Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Czyli rozmowy na temat planowania rodziny, czystości w małżeństwie, ile powinniśmy mieć dzieci, czy powinniśmy je karać.
ODPOWIEDZ
Marta

Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: Marta » 2019-02-25, 20:46

Chciałabym poznać wasze zdanie, kiedy ksiądz przekracza granice, czy w ogóle je przekracza.
(inicjały imion zostały zmienione)
Byłam od początku świadkiem, początkowo fascynacji, nawet bym powiedziała zauroczeniem ze strony mężatki W. względem księdza, najpierw były sms-y, co tygodniowe doładowania by tylko pisać sms-y z księdzem, nazwijmy go A.

Kiedy tylko nie mogła odpisać, wpadała w złość, a jak miała telefon przy sobie było z nią dobrze. Później ksiądz A, nie tyle co przychodził do domu, ale wręcz nachodził, był praktycznie tam nie tylko w weekendy, ale w dni powszednie i za każdym razem pili alkohol, zawsze albo było piwo, albo drink. Zawsze. Mąż, niech będzie D, przymykał na to oko, wyjeżdżał z domu, albo nie uczestniczył w ich spotkaniach. Ja widziałam, jak W dotyka A, jak się śmieje, jak typowo go kokietuje, naprawdę! Sama się kiedyś przyjaźniłam z księdzem, ale to były zawsze tylko rozmowy, jakieś pojedyncze sms-y jak miałam problem duchowy, z wiarą, z sobą, ze swoim negatywnym myśleniem itd. A tu widziałam zupełnie coś tak innego, że dawno to przekroczyło granicę dobrego smaku. Z racji przeniesienia, A miał swoją parafię oddaloną o 60 km. W i tak do niego jeździła i zostawała na weekend, w którymś momencie D nie wytrzymał i tylko raz, podniósł głos i zapytał się po co tam jeździ i czemu nie śpi w domu jak na żonę przystało, a ona że mu pomaga. Księdzu pomaga się zaaklimatyzować, piorąc, gotując, przy remontach. Kiedy zbliżały się urodziny D, W poprosiła mnie o pomoc, ale nie potrafiła za bardzo sprecyzować co konkretnie, jaki to ma być prezent dla męża, za to na prezent dla księdza wiedziała od razu, z drobnymi szczegółami wyjawiła co chce mu dać i co ja mam zrobić. Kobiety wyczuwają takie rzeczy, wiedzą kiedy kobieta jest zauroczona, nie chcę używać słów jak zakochanie, ale to bardzo uderzyło we mnie, kiedy wiedziałam, że jej mąż jest na podwórku, a ona mi mówi że D nie może się dowiedzieć o prezencie dla A.

Wiecie co to za uczucie, kiedy chce się być fair, a się nie da? Że chcecie być lojalnym i nagle robi się z tego jakaś wielka konspira, po jakiś dwóch tygodniach, W powiedziała D, ale niesmak pozostał. Nagle z jednodniowych, dwu czy weekendowych wypadów, W zaczęła jeździć na tydzień, raz nie było jej nawet 10 dni. Plebania wcale nie była w takim złym stanie, wiem, bo tam byłam, raz i też był alkohol, W jak tylko nie jest w centrum zainteresowania, to się obraża jak 5 letnie dziecko, krzyczy, albo wychodzi gdzieś i nikt nie wie gdzie jest, wtedy się nawet o nią martwiłam, nie znałam tego miasta, a ona się upiła i sobie gdzieś poszła, nakazałam jej poszukać, okazało się że była na cmentarzu, ale wcale nie chciała być znaleziona, że chciała pobyć sama, tak wiecie, po prostu sobie odeszła i poszła, kto tak robi? Rozmawiałam wtedy z księdzem o egzorcyzmach, złych duchach, ciekawił mnie ten temat, wiedziałam że był przy dwóch czy trzech spotkaniach z opętaną osobą, chciałam czegoś się o tym dowiedzieć, ale nagle nie ma nigdzie W, wiecie, skoro ona nie może nie wiem, być w centrum zainteresowania, grać swoich 5 minut, to nikt nie może, robi tak za każdym razem. Ucieka, pakując się jako kierowca i prowadzi po pijaku, kiedyś wykrzyczała swojemu mężowi że ma depresję, a A ją rozumie i nie ocenia, że on ją w końcu jako jedyny docenia i ona się przy nim dobrze czuje, że to tylko jej przyjaciel. Jak miała swoje urodziny, to ksiądz A był też zaproszony, jakoś poszłam wtedy do kuchni po soki, zobaczyłam przychodzącego sms-a, wiedziałam że to A, może źle zrobiłam, że zdążyłam odczytać, ale... treść brzmiała: "A mogę Cię pocałować? " zdębiałam. Kiedy paręnaście minut później A przyjechał to nie mogłam się przemóc, by nie zobaczyć czy ją pocałuje, jaka ona była speszona, czy ktokolwiek przy składaniu życzeń, pyta się czy pocałować Cię w policzek? To nie były zwykłe, od niechcenia cmoknięcia, ona ledwo stała i była bardzo poruszona, nadal twierdząc że to tylko przyjaciel. A ja widziałam, jak mąż D marnieje w oczach, jaki się zrobił lichutki, cichy, przy stole zawsze siedział na wylocie drzwi, a A z W obok siebie blisko okna, W zawsze siedzi blisko A, nigdy obok męża, a nawet jeśli się to zdarzy to potem i tak zmienia pozycję, albo fotel aby być bliżej A. Razem z księdzem jeżdżą na wspólne wyjazdy do kina, na lody, zawsze w trójkę, jak na wakacje to razem w trójkę, jak teraz były ferie to razem w trójkę. Rozmawiałam kiedyś z W, zauważyłam że unika kościoła, już nie siedzi w pierwszych ławkach tylko jak szczur przy wejściu, by w razie pomówień, plotek, szybko wyjść z kościoła, że czego się boi, że nie wiem czy do końca to jest taka normalna przyjaźń... normalna, bo A był też na świętach Bożego Narodzenia, a potem był przez 4 dni, i 4 noce, dostał swój pokój, nie poszedł na mszę, jak to mówił, odprawił ją sobie w pokoju, ale dlaczego zapytałam? Bo się boję. Czego? Że ludzie będą gadać. Pomyślałam: to nie gadają teraz?

A później się okazało, że W się na mnie obraziła bo wyjawiłam że A był u nich w domu, nie puściłam pary z ust, ale ona wiedziała że to ja, oskarżyła mnie bez powodu, bez argumentów, powiedziałam kto to zrobił, wystarczyło logicznie do tego podejść, że brat A rozpowiedział, że rozpętało się piekło w kościele, że jak to, że ksiądz u niej, że A nawet się nie pojawił na rodzinnej wieczerzy wigilijnej, że nie odbiera telefonów, że nikt nie wiedział gdzie jest. W mnie przeprosiła, ale niesmak pozostał, staram się jej unikać, wiem że co tydzień A przyjeżdża do niej, a mnie się on odbija bokiem, czy gdyby to była przyjaźń, taka serio wiecie prawdziwa, czy naprawdę za każdym razem trzeba pić alkohol? Nigdy nie widziałam, żeby wieczorem, A nie pił, jak go częstują to pije, a jak go nie ma, to mąż D też pije, o wiele za dużo, ma już taki nawyk, że zawsze wieczorem po pracy, robi sobie dwa-trzy drinki, czwartego bierze przed telewizor a potem idzie spać, a W usypia na kanapie, albo pisze/rozmawia z A przez telefon.
Rozmawiałam kiedyś z D i W, mówiłam, że ja rozumiem że to ksiądz, ale to też mężczyzna, na co mąż D zwrócił uwagę, no właśnie, mężczyzna, wycedził przez usta, i że pewne zachowania nie są na miejscu, mówiłam, że widziałam zauroczenie na początku, a teraz po tych X czasu, twierdzę, że jest to przyjaźń, ale czasami aż za bardzo, że pewne czynności nie są na miejscu, pewne zachowania, w stosunku W do D. Zamyśliła się, powiedziałam też, że wiele razy kiedy A nie było to była nieobecna myślami, ale ciałem była, zaśmiała się nerwowo, ale dałam jej do zrozumienia, że ja wiem, że to nie jest taka czysta przyjaźń, że zdarza się jej go dotykać, a ona że tak już ma, ze wszystkimi po alkoholu, a ja że z A masz inaczej. I to się wyczuwa. Ale skoro nie widzicie w tym problemu, to może go nie ma, może faktycznie A jest fajny i nieskazitelny, a może ja się mylę.
Tylko, że od momentu tego zauroczenia, nagle rodzina przestała przyjeżdżać, nagle znajomi pozrywali kontakty, i też o tym myślę.

Zastanawia mnie, czy A przekracza granice, czy po prostu jemu to na rękę, bo ze względu na habit to nikt nagle nie może mu "podskoczyć" bo przecież to tylko, albo aż ksiądz. Miałam też w rodzinie księdza i wierzcie, ksiądz w rodzinie ma być powiernikiem, głównie duchowym, a niekoniecznie "umilaczem" czasu wolnego, którego ostatnio W ma za wiele, na jesieni A znów przeniesiono, ale do tzw parafii gdzie jest odwyk, parę księży i brakuje kucharki gdyby W była zainteresowana, ale W nie wiele myśląc, powiedziała, że absolutnie nie, że ona gotować nie będzie. I tak W przestała jeździć, ale A przyjeżdża do niej, daje jej prezenciki, aniołki, ma już pokaźną kolekcję, dał jej mnóstwo książek do przeczytania, ale nie przeczytała żadnej, liczy się tylko osobista relacja z A, albo kontakt telefoniczny. D gaśnie mi w oczach. A ja nie mogę zrobić nic, kiedyś było takie zaprzyjaźnione małżeństwo z W i D, ale jak ta przyjaciółka Ł powiedziała co myśli na temat tego wszystkiego to ucięli kontakt, obsmarowali od dołu do góry i to kiedyś zaprzyjaźnione małżeństwo jest be i pochodzi od szatana. Ł powiedziała wtedy prawdę, coś co mogło zaboleć, ale ktoś w końcu to powiedział.

Bo matce W opadają ręce, siostra D przewraca oczami, że A ciągle i już w takim stopniu się zbliżył do tej rodziny, wiecie, jeździć na wakacje z księdzem? Na ferie? Gdzie zarówno w domu jak i tam pili alkohol? No cóż. Na trzeźwo widocznie nie można tego przełknąć. Najgorzej było chyba dla mnie jak w Wigilię, zobaczyłam że piją alkohol, ta sama W która mówiła, że jak procenty to dopiero 25.12, a tu proszę, godziny nie było jeszcze dobrej 18, a tu już alkohol. Chcę poznać wasze zdanie, możliwe że może znacie jakąś rodzinę, gdzie ksiądz, który był tylko księdzem, nagle stał się przyjacielem rodziny, wręcz zaczepił korzenie w małżonce, stara się przymilać do D, ale ten ma zawsze ciętą ripostę, on zaakceptował tylko fakt, że jest przyjacielem jego żony, ale nie jego samego. Jest to na pewno jakiś problem, tak mi się wydaje, bo chyba nie do końca tak to powinno wyglądać, W mówi, że jak komuś się to nie podoba, to albo jest zazdrosny, albo sam by chciał mieć takiego przyjaciela. Naprawdę prostackie i prymitywne patrzenie. Ja nie jestem zazdrosna, a widzę jak ksiądz oddziela żonę od męża, poza tym D nie pił kiedyś w ogóle, dziwnym trafem, zaczął pić właśnie od tej relacji, najpierw tylko w imieniny, urodziny, a teraz już codziennie. I tak, D jest na pewno trochę pantoflarzem, pewnie się boi postawić W, przyszedł mieszkać do teściowej, teściowa nie robi nic, więc gdyby D znów się postawił, nie wiem gdzie by poszedł. Bo W mogłaby go wyrzucić z domu? Ale co to za mąż który nie potrafi się postawić żonie? Nie chcę oceniać D, i tak go podziwiam, że jakoś sobie z tym radzi, choć przypuszczalnie, nie radzi wcale, ja nie piję alkoholu, uważam że trzeźwe myślenie to dar od Boga i nie można go tak marnotrawić, a co się mówi, czy robi powinno być zawsze robione i mówione z serca, boli mnie to bardzo, bo kiedyś uważałam że A jest ok, potem się pojawił konflikt z bratem, nagle mówi że rodzina jest be, a jedyną osobą na jaką może liczyć to W. Już nie księża przyjaciele, już nie powiernicy duchowi, tylko W, kobieta. W dodatku żona, starsza o 2 lata. Także zadając pytanie jak w temacie, ksiądz - przyjacielem rodziny?

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18650
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2560 times
Been thanked: 4565 times
Kontakt:

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: Marek_Piotrowski » 2019-02-25, 20:58

Ewidentnie ksiądz przekracza granice.

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14805
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4115 times
Been thanked: 2906 times
Kontakt:

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: Dezerter » 2019-02-25, 21:18

Później ksiądz A, nie tyle co przychodził do domu, ale wręcz nachodził, był praktycznie tam nie tylko w weekendy, ale w dni powszednie i za każdym razem pili alkohol, zawsze albo było piwo, albo drink. Zawsze. Mąż, niech będzie D, przymykał na to oko, wyjeżdżał z domu, albo nie uczestniczył w ich spotkaniach.
Dupa a nie mąż - ja sobie nie wyobrażam takiej sytuacji w moim domu.
A to co czytam dalej tylko potwierdza moją opinię:
A miał swoją parafię oddaloną o 60 km. W i tak do niego jeździła i zostawała na weekend, w którymś momencie D nie wytrzymał i tylko raz, podniósł głos i zapytał się po co tam jeździ i czemu nie śpi w domu jak na żonę przystało, a ona że mu pomaga. Księdzu pomaga się zaaklimatyzować, piorąc, gotując, przy remontach.
Alkohol w takich ilościach rozluźnia hamulce moralne, więc ciemno tą znajomość widzę.
Czemu nie pogadasz z księdzem i nie napomnisz go z miłością, ale stanowczo?
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Magnolia

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: Magnolia » 2019-02-25, 21:33

"Po owocach ich poznacie"....

Gdyby ta relacja była dobra, to i owoce byłyby dobre... małżeństwo w kryzysie nie jest dobrym owocem...

Trzeba ich wesprzeć modlitwą o nawrócenie.

Marta

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: Marta » 2019-02-27, 12:23

Dezerter pisze: 2019-02-25, 21:18
Alkohol w takich ilościach rozluźnia hamulce moralne, więc ciemno tą znajomość widzę.
Czemu nie pogadasz z księdzem i nie napomnisz go z miłością, ale stanowczo?
Jeśli tylko będę mieć taką sposobność pogadam z księdzem, po prostu chyba z tym zwlekałam, na zasadzie, że może teściowa D, czy jego siostra coś mu powiedzą, w sensie trochę chyba też zrzucenia odpowiedzialności na kogoś, kto jest w rodzinie, ja nie jestem z nimi spokrewniona w żaden sposób, Ł też nie była, a została potraktowana bardzo źle. Możliwe, że po prostu się bałam, ale fakt jest jeden, nikt nie rozmawiał z księdzem w cztery oczy, zawsze były konfrontacje pomiędzy W, D, ale nigdy z A. Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak tylko porozmawiać z księdzem i dowiedzieć się o co tak naprawdę chodzi. Dziękuje za tę celną uwagę :)
Magnolia pisze: 2019-02-25, 21:33 "Po owocach ich poznacie"....

Gdyby ta relacja była dobra, to i owoce byłyby dobre... małżeństwo w kryzysie nie jest dobrym owocem...

Trzeba ich wesprzeć modlitwą o nawrócenie.
Czasami sobie myślałam, że ten problem mnie nie dotyczy, że nie ma się co wtrącać, ale Ł w pewnym stopniu jest mi bliska, a potraktowali ją najpierw jako super przyjaciółkę później wroga, sam A. tak mówił, a potem jak Ł robiła coś co było im w nie smak, to A. totalnie zmienił myślenie i zaczął ją pogrążać, wciągając w to W. a W. później D. Ja obrałam rolę obserwatora, zamiast w jakiś sposób upokarzać Ł, mówiłam, żeby się za nią modlić, błogosławić, żeby nie robić nic, co by się samemu nie chciało. Nikt mnie nie posłuchał, a Ł. się dostało nie w proporcjonalny sposób. To mnie zaczęło utwierdzać w przekonaniu, że ktoś tu źle robi.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: agust » 2019-02-28, 17:51

Marek_Piotrowski pisze: 2019-02-25, 20:58 Ewidentnie ksiądz przekracza granice.


Mam dużo życzliwości dla księży, szczególnie młodych, bo przy dzisiejszym rozprzężeniu moralnym, trzeba naprawdę trzymać moralny i kulturalny fason, by stawić czoła nieżyczliwym i zdobyć posłuch i szacunek wśród wiernych.

Ten opisany ksiądz, który nie rozeznał powołania, robi wiele krzywd Kościołowi i ludziom. Rozbija rodzinę, krzywdzi obydwoje małżonków, bo tej kobiecie szczęścia dać nie może, a słabego psychicznie męża, może pchnąć do rozpaczliwych czynów. Przyprawia "gębę" tysiącom uczciwych księży, oddanych służbie Bogu i ludziom.

Gdy ja mam wątpliwości, dlaczego stosunki przerywane w kochającym się, dzieciatym i długoletnim małżeństwie są złem, a NPR jest normalną praktyką u tych, którzy unikają dzieci - bo nie widzę różnicy w skutkach, to MP twierdzi, że bluźnię, a patologię uważam za normę.

Seks małżeński, który daje zadowolenie obydwu małżonkom, MP określa tak:
" To jest rozumowanie na zasadzie "jak caryca Katarzyna jest zadowolona i koń jest zadowolony to wszystko jest w porządku". Dokładnie w duchu tych patologii, które tak krytykujesz".

Zaloty księdza, Marek określa bardzo delikatnie, a seks małżonków w sposób wyjątkowo wulgarny. Gdzie takie lekcje pobierałeś?

Andej szuka, gdzie taki skansen(ciemnogród) się ostał, że 50 latka nie wie jak się spowiadać ze stosunków przerywanych, czyli potrzeb seksualnych męża.
W Warszawie Andeju praktykują raczej nowocześniejsze sposoby, a najciemniej jest zawsze pod latarnią.

Droga Marto, jeżeli przejmujesz się taką sytuacją, jaką opisałaś, to powinnaś to dawno wygarnąć koleżance i księdzu. Zgadzanie się na grzech, jest także i Twoim grzechem, z którego trzeba się spowiadać (grzechy cudze)

Małżonkowi tej rozwiązłej i grzesznej kobiety doradź, że jeżeli ma jaja. to powinien na osobności dać księdzu taką odprawę, żeby zostawił jego żonę i zapamiętał na przyszłość. Potem może im wybaczyć i pomodlić się z nich.

Nauki MP przytoczyłem tu tylko dlatego, jak różne miary stosuje się do różnych ludzi. Tych, którzy są starzy i bogobojni, trzeba jeszcze więcej straszyć. Ten młody ksiądz nie boi się ani Boga, ani ludzi.

Jeżeli szukasz młoda kobieto powiernika i przewodnika duchowego w osobie księdza, to takiego, żeby był starszy przynajmniej 30 lat od ciebie. Inaczej robisz krzywdę księdzu i sobie.
Pozdrawiam.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18650
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2560 times
Been thanked: 4565 times
Kontakt:

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: Marek_Piotrowski » 2019-02-28, 20:16

Muszę przyznać, że jestem zażenowany prymityzmem i kłamliwością Twojego (nie sprowokowanego przeze mnie) ataku, Aguście.
Nie sądzę, by niewłaściwe zachowanie kogokolwiek (nawet księdza) usprawiedliwiało grzech kogo innego (np. osób stosujących stosunek przerywany). Całkiem zwyczajnie, każdy odpowie za swoje grzechy.
I nigdy nie pisałem, jakoby NPR u ludzi, którzy w ogóle unikają poczęcia dziecka - przeciwnie:
Marek_Piotrowski pisze: 2019-01-29, 21:34 Ponieważ płodność należy do istoty małżeństwa.
Do tego stopnia. że gdyby jedno z młodych przed ślubem założyło, że wyklucza posiadanie dzieci, małżeństwo jest nieważne.
Małżonkowie, którzy odżegnują się od posiadania dzieci, choćby stosowali NPR (a nawet całkowitą wstrzemięźliwość) popełniają grzech antykoncepcji.
Czasowe odłożenie z konkretnych powodów jest do przyjęcia.
Marek_Piotrowski pisze: 2018-07-15, 11:29 Darowi płodności przeciwstawiamy się generalnie w dwu sytuacjach:
  • na planie "ogólnym" (małżeństwa) przez nadmierne unikanie poczęcia - niezależnie od zastosowanej metody (również w przypadku stosowania NPR!)
  • na planie "szczególnym" (aktu płciowego) poprzez działanie antykoncepcyjne (tj. ubezpładniające akt seksualny który zachodzi).
Oba zachowania są antykoncepcyjne - choć tylko w drugim występują środki antykoncepcyjne (lub zachowania antykoncepcyjne - w końcu stosunek przerywany to też antykoncepcja).

Gdy nadmiernie unikamy poczęcia dzieci, wówczas jest to grzech NIEZALEŻNIE od SPOSOBU (nawet gdy małżonkowie po prostu nie uprawiają seksu w ogóle). Jak widać ta sprawa dotyczy całości życia seksualnego małżonków, a nie tylko konkretnego aktu płciowego.
Marek_Piotrowski pisze: 2018-03-05, 21:44 Złem jest aktywnie przeciwstawianie się któremukolwiek z cełów małżeństwa/aktu płciowego - tj. płodności (owocności) oraz roli jednoczącej małżonków.
Dlatego właśnie grzechem jest seks przedmałżeński czy pozamałżeński (nie ma aspektu łączącego małżonków), a także metody antykoncepcyjne (czyli ubezpłodnienie konkretnego aktu płciowego) jak również nastawienie antykoncepcyjne (nawet przy NPR) - tj. nadmierne ograniczanie liczby dzieci.
Marek_Piotrowski pisze: 2017-12-28, 10:17 To że Kościół dopuszcza NPR, nie oznacza, że dopuszcza ich stosowanie w każdej sytuacji.

Grzech w tej dziedzinie jest w dwu wypadkach:
  1. gdy nadmiernie unika się poczęcia dzieci
  2. gdy unika się poczęcia dzieci w sposób nawet uczciwy (usprawiedliwiony warunkami), ale w niewłaściwy sposób
Otóż, jeśli małżeństwo w sposób nadmierny stara sie zmniejszyć liczbę posiadanych dzieci, czy nawet z posiadania dzieci zrezygnować (z wygodnictwa itd) wówczas mamy do czynienia z grzechem związanym z dążeniem do grzesznego skutku (punkt pierwszy). W takim wypadku grzech zachodzi niezależnie od stosowanej metody - nawet jeśli będzie to NPR, ba! nawet gdy małżonkowie w ogóle będą żyli w celibacie. Sprawa dotyczy całości życia seksualnego małżonków, a nie tylko konkretnego aktu płciowego.
Tyle są warte Twoje zarzuty.

Magnolia

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: Magnolia » 2019-02-28, 21:18

agust pisze: 2019-02-28, 17:51
Gdy ja mam wątpliwości, dlaczego stosunki przerywane w kochającym się, dzieciatym i długoletnim małżeństwie są złem, a NPR jest normalną praktyką u tych, którzy unikają dzieci - bo nie widzę różnicy w skutkach, to MP twierdzi, że bluźnię, a patologię uważam za normę.
Pozwól Aguście, że odezwę się w tym temacie, choć to nieodpowiedni wątek, na te dyskusje, może Administracja gdzieś przeniesie. Stosunki przerywane nie są normą. Bóg stworzył tak płodność, by mężczyzna składał nasienie w kobiecie i to jest norma. Taka jest tez natura, biologia człowieka. Inaczej mówiąc pełny stosunek był zamysłem Boga. Jeśli człowiek wprowadza jakieś zmiany, np przerywa zanim będzie wytrysk, to zaczyna się patologia, a z moralnego punktu widzenia grzech. Fakt, że wiele małżeństw praktykuje stosunek przerywany, nie wpływa na uznanie "normalności" dla tej metody.
Marek jasno przedstawił naukę Kościoła w tej kwestii, więc nie będę powtarzać.
Zaskakuje mnie jeszcze jedna kwestia; wyraziłeś się Aguście, że kobieta ma się spowiadać z potrzeb męża, tak się wyraziłeś. Ale przepraszam, zapytam wprost, dlaczego mąż nie pracuje nad opanowaniem siebie?! dlaczego z tego nieopanowania współżyje z żoną na sposób antykoncepcyjny i dlaczego wciąga ją w grzech? Chyba od Pana około 50 można już wymagać dojrzałości i opanowania, prawda?
agust pisze: 2019-02-28, 17:51 Nauki MP przytoczyłem tu tylko dlatego, jak różne miary stosuje się do różnych ludzi. Tych, którzy są starzy i bogobojni, trzeba jeszcze więcej straszyć.
Nie zauważyłam by Marek Ciebie straszył, może uświadamia, ale straszenia nie widzę. Patrząc jednak na sytuację starszych wiekiem małżonków, a więc zapewne kobieta jest po menopauzie, stosowanie stosunku przerywanego jest bezsensowne, bo nie ma już możliwości poczęcia. Nie ma różnych miar dla różnych ludzi. Jest konkretny zamysł Boży i małżonkowie mają konkretne zadania z tym związane.

Nawiasem mówiąc stosunek przerywany to wyjątkowo nieskuteczna metoda antykoncepcyjna, bowiem zanim nastąpi pełny wytrysk, nasienie może się sączyć wewnątrz kobiety, a nawet kropla nasienia wystarczy do zapłodnienia, jeśli plemniki są wyjątkowo żywotne, a kobieta właśnie jest w okresie płodnym.
Poza tym takie mechaniczne przerwanie aktu współżycia często prowadzi do nerwicy u kobiet. Można poszukać odpowiednich badań w internecie na własną rękę.

agust pisze: 2019-02-28, 17:51 Małżonkowi tej rozwiązłej i grzesznej kobiety doradź, że jeżeli ma jaja. to powinien na osobności dać księdzu taką odprawę, żeby zostawił jego żonę i zapamiętał na przyszłość. Potem może im wybaczyć i pomodlić się z nich.
Osobiście jako osoba trzecia, postronna, czyli Ty Marto, nie wtrącałabym się w sprawy tego małżeństwa. Osoby trzecie więcej mieszają niż pomagają, przynajmniej ja mam takie doświadczenia. Na pewno warto się za to małżeństwo gorliwie modlić, ale to jest sprawa z którą muszą poradzić sobie sami. Mimo wszystko nie jesteś w środku tej sytuacji, tylko patrzysz z boku, możesz nie wiedzieć wszystkiego, nie rozumieć co się z nimi dzieje. Rady mogą być nieadekwatne, albo kulą w płot celowane. Modlitwa wstawiennicza to potężne oręże.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: agust » 2019-03-01, 21:05

Magnolia pisze: 2019-02-28, 21:18 Marek jasno przedstawił naukę Kościoła w tej kwestii, więc nie będę powtarzać.
Zaskakuje mnie jeszcze jedna kwestia; wyraziłeś się Aguście, że kobieta ma się spowiadać z potrzeb męża, tak się wyraziłeś. Ale przepraszam, zapytam wprost, dlaczego mąż nie pracuje nad opanowaniem siebie?! dlaczego z tego nieopanowania współżyje z żoną na sposób antykoncepcyjny i dlaczego wciąga ją w grzech? Chyba od Pana około 50 można już wymagać dojrzałości i opanowania, prawda?
Droga Magnolio, Marek bardzo dobrze przedstawia naukę Kościoła i nie musisz go bronić, bo jego wypowiedzi bronią się same. Czasem tylko zachowuje się jak słoń w składzie porcelany i uważa, że ma patent na jedyną prawdę. Podoba mi się Jego stwierdzenie, że nawet akt małżeński, nie jest upoważnieniem do wolnego seksu, ale otwarciem się na płodność. Jednak to co wy Uczeni w Piśmie uznajecie za komfortową sytuację, czyli dwójka dzieci i NPR, dla mnie jest to właśnie zamykanie się na płodność i Boży zamysł, o którym wspominasz. Czy aby nie żyjecie w grzechu, jednocześnie potępiając innych, którzy z ustaleniem dni płodnych mają problem, lub pracując w ciągłych rozjazdach nie mogą ich sobie wybrać. Celowo poruszam właśnie w tym kontekście temat stosunków przerywanych, lub w wyjątkowych wypadkach użycia prezerwatywy, służące budowaniu małżeńskiej więzi, a nie oddalaniu się od siebie. Ta 50 latka, akurat ma akurat 10 rodzeństwa i swoje dzieci, a ksiądz nie powinien odstawiać szablonu, tylko zapytać ile masz dzieci. O wstrzemięźliwości 50 letniego mężczyzny, też masz blade pojęcie, chyba, że znasz tylko żarłoków i pijaków - co jest takim samym życiem w grzechu - dla których seks jest obojętny.
Wierzę w jeden święty apostolski Kościół i Jego mądrość dostosowującą się do aktualnej sytuacji społecznej ale nie nieomylność. Nawet listy św Pawła dotyczące np kobiet, nie byłyby ani dla mnie ani dla Ciebie nadające się dziś do stosowania.
Tak samo sytuacja społeczna, bezrobocie i demograficzna, na przełomie lat 2000, była inna niż dziś, przynajmniej w naszym kraju i 2 dzieci była wystarczająca. Dziś, w sytuacji gwałtownie starzejącego się społeczeństwa i zalewu w to miejsce innych, obcych nam i wrogich chrześcijaństwu kultur, udawanie przez zdrowych ludzi, że 2 dzieci i NPR, to jest moje otwarcie na rodzicielstwo, jest w rzeczywistości konformizmem, wygodnictwem, egoizmem i życiem w grzechu.
Dlatego tak bardzo sprzeciwiacie się, gdy celowo porównuję NPR z prezerwatywą lub stosunkiem przerywanym.
Ja akurat nie miałem powodów, by te niedozwolone stosować.
To samo dotyczy skutków akceptacji dla homoseksualistów, i ich wizją wychowania dzieci w przedszkolach.

Pozdrawiam serdecznie.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18650
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2560 times
Been thanked: 4565 times
Kontakt:

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: Marek_Piotrowski » 2019-03-01, 22:44

agust pisze: 2019-03-01, 21:05 Czasem tylko zachowuje się jak słoń w składzie porcelany i uważa, że ma patent na jedyną prawdę.
Zawsze, gdy referuję naukę Kościoła nie tylko uważam, ale wiem, że to co piszę jest prawdziwe.
Jesli idzie o podawanie liczby dzieci jakie ktoś inny ma mieć, to na Twoim miejscu - nie znając sytuacji innych osób i ich uwarunkowań - nie odważyłbym się wyrokować ile dzieci kto ma mieć.
Celowo poruszam właśnie w tym kontekście temat stosunków przerywanych, lub w wyjątkowych wypadkach użycia prezerwatywy, służące budowaniu małżeńskiej więzi, a nie oddalaniu się od siebie.
Grzech nie służy budowaniu małżeńskiej więzi.
Ta 50 latka, akurat ma akurat 10 rodzeństwa i swoje dzieci
I co to zmienia w kwestii antykoncepcji?
a ksiądz nie powinien odstawiać szablonu, tylko zapytać ile masz dzieci.
Krótko mówiąc, według Ciebie ksiądz powinien pytać o rzeczy, z którymi spowiadający się nie ma problemu, zamiast o te, z którymi problem ma? :D
O wstrzemięźliwości 50 letniego mężczyzny, też masz blade pojęcie, chyba, że znasz tylko żarłoków i pijaków - co jest takim samym życiem w grzechu - dla których seks jest obojętny.
Zatem uważasz, że nie można wymagać porządnego zachowania się w tej sprawie od 50-latka, który nie jest żarłokiem i pijakiem? :-o
Wierzę w jeden święty apostolski Kościół i Jego mądrość dostosowującą się do aktualnej sytuacji społecznej ale nie nieomylność.
Za to, jak widzę, Twoja wiara we własną, znacznie wyższą od Kościoła nieomylność ma się całkiem dobrze... @-)
Dlatego tak bardzo sprzeciwiacie się, gdy celowo porównuję NPR z prezerwatywą lub stosunkiem przerywanym.
Nie. Sprzeciwiam się, kiedy sugerujesz że coś, co jest grzeszne (np. stosunek przerywany) jest w porządku. Co udowodniłem autocytatami powyżej.
To samo dotyczy skutków akceptacji dla homoseksualistów, i ich wizją wychowania dzieci w przedszkolach.
Nie rozumiem. Kto akceptuje te sprawy? Bo raczej nikt z tu obecnych (z wyjątkiem może Kalarta).

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: agust » 2019-03-02, 17:25

Marek_Piotrowski pisze: 2019-03-01, 22:44 Zawsze, gdy referuję naukę Kościoła nie tylko uważam, ale wiem, że to co piszę jest prawdziwe.
Jesli idzie o podawanie liczby dzieci jakie ktoś inny ma mieć, to na Twoim miejscu - nie znając sytuacji innych osób i ich uwarunkowań - nie odważyłbym się wyrokować ile dzieci kto ma mieć.
W tematach poruszanych przeze mnie, to jest dotyczących rodziny, czwartego przykazania, Bożego nakazu rozmnażania się, nie cytujesz Ewangelii i nauk świętych apostołów KK, a raczej koniunkturalizm jeszcze nie świętych księży. Przykład ks. Pawła N, który główne zagrożenie dla małżeństw widzi u starej matki i teściowej.
Nie można wyrokować ile kto indywidualnie ma mieć dzieci, ale tak dobrych warunków do rozmnażania się jak są teraz, takiego wygodnictwa i egoizmu jeszcze w naszej historii nie było. Nie było też tak tragicznej sytuacji demograficznej. Gdzieś napisałeś, że Kościół demografią się nie zajmuje, a to nie jest prawdą.
W Ewangelii napisano, że obłudnicy zamienili przykazanie Boże na prawa ludzkie.

Marek_Piotrowski pisze: 2019-03-01, 22:44 Celowo poruszam właśnie w tym kontekście temat stosunków przerywanych, lub w wyjątkowych wypadkach użycia prezerwatywy, służące budowaniu małżeńskiej więzi, a nie oddalaniu się od siebie.

Grzech nie służy budowaniu małżeńskiej więzi.
Zgadzam się, że grzech nie służy budowaniu więzi małżeńskiej. Antykoncepcja prowadząca do rozwiązłości jest grzechem. Jezus w swojej interpretacji 6 przykazania, listy św apostołów, wyjaśniają dokładnie relacje między małżonkami i kiedy zachodzi grzech cudzołóstwa.

Czyżby starotestamentowe prawa Mojżesza stosowane przez Onana, były bardziej aktualne niż Dekalog i Ewangelia?

Magnolia wstawiła gdzieś dobry filmik z wypowiedzią młodego księdza, że ksiądz powinien wypuścić penitenta po spowiedzi w lepszym stanie niż przyszedł.
Nie będę przytaczał mało budujących zachowań niektórych księży, z którymi się zetknąłem, bo nie wyobrażam sobie Kościoła i wiary, bez często wspaniałych księży.

Na portalu mateusz.pl są dramatyczne pytania i odpowiedzi dla małżonków, którzy chcą żyć zgodnie z wiarą katolicką, a ich ciała i psychika są zrujnowane, i nie mogą uzyskać jednoznacznej odpowiedzi. Czyli jeden spowiednik mówi, że w pewnych sytuacjach wolno, trzeba radzić się sumienia, że człowiek i Duch prawa jest zawsze ponad Literą. Inny mówi, że absolutnie nie wolno, bo: - jestem 10 lat księdzem, radziłem się w tej sprawie kolegi, pytałem zaprzyjaźnionej seksuolog, czytałem wypowiedź księdza X i jest to raczej ostateczne.
Dalej nie wiem, czy to jest stanowisko Ewangeliczne, czy pani seksuolog, a ci księża nie są bardziej papiescy niż sam papież.
Jak powiada ks prof Jan Perszon, najwygodniejsze są sytuacje takie niejasne, nedookreślone.
Ks prof Józef Tischner twierdził, że zagrożenie dla Kościoła istnieje, ale od środka, i że nie spotkał nikogo, kto odszedł od Kościoła po przeczytaniu Dzieł Lenina, ale takich co odeszli po rozmowie ze swoim proboszczem, jest na kopy.

Zaczynam się poważnie zastanawiać, czy jest dobrze, że trafiłem na to forum. Nie chcę żebym ani ja, ani ktokolwiek zwątpił.
Wiem, że od wiary w Boga i apostolskiego Kościoła nie odejdę - bo to jedyny pewnik na tym świecie.

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14805
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4115 times
Been thanked: 2906 times
Kontakt:

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: Dezerter » 2019-03-04, 22:53

Koniec offtopu! - tutaj temat jest jasny i konkretny podany w pierwszym poście;
Ksiądz - przyjaciel rodziny?

O powinnościach dorosłych dzieci względem rodziców zapraszam tutaj
viewtopic.php?f=15&t=9278
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rodzina, małżeństwo, narzeczeni”