Doświadczenie

Piszemy tutaj wszystkie rozterki w naszym życiu duchowym. Rady na temat naszego życia w Kościele katolickim, pouczenie, itp.
ODPOWIEDZ
Synek
Początkujący
Początkujący
Posty: 26
Rejestracja: 24 maja 2021
Has thanked: 9 times
Been thanked: 18 times

Doświadczenie

Post autor: Synek » 2021-05-24, 22:24

Witam wszystkich.

Pomyślałem że poszukam na forum pomocy, chociaż rozum podpowiada mi że to daremny trud. Szukać pomocy u ludzi, chociaż powinienem bezpośrednio u Boga...Ludzie często głupstwa piszą... Ale ponieważ właśnie to z Bogiem mam kłopot, to pomyślałem że spróbuje.Może własnie tak ma być i to własnie tutaj wy - Kościól, wskażecie mi właściwa drogę ?

Przechodzę w swoim życiu obecnie doświadczenie z którym nie potrafię się w pojedynkę zmierzyć. Od zawsze Bóg był w moim życiu najważniejszy. Chodziłem do kościoła nie dlatego bo tak wypadało i trzeba, ale ponieważ takie odczuwałem pragnienie. Pismo znam bardzo dobrze, Jezusa nadal miłuję, chociaż wiem że jestem obecnie dla niego kroplą w kielichu wypełnionym goryczą.

Od kilku miesięcy gdzieś stopniowo wygasała we mnie wewnętrzna motywacja. Duch który mnie ożywiał, zaczął słabnąć. Zacząłem powoli upadać i wszedłem na drogę grzeszników. Pismo które niegdyś było moją warowną twierdzą i wyznacznikiem wszelkiej moralnej normy, teraz już mnie nie chroni. Zaniedbałem też jej żywej lektury. Owszem czasem słucham Go na mp3, ale ono nic ze mną nie robi. Czuje że gdzieś moje serce zamnkęlo się na jego piękno, a ja nie wiem dlaczego? A ponieważ zdawało mi się że czczę Boga jedynie ustami, a sercem jestem od niego daleko, również modlitwa zaczęła mi się nie kleić, aż w końcu ograniczyłem się tylko do wieczornego "paciorka" z dziećmi.
Co by tu jeszcze ? Od trzech miesięcy nie byłem w kościele. Tzn. byłem, 1 raz ale jakoś nie przełamałem się i nie zacząłem nawracać na nowo. Rzecz niegdyś dla mnie nie wyobrażalna - wybija godzina w której powinienem wyjść na Mszę, a ja czuję że jak nie pójdę, to w gruncie rzeczy nic nie stracę... Pan Bóg beze mnie przeżyje.

Nie pojmuje w tym wszystkim rownież działania Pana Boga. W całym tym moim upadku duchowym, wysyła on do mnie ludzi, którzy proszą abym został chrzestnym ich dziecka. Ja - Judasz Iskariota - chrzestnym. Poproszono mnie dlatego, bo niegdyś prowadziłem życie zgodne z moralnością chrześcijańską i tak właśnie wielu o mnie nadal myśli. Ale teraz ? Teraz każdy był by lepszy, tylko nie ja właśnie. Wiele we mnie pozostało jeszcze odpowiedzialności za Kościół i miłości do niego - wiedział Bog jak mnie podejść i zmotywować do działania i że nie odmówię bycia chrzestnym. Wiem też, że na nowo muszę podjąć trud i się nawrócić, chociaż cała moja ułomna natura temu pomysłowi się sprzeciwia i protestuje. Obudować relacje z Jezusem ? Kłopot w tym, że nie mam do tego zupełnie sił i być może również mało dobrej woli... To co we mnie pozostało, to pragnienie obecności Boga, które ukryte jest jednak w głeboko zakopanych grzechem, zakamarkach mojej duszy...I tęsknota za Bogiem, której głos jest jednak cichy i łagodny jak powiew wiatru... W sumie to nawet nie wiem jak zamknąć ten post, ani jakie pytanie wypadało by zadać na końcu.
Może, co mam zrobić żeby wbrew sobie, nawrócić na nowo ?

Albertus
Złoty mówca
Złoty mówca
Posty: 6011
Rejestracja: 12 mar 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 454 times
Been thanked: 918 times

Re: Doświadczenie

Post autor: Albertus » 2021-05-24, 23:16

Witaj!

Jeśli tutaj jesteś to znaczy ze pragniesz nawrócenia. I sam widzisz że Pan Jezus nie zostawia cię samego tylko cię szuka i wzywa do powrotu posyłając ci ludzi i dając ku temu okazję.

Jeśli się nawrócisz to będziesz miał cenne doświadczenie własnej słabości. Łatwiej wtedy być wyrozumiałym i wielkodusznym wobec słabości innych. Bóg nawet z grzechu i upadku potrafi wydobyć jeszcze większe dobro.

Lepiej się w wierze nie opierać na własnych odczuciach podczas modlitwy i Eucharystii i na tym czy wydaje się nam że Pan jest blisko czy nie.

Bóg nawet wielkim świętym,którzy pomimo trudności nie odstępują od wierności, daje czas duchowej posuchy i nocy ciemnej, a co dopiero nam ludziom słabym i grzesznikom którym często zdarza się iść za swoimi pożądliwościami.

Ale dobra nowina jest taka że Chrystus potrafi się zniżyć nawet do grzesznika i go odnaleźć
Ostatnio zmieniony 2021-05-24, 23:23 przez Albertus, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Jozek
Złoty mówca
Złoty mówca
Posty: 7337
Rejestracja: 18 lut 2020
Has thanked: 1181 times
Been thanked: 708 times

Re: Doświadczenie

Post autor: Jozek » 2021-05-25, 00:29

Ja czekalem na jakis moment ze cos zrozumiem.
ciagle mnie cos dreczylo, ze nie chodze do kosciola bo nie bylem tak realnie w kosciele od ok. 30 lat. Szukalem w roznych Pismach, a nawet kupilem kiedys stare zniszczone Pismo Sw. z 18 tego wieku pod pretekstem odnowienia okladki zamykanej na zamek.
W koncu tak sie stalo ze mialem rozpoczac prace we Francji z dobrym kolega restauratorem antykow.
Wszystko bylo zalatwione i mielismy juz wszystko zapiete na ostatni guzik.
Okazalo sie ze kolega zlamal noge miesiac przed wyjazdem, a w jego wieku rekonwalescencja to co najmniej 3 miesiace, wiec musialem pojechac sam.
Zakwaterowanie mialo byc w zabytkowej plebanii przy kosciele i jeszcze przedz jego zlamaniem nogi glupio zartowalismy ze bedziemy spowiadac Francuzki i dawac im specyficzne pokuty. zberezne zreszta.
Jak sie okazalo to po 2 tygodniach pobytu tam sam szukalem spowiednika przez kilka tygodni bo wszystkie Polskie misje katolicie byly nieczynne na czas wakacji. Gdybym byl tam z tym kolega, to nie mial bym szansy na to by cokolwiek co sie dzialo zrozumiec, a cala sytuacja wygladala tak ze mialem byc tam sam.
Jak w koncu znalazlem spowiednika, to z konfesjonalu mialem wrazenie ze nie wyszedlem tylko unosilem sie ponad podloga, jakby nic nie wazyl.
To co sie dzialo pozniej i takze w dalszej prerspektywie to modlitwa lezac krzyzem pod krzyzem wydawala mi sie niewystarczajaca.
To tak jakbys na przestepstwo grozace dozywociem, mial jednynie jako usprawiedliwienie ze glupi byles.
Niestety takie usprawiedliwienie nie jest wazne gdy miales swiadomosc tego co robisz i robiles to bo chciales.
Nie bede opisywal co sie dalej dzialo, w to nikt nie chce wierzyc, ale nie da sie tego niczym wytlumaczyc, a mam nawet zdjecia niektorych rzeczy co widzialem.
Zobaczylem cale swoje zycie i to zrozumialem ze to co mam to nie moja zasluga tylko byla to łaska Boga, ktorej cale zycie nie zauwazalem.
Teraz wiem po co istnieje.
Nawet odlamane tydzien temu paki kwiatow kwitna w kuchni na stole, choc ledwie sie trzymaja galazki, bo sa dla NMP.
Obrazek
Ostatnio zmieniony 2021-05-25, 01:16 przez Jozek, łącznie zmieniany 4 razy.
Moje wypowiedzi sa nieautoryzowane przez Kosciol.

ODPOWIEDZ