To może zobacz co ciebie odpycha. Może imprezy, zbyt głośna muzyka to nie dla ciebie, może wolisz chodzić gdzieś tylko z jdna osobą, a nie z grupą. A może wolisz właśnie kilku osobowe grono.
Mnie w sumie nikt nigdzie nie zaprasza... ale w liceum to mnie by babcia z domu nie puściła sama a i tak zawsze nauka i nauka na pierwszym miejscu. Na studiach trochę się odizolowalam o ludzi i mnie nikt nie zapraszał.
Potem padnemia to już wiadomo. Teraz jak wrócę chce być bardziej otwarta na ludzi. Ale nie będę wychodzić z nimi na miasto i imprezy. To nie jest dla mnie. Często te imprezy to tylko rozpusta (tak mi się wydaje).
Nie wiem nigdy nie byłam nigdzie sama z kolegami czy koleżankami. Zawsze mi nie wolno było. Teraz jedno, że się boję ale druga tak jak mówię - nie będę się upijać ani zachowywać tak jakby nagle nie byłam osobą wierzącą.
Może bym spróbowała gdzieś wyjechać z nimi ale też się boję. Nie wiem. Może kiedyś pojadę, może nie.
Moje relację chyba leżą i sobie płaczą. To znaczy ja serio chce w końcu rozmawiać i pomagać ale... nie wiem. Chyba nie nadaje się do jak już pisałam głebszych relacjach (czy to koleżeńskich, czy nawet partnerskich z mężczyzną). Znam też swoje złe skłonności, nad którymi muszę panować.
Nie rób niczego na siłę. Co innego jest "szalajać się po mieście" a co innego mieć dobrego znajomego.
Dodano po 2 minutach 10 sekundach:
Choć mimo wszystko staraj się być pomocną dla ludzi i kochać ich, jako drugiego człowiek.