agust pisze: ↑2018-06-24, 15:34
Urwałeś Marku z kazania proboszcza wątek o tym, że rodzice budują domy, w których nie będą mieszkać ich dzieci.
Bo to było na temat.
Tłumaczenie o przepisywaniu gospodarstwa jest naciąganiem, bo gospodarstwa rolnego raczej nie chcą, a domy są wygodniejsze od ciasnoty w blokach. Nie patrz na serial "Chłopaki do wzięcia", bo to nie oddaje klimatu ani warunków wsi. Współczesny rolnik, musi mieć dużo większą wiedzę, od pracownika na taśmie, czy w biurze i przygotowuje się do tego dużo wcześniej. Piszesz o powrotach po kilku latach, a takiego czegoś nie ma, chyba, że po spadek. Jeżeli doradzasz młodym porzucenie rodziców i zostawienie ich samych, to wyjaśnij im po którym wylewie, czy zawale rodzica mają wrócić. Jeżeli nie, to rodziców zabiera się do DPS ów, a przeciętna emerytura to około 1/3 kosztów utrzymania w DPS ie. Dopłata do jednego rodzica to około 2 tysiące, a jak będą tam obydwoje, to bank rozłoży na raty i będą spłacać jeszcze wnuki. Jeżeli jest kilkoro dzieci, to jeszcze udźwigną, a jak jedynak, to rozwód z powodów finansowych gotowy, bo jeszcze kredyt mieszkaniowy nie spłacony. Trzeba uważać, by nie wpuszczać ich w maliny. Gdybyś mi takie rzeczy opowiadał przed 45 latami, to zachowywał bym się całkowicie inaczej, żyłbym beztrosko, a wiele ludzi cierpiało by o wiele więcej. Różnimy się tym, że ja nikogo z ludzi, których Pan Bóg powierzył mojej opiece nie opuściłem fizycznie, i z tą świadomością jest mi dobrze. Ani też nikomu tego nie doradzałem. Nie rozumiem wiele uczonych zwrotów, ale jestem romantykiem i patrzę na świat sercem a nie szkiełkiem. Mam jeszcze książeczkę do nabożeństwa od bierzmowania, opracowaną w 1948 roku i tam przy rachunku sumienia z czwartego przykazania, są obowiązki w stosunku do rodziców - ale nie tylko, bo do nauczycieli, księży, przełożonych i ludzi starszych. Na kazaniach mówiono wyłącznie o obowiązkach, a nie o prawach, i do tych reguł starałem się całe życie stosować. Dorosłość, dojrzałość to nie wiek, a przede wszystkim odpowiedzialność, i nie osiąga się tego po kilku latach osobnego mieszkania, a niektórzy nie dorośleją nigdy.
Aguście, zadziwia mnie, że polemizujesz niby ze mną, ale nie z tym co napisałem
Zatem, żeby sprowadzić dyskusję do tez:
- istotą problemu jest branie odpowiedzialności za swoje życie (w tym kosztów utrzymania się). Do tego niezbędne jest wyrwanie się spod maminej sukienki (przeczytaj proszę te 3 linki jakie podałem - tłumaczą to lepiej niż ja).
- w przypadku przepisania gospodarstwa, potomstwo staje się odpowiedzialne nawet bez wyprowadzania się
- co do powrotu - jest pożyteczny wówczas, gdy rodzice wymagają ciągłego dozoru. Wówczas jest sens się wprowadzić ponownie (jeśli nie ma mozliwości lepszej, tj, nie mieszka się w pobliżu). Wówczas nie ma już zagrożenia brakiem samodzielności, bo rodzina się ukształtowała.
- wyprowadzenie nie ma nic wspólnego z "beztroskim życiem" - przeciwnie, jest właśnie wzięciem odpowiedzialności za swoje życie. Za życie rodziców, w momencie ożenku nie ma powodu brać odpowiedzialności (mają zwykle ok. 50 lat i świetnie sobie radzą). Opieka potrzebna jest im później.
- ROzumowanie, że "nie wyprowadzam się teraz, kiedy to jest pożyteczne, bo nie wrócę, jak to będzie konieczne" jest mało logiczne. Albo-albo.
- Nie próbuj mi imputować, że wyprowadzenie się od rodziców w wieku 20-30 lat jest zaniedbaniem obowiązków wobec nich. Powiedziałbym, ze często (nie zawsze oczywiście) jest wręcz przeciwnie - pozostanie jest żerowaniem na rodzicach.
Dorosłość, dojrzałość to nie wiek, a przede wszystkim odpowiedzialność, i nie osiąga się tego po kilku latach osobnego mieszkania, a niektórzy nie dorośleją nigdy.
Otóż osiąga się to własnie, przechodząc na własny rachunek i odpowiedzialność. A najbardziej, kiedy Tobie rodzą się dzieci i wiesz, że
musisz je utrzymać. Żyjąc pod parasolem rodziców osiągnąć dojrzałość jako rodzina jest niezmiernie trudno.