Życie pełne zwątpień

Piszemy tutaj wszystkie rozterki w naszym życiu duchowym. Rady na temat naszego życia w Kościele katolickim, pouczenie, itp.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Lunka
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1438
Rejestracja: 26 sty 2021
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 956 times
Been thanked: 566 times

Re: Życie pełne zwątpień

Post autor: Lunka » 2021-10-12, 17:01

@Niezapominajka może masz zespół jelita drażliwego? Ciężka sprawa. Wiem coś o tym.
"Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona."
Łk 10,41-42

Awatar użytkownika
Skaza
Gaduła
Gaduła
Posty: 996
Rejestracja: 7 wrz 2021
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 1414 times
Been thanked: 366 times

Re: Życie pełne zwątpień

Post autor: Skaza » 2021-10-12, 17:42

To nie grzech. Możesz być spokojna Niezapominajko. Pozdrawiam serdecznie i głowa do góry będzie dobrze.

Niezapominajka
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 644
Rejestracja: 28 wrz 2019
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 157 times
Been thanked: 160 times

Re: Życie pełne zwątpień

Post autor: Niezapominajka » 2021-10-16, 13:57

Dziękuję Wam za wszystkie odpowiedzi.
Trapią mnie jeszcze pewne sytuacje.
Planuję pójść do spowiedzi - staram się chodzić co 2tyg - może to dla mnie za często i na siłę doszukuję się grzechów?

Ale, miałam pewne sytuacje które budzą we mnie wątpliwości.

1) Będąc na zakupach z mamą przymierzając koszulkę stwierdziłam że zabawnie w niej wyglądam, że jest ona taka staromodna i wyglądam jak starsza Pani - skojarzyło mi się to z kobietami które chodzą do kościoła się modlić, taka bluzka typowo bardzo skromna/kościółkowa i bez głębszego zastanowienia obróciłam się do mamy i złożyłam ręce i powiedziałam słowa "Zdrowaś Maryjo Łaski Pełna" i zaczęłam się śmiać.
No i zaraz tego pożałowałam, bo to było głupie. Przecież sama się modlę staram jak najwięcej, dbam o czystość, to nie miało na celu prześmiewać te kobiety czy osoby tylko poczułam się wpasowana do nich - i to miał być żart, ale od razu tego pożałowałam i przeprosiłam za to Boga, zrobiło mi się wstyd i chodziłam przez jakiś czas jak zbity pies przez tą sytuację...

2) Ostatnio miałam chyba dwie sytuacje że przez nieuwagę, niedopatrzenie wymusiłam pierwszeństwo przejazdu na drodze. Byłam pewna że nie jedzie samochód albo że jest daleko a jednak był stosunkowo blisko, że powinnam była ustąpić - nic nikomu się nie stało, ale mialam jakieś wyrzuty sumienia..

Przez obie te sytuacje ostatnio będąc w kościele nie przyjęłam Komunii :( Było mi strasznie przykro i długo biłam się z myślami - ale nie było spowiednika w konfesjonale i nie miałam jak pójśc do spowiedzi.. czy to były naprawdę tak wielkie przewinienia?

Ja już nie wiem czy faktycznie celowo i świadomie grzeszę czy to się po prostu zdarza... naprawdę nie da się zyć bezgrzesznie? Czasem chciałabym żyć idealnie i nie grzeszyć a ciągle się zdarzy jakaś lekka sprzeczka, podniesiony ton, kłótnia (bez wyzwisk, raczej jakieś zarzuty do kogoś bliskiego) i już mam wurzuty sumienia i myśli że Bóg to już ma dość moich upadków bo chodzę do spowiedzi dość często a ciągle coś się wydarza :(

Dziękuję za wszelkie słowa wsparcia..
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.

Awatar użytkownika
Skaza
Gaduła
Gaduła
Posty: 996
Rejestracja: 7 wrz 2021
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 1414 times
Been thanked: 366 times

Re: Życie pełne zwątpień

Post autor: Skaza » 2021-10-16, 14:09

Miałem też kiedyś taki czas, że starałem się spowiadać nawet z bardzo drobnych przewinień. Ksiądz mi jednak podczas spowiedzi podpowiedział , że jeśli zdarzają się drobne to wystarczy tylko w myślach przeprosić zmówić jakąś modlitwę i nie trzeba iść do spowiedzi. Nie da się żyć idealnie bez grzechu tak mi się wydaje. Z czasem wejdzie Ci to w nawyk i takie żarty jak ten z ciuchem nie będę wcale przychodzić na myśl. Ja przyjąłem sobie już dawno temu, że są sprawy z których się nie żartuję nigdy i z nikim tzw. wiara, uczucia, zdrowie i ojczyzna. Jeśli wewnętrznie odczuwasz , że zachowałaś się źle wyspowiadaj się. Możesz też zawsze porozmawiać z kimś komu ufasz i kto nie wyśmieje Twoich wątpliwości. Pozdrawiam z serca.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Życie pełne zwątpień

Post autor: Andej » 2021-10-16, 14:17

Moim zdaniem rezygnacja z przyjęcie Jezusa sprawia Panu wielokrotnie większą przykrość, niż opisane sytuacje. Z tym, że w pierwszej nie widzę znamion grzechu. A w drugiej już jest. Nie ciężki, ale warto w przyszłości unikać takich sytuacji. Bo, jeśli stanie się nieszczęście, to sumienie może cię zagryźć na śmierć.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

orzeszku

Re: Życie pełne zwątpień

Post autor: orzeszku » 2021-10-16, 21:23

Andej pisze: 2021-10-16, 14:17 Moim zdaniem rezygnacja z przyjęcie Jezusa sprawia Panu wielokrotnie większą przykrość, niż opisane sytuacje.
Ten jeden z największych przejawów bożej miłości do nas zawsze mnie zadziwia. Jak bardzo nasz Pan chce z nami się połączyć w Eucharystii. Że to nie tylko moje pragnienie, ale i Jego. Że jest w pewien sposób "zawiedziony" czy "rozczarowany" gdy tego nie robimy. Św. Faustyna pisała o tym w dzienniczku, ale jakoś do mnie to nie dotarło.

Niezapominajka
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 644
Rejestracja: 28 wrz 2019
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 157 times
Been thanked: 160 times

Re: Życie pełne zwątpień

Post autor: Niezapominajka » 2021-11-07, 13:57

Dziękuję Wam za wszelką pomoc.
Mam ostatnio gorszy czas. Jest mi ze wszystkim bardzo ciężko.
Wczoraj byłam na firmowym spotkaniu i gdy wróciłam późnym wieczorem (od rana byłam w pracy a zaraz po niej miałam to spotkanie) byłam bardzo zmęczona w dodatku bolały mnie plecy. Stwierdziłam, że od dwóch miesięcy nieprzerwanie codziennie zmawiałam różaniec więc ostatkiem sił też to zrobię przed snem. Włączyłam pomocne rozważania na słuchawkach i położyłam się odmawiając. Zdarzyło mi się przysypiać, odmawiać z automatu ale dotrwałam do końca. Dziś miałam okropne wyrzuty sumienia że zawiodłam Boga, nie powiedziałam nic od siebie, nie porozmawiałam z Nim o dzisiejszym dniu. Że może na mnie czekał, na kilka zdań, krótką rozmowę a ja wolałam pójść spać.. aż się popłakałam z tej rozpaczy.. czuję się beznadziejnie. Że ciągle go zawodzę, że nie potrafię, może za mało się staram... a On patrzy na mnie i już nie ma siły ciągle mnie naprawiać albo słuchać tego że się zmienię poprawię a ciągle te upadki..

Dodatkowo, przypomniało mi się, że 10 miesiecy temu byłam do spowiedzi. Zdarzyło mi się wtedy poważnie zgrzeszyć, ponieważ pojechałam nocować do bliskiej mi osoby płci przeciwnej i miały tam miejsce dwa bądź trzy poważniejsze epizody z nieczystością (chodziło o petting)
Na spowiedzi wyznałam wtedy właśnie że zgrzeszyłam pettingiem (na ten moment po 10 miesiącach naprawdę nie pamiętam ile to było :( ) i nagle dostałam wręcz ataku paniki bo mimo, że faktycznie 2/3 razy miały miejsce te poważniejsze akty to jeszcze były sytuacje nieczyste, które też w tą nieczystość jakoś raziły i podlegały pod nieczyste właśnie pieszczoty/petting.

Przez to, że nie pamiętam czy powiedziałam "kilka razy" czy dokładną liczbę zaczęłam mieć lęki że ta spowiedź jest nieważna, że źle określiłam ilość, podałam okoliczność że nocowałam u tej osoby i spaliśmy w 1 łóżku przez co zgrzeszyliśmy nieczystością (chyba coś takiego powiedziałam ale również pewna nie jestem) i właśnie że pettingiem ale co do tej ilości pewna nie jestem jak to powiedziałam, że może umniejszyłam winę.. nie wiem, po 10 miesiącach mi to wróciło :(

Czy wystarczy jak po krótce opowiem księdzu tę sytuację w konfesjonale? Oczywiście nie będę się rozwodzić jakoś ale te suche fakty jakoś podam o ile się nie zestresuję, że boję się że źle wyznałam liczbę grzechów, że może za mało powiedziałam, bo już nie pamiętam....
Czy możliwe jest że faktycznie ta spowiedź jest nieważna? Wiem na pewno że nie miałam zamiaru umniejszać sobie winy, bo czułam się z tym okropnie.. i chcę się do Boga zbliżać więc nie miałam intencji okłamywania Go :(

Nie wiem już co robić... będę wdzięczna za pomoc..
Miłego dnia dla wszystkich.

Dodano po 40 minutach 53 sekundach:
Teraz znalazłam w korespondencji z pewną osobą z tego okresu, jak jej napisałam że pójdę do spowiedzi to powiem, że zgrzeszyłam kilka razy pettingiem.. raczej wątpię, że powiedziałabym inaczej.. troszkę mnie to uspokoiło, no ale jednak nadal martwi :( :( :(
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.

Awatar użytkownika
miłośniczka Faustyny
Mistrz komentowania
Mistrz komentowania
Posty: 4450
Rejestracja: 26 sie 2018
Lokalizacja: Ulica Sezamkowa
Has thanked: 1081 times
Been thanked: 1150 times

Re: Życie pełne zwątpień

Post autor: miłośniczka Faustyny » 2021-11-07, 14:15

Co do modlitwy- Jeśli jesteś bardzo zmęczona, tak jak w tej opisanej sytuacji, to wcale nie musisz sobie narzucać długiej modlitwy. Zresztą w ogóle nie musisz się modlić bardzo długo. To nie zawody sportowe, nie testy na wytrzymałość. Bóg wie, jak się czujesz. I tak bardzo dużo zrobiłaś, że odmówiłaś ten różaniec. Pan Jezus Cię kocha, troszczy się także o Twoje samopoczucie. I nie wymaga, żebyś się dla Niego zmuszała do modlitwy, gdy potrzebujesz po prostu zasnąć.
Spowiedź ważna, te lęki to skrupuły.
Odkąd umiłowałam Boga całą istotą swoją, całą mocą swego serca, od tej chwili ustąpiła bojaźń, i chociażby mi nie wiem już jak mówiono o Jego sprawiedliwości, to nie lękam się Go wcale, bo poznałam Go dobrze: Bóg jest Miłość a Duch Jego- jest spokój"

Niezapominajka
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 644
Rejestracja: 28 wrz 2019
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 157 times
Been thanked: 160 times

Re: Życie pełne zwątpień

Post autor: Niezapominajka » 2021-11-08, 19:21

Witajcie.
Dziękuję bardzo @miłośniczka Faustyny za słowa otuchy.
byłam wczoraj do spowiedzi, po 2 tygodniach w sumie. w piątek zrobiłam sobie bardzo szczegółowy rachunek sumienia ale aż się w tym wszystkim pogubiłam, zaczęłam się zastanawiać co się faktycznie wydarzyło, a co jest fikcja tylko w mojej głowie.
wspomniałam o tych moim wątpliwościach na spowiedzi - ksiądz kazał mi raz jeszcze (chyba dla spokoju sumienia) wyznać ten grzech i już do tego nie wracać. przypomniałam sobie przy rozgrzeszeniu i dwóch sprawach/grzechach i po jego otrzymaniu wspomniałam o tym księdzu.

ale niestety w ławce przypomniałam sobie kolejne kwestie które chciałam poruszyć - że tydzień po spowiedzi w wątpliwości przyjmowałam Komunię i boję sie ze było to świętokradztwo. chodziło o jakieś drobne sprzeczki oraz myśli nieczyste z którymi starałam się walczyć bo niepotrzebnie podczas czytana książki i fragmentu który wcale nie był nieczysty (chyba tam było o tym ze chłopak objął dziewczynę i przyciągnął do siebie i pocałował, coś takiego) w mojej głowie pojawiły się jakieś nieczyste myśli i uczucie pobudzenia ale po chwili się przeraziłam powiedziałam ze tego nie chce, wpadłam w panikę i przeprosiłam Boga (byłam wtedy jakoś po miesiączce i myślę ze to również miało wpływ..) te myśli trwały może jakieś kilka sekund...

ale pomyślałam ze to były tylko myśli, nie chce tak myśleć, chce oczyszczać swoje myślenie, leczyć się z tego i nie były powodem żadnych nieczystych czynów czy glebszych dłuższych wyobrażeń. dlatego przyjęłam wtedy Komunie. i dziwie się ze nawet podczas robienia w piątek rachunku sumienia nie przypomniało mi się o tych watpliwosciach dot. tych Komunii. a dopiero w ławce po spowiedzi :( i zastanawiam się teraz czy mam pójść znowu do spowiedzi czy wyznać to przy kolejnej czy może to już wymysł mojej głowy i nie ma tu żadnego świętokradztwa? bo ja muszę w watpliwościach przyjmować komunie bo inaczej nigdy bym jej nie przyjela. a miesiąc temu na spowiedzi usłyszałam ze mam tak robić bo lepiej przyjąć Komunie za dużo niż za mało - tak mi powiedział pewien ksiądz. jednak nie wiem czy dobrze postąpiłam.

chyba nigdy nie będę żyć bez wyrzutów sumienia...
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.

Awatar użytkownika
miłośniczka Faustyny
Mistrz komentowania
Mistrz komentowania
Posty: 4450
Rejestracja: 26 sie 2018
Lokalizacja: Ulica Sezamkowa
Has thanked: 1081 times
Been thanked: 1150 times

Re: Życie pełne zwątpień

Post autor: miłośniczka Faustyny » 2021-11-08, 19:38

Spowiedź gładzi wszystkie grzechy, także te zapomniane. Cokolwiek przypomniałaś sobie w ławce, po spowiedzi, to się tym nie stresuj, bo spowiedź to zgładziła. Nawet gdyby to był grzech ciężki (w co wątpię, sądząc po Twoich opisach) to jest zgładzony i możesz przystępować do Komunii. Gdyby to był grzech ciężki to trzeba go tylko wyznać przy okazji następnej spowiedzi, ale teraz nie musisz, przystępuj bez obaw do Komunii.
Ufaj Jezusowi Miłosiernemu. On Cię kocha i rozumie, zna te lęki i pragnie przychodzić do Twojego serca w Komunii. Więc przyjmuj Go i ufaj Jemu, bardziej niż tym lękom.
Odkąd umiłowałam Boga całą istotą swoją, całą mocą swego serca, od tej chwili ustąpiła bojaźń, i chociażby mi nie wiem już jak mówiono o Jego sprawiedliwości, to nie lękam się Go wcale, bo poznałam Go dobrze: Bóg jest Miłość a Duch Jego- jest spokój"

zdrogi
Bywalec
Bywalec
Posty: 120
Rejestracja: 4 lut 2019
Been thanked: 18 times

Re: Życie pełne zwątpień

Post autor: zdrogi » 2021-11-09, 22:42

Niezapominajko. Jak sama zauważyłaś problem trwa od lat, sama się udręczasz sprawami, o których przepraszam za określenie normalny człowiek nigdy by nie pomyślał. Najpierw ulecz głowę swoją psychikę i nie bój się najpierw sobie powiedzieć, że coś jest ze mną nie tak i temu zaradzić chociażby przez dobrego, ale to dobrego specjalistę. Wtedy wiara, którą niewątpliwie masz przyniesie ci radość, bo na razie jak piszesz to przynosi ci udrękę. Powodzenia.

Niezapominajka
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 644
Rejestracja: 28 wrz 2019
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 157 times
Been thanked: 160 times

Re: Życie pełne zwątpień

Post autor: Niezapominajka » 2021-11-13, 15:45

Witajcie ponownie

długo nie wytrzymałam..

zaistniała taka sytuacja: pewna osoba z mojej pracy poszła na urlop podczas którego wyszły jakieś komplikacje zdrowotne i miała l4 a później jeszcze się okazało, że tej osobie zmarło dziecko.
Dowiedziałam się tego od przełożonego, który sam mi o tym powiedział. Długo biłam sie z myślami czy mogę komuś z pozostałych pracowników o tej śmierci powiedzieć..
Doszło do tego że koledzy z pracy pytali o tę osobę i powiedziałam o tym, że tej danej osobie zmarło dziecko stąd jego długa nieobecność w pracy bo ta śmierć pociągnęła jeszcze jakieś kolejne konsekwencje i problemy...

Czy powiedzenie o tym było grzechem? Ja nie miałam złych intencji i mówiłam innym, żeby o tym nie rozmawiali, że ciężka sytuacja i bardzo przykra. Jednak pomyślałam że powinni wiedzieć, w końcu to znajomi z pracy są. Pracuje w takim miejscu gdzie każdy o sobie wiele wie a ta sytuacja nie była jakąś tajemnica (śmierć osoby nie jest tajemnicą przecież..) powiedziałam bo chciałam być szczera i też żeby uniknąć jakiś sytuacji typu że ktoś nagle tę osobę o to dziecko zapyta i zrobi się niezręcznie...

Czy to w ogóle było zło? :(
Z jednej strony mam wrażenie że już wymyślam, że to nie grzech, w ogóle jakie przykazanie to łamie.. z drugiej mam jakąś wątpliwość..

Proszę o radę. Chcę pójść na 18:00 do kościoła dziś i nie wiem czy mogę przyjąć Komunię.. bardziej skłaniam się ku temu, że ją przyjmę.. ale nie wiem :(
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.

Awatar użytkownika
miłośniczka Faustyny
Mistrz komentowania
Mistrz komentowania
Posty: 4450
Rejestracja: 26 sie 2018
Lokalizacja: Ulica Sezamkowa
Has thanked: 1081 times
Been thanked: 1150 times

Re: Życie pełne zwątpień

Post autor: miłośniczka Faustyny » 2021-11-13, 16:01

Wiesz, jaka jest definicja grzechu ciężkiego. Musi być świadomy, dobrowolny i w ważnej sprawie. Wszystkie te czynniki muszą być jednocześnie. Więc gdyby to nawet był grzech lekki (a raczej w ogóle nie jest żaden grzech, bo miałaś dobre intencje) to możesz przyjmować komunię. Przecież nie chciałaś źle. Więc trzymaj się tych zasad, definicji grzechu ciężkiego, żeby go popełnić trzeba być świadomym zła, a Ty chciałaś dobra, pomóc tej koleżance, żeby nie musiała odpowiadać na trudne dla niej pytania. Grzechu ciężkiego nie da się popełnić przez przypadek. A grzech lekki nie przeszkadza w przyjmowaniu komunii. Nie ufaj swoim lękom, niepewnościom tylko analizuj to logicznie, że nie popełniłaś grzechu ciężkiego i przyjmuj komunię. Definicję grzechu ciężkiego dał nam Kościół, właśnie po to, żebyśmy polegali na tym, a nie na samych uczuciach. Dlatego bądź posłuszna Kościołowi i tego się trzymaj,pomimo niepewności. Często właśnie posłuszeństwo nas ratuje przed lękiem, załamaniem i zwątpieniem. Bo gdy polegamy tylko na sobie to możemy wpaść we frustrację i smutek, zwłaszcza gdy mamy problem z irracjonalnym lękiem.
Ostatnio zmieniony 2021-11-13, 16:04 przez miłośniczka Faustyny, łącznie zmieniany 1 raz.
Odkąd umiłowałam Boga całą istotą swoją, całą mocą swego serca, od tej chwili ustąpiła bojaźń, i chociażby mi nie wiem już jak mówiono o Jego sprawiedliwości, to nie lękam się Go wcale, bo poznałam Go dobrze: Bóg jest Miłość a Duch Jego- jest spokój"

Niezapominajka
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 644
Rejestracja: 28 wrz 2019
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 157 times
Been thanked: 160 times

Re: Życie pełne zwątpień

Post autor: Niezapominajka » 2021-11-16, 16:21

Witajcie.

pewnie ten post będzie chaotyczny oraz będę pisać z błędami za co przepraszam.
ale od wczoraj jestem dziwnie strapiona. dziś już szczególnie dopadł mnie dół, bo przypomniała mi się pewna sytuacja sprzed 3 miesięcy i odechciało mi się żyć. naprawdę powiedziałam głośno Bogu ze chyba w niego nie wierzę, w tego prawdziwego Boga tylko w jakiś wyimaginowany obraz. nie mam pojęcia dlaczego tak jest. nie potrafię cieszyć się wiarą. ciagle coś mi się przypomina i obciąża sumienie ciagle szukam grzechów, obwiniam się o coś, już nie mam na to siły. siedzę i płacze. mam wrażenie ze zostanę potępiona mimo ze się staram i chce nawracać. a może moje chęci to za mało.

nie doświadczyłam miłości Bożej tak realnie jak niektórzy, w sferze uczuć i emocji, nie miałam takiej sytuacji, poczucia Jego obecności. za to ciągle czuje karzący wzrok, wzrok gniewu, zawodu, braku miłości. naprawdę nie chce mi się już żyć bo myślałam ze to za mną, ale ja sobie już nie radzę, nie potrafię unieść na barkach tego co Bóg ode mnie wymaga. jedno wspomnienie, jedna sytuacja spowodowała moje lekkie załamanie psychiczne i mnóstwo wątpliwości. moja głową zaraz pęknie od smutku przygnębienia i świadomości ze Bóg mnie nie kocha bo jestem okropna i oszukuje sama siebie.

Nawet nie wiem do kogo mogę zwrócić się o pomoc. ciagle poczucie ze robię coś złe, frustracje które przez to wylewam w zwyczajnych sytuacjach np. ktoś z rodziny poprosi mnie o drobnostkę a ja oburzam się bo nie idzie po mojej myśli i ciagle ktoś czegoś ode mnie chce dobijają mnie tak ze już nie mam nawet ochoty i siły się starać. czuje okropny ból duszy i opuszczenie jakbym nagle została sama a Bóg tylko czekał aż podwinie mi się noga żeby mnie ukarać i tylko utwierdzić w przekonaniu jak beznadziejna jestem i na nic moje starania.
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.

Awatar użytkownika
AdamS.
Super gaduła
Super gaduła
Posty: 1417
Rejestracja: 4 lis 2021
Lokalizacja: Bieszczady
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 543 times
Been thanked: 781 times

Re: Życie pełne zwątpień

Post autor: AdamS. » 2021-11-16, 17:43

Droga Niezapominajko, myślę, że za bardzo się stale obwiniasz (widoczne to jest zarówno w pierwszym poście tego wątku, jak i w tych ostatnich). Nie trzeba się bać o grzech w sytuacjach, gdy:

1) nie ma w tym Twojego osobistego udziału (tzw. "grzechy pokoleniowe" dotyczą raczej obciążeń psychicznych, niż grzechów),
2) nie ma w tym Twojej złej intencji (nawet jeśli coś prowadzi do nieszczęścia lub gdy ktoś Cię o coś obwinia, a robiłaś to z dobrej woli),
3) nie ma w tym zaangażowania woli (gdy czujesz lęk lub inne emocje - one same w sobie nie są grzechem, dopiero to, co z nimi zrobisz).

Ufaj więc Bogu, bo On jest miłością i nie analizuj zanadto przeszłości. Skup się na tu-i-teraz. Co możesz dla drugiej osoby zrobić dobrego? Czy czujesz w sobie jakiś dar, którym mogłabyś innym służyć? Jak możesz się modlić, żeby odzyskać spokój? Czy masz jakąś ulubioną modlitwę czy też doświadczyłaś jakiegoś rodzaju relacji z Bogiem, który Cię wewnętrznie ożywia?

ODPOWIEDZ