Nie mam się komu wygadać, zaniedbałam trochę Boga i nie wiem jak wrócić, więc chciałam tu napisać co mi leży na sercu. Prośba o poradę? Jeśli komuś coś przyjdzie do głowy to proszę, ale dziękuję za zdania typu "nikt nie obiecywał że będzie łatwo".
Ostatnio zaczęłam nową pracę, atmosfera jest straszna, ludzie bardzo negatywnie mnie odbierają mimo, że nikomu nic nie zrobiłam, staram się być zawsze miła a w poprzedniej w tej samej dziedzinie byłam ciągle chwalona i lubiana. Dwulicowość mlodych ludzi mnie przeraża i to jak ze wszystkiego robią problem, wiem, ze mam w pracy niekoniecznie dobrą opinię, wiele rzeczy mi nie wychodzi i nie umiem powiedzieć czemu, bo w poprzedniej szło bardzo dobrze. Na studiach przez zdalne nic nie chce mi sie robić i to też mnie dołuje. Zaniedbałam nowe hobby, które bardzo mnie rozwijało i dawało doświadczenie. Nie mam przyjaciół, kilka miesięcy temu przyjaciółka z dnia na dzień zerwała kontakt bez powodu, ostatnio też bliski znajomy. byłam chwilę w związku z toksykiem, i dałam się traktować bez jakiegokolwiek szacunku byle tylko mieć czyjąś uwagę, jakaś relację. To mi tylko dało doświadczenie jak nie być traktowaną, ale do dziś łapię się na tym jak mogłam pozwolić sobie na coś takiego. Mój dom to już zostawię bez komentarza. Dodatkowo pewien kompleks związany z wyglądem, z którym niewiele da się zrobić dołuje mnie ( wiem wiem, Bóg mnie taką stworzył ).
Patrzę kilka lat wstecz i widzę inną osobę- pewną swojej wartości, budującą jakieś relację, żywą w wierze.
Kiedyś myślałam ze jeszcze bedzie dobrze. Długo nadzieję dawały mi np. jakieś nowenny, Msze o uzdrowienie, nawet modlitwa indywidualna o uwolnienie - myślałam że może to coś zmieni, ale nie. Teraz juz nie mam nadziei. Kilka spokojnych godzin, a później tydzień samotności, zdołowania. Bycie ciągle odrzucaną , kiedy nie umiesz znaleźć powodu nie jest łatwe, brak poczucia miłości Boga też jest przykre, błędy które sie popełniło, kompleksy. I nie, nie myślę o samobójstwie, wiem, że istnieje życie wieczne, spokojnie. Wiem, że trzeba nieść swój krzyż, ale no cóż, trochę jest ciężko, zwłaszcza jak się odpłynęło od Boga, bo kiedy byłam blisko było jeszcze gorzej.
Pozdrawiam, m
Trochę sobie ponarzekam
- lambda
- Zasłużony komentator
- Posty: 2577
- Rejestracja: 7 gru 2019
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 162 times
- Been thanked: 369 times
Re: Trochę sobie ponarzekam
Obejrzyj to:marcelina pisze: ↑2021-06-08, 12:20 Nie mam się komu wygadać, zaniedbałam trochę Boga i nie wiem jak wrócić, więc chciałam tu napisać co mi leży na sercu. Prośba o poradę? Jeśli komuś coś przyjdzie do głowy to proszę, ale dziękuję za zdania typu "nikt nie obiecywał że będzie łatwo".
Ostatnio zaczęłam nową pracę, atmosfera jest straszna, ludzie bardzo negatywnie mnie odbierają mimo, że nikomu nic nie zrobiłam, staram się być zawsze miła a w poprzedniej w tej samej dziedzinie byłam ciągle chwalona i lubiana. Dwulicowość mlodych ludzi mnie przeraża i to jak ze wszystkiego robią problem, wiem, ze mam w pracy niekoniecznie dobrą opinię, wiele rzeczy mi nie wychodzi i nie umiem powiedzieć czemu, bo w poprzedniej szło bardzo dobrze. Na studiach przez zdalne nic nie chce mi sie robić i to też mnie dołuje. Zaniedbałam nowe hobby, które bardzo mnie rozwijało i dawało doświadczenie. Nie mam przyjaciół, kilka miesięcy temu przyjaciółka z dnia na dzień zerwała kontakt bez powodu, ostatnio też bliski znajomy. byłam chwilę w związku z toksykiem, i dałam się traktować bez jakiegokolwiek szacunku byle tylko mieć czyjąś uwagę, jakaś relację. To mi tylko dało doświadczenie jak nie być traktowaną, ale do dziś łapię się na tym jak mogłam pozwolić sobie na coś takiego. Mój dom to już zostawię bez komentarza. Dodatkowo pewien kompleks związany z wyglądem, z którym niewiele da się zrobić dołuje mnie ( wiem wiem, Bóg mnie taką stworzył ).
Patrzę kilka lat wstecz i widzę inną osobę- pewną swojej wartości, budującą jakieś relację, żywą w wierze.
Kiedyś myślałam ze jeszcze bedzie dobrze. Długo nadzieję dawały mi np. jakieś nowenny, Msze o uzdrowienie, nawet modlitwa indywidualna o uwolnienie - myślałam że może to coś zmieni, ale nie. Teraz juz nie mam nadziei. Kilka spokojnych godzin, a później tydzień samotności, zdołowania. Bycie ciągle odrzucaną , kiedy nie umiesz znaleźć powodu nie jest łatwe, brak poczucia miłości Boga też jest przykre, błędy które sie popełniło, kompleksy. I nie, nie myślę o samobójstwie, wiem, że istnieje życie wieczne, spokojnie. Wiem, że trzeba nieść swój krzyż, ale no cóż, trochę jest ciężko, zwłaszcza jak się odpłynęło od Boga, bo kiedy byłam blisko było jeszcze gorzej.
Pozdrawiam, m
I rób swoje nie skupiając się na sobie i swoich uczuciach tak jak wyżej wymieniona siostra
- Marek_Piotrowski
- Legendarny komentator
- Posty: 18974
- Rejestracja: 1 cze 2016
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 2610 times
- Been thanked: 4613 times
- Kontakt:
Re: Trochę sobie ponarzekam
Marcelino, nie oglądaj się za siebie (ba! wiem, ze łatwo mi tak gadać). Ale, jak to mówią, "dziś jest pierwszy dzień reszty Twojego życia". Nie warto rozpamiętywać.
- sądzony
- Legendarny komentator
- Posty: 13779
- Rejestracja: 20 lut 2020
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Wyznanie: Chrześcijanin
- Has thanked: 2020 times
- Been thanked: 2199 times
Re: Trochę sobie ponarzekam
Gratuluję siły, którą masz.
"W owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was." J 14.20
- itsjustmemichelle1
- Aktywny komentator
- Posty: 794
- Rejestracja: 17 sty 2021
- Lokalizacja: Wrocław
- Wyznanie: Katolicyzm
- Has thanked: 162 times
- Been thanked: 140 times
Re: Trochę sobie ponarzekam
Polecam grupkę "DOBRZE" na FB, tam Ci pomogą
za dużo dzieci nie ma już swoich tatusiów i swoich mam
-
- Gawędziarz
- Posty: 595
- Rejestracja: 23 lut 2021
- Has thanked: 105 times
- Been thanked: 38 times
Re: Trochę sobie ponarzekam
Dzisiaj jeszcze dodatkowo pandemia, wszystko zdalnie to też z jednej strony same plusy ale minusy jak ktos lubi być ludźmi. Ja np lubie zdalnie zdala od ludzi . Ale oczywiscie nie wszystko da sie załatwić zdalnie.