Post
autor: Konwalia » 2020-07-06, 17:12
Bo nie mogę tego znieść. Nie mogę na to patrzeć. Nie mogę tego słuchać. Wcale nie chodzi o to, że pałam niechęcią do osób homoseksualnych – to byłoby sprzeczne z Ewangelią. Mi jest ich żal, bo uwierzyli w kłamstwa i zapędzają się coraz bardziej. Nie piszę, że wszyscy, pewnie są tacy, którzy nie identyfikują się z ideologią LGBT. Ale spójrzcie, co się dzieje, o co te środowiska walczą. Niektóre sprawy graniczą z szaleństwem, o ile już nim nie są. Zaczęło się od akceptacji homoseksualizmu, a w tej chwili w Stanach Zjednoczonych terapii hormonalnej zmiany płci poddawane są dzieci. Czy to nie w objawieniach w Quito Matka Boża mówiła o tym, że szatan będzie chciał atakować dzieci? O, gdybym te słowa wypowiedziała wśród katolików, którzy nie zgadzają się we wszystkim z nauką Kościoła!
A więc dochodzimy do punktu, w którym założenia tradycyjne kojarzą się z naruszaniem praw innych ludzi, z „państwem wyznaniowym”. Czy tak trudno zauważyć, że to prędzej nam, katolikom, więcej zostanie narzucone? Chcecie społeczeństwa, w którym pary jednopłciowe będą zawierać prawnie usankcjonowane związki, jakby bez refleksji przyjmując to, co w innych państwach poszło już znacznie dalej? Wierzycie, że na „związkach partnerskich” się skończy?
Ależ nie chcę odchodzić od Kościoła. Mam na myśli co innego:
Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie. Jeżeli ktoś miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na świecie: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha ze spraw doczesnych nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat jednak przemija, a z nim jego pożądliwość. Kto natomiast wypełnia wolę Bożą, trwa na wieki.
1 J 2, 15-17
Wiecie, że ludzie mają poważniejsze problemy niż to, o co dzisiaj świat tak natrętnie się upomina? Co dziś mamy? Eutanazję, propagandę gender i LGBT, odchodzenie od wiary, relatywizm i obojętność. Ostatnio odmawiam Różaniec z transmisją werbistów. To zgromadzenia ojców (i braci), sióstr i sióstr klauzurowych związanych z misjami. Ludzie w dalekich krajach to mają problemy. Są prześladowani za wiarę, nie mają dostępu do wody, cierpią głód. Kilka miesięcy temu zapoznałam się z książką siostry werbistki, misjonarki, która spędziła długi czas w Afryce. Bieda aż piszczy, ale ludzie szczęśliwi. A u nas starsi, schorowani ludzie umierają samotnie w szpitalach, nie pamięta się o nich i się za nich nie modli. Zamiast tego dyskutuje się o: wyjazdach na wakacje, polityce i „problemach społecznych”. Niech jadą do Afryki, to zobaczą problemy społeczne. Mnie coraz bardziej ciągnie do tego, żeby pytać Pana Boga, jak mogę odejść od „świata”, tych wszystkich światowych głupot, które tak dzisiaj wielu zaprzątają i powoli dojrzewam do pewnej modlitwy, na którą długo nie miałam odwagi. Mówiąc kolokwialnie: w głowach się ludziom przewraca z dobrobytu. Nie miejcie mi za złe, musiałam to napisać, bo prawdę mówiąc, noszę w sobie te myśli już bardzo długo, ale najczęściej je tłumię albo same się tłumią. Ale wracają.
Ostatnio zmieniony 2020-07-06, 17:16 przez Konwalia, łącznie zmieniany 2 razy.