Tokofobia a małżeństwo

Czyli rozmowy na temat planowania rodziny, czystości w małżeństwie, ile powinniśmy mieć dzieci, czy powinniśmy je karać.
agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: agust » 2019-01-04, 11:23

An90 pisze: 2019-01-03, 21:50 Re: Tokofobia a małżeństwo

autor: An90 » 2019-01-03, 21:50
Chwila, my się chyba nie zrozumieliśmy.
Nie jestem fizycznie zdrowa. Mam kilka chorób, z czego jedna na tyle poważnie wpływa na płód, że w zasadzie urodzenie zdrowego dziecka z 'wpadki' jest prawie niemożliwe
Aniu - tak będzie mi wygodniej- jak widzisz nie warto nikomu serwować półprawd, tylko trzeba pisać i mówić jasno, to wtedy diagnoza może być pewniejsza,a rady i leczenie skuteczniejsze - jak na spowiedzi - bo jesteśmy tu przecież anonimowi. Dobrze, że jak mniemam, nie taisz niczego przed swoim chłopakiem. Seksualność człowieka, to druga natura i jakiekolwiek kalkowanie innych to nieporozumienie. Są tacy, dla których seks 15 lat po ślubie - to prawie kazirodztwo, a są tacy, którym do późnego wieku, nie jest to obce. Bardzo bym nie chciał, byś na progu małżeństwa wyrzekała się radosnego i spontanicznego seksu małżeńskiego, tym bardziej, że cierpisz na poważne choroby, pewnie uwarunkowane genetycznie, cierpisz z tego powodu psychicznie - a czyste sumienie i seks małżeński, może być najlepszą terapią. Pewnie naskoczą mnie jacyś radykałowie z tej dziedziny, podsuną papieską Encyklikę, ale ja uważam, że jeżeli korzystamy z wyrafinowanych procedur medycznych, by poprawić stan naszego zdrowia, to mądra antykoncepcja w małżeństwie, nie jest grzechem. Jest wiele przypadków ze względu na zdrowie, długie okresowe wyjazdy małżonków, w których nie powinno się unikać seksu, a wręcz jest wskazany dla trwałości małżeństwa i zdrowia fizycznego jak i psychicznego. Przepisowe wygibasy o tym, że mąż powinien zapewnić orgazm małżonce, gdy ona panicznie boi się zajścia w ciążę stosując tylko NPR, są mało realne, antymałżeńskie, stresogenne i działają odwrotnie. Papież podpisał się pod tym, co niezbyt mądry seksuolog wiedział z własnego doświadczenia, albo opowieści ludzi z problemami. Pamiętajcie, że "facet" - obok kobiety - to też człowiek, mający uczucia. Szkoda, że nie określili, ile ma być tych orgazmów, jak długo mają trwać, jak intensywnie przeżywane itd. Jezus wysyłając uczniów, by głosili Ewangelię powiedział, że po owocach ich poznają. Ksiądz Sławomir Kostrzewa mówi, że Duch Święty, nie przynosi złych owoców. Jeżeli nosisz prezerwatywy przy sobie, bo być może coś się zdarzy - to już zgrzeszyłeś. Jeżeli zabezpieczasz się trując swój organizm, bo jedziesz na spotkanie integracyjne - to już zgrzeszyłaś. Nie ważne że nie doszło do seksu, ale do tego dążyłeś(aś). Jeżeli żyjecie po ślubie jak pączki w maśle, unikając poczęcia za pomocą NPR, to grzeszycie, bo unikacie Bożego nakazu o rozmnażaniu się. Twoja Aniu postawa świadczy o tym, że jesteś bardzo otwarta na dzieci, tylko, że masz niezawinione poważne problemy.
Nie uważam, że świadome powoływanie na świat chorych dzieci,gdy prawdopodobieństwo jest 50/50, jest moralnie uzasadnione i mile widziane przez kogokolwiek, a tym bardziej przez Boga. To powinni ocenić małżonkowie. Dzieci chore, uczą nas prawdziwego życia, i każde zdrowe małżeństwo musi być na nie przygotowane, ale bycie jakimś cierpiętnikiem nie jest celem życia ziemskiego. Masz czynić Dobro.

Co do Twojej sytuacji, to podpowiem, że jest wiele dzieci takich, by stworzyć im rodzinę zastępczą, a państwo na takie dziecko(dzieci) płaci, i Twoja sytuacja materialna, może się zdecydowanie polepszyć.
Adopcja nie jest wykluczona, ale nawet jeżeli byście się zakwalifikowali, to nie pójdziesz do Domu Dziecka i nie będziesz wybierać jak towar w sklepie, które Ci odpowiada. Niewykluczone, że akurat dla Was będzie takie, jakie sobie wymarzyłaś, bo adoptowane dziecko niczym nie różni się od biologicznego. To zależy tylko od rodziców, a nie od dziecka.
Jak widzisz, oceniłem Twoją postawę na początku inaczej niż teraz. Pozdrawiam i życzę zdrowia i spełnienia marzeń.

Awatar użytkownika
Viridiana
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1705
Rejestracja: 6 sie 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 552 times
Been thanked: 419 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: Viridiana » 2019-01-04, 19:25

Andej pisze: 2019-01-04, 09:37
An90 pisze: 2019-01-03, 21:50 ... urodzenie zdrowego dziecka z 'wpadki' jest prawie niemożliwe. ...
Zaintrygowałaś mnie. Dlaczego dziecko w wpadki musi być chorsze od planowanego?
Co to znaczy z wpadki? Myślałem, że dla ludzi otwartych na przyjęcia potomstwa nie na wpadek. Każde jest planowane, gdyż zawsze uwzględnia się możliwość poczęcia.
No niby tak, ale podejrzewam, że czasami ta świadomość mimo ciągłego stosowania NPR może trochę uciec. Nie wiem.
Andej pisze: 2019-01-04, 09:37
An90 pisze: 2019-01-03, 21:50 ... w dzieci z autyzmem lub padaczką są wypełnione matkami z tymi samymi schorzeniami co moje...
Czy dzieci z autyzmem są skazane na cierpienie? Czy padaczka wyklucza szczęśliwe życie?
Oczywiście że nie, ale jak podejrzewam An90 i każda kobieta myśląca o dziecku pewnie też, chce, żeby było mu jak najlepiej.

Co do adopcji, bo w tej kwestii się za bardzo nie wypowiedziałam, nie widzę przeciwwskazań.
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: Andej » 2019-01-04, 20:09

Jeśli każda kobieta tak myśli, to żadna nie urodzi dziecka. Nikt żadnej nie da 100% gwarancji, że dziecko będzie zdrowe i szczęśliwe.
Nawet jeśli cała ciąża OK, to poród? To żółtaczka poporodowa (wystarczy, że maluszkowi zsuną się okulary). Choroby zakaźne. Nie, tak nie można. To oznacza brak wiary i negatywne podejście do życia.
Oczywiście jest prawdopodobieństwo. Kto je oszacuje? Jeśli świat taki zły to ino głowę schować głęboko w piasek.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: agust » 2019-01-04, 20:50

Andej pisze: 2019-01-04, 20:09 Jeśli każda kobieta tak myśli, to żadna nie urodzi dziecka. Nikt żadnej nie da 100% gwarancji, że dziecko będzie zdrowe i szczęśliwe.
Andeju, nie wiem do czyjej wypowiedzi odnosisz się, ale czy uważasz, że małżonkowie obciążeni genetycznie poważną chorobą fizyczną lub psychiczną, gdy ich dziecko może być niezdolne do samodzielnego życia w przyszłości, powinni być świadomie otwarci na poczęcie? Czy jeżeli już mają takie dziecko, które wymaga całodobowej opieki, mają być otwarci na dalsze? Żaden lekarz, nie zagwarantuje na 100%, że dziecko całkowicie zdrowych rodziców urodzi się zdrowe, bo mutacje genowe bywają całkowicie spontaniczne, albo komplikacje przy porodzie zrobią z dziecka roślinkę. U rodziców obciążonych genetycznie mogą określić, że na 25 % , może na 50% urodzi się zdrowe. To nie chodzi o zeza, albo odstające uszy. Co doradziłbyś swoim dorosłym dzieciom, albo w poradni, gdy opieka nad takim chorym dzieckiem, całkowicie wyłączy matkę z życia rodzinnego, towarzyskiego i zawodowego na długie lata, albo i do końca życia? To jest wyrok dożywocia. Oczywiście mają prawo wyboru, ale potępisz ich, gdy będą się wstrzymywać? Tu akurat nie odnoszę się do przypadku An90, ale tak ogólnie. Bo ja skłonny jestem winić te pary, które mając wszystkie atuty by się rozmnażać, ograniczają się tylko do minimum - jakby zakopywały talenty otrzymane od Boga.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: Andej » 2019-01-04, 22:17

Nie. Uważam, że:
- nigdy nie ma gwarancji,
- gdy duże prawdopodobieństwo, należy zrezygnować z seksu,
- gdy pewność, że nie będzie zdolne do życia, to Kościół dopuszcza sterylizację.

Jeśli bez saksu, to:
- rezygnacja z małżeństwa,
- białe małżeństwo,
- życie niezgodne z prawem kanonicznym i wiara.

Twarde, ale znam z autopsji.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

An90

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: An90 » 2019-01-04, 23:18

Dziękuję ci agust za mądrą odpowiedź :)
I za podsunięcie pomysłu z rodziną zastępczą. Faktycznie ludzie twierdzą, że łatwiej się zakwalifikować (bo wymagania adopcyjne do najlżejszych nie należą) no i łatwiej w przyszłości nie zapomnieć, że dzieci nie są naszą własnością, a Boga.
I już nawet abstrahując od zagadnień związanych z potencjalnymi obciążeniami genetycznymi (chociaż to co lekarze nazywają przekazywaniem genów czasem jest tylko bakterią czy wirusem które u rodzica i dziecka wywołuje tą samą chorobę..) jak ma się sprawa moralności współżycia przy średnio działającym NPRze wiedząc, że organizm kobiety niezbyt produkuje hormony niezbędne do utrzymania ciąży?
Przykład będzie dotyczył mnie, ale znam kobiety będące w podobnej sytuacji.
Mianowicie mój organizm niezbyt produkuje progesteron (przebadałam się), a jak wiadomo z lekcji biologii progesteron jest niezbędny do zagnieżdżenia się zarodka w błonie śluzowej macicy, a później do wytworzenia łożyska. Jeśli progesteronu nie będzie, zarodek się nie zagnieździ - dojdzie do poronienia.
Poza progesteronem mam problem z innymi hormonami niezbędnymi w I trymestrze życia dziecka.
Czy z moralnego punktu widzenia poprane będzie współżycie w "być może dobrze wyznaczone" dni niepłodne, wiedząc, że w przypadku 'wpadki' na 95% nastąpi poronienie?
I oczywiście, sztuczne hormony można przyjmować. No bo łatwiej jest wziąć tabletkę niż dowiedzieć się, co się organizmowi stało, że hormonów nie produkuje i zacząć leczyć przyczynę, a nie objaw. Przecież ludzie masowo biorą w niewłaściwych dawkach hormony tarczycy, a potem wielkie zdziwienie, ze gruczoł prawie zniknął i nadaje się tylko do wycięcia. To jak dawać człowiekowi 10tys zł miesięcznie i się dziwić czemu nie pracuje... Przepraszam za offtop, ale dla mnie takie zachowanie podchodzi pod łamanie 5 przykazania, a jest wyjątkowo propagowane w przypadku chorych kobiet, które koniecznie chcą zajść w ciążą.
Ja się dowiedziałam co jest przyczyną moich chorób, próbuję w naturalny sposób naprawić swój organizm i pobudzić go do poprawnej pracy, tylko, że przez zbyt późno zdiagnozowaną i źle prowadzoną przez 10 lat jedną chorobę, zdążyła mi siąść połowa organizmu. I teraz postawienie tego na nogi może zająć i kolejne 10 lat. A może się w ogóle nie udać, bo sztucznym hormonem prawie zabiłam jeden gruczoł...

A stwierdzenie, że jeśli jest duże prawdopodobieństwo poronienia czy choroby dziecka, to należy zrezygnować z seksu/małżeństwa jest w dzisiejszych czasach na pewno nie na miejscu. Bo proszę popatrzeć ile jest obecnie zdrowych młodych kobiet. Ja nie mam prawie żadnych zdrowych koleżanek, 1/3 z nich ma poważne choroby czy zaburzenia hormonalne. Rozumiem, że one wszystkie mają zrezygnować w małżeństwa? To chyba niedługo instytucja małżeństwa zaniknie :)

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: Andej » 2019-01-05, 09:44

Tercet by się przydał. Psycholog, lekarz i ksiądz.
Demonizowanie stanu utrudnia leczenie. Jeśli są szanse na wyleczenie lub doprowadzenie do przyzwoitego poziomu, to obowiązkiem jest leczyć.
Ale trzeba też określić po której stronie barykady chce się być. Jeśli główną wartością Bóg i Jego Kościół, to trzeba przestrzegać zasad. Poszukałbym dobrego psychologa katolickiego. Poleciłbym Karola Meissnera, ale on już odszedł. Ale może dałoby się dotrzeć do jego uczniów (jeśli takowi są). W zakonie zapewne udzielą informacji.

Hierarchia wartości. Co jest najważniejsze? Czy dla Boga można się poświecić? Czy można zjeść ciastko i mieć ciastko?

Wiem jedno, że na palcach można policzyć mężczyzn, którzy są w stanie zrezygnować z seksu dla dobra małżeństwa (zwłaszcza bezdzietnego). Przytłaczająca większość znajdzie rozwiązanie niegodne człowieka wierzącego. Czy będziesz w stanie wybaczać zdrady?
A jeśli zdecydujecie się na seks, to także na jego konsekwencje. A tym może być ciąża. Zdrowa lub nieszczęśliwa. Może też być zabójstwo. To też trzeba położyć na szali. Będziecie w stanie zrobić wszystko, aby wytrzymać i utrzymać ciążę, a następnie przyjąć potomstwo?
Czy będziecie w stanie podjąć decyzję o zamordowaniu nienarodzonego dziecka i żyć ze świadomością popełnienia zbrodni?

Człowiek świadomie wierzący musi się zdecydować. W lewo czy prawo. Ale zamiast szukać drogi, której nie ma, lepiej udać się do fachowców. Leczyć ciało i duszę. Wyrwać się z zamkniętego koło psychosomatycznego i somatopsychicznego. Jedno nakręca drugie.
Tu dalej szukaj wsparcia. Ale u fachowców szukaj skutecznej pomocy.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: agust » 2019-01-05, 12:55

Andej pisze: 2019-01-04, 22:17 Jeśli bez saksu, to:
- rezygnacja z małżeństwa,
- białe małżeństwo,
- życie niezgodne z prawem kanonicznym i wiara.
Andeju, nie polemizuję z Tobą dlatego, że nie masz racji. Polemizuję z ślepą uliczką w takim myśleniu, że jeżeli jesteśmy zdrowi, wykształceni, NPR działa, mamy jedno albo góra dwoje dzieci, żyjemy na godnym poziomie, mamy odlotowe orgazmy, to Pan Bóg nas kocha. Przy okazji nałożymy takie sankcje na tych, co im się tak bardzo nie składa, żeby zrezygnowali z małżeństwa, seksu, obstawili się lekarzami, doradcami, psychologami - którzy przez 10, 15 , 20 lat leczenia wyciągną ostatni grosz z ludzkiej ruiny. Taki człowiek, na rodzica niezbyt się nadaje, bo będzie znerwicowany, nadopiekuńczy i wychowa nieprzystosowanego do życia egoistę. Może to nie być dążeniem do Boga miłosiernego, kochającego Ojca, tylko boga wymyślonego( słowa ks. prof J. Tischnera) Ktoś mądry napisał, że jest czas rodzenia i jest czas umierania. Liczą się skutki, owoce, a nie być może niedoskonała interpretacja. Jaka jest ta interpretacja, że ludzie nie chcą zawierać małżeństw, bo być może nie podołają nawet pod małżeńską kołdrą. Wydźwięk apostolskich pouczeń jest taki, że łoże małżeńskie jest świętością i z niczym nie należy wychodzić poza Pismo. Rozumu i sumienia jesteśmy zobowiązani używać po to by kochać Boga i czynić dobro. Czy słyszałeś o tym, by kochające się małżeństwo uczyniło sobie krzywdę pod kołdrą? Owszem, gdy jedno jest chore, a drugie porzuci bo nie chce płodzić kaleki, seksu nie wolno, to skutki nie są miłe Bogu. Pan Jezus, wygłosił także Błogosławieństwa, o których warto pamiętać.
Karolina Lanckorońska, polska arystokratka czasu wojny, wszechstronnie wykształcona, posiadające liczne powiązania rodowe za granicami, pracująca w zatwierdzonej przez Niemców organizacji pomagającej w aprowizacji więźniów, rozmawiała z wieloma wysoko postawionymi Niemcami. Określiła ich tak, że to są ludzie, dla których największe zbrodnie są usprawiedliwione, bo taki mają przepis i rozkaz. OCZYWIŚCIE NIE PORÓWNUJĘ SKUTKÓW, ale sposób uzasadnienia, bez używania rozumu i sumienia.

Sw. Paweł;

8
1 Jeżeli chodzi o pokarmy składane bożkom w ofierze, to oczywiście wszyscy posiadamy "wiedzę"2. Lecz "wiedza" wbija w pychę, miłość zaś buduje. 2 Gdyby ktoś mniemał, że coś "wie", to jeszcze nie wie, jak wiedzieć należy. 3 Jeżeli zaś ktoś miłuje Boga, ten jest również uznany przez Boga.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: Andej » 2019-01-05, 13:48

Albo, albo.
Albo jestem wierzący i staram się jak najlepiej i wciąż coraz lepiej stosować do prawa bożego. Albo je odrzucam, czyli nie wierzę.

Odrzucenie gotowości przyjęcia poczętego dziecka jest według mnie sprzeczne z wiarą katolicką.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: agust » 2019-01-05, 14:25

Andej pisze: 2019-01-05, 13:48 Albo, albo.
Albo jestem wierzący i staram się jak najlepiej i wciąż coraz lepiej stosować do prawa bożego. Albo je odrzucam, czyli nie wierzę.

Odrzucenie gotowości przyjęcia poczętego dziecka jest według mnie sprzeczne z wiarą katolicką.
Ale ja nie piszę o " odrzuceniu gotowości przyjęcia POCZĘTEGO dziecka" czyli o ABORCJI, która jest niedopuszczalna - nie zabijaj - tylko o zapobieganiu poczęcia chorego dziecka i współżyciu cementującym małżeństwo. To zasadnicza różnica.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: Andej » 2019-01-05, 14:44

Odrzucenie, to nie morderstwo. To założenie z góry, że nie dopuści się do posiadania dziecka. Na przykład nie dopuszczając do jego urodzenia. Poczęte dziecko JUŻ JEST. A skoro jest, to nie można nie dopuścić do jego posiadania. Ono jest. Można jeno je zabić.

Poczęte dziecko nie będzie dopiero, ale jest. Żyje. Niesamodzielnie, ale żyje. Tylko komunofeministki uważają, że dziecko zaczyna istnieć dopiero po urodzeniu. Tylko one wierzą, że do chwili urodzenia posiada kod genetyczny matki, tj. częścią jak ciała, a w momencie urodzenia nagle zmienia kod genetyczny i staje się człowiekiem.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
ciasteczkowy_potfur
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1039
Rejestracja: 16 paź 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 59 times
Been thanked: 112 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: ciasteczkowy_potfur » 2019-01-06, 14:52

Andeju, An90 mówiąc o "wpadce" mogła mieć na myśli sytuacje, gdzie o ciążę trzeba dbać od poczęcia, a ono też musi być poprzedzone specjalnymi przygotowaniami, np. odstawieniem leków, które uszkadzają płód kub uniemożliwiają donoszebie ciąży, a których ne można z dnia na dzień odstawić, wtedy trzeba wiedzieć, że dziecko się planuje począć.

Agust, wybacz, ale pierniczysz jak potłuczony w pierwszej odpowiedzi. Tokofobia u faceta, jeśli w ogóle można o niej mówić, leczona jest na zasadzie "to nie patrz". Kobieta średnio ma wyjście, bo nikt za nią ciąży nie przenosi i nie urodzi. Tokofobia to lęk przed ciążą i porodem. A to, że twoja synowa się nie bała, to znaczy, że nie miała tej fobii, bo to nie strach, że dziecko będzie chore itp. tylko strach W OGÓLE przed porodem.
A panie co to są "nieobecne" przy porodzie ze znieczuleniem to z innej planety? Bo pod narkozą jest tylko cesarka, przeprowadzana w przypadku powikłań, które wychodzą przed lub w trakcie porodu (wtedy w imię "obecności" narażają życie swoje i dziecka oraz jego zdrowie, ergo to egoistki i potencjalne morderczynie). Zwykłe znieczulenie to to zewnątrzoponowe, kobieta jest przytomna (inaczej jak ma przeć bez świadomości?) tylko jej nie boli. Bo co, dopiero jak cierpi to prawdziwa matka, czy jak?

Była taka historia, grupa na fejsie o porodzie siłami natury po cesarce. Czasem można, zwykle pierwsza cesarka to ciągłe cesarki. U Pani było zbyt duże ryzyko, ale panie mamusie z grupy wyprały jej mózg, że jak nie urodzi naturalnie to doopa nie matka. I załatwila ten poród. Doszło do krwotoku, zabiła siebie i dziecko. I osierociła drugie. W imię orderu z ziemniaka za Poród Prawdziwej Madki. A mamusie z grupy tylko rzuciły, że cóż, statystyka, BYWA.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: agust » 2019-01-06, 17:02

ciasteczkowy_potfur pisze: 2019-01-06, 14:52 Agust, wybacz, ale pierniczysz jak potłuczony w pierwszej odpowiedzi.
Jak gotujesz budyń, to pamiętaj by ciągle mieszać :)

Magnolia

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: Magnolia » 2019-01-31, 18:10

Andej pisze: 2019-01-04, 20:09 Jeśli każda kobieta tak myśli, to żadna nie urodzi dziecka. Nikt żadnej nie da 100% gwarancji, że dziecko będzie zdrowe i szczęśliwe.
Nawet jeśli cała ciąża OK, to poród? To żółtaczka poporodowa (wystarczy, że maluszkowi zsuną się okulary). Choroby zakaźne. Nie, tak nie można. To oznacza brak wiary i negatywne podejście do życia.
Oczywiście jest prawdopodobieństwo. Kto je oszacuje? Jeśli świat taki zły to ino głowę schować głęboko w piasek.
Nie wiem czy Autorka wątku jeszcze wróci, ale po czasie zajrzałam do tego wątku, przeczytałam go i nasuwa mi się taka refleksja...

Każda rodzina ma swoje obciążenia genetyczne, jakby tak podsumować co mogłam dostać po stronie mamy, co od taty strony, potem jak dodam do tego geny rodziny męża... no nikt przy zdrowych zmysłach nie planowałby dziecka po takim podsumowaniu. Ale która rodzina jest wolna od takich obciążeń?! Można mieć takie, można inne, ale one są w każdej rodzinie. Nikt nie chce rodzić chorego dziecka, każdy marzy o słodkim i zdrowym bobasie, żadna kobieta nie chce przechodzić przez poronienie...
Wchodząc w małżeństwo na szczęście niesiona miłością do męża po prostu żyłam marzeniem o dziecku... Na które czekaliśmy długie cztery lata, a po drodze dwoje żeśmy stracili. Doskonale rozumiem Twoje lęki przed ciążą, porodem, depresją, pogorszeniem swojego zdrowia - sama miałam takie lęki. Do tej pory zmagam się z nerwicą lękową, więc chyba umiem sobie wyobrazić, jak Ciebie lęki paraliżują, Aniu.
I wiesz, zastanawiałam się czy dziś podejmowałabym takie same decyzje, jakie w przeszłości podejmowałam. To znaczy czy zdecydowałabym się na ciążę mimo paraliżującego lęku? Moja babcia również poroniła pierwsze dzieci, a ja mam wadę budowy, ryzyko poronienia było pewnie podwyższone. Ale nie skupiałam się na ryzyku, tylko na nadziei.
Stało się, poroniłam, przeżyłam co trzeba było przeżyć. Wtedy dotarło do mnie od lekarza, że dotyka to wiele kobiet na jakimś etapie życia. Pomyślałam, że gdyby każda na tym się skupiała to świat by wymierał.
Nadzieja i determinacja płynąca z miłości w końcu zaowocowała ciążą, potem drugą. Obie cesarki, wynikające z wady budowy, ale przyznam ze psychicznie nie czułam się gotowa na poród... więc dobrze się złożyło.
Pewności nie ma każda kobieta, obawy ma również każda. Chodzi tylko o to, żeby się im nie pozwolić determinować, nie poddawać się lękom.
Dobrze Ci tu doradzono, aby poddać się pod opiekę lekarzy, księdza i dobrego psychologa chrześcijańskiego. Lekarze mają dbać o Twoje zdrowie i ciało, ksiądz powinien się zająć Twoim wzrostem duchowym, a psycholog pomoże przezwyciężać lęki.
Jako katoliczka warto byś się zastanowiła Aniu, czego Bóg chce Cię nauczyć w Twojej sytuacji?
Bo widzisz nie spotykają nas pewne problemy bez powodu, one mają nas "przyprowadzić do Boga". Pewne osoby, czy sytuacje w naszym życiu są błogosławieństwem, a inne sprawy są wyzwaniem/zadaniem. W Twojej sytuacji ukryte jest zadanie dla Ciebie, coś co powinnaś odkryć i podjąć wyzwanie.
Andej już trochę podpowiedział: brak wiary, negatywne podejście do życia, ja dopowiem brak zaufania do Boga, brak nadziei na pomoc Bożą. Chciałabyś liczyć tylko na swoje siły, wyliczyć prawdopodobieństwo urodzenia zdrowego dziecka, przeliczyć koszty swojego zdrowia jakie poniesiesz podejmując ryzyko ciąży, ewentualnie przed wszystkim się zabezpieczyć.... Z doświadczenia osoby z nerwicą lękową powiem Ci, że się tak nie da żyć i dobrze funkcjonować.

Zaufanie do Boga i wiara w Jego pomoc niweluje każdy rodzaj lęku. To dlatego kobiety z problemami zdrowotnymi rodzą dzieci, bo zaufały. A nie dlatego, że miały wszystko wyliczone i zrealizowały doskonale plan. Wiara, nadzieja, zaufanie i miłość to są wartości dające siłę, pozwalające trwać. Trwać gdy jest dobrze i trwać gdy tylko w Bogu nadzieja, bo wszystko inne wskazuje na coś zupełnie innego.

Wierzę, że zaufać Bogu w Twojej sytuacji nie będzie łatwo, że na samą myśl o ciąży widzisz przepaść i ktoś CI mówi :skacz. Taki krok jest niesamowicie wyzwalający z lęków. Ale nie każdy od razu potrafi wszystko postawić na jedną szalę. Stosuj metodę małych kroków, zawsze stać nas na mały krok w stronę przekraczania lęków. Sama stawiaj sobie małe wyzwania. Niemowlęta także nie od razu biegają, najpierw pełzają, potem raczkują, potem chodzą, pokonują schody, aż w końcu nie można ich zatrzymać... Tego Ci życzę, małymi krokami pokonywać swoje lęki w systematycznej pracy z księdzem, psychologiem i lekarzem. Sama tak robię ;) Pomaga mi także świadomość, że spotykają mnie tylko takie problemy z jakimi sobie możemy poradzić. A z każdego zła/problemu Bóg może wyprowadzić dobro. To mi daje siłę, by zmagać się ze sobą.

Polecam Ci jeszcze książkę Merlina Carothers'a "Od lęku do wiary", jako pomoc duchowa.

A dziś znalazłam jeszcze takie filmiki pt :Jak sobie radzić z paraliżującymi lękami? Sama mam zamiar posłuchać..


An90

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: An90 » 2019-02-04, 15:54

Dziękuję za odpowiedzi :)
Byłam już na rozmowach z mądrym księdzem i będę jeszcze na rozmowie z drugim.
Wnioski są następujące:
1. Rezygnacja ze współżycia nie wchodzi w grę. Praktycznie nikt mi nie udzieli ślubu, jeśli założę stworzenie białego małżeństwa.
2. Generalnie w moim przypadku stosowanie prezerwatyw łącznie z NPRem nie będzie grzechem ciężkim. Będzie być może lekkim, ale to już muszę sama rozeznać.
3. Jednakże prezerwatywa nie jest rozwiązaniem problemu, bo problem stanowi w dużej mierze brak zaufania Bogu.
4. Bóg nie wymaga od wszystkich heroizmu, a co jest heroizmem dla poszczególnego małżeństwa to jest kwestia indywidualnego rozeznania (heroizmem może być dla jednego małżenstwa np współżycie bez prezerwatyw po ledwo przeżytym przez kobietę porodzie lub poronieniu, ale to samo dla innego nie będzie stanowiło problemu).
5. Prawo jest stworzone dla człowieka, nie człowiek dla prawa. Czyli: jeśli wynikająca z czegokolwiek określonej długości wstrzemięźliwość (dla każdego małżenstwa będzie to inna długość) miałaby spowodować kłótnie i w efekcie oddalenie się od siebie małżonków, to należy z niej zrezygnować stosując np. prezerwatywy lub pełne stosunki oralne. Wtedy nie będą one grzechem lub będą grzechem lekkim.

Byłam też na badaniach u lekarza i dowiedziałam się, że mój organizm jest w takim stanie, że mam nikłe szanse na poczęcie i zerowe szanse na utrzymanie ciąży.
Także to trochę rozjaśniło moją sytuację :)

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rodzina, małżeństwo, narzeczeni”