Nasze nawrócenia

Dzielimy się dowodami Bożego działania w naszym życiu i życiu znanych osób, jak i naszych bliskich i innych ludzi; piszcie to, co zbuduje wszystkich w wierze w Boga.
Mivia

Re: Nasze nawrócenia

Post autor: Mivia » 2018-02-27, 14:09

bander pisze: 2018-02-27, 12:48 Tak jak Magnolia jestem pełen podziwu nad Twoją siłą:):):)
Nie ma czego podziwiać tak często upadam że wstyd się przyznać Życie dało mi po uszach Dopiero wiara pomaga mi się podnieść ale czasami to trudne

bander

Re: Nasze nawrócenia

Post autor: bander » 2018-02-27, 16:29

Mivia pisze: 2018-02-27, 14:09
bander pisze: 2018-02-27, 12:48 Tak jak Magnolia jestem pełen podziwu nad Twoją siłą:):):)
Nie ma czego podziwiać tak często upadam że wstyd się przyznać Życie dało mi po uszach Dopiero wiara pomaga mi się podnieść ale czasami to trudne
Wiesz po co Bóg stworzył dno ? Przecież człowiek musi się od czegoś odbić.:) Tylko mi się czasami wydaje ,że ja wpadam w najgłębsze dziury i te moje dno jest zawsze bardzo głęboko:)
Myślę ,że większość z nas tak uważa.
Przeszłaś i przetrzymałaś tak wiele zawsze pamiętaj że jest jeszcze jedna zasada:
jeśli myślisz że to już koniec , że nie dasz rady to pamiętaj zwycięstwo jest za najbliższym zakrętem :)

Mivia

Re: Nasze nawrócenia

Post autor: Mivia » 2018-03-05, 00:49

@bander
Twoje słowa są bardzo budujące- dziękuję za nie

Awatar użytkownika
Julita
Początkujący
Początkujący
Posty: 32
Rejestracja: 14 lut 2019
Lokalizacja: Gdynia
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 14 times
Been thanked: 14 times

Re: Nasze nawrócenia

Post autor: Julita » 2019-03-06, 22:27

Zacznę od samego początku. Do 13 roku życia wychowywała mnie głównie babcia i to ona dbała o moje wychowanie w wierze katolickiej. W wieku 6 m-cy zostałam ochrzczona (czerwiec 1986 r.).
Gdy byłam dzieckiem, moja wiara przez większość czasu była raczej powierzchowna. Chodzenie do Kościoła, modlitwę, traktowałam bardziej jako obowiązki – bo babcia kazała.
Krótko przed Pierwszą Komunią św. przeżywałam pierwszą fascynację wiarą, Kościołem. Chętniej chodziłam do Kościoła, modliłam się. Przy niektórych pieśniach religijnych czułam dziwne wzruszenie. Jeśli chodzi o samą Pierwszą Komunię (22. 05. 1994 r.) to uważam, że nie do końca zrozumiałam znaczenie tego wydarzenia. Myślę, że byłam za mała – miałam 8 lat i 5 m-cy (jestem z końca roku).
W następnych latach bywało różnie – czasem chodziłam do Kościoła bez większego przekonania, a czasem chętniej. Bywały okresy, że sama z siebie, oprócz niedzielnych i świątecznych Mszy, chciałam chodzić na różne nabożeństwa. Zawsze poważnie podchodziłam do Spowiedzi, starannie robiłam rachunek sumienia.

W moim życiu – domu, rodzinie, źle się działo a ja nie miałam świadomości, że mogę i powinnam powierzyć to Bogu. Nie czułam tego, że Bóg mnie kocha, że jest ze mną, czułam się zupełnie sama na świecie ze swoimi problemami.

Do przygotowań do Bierzmowania (06. 03. 2000 r.) podchodziłam poważnie. Starannie wybierałam imię, świadka. Było to dla mnie duże przeżycie. Bardzo w tamtym okresie chciałam wierzyć, oczekiwałam spektakularnych przeżyć religijnych – a gdy takowe nie nastąpiły, byłam bardzo rozczarowana. A potem – było już tylko gorzej…

Nie mieszkałam już z babcią, tylko z mamą i ojczymem. Oni nie chodzili do Kościoła. Nikogo nie interesowało, czy ja chodzę. Ojczym był wielkim przeciwnikiem Kościoła. Czytał prasę antyklerykalną i udostępniał mi ją (gazeta „Fakty i Mity”).
Najpierw przestałam chodzić do Spowiedzi. Według mojej pamięci, Spowiedź przed Bierzmowaniem była ostatnią przed 18 letnią przerwą. A skoro nie chodziłam do Spowiedzi, to i do Komunii. Stopniowo przestawałam chodzić do Kościoła, aż całkiem przestałam. Po II klasie liceum przestałam chodzić na religię. Przestaliśmy przyjmować księdza po kolędzie.

W dorosłe życie wkraczałam nieszczęśliwa i pod każdym możliwym względem zagubiona.
Bywały okresy, że na pytanie, jakiego jestem wyznania, odpowiadałam, że żadnego. Rozważałam akt apostazji.
Bywały też okresy, kiedy bardzo chciałam wrócić do Kościoła, ale wydawało mi się to niemożliwe. Panicznie bałam się spowiedzi po wielu latach przerwy. Bałam się, że Bóg nie wybaczy mi odejścia od Kościoła, wszystkich moich grzechów.
Czasami wchodziłam do pustego kościoła, próbowałam się modlić, ale nie umiałam. Zdarzało się, że, sama nie wiedząc, dlaczego, przychodziłam na Mszę, czułam się wtedy jednak bardzo obco, czułam, że jestem bardzo, bardzo daleko od Boga. Bolało mnie to, ale nie wiedziałam, jak to zmienić.
Czasem, mając jakiś bardzo duży problem, zdarzało mi się w desperacji prosić Boga o pomoc. Z tego, co pamiętam, zawsze zostałam wysłuchana.

Moje życie nie było łatwe. Problemy w rodzinie, kompletnie źle wybrany kierunek studiów, praca, w której spotykało mnie wiele złego, momentami wręcz mobbing, narastające problemy ze zdrowiem.
Permanentne poczucie braku sensu życia, pustka, smutek, depresja, lęki, ciągłe myśli samobójcze. Mnóstwo negatywnych emocji, nienawiść do niektórych osób, brak umiejętności wybaczania. Emocjonalnie, duchowo osiągnęłam chyba samo dno.
Brak punktu odniesienia w życiu, ciągłe szukanie kogoś lub czegoś – nie wiedziałam, że chodzi o Boga…

Gdy zaczął się rok 2018, nic jeszcze nie zapowiadało wielkiej zmiany…

Był prawie środek maja, weekend, piękna pogoda, długi spacer, spokój, piękno przyrody.
Nagle, bardzo intensywnie poczułam obecność Jezusa. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam. Nie potrafię tego dokładnie opisać. Nie potrafię opisać emocji, które mi wtedy towarzyszyły. Nie jestem dobra w opisywaniu emocji.
Poczułam, że nie jestem sama, że On jest, że zawsze był, tylko ja nie potrafiłam tego dostrzec, że zawsze będzie. Poczułam Jego miłość, wszechogarniającą miłość, coś jak ciepło rozlewające się po całym ciele. Poczułam, że wierzę, że przecież zawsze wierzyłam, tylko strasznie się pogubiłam. Zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo żałuję, że tyle lat przeżyłam z dala od Kościoła.
Chyba po raz pierwszy w życiu poczułam gotowość do wybaczenia tym, którzy wyrządzili mi krzywdę.
Najpierw zaczęłam chodzić na majowe – nabożeństwo, które szczególnie lubiłam w dzieciństwie. Któregoś razu, gdy modliłam się po majowym, znów intensywnie poczułam obecność Jezusa, poczułam, że On chce, abym przyszła do Niego.
Zaczęłam się codziennie modlić, przychodzić w niedzielę na Mszę. Czułam ogromne pragnienie przyjęcia Komunii św. Modliłam się o odwagę aby pójść do Spowiedzi, o dobrego spowiednika. Jak się wyspowiadać z 18 lat ? Bałam się, że spowiednik skrytykuje mnie, będzie niemiły, może nawet nakrzyczy, że nie dostanę rozgrzeszenia, że dla takich jak ja nie ma już szansy. Przygotowywałam się długo. Nie pamiętałam formuły Spowiedzi, co się mówi, wszystkiego musiałam od nowa się uczyć. Korzystałam z kilku rachunków sumienia. Rzecz jasna, grzechów było mnóstwo, spisywałam wszystko na kartce.
17. 07. 2018 r. poszłam do Spowiedzi, z kartką, bo inaczej bym się pogubiła i wszystkiego bym nie powiedziała. Mówiłam również grzechy sprzed tych 18 lat, co do których nie byłam pewna, czy się kiedyś z nich spowiadałam. Spowiednik (franciszkanin) był wyrozumiały. Gdy dostałam rozgrzeszenie, to było wspaniałe uczucie.
22. 07. 2018 r. przyjęłam Komunię św. Grano tą samą pieśń co wtedy, gdy przyjmowałam Komunię po raz pierwszy. Uznałam to za symboliczne. Nie potrafię opisać radości i wzruszenia, jakie czułam. Myślę, że ten dzień był w pewnym sensie nawet ważniejszy niż dzień Pierwszej Komunii św.

03. 01. 2019 r. po raz pierwszy w dorosłym życiu przyjęłam wizytę duszpasterską.

Teraz w moim życiu najważniejszy jest Bóg i wiem, że tak już zostanie. Pomimo zmartwień i problemów, w końcu czuję, że wszystko jest tak jak być powinno, na swoim miejscu. Życie nabrało sensu, nareszcie zniknęły myśli samobójcze.

Czytam Pismo Święte, książki i strony internetowe o tematyce katolickiej. Spowiadam się raz w miesiącu. Oprócz niedzielnych i świątecznych Mszy, na ogół przychodzę na Mszę jeszcze w jakiś dzień w tygodniu, chodzę na różne nabożeństwa. Bardzo lubię swoją parafię prowadzoną przez Ojców Franciszkanów.

Codziennie czuję, jak bardzo Jezus mnie kocha i codziennie mówię mu, jak bardzo ja kocham Jego.
Bądź ze mną, Panie, w moim utrapieniu
Ps 91 (90)

Magnolia

Re: Nasze nawrócenia

Post autor: Magnolia » 2019-03-06, 22:36

Chwała Panu!

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Nasze nawrócenia

Post autor: Andej » 2019-03-08, 11:06

Julita pisze: 2019-03-06, 22:27... Nie potrafię opisać emocji, które mi wtedy towarzyszyły. ...
Wnoszę z tego, że główną rolę w Twojej wierze odgrywają uczucia i emocje. Dominują nad rozumem, czyli wyborami dokonywanymi z zimną logiką.

Czym jest dla ciebie miłość? Czy miłość do Boga czymkolwiek różni się od miłości do konkretnego człowieka? A jak się ma do miłości do nieznajomych, ogólnie do ludzi? Dla mnie to terra incognita, dlatego pytam.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Sebastian
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 281
Rejestracja: 22 lis 2017
Lokalizacja: Połaniec
Wyznanie: Katolicyzm
Been thanked: 26 times
Kontakt:

Re: Nasze nawrócenia

Post autor: Sebastian » 2019-03-09, 07:26

Pan Jezus powiedział: Przebaczajcie i nawracajcie się jak najwiecej razy :)
Totus Tuus

Magnolia

Re: Nasze nawrócenia

Post autor: Magnolia » 2019-03-09, 08:21

Sebastian pisze: 2019-03-09, 07:26 Pan Jezus powiedział: Przebaczajcie i nawracajcie się jak najwiecej razy :)
Sebastianie, nie "jak najwięcej razy" tylko 77 razy, co było jednoznaczne ze słowem ZAWSZE.

malgo_1991

Re: Nasze nawrócenia

Post autor: malgo_1991 » 2019-08-05, 17:36

Ja spotkalam Jezusa mniej wiecej 8 lat temu w chwilach rozpaczy,gdy sie chcialam zabic. Gdyby nie ON,nie byloby mnie tu.

Magnolia

Re: Nasze nawrócenia

Post autor: Magnolia » 2019-08-06, 13:54

Opowiedz nam Gosiu jak to było.

Awatar użytkownika
Morkej
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1708
Rejestracja: 2 wrz 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 65 times
Been thanked: 343 times

Re: Nasze nawrócenia

Post autor: Morkej » 2019-08-18, 10:49

Przed rozpoczęciem drogi do Boga choć byłem jako tako wierzącym to z wszelaką religijnością nie miałem nic wspólnego. Powodem był brak w mojej rodzinie kogoś kogo mógłbym naśladować już od małego.
I tak czas mijał i mijał a moja wiara wyjeżdżała za margines.
Początkiem mojej drogi uważam moment w którym zacząłem bardziej skupiać uwagę na religii. Czytając artykuły na temat Słowian, bardzo zainteresowała mnie ich religia i kultura przedchrześcijańska. Po poznawaniu tego wszystkiego natknąłem się w internecie na grupę ludzi którzy mienią się mianem "rodzimowierców". Uważają, że kultywują religię Słowian która jest bliższa Polakom niż chrześcijaństwo. Zaciekawiła mnie ta grupa, więc czytałem dalej. Cała ta otoczka rodzimej wiary i powrotu do korzeni sprawiła, że byłem bardzo tym wszystkim zainteresowany. Zacząłem realnie myśleć nad tym wszystkim, nad wiarą w słowiańskich bogów. Ale tak naprawdę to poza klimatem i zabawą w Słowian nic więcej nie ma. Jakoś czułem, że to wszystko jest zbyt płytkie by było prawdziwe. Fascynacja minęła a ja poczuwszy brak duchowności w sobie, brak Boga zacząłem szukać Go w innych religiach.

Nie będę opisywał jak to przeskakiwałem z kwiatka na kwiatek, ale powiem, że trochę to trwało zanim odnalazłem prawdziwego Boga.

W tych wszystkich poszukiwaniach zauważyłem, że szukałem wszędzie, ale nie w chrześcijaństwie. Od razu je odrzuciłem nie analizując go. Wolałem analizować inne. Ale właśnie moment kiedy postanowiłem przestudiować co naucza chrześcijaństwo, utwierdziło mnie w przekonaniu, że to ta jest właściwa i pełna prawdy.
Zacząłem etap nawracania się do Boga. Stałem się bardziej religijny.

I choć to wszystko trwało w najlepsze to nadszedł okres wątpliwości, które zaważyły ostatecznie ( przynajmniej tak myślę) nad moją wiarą.
Były to wątpliwości związane z protestantyzmem. Jak to zwykle bywa natknąłem się na ich artykuły a później filmy. Nie miałem większej styczności z innymi gałęziami chrześcijaństwa i jakoś mnie nie interesowały ( a szkoda) , ale ten moment w końcu nadszedł i nie był przyjemny.
Rozpisywać się nie będę, ale zapraszam do pewnego wątku poświęconego moim wątpliwością
viewtopic.php?f=26&t=8609&hilit=maryja

Główną taką bombą były zarzuty co do kultu maryjnego. Ciężko mi było to wszystko ogarnąć bo co chwile pojawiały się nowe zarzuty, które wyglądały na bardzo poważne. Na początku nie chciałem w nie uwierzyć, ale z czasem przekonywałem się co do nich. Z czasem stałem się takim nieformalnym protestantem. Straciłem całkowicie zaufanie do Krk, ale nie mogłem w podświadomości wyzbyć się myśli, że kościół w którym zostałem ochrzczony i chodzę do niego od dziecka, naucza fałszywie. Chciałem znaleźć dowody na to, że to nieprawda, ale ilość zarzutów i ich ciężar mnie przygniotły. Nie mogłem sam sobie z tym poradzić. Postanowiłem, że zwrócę się do Boga o pomoc (po tak długim czasie) w odnalezieniu prawdy. I pomógł, choć nie od razu bo stopniowo. Po modlitwie zacząłem napotykać ludzi którzy po woli mi to wszystko tłumaczyli. A sam zacząłem rozumieć swój błąd braku cierpliwości i tego, że nawet nie zgłębiłem się głębiej w naukę kościoła.

Dziś choć nachodzą mnie czasem wątpliwości to są one krótkie. Bóg umocnił mnie w przekonaniu.
Ogólnie w tym wszystkim nauczyłem się cierpliwości i pokory której mi bardzo brakowało w tamtym okresie.
Oczekuj Pana, bądź mężny w działaniu i umacniaj się w sobie; nie trać ufności, nie poddawaj się,
lecz ciałem i duszą walcz o chwałę Bożą. - Tomasz à Kempis

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Nasze nawrócenia

Post autor: Andej » 2019-08-18, 11:11

Morkej pisze: 2019-08-18, 10:49 ... Dziś choć nachodzą mnie czasem wątpliwości to są one krótkie. Bóg umocnił mnie w przekonaniu. ...
Dziękuję za to świadectwo. Bardzo mnie ono raduje. Podziwiam, że wątpliwości, masz jeno chwilowe.Mnie one stale trapią. I wciąż są nowe myśli i pytania, na które nie znam odpowiedzi.
Wobec tego, że omijają Cię poważniejsze wątpliwości, liczę na to, że aktywnie włączysz się dyskusje na Forum i pomożesz innym rozwiewać ich wątpliwości.
A na początek, czy możesz wejść viewtopic.php?f=8&t=285&start=930#p190817 i podać swoją interpretację pierwszego z cytatów?
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Morkej
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1708
Rejestracja: 2 wrz 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 65 times
Been thanked: 343 times

Re: Nasze nawrócenia

Post autor: Morkej » 2019-08-19, 12:18

Andej pisze: 2019-08-18, 11:11 Podziwiam, że wątpliwości, masz jeno chwilowe
Jeno chwilowe wątpliwości rozumiem bardziej jako krótsze, w porównaniu do wcześniejszych. Potrafiłem całymi dniami mieć trapiące myśli przez długi czas. Dziś, jeśli już są to po prostu nie są tak długie jak poprzednie.
Andej pisze: 2019-08-18, 11:11 Wobec tego, że omijają Cię poważniejsze wątpliwości...
Czy omijają? Zależy jakie masz na myśli, ale zapewniam Cię, że większość raczej mnie nie omija.
Andej pisze: 2019-08-18, 11:11 A na początek, czy możesz wejść viewtopic.php?f=8&t=285&start=930#p190817 i podać swoją interpretację pierwszego z cytatów?
Mogę i spróbuję podać.
Oczekuj Pana, bądź mężny w działaniu i umacniaj się w sobie; nie trać ufności, nie poddawaj się,
lecz ciałem i duszą walcz o chwałę Bożą. - Tomasz à Kempis

Króliczek

Re: Nasze nawrócenia

Post autor: Króliczek » 2020-06-07, 23:27

Też się nawrócilam i to dzięki mojemu mężowi, takie mam szczęście. Byłam niewierzącą, nie chodziłam na religię, tak byłam wychowywana choć nie mam żalu do rodziców, też tak byli chowani, poza tym są super i bardzo ich kocham. No ale wracając do nawrócenia, w liceum poznałam chłopaka (dziś już mojego męża) który "przyczepił się" do mnie i ciągle mi mówił, że Bóg mnie kocha, był i jest strasznie grzecznym, zupełnie inny od wielu rówieśników, podarowal mi medalik, różaniec, pismo Święte, zabierał do kościoła, no i trafiło mnie, zakochałam się i w nim i w Panu Bogu, przyjęłam sakramenty, mój kochany oświadczył mi się w kościele, w którym później wzięliśmy ślub i ochrzcilismy wszystkie nasze dzieci:) Także ja miałam bardzo romantycznie ale i skutecznie! W swoim życiu małżeńskim mamy swoje i wzoty i upadki, żeby nie było tak słodko i cukierkowo, i cierpienie też nam towarzyszy, ale łączy nas wspólny cel.

Claudiax

Re: Nasze nawrócenia

Post autor: Claudiax » 2020-07-03, 10:36

To ja napiszę kilka zdań
Do Kościoła zawsze chodziłam, ale to było takie powierzchowne, odbębnienie niedzielnej Eucharystii..pójść i mieć z głowy...
12 lat temu zaczęłam mieć pierwsze objawy nerwicy lękowej i depresji, myśli samobójcze, a dodam że dzieciństwo miałam nie łatwe, rodzice pili, nie okazywali miłosci..byli bardzo surowymi rodzicami .. nie raz była u nas policja, awantury.. uzbierało sie tego i 12 lat temu własnie zaczełam mieć nerwicę i depresję, przestałam wychodzić z domu do sklepu, do Kościoła, do lekarza.. no i zaczęlam sie modlic w domu choć teskniłam za Kościołem, Mszą. Dziś dziękuję Jezusowi za te zaburzenia ponieważ one mnie do niego zbliżyły i to bardzo. Zaczęłam sluchac rożnych ciekawych kazań w internecie, modlić sie z innymi poprzez you tube. Nie przedłużając - dziś już jest lepiej znam nerwice na wylot, pracuje, wczoraj byłam w Spowiedzi sw, na Adoracji mimo że nadal nie wyzdrowialam ale wiem ze nerwica nie zabija:) ona tylko straszy:) Jezus wie ile wysilku mnie kosztuje kazde pojscie na Mszę św. z lękiem ale chodzę coraz odwazniej:) On mi wiele dał, uleczył z depresji i mimo że mialam miłości rodzicow to Jezus i Maryja kochają mnie i kazdego z nas :) ps: Sakrament Bierzmowania przyjełam w wieku 37 lat :ymhug: czyli w tym roku w lutym, 3 dni przed moimi urodzinami :D :x

ODPOWIEDZ

Wróć do „Świadectwa działania Boga”