Tokofobia a małżeństwo

Czyli rozmowy na temat planowania rodziny, czystości w małżeństwie, ile powinniśmy mieć dzieci, czy powinniśmy je karać.
An90

Tokofobia a małżeństwo

Post autor: An90 » 2019-01-02, 16:17

Witam.
Od kilku lat mam chłopaka, z którym powoli zaczęliśmy zastanawiać się nad ślubem. Tylko jest jeden kłopot - mimo bycia dziewicą mam jakąś odmianę tokofobi (paniczny lęk przez zajściem w ciążę i porodem). Do tego mam kilka chorób, które mogą negatywnie wpływać na rozwój płodu, do tego nerwicę i bezsenność. Także jeśli przynajmniej część z tych problemów nie zniknie posiadanie własnego dziecka nie wchodzi w grę. Natomiast nie mam nic przeciwko adopcji dziecka kilkuletniego.
Mój chłopak wie o moich problemach i uważa że pomysł adopcji w obliczu moich problemów i przepełnionych domów dziecka jest świetny.
Tylko lęk przez ciążą (mimo dotychczasowego braku współżycia) jest tak duży, że prawdopodobnie nie byłabym w stanie z nim współżyć przy użyciu jedynie NPR (wiem, że nie zawsze działa, poza tym przy mojej chorobie mam zaburzony układ hormonalny, organizm robi dziwne rzeczy i symptomy są często przekłamywane).
Czy w związku z tym mamy jakiekolwiek szanse na uzyskanie ślubu biorąc po uwagę chwilową kategoryczną niechęć do posiadania własnych dzieci (która może oczywiście nie być chwilowa)?
Po drugie, jeśli zostałby nam udzielony ślub, to czy jest szansa stosowania np prezerwatyw łącznie z NPRem, tzn. tylko w dni niepłodne?
Jeśli chodzi o mnie mogę nawet całkowicie zrezygnować ze współżycia za cenę nie zajścia w ciążę, no ale facet to facet. Wiem, że to byłoby do niego coś niesamowicie trudnego.

I oczywiście zdaję sobie sprawę, że w przypadku zajścia w ciążę mimo stosowania podwójnego zabezpieczenia aborcja nie wchodzi w grę. Zostałoby mi się jedynie modlić dniami i nocami, żebym nie dostała skrajnej depresji i nie popełniła samobójstwa.

Serdecznie proszę o rady :)

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: agust » 2019-01-02, 19:46

An90 pisze: 2019-01-02, 16:17 I oczywiście zdaję sobie sprawę, że w przypadku zajścia w ciążę mimo stosowania podwójnego zabezpieczenia aborcja nie wchodzi w grę. Zostałoby mi się jedynie modlić dniami i nocami, żebym nie dostała skrajnej depresji i nie popełniła samobójstwa
Dziewczyno, ja nawet wierzę w Twoje lęki, bo jak kilka lat temu synowa miała rodzić, syn miał wyjazd w tzw teren, i choć mieszkają o godzinę jazdy samochodem, to ja byłem w stresie, miałem zatankowany i sprawdzony samochód, by w razie czego zdążyć na czas i modliłem się o szczęśliwe rozwiązanie. Zresztą modliłem się o moją wnusie, gdy tylko powiedzieli nam, że będą mieli dziecko. Gdy było już po wszystkim, pytam synową, czy miała duży strach przed porodem, a ona mi na to : - Co ty, przecież nie ja pierwsza, ani ostatnia. Pomodliłam się o dobry poród, i nawet nie było tak źle.
Czytałem też wypowiedź młodej mamy, że nie dała sobie zrobić żadnego znieczulenia, choć jej sugerowano, bo ona nie może by nieobecną, gdy przychodzi na świat jej dziecko...
W Twoim wypadku, nie wróżę szczęśliwego małżeństwa, bo ciągły stres przed zajściem w ciążę, nie daje radości, a wręcz zatruwa małżeństwo, w podobnym stopniu, jak u pary, która usilnie stara się latami o potomstwo.
Wydaje mi się, że jeżeli deklarujesz gotowość do rezygnacji ze współżycia, ani nie chcesz przyjąć i wychować potomstwa, to małżeństwo nie może być ważnie zawarte. Może wypowiedzą się znawcy tematu.
No chyba, że naprawdę kochająca dziewczyna, chcąc uszczęśliwić swojego przyszłego męża, powie sobie: koniec z fobiami, bo chcę być kochaną i kochającą żoną i mamą. Cytując synową: nie ja pierwsza i nie ostatnia. Czego Ci serdecznie życzę.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18851
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2599 times
Been thanked: 4595 times
Kontakt:

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: Marek_Piotrowski » 2019-01-02, 19:54

Witaj
Problem jest, i to dośc poważny. Z tym, że antykoncepcja i tak tego nie załatwi - myślę, że wymagasz leczenia (to da się leczyć, trzeba znaleźć dobrego chrzescijańskiego psychologa.
Co do spraw prawnych (w sensie udzielania małżeństwa itd), to na forum katolika (http://www.dyskusje.katolik.pl) jest bardzo kompetentna osoba - pani Arletta Bolesta - proponuję zadać pytanie właśnie Jej.
powodzenia!

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14924
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4176 times
Been thanked: 2938 times
Kontakt:

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: Dezerter » 2019-01-02, 22:18

An 90 - współczuję Ci twojego stanu - nie jest to stan w którym powinnaś decydować się na ślub.
Pisze szczerzę bo tak trzeba. Bezsenność i nerwica, to nie jest stan zdrowia i równowagi do jakiego Pan Bóg nas stworzył. Powiem więcej - człowiek nawrócony i napełniony Duchem Świętym, który ma oparcie w Jezusie jako Panu i Zbawicielu, powinien w swoim życiu zobaczyć owoce Ducha - Miłość, Radość, Pokój.
Moja rada w związku z tym - uzdrów swoje życie duchowe a radość i szalom/pokój boży zagości w twoim duch, duszy/psyche i z czasem wszystko się uspokoi - nie wyobrażam sobie by było inaczej. W mojej wspólnocie obserwowałem kilka razy osoby zakompleksione, zablokowane, zalęknione z fobiami jak rozkwitały i otwierały się najpierw na Boga później na bliźnich i wreszcie na siebie. Poleca taką drogę i namawiam do wyboru:
viewtopic.php?f=26&t=45&hilit=kursy+seminaria
Równolegle oczywiście psycholog konieczny, a chrześcijańskich jest wiele.
Ostatnio zmieniony 2019-01-02, 22:20 przez Dezerter, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18851
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2599 times
Been thanked: 4595 times
Kontakt:

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: Marek_Piotrowski » 2019-01-02, 22:25

Polecam rekolekcje ignacjańskie.

An90

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: An90 » 2019-01-02, 22:52

augst, właśnie stwierdziłeś, że moje lęki są bedpostawne, bo kobiety rodzą i nic im ni jest. Więc może teraz idź do osób z klaustofobią i tłumacz im, że ich lęk jest bezpodstawny, bo masa ludzi przesiaduje w zamkniętych pomieszczeniach i nic im nie jest. A potem do ludzi z arachnofobią tłumacząc, że pająki nie są groźne dla człowieka. Powiedz im wszystkim: koniec z fobiami :)

Rozmawiałam na ten temat z psychologiem (jeszcze nie kościelnym) i gdzieś głęboko w głowie wiem, że część z tych lęków jest bezpodstawna i z tymi lękami walczę. Ale część niestety nie. Np to że istnieje istotne prawdopddobieństwo, że dziecko urodzi się upośledzone umysłowo, albo że będzie od niemowlaka miało te same choroby co ja, przez które ciężko mi normalnie żyć, albo że urodzi się bez jednego ważnego narządu, albo że w ogóle się nie urodzi bo będę miała większą skłonność do poronień, albo że podczas ciąży uaktywni mi się jedna z "uśpionych" chorób, a kolejna choroba wykończy mnie psychicznie, albo że będę musiała przerwać obecne leczenie z racji brania trujących dla płodu substancji i to spowoduje gwałtowny nawrót, albo że zajmowanie się niemowalkiem spowoduje nawrót (mam zakaz niewysypiania się i nadmiernego stresu). No mogę wymieniać bez końca. I nie, nic sobie nie wymyśliłam, wszytko jest potwierdzone przez specjalistów.
Oczywiście jest też możliwość, że dziecko urodzi się całkowicie zdrowie a i mi nic nie będzie, ale to prawdopodobieństwo nie jest zbyt duże. A ja nie będę ryzykować, bo stawka jest za wysoka.

I co jest złego w tym, że nie chcę mieć własnego dziecka, ale jestem otwarta na adopcję?
Bądźmy szczerzy - pokochanie adoptowanego dziecka jest trudniejsze, bo nie opiera się na emocjach, ale na decyzji miłości.
I co mi da uzdrowienie życia duchowego? Odejdzie część lęków i nerwic - generalnie super, o to się modle. A reszta chorób odejdzie? Wątpię. I pewnie dalej nie będę chciała mieć dziecka właśnie z ich powodu.
Nie wierzę, że prawo kościelne jest aż tak bzdurne i zacofane. I nie wierzę, żeby Bóg chciał zebym przez jakiś głupi przepis rezygnowała ze stworzenia głębokiej małżeńskiej więzi, do czego z racji odpowiedniego temperamentu, osobowości i innych przymiotów jestem przystosowana lepiej niż większość ludzi.

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14924
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4176 times
Been thanked: 2938 times
Kontakt:

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: Dezerter » 2019-01-02, 23:28

Z tego co wiem, to :
- przysięga jest przysięga, a tam stoi czarno na białym:
Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
- co odpowiesz?
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: agust » 2019-01-03, 12:09

An90 pisze: 2019-01-02, 22:52 augst, właśnie stwierdziłeś, że moje lęki są bedpostawne, bo kobiety rodzą i nic im ni jest. Więc może teraz idź do osób z klaustofobią i tłumacz im, że ich lęk jest bezpodstawny, bo masa ludzi przesiaduje w zamkniętych pomieszczeniach i nic im nie jest. A potem do ludzi z arachnofobią tłumacząc, że pająki nie są groźne dla człowieka. Powiedz im wszystkim: koniec z fobiami :)
Ale ja nic takiego nie stwierdziłem. Nawet napisałem, że ja miałem większe lęki niż synowa, bo już taki jestem. Powiem ci też, ze w wieku około 35 lat, miałem takie sensacje zdrowotne, iż wydawało mi się że za chwilę umrę, serce skakało jak szalone, a miałem dość odpowiedzialną pracę. Gdy robiłem badania lekarskie - wszystko w porządku, w pracy wszystko w porządku. Sensacje zaczynały się, gdy nie miałem nic do roboty i nudziłem się, np na dworcu czekając na powrót do domu. Czyli jakieś fobie - jeszcze nie zdefiniowane :) Wysłano mnie do psychiatry, bo myśleli, że symuluję. Pani psychiatra po rozmowie stwierdziła, że wizyty potrzebują ci, co mnie tu skierowali. Czyli dowiedziała się, że są poważne problemy zdrowotne w rodzinie, budowa domu, brak wypoczynku itd. Mądry lekarz po tym stwierdzeniu, zapisał mi środek uspokajający z góry na 3 miesiące i zapowiedział, że więcej mi nie przepisze, bo trzeba będzie zwiększać dawki, zmieniać na inne, a gdy już wszystkie przestaną działać, to wrócić do tego pierwszego. Czyli trzeba podchodzić do życia racjonalnie, wypoczywać, a fobie i wszystkie założenia na mus - olać. Okazało się, że miał w 100% rację.
Z nauki, wiedzy psychiatrów i psychologów, trzeba korzystać, gdy stan jest ostry, ale pomóc możesz sobie przede wszystkim sama. Dobrze radzą życzliwi ludzie, że trzeba poszukać dobrego fachowca, tylko, że na żadnych drzwiach nie pisze DOBRY FACHOWIEC. Jeżeli rozkładasz zagrożenia na czynniki pierwsze i wymieniasz kolejne możliwe tragedie, to nie pomoże ci żaden fachowiec. Myślę, że te wszystkie możliwe choroby które wymieniłaś, mają jeszcze wiele bardzo paskudnych odmian, o których nie masz pojęcia. Wybacz, ale nie zazdroszczę Twojemu chłopakowi, gdy roztaczasz przed nim takie obrazy apokalipsy. Jeżeli chodzi o adopcję, to nie ma tam sierot wojennych, nie ma "słodkich aniołeczków z niebieskimi oczkami", tylko raczej porzucone dzieci z problemami, z którymi trzeba się zmierzyć.Jeżeli są starsze, trzeba się zmierzyć z ich rodzinami. Trzeba przejść wiele rozmów z psychologami i z Twoim nastawieniem do życia, mogą Wam po prostu nie zezwolić na adopcję. Tak więc największą szansę na szczęśliwą rodzinę masz w swoich możliwościach, a mądry psycholog pomagając, powinien potwierdzić, że Twoje zdrowie psychiczne, zależy w największym stopniu od Ciebie. Pozdrawiam.

An90

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: An90 » 2019-01-03, 13:53

Dezerter pisze: 2019-01-02, 23:28 Z tego co wiem, to :
- przysięga jest przysięga, a tam stoi czarno na białym:
Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
- co odpowiesz?
A gdzie tam jest słowo "urodzić"? :D
I czemu pod "przyjąć dziecko" nikt nie rozumie również adopcji?

Domyślam się, że dzieci z domu dziecka będą miały problemy natury psychicznej, ale wciąż nie będą upośledzone umysłowo, nie będą miały od narodzin chorób wymagających np bardzo rygorystycznej diety, nie będą miały braków w narządach lub zaburzonego układy hormonalnego. Oraz nie będą mieć matki z depresją, która podczas ciąży dostała kolejne 2 choroby i ledwo co żyje.

Jestem w stanie zrozumieć, że problemy natury psychicznej mogą być powodem do wstrzymania się z decyzją o ślubie. Chociaż nie są to zaburzenia wymagające leczenia psychiatrycznego... Poza tym wydaje mi się, że jeżeli partner wie o tych wszystkich chorobach i świadomie je akceptuje, to przeciwwskazań też nie ma. No ale mam świadomość, że być może kiedyś trzeba będzie zasięgnąć pomocy psychologa.
Tylko to nie rozwiąże 100% moich problemów z przyszłą ciążą. Miałam już różne stany w relacji z Bogiem, od głębokiego strapienia do nieprawdopodobnego pocieszenia. I część moich problemów (również zdrowotnych) nie znikała, lecz przestawała mi przeszkadzać w codziennym życiu. Niestety w potencjalnej ciąży już nie.
Co mam np. zrobić z taką sytuacją: Moja terapia wymaga, żebym przez najbliższe kilka lat (a najlepiej profilaktycznie do końca życia) przyjmowała pewne toksyczne substancje (nie będę się wdawała w szczegóły), które coś w moim organizmie mają zabić. Ale jest pewnie haczyk. Jeśli przyjęłabym te toksyczne substancje będą w ciąży, prawdopodobnie zabiję płód. W planowanej ciąży te substancje odstawia się na czas ciąży oraz karmienia.
Ale biorąc pod uwagę, że mam zaburzenia hormonalne i npr u mnie będzie niekoniecznie skuteczny, co mam robić? Po każdym stosunku testy ciążowe? Albo już od ślubu ostawienie tych substancji przy ryzyku pogorszenia mojego zdrowia?

I wiecie co? Mając mnóstwo takich informacji, których przykłady przedstawiłam powyżej oraz biorąc po uwagę kiepską sytuację rodzinną, ekonomiczno-gospodarczą Polski oraz na rynku pracy mojej branży raczej niesprzyjającą posiadaniu dziecka ciężko nie dostać fobii...

A, chłopak też posiada podobną wiedzę do mojej i również odwodzi mnie od posiadania własnego dziecka. A jest w przeciwieństwie do mnie optymistą :)

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: Andej » 2019-01-03, 14:33

An90 pisze: 2019-01-02, 22:52 ... Nie wierzę, że prawo kościelne jest aż tak bzdurne i zacofane. I nie wierzę, żeby Bóg chciał zebym przez jakiś głupi przepis rezygnowała ze stworzenia głębokiej małżeńskiej więzi, do czego z racji odpowiedniego temperamentu, osobowości i innych przymiotów jestem przystosowana lepiej niż większość ludzi.
Jeśli uważasz prawo kanoniczne za głupie, to znaczy że nie akceptujesz powagi Kościoła.

Przyjąć dziecko wcale nie wyklucza adopcji. Właśnie dotyczy TAKŻE jej. Ale głownie chodzi o dziecko, które się pocznie. Nigdy nie można wykluczyć tej ewentualności. Jeśli chcesz uczciwie przysięgać, to musisz być otwarta na ew. poczęcie i przyjęcia tego daru. Choćby najtrudniejszym był.

W radach nie chodziło o rozmowę z psychologiem, ale o terapię. Długofalową i konsekwentną. Chcesz białego małżeństwa? OK. Ale co na to Twój przyszły? Jest w stanie zaakceptować?

Wydaje mi się, że musisz sobie odpowiedzieć na kilka poważnych pytań. Odnoszę wrażenia, że szukasz poparcia dla swoich przemyśleń i obaw. Co jest w Twoim życiu najważniejsze?

Uważam, że w obecnym stanie małżeństwo jest skazane na niepowodzenie. Niezależnie ile metod stosować będziesz na raz, to i tak zostanie obawa. I tak będziesz podchodzić do seksu z panicznym lękiem. Aż zdecydujesz się na coś radykalnego. I równocześnie złego. A wtedy nie wiem, czy potrafić będziesz z tym żyć. Najpierw leczenie, potem planowanie. Dopóki się nie wyleczysz, nie będziesz w stanie stworzyć "głębokiej małżeńskiej więzi".

Choć mam dziwne przeczucie, że najbardziej pomógłby czarodziej z krainy Oz.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Viridiana
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1707
Rejestracja: 6 sie 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 552 times
Been thanked: 419 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: Viridiana » 2019-01-03, 17:22

An90 pisze: 2019-01-02, 22:52 I co mi da uzdrowienie życia duchowego? Odejdzie część lęków i nerwic - generalnie super, o to się modle. A reszta chorób odejdzie? Wątpię. I pewnie dalej nie będę chciała mieć dziecka właśnie z ich powodu.
Może zadam takie pytanie kontrolne: Czy wierzysz w to, że Bóg jest wszechmogący i może uzdrowić wszystko w tobie, Jego wola jest tą dla ciebie najlepszą?
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14924
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4176 times
Been thanked: 2938 times
Kontakt:

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: Dezerter » 2019-01-03, 18:08

An90 pisze: 2019-01-03, 13:53 A gdzie tam jest słowo "urodzić"? :D
I czemu pod "przyjąć dziecko" nikt nie rozumie również adopcji?
Ze zdziwieniem zauważam, że możesz mieć rację - spytam proboszcza, by się upewnić, ale definicja zdaje się potwierdzac twoje rozumienie:
Prawo do spadku przysługujące przysposobionym jest uzależnione tak naprawdę od rodzaju przysposobienia. Kodeks rodzinny i opiekuńczy wyróżnia aż 3 kategorie adopcji:

Pełną rozwiązywalną
Pełną nierozwiązywalną (przysposobienie całkowite)
Niepełną

W pierwszym przypadku mamy do czynienia z ukształtowaniem stosunku pokrewieństwa pomiędzy przysposobionym a przysposabiającymi, a także pomiędzy przysposobionym i krewnymi przysposabiających. W przypadku adopcji pełnej rozwiązywalnej następuje zerwanie więzi z rodziną naturalną adoptowanego dziecka i powstanie więzi z nową rodziną. Po takim przysposobieniu następuje wpis do aktu urodzenia dziecka – przysposabiających wpisuje się jako rodziców. Istnieje tez możliwość wydania nowego aktu urodzenia, ale tylko wtedy, gdy tak postanowi sąd opiekuńczy. Dziecko otrzymuje nazwisko przysposabiającego.
http://www.serwisprawa.pl/artykuly,28,1 ... -potomstwo
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: agust » 2019-01-03, 20:11

An90 pisze: 2019-01-03, 13:53 A gdzie tam jest słowo "urodzić"? :D
I czemu pod "przyjąć dziecko" nikt nie rozumie również adopcji?

Domyślam się, że dzieci z domu dziecka będą miały problemy natury psychicznej, ale wciąż nie będą upośledzone umysłowo, nie będą miały od narodzin chorób wymagających np bardzo rygorystycznej diety, nie będą miały braków w narządach lub zaburzonego układy hormonalnego. Oraz nie będą mieć matki z depresją, która podczas ciąży dostała kolejne 2 choroby i ledwo co żyje.

Jestem w stanie zrozumieć, że problemy natury psychicznej mogą być powodem do wstrzymania się z decyzją o ślubie. Chociaż nie są to zaburzenia wymagające leczenia psychiatrycznego...
Jeżeli Twoje obawy przed ciążą i możliwością urodzenia chorego dziecka (zakładam, że fizycznie jesteś zdrowa) są natury psychicznej, to musisz sobie zadać pytanie, czy nadajesz się na matkę szczególnie dziecka adoptowanego. W Domach Dziecka, jest dużo zdrowych dzieci, ale one w większości nie są przeznaczone do adopcji, bo jest rodzina, ale z różnych względów nie zrzeka się praw do dziecka. Jest też wiele małżeństw oczekujących i kwalifikujących się do adopcji, ale dzieci mające uregulowany status, przeważnie mają jakieś ale... Niestety, chcąc być matką, trzeba być przygotowanym na daleko idące wyrzeczenia - tak dla dziecka biologicznego jak i adoptowanego. Rozwiązywalność adopcji nie jest taka prosta i ze względu na dobro dziecka, oddadzą je takim rodzicom adopcyjnym, którzy nie budzą żadnych zastrzeżeń.

An90

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: An90 » 2019-01-03, 21:50

Chwila, my się chyba nie zrozumieliśmy.
Nie jestem fizycznie zdrowa. Mam kilka chorób, z czego jedna na tyle poważnie wpływa na płód, że w zasadzie urodzenie zdrowego dziecka z 'wpadki' jest prawie niemożliwe. Czytałam trochę badań naukowych, konsultowałam się z kobietami mającymi to samo schorzenie co ja i będące matkami i wniosek jest taki: Części udało się urodzić zdrowe dzieci, ale były to planowane (czasem latami) ciąże poprzedzone poronieniami. Część ma dzieci z tymi samymi chorobami co one same, część dzieci ma inne gorsze upośledzenia. Praktycznie każda kobieta chociaż raz poroniła. Grupy dla rodziców dzieci z autyzmem lub padaczką są wypełnione matkami z tymi samymi schorzeniami co moje. Są nawet badania wykazujące na to związek...
No ale nigdzie nie jest napisane, że dziecko będzie na 100% chore. Teoretycznie taką ciąże da się dobrze poprowadzić. Praktycznie w moim przypadku ciąża wiązałaby się z przerwaniem leczenie, którego się podjęłam (które ma na celu całkowite wyleczenie). Lecz z racji, że leczenia podjęłam się bardzo późno, możne ono trwać nawet 5-6 lat... A po nim chciałabym pozbyć się jeszcze innych mniej uciążliwych chorób :)
Dodam jeszcze, że w moim wypadku przerwanie leczenia na okres roku być może uniemożliwiłoby całkowite wyleczenie choroby (tak na 60% :) )
I jeszcze zostaje najważniejsza kwestia. Moje leczenie wymaga, abym przez cały czas utrzymywała pewien hormon na zbyt niskim poziomie. Teraz zacytuję artykuł medyczny "...skutkiem jego niedoboru jest wzrost ryzyka spontanicznego poronienia, przedwczesnego porodu raz porodu martwego płodu."
Dodatkowo (pisałam już o tym) muszę przyjmować pewnie substancje, a na etykietach części z nich widnieje "...są przyczyną zwiększonej kurczliwości mięśni macicy, dlatego nie powinny być przyjmowane przez kobiety w ciąży (ryzyko poronienia)"

Podsumowując: 70% mojej fobii bierze się właśnie z tego co napisałam. Mam zaburzony układ hormonalny i NPR u mnie kiepsko działa (prawie rok prowadziłam obserwacje), a ja nie chcę co miesiąc zachodzić w ciążę i co miesiąc ronić.
Reszta przyczyn fobii jest być może bezpodstawna, dotyczą ona głównie tematu samego porodu, problemów z powrotem do pracy, braku pomocy w wychowaniu dziecka ze strony rodziny oraz niewystarczającej pensji męża, aby opłacić wynajęte mieszkanie, utrzymać siebie, mnie, dziecko oraz państwo i jeszcze coś zjeść :)


Co do tematu adopcji to poczytam, bo aż ciężko mi uwierzyć, że tak ciężko jest kogoś adoptować.

Co do tematu niepowodzenia małżeństwa - znam jedno chrześcijańskie małżeństwo, w którym kobieta też ma fobię przed byciem w ciąży i porodem. Nie mają dzieci, nie wiem jak u nich wygląda sprawa ze współżyciem. Ale jest to najlepsze chrześcijańskie małżeństwo jakie znam. Wystarczy ich chwilę poobserwować, żeby zrozumieć co to znaczy "jedność małżeńska" :)

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4217 times

Re: Tokofobia a małżeństwo

Post autor: Andej » 2019-01-04, 09:37

An90 pisze: 2019-01-03, 21:50 ... urodzenie zdrowego dziecka z 'wpadki' jest prawie niemożliwe. ...
Zaintrygowałaś mnie. Dlaczego dziecko w wpadki musi być chorsze od planowanego?
Co to znaczy z wpadki? Myślałem, że dla ludzi otwartych na przyjęcia potomstwa nie na wpadek. Każde jest planowane, gdyż zawsze uwzględnia się możliwość poczęcia.
An90 pisze: 2019-01-03, 21:50 ... w dzieci z autyzmem lub padaczką są wypełnione matkami z tymi samymi schorzeniami co moje...
Czy dzieci z autyzmem są skazane na cierpienie? Czy padaczka wyklucza szczęśliwe życie?
An90 pisze: 2019-01-03, 21:50 ... ciąża wiązałaby się z przerwaniem leczenie, którego się podjęłam (które ma na celu całkowite wyleczenie). ...
Sama podajesz odpowiedź. Poczekaj, aż się wyklaruje. Gdy dokończysz kurację nie będzie przeciwwskazań. Ani do poczęcia, ani do małżeństwa.
An90 pisze: 2019-01-03, 21:50 ... Reszta przyczyn fobii jest być może bezpodstawna, dotyczą ona głównie tematu samego porodu, problemów z powrotem do pracy, braku pomocy w wychowaniu dziecka ze strony rodziny oraz niewystarczającej pensji męża, aby opłacić wynajęte mieszkanie, utrzymać siebie, mnie, dziecko oraz państwo i jeszcze coś zjeść :) ...
Albowiem utrzymanie nieurodzonego dziecka jest takim samym obciążeniem. A nawet większym. I choć jestem zwolennikiem adopcji, to patrząc na historie rodzin, jestem przerażony ich losami. Może mam pecha, że akurat takie obserwowałem?
An90 pisze: 2019-01-03, 21:50 ... Ale jest to najlepsze chrześcijańskie małżeństwo jakie znam. Wystarczy ich chwilę poobserwować, żeby zrozumieć co to znaczy "jedność małżeńska" :)
Obserwacja z zewnątrz nie wystarczy do oceny. Z autopsji wiem jak wiele "idealnych" małżeństw to ino pozory skrywające ponurą lub bolesną rzeczywistość. Jedność obserwowane przez chwilę, może nie mieć niczego wspólnego z jednością.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rodzina, małżeństwo, narzeczeni”