie lafirynda, ale matka, żona dla której należy się szacunek. Tylko aby tak było to trzeba pójść właściwa drogą a nie taką która niszczy ten właściwy obraz małżeństwa.

Jesteśmy 15 lat po ślubie, są różne sytuacje, różne problemy, kłócimy się jak to w małżeństwie bywa, ale nikt z nas nie myśli o rozwodzie, zdradzie. Doskonale wiemy, że to nie jest rozwiązanie żadnego problemu, jest natomiast perfidną podłością wobec Boga, który dal nam tak wiele, On nas połączył i On nas związał przysięgą na całe życie.
Tak musi pozostać. MAMY SZACUNEK DO ŚWIĘTOŚCI JAKĄ JEST SAKRAMENT.

Takie więc wartości pomagają wytrwać w związku. Bez nich już byśmy nie istnieli jako małżeństwo, szatan szybko by je zniszczył. I tak próbuje caly czas, ale my trwamy w rodzinnej modlitwie i bronimy się przed nim

Awatar użytkownika
Magdalena
Bywalec
Bywalec
Posty: 181
Rejestracja: 14 sie 2017
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 4 times
Been thanked: 12 times

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Magdalena » 2018-01-10, 03:15

Abraham pięknie pisze o tym, co w małżeństwie jest najważniejsze.

Niestety, zdrady i oszustwa są na porządku dziennym w wielu związkach. Kiedy rodzina się rozpada, cierpią przy tym niewinne dzieci, które często są "rozerwane" między dwoje rodziców :(

Nigdy nie pojmę przypadków, w których małżonkowie zezwalają sobie na wszelakie przygody, ot, dla urozmaicenia. Słyszałam o takich przypadkach i nie mieści mi się to w głowie.

Abraham45

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Abraham45 » 2018-01-10, 09:45

Pisałem na temat rodziny pracę w studium życia rodzinnego. Mam też swoją rodzinę i wiem jak ważne są wartości chrześcijańskie, moralne. Gdy ich brakuje to związki niestety często padają. To trochę jak ze zdrowiem człowieka- jak padają podstawowe organy odpowiedzialne za życie człowieka to człowiek albo umiera szybko albo się wykańcza stopniowo.

Gdy w małżeństwie brakuje wierności, uczciwości to zwiazek może szybko paść, jak innych to może to być rozpad stopniowy. Każda z wartości ma ogromne znaczenie w rozwoju małżeństwa, wpływa także na właściwe wychowanie dzieci. Niestety, przy braku wartości lub tym bardziej przy rozpadzie małżeństwa najbardziej cierpią właśnie dzieci.

Dlatego szokuje mnie fakt, że jest tylu ludzi nieodpowiedzialnych fundujących dzieciom taki los.
Trzeba się wcześniej zastanawiać nad tym co się robi, aby nie igrać z życiem dziecka. Wyjątkiem, który można tłumaczyć, usprawiedliwiać jest gwałt kobiety i zajście w ciążę - jeśli kobieta w żaden sposób nie przyczyniła się do powstania takiej sytuacji to nie będzie winna krzywdzie dziecka, że może wychowywać się bez ojca.

Piszę o nie przyczynieniu się do powstania sytuacji gwałtu, gdyż czasami jest tak, że kobieta wchodzi w sytuację która może narażać ją na akt gwałtu, wtedy trudno mówić o całkowitym braku winy kobiety. Nie jest winna samego czynu, ale w jakimś stopniu przyczyniła się do tego. Ale to tak już na marginesie.

Faktem jest, że dzieci cierpią a im ich jest więcej tym więcej dzieci cierpi.

Tym bardziej w rodzinach wielodzietnych wartości chrześcijańskie to podstawa. Trudno jest utrzymać taką rodzinę i bez wzajemnego wsparcia, zrozumienia oraz oparcia rodziny na mocnym fundamencie jakim jest Jezus trudno jest funkcjonować takiej rodzinie.

Awatar użytkownika
ciasteczkowy_potfur
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1039
Rejestracja: 16 paź 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 59 times
Been thanked: 112 times

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: ciasteczkowy_potfur » 2018-01-10, 21:01

Mnie martwi, że wiele rodzin, w ogóle ludzi na pozór chrzścijańskich i zakochanych w Bogu udaje... Poznajesz chrześcijanina, wiążecie się, a tu niespodzianka - jest agresywny, pije, bije i nie chce nic z tym zrobić. I do tego ma podejście "usługuj mi babo bo tak każe Biblia" - jakże błędne...

Cóż, ja tam swojego chłopa będę męczyć kościołem, najwyżej nie wytrzyma i ucieknie. Jedynie mi szkoda, że w nim mam kiepskie umacnianie w Bogu, bo ogólnie to w porządku jest.

I tak ostatnio jest lepiej, co prawda nadal coś we mnie się burzy (i zawsze będzie jak ktoś ględzi głupoty nie znając sytuacji albo mając podejście "niemożliwe, u mnie tak nie jest" i nie myśląc, że różni ludzie mają rózne charaktery i sytuacje), ale... kiedyś stwierdziłam, że w mojej duszy mieszka wredny troll, nawet jak chcę być spokojna, to on i tak się rzuca, nawet, jak mały gnojek nie ma racji (co innego słuszne wzburzenie, co innego wnerw bo tak - jak teraz, gdy to piszę - jestem w środku wściekła, doprowadza mnie to do furii - ale teraz przyznaję rację wam, bo ją macie i staram się opanować). Kolega stwierdził, że tego "trolla" najlepiej "zamknąć w szafie" i niech siedzi. Ale z szafy się wydostanie, będzie mial ciężej, ale sobie poradzi. Wywalić go z duszy zaś jest trudniej, ale sa trwalsze efekty, zdążę się uzbroić zanim wróci. Ostatnio zorientowałam się, czym, a raczej kim jest ten "troll" - to po prostu szatan. Do białej gorączki doprowadza gpo przyznanie komus racji, która nie dość, że nie jest po jego myśli to jeszcze jest po stronie Boga... stwierdziłam, że choćby nie wiem co, z pomocą Jezusa zamknę gnojka w szafie, szafę obwiążę łańcuchem, skuje kłódką i wyrzucę. Wróci, zawsze wraca. Ale zanim się wydostanie i przyjdzie ja wyszkolę swoją duszę... czego i wam życzę.

Abraham45

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Abraham45 » 2018-01-10, 21:45

Po pierwsze - jest tzw okres chodzenia a potem narzeczeństwa, który jest też okresem poznawania siebie i takiego badania partnera pod różnymi względami. Jeśli chce się dobrze wybrać i dobrze poznać partnera to nie trzeba się spieszyć ze ślubem.

Po drugie: dlaczego z góry zakładasz, że możesz wybrać katolika, który będzie pił, bił czy nie wiadomo co jeszcze robił?
Takich chorych katolików jest znacznie mniej niż ci się wydaje, więcej takich osób jest w środowiskach niekatolickich. Nie piszę, że w ogóle ich nie ma, bo zapewne są, ale na pewno jest ich znacznie mniej.
Po trzecie: ważne jest miejsce szukania drugiej osoby - jeśli szukasz w niewłaściwych miejscach to trudno się spodziewać, że znajdziesz dobrego męża. Może warto wejść do jakieś wspólnoty Kościoła, tam są mężczyźni, którzy żyjąc życiem wspólnotowym, ucząc innych wartości sami je w swoje życie wprowadzają. Ja przecież we wspólnocie znalazłem swoją przyszłą żonę. Wiedziałem, że tylko w takim miejscu znajdę kogoś kto żyje wartościami chrześcijańskimi, gdyż tacy ludzie idąc do wspólnoty szukają właśnie normalności, szukają kogoś kto będzie żył w oparciu o Boga.

I po czwarte, może najważniejsze: zanim zacznie się szukać dobrego męża/zony lepiej jest się modlić o taką osobę, bo samemu to można szukać i nie znaleźć lub znaleźć niewłaściwą osobę. Bóg daje nam takie osoby, które nie tylko mają być dla nas kimś bliskim, ale mają nam pomagać w naszym osobistym nawróceniu.Takie osoby to ludzie, których my mamy uczyć się akceptować takimi jakimi są - z ich słabościami, zaletami. Nie chodzi tutaj o akceptację alkoholizmu, narkomani czy innych złych nałogów, ale o takie słabości, cechy, które nie szkodzą małżeństwu a są częścią człowieka. Inaczej szukając ideału możemy zostać na starość sami, gdyż we wszystkich kandydatach/kandydatkach będziemy widzieli tylko złych ludzi, pijaków, takich, którzy zdradzają, nieuczciwych itp.

Awatar użytkownika
Efezjan
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1056
Rejestracja: 15 kwie 2017
Lokalizacja: Chorzów
Wyznanie: Ateista
Has thanked: 65 times
Been thanked: 240 times

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Efezjan » 2018-02-02, 09:08

Magdalena pisze: 2018-01-06, 20:02 Rozmowy o planowaniu rodziny niezwykle często są bardzo trudne. Pozwólcie, że podzielę sie swoim przykładem.

Ja również nie odczuwam instynktu macierzyńskiego. Jest jeszcze kilka innych, mocno osobistych powodów dla których nie chcę mieć dzieci. Wszystko byłoby w porządku, bo jak napisał Abraham, Bóg mnie nie zmusza do rodzenia. Co zatem jest problemem? Presja otoczenia. Ogromna, męcząca presja, wszak wszyscy wiedzą lepiej ode mnie, jak poprowadzić moje życie. Nie mogę się pokazać na żadnej imprezie rodzinnej, żeby w spokoju i miłej atmosferze spędzić czas. Zawsze sypie się na mnie lawina pytań. Kiedy chłopak, kiedy ślub kiedy dzieci. Zawsze, kiedy odpowiadam, że nie planuję, nie ma sytuacji w której inni mówią "ok, to w końcu twoja sprawa" Zawsze słyszę albo, że jestem nienormalna, albo, że jak się Boga nie boję, albo, że mam skończyć pie***yć głupoty.

Sprawa z mężem też nie jest prosta. Ze względu na kilka moich lęków i na to, że nie widzi mi się odchodzić od Boga, a chcąc żyć zgodnie z Jego zasadami, jeżeli decyduję się na związek małżeński, muszę być również otwarta na potomstwo. A ja, no cóż... Nie chcę. Nie jest to takie "nie, bo nie". Mam ku temu powody. Czy się to zmieni? Nie wiem, być może tak, albo i nie. Drażni mnie jedynie ten brak zrozumienia u ludzi. Nie chcesz dzieci? Musisz być zdrowo kopnięty - to według mnie błędne myślenie. A przecież wystarczy szanować jeden drugiego :)
A propos presji społecznej:



Wyzwalające!
"E parvo eu não sou!!!
E fico a pensar
Que mundo tão parvo
Onde para ser escravo
E preciso estudar..."

Deolinda, Parva que eu sou

W drodze
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 506
Rejestracja: 11 lut 2017
Has thanked: 7 times
Been thanked: 28 times

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: W drodze » 2018-02-02, 13:08

Doskoczyc do miary Chrystusowej.

Pierwsza czesc przekazu jakim podzielil sie pan z video jest w 100% racja,lecz racja trudna do przyjecia w dzisiejszym swiecie wirtualnym.
Bo z jednej strony mamy kosciol, rodzine przyjaciol i znajomych, ktorzy jak mowi, wywieraja presje na nasze zachowanie, a z drugiej swiat wirtualny,ktory jest jak wiadomo swiatem fikcyjnym.


Brak natomiast zrodel prawdiwych, Gdzie wiec sie udac , szukajac porady czy wskazowek do wlasciwego postepowania,przyjecia wlasciwej postawy?
A no mamy porade:Doskoczyc do miary Chrystusowej.

Czy jednak wypowiadajac te slowa, rozmowca ma swiadomosc kim byl Chrystus , a kim my jestesmy?
Czy jest to mozliwe aby dorownac Bogu?

Sprobujmy dorownac sportowcom ktorzy osiagneli swiatowe rekordy.Oni sa wsrod nas i z tej samej planety .
Chrystus moze byc tylko pomocny, ale nigdy jako wzor do brania udzialu w tych zawodach, bo zawsze bedziemy przegrani.Bo zarowno nasze mozliwosci duchowe jak tez i fizyczne sa diametrialnie rozne.
Wiec te wszystkie porady, z roznych zrodel pochodzace, sa jedynie z korzyscia materialna tych co je glosza.
Moze sie myle.

Z pozdrowieniami.

Magnolia

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Magnolia » 2018-02-02, 13:57

Tak, W Drodze, rozmówca ma świadomość o czym mówi, bo jest dominikaninem, czyli księdzem KRK. :)
Ten filmik może nie jest jego najlepszym, ale generalnie wielokrotnie miałam poczucie, że Bóg przemawia przez O. Szustaka wprost do mojego serca. :)

Ale ciekawe refleksje miałeś po obejrzeniu. ;)

Jakub2

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: Jakub2 » 2018-02-02, 15:14

W drodze pisze: 2018-02-02, 13:08 Doskoczyc do miary Chrystusowej.

Pierwsza czesc przekazu jakim podzielil sie pan z video jest w 100% racja,lecz racja trudna do przyjecia w dzisiejszym swiecie wirtualnym.
Bo z jednej strony mamy kosciol, rodzine przyjaciol i znajomych, ktorzy jak mowi, wywieraja presje na nasze zachowanie, a z drugiej swiat wirtualny,ktory jest jak wiadomo swiatem fikcyjnym.


Brak natomiast zrodel prawdiwych, Gdzie wiec sie udac , szukajac porady czy wskazowek do wlasciwego postepowania,przyjecia wlasciwej postawy?
A no mamy porade:Doskoczyc do miary Chrystusowej.

Czy jednak wypowiadajac te slowa, rozmowca ma swiadomosc kim byl Chrystus , a kim my jestesmy?
Czy jest to mozliwe aby dorownac Bogu?

Sprobujmy dorownac sportowcom ktorzy osiagneli swiatowe rekordy.Oni sa wsrod nas i z tej samej planety .
Chrystus moze byc tylko pomocny, ale nigdy jako wzor do brania udzialu w tych zawodach, bo zawsze bedziemy przegrani.Bo zarowno nasze mozliwosci duchowe jak tez i fizyczne sa diametrialnie rozne.
Wiec te wszystkie porady, z roznych zrodel pochodzace, sa jedynie z korzyscia materialna tych co je glosza.
Moze sie myle.

Z pozdrowieniami.
Nawet na rekordzistow sportowych nie powinienes patrzec i probowac ich nasladowac, wszelkie ziemskie rywalizacje nie maja najmniejszego sensu, bo oprocz frustracji nic ci nie dadza.
Do czego w zyciu ci rekord np. skoku wzwyz, przeciez mamy drabiny i schody, skok w dal? przeciez mamy mosty i kladki. :D
Mozna uprawiac sport dla zdrowia i kondycji, ale rekordy sa psu na bude.

A Jezusa trzeba nasladowac, a to ze duzo nam brakuje to powod do starania sie by jak najmniej brakowalo.
Nie dorownasz Bogu, ale powinenes sie starac, bo to najlepszy wzor do nasladowania.

W drodze
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 506
Rejestracja: 11 lut 2017
Has thanked: 7 times
Been thanked: 28 times

Re: Dzieci - czy warto być otwartym na życie i czy warto pomagać rodzinom wielodzietnym?

Post autor: W drodze » 2018-02-02, 23:43

Magnolia pisze: 2018-02-02, 13:57 Tak, W Drodze, rozmówca ma świadomość o czym mówi, bo jest dominikaninem, czyli księdzem KRK. :)
Ten filmik może nie jest jego najlepszym, ale generalnie wielokrotnie miałam poczucie, że Bóg przemawia przez O. Szustaka wprost do mojego serca. :)

Ale ciekawe refleksje miałeś po obejrzeniu. ;)
,

Tak, W Drodze, rozmówca ma świadomość o czym mówi, bo jest dominikaninem, czyli księdzem KRK.

Przepraszam, ale dla mnie to pobudza podejrzliwosc. a powinno byc odwrotnie.
I nie jest to jakis wymyslony syndrom, a rzetelna praca poprzez sluchanie ,obserwacje i wyciaganie wnioskow.Powinienem napisac wyciaganie nauki, ale to dla mnie zadna nauka.

Wielkie slowa, za ktorymi nie kryje sie zycie.

Pozdrawiam.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rodzina, małżeństwo, narzeczeni”