Nie mogę absolutnie stawiać na to jaki los czeka napadającego, mogę jednak stwierdzić że jego czyn jest zły i zastanawiam się. Wiemy że za życie w grzechu ciężkim czeka piekło i jeżeli taki człowiek żyje w grzechu ciężkim, odebranie mu życia byłoby zarazem zamknięciem mu ewentualnej drogi w przyszłości do nieba, przez pokutę i pojednanie. Jeżeli mam wiarę i nie żyję w grzechu ciężkim, to z miłości do bliźniego chyba wolałbym żebym to ja zginął niż żeby on miał zostać potępiony przez odebranie mu ewentualnej szansy na zbawienie, jak w wypadku zabójcy Goretti. Ten się nawrócił i wstąpił do zakonu.
Czy to właśnie nie jest najlepsze co może zrobić prawy człowiek? On, z nadzieją na raj, poświęca swoje życie za to żeby jego napastnik mógł też mieć szanse dojść do domu? Jezus oddał życie na tym świecie żebyśmy mogli mieć wieczne życie w tamtym. Czy to nie jest właśnie to doskonałe podążanie za Chrystusem?
Jestem absolutnym przeciwnikiem jakiegokolwiek zabijania.
Dodano po 17 minutach 48 sekundach:
Bronić tak, sprzeciwiać się złu. Tylko właśnie w jaki sposób. Zastanawia mnie chociażby czy my jako chrześcijanie nie powinniśmy walczyć jakby w sposób pasywny? Nie zabijając, ale słowem, niszcząc zaopatrzenie, drogi i atakując logistycznie wroga, tak jak Jezus niszczył stoiska (może nie do końca trafne porównanie, ale mam na myśli to, że Jezus uczynił szkody tym którzy niszczyli dom Boży, a nie atakował samych sprzedających. Trzeba pamiętać, że prawdziwą świątynią Boga jest każdy człowiek (czyli by uratować jedną świątynie, nie niszczmy drugiej), więc i my nie powinniśmy przypadkiem niszczyć stoiska, a nie samych ludzi?) Tylko czy to aby też nie jest czynienie zła?