Wielki problem i zmaganie
-
- Przybysz
- Posty: 5
- Rejestracja: 25 maja 2021
- Been thanked: 1 time
Wielki problem i zmaganie
Do tej pory moje życie było poukładane byłem lubianą osobą i pozytywną.Dwa lata temu poznałem Jezusa i zacząłem się modlić i uczęszczać prawie codziennie na msze św., kilka razy w tygodniu chodzę na adoracje najświętszego sakramentu.Przez pierwszy rok czułem realną obecność Jezusa w moim życiu,nawet dzieliłem się moją wiarą, czy opowiadałem znajomym w pracy starałem się ich nawracać.Od roku czasu mam wrażenie że sytuacja jest nie do zniesienia,im więcej się modlę tym gorzej się czuje, mam wrażenie że wszystkie te moje zranienia zaczęły wychodzić,stałem się zalęknionym człowiekiem którego ludzie jak widzą to przechodzą na drugą stronę ulicy.Mam wrażenie że roztaczam aurę strachu i lęku przez co ludzie nie chcą ze mną mieć nic wspólnego.Sytuacja ma się dużo lepiej gdy np. zaprzestane np. na tydzień modlić się i chodzić codziennie na msze św.Wiem że to wszystko dziwne co opisuje ale może ktoś ma podobnie.Czuje że stałem się zgorzkniałym człowiekiem,moje zranienia tak bolą że czasem jest to niemal nie do wytrzymania.
- Jozek
- Złoty mówca
- Posty: 7337
- Rejestracja: 18 lut 2020
- Has thanked: 1181 times
- Been thanked: 708 times
Re: Wielki problem i zmaganie
Porozmawiaj z kaplanem w swojej parafii, bo sie pogubisz.
Na forum raczej ciezko cos doradzic czy wytlumaczyc.
Na forum raczej ciezko cos doradzic czy wytlumaczyc.
Moje wypowiedzi sa nieautoryzowane przez Kosciol.
- Andej
- Legendarny komentator
- Posty: 22636
- Rejestracja: 20 lis 2016
- Been thanked: 4218 times
Re: Wielki problem i zmaganie
Sądzę, że próba. Wielcy święci mieli takie okresy. I to długie. Ale nie ulegali. Nie oddalali się od Boga. Trwali w swojej wierze. Trwali w swoim powołaniu. Na przekór światu. Na przekór temu, który odciąga Cię od Boga. To on daje Ci złudne poczucie spokoju. A niepokój, obawy i wątpliwości powinny Cię pobudzać do jeszcze większej miłości do Boga i ludzi. Szatan zauważył, że traci Ciebie. Podjął szaleńczą próbę odciągnięcia od Boga. Wierzę, że nie ulegniesz. Złóż ofiarę ze swoich leków i negatywnych wrażeń. Oddaj je Bogu. Im bedą one straszniejsze i trudniejsze, tym więcej będziesz mógł ofiarować Panu. Wyobraź sobie, że każdy Twój ból ofiarowany Bogu zabiera cząstkę bólu przeżywanego przez Jezusa w trakcie Jego męki, którą ofiarował za Ciebie. Odwagi. Wypłyń na głębię. Nie daj się podszeptom złego.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.
Re: Wielki problem i zmaganie
Każdy chyba musi przejść w życiu jakąś próbę wiary.Gregory123 pisze: ↑2021-05-25, 22:04 Sytuacja ma się dużo lepiej gdy np. zaprzestane np. na tydzień modlić się i chodzić codziennie na msze św.Wiem że to wszystko dziwne co opisuje ale może ktoś ma podobnie.Czuje że stałem się zgorzkniałym człowiekiem,moje zranienia tak bolą że czasem jest to niemal nie do wytrzymania.
Ale proszę nie rezygnuj z tych Mszy, Modlitw. Myślę że Jezus dał ci zasmakować życia z Nim, piszesz ze czułeś realną Jego obecność.
Trwaj nadal w Jezusie. Oddawaj MU te gorsze chwile w Adorcji. A jestem pewna że za jakiś czas znów będzie pięknie.
W moim życiu tak jest co chwila.. Raz czuje się dobrze, chodzę na mszę, dużo się modlę, czuję Jego obecność a za jakiś czas przychodzą ja to nazywam Dni Ciemności.
Nawet sama święta Faustyna to przeżywała.
Pod koniec pierwszego roku nowicjatu zaczęło się ściemniać w duszy mojej. Nie czuję żadnej pociechy w modlitwie, rozmyślanie przychodzi mi z wielkim wysiłkiem, lęk zaczyna mnie ogarniać. Wchodzę głębiej w siebie i nic nie widzę prócz wielkiej nędzy. Widzę także jasno wielką świętość Boga, nie śmiem wznieść oczu do Niego, ale rzucam się w proch pod stopy Jego i żebrzę o miłosierdzie. Upłynęło tak blisko pół roku, a stan duszy nic się nie zmienia.
(Dzienniczek, 23)
Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony 2021-05-26, 07:18 przez Claudiax, łącznie zmieniany 1 raz.
- Dezerter
- Legendarny komentator
- Posty: 14942
- Rejestracja: 24 sie 2015
- Lokalizacja: Inowrocław
- Has thanked: 4186 times
- Been thanked: 2940 times
- Kontakt:
Re: Wielki problem i zmaganie
Czy po tym pierwszym roku wiary zmieniłeś się? czyli przestałeś być lubiany i pozytywny?Gregory123 pisze: ↑2021-05-25, 22:04 Do tej pory moje życie było poukładane byłem lubianą osobą i pozytywną.Dwa lata temu poznałem Jezusa i zacząłem się modlić i uczęszczać prawie codziennie na msze św., kilka razy w tygodniu chodzę na adoracje najświętszego sakramentu.
Z jakim skutkiem nawracałeś?, czy byłeś do tego jakoś przygotowany?, czy przeszedłeś formację w Nowej Ewangelizacji/Odnowie? - czy poszedłeś na żywioł - jakie owoce tego nawracania, dzielenia się swoją wiarą?Przez pierwszy rok czułem realną obecność Jezusa w moim życiu,nawet dzieliłem się moją wiarą, czy opowiadałem znajomym w pracy starałem się ich nawracać.
Czy możesz powiedzieć,czy prawdziwe byłoby powiedzenie, że " traktowano/odbierano cię jak nawiedzonego"?
Od roku czasu mam wrażenie że sytuacja jest nie do zniesienia,im więcej się modlę tym gorzej się czuje, mam wrażenie że wszystkie te moje zranienia zaczęły wychodzić,stałem się zalęknionym człowiekiem
Nie takie są owoce Ducha
Jakie zranienia?
Powtórzę pytanie - czy powodem może być>którego ludzie jak widzą to przechodzą na drugą stronę ulicy.Mam wrażenie że roztaczam aurę strachu i lęku przez co ludzie nie chcą ze mną mieć nic wspólnego.
Czy możesz powiedzieć,czy prawdziwe byłoby powiedzenie, że " traktowano/odbierano cię jak nawiedzonego"?
Wygląda to na twoje subiektywne odczucia - co to za zranienia?Sytuacja ma się dużo lepiej gdy np. zaprzestane np. na tydzień modlić się i chodzić codziennie na msze św.Wiem że to wszystko dziwne co opisuje ale może ktoś ma podobnie.Czuje że stałem się zgorzkniałym człowiekiem,moje zranienia tak bolą że czasem jest to niemal nie do wytrzymania.
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.