Sądzę, że niezupełnie masz rację. To zależy od zaangażowania. Jestem przekonany, że dla osoby niewierzącej przypominać to będzie kakofonię. A dla osoby szczerze modlącej się w tej formie, będą to pienia anielskie. To wszystko zależy od tego, czy jest się "w środku" czy "na zewnątrz".
Sądzę też, że duży wpływ na nastrojowość i uczuciowość. Łatwość podleganie emocjom. Zapewne dlatego Odnowa jest zdominowana przez kobiety.
Osobiście nie zauważyłem daru języków, blablania, upadków. Acz przed skutkami tych ostatnich chronili panowie zawsze stojący obok podchodzących do kapłana. Ale cóż, ja nie podlegam takim reakcjom. I może dlatego w moje obecności takie demonstracje są niemożliwe. Choć przyznam się, że w pewnym okresie wydawało mi się to być czymś pociągającym. Teraz jednak mam świadomość, że te zachowanie nie mają wielkiego związku z wiarą. Ani jej nie potwierdzają, ani jej nie zaprzeczają. Ot są, tak jak łzy, gdy człowiek się wzruszy lub rozpacza. Ale zewnętrzne objawy nie mają wpływu na to, w jakim stopniu modlitwa dociera do Boga.