Nikko jeśli ktoś cierpi to idzie do lekarza, do specjalisty. W tym sensie proponuje Ci terapię. Mamy wątek o Psychoterapii, chyba w kawiarence, poczytaj że to przynosi pomoc. Czemu życzę ci profesjonalnej pomocy? Bo Ci dobrze życzę.
Sama byłam na tyle zdeterminowana by szukać pomocy że w ciągu 20 lat byłam na 4 terapiach. Czasem po kilka lat przerwy między kolejnymi. Szukałam pomocy i odzyskania równowagi.
Uważam że to jest wzięcie za siebie odpowiedzialności. Jest problem to szukam rozwiązania.
A najszybciej stawałam na nogi gdy terapia szła w parze z modlitwą i oddawaniem problemów Bogu.
Czy terapia albo wiara w Boga ma prowadzić do tego że zło przestaniemy nazywać złem a krzywdę krzywdą? Nie. Wszystko nazywa się po imieniu. I leczy na prawda. I relacja z drugim człowiekiem oparta na szacunku, którego się wcześniej nie doznało.
Wiec jeśli uważasz że źle ci życzę to jesteś w błędzie. Patrząc na swoje doświadczenie proponuje ci rzeczy które przyniosły konkretny skutek, realną poprawę zdrowia i samopoczucia. Poprawę życia.
Każdy jest za siebie odpowiedzialny. Ktoś nie dał Ci miłości w dzieciństwie to teraz Ty ja sobie daj i zadbaj o siebie
Może wróć tu za miesiąc, za dwa i poczytaj jeszcze raz co napisaliśmy. Może gdy wrócisz za jakiś czas to odkryjesz w naszych słowach proroctwo dla siebie że możesz żyć inaczej.
Bo tym są dla nas świadectwa innych ludzi, proroctwem że to co jednemu Bóg uczynił to może uczynić i Tobie- przede wszystkim Bóg chce Ci pokazać jak bardzo o Ciebie dba i kocha.
Jeszcze tego nie słyszysz i nie widzisz.... ale tak jest.
Mamy wątek z pięknymi świadectwami z YT różnych ludzi w rożnym wieku, z różnymi problemami. Opowiadają jak wszystko się zmieniło gdy spotkali Boga. Historia ich życia pozostała taka sama ale jakby wyszli z ciemności w światłość.
Tego Ci życzę.
Wszystkiego co najlepszego Bóg dla Ciebie przygotował.
Z modlitwą.
Wybaczanie wrogom i brak zainteresowania ofiarą
Re: Wybaczanie wrogom i brak zainteresowania ofiarą
No widzisz zależy od punktu widzenia, dla Cb to jest dużo, a dla mnie shit, gdybym to miał to nadal byłbym nieszczęśliwy. ;P Żeby być szczęśliwy to bym musiał grać w la lidze, a gram w a klasie w morde misia ;/
Ale dobrze, że jesteś na etapie takiego rozgoryczenia, bo znaczy, że chciałabyś inaczej, a coś tam zawsze da się zmienić, gorzej jakbyś zobojętniała bo wtedy to już finito. ;P
A nie mogłabyś po prostu spróbować spełniać jakieś swoje marzenia? Tylko te realne, ktöre się da, bo nw czy wiesz, ale w stanie takiego rozgoryczenia można być całe życie, nawet w wieku 60 lat będziesz siedzieć i wspominać jak pięknie zmarnowałaś życie. ;P Chodzi mi, że wiesz coś tam byś chciała, no bo wiadomo rodzice to nie mleczaki, że pozabijasz i odrodzą się nowi lepsi i opiekuńczy, choć sam kiedyś miałem podobny plan. XD no ale wiesz, pomyśl co byś chciała zmienić, niektórzy uzależniają szczęście od posiadania chłopa/kobiety, nie idź w to ;P bo to jest taka beznadzieja, że gardzę tym. Ale ewentualnie kogoś możesz poznać na luzie zawsze przecież, a tak z innych to hmm, tak jak poradził kiedyś Bronek, zmień prace, weź kredyt.... xD
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 19096
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2630 times
- Been thanked: 4638 times
- Kontakt:
Re: Wybaczanie wrogom i brak zainteresowania ofiarą
Proszę, nie przyjmuj tego co napiszę poniżej jako ocenę - raczej jako to, co zobaczyłem w Twoich listach. Proszę rozważ to - możesz odrzucić, ale najpierw rozważ. Co Ci zależy? Jeśli po rozważeniu uznasz, że się mylę, nic nie stracisz; a jeśli przypadkiem okaże się, że mam rację, masz szansę spro zyskać...
Nikko, nie gniewaj się, ale po tym co piszesz - a także po tym, że nie odpowiedziałaś na moje pytania o to, co Bóg miałby zrobić, by uzyskać Twoją aprobatę - wyłania mi się taki obraz :
Nie gniewaj się, że tak śmiało piszę. Zakładam, że skoro tu zajrzałaś, tęsknisz do pełni życia. Wierz mi, jest ono na wyciągnięcie ręki. Sterownik do wszystkich szlabanów na drodze do tego trzymasz w ręku Ty sama. Co Ci szkodzi otworzyć?
Nikko, nie gniewaj się, ale po tym co piszesz - a także po tym, że nie odpowiedziałaś na moje pytania o to, co Bóg miałby zrobić, by uzyskać Twoją aprobatę - wyłania mi się taki obraz :
- jesteś osobą bardzo zranioną - ktoś zrobił Ci prawdziwą krzywdę
- wciąż trwasz w traumie po tej krzywdzie, bardzo silnie wpływa ona na Twoje życie - mimo, że w zasadzie masz wiele, nie potrafisz być szczęśliwa (może jeszcze precyzyjniej: potrafiłabyś, ale zachodzi tu swoisty mechanizm; jeśli dopuściłabyś do siebie szczęście, musiałabyś niejako "zrezygnować" z myślenia o sobie jako osoby skrzywdzonej, pechowej, nie ze swej winy cierpiącej, mającej do świata pretensje. Tymczasem przyzwyczaiłaś się do tego, że jesteś "tą skrzywdzoną". Ta postawa - wyraźnie moim zdaniem widoczna w Twoich listach - nie pozwala Ci być szczęśliwą, uniemożliwia Ci wyjście z tego dołka.
Nie chcę przez to powiedzieć że to Twoja wina - krzywda niestety tak niekiedy działa. Ale też - koniecznie! - chcę, żebyś przyjęła całym sercem, iż wprawdzie nie odpowiadasz za krzywdę, jaką Ci wyrządzono, ale jesteś odpowiedzialna za swój obecny stan.
Przyjęcie odpowiedzialności jest kapitalną rzeczą, bo implikuje, iż jesteś w stanie ten stan zmienić. Co więcej, możesz to zrobić tylko Ty - ani Twój krzywdziciel, ani my, ani nawet Wszechmocny Bóg tego nie zmieni bez Twojego udziału. - pretensje do Boga są w tym kontekście jedynie racjonalizacją postawy, którą opisałem powyżej; tak naprawdę nie o Boga chodzi (w przeciwnym wypadku miałabyś nie tylko zdanie "jak fatalnie jest", ale i koncepcję "jak powinno być"), tylko o utrzymanie myślenia o sobie jako o osobie skrzywdzonej (z pominięciem wszystkich innych aspektów tego, kim i jaka jesteś).
- wybór stoi przed Tobą, nikt go za Ciebie nie podejmie:
- możesz zostać w miejscu, gdzie jesteś - jest to swoista "strefa komfortu" do której już się przyzwyczaiłaś - do myslenia o sobie przede wszystkim jako o osobie skrzywdzonej, do pretensji do świata, rozpamiętywaniu "jakie to niesprawiedliwe" itd. Nie żartuję - w wyniku pewnego przywyknięcia wiele osób zostaje w tym stanie i obawia się z niego wyjść
- możesz też z tej strefy komfortu wyjść i zacząć żyć naprawdę - wziąć odpowiedzialność za swoje życie i to, jaką ma jakość - mimo skrzywdzenia w przeszłości.
Nie gniewaj się, że tak śmiało piszę. Zakładam, że skoro tu zajrzałaś, tęsknisz do pełni życia. Wierz mi, jest ono na wyciągnięcie ręki. Sterownik do wszystkich szlabanów na drodze do tego trzymasz w ręku Ty sama. Co Ci szkodzi otworzyć?
- Dezerter
- Legendarny komentator
- Posty: 14987
- Rejestracja: 24 sie 2015
- Lokalizacja: Inowrocław
- Has thanked: 4215 times
- Been thanked: 2955 times
- Kontakt:
Re: Wybaczanie wrogom i brak zainteresowania ofiarą
Cały wątek ciekawy i wartościowy - a 2 ostatnie posty to bardzo konkretna pomoc
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.