Moje świadectwo odnośnie gier komputerowych

Dzielimy się dowodami Bożego działania w naszym życiu i życiu znanych osób, jak i naszych bliskich i innych ludzi; piszcie to, co zbuduje wszystkich w wierze w Boga.
ODPOWIEDZ
/Patryk\
Przybysz
Przybysz
Posty: 10
Rejestracja: 25 lip 2020
Lokalizacja: Czarnolas
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 16 times
Been thanked: 3 times

Moje świadectwo odnośnie gier komputerowych

Post autor: /Patryk\ » 2021-02-17, 00:34

Dzień dobry.

Kilka miesięcy temu napisałem na tym forum komentarz odnośnie gier komputerowych, z którym teraz całkowicie się nie zgadzam. Poprosiłem administratora o usunięcie go i na szczęście usunął i przy okazji zachęcił mnie do napisania świadectwa z moim aktualnym poglądem.

Chciałbym poruszyć temat odnośnie gier komputerowych, ponieważ nie daje mi on spokoju oraz napisać swoje świadectwo związane z nimi, a także pewne niepokojące mnie zjawisko. Kiedyś zabrałem głos w podobnym temacie, pisząc o swoim stanowisku, w którym odnosiłem się pozytywnie do gier komputerowych. Całkowicie zmieniłem swoje poglądy dotyczące grania w gry komputerowe. Przestałem podchodzić do nich jak do przykładowego ,,noża”, ponieważ według mnie mają niszczący wpływ na zdrowie człowieka – fizyczne, psychiczne oraz duchowe. Zanim będziesz chcieć upomnieć mnie, że do gier komputerowych trzeba podchodzić jak do noża, tzw. ,,rzeczy pozornie złe”, chciałbym, napisać o moim świadectwie związanym z grami komputerowymi. Będzie ono długie, ponieważ chciałbym dokładniej opisać problem gier komputerowych oraz ciężko jest teraz ze znalezieniem wolnego czasu ( - niestety w tym roku mam maturę...).
Z tego co pamiętam najwcześniej w gry komputerowe zacząłem grać jak byłem małym dzieckiem, około 7 – 8 lat. Nie siedziałem przy nich długo, jakieś 20 – 30 minut. Były to zazwyczaj tytuły przygodowe, ekonomiczne oraz edukacyjne. Lubiłem w nie pogrywać. Tata ustalał mi limit na 20 minut, czasami było to 30. Nie zanosiło się wtedy na żadne uzależnienie. W wolnych chwilach większość czasu spędzałem na oglądaniu bajek... - moje pierwsze uzależnienie... (wyszedłem z tego) oraz na dworze – koledzy i ogromna swoboda. Dramat zaczął się po mojej pierwszej komunii. Wtedy moi rodzice wpadli na genialny pomysł i dostałem na komunię... konsolę do gier. Cóż chcieli dobrze, ale dobrze nie było... Konsola do gier była dla mnie ogromną nowością. Bardzo pokochałem wtedy granie w gry komputerowe. Stanowiły one wtedy sens życia, to czemu chciałem się oddać. Stało się to uzależnieniem, które doprowadziło mnie do trudności w nauce, w taki stopniu, iż miałem zagrożenie gdzieś w około 5 – 6 klasy szkoły podstawowej chyba z kilku przedmiotów. Ponadto moja agresja oraz nerwowość zaczęły wzrastać. Zdarzało mi się tłuc pilotem / kontrolerem/ami w podłokietnik fotela i dodatkowo przeklinać do bliskiej mi osoby oraz... bić ją. Coraz bardziej zamykałem się w sobie, izolując się od relacji z ludźmi w szkole. W domu na szczęście utrzymywałem kontakt z rodzicami.
Kilka lat później dostałem nową konsolę, która podobnie jak tamta bardzo wciągnęła mnie w cyfrowy świat, ale już nie biłem, ani nie tłukłem – tak mi się wydaje, być może ograniczałem tłuczenie, bo pamiętam, że popsułem od niej pada (za mocno dociskałem drążek i coś się uszkodził). Po ukończeniu gimnazjum i rozpoczęciu nauki w technikum z każdym kolejnym miesiącem, rokiem grałem coraz mniej, ponieważ było dużo nauki, a ja w końcu obudziłem się i stwierdziłem, że lepiej nie zaniedbywać szkoły. (Wcześniej gdy dostałem tą pierwszą konsolę nie uczyłem się wcale, kościół miałem w nosie – był to dla mnie wtedy taki przykry obowiązek [nie robiłem tego dla siebie, raczej przez większość czasu, z tego co pamiętam {w technikum to się zmieniło, dzięki katechecie który mnie nawrócił}]) Były takie momenty, że po jednym albo kilku miesiącach bez gier powracałem do nich, gdy tylko znalazła się okazja – wolny czas, choroba, albo kontuzja na wielogodzinny maraton. Około 2 – 3 klasy technikum (w 4, czyli do tej której teraz chodzę całkowicie je rzuciłem – to było gdzieś około października 2020) granie w gry nie sprawiało mi już takiej wielkiej radochy jak w okresie gimnazjum. Granie stawało się coraz bardziej uciążliwe. Po kilku godzinach miałem poczucie bezsensu – że to co robię, całe moje życie nie ma sensu, że tracę czas, a mógłbym zrobić coś innego, bardziej przydatnego. Grałem coraz mniej, aż w końcu nie byłem w stanie psychicznie jej włączyć. Męczyły mnie wtedy ogromne wyrzuty sumienia. Miałem tego dość. Kilka razy miałem ochotę potłuc konsolę 5-cio kilowy młotkiem, żeby rozładować swój gniew na tym dziadostwie, ale ze względu na rodziców, a szczególnie tatę, który chyba zadarłby się na śmierć i może jeszcze obraził na mnie trzymam tego śmiecia na dole w salonie i poprzysiągłem, że jak zostanę sam, to zniszczę go i to samo zrobię z grami oraz z poprzednią konsolą za zmarnowanie mi życia na bezwartościowe gry, polegające w większości na zabijaniu. Zwiodły mnie filmiki O. Szustaka oraz Pana Tomasza w sprawie gier, kiedy dałem im szansę, skazując siebie na cierpienie, zakryte kłamstwem, które ujawniło się gdzieś po miesiącu od zmienienia zdania w sprawie gier (jeszcze wcześniej byłem na nie, potem zmieniłem zdanie na tak, a ostatecznie przeszedłem na nie). Nie chodzi mi o to, że O. Szustak jest zwodzicielem. Nie. Myślę, że nie jest, ale myślę, że w sprawie gier jest całkowicie nieświadomy zagrożenia, jakie wiąże się z graniem w nie. Inny katolicki YouTuber – Dawid Mysior w jednym ze swoich filmów odnośnie gier komputerowych – ,,Gry Komputerowe – Co robią z naszym mózgiem” trafił w sedno, tłumacząc jak bardzo oraz dlaczego gry komputerowe są tak niebezpieczne. Polecam zapoznać się z tym materiałem: Miałem dokładnie tak, jak Pan Mysior opisał w swoim materiale i nie mam teraz żadnych wątpliwości, że tak nie jest, ponieważ doświadczyłem tego na własnej skórze.
Wbrew pozorom niewinna gierka może ukraść ci masę czas, który mógłbyś przeznaczyć na bardziej pożyteczną aktywność, taką jak pomoc dla rodziców, itp., albo chociażby bardziej wartościowy odpoczynek, typu czytanie, spacer, itp. Nawet jeżeli jest to godzina dziennie, to weźmy cały rok, będzie to około 52 godzin? Co można zrobić przez 52 godziny? Może dowiedzieć się czegoś o świecie, o sobie, czy nawet przeczytać jakieś ciekawe książki na rozwój osobisty, czy mniej wartościowo (tego nie jestem pewien) komiksy, niż grać w coś co nie dość, że wykracza poza 5, czasami 7 przykazanie (nie wszystkie gry), tworzy w nas agresję, odizolowuje nas od drugiego człowieka, znieczula na emocje, zabiera nam czas, daje poczucie bezsensu – To moja subiektywna opinia. Zdaję sobie sprawę, że pewnie większość ludzi odrzuci te zarzuty i będzie chciała obronić gier. Rozumiem to. Też tak miałem i nie chcę nikogo zmuszać na siłę do zmiany poglądów. Moim celem jest uczulenie ciebie na zagrożenia wynikające z gier komputerowych na przykładzie swoich własnych doświadczeń oraz skłonienie cię do refleksji nad tym tematem. Być może okłamujesz siebie robiąc to, ponieważ według ciebie jest to twoje pasja i nic nie jest w stanie bardziej zwrócić na ciebie uwagi, ale głęboko czujesz, że chciałbyś to już skończyć i że to jest czymś w stylu rozdarcia wewnętrznego – jak będziesz grać, to będziesz mieć przeświadczenie, że marnujesz siebie, swoje życie, czas, potencjał – a jak rzucisz gry, to twoje życie nie będzie dawało ci satysfakcji (żadna inna aktywność tego nie zastąpi) – Ja miałem właśnie tak.
Z tego co zauważyłem w grach jest takie coś, że o wiele lepiej człowiekowi jest coś osiągnąć, a w prawdziwym życiu bardzo często potrzeba ogromnego wysiłku oraz poświęcenia, aby cokolwiek osiągnąć i z tego właśnie powodu człowiek szuka satysfakcji, czegoś, co będzie go cieszyło oraz sprawi mu przyjemność i tutaj ucieka do gier. Przykładowo ktoś chciałby mieć własne przedsiębiorstwo, ale nie chce mu się dążyć do zrealizowania tego celu, więc ucieka do cyfrowego świata, żeby tam w strategiach ekonomicznych budować swoje przemysłowe imperium. I powiedzmy komuś to wychodzi, sprawia mu to radochę, ale po powrocie do rzeczywistości okazuje się, iż ta osoba tak naprawdę nic nie osiągnęła, poza wynikiem w jakiejś głupiej grze i tak naprawdę walczy o przetrwanie w miejskiej dżungli, bo wybrał inny świat – zakłamany, sztucznie ubarwiony cyfrowy świat, za którym kryje się ciemna pustka.
Jak wcześniej pisałem miałem tak, że często zmieniałem zdanie w sprawie gier. Raz byłem na tak, raz na nie. To było też spowodowane tym, że gry komputerowa zaczynały mnie powolutku nudzić. Bo co fajnego może być w robieniu oraz po części powtarzaniu tych samych czynności, które wyznacza gra? Warto spojrzeć na gry od strony ich trudności. Nie każdy jest perfekcyjnym graczem i ,,zabijanie” czy przechodzenie ,,level'i” nie sprawia mu trudu. Myślę, że większość graczy, szczególnie tych młodszych męczy się, szczególnie przy zabijaniu tak zwanych ,,bosów”, albo przy zginięciu i klnie na cały głos, żeby te potworki dały zgona, albo żeby przejść ten przeklęty ,,level”. U mnie było podobnie, tylko dochodziło trzaskanie pilotem/padem oraz bicie nie tylko (wcześniej) bliskiej mi osoby (to akurat nie było związane bezpośrednio z graniem, ale myślę, że gry były tego przyczyną, ponieważ zwiększały we mnie ogólną agresję), lecz także siebie. Chyba nie ma takiej osoby, która by chociaż raz nie okazała gniewu na zewnątrz poprzez słowo, rzadziej czyn. Wulgarne słownictwo sprzyja rozwojowi agresji oraz konfliktom w stosunku do ludzi, kiedy np.: Ja z kimś się nie zgadzam i istnieje większa szansa, że ja mogę mu coś zrobić, niż w przypadku, gdybym nie faszerował się gniewem. Myślę, że w ogóle nie powinno dawać dzieciom możliwości grania w gry, ponieważ krzywdzimy dziecko oraz siebie. Dziecko wkurza się, kiedy ciągle ginie, przegrywa, albo, że nie może zabić potworka, izoluje się od rówieśników, zamyka się w swojej bańce i tak żyje w swoim własnym świecie – w świecie swoich własnych wyobrażeń na temat wykreowanej przez siebie rzeczywistości. Rodzice tracą kontakt z dzieckiem, które może być coraz bardziej wkurzone na świat, czy rodziców, którzy go nie rozumieją, być może zakazują gier – a dla dziecka jest to koniec świata, przez co traci z nimi więź, a rodzice z nim. Może być tak, że dojdzie nam jeszcze depresja, czy nawet najgorsza z możliwych opcji..., ale lepiej, żeby nigdy to nie miało miejsca.
Kolejna kwestia, którą chciałbym poruszyć to moralność w grach, która w mojej opinii jest zatarta. Chyba w większości gier nie masz wyboru, czy chcesz kogoś zabić, czy nie. Ty to musisz zrobić i jeszcze jesteś nagradzany za pozbycie się zła... Ja uczyłem się, że ogień powinno gasić się wodą, a nie ogniem. Gdzieś w Ewangelii jasno pisze, żeby zło zwyciężać dobrem, dając do zrozumienia, że kiedy będzie się odpowiadać złem na zło zrobi się jeszcze większe zło. Co jest w grach komputerowych? Odwrócone gaszenie ognia, które o dziwo działa w tej rzeczywistości. Jednakże w prawdziwym życiu to już tak niestety nie działa. I zapytasz mnie: A czy nóż jest zły? To ja ci powiem: A czy narkotyk jest zły? (Według mnie gier nie da się porównać do noża, ponieważ dobro w nich nie istnieje, albo jest okłamane – jak wcześniej pisałem [wydaje się, że jest ok, ale coś tu nie gra.., coś tak jakby nieokreślona pustka].) Jak się go weźmie raz w małej ilości to może coś potrzepie i puści, ale pomalutku cię uzależni i przyjmowany częściej w większych ilościach może mieć destrukcyjny wpływ na twoje funkcjonowanie (– zniewolenie i zniszczenie człowieka od wewnątrz). Nie mówię tu o wszystkich aktywnościach. Czytanie, oglądanie, czy oglądanie filmów może być dobre, ponieważ na pewno znajdzie się tam coś wartościowego, co będzie można wykorzystać w życiu, np. możemy zastanowić się wtedy nad jakimś problemem, poruszanym w książce, czy w filmie z perspektywy głównego bohatera i zastanowić się jakie jest nasze zdanie na ten temat, a kiedy wystąpi w naszym życiu identyczny problem, jak tam, to będziemy bardziej zdecydowanie na podjęcie konkretnej oraz przemyślanej decyzji, której być może nie będziemy żałować w przypadku, jeżeli uprzednio nie zastanowilibyśmy się nad tym problemem. Może to być na przykład choroba psychiczna bliskiej nam osoby, o to jak się zachować, jak jej pomóc, itp..
Wracając do tematu zabijania oraz kradzieży w grach, to w Ewangelii było coś takiego, że Jezus zaostrzył prawo, mówiąc, iż nie tylko czyn jest grzechem, ale także pragnienie oraz myśli, które zakładają popełnienie czynu sprzecznego z dekalogiem, (kiedy nie ma się fizycznej możliwości zrealizowania tego czynu) jest grzechem. Więc, można by stwierdzić, że jeżeli ktoś gra w powiedzmy strzelankę on-line i on na serio chciałby zrobić krzywdę przeciwnemu graczowi, (przypuśćmy, że tamten obraził go w komentarzu) i strzela do niego z nienawiścią, życząc mu śmierci, to czy to nie jest grzechem przeciwko 5 przykazaniu? Podobnie zresztą z kradzieżą. Jeżeli ktoś kradnie i tak mocno się w to wczuwa, że chce komuś coś ukraść, to czy można wtedy mówić o grzechu?
Kiedy byłem w miarę ustabilizowany w szkole, od czasu do czasu, kiedy pojawiła się okazja do gry, grałem i tutaj zauważyłem kolejną destrukcyjną rzecz. Mianowicie przez cały dzień nie oczekiwałem okazji do pomocy, szukania Jezusa gdziekolwiek, czy wieczornej modlitwy, tylko okazji na granie, na mój ówczesny odpoczynek. Wydawało mi się to fajne, granie w wolnym czasie, aż w końcu uświadomiłem sobie, że zrobiłem z tych kilku godzinek grania tygodniowo bożka, na którego chciałem poświęcać każdą chwilę swojego wolnego czasu. Wieczorna modlitwa, która powinna być najważniejszą częścią dnia stała się schematycznym obowiązkiem do wypełniania w drodze do bożka grania. Na początku grania było fajnie... ale z czasem czułem się coraz bardziej przygnębiony, a gdzieś po około 2-3 godzinach miałem okropne wyrzuty sumienia i zastanawiałem się ,,Dlaczego ja gram? Dlaczego marnuję na to czas?”. Było tak, że rzucałem granie na jakiś czas ~ około kilka tygodni, miesiąc/cy, powracałem, znowu to samo i tak w kółko. Ponadto granie powodowało u mnie rozproszenia na modlitwie i to, że moje myśli były skierowane często w stronę gier. Pisałem już wcześniej o rozdarciu wewnętrznym, ten okres był właśnie takim rozdarciem wewnętrznym (– jak będziesz grać, to będziesz mieć przeświadczenie, że marnujesz siebie, swoje życie, czas, potencjał – a jak rzucisz gry, to twoje życie nie będzie dawało ci satysfakcji [żadna inna aktywność tego nie zastąpi]). Ostatnim razem powróciłem do gier po operacji usunięcia woreczka żółciowego, kiedy po powrocie ze szpitala nie byłem w stanie funkcjonować przez około 2 tygodnie i w związku z panującą nudą wróciłem do gier... Za książkami nie przepadam. Męczą mnie ściany tekstu, więc to odpadało i ponadto czytać na leżąco jest oraz byłoby ciężko, tym bardziej mangi, kiedy człowiek ma świadomość, że jak całkowicie otworzy tomik, to on może się wygiąć, albo co gorsza uszkodzić... Wracając do tematu w tych okolicznościach (być może wcześniej, bo musiałem zmieniać szpital na operację i byłem kilka dni w domu) napisałem komentarz na tym forum, którego wysłanie bardzo żałowałem w późniejszym czasie, ale dzięki Administratorowi mój komentarz ze starym poglądem zniknął i mam nadzieję, że nigdy nie powróci, także w zmienionej formie, bo nigdy nie wiadomo, co Pan Bóg na to powie. Aktualnie wyrzekłem się przywiązania do gier i nie mam już z nimi żadnego problemu. Zawdzięczam to Bogu, że wyciągnął mnie z niewoli gier komputerowych poprzez obrzydliwości jakie przez nie doświadczyłem w szpitalu – raz kiedy grałem w grę na telefonie tak się skupiłem, iż nie skupiłem się na tym co się wokół mnie dzieje. Pewien Pan potrzebował pomocy, żeby wziąć mu telefon podładować. Nie zrobiłem, tego, bo byłem zajęty, a jego wypowiedź nie dosłyszałem do końca (było to jak czekałem w kolejce w szpitalu, przed operacją). Byłem na siebie wściekły, odpuściłem (zmiana stosunku do gier na tak), ale później znowu powróciłem do nienawiści (znowu na nie). Dużo pomogły mi też lekcje religii w technikum. Poznałem tam katechetę, który nawrócił mnie do Boga ze swoich przywiązań do grzechów.
Jakby spojrzeć na gry w negatywnym świetle to pojawia się pytanie, co w takim razie z tymi wszystkimi ludźmi, którzy robią gry komputerowe. Myślę, że prawdopodobnie wiedzą co robią, ale nie chcą się przyznać – (być może nie mogą pod pretekstem utraty pracy), bo mają z tego kasę, w końcu tak zarabiają na życie. (Podejrzewam, też, iż mogą nie być tego świadomi – tego co gry robią z nami. Nie chce ich oskarżać – przeraża mnie to, ale nie chciałbym pozostać bierny i nie negować według mnie (w mojej opinii) tego zła, wynikającego z gier komputerowych.) Ich życie ich sprawa, ale odnoszę wrażenie, iż jeżeliby ci wszyscy programiści skupili się na innych projektach, przykładowo mających polepszyć codzienną ludzką funkcjonalność, może jakieś oprogramowania do sprzętów, programy, nowe technologie, ułatwiające edukacje, rozwój osobisty, ulepszające transport, komunikację, medycynę, itp., to świat zyskałby o wiele więcej, niż na samych grach.
Przy analizowaniu problemu z grami odkryłem ciekawe, ale niepokojące mnie zjawisko. Otóż gry komputerowe nie były jedyną forma spędzania przeze mnie wolnego czasu. Była też muzyka. Co ciekawe miałem z nią podobny problem jak z grami. Największą wadą słuchania muzyki było dla mnie to, że utwory, których słuchałem zakodowały mi się w głowie i non-stop odtwarzają mi się tam... Powodowało to ogromne rozproszenia na modlitwie oraz na skupieniu się na niej, jak i w ogóle. Po rzuceniu muzyki ich rytm nadal odtwarza mi się w głowie i co najgorsze nie mogę się tego pozbyć, a wkurza mnie to. Drugi powód dla którego rzuciłem muzykę to podobnie jak w grach ogromna strata czasu oraz okropne myśli, że mogłem pożyteczniej zagospodarować sobie wolny czas. Trzeci powód był taki, że nie miałem i nadal nie mam zaufania dla muzyki, której słuchałem na YouTube, że jak słucham, to nie kradnę i że twórca na tym nie traci. Podsumowując to zjawisko to coś w tym stylu, że ja szukam czegoś co będę mógł realizować w odpoczynku, (żeby odpocząć fizycznie oraz psychicznie) a ów czynność jaki się jako kaktus oblany czekoladą oraz zawinięty w papierek – boli jak się w niego wgryziesz.
Chciałbym zakończyć tutaj swoją wypowiedź, ponieważ mam mało czasu oraz nie potrafię określić ile mógłbym jeszcze napisać. Nie chodzi mi o zmienienie twoich poglądów na siłę, tylko o przemyślenie tego, na co chciałem zwrócić uwagę. Jeżeli jesteś graczem, który uważa, że gry są pozornie złe jak większość rzeczy, nie chcę wyrywać cię z tego wbrew twojej woli. Radziłbym ci przemyśleć, czy to co robisz w jakimś stopniu jest zgodne z twoim sumieniem, czy niszczy ciebie, twoich bliskich, czy relację z Bogiem oraz chciałbym poprosić cię głębokie przemyślenie poruszonego tematu. Jeżeli jesteś osobą, która jeszcze nie grała w gry i chce spróbować, to odradzam, ponieważ ze swojego doświadczenia jestem w stanie stwierdzić, iż gry komputerowe zwiodą cię na manowce. Można tego nie dostrzegać na pierwszy rzut oka, ale z czasem ta niewinna aktywność przeradza się w duży problem.

(Szybko pisałem i z tego powodu nie czytałem całości. Jeżeli pojawi się tu coś niejasnego to najmocniej przepraszam. Jeżeli ktoś się ze mną nie zgadza i ma inne zdanie, to może śmiało napisać swoje zdanie na ten temat. Chciałbym się przyjrzeć co użytkownicy tego portalu sądzą na ten temat. Nie będę miał za bardzo czasu na odpisanie, więc najprawdopodobniej tylko przeczytam komentarze, ale nic nie obiecuję.)

Pozdrawiam
Patryk
Ostatnio zmieniony 2021-02-17, 00:35 przez /Patryk\, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Morkej
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1708
Rejestracja: 2 wrz 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 65 times
Been thanked: 343 times

Re: Moje świadectwo odnośnie gier komputerowych

Post autor: Morkej » 2021-02-17, 09:12

Nie sądzisz, że to dość przydługawy tekst? W sensie nie ma w tym nic złego, ale miej na uwadze, że ciężko się to czyta. Sam napisałeś: "Męczą mnie ściany tekstu". Nie każdy to przeczyta w całości.
Oczekuj Pana, bądź mężny w działaniu i umacniaj się w sobie; nie trać ufności, nie poddawaj się,
lecz ciałem i duszą walcz o chwałę Bożą. - Tomasz à Kempis

Awatar użytkownika
lambda
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2577
Rejestracja: 7 gru 2019
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 162 times
Been thanked: 369 times

Re: Moje świadectwo odnośnie gier komputerowych

Post autor: lambda » 2021-02-17, 13:58

Morkej pisze: 2021-02-17, 09:12 Nie sądzisz, że to dość przydługawy tekst? W sensie nie ma w tym nic złego, ale miej na uwadze, że ciężko się to czyta. Sam napisałeś: "Męczą mnie ściany tekstu". Nie każdy to przeczyta w całości.
Ja nie dalam rady przeczytać... Gry jak gry. Gralam w dziecimstwie w rózne gry komputerowe, ale sie nie uzaleznilam nigdy od tego. Nawet w wieku doroslym zdarzalo mi sie grywać w przygodowki, ale 1h dziennie i nie codziennie. Jak ktos nie umie zachować umiaru to powinnien sie nauczyć lub zrezygnować calkowicie z grania.
Potepianie wszystkich gier "bo tak" jest zdecydowanie na wyrost.
Konsoli Patryku nie niszcz, bo to nie ona winna ale Ty ze nie umiałeś panowac nad emocjami i nad soba w kwesti grania. Wiec jak cos niszczylo Ci zycie to Ty sam a nie konsola:)
A o. Szustak pokazal ze mozna grac z umiarem i traktowac to jako rozrywkę tak jak jazde na rowerze, spacer czy gre w szachy.
Ostatnio zmieniony 2021-02-17, 14:03 przez lambda, łącznie zmieniany 2 razy.

Awatar użytkownika
lambda
Zasłużony komentator
Zasłużony komentator
Posty: 2577
Rejestracja: 7 gru 2019
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 162 times
Been thanked: 369 times

Re: Moje świadectwo odnośnie gier komputerowych

Post autor: lambda » 2021-02-18, 20:51

Trzeci powód był taki, że nie miałem i nadal nie mam zaufania dla muzyki, której słuchałem na YouTube, że jak słucham, to nie kradnę i że twórca na tym nie traci.
To bzdura. Na yutubie masa oficjanych kanałow z muzyka ktora tworcy udostepniaja. A spróboj coś wrzucić nieautoryzowanego to zaraz ban za prawa autorskie.

Awatar użytkownika
Sukces-men
Przybysz
Przybysz
Posty: 18
Rejestracja: 19 lut 2021

Re: Moje świadectwo odnośnie gier komputerowych

Post autor: Sukces-men » 2021-02-19, 10:15

dzięki odmawianiu różańca dostałem pasje do produkowania gier i rozwijam się w tym temacie praktycznie 24/7. granie mi się znudziło, ale kocham gry i chce być mistrzem w produkcji i będę

Awatar użytkownika
Zebra
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1027
Rejestracja: 20 lut 2021
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 336 times
Been thanked: 202 times

Re: Moje świadectwo odnośnie gier komputerowych

Post autor: Zebra » 2021-02-20, 13:01

Ja także nie dałam rady przeczytać całego tekstu.
Ja osobiście lubię pograć w gry, jest to dla mnie sposób na "odprężenie się" po całym dniu np. nauki. Podzielam opinię ojca Szustaka, że gry same w sobie złem nie są (pomijając gry, które faktycznie są bardzo wulgarne, pornograficzne lub zawierają brutalną przemoc). O ile potrafisz znaleźć w nich umiar i nie zaczynają odciągać Cię od świata realnego to jest okej.

/Patryk\
Przybysz
Przybysz
Posty: 10
Rejestracja: 25 lip 2020
Lokalizacja: Czarnolas
Wyznanie: Chrześcijanin
Has thanked: 16 times
Been thanked: 3 times

Re: Moje świadectwo odnośnie gier komputerowych

Post autor: /Patryk\ » 2021-02-23, 21:49

/Patryk\ pisze: 2021-02-17, 00:34 Dzień dobry.

Kilka miesięcy temu napisałem na tym forum komentarz odnośnie gier komputerowych, z którym teraz całkowicie się nie zgadzam. Poprosiłem administratora o usunięcie go i na szczęście usunął i przy okazji zachęcił mnie do napisania świadectwa z moim aktualnym poglądem.

Moje świadectwo (z obserwacjami) jest bardzo długie, więc jeżeli ktoś nie ma za dużo czasu, nie niech nie traci go na czytanie mojego wpisu.

Chciałbym poruszyć temat odnośnie gier komputerowych, ponieważ nie daje mi on spokoju oraz napisać swoje świadectwo związane z nimi, a także pewne niepokojące mnie zjawisko. Kiedyś zabrałem głos w podobnym temacie, pisząc o swoim stanowisku, w którym odnosiłem się pozytywnie do gier komputerowych. Całkowicie zmieniłem swoje poglądy dotyczące grania w gry komputerowe. Przestałem podchodzić do nich jak do przykładowego ,,noża”, ponieważ według mnie mają niszczący wpływ na zdrowie człowieka – fizyczne, psychiczne oraz duchowe. Zanim będziesz chcieć upomnieć mnie, że do gier komputerowych trzeba podchodzić jak do noża, tzw. ,,rzeczy pozornie złe”, chciałbym, napisać o moim świadectwie związanym z grami komputerowymi. Będzie ono długie, ponieważ chciałbym dokładniej opisać problem gier komputerowych oraz ciężko jest teraz ze znalezieniem wolnego czasu ( - niestety w tym roku mam maturę...).

Z tego co pamiętam najwcześniej w gry komputerowe zacząłem grać jak byłem małym dzieckiem, około 7 – 8 lat. Nie siedziałem przy nich długo, jakieś 20 – 30 minut. Były to zazwyczaj tytuły przygodowe, ekonomiczne oraz edukacyjne. Lubiłem w nie pogrywać. Tata ustalał mi limit na 20 minut, czasami było to 30. Nie zanosiło się wtedy na żadne uzależnienie. W wolnych chwilach większość czasu spędzałem na oglądaniu bajek... - moje pierwsze uzależnienie... (wyszedłem z tego) oraz na dworze – koledzy i ogromna swoboda. Dramat zaczął się po mojej pierwszej komunii. Wtedy moi rodzice wpadli na genialny pomysł i dostałem na komunię... konsolę do gier. Cóż chcieli dobrze, ale dobrze nie było... Konsola do gier była dla mnie ogromną nowością. Bardzo pokochałem wtedy granie w gry komputerowe. Stanowiły one wtedy sens życia, to czemu chciałem się oddać. Stało się to uzależnieniem, które doprowadziło mnie do trudności w nauce, w taki stopniu, iż miałem zagrożenie gdzieś w około 5 – 6 klasy szkoły podstawowej chyba z kilku przedmiotów. Ponadto moja agresja oraz nerwowość zaczęły wzrastać. Zdarzało mi się tłuc pilotem / kontrolerem/ami w podłokietnik fotela i dodatkowo przeklinać do bliskiej mi osoby oraz... bić ją. Coraz bardziej zamykałem się w sobie, izolując się od relacji z ludźmi w szkole. W domu na szczęście utrzymywałem kontakt z rodzicami.

Kilka lat później dostałem nową konsolę, która podobnie jak tamta bardzo wciągnęła mnie w cyfrowy świat, ale już nie biłem, ani nie tłukłem – tak mi się wydaje, być może ograniczałem tłuczenie, bo pamiętam, że popsułem od niej pada (za mocno dociskałem drążek i coś się uszkodził). Po ukończeniu gimnazjum i rozpoczęciu nauki w technikum z każdym kolejnym miesiącem, rokiem grałem coraz mniej, ponieważ było dużo nauki, a ja w końcu obudziłem się i stwierdziłem, że lepiej nie zaniedbywać szkoły. (Wcześniej gdy dostałem tą pierwszą konsolę nie uczyłem się wcale, kościół miałem w nosie – był to dla mnie wtedy taki przykry obowiązek [nie robiłem tego dla siebie, raczej przez większość czasu, z tego co pamiętam {w technikum to się zmieniło, dzięki katechecie który mnie nawrócił}]) Były takie momenty, że po jednym albo kilku miesiącach bez gier powracałem do nich, gdy tylko znalazła się okazja – wolny czas, choroba, albo kontuzja na wielogodzinny maraton. Około 2 – 3 klasy technikum (w 4, czyli do tej której teraz chodzę całkowicie je rzuciłem – to było gdzieś około października 2020) granie w gry nie sprawiało mi już takiej wielkiej radochy jak w okresie gimnazjum. Granie stawało się coraz bardziej uciążliwe. Po kilku godzinach miałem poczucie bezsensu – że to co robię, całe moje życie nie ma sensu, że tracę czas, a mógłbym zrobić coś innego, bardziej przydatnego. Grałem coraz mniej, aż w końcu nie byłem w stanie psychicznie jej włączyć. Męczyły mnie wtedy ogromne wyrzuty sumienia. Miałem tego dość. Kilka razy miałem ochotę potłuc konsolę 5-cio kilowy młotkiem, żeby rozładować swój gniew na tym dziadostwie, ale ze względu na rodziców, a szczególnie tatę, który chyba zadarłby się na śmierć i może jeszcze obraził na mnie trzymam tego śmiecia na dole w salonie i poprzysiągłem, że jak zostanę sam, to zniszczę go i to samo zrobię z grami oraz z poprzednią konsolą za zmarnowanie mi życia na bezwartościowe gry, polegające w większości na zabijaniu. Zwiodły mnie filmiki O. Szustaka oraz Pana Tomasza w sprawie gier, kiedy dałem im szansę, skazując siebie na cierpienie, zakryte kłamstwem, które ujawniło się gdzieś po miesiącu od zmienienia zdania w sprawie gier (jeszcze wcześniej byłem na nie, potem zmieniłem zdanie na tak, a ostatecznie przeszedłem na nie). Nie chodzi mi o to, że O. Szustak jest zwodzicielem. Nie. Myślę, że nie jest, ale myślę, że w sprawie gier jest całkowicie nieświadomy zagrożenia, jakie wiąże się z graniem w nie. Inny katolicki YouTuber – Dawid Mysior w jednym ze swoich filmów odnośnie gier komputerowych – ,,Gry Komputerowe – Co robią z naszym mózgiem” trafił w sedno, tłumacząc jak bardzo oraz dlaczego gry komputerowe są tak niebezpieczne. Polecam zapoznać się z tym materiałem: Miałem dokładnie tak, jak Pan Mysior opisał w swoim materiale i nie mam teraz żadnych wątpliwości, że tak nie jest, ponieważ doświadczyłem tego na własnej skórze.

Wbrew pozorom niewinna gierka może ukraść ci masę czas, który mógłbyś przeznaczyć na bardziej pożyteczną aktywność, taką jak pomoc dla rodziców, itp., albo chociażby bardziej wartościowy odpoczynek, typu czytanie, spacer, itp. Nawet jeżeli jest to godzina dziennie, to weźmy cały rok, będzie to około 52 godzin? Co można zrobić przez 52 godziny? Może dowiedzieć się czegoś o świecie, o sobie, czy nawet przeczytać jakieś ciekawe książki na rozwój osobisty, czy mniej wartościowo (tego nie jestem pewien) komiksy, niż grać w coś co nie dość, że wykracza poza 5, czasami 7 przykazanie (nie wszystkie gry), tworzy w nas agresję, odizolowuje nas od drugiego człowieka, znieczula na emocje, zabiera nam czas, daje poczucie bezsensu – To moja subiektywna opinia. Zdaję sobie sprawę, że pewnie większość ludzi odrzuci te zarzuty i będzie chciała obronić gier. Rozumiem to. Też tak miałem i nie chcę nikogo zmuszać na siłę do zmiany poglądów. Moim celem jest uczulenie ciebie na zagrożenia wynikające z gier komputerowych na przykładzie swoich własnych doświadczeń oraz skłonienie cię do refleksji nad tym tematem. Być może okłamujesz siebie robiąc to, ponieważ według ciebie jest to twoje pasja i nic nie jest w stanie bardziej zwrócić na ciebie uwagi, ale głęboko czujesz, że chciałbyś to już skończyć i że to jest czymś w stylu rozdarcia wewnętrznego – jak będziesz grać, to będziesz mieć przeświadczenie, że marnujesz siebie, swoje życie, czas, potencjał – a jak rzucisz gry, to twoje życie nie będzie dawało ci satysfakcji (żadna inna aktywność tego nie zastąpi) – Ja miałem właśnie tak.
Z tego co zauważyłem w grach jest takie coś, że o wiele lepiej człowiekowi jest coś osiągnąć, a w prawdziwym życiu bardzo często potrzeba ogromnego wysiłku oraz poświęcenia, aby cokolwiek osiągnąć i z tego właśnie powodu człowiek szuka satysfakcji, czegoś, co będzie go cieszyło oraz sprawi mu przyjemność i tutaj ucieka do gier. Przykładowo ktoś chciałby mieć własne przedsiębiorstwo, ale nie chce mu się dążyć do zrealizowania tego celu, więc ucieka do cyfrowego świata, żeby tam w strategiach ekonomicznych budować swoje przemysłowe imperium. I powiedzmy komuś to wychodzi, sprawia mu to radochę, ale po powrocie do rzeczywistości okazuje się, iż ta osoba tak naprawdę nic nie osiągnęła, poza wynikiem w jakiejś głupiej grze i tak naprawdę walczy o przetrwanie w miejskiej dżungli, bo wybrał inny świat – zakłamany, sztucznie ubarwiony cyfrowy świat, za którym kryje się ciemna pustka.

Jak wcześniej pisałem miałem tak, że często zmieniałem zdanie w sprawie gier. Raz byłem na tak, raz na nie. To było też spowodowane tym, że gry komputerowa zaczynały mnie powolutku nudzić. Bo co fajnego może być w robieniu oraz po części powtarzaniu tych samych czynności, które wyznacza gra? Warto spojrzeć na gry od strony ich trudności. Nie każdy jest perfekcyjnym graczem i ,,zabijanie” czy przechodzenie ,,level'i” nie sprawia mu trudu. Myślę, że większość graczy, szczególnie tych młodszych męczy się, szczególnie przy zabijaniu tak zwanych ,,bosów”, albo przy zginięciu i klnie na cały głos, żeby te potworki dały zgona, albo żeby przejść ten przeklęty ,,level”. U mnie było podobnie, tylko dochodziło trzaskanie pilotem/padem oraz bicie nie tylko (wcześniej) bliskiej mi osoby (to akurat nie było związane bezpośrednio z graniem, ale myślę, że gry były tego przyczyną, ponieważ zwiększały we mnie ogólną agresję), lecz także siebie. Chyba nie ma takiej osoby, która by chociaż raz nie okazała gniewu na zewnątrz poprzez słowo, rzadziej czyn. Wulgarne słownictwo sprzyja rozwojowi agresji oraz konfliktom w stosunku do ludzi, kiedy np.: Ja z kimś się nie zgadzam i istnieje większa szansa, że ja mogę mu coś zrobić, niż w przypadku, gdybym nie faszerował się gniewem. Myślę, że w ogóle nie powinno dawać dzieciom możliwości grania w gry, ponieważ krzywdzimy dziecko oraz siebie. Dziecko wkurza się, kiedy ciągle ginie, przegrywa, albo, że nie może zabić potworka, izoluje się od rówieśników, zamyka się w swojej bańce i tak żyje w swoim własnym świecie – w świecie swoich własnych wyobrażeń na temat wykreowanej przez siebie rzeczywistości. Rodzice tracą kontakt z dzieckiem, które może być coraz bardziej wkurzone na świat, czy rodziców, którzy go nie rozumieją, być może zakazują gier – a dla dziecka jest to koniec świata, przez co traci z nimi więź, a rodzice z nim. Może być tak, że dojdzie nam jeszcze depresja, czy nawet najgorsza z możliwych opcji..., ale lepiej, żeby nigdy to nie miało miejsca.
Kolejna kwestia, którą chciałbym poruszyć to moralność w grach, która w mojej opinii jest zatarta. Chyba w większości gier nie masz wyboru, czy chcesz kogoś zabić, czy nie. Ty to musisz zrobić i jeszcze jesteś nagradzany za pozbycie się zła... Ja uczyłem się, że ogień powinno gasić się wodą, a nie ogniem. Gdzieś w Ewangelii jasno pisze, żeby zło zwyciężać dobrem, dając do zrozumienia, że kiedy będzie się odpowiadać złem na zło zrobi się jeszcze większe zło. Co jest w grach komputerowych? Odwrócone gaszenie ognia, które o dziwo działa w tej rzeczywistości. Jednakże w prawdziwym życiu to już tak niestety nie działa. I zapytasz mnie: A czy nóż jest zły? To ja ci powiem: A czy narkotyk jest zły? (Według mnie gier nie da się porównać do noża, ponieważ dobro w nich nie istnieje, albo jest okłamane – jak wcześniej pisałem [wydaje się, że jest ok, ale coś tu nie gra.., coś tak jakby nieokreślona pustka].) Jak się go weźmie raz w małej ilości to może coś potrzepie i puści, ale pomalutku cię uzależni i przyjmowany częściej w większych ilościach może mieć destrukcyjny wpływ na twoje funkcjonowanie (– zniewolenie i zniszczenie człowieka od wewnątrz). Nie mówię tu o wszystkich aktywnościach. Czytanie, oglądanie, czy oglądanie filmów może być dobre, ponieważ na pewno znajdzie się tam coś wartościowego, co będzie można wykorzystać w życiu, np. możemy zastanowić się wtedy nad jakimś problemem, poruszanym w książce, czy w filmie z perspektywy głównego bohatera i zastanowić się jakie jest nasze zdanie na ten temat, a kiedy wystąpi w naszym życiu identyczny problem, jak tam, to będziemy bardziej zdecydowanie na podjęcie konkretnej oraz przemyślanej decyzji, której być może nie będziemy żałować w przypadku, jeżeli uprzednio nie zastanowilibyśmy się nad tym problemem. Może to być na przykład choroba psychiczna bliskiej nam osoby, o to jak się zachować, jak jej pomóc, itp..

Wracając do tematu zabijania oraz kradzieży w grach, to w Ewangelii było coś takiego, że Jezus zaostrzył prawo, mówiąc, iż nie tylko czyn jest grzechem, ale także pragnienie oraz myśli, które zakładają popełnienie czynu sprzecznego z dekalogiem, (kiedy nie ma się fizycznej możliwości zrealizowania tego czynu) jest grzechem. Więc, można by stwierdzić, że jeżeli ktoś gra w powiedzmy strzelankę on-line i on na serio chciałby zrobić krzywdę przeciwnemu graczowi, (przypuśćmy, że tamten obraził go w komentarzu) i strzela do niego z nienawiścią, życząc mu śmierci, to czy to nie jest grzechem przeciwko 5 przykazaniu? Podobnie zresztą z kradzieżą. Jeżeli ktoś kradnie i tak mocno się w to wczuwa, że chce komuś coś ukraść, to czy można wtedy mówić o grzechu?

Kiedy byłem w miarę ustabilizowany w szkole, od czasu do czasu, kiedy pojawiła się okazja do gry, grałem i tutaj zauważyłem kolejną destrukcyjną rzecz. Mianowicie przez cały dzień nie oczekiwałem okazji do pomocy, szukania Jezusa gdziekolwiek, czy wieczornej modlitwy, tylko okazji na granie, na mój ówczesny odpoczynek. Wydawało mi się to fajne, granie w wolnym czasie, aż w końcu uświadomiłem sobie, że zrobiłem z tych kilku godzinek grania tygodniowo bożka, na którego chciałem poświęcać każdą chwilę swojego wolnego czasu. Wieczorna modlitwa, która powinna być najważniejszą częścią dnia stała się schematycznym obowiązkiem do wypełniania w drodze do bożka grania. Na początku grania było fajnie... ale z czasem czułem się coraz bardziej przygnębiony, a gdzieś po około 2-3 godzinach miałem okropne wyrzuty sumienia i zastanawiałem się ,,Dlaczego ja gram? Dlaczego marnuję na to czas?”. Było tak, że rzucałem granie na jakiś czas ~ około kilka tygodni, miesiąc/cy, powracałem, znowu to samo i tak w kółko. Ponadto granie powodowało u mnie rozproszenia na modlitwie i to, że moje myśli były skierowane często w stronę gier. Pisałem już wcześniej o rozdarciu wewnętrznym, ten okres był właśnie takim rozdarciem wewnętrznym (– jak będziesz grać, to będziesz mieć przeświadczenie, że marnujesz siebie, swoje życie, czas, potencjał – a jak rzucisz gry, to twoje życie nie będzie dawało ci satysfakcji [żadna inna aktywność tego nie zastąpi]). Ostatnim razem powróciłem do gier po operacji usunięcia woreczka żółciowego, kiedy po powrocie ze szpitala nie byłem w stanie funkcjonować przez około 2 tygodnie i w związku z panującą nudą wróciłem do gier... Za książkami nie przepadam. Męczą mnie ściany tekstu, więc to odpadało i ponadto czytać na leżąco jest oraz byłoby ciężko, tym bardziej mangi, kiedy człowiek ma świadomość, że jak całkowicie otworzy tomik, to on może się wygiąć, albo co gorsza uszkodzić... Wracając do tematu w tych okolicznościach (być może wcześniej, bo musiałem zmieniać szpital na operację i byłem kilka dni w domu) napisałem komentarz na tym forum, którego wysłanie bardzo żałowałem w późniejszym czasie, ale dzięki Administratorowi mój komentarz ze starym poglądem zniknął i mam nadzieję, że nigdy nie powróci, także w zmienionej formie, bo nigdy nie wiadomo, co Pan Bóg na to powie. Aktualnie wyrzekłem się przywiązania do gier i nie mam już z nimi żadnego problemu. Zawdzięczam to Bogu, że wyciągnął mnie z niewoli gier komputerowych poprzez obrzydliwości jakie przez nie doświadczyłem w szpitalu – raz kiedy grałem w grę na telefonie tak się skupiłem, iż nie skupiłem się na tym co się wokół mnie dzieje. Pewien Pan potrzebował pomocy, żeby wziąć mu telefon podładować. Nie zrobiłem, tego, bo byłem zajęty, a jego wypowiedź nie dosłyszałem do końca (było to jak czekałem w kolejce w szpitalu, przed operacją). Byłem na siebie wściekły, odpuściłem (zmiana stosunku do gier na tak), ale później znowu powróciłem do nienawiści (znowu na nie). Dużo pomogły mi też lekcje religii w technikum. Poznałem tam katechetę, który nawrócił mnie do Boga ze swoich przywiązań do grzechów.

Jakby spojrzeć na gry w negatywnym świetle to pojawia się pytanie, co w takim razie z tymi wszystkimi ludźmi, którzy robią gry komputerowe. Myślę, że prawdopodobnie wiedzą co robią, ale nie chcą się przyznać – (być może nie mogą pod pretekstem utraty pracy), bo mają z tego kasę, w końcu tak zarabiają na życie. (Podejrzewam, też, iż mogą nie być tego świadomi – tego co gry robią z nami. Nie chce ich oskarżać – przeraża mnie to, ale nie chciałbym pozostać bierny i nie negować według mnie (w mojej opinii) tego zła, wynikającego z gier komputerowych.) Ich życie ich sprawa, ale odnoszę wrażenie, iż jeżeliby ci wszyscy programiści skupili się na innych projektach, przykładowo mających polepszyć codzienną ludzką funkcjonalność, może jakieś oprogramowania do sprzętów, programy, nowe technologie, ułatwiające edukacje, rozwój osobisty, ulepszające transport, komunikację, medycynę, itp., to świat zyskałby o wiele więcej, niż na samych grach.

Przy analizowaniu problemu z grami odkryłem ciekawe, ale niepokojące mnie zjawisko. Otóż gry komputerowe nie były jedyną forma spędzania przeze mnie wolnego czasu. Była też muzyka. Co ciekawe miałem z nią podobny problem jak z grami. Największą wadą słuchania muzyki było dla mnie to, że utwory, których słuchałem zakodowały mi się w głowie i non-stop odtwarzają mi się tam... Powodowało to ogromne rozproszenia na modlitwie oraz na skupieniu się na niej, jak i w ogóle. Po rzuceniu muzyki ich rytm nadal odtwarza mi się w głowie i co najgorsze nie mogę się tego pozbyć, a wkurza mnie to. Drugi powód dla którego rzuciłem muzykę to podobnie jak w grach ogromna strata czasu oraz okropne myśli, że mogłem pożyteczniej zagospodarować sobie wolny czas. Trzeci powód był taki, że nie miałem i nadal nie mam zaufania dla muzyki, której słuchałem na YouTube, że jak słucham, to nie kradnę i że twórca na tym nie traci. Podsumowując to zjawisko to coś w tym stylu, że ja szukam czegoś co będę mógł realizować w odpoczynku, (żeby odpocząć fizycznie oraz psychicznie) a ów czynność jaki się jako kaktus oblany czekoladą oraz zawinięty w papierek – boli jak się w niego wgryziesz.

Chciałbym zakończyć tutaj swoją wypowiedź, ponieważ mam mało czasu oraz nie potrafię określić ile mógłbym jeszcze napisać. Nie chodzi mi o zmienienie twoich poglądów na siłę, tylko o przemyślenie tego, na co chciałem zwrócić uwagę. Jeżeli jesteś graczem, który uważa, że gry są pozornie złe jak większość rzeczy, nie chcę wyrywać cię z tego wbrew twojej woli. Radziłbym ci przemyśleć, czy to co robisz w jakimś stopniu jest zgodne z twoim sumieniem, czy niszczy ciebie, twoich bliskich, czy relację z Bogiem oraz chciałbym poprosić cię głębokie przemyślenie poruszonego tematu. Jeżeli jesteś osobą, która jeszcze nie grała w gry i chce spróbować, to odradzam, ponieważ ze swojego doświadczenia jestem w stanie stwierdzić, iż gry komputerowe zwiodą cię na manowce. Można tego nie dostrzegać na pierwszy rzut oka, ale z czasem ta niewinna aktywność przeradza się w duży problem.

(Szybko pisałem i z tego powodu nie czytałem całości. Jeżeli pojawi się tu coś niejasnego to najmocniej przepraszam. Jeżeli ktoś się ze mną nie zgadza i ma inne zdanie, to może śmiało napisać swoje zdanie na ten temat. Chciałbym się przyjrzeć co użytkownicy tego portalu sądzą na ten temat. Nie będę miał za bardzo czasu na odpisanie, więc najprawdopodobniej tylko przeczytam komentarze, ale nic nie obiecuję.)

Pozdrawiam
Patryk
Dodano po 2 minutach 31 sekundach:
Oj, chciałem dodać odstępy i informacje o stracie czasu, ale przez przypadek napisałem komentarz. Przepraszam za zawracanie czasu. Nie ogarniam jeszcze tego forum. Da się jakoś edytować wpisy?

ODPOWIEDZ

Wróć do „Świadectwa działania Boga”