abi pisze:i tutaj musze napisac ze ksieza przynajmniej niektorzy, utwierdzaja nas w tym przekonaniu
bedac na wielu mszach z modlitwa o uzdrowienie prowadzonych przez o.teodora knapczyka, (ktorego zreszta bardzo lubie i zabiegalam zeby nadal przyjedzal do legnicy) slysze slowa poznania - uzdrowiony / uzdrowiona z bolu watroby, z alkoholizmu, z nowotworu, z wrzodow na zoladku...w najlepszym przypadku z obciazajacych wspomnien z dziecinstwa albo z przemocy w domu rodzinnym.
i zawsze mi brakuje - uzdrowieni ze zwatpienia, z odejscia od Boga, z czynienia zla blizniemu...ja chyba czegos nie rozumiem
Myślę, że wiąże się to z oczekiwaniami, jakie mają ci, co na taką modlitwę przyjeżdżają.
Ale... może to dobre, co opisujesz?
W końcu jeśli ktoś przychodzi na takie modlitwy, chce skończyć z owymi zwątpieniami, odejściem od Boga, czynieniem zła bliźniemu.
I trochę po to żyjemy na ziemi - może wcale nie chodzi o to, by załatwiać cudem rzeczy, które można załatwić (no, nie bez Łaski Bożej, ale jednak w inny sposób, a nie "pstryk i uzdrowiony") na drodze pracy nad sobą, nauki i poznania swojej wiary (ileż wątpliwości się wówczas wyjaśnia!).
Być może piszę tak również dlatego, że nie bardzo wierzę w prawdziwość przytłaczającej większości tych uzdrowień na zasadzie "teraz Bóg dotyka kogoś z bólem kolana". Za to głęboko wierzę, iż Bóg dokonuje tysięcy, a może milionów uzdrowień prowadząc umysł i rękę lekarzy. Zapewne natychmiastowe cudowne uzdrowienia się zdarzają, ale są one skrajnie rzadkie.