To masz powód do radości.
Tylko trochę smutne że takie masz wrażenia...
Na czymś oparte? Jakieś konkrety?
To masz powód do radości.
Jak na pierwszą klasę, to bardzo mało. U nas stan na drugi rok liczy 22 osoby z czego tylko 2 nie chodzą. Rozmawiałem z księdzem, który uczy starsze klasy maturalne i mówił, że frekwencja u niego jest zadziwiająco duża.itsjustmemichelle1 pisze: ↑2021-09-11, 10:44 A BTW u mnie w klasie na religię chodzi mniej niż połowa- klasa 32 osoby. Część po bierzmowaniu, część, jak ja- nie.
Wspomniałem o tym na pierwszej stronie w tym temacie. Jest to jeden z głównych powodów powstawania negatywnego obrazu Kościoła w umysłach młodzieży.
Jest jeszcze dom i rodzina. Rodzice, którzy są katolikami powinni dawać świadectwo i uczyć dziecko podstaw katolicyzmu na poziomie wiary i rozumu. Ciężko winić nastolatka za brak zainteresowania wiarą, jeśli jego rodzicie również takowego nie wykazywali.
(za https://adeste.org/lekcja-religii-w-szk ... OuNOyKtTjg )Często myślimy, że atrakcyjność nauczania lekcji religii wynika z tego, że ksiądz albo katecheta może zatańczyć, zaśpiewać… Nie o to chodzi. My często w tym naszym nauczaniu idziemy na skróty. Często nie sięgamy istoty. Ja sam pamiętam, że w pierwszych latach uczenia, starając się, żeby jakoś nie zrazić uczniów do oficjalnej nauki Kościoła, czasami omawiałem różne kwestie jakby dookoła. Wtedy mi się towarzystwo rozpraszało. Mówili: „Proszę księdza, to jakieś takie mętne”. Dopiero jak zacząłem pracować metodą seminaryjną, lekcje stały się atrakcyjne. Omawiamy dany problem z różnych punktów widzenia. Pokazuję naukę Kościoła, ale też staram się przedstawiać to, jak na przykład osoba niewierząca rozumie dany problem. Wtedy zaczynam ich zaciekawiać, rodzi się jakaś dyskusja, młodzież zaczyna się ożywiać. Zaczyna to ich poruszać. Ważne jest też to, żeby umieć tworzyć własne lekcje, które by dotyczyły najnowszych problemów, a nie tylko sztywno się trzymać podręcznika, bo to młodzież zraża. Uczniowie mówią wtedy, że nauczyciel jest sztampowy. Trzeba umieć odróżnić, co jest wartościowe w podręczniku, a co jeszcze warto by dodać, żeby zainteresować młodzież. Tyle jest różnych problemów, takich współczesnych, których nie jesteśmy w stanie zawrzeć w podręczniku.
Podręcznik zawsze się pisze przez kilka lat. Nigdy nie jest do końca aktualny. Trzeba by właśnie przyjrzeć się środowisku, zobaczyć, co się w nim w ogóle dzieje, jakie młodzież ma problemy i takim oddanym sercem je omówić.
Rozumiem, że możesz mieć inne podejście do tego od mojego, ale w moim odczuciu, zakładając najlepsze intencje organizatorów, tego typu "eventy" właśnie spłycają wiarę w Boga, sprowadzając ją do emocji.Praktyk pisze: ↑2021-09-19, 22:30 Może to takie trochę inne od tradycyjnych mszy. Może trochę okraszone śpiewem i tańcem. Ale przecież w naszej wierze chodzi o bliskość, o jedność o zaufanie do drugiego brata czy siostry, że jesteśmy w tym "razem". Jeśli pomagają w nabraniu tego przekonania wspólne tańce i śpiewy to nie mam nic przeciwko.
Skomentuję jeszcze "sprowadzenie wiary w Boga do emocji". Fakt, emocja nie może być celem.
Ale jakaż to jest emocja, gdy wreszcie zbierasz się na odwagę by uwierzyć w wybaczenie. Gdy otwierasz serce na prawdę.
Nie odbierajmy tej emocji znaczenia.
Zupełnie nie o to chodzi w naszej wierze. Owszem, to w niej miłe, ale to stosunkowo marginalna sprawa.
Nie porzucaj nadziei
Wiedza o tym o co chodzi bez miłości niewiele jest warta. A co z miłości wynika to różnie się objawia.Marek_Piotrowski pisze: ↑2021-09-22, 16:04Zupełnie nie o to chodzi w naszej wierze. Owszem, to w niej miłe, ale to stosunkowo marginalna sprawa.