Tym razem zainspirowała mnie pewna rozmowa, w której przeciwstawiono Prawdy Wiary (utożsamiając je z "literą Prawa")
doświadczeniu uczucia "radości i miłości" (utożsamianego z Miłością oraz z Chrztem w Duchu Świętym) które to doświadczenie
ma dawać uczestnictwo w Królestwie Bożym.
Mój adwersarz jest katolikiem i, obawiam się, reprezentuje rosnącą grupę osób, które własnie tak uważają (zapewne
nie zdając sobie sprawy, że jest to kolejny już w historii powrót do gnozy).
Nie chodzi jednak tu o polemikę z moim adwersarzem - jest tylko inspiracją, uważam sam temat za niezwykle istotny.
Widzę to dwa zagadnienia:
- Ważność Prawd Wiary
Oczywiście, nie mają one nic wspólnego z "literą Prawa" (jesli ktoś ma wątpliwości, chętnie przeprowadzę analizę biblijną na ten temat).
I chyba nie są takie mało ważne, nie są tylko "niuansami" skoro w Nowym Testamencie czytamy:
" gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam ktoś głosił Ewangelię różną od tej, którą [od nas] otrzymaliście - niech będzie przeklęty!"
/Ga 1,8-9/
. - Wartość uniesień emocjonalnych.
Odwołam się tu do Piusa X (tak, tak, wiem, wszyscy mamy już dość lefebvre'stowskiego gadania o "modernistach" i widzenia ich wszędzie -
ale to przecież nie oznacza że nauczanie do którego się odwołują jakoś zniknęło z Kościoła, czy jest nieważne).
Myslę, że mało kto ma dziś znajomość (i świadomość) spraw, które poruszył Pius X w swojej encyklice (polecam lekturę całej - http://sanctus.pl/index.php?podgrupa=500&doc=450 )
Oto fragmenty encykliki Pascendi dominici gregis, Pius X:
"(..) W czym choć odstępują od założeń racjonalistycznych, to jednak wpadają
w błędy protestantów i pseudo-mistyków. Tak bowiem rozumują: w uczuciu
religijnym - jeśli je głębiej zbadamy - wykryjemy łatwo pewną intuicję
serca, przez którą człowiek bez żadnego pośrednictwa doświadcza
rzeczywistości pierwiastka Bożego i w ten sposób powstaje pewność o
istnieniu Boga, jak również o jego działaniu wewnątrz i na zewnątrz
człowieka, pewność, która o wiele przewyższa wszelkie pewniki naukowe. I
to jest owo prawdziwe doświadczenie, przewyższające wszelkie
doświadczenie rozumowe.
Przyczyną zaś tego, że czasami ci i owi - racjonaliści - pogardzają ową
pewnością i przeczą jej istnieniu, jest to, że oni nie chcą stworzyć
wokół takiej atmosfery duchowej, która jest niezbędną do wywołania
doświadczenia. Według modernistów, gdy ktokolwiek to doświadczenie
osiągnie, staje się prawdziwie wierzącym. "
(...)
"Wszelkie fantazje, odnoszące się do uczuć religijnych, nie obalą
powszechnego głosu sumienia: otóż ten głos powszechny sumienia poucza
nas, że wzruszenie oraz wszystko to, co zniewala duszę, nie pomaga lecz
utrudnia badanie prawdy, a mamy tu na myśli bezwzględną prawdę; tamta
czysto subiektywna, twór uczucia i czynu może posłużyć jako igraszka
słów, ale na nic się nie przyda człowiekowi, który pragnie przede
wszystkim wiedzieć, czy poza nim istnieje Bóg, w którego ręku spocznie
kiedyś jego przeznaczenie.
By nadać uczuciu pewne podstawy, moderniści uciekają się do
doświadczenia jako czynnika pomocniczego. Lecz cóż ono może tam wnieść
nowego? Absolutnie nic, chyba to jedynie, że stanie się ono silniejszym
a stąd w równym stosunku będzie silniejsze przekonanie o danej prawdzie.
Ale ani jedno ani drugie nie jest w stanie sprawić, aby uczucie
przestało być uczuciem, by zmieniło swą naturę tak bardzo zwodniczą,
jeśli nie jest kierowane rozumem; przeciwnie i jedno i drugie umacnia i
wspomaga ową naturę, gdyż im silniejszym jest uczucie, tym bardziej ono
jest uczuciem. Mając tu do czynienia z uczuciem religijnym i z owym
doświadczeniem, zawartym w uczuciu, zdajecie sobie sprawę z tego dobrze,
Czcigodni Bracia, jakiej tu potrzeba roztropności, właściwie jakiej
nauki, któraby przewodziła tej roztropności. Z pracy nad duszami znacie
dobrze te, które zwykły iść za popędem uczucia; wiecie to również z
dzieł ascetycznych, którymi tak pogardzają moderniści, a przecież owe
dzieła ascetyczne wykazują zasoby wiedzy o wiele wyższej, niż ich wiedza
oraz wyższą od nich subtelność obserwacji; to też wydaje nam się
szaleństwem a przynajmniej wielką nieroztropnością podążać bez żadnego
badania za tymi wewnętrzymi doświadczeniami, które tak wielką rolę
odgrywają u modernistów. "