lambda pisze: ↑2020-06-21, 05:46
Marek_Piotrowski pisze: ↑2020-06-21, 03:11
Macie problem ale problemy trzeba rozwiązywać - a mam wrażenie (przepraszam) że trudno Ci wyjśc z roli "to jego wina, ja jestem skrzywdzona".
Zaproponowałaś mu rekolekcje dialogu małżeńskiego? Rozmawiasz szczerze o wierze i swoich uczcuciach? Zaproponowałaś, przeczytanie tej samej książki na temat małżeństwa?
Moj maz nie widzi potrzeby rekolekcji ani czytania żadnych ksiązek. Nie interesuja go moje uczucia, bo wg niego sa zle i mam nad sobą pracować. Co moze mam zacząc go szantażować aby czytał książke?
Zdaje się marku że masz problem z nadwagaagą, jak byś się czuł jak by żona mówiła że jacy to piekni faceci szczupli na ulicy a Ty taki brzydki? Albo Cie szantazowala ze masz schudnąć i już bo jej sie tak podoba. To sa tego typu problemy
Tu nie chodzi ani o to czy byłoby mi przykro,a ni o to czy Ci jest przykro, bo przyszłaś tu deklarując, że chcesz pomocy.
A - przepraszam - własnie powyższym potwierdziłaś przywiązanie do postawy "to jego wina, ja jestem skrzywdzona".
Mamy relację tylko z Twojej strony, ale załóżmy że tak jest - jesteś skrzywdzona. I co z tego? Czy przybliża Cię to do rozwiązania?
Ta gra się nazywa bodajże "gdyby nie Ty" - pozwala uzasadnić wiele tym, że jest i coś robi inna osoba. Gdyby nie to, to ho ho...
Magnolia ma wiele racji - straciłaś kilka miesięcy.
Jesli nie wyjdziesz z tej strefy komfortu, która Ci każe mówić "ja nic nie mogę, bo mój mąż to....", niczego nie zdziałasz.