Obowiązki dorosłych dzieci względem rodziców

Czyli rozmowy na temat planowania rodziny, czystości w małżeństwie, ile powinniśmy mieć dzieci, czy powinniśmy je karać.
Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18650
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2560 times
Been thanked: 4565 times
Kontakt:

Obowiązki dorosłych dzieci względem rodziców

Post autor: Marek_Piotrowski » 2019-03-02, 21:33

Temat wydzielony z wątku Ksiądz przyjaciel rodziny?
W tematach poruszanych przeze mnie, to jest dotyczących rodziny, czwartego przykazania, Bożego nakazu rozmnażania się, nie cytujesz Ewangelii i nauk świętych apostołów KK, a raczej koniunkturalizm jeszcze nie świętych księży. Przykład ks. Pawła N, który główne zagrożenie dla małżeństw widzi u starej matki i teściowej.
Ks Paweł N bardzo słusznie mówi - niestety, często jest to bardzo poważne zagrożenie dla małżeństwa.
Zwłaszcza rodzice, którzy chcą nadal kierować życiem swoich dzieci, narzucać im gdzie mają mieszkać, czym się zajmować itd.
Czemu, wiedząc ile im dali, nie zaakceptują, iż wykonali swoje zadanie i nie dadzą im żyć po swojemu?
Nie można wyrokować ile kto indywidualnie ma mieć dzieci, ale tak dobrych warunków do rozmnażania się jak są teraz, takiego wygodnictwa i egoizmu jeszcze w naszej historii nie było.
To prawda. Nadal jednak nie daje to mi (ani Tobie) ani wglądu w indywidualne sytuacje, ani prawa do wchodzenia w te decyzje.
Dlatego mogę odnieść się co do zasady (co uczyniłem w wyżej zacytowanych wypowiedziach) ale nie mogę powiedzieć jakiemukolwiek forumowiczowi czy ma dość dzieci czy nie - nie znam bowiem ani jego sytuacji lokalowej, ani zdrowotnej, ani innych uwarunkowań. I Tobie radzę podobną postawę.
W Ewangelii napisano, że obłudnicy zamienili przykazanie Boże na prawa ludzkie.
Ponieważ wyraźnie usiłujesz mnie obrazić, więc nie powinieneś mieć żalu, że napiszę mocno: [tu wykasowałem odpowiedź, bo nie chcę zaogniać. Ale wiedz, że nie akceptuję takich wistów
Zaczynam się poważnie zastanawiać, czy jest dobrze, że trafiłem na to forum.
A mi się nie podoba, że używasz argumentu wyjścia z forum jako karty przetargowej, gdy nie masz argumentów. Mężczyzna tak nie robi.
Antykoncepcja prowadząca do rozwiązłości jest grzechem.
Antykoncepcja jest grzechem również kiedy nie prowadzi do rozwiązłości.
Sama w sobie stanowi grzech.
Czyżby starotestamentowe prawa Mojżesza stosowane przez Onana, były bardziej aktualne niż Dekalog i Ewangelia?
Możnaby o tym dyskutować, gdyby jedno było sprzeczne z drugim. Ale nie jest.
Co do antykoncepcji (w tym stosunek przerywany), mogę tylko tyle powiedzieć, że jest ona grzechem. I tyle.
Czego właściwie wymagasz ode mnie w tej sprawie? Czemu mają służyć te tyrady o rzekomym przedkładaniu ST nad NT?
Mam powiedzieć, że coś co jest grzechem, nie jest nim, tylko dlatego, że było grzechem już w ST (podobnie jak większość grzechów)?
Wiem, że od wiary w Boga i apostolskiego Kościoła nie odejdę - bo to jedyny pewnik na tym świecie.
Zatem, zamiast kombinować, bądź wierny nauczaniu tego Kościoła. Zwracaj uwagę na rzeczy słuszne (np. na nadmierne unikanie kolejnych dzieci) ale nie wykorzystuj tego, by negować inne części nauczania.
Ostatnio zmieniony 2019-03-04, 22:54 przez Dezerter, łącznie zmieniany 6 razy.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: agust » 2019-03-03, 10:53

Marek_Piotrowski pisze: 2019-03-02, 21:33 Ks Paweł N bardzo słusznie mówi - niestety, często jest to bardzo poważne zagrożenie dla małżeństwa.
Zwłaszcza rodzice, którzy chcą nadal kierować życiem swoich dzieci, narzucać im gdzie mają mieszkać, czym się zajmować itd.
Czemu, wiedząc ile im dali, nie zaakceptują, iż wykonali swoje zadanie i nie dadzą im żyć po swojemu?
To jest tylko stanowisko ks. Pawła N i Marka P. a nie Kościoła. Rozproszenie rodziny ułatwia życie wg zasady "róbta co chceta", Drapieżnik by upolować ofiarę, najpierw usiłuje rozproszyć stado - rodzinę.
Gdyby powyższe zasady były słuszne, to nie byłoby kryzysu rodziny, tylu rozwodów i brak dzietności.
Gdyby matka lub teściowa były w pobliżu, to córka nie zadawała by się z księdzem i księdzu z tego wątku byłoby trudniej się pogubić. W tym wątku, to ksiądz jest zagrożeniem, a nie matka i teściowa - jak chce ks Paweł N.

O wzajemnych relacjach i obowiązkach w rodzinie, jeszcze przed ks Pawłem N, wypowiedział się Bóg w swoich przykazaniach:
Czwarte przykazanie dociera do nas – podobnie jak poprzednie – w dwóch wersjach, jednej, zawartej w Księdze Wyjścia i drugiej, pochodzącej z Księgi Powtórzonego Prawa.

„Czcij twego ojca i twoją matkę,

aby długo trwały dni twojego życia

na ziemi, którą daje ci Jahwe, twój Bóg”

(Wj 20,12)

„Czcij twego ojca i twoją matkę,
jak ci nakazał Jahwe, twój Bóg,
by długo trwały dni twojego życia
i aby ci się dobrze powodziło
na ziemi, którą daje ci Jahwe, twój Bóg”
(Pwt 5,16).

Wyżej wymienione przykazanie traktują jako czwarte Kościoły rzymsko-katolicki i luterański, a jako piąte przyjmują Kościoły: prawosławny, anglikański, ewangelicko-reformowany oraz Adwentyści Dnia Siódmego i Żydzi.

To przykazanie przypomina „dzieciom już dorosłym o ich odpowiedzialności wobec rodziców. W miarę możności powinny one okazywać im pomoc materialną i moralną w starości, w chorobie, samotności lub potrzebie” (KKK, 2218). Ten szacunek dla rodziców „wynika z wdzięczności wobec tych, którzy przez dar życia, swoją miłość i pracę wydali na świat dzieci i pozwolili im wzrastać w latach, w mądrości i w łasce” (KKK, 2215). Diogenes Laertios uważał taki szacunek za czyn zgodny z naturą, jako coś, co nakazuje rozum (Żywoty i poglądy słynnych filozofów, VII,108). Ten podwójny obowiązek miłości i szacunku istnieje tylko wobec Boga i rodziców. Na pierwszym miejscu czcij Boga, na drugim – rodziców.

Przykazanie to zwraca naszą uwagę na więź międzypokoleniową; na to, że żadne pokolenie nie może się obejść bez innych pokoleń. Z racji swego pochodzenia wszyscy jesteśmy związani z poprzedzającymi nas generacjami, nosimy w sobie ich dziedzictwo, zawdzięczamy im nasze życie, lecz jednocześnie jesteśmy też odpowiedzialni za przyszłe pokolenia, którym musimy zapewnić odpowiednie możliwości życia, ład moralny, przestrzeń życiową i zdrowe dziedzictwo.

„Przykazanie to ma znaczenie kluczowe dla tego, jak układają się stosunki między pokoleniami nie tylko w rodzinie, ale w całym społeczeństwie. […] Na tych właśnie najstarszych musimy patrzeć z szacunkiem (czcij!). Im bowiem rodziny zawdzięczają swój byt, wychowanie, utrzymanie za cenę ich ciężkiej pracy, a nieraz wielu cierpień. Nie mogą być tak traktowani, jakby byli niepotrzebni. Chociaż czasem brakuje im już sił, aby spełnić nawet najprostsze czynności, to przecież mają oni doświadczenie życiowe i tę mądrość, której często brak młodym” (Jan Paweł II, Anioł Pański – 31.12.1978).

2. CO TO ZNACZY „CZCIĆ”?

a. kochać miłością pełną szacunku

Słowo „czcij” – znajdujące się na początku tego przykazania – odpowiada hebrajskiemu czasownikowi kabbed, co znaczy: wyznaj, że ktoś jest ważny, znaczący, wielki, oddaj mu cześć, szacunek, chwałę (1), poważaj, szanuj, ceń. W greckiej Septuagincie odpowiednikiem „czcij” jest czasownik tíma. Czasownik ten wyraża relację między kimś niższym a kimś wyższym. Między kimś małym a kimś wielkim. Powinność wynikająca z tego przykazania nie jest czymś teoretycznym, lecz czymś nad wyraz praktycznym i wymiernym: „Czynem i słowem czcij swego ojca” (Syr 3,8).

Wzajemnych relacji pokoleń między sobą nie należy więc opisywać jedynie przy pomocy słowa „słuchać, być posłusznym”, lecz także za pomocą polskich słów: lubić, cenić, chwalić, darzyć czcią, darzyć kogoś uczuciem, darzyć szacunkiem, kochać, liczyć się z kimś, lubić, mieć szacunek, mieć w poważaniu, mieć wzgląd na kogoś, miłować, nosić kogoś na rękach, oddawać komuś cześć, otaczać kogoś szacunkiem, pielęgnować, podziwiać, poważać, respektować, sławić, szanować, uwielbiać, wysławiać. Wszystkie te słowa mają u swoich podstaw szacunek należny rodzicom z racji ich udziału w rodzicielstwie i wychowaniu.

„Czwarte przykazanie jest szczególnie blisko związane z przykazaniem miłości. Pomiędzy „czcij” a „miłuj” zachodzi bardzo bliski związek znaczeniowy. U swych podstaw cześć odpowiada cnocie sprawiedliwości. W istocie rzeczy nie można jednak pomyśleć o czci bez miłości i to zarazem Boga i bliźniego. Chodzi wszakże o „bliźnich” w znaczeniu najbliższym i najściślejszym, a więc o rodziców i dzieci” (Jan Paweł II, List do rodzin, Gratissimam sane, 15).

Łatwo zauważyć, że podczas gdy Szema Izrael mówi o „miłości” do Boga (Diliges Dominum Deum tuum ex toto corde tuo et ex tota anima tua et ex tota fortitudine tua – Pwt 6,5), to czwarte przykazanie mówi o „czczeniu rodziców” (Honora patrem tuum et matrem tuam – Pwt 5,16). Wydawać by się mogło, że bardziej naturalne byłoby odwrócenie tych powinności (tzn. dla Boga cześć, dla ludzi miłość). Tak jednak nie jest, ponieważ to przykazanie odzwierciedla archaiczny stan starotestamentalnej więzi rodzinnej, kiedy to nie miłość, lecz cześć dla rodziców była warunkiem koniecznym i wystarczającym dla uporządkowania struktury społecznej.

b. oddawać religijną cześć

Związek z rodzicami jest przedłużeniem naszego związku z Bogiem. To od Boga pochodzi wszelkie ojcostwo i macierzyństwo. Dlatego np. Talmud uczy, że każdy z nas ma troje rodziców (Boga, oraz ojca i matkę), którym należy się szacunek. „Czcić” rodziców znaczy kochać ich miłością pokrewną do tej, jaka należna jest Bogu. Nie ma prawdziwej i głębokiej czci Boga bez czci rodziców, którzy unaoczniają i przekazują nam miłość Bożą. Czcząc ojca i matkę czczę jednocześnie samego Boga. Przykazanie to okazuje się więc nie tylko wezwaniem do poszanowania więzów krwi i usankcjonowaniem naturalnego prawa. Jest ono czymś więcej, powtarza bowiem – w innym kontekście – nakaz miłowania Boga ponad wszystko.

Czy rodzice mają obowiązek upominać swoje dorosłe dzieci, czy dzieci mogą żyć gdzie chcą i jak chcą?



Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien (Mt 10, 34-37).
Ostatnio zmieniony 2019-03-03, 10:57 przez agust, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18650
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2560 times
Been thanked: 4565 times
Kontakt:

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: Marek_Piotrowski » 2019-03-03, 11:22

Już to przerabialiśmy Auguście. Czym innym jest szacunek, a nawet cześć dla rodziców, a czym innym uzurpowanie sobie przez nich rzekomego prawa do kierowania życiem dorosłych dzieci, tego gdzie mają mieszkać i co robić. To jedna z najbardziej destrukcyjnych rzeczy jakie może zrobić rodzić.
I najbardziej samolubnych.
Po więcej na ten temat zapraszam do wątku, gdzie rozmawialiśmy o tym poprzednim razem. Ten ma inny temat i ten offtop jest zbędny.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: agust » 2019-03-03, 18:17

Złe drzewo wydaje złe owoce. Uważam, że teorie Marka P i Pawła N. są największym zagrożeniem dla rodziny, a potencjalnych rodziców zmuszają do zastanowienia się: po co nam dzieci? Jakbyś Marku chciał dowiedzieć się coś rozsądnego na temat rodziny, to zacznij chodzić na zebrania Kół Gospodyń Wiejskich. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o mamonę dla cwaniaków, którzy żerują na starych ludziach i ich dorobku.

Magnolia

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: Magnolia » 2019-03-03, 18:57

Agust, gorycz przez Ciebie przemawia a nie zdrowe spojrzenie na rzeczywistość..Smutne to.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18650
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2560 times
Been thanked: 4565 times
Kontakt:

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: Marek_Piotrowski » 2019-03-03, 20:37

agust pisze: 2019-03-03, 18:17 Złe drzewo wydaje złe owoce. Uważam, że teorie Marka P i Pawła N. są największym zagrożeniem dla rodziny, a potencjalnych rodziców zmuszają do zastanowienia się: po co nam dzieci?
Otóż Auguście, jeśli się dzieci kocha, to PO NIC. Nie po to się je ma, by były "po coś". Chcemy ich dla nich samych. Tak jak Bóg nas stworzył dla nas samych.
Jakbyś Marku chciał dowiedzieć się coś rozsądnego na temat rodziny, to zacznij chodzić na zebrania Kół Gospodyń Wiejskich.
To stamtąd masz te "mądrości" o kierowaniu życiem dorosłych dzieci? Wątpię.
Każda mądra matka wie, że dzieci wychowuje się nie dla siebie.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o mamonę dla cwaniaków, którzy żerują na starych ludziach i ich dorobku.
Szkoda mi nawet komentować.
Ostatnio zmieniony 2019-03-03, 20:38 przez Marek_Piotrowski, łącznie zmieniany 1 raz.

agust
Gawędziarz
Gawędziarz
Posty: 425
Rejestracja: 3 cze 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 56 times
Been thanked: 98 times

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: agust » 2019-03-04, 12:43

Marek_Piotrowski pisze: 2019-03-03, 20:37 , 20:37

agust pisze: ↑
2019-03-03, 18:17
Złe drzewo wydaje złe owoce. Uważam, że teorie Marka P i Pawła N. są największym zagrożeniem dla rodziny, a potencjalnych rodziców zmuszają do zastanowienia się: po co nam dzieci?

Otóż Auguście, jeśli się dzieci kocha, to PO NIC. Nie po to się je ma, by były "po coś". Chcemy ich dla nich samych. Tak jak Bóg nas stworzył dla nas samych.
Drogi Marku, jeśli dzieci się kocha, to wychowuje się je tak, by wypełniały swoje obowiązki wobec Boga, Rodziny, Ojczyzny i ojcowizny. By wypełniały Boży nakaz rozmnażania się, zapewniając ciągłość pokoleń- co do egoistów kochających samych siebie nie dociera.

"PO NIC", to wychowane były te, które żyją na działkach, i żyją same dla siebie.

Zejdź na ziemię, bo oderwałeś się i nie wiesz gdzie jesteś.

Rodzice i teściowie dorosłych dzieci są po to w pobliżu, by przekazywać Tradycję i pilnować zasad moralnych tak ,by ksiądz z tego wątku i młoda mężatka nie zagubili się. By porzuceni małżonkowie i dzieci z rozbitych małżeństw mieli kontakt i oparcie w dziadkach.
Nawet za komuny - choć w ograniczonym zakresie - można było mieć swoje zdanie.

Myślałem, że jest to forum Z CHRYSTUSEM, a to jest raczej z Markiem P.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18650
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2560 times
Been thanked: 4565 times
Kontakt:

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: Marek_Piotrowski » 2019-03-04, 14:20

Nie widzę sensu dalszej dyskusji - obawiam się że niestrawne jest dla mnie Twoje połączenie egoistycznego stosunku do dzieci, którym usprawiedliwiasz zakusy sterowania ich dorosłym życiem, tego czym się będą zajmować i gdzie mieszkać, z jednoczesnym usprawiedliwieniem ( tego wzniosłymi słowami o Bogu i Ojczyźnie (a nawet próbą "moralizowania" na ten temat). To jest taki kontrast, że aż boli.

Myslę też, że takie dążenia są przeciwskuteczne. Im bardziej ktoś przejawia chęci do ręcznego sterowania życiem swoich dzieci, tym bardziej one będą chciały mieszkać daleko - i słusznie, gdyż mają prawo (a nawet obowiązek) chronić swoją autonomię (i autonomię swojego małżeństwa), do której mają prawo.

Im prędzej ten ktoś to zrozumie, tym będzie miał więcej radości z dzieci i tym więcej będą miały zaufania, by się np. zwierzać czy radzić w pewnych sprawach. Jeśli będzie gwałcił ich autonomię, próbował zmusić do mieszkania tam gdzie on - a nie dzieci - chce, do zajmowania się tym czym on - a nie dzieci - chcą (bo np. on zbudował firmę), dzieci będą się izolowały - i będą miały rację.

Im prędzej ten ktoś porzuci swoją nieprzejednaną postawę i pozwoli dzieciom kształtować swoje życie tak, jak zdecydują, przestanie im moralizować co zrobić powinny ze względu na niego i zaniecha usiłowań grania na wyrzutach sumienia (niesłusznych) a przejdzie do nastawienia "chciałbym, byś był blisko, ale będę Cię wspierał jeśli zdecydujesz inaczej, bo w Twoim życiu masz realizować Twoje, a nie moje decyzje" tym prędzej dzieci mentalnie wrócą do tego kogoś i zbliżą kontakty.

Ten ktoś może też zacinać się w swoim rozżaleniu że dzieci realizują swoje, a nie jego marzenia i negować to, co robią. Ale to nie uczyni tego kogoś szczęśliwym, ani nie przybliży go do dzieci.
Ostatnio zmieniony 2019-03-04, 14:50 przez Marek_Piotrowski, łącznie zmieniany 3 razy.

Magnolia

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: Magnolia » 2019-03-04, 15:08

Marek_Piotrowski pisze: 2019-03-04, 14:20 Myslę też, że takie dążenia są przeciwskuteczne. Im bardziej ktoś przejawia chęci do ręcznego sterowania życiem swoich dzieci, tym bardziej one będą chciały mieszkać daleko - i słusznie, gdyż mają prawo (a nawet obowiązek) chronić swoją autonomię (i autonomię swojego małżeństwa), do której mają prawo.
Potwierdzam to całą historią swojego życia. Im bardziej matka mnie chce zmusić do "swego" tym większy dystans łapię, bo zajmowanie się rodzicami, pomaganie im i troska o nich nie może być wzięciem dorosłych dzieci w niewolę.
Innymi słowy im bardziej chcesz Aguście uwiązać syna i wymagać od Niego opieki tym bardziej On będzie uciekał.
Zrozumienie tej zależności i odpuszczenie Synowi pozwoli Mu zbudować relację dobrowolną z Wami, starzejącymi się rodzicami. Oby zrozumienie tego nie przyszło za późno. Oby Wam starczyło czasu na zbudowanie dobrej relacji.

Jeszcze jedno, jeśli wychowałeś Syna dobrze, to dlaczego boisz się że się Wami nie zaopiekuje kiedy będzie pora, może Syn widzący Was oboje sprawnych nie wybiega "przed szereg", ale kiedy sytuacja będzie wymagała koniecznych działań to je podejmie.
Marek_Piotrowski pisze: 2019-03-04, 14:20 Im prędzej ten ktoś to zrozumie, tym będzie miał więcej radości z dzieci i tym więcej będą miały zaufania, by się np. zwierzać czy radzić w pewnych sprawach. Jeśli będzie gwałcił ich autonomię, próbował zmusić do mieszkania tam gdzie on - a nie dzieci - chce, do zajmowania się tym czym on - a nie dzieci - chcą (bo np. on zbudował firmę), dzieci będą się izolowały - i będą miały rację.

Im prędzej ten ktoś porzuci swoją nieprzejednaną postawę i pozwoli dzieciom kształtować swoje życie tak, jak zdecydują, przestanie im moralizować co zrobić powinny ze względu na niego i zaniecha usiłowań grania na wyrzutach sumienia (niesłusznych) a przejdzie do nastawienia "chciałbym, byś był blisko, ale będę Cię wspierał jeśli zdecydujesz inaczej, bo w Twoim życiu masz realizować Twoje, a nie moje decyzje" tym prędzej dzieci mentalnie wrócą do tego kogoś i zbliżą kontakty.

Ten ktoś może też zacinać się w swoim rozżaleniu że dzieci realizują swoje, a nie jego marzenia i negować to, co robią. Ale to nie uczyni tego kogoś szczęśliwym, ani nie przybliży go do dzieci.
Agust, myślę tak samo jak Marek. Te urazy i pretensje, które masz w sercu, ta gorycz może być głównym powodem braku dobrej relacji z synem. Serce - To jest miejsce dla Boga, całe Twoje serce powinno być domem Bożym. Czy Bóg będzie mieszkał obok goryczy? Czy nie z miłości będziemy rozliczani? A gorycz jest przeciwieństwem miłości.
Przemyśl to jako zadanie dla Ciebie w tym Wielkim poście - jak wybaczyć Synowi, że nie robi wszystkiego jak Ty byś chciał?

Dziękuję Marku za ten post, bo jest dla mnie ważny osobiście.

Awatar użytkownika
Viridiana
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1705
Rejestracja: 6 sie 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 552 times
Been thanked: 419 times

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: Viridiana » 2019-03-04, 17:32

agust pisze: 2019-03-04, 12:43
Marek_Piotrowski pisze: 2019-03-03, 20:37 , 20:37

agust pisze: ↑
2019-03-03, 18:17
Złe drzewo wydaje złe owoce. Uważam, że teorie Marka P i Pawła N. są największym zagrożeniem dla rodziny, a potencjalnych rodziców zmuszają do zastanowienia się: po co nam dzieci?

Otóż Auguście, jeśli się dzieci kocha, to PO NIC. Nie po to się je ma, by były "po coś". Chcemy ich dla nich samych. Tak jak Bóg nas stworzył dla nas samych.
Drogi Marku, jeśli dzieci się kocha, to wychowuje się je tak, by wypełniały swoje obowiązki wobec Boga, Rodziny, Ojczyzny i ojcowizny. By wypełniały Boży nakaz rozmnażania się, zapewniając ciągłość pokoleń- co do egoistów kochających samych siebie nie dociera.

"PO NIC", to wychowane były te, które żyją na działkach, i żyją same dla siebie.
Nie chcę się wypowiadać w imieniu Marka, ale wydaje mi się, że "po nic" w sensie, nie dla siebie, nie dla osiągnięcia osobistych celów.
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18650
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2560 times
Been thanked: 4565 times
Kontakt:

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: Marek_Piotrowski » 2019-03-04, 19:20

Tak, oczywiście Viridiano. Pytanie Augusta brzmiało bowiem nie "po co wychowujemy dzieci?" lecz "po co nam dzieci?"
Dziękuję za dopowiedzenie.

konik

Re: Ksiądz - przyjaciel rodziny?

Post autor: konik » 2019-03-04, 20:28

Znam historie pewna. Byla sobie rodzina. Dominujaca matka bardzo dobrze troszczaca sie o materialny aspekt dzieci i ulegly ojciec. Mieli syna i corke.
Owa matka zaplanowala cale zycie dla swoich dzieci. Corka szybko uciekla z domu. Kocha matke, i bedac przez nia faworyzowana nie utracila z nia kontaktu. Syn mial role swego rodzaju kopciuszka. Matka wybrala mu kobiete do malzenstwa. Syn, aby uwolnic sie spod wplywu matki przeniosl sie kilkaset km i podjal prace w innym regionie kraju. Tam sam sobie wybral zone.
I sie zaczelo ... matka, zawsze narzekajaca na slabe zdrowie, potrafila nagle nachodzic rodzine swego syna regularnie. Wnuki nastawiala przeciwko synowej, robila karczemne awantury synowej, az po niewielu latach malzenstwo sie rozpadlo ... synowa miala dosc, syn wyjechal daleko i slad po nim zaginal na dlugie lata.
Jaki wniosek wyciagnela owa matka? Dziwny - " kto nie slucha matki i ojca, ten sluch psiej skory ". Gdyby syn poslubil te, ktora ja kazalam, toby wszystko bylo w porzadku. Ot, ...
Nawet gdy syn w jej chorobie pojawil sie i pomagal, to i tak wciaz trwal swego rodzaju szantaz: gdybys mnie kochal, tobys tamtej nie poslubil ... itd, itp.
Wieczny odpoczynek racz i tej matce i ojcu dac Panie. Juz nie zyja.

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14805
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4115 times
Been thanked: 2906 times
Kontakt:

Obowiązki dorosłych dzieci względem rodziców

Post autor: Dezerter » 2019-03-04, 22:38

Dyskusja wydzielona z wątku
Ksiądz przyjaciel rodziny
proszę tu kontynuować dyskusję.
Auguście - zaprzestań proszę wylewania swoich osobistych żalów w różnych watkach i robić offtopy!
Ostatnio zmieniony 2019-03-04, 22:39 przez Dezerter, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

mondfa

Re: Obowiązki dorosłych dzieci względem rodziców

Post autor: mondfa » 2019-03-05, 02:04

Ja jestem bardzo ciekawa skąd się to u agusta bierze, bo niejednokrotnie powraca do tego samego tematu, mimo że wątki traktują o czym innym. Może jeżeli zechciałby wyjaśnić, to łatwiej byłoby zrozumieć jego punkt widzenia. I to dlaczego go to tak gnębi.

Awatar użytkownika
Sebastian
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 281
Rejestracja: 22 lis 2017
Lokalizacja: Połaniec
Wyznanie: Katolicyzm
Been thanked: 26 times
Kontakt:

Re: Obowiązki dorosłych dzieci względem rodziców

Post autor: Sebastian » 2019-03-05, 18:44

Kto to ten ksiadz Paweł N? Ks. Paweł Nowakowski scj ?
Totus Tuus

ODPOWIEDZ

Wróć do „Rodzina, małżeństwo, narzeczeni”