Dezerter pisze: ↑2019-03-28, 23:40
Możecie być nadal przyjaciółmi i się wspierać, w dzisiejszych czasach znaleźć przyjaciela nie jest łatwo. Porozmawiaj z nią szczerze, czemu ci nie powiedziała i dopiero podejmij jakieś poważniejsze decyzje.
Obawiam się reakcji dziewczyny. Zdaję sobie sprawę, że liczy na coś więcej niż przyjaźń.
Gor pisze: ↑2019-03-29, 08:39
Czemu nie przyznała się? to jasne wstyd. Zwykle ta informacja zmienia stosunek ludzi do niej.
Możliwe, ale z perspektywy czasu uważam to za niedorzeczne. Nie da się zbudować solidnego domu zdolnego wytrwać lata nie wiedząc wszystkiego o fundamentach. Podobnie patrzę na relację.
Gor pisze: ↑2019-03-29, 08:39
Zastanawiając się teraz nad zerwaniem z nią pokazujesz że miała rację ukrywając tą informację, jesteś jak inni.
Miarą naszych decyzji życiowych są doświadczenia, które nabywamy podczas wędrówki. Nie mierz mnie swoją miarą, proszę.
Gor pisze: ↑2019-03-29, 08:39
Obdarzyła Cię wsparciem, pomogła, wzrosło Twoje poczucie własnej wartości i już poczułes się panem świata, możesz zbajerować inną? a tą porzucić bo ma problem?
Jestem wdzięczny za uczynienie mnie lepszym człowiekiem, jednak nie zmienia to w żaden sposób faktu, że zataiła przede mną prawdę. Gdyby nie wpadka jej mamy to kiedy dowiedziałbym się od niej osobiście? W noc poślubną czy może kilka tygodni/miesięcy/lat po ślubie? Nie chcę jej porzucić, ale uświadomić, że nie widzę trwałości w naszej relacji i czegoś więcej niż przyjaźń, pomimo wsparcia, obietnic o których wspomnę w dalszej części postu i iskrzących "hormonów".
Gor pisze: ↑2019-03-29, 08:39
A czemu nie idziesz do biblioteki i nie dowiesz się jak bezpiecznie żyć z taką chorobą?!
Bo już zaczerpnąłem wystarczającej lektury i ewentualne leki stosowane przez nią oraz prezerwatywa użyta przeze mnie nie dadzą mi stu procentowej ochrony.
Gor pisze: ↑2019-03-29, 08:39
Działasz pod wpływem strachu... co z Ciebie za mezczyzna?!
Mężczyzna XXI wieku.
ToTylkoJa pisze: ↑2019-03-29, 09:23
Mamy XXI w. Życie z HIV jest możliwe. Życie z osobą chorą na HIV również jest możliwe. Wystarczy być tylko ostrożnym i odpowiednio się zabezpieczać. Jestem też pewna, że bierze leki hamujące rozwój choroby.
Życie z wieloma chorobami jest możliwe, ale czy jest przyjemne?
ToTylkoJa pisze: ↑2019-03-29, 09:23
Jeśli ją kochasz, nie możesz odrzucić jej z tego powodu.
Ale nie zwracaj uwagi na to, czy jest 9, czy 3/10. Tylko czy rzeczywiście ją kochasz.
Właśnie tu leży pies pogrzebany, to co do niedawna uznawałem za miłość życia może okazać się wyłącznie zauroczeniem, które wynikło z jej atutów zarówno fizycznych jak i jej osobowości. Przypomnę, że nie miałem wcześniej dziewczyny, a potrzymanie jakiejś za po rękę tylu latach wzbudzało we mnie podekscytowanie, wcześniej kobiety patrzyły na mnie jak na brudasa, więc nie dziwię się sobie jakoby potrafiłem snuć plany i marzenia wraz z dziewczyną o wspólnym życiu, ale przecież jesteśmy młodzi i głupi, a to nie przekreśla mojego życia.
Dominik pisze: ↑2019-03-29, 11:10
Fahrenheit,,, może to jakiś cel od Boga, żebyś nawrócił dziewczynę. Ona Ci pomogła, teraz kolej na Ciebie.
Odtrącając ją, na pewno tego celu nie wypełnisz.
Dodano po 9 minutach 30 sekundach:
Jeszcze jedna sprawa.
Porozmawiaj z nią o tym, że wiesz, jak najszybciej,, o ile nie chcesz zerwać z nią kontaktów.
Domyślam się, że dziewczyna każdego ranka, wieczoru przeżywa swoją tajemnice,, co się stanie, jak się dowiesz,, stratę Cię. Niech śpi spokojnie.
Przez ostatni rok, od czasu otworzenia się na ludzi, na mojej drodze zjawiały się osoby niewierzące. Schemat często się powtarzał, przymuszani do religii za młodu, kompletnie jej nierozumiejący i w pewnym momencie życia stwierdzający, że uczenie się jej w szkole było stratą czasu, ale mimo wszystko odbębnili podstawowe sakramenty, aby rodzina nie miała powodu do gadania. Nie oceniam tych ludzi, decyzję przez nich podjęte są aktem wolnej woli i nic mi do tego, stoję twardo przy tym, że zbyt natarczywe narzucanie religii doprowadza do odwrotnego skutku niż zamierzony. Bo przecież nadto częste podlewanie rośliny dużymi ilościami wody nie sprawi, że wyrośnie silna i potężna. Tym samym nie czuję odpowiedzialności za czyjeś zbawienie.
Viridiana pisze: ↑2019-03-29, 17:57
Mi trudno tu wydać jednoznaczny wyrok. Z jednej strony, związek ma prowadzić do małżeństwa (tak sądzę), a w małżeństwie... No właśnie, w katolickim ciężko mi zawyrokować, jak wygląda kwestia rozwiązania zaproponowanego przez ToTylkoJa:
ToTylkoJa pisze: ↑2019-03-29, 09:23
Wystarczy być tylko ostrożnym i odpowiednio się zabezpieczać. Jestem też pewna, że bierze leki hamujące rozwój choroby.
Myślę, że warto pogadać z kimś zaufanym w kwestii duchowości (czyli duchownym generalnie), jak wygląda tu kwestia antykoncepcji (jeżeli to właśnie ma na myśli ToTylkoJa).
Z drugiej, ta dziewczyna też niejedno przeszła. Jeżeli w kwestii, o której wspomniałam powyżej, jest jakieś miejsce na antykoncepcję, to wtedy będzie łatwiej. Gorzej w przeciwnym razie.
Na pewno umiem powiedzieć jedno: nawet jeżeli zrezygnujecie z związku, nie zostawiaj jej samej z problemami.
Coś jeszcze zwróciło moją uwagę:
Fahrenheit pisze: ↑2019-03-28, 23:05
Niestety dowiedziałem się dlaczego ta dziewczyna się mną zainteresowała, i to nie od niej lecz od jej matki. Otóż jest chora na HIV, wiem wydaje się niczym szczególnym, ale podpytałem jej matkę o szczegóły i znam prawdę - nigdy nikogo nie miała, bo ludzie wytykali ją palcami, a o chłopaku mogła pomarzyć.
Oczywiście nie chcę osądzać - ty znasz ją lepiej, poza tym wiem, że pisząc post sporo rzeczy umyka. Natomiast zastanawiam się odrobinkę: czy jej chęć do bycia z tobą wynika z miłości, czy też raczej z pewnego bólu w środku? Ja na to pytanie nie dam ci odpowiedzi, ty masz ku temu lepsze kompetencje.
Zanim napisałem na forum stwierdziłem, że poradzę się duchownego, ale nie dostałem dostatecznie zadowalającej odpowiedzi, więc zwyczajnie nijak przytaczanie jej wydaje się ciekawe. Nie tyle oczekiwałem rozwiązania, co po prostu stanowiska Kościoła w tej sprawie, ale zamiast tego dostałem standardową formułkę o małżeństwie, spowiadaniu się i aby nie żyć na kocią łapę. Rozmowa skończyła się stwierdzeniem, że to Bóg ją zesłał, ale mam wolną wolę i sam muszę zdecydować. Ksiądz nie powiedział mi tego, czego bym nie wiedział.
Nie chcę jej zostawić samej z problemami tylko uświadomić, że nie wiążę przyszłości z naszą relacją czyt. nie chcę ślubu, dziecka i wspólnego domku na kredyt wraz z samochodem.
Nie zauważyłem jakichś oznak jakoby nasza relacja wynikała z jej bólu, ale też mogę się mylić. Nie mam studiów psychologicznych
Andej pisze: ↑2019-03-30, 09:00
Pomyśl, dlaczego nie powiedziała? Wyobraź sobie, jak ona się tego boi. Zapewne panicznie. A Ty, gdybyś sam miał to, to potrafiłbyś mówić o tym?
Możesz mieć jakiś żal, ale czy sam powiedziałeś jej o wszystkich swoich grzechach, słabościach, winach i problemach? .
Powiedziałem jej dość sporo. Z tym, że ja nie miałem zbyt wiele do stracenia, bo co by się stało, gdyby mnie odrzuciła na początku znajomości? Wciąż byłbym przegrywem, różnica jest taka, że jedna osoba więcej wiedziałaby o moich problemach. Tu dochodzi kolejne rozwiązanie problemu, którego rozważam. Nie mówienie jej, że wiem o chorobie i wymyślenie poważnego powodu, jakoby nie czuję czegoś więcej. Wydaje się to lepszym rozwiązaniem niż stwierdzenie "elo wiem o twojej chorobie i myślę, że musimy zerwać".
Andej pisze: ↑2019-03-30, 09:00
Czy ona zadeklarowała, że chce być z Tobą na zawsze? Czy obiecywała Ci coś konkretnego? Czy złamała jakąś daną Ci obietnicę?
Deklarowaliśmy sobie niejednokrotnie, w większości przypadków po przysłowiowych "trzech piwerkach", więc patrząc na to dzisiaj nie traktuję tego super poważnie, natomiast inne deklaracje padały z jej strony, ale zawsze zwieńczone jakimś żartem o urodzeniu dziesięcioro dzieci. Moje były poważniejsze, ale to w sumie głównie przez zauroczenie. Zależy czy na poważnie weźmiemy wszystkie obietnice, bo wyjdzie na to, że wciąż nie mam tych dziesięcioro dzieci, ale jeśli chodzi o poważniejsze - zawsze mogłem na niej polegać.