Aniu - tak będzie mi wygodniej- jak widzisz nie warto nikomu serwować półprawd, tylko trzeba pisać i mówić jasno, to wtedy diagnoza może być pewniejsza,a rady i leczenie skuteczniejsze - jak na spowiedzi - bo jesteśmy tu przecież anonimowi. Dobrze, że jak mniemam, nie taisz niczego przed swoim chłopakiem. Seksualność człowieka, to druga natura i jakiekolwiek kalkowanie innych to nieporozumienie. Są tacy, dla których seks 15 lat po ślubie - to prawie kazirodztwo, a są tacy, którym do późnego wieku, nie jest to obce. Bardzo bym nie chciał, byś na progu małżeństwa wyrzekała się radosnego i spontanicznego seksu małżeńskiego, tym bardziej, że cierpisz na poważne choroby, pewnie uwarunkowane genetycznie, cierpisz z tego powodu psychicznie - a czyste sumienie i seks małżeński, może być najlepszą terapią. Pewnie naskoczą mnie jacyś radykałowie z tej dziedziny, podsuną papieską Encyklikę, ale ja uważam, że jeżeli korzystamy z wyrafinowanych procedur medycznych, by poprawić stan naszego zdrowia, to mądra antykoncepcja w małżeństwie, nie jest grzechem. Jest wiele przypadków ze względu na zdrowie, długie okresowe wyjazdy małżonków, w których nie powinno się unikać seksu, a wręcz jest wskazany dla trwałości małżeństwa i zdrowia fizycznego jak i psychicznego. Przepisowe wygibasy o tym, że mąż powinien zapewnić orgazm małżonce, gdy ona panicznie boi się zajścia w ciążę stosując tylko NPR, są mało realne, antymałżeńskie, stresogenne i działają odwrotnie. Papież podpisał się pod tym, co niezbyt mądry seksuolog wiedział z własnego doświadczenia, albo opowieści ludzi z problemami. Pamiętajcie, że "facet" - obok kobiety - to też człowiek, mający uczucia. Szkoda, że nie określili, ile ma być tych orgazmów, jak długo mają trwać, jak intensywnie przeżywane itd. Jezus wysyłając uczniów, by głosili Ewangelię powiedział, że po owocach ich poznają. Ksiądz Sławomir Kostrzewa mówi, że Duch Święty, nie przynosi złych owoców. Jeżeli nosisz prezerwatywy przy sobie, bo być może coś się zdarzy - to już zgrzeszyłeś. Jeżeli zabezpieczasz się trując swój organizm, bo jedziesz na spotkanie integracyjne - to już zgrzeszyłaś. Nie ważne że nie doszło do seksu, ale do tego dążyłeś(aś). Jeżeli żyjecie po ślubie jak pączki w maśle, unikając poczęcia za pomocą NPR, to grzeszycie, bo unikacie Bożego nakazu o rozmnażaniu się. Twoja Aniu postawa świadczy o tym, że jesteś bardzo otwarta na dzieci, tylko, że masz niezawinione poważne problemy.
Nie uważam, że świadome powoływanie na świat chorych dzieci,gdy prawdopodobieństwo jest 50/50, jest moralnie uzasadnione i mile widziane przez kogokolwiek, a tym bardziej przez Boga. To powinni ocenić małżonkowie. Dzieci chore, uczą nas prawdziwego życia, i każde zdrowe małżeństwo musi być na nie przygotowane, ale bycie jakimś cierpiętnikiem nie jest celem życia ziemskiego. Masz czynić Dobro.
Co do Twojej sytuacji, to podpowiem, że jest wiele dzieci takich, by stworzyć im rodzinę zastępczą, a państwo na takie dziecko(dzieci) płaci, i Twoja sytuacja materialna, może się zdecydowanie polepszyć.
Adopcja nie jest wykluczona, ale nawet jeżeli byście się zakwalifikowali, to nie pójdziesz do Domu Dziecka i nie będziesz wybierać jak towar w sklepie, które Ci odpowiada. Niewykluczone, że akurat dla Was będzie takie, jakie sobie wymarzyłaś, bo adoptowane dziecko niczym nie różni się od biologicznego. To zależy tylko od rodziców, a nie od dziecka.
Jak widzisz, oceniłem Twoją postawę na początku inaczej niż teraz. Pozdrawiam i życzę zdrowia i spełnienia marzeń.