"Zły" katolik/chrześcijanin na moje drodze...

Piszemy tutaj wszystkie rozterki w naszym życiu duchowym. Rady na temat naszego życia w Kościele katolickim, pouczenie, itp.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Migdałek
Bywalec
Bywalec
Posty: 130
Rejestracja: 23 sie 2015
Been thanked: 14 times

"Zły" katolik/chrześcijanin na moje drodze...

Post autor: Migdałek » 2016-07-13, 01:58

Larson poruszył podczas przedstawiania się moim zdaniem ważny problem spotkania na naszej drodze ludzi, których świadectwo wiary jest delikatnie mówiąc "dyskusyjne"...
no i moze to nie jest argument, ale widze jacy ludzie do kosciola chodza, moze to troche nie dorzeczne tak uwazac, ale jak widze ze tam chodza tacy jak np. Takich paru wiernych katolik ktory mna gardza i uwazaja mnie za kogos gorszego.
Sama spotkałam się z takim traktowaniem a miałam na studiach koleżankę, która nie poradziła sobie z faktem (odeszła z KK), że osoba poniżająca ją, gdy była nastolatką została wikarym w jej parafii. Na forach biblijnych również możemy spotkać chrześcijan różnych denominacji, którzy mają usta pełne frazesów o miłości chrześcijańskiej a ich zachowanie wobec innych można określić jedynie słowami: dno i dwa metry mułu. trudno jest szukać oparcia w wierze, gdy krzywdziciele są z nią utożsamiani.

Jeśli ktoś ma jakiś pomysł refleksje jak sobie z takimi zjawiskami radzić i nie upaść na duchu to serdeczne zapraszam do podzielania się. Nie unikajmy trudnych tematów, bo śmieci zamiecione pod dywan mają skłonności do mnożenia się i wydzielania trujących oparów.

konik

Re: "Zły" katolik/chrześcijanin na moje drodze...

Post autor: konik » 2016-07-13, 08:26

Witam wszystkich.
Widze to z moich doswiadczen zyciowych, ze oczekujac zmiany w innych, najczesciej nie oczekujemy zmiany w sobie. A poczatkiem drogi w wierze moim zdaniem jest nie wytykamie bliznim, jakie to trujace opary wydzielaja, ale zajecie sie wlasnymi trujacymi oparami ktore wydzielamy. Bez tego nie mozna postapic do przodu.
I jeszcze jedna sprawa z tym zwiazana -kazdy z nas znajduje sie na jakims etapie drogi zyciowej ... i kazdy z nas dzis moze stac sie powodem zgorszenia, a jutro moze byc tym, ktory przyczyni sie do pomocy i wsparcia. Bo TAJEMNICA TKWI NIE W TYM; ZE JESTESMY BEZBLEDNI I DOSKONALI; ALE W TYM; ZE PO UPADKU PRAGNIEMY SIE PODNIESC; PRZEPROSIC; WYBACZYC:
Widze to tak: gdy ktos nas rani, niewazne kim bedac, niewazne w jakiej sytuacji - a my ( ja, Ty) nie potrafimy tego wybaczyc - to zaczynamy (ja, Ty) wydzielac trujace opary.
Stad biora sie ludzkie zlosci, odejscia, uprzedzenia ...
Dlaczego nauka Jezusa jest tak wspaniala, choc tak wzniosla, ale dla kazdego? Bo Jezus powiedzial: miluj Boga i miluj blizniego - w tym zawiera sie wszystko. No, a jesli ktos (ja Ty) jest draniem? Chocby grzechy byly ja szkarlat, jak snieg wybieleja - ale kiedy? Gdy usluchamy Jezusa - milujac Boga i blizniego.
I wowczas ( tak to widze, tzak to czuje, tak to w zyciu reaqlnie przeztywam - nie mam, problemu ani z bliznim, ani z Kosciolem, ani z Bogiem ... choc zycie,kopie, gryzie, oczernia, tlamsi ...

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i zycze milego dnia. :-D

Albertus
Złoty mówca
Złoty mówca
Posty: 6008
Rejestracja: 12 mar 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 454 times
Been thanked: 918 times

Re: "Zły" katolik/chrześcijanin na moje drodze...

Post autor: Albertus » 2016-07-13, 08:38

Moim zdaniem mamy tutaj do czynienia z dwiema rzeczami

Pierwsza to ta czy dane osoby faktycznie nami "gardzą i uważają za coś gorszego"? Jeśli o tym nam jasno i wyraźnie mówią to wiemy na pewno że tak jest.

Problem w tym że najczęściej nie mówią a nam się tylko wydaje że tak jest. Takie są nasze odczucia.
Bo można być przewrażliwionym i może się nam zdawać że wszyscy o nas myślą i komentują po cichu nasze zachowania gdy tymczasem wcale tak nie jest bo tak naprawdę to innych wcale nasza osoba tak bardzo nie obchodzi i wcale nie chcą nas świadomie skrzywdzić.

Problem może być w nas - oczekujemy od innych że będą dla nas zawsze grzeczni i mili, że będą się zgadzać z nami we wszystkim a każdą uwagę i krytykę wobec nas traktujemy jako atak i znęcanie się nad nami - świętymi i niewinnymi

Jeśli tylko czujemy że ktoś nas nie lubi albo nami gardzi ale nie możemy sobie przypomnieć żadnych konkretnych i jednoznacznych ataków z jego strony to może warto się zastanowić czy problem nie tkwi w nas

Druga rzecz to to że wśród ludzi w tym także wśród chrześcijan faktycznie zdarzają się osoby które lubią dominować , wyśmiewać, drwić i manipulować i ogólnie znęcać się psychicznie a nawet fizycznie nad innymi, szczególnie słabszymi osobami

I tutaj pierwszą rzeczą którą powinniśmy zrobić to zastanowić się czy to my nie jesteśmy i nie byliśmy nigdy taką osobą w mniejszym lub większym stopniu względem innych.( najczęściej byliśmy albo będziemy! Właściwie każdy...). Uświadomienie sobie tego że też byliśmy daje pewien dystans do całej sytuacji :mrgreen:

I takich sytuacji i osób niestety nie unikniemy bo wszyscy ludzie są słabi i grzeszni. Jeśli oczekujemy że w Kościele jest inaczej to się zawsze rozczarujemy. Jedyne wyjście to się uodpornić na takie sytuacje i przyjmowanie ich jako Krzyża Chrystusowego.

W skrajnych sadystycznych przypadkach warto unikać spotkań z takimi ludźmi gdy nie czujemy się na siłach aby to znosić.

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14973
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4202 times
Been thanked: 2953 times
Kontakt:

Re: "Zły" katolik/chrześcijanin na moje drodze...

Post autor: Dezerter » 2016-07-13, 21:13

Brawo Albertus za twój post !
Pokazałeś problem w szerszej perspektywie.
Ja się przyznaję, że kiedyś też byłem takim gnojkiem, który dominował, wyśmiewał i poniżał :oops:
teraz staram się być całkiem inny
Migdałek założyłaś bardzo potrzebny temat.
Jeśli dobrze cię Larson zrozumiałem, to ci ludzie są od ciebie znacznie bogatsi i dlatego tobą gardzą?
Ale często jest tak, że być może oni oceniają cię " po wyglądzie" - podam przykład mojej córki z liceum, nowa nauczycielka, która po roku opowiada mojej córce:
" wchodzę do klasy i mój wzrok przyciągasz ty - nastroszone włosy, mocny makijaż, ale taki "gotik", pirsing poniżej ust, czarne paznokcie i oryginalny ubiór, buty na koturnach , a na przerwach dziwna muzyka - jak się zgłaszałaś, to zawsze się bałam co powiesz, wydawałaś się bezczelna i bez zachamowań"
po roku była jedną z ulubionych uczennic - bo się poznały i okazało się, że pozory mylę
Może to jest rada dla ciebie, :
1. może wcale nie gardzą, tylko ty masz błędne wrażenie
2. może gardzą, bo cię nie znają i błędnie oceniają
Propozycja rozwiązania- poszukaj sposobu, miejsca by się spotkać i poznać bliżej a wszystko być może się wyjaśni
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

veros

Re: "Zły" katolik/chrześcijanin na moje drodze...

Post autor: veros » 2016-07-22, 09:11

Nigdy nie zapomnę, jak pierwszy raz wracałem do Kościoła po 14 latach dreptania poza nim. Jak oprócz normalnych pojawiających się przy takiej okazji problemów, po prostu bałem się czy zostanę zaakceptowany, przez księdza, przez parafię, przez zgromadzenia modlących się. I to było przedziwne i na zawsze pokazało mi sens Kościoła - wspólnota oczekująca na wszystkich, którzy się zagubili gdzieś w drodze. Bo zostałem przyjęty bez zbędnych pytań i ocen.
Potem przyszły trudne czasy, gdy kościoły zapełniły się ludźmi, którzy tam bodaj nigdy nie bywali wcześniej a raczej z wiary i wierzących szydzili i zwalczali ich. Wtedy wiele wiernych przestało chodzić do Kościoła, by nie spotykać tam tych ludzi, często dumnie pyszniących się siedzeniem w pierwszych ławkach w kościele. Mnie ta strzała dotknęła dopiero wtedy, gdy osoba niemal powszechnie znana jako niemoralna zaczęła wchodzić w rozmaite koneksje z biskupami, nawet reprezentowała Polaków przed Papieżem aż w apogeum swej kariery zajęła drugie co do ważności stanowisko w Państwie. Ja w tym Państwie nie znaczyłem już nic, stałem się jak nic nie znaczący śmieć.
Zatruta strzała mówiła: czy chcesz z tym człowiekiem obcować całą wieczność w Niebie?
To było okropne doświadczenie, w dodatku odsuwające mnie od Kościoła na kolejnych wiele lat.

Klucze do rozwiązania tej sytuacji podali mi święta siostra Faustyna i Pan Jezus.
"Przebacz mu - bo jeśli mu nie przebaczysz to jak on będzie mógł korzystając z Miłosierdzia Bożego wejść do Nieba? Będziesz mu tam blokował wejście, gdy Chrystus mu wybaczy w Jego nieskończonym Miłosierdziu? Przecież mieszkań w Niebie jest wiele i dla każdego starczy. Nie jest powiedziane, że z tym panem będziesz miał mieszkać przez wieczność. Przebacz i nie pytaj o nic. Przebacz i idź swoją drogą i poszukaj swojego własnego zbawienia a nie troszcz się o piekło dla tamtej osoby."

Gdy wymedytowałem te słowa, cała blokada rozpuściła się. Przebaczyłem nie tylko tej osobie, przebaczyłem innym, z którymi miałem i trzymałem blokadę, polegającą na braku miłości.

Od tej pory rozpoczął się mój stopniowy powrót do Kościoła,w którym znowu jestem w pełnej łączności.

Na tej mojej drodze stanął kiedyś ksiądz spowiednik, skądinąd spowiadający w sanktuarium siostry Faustyny. Powiedział on coś takiego: "Z pana to już chyba nic nie będzie". Jednak rozgrzeszenie dał. Dziś myślę, ze ten ksiądz po ludzku rozumując nie widział dla mnie szans na zbawienie. Jednak pełniąc swoją funkcję - w duchu posłuszeństwa - rozgrzeszył mnie, zgodnie z zasadami Kościoła. I myślę dziś - pisząc te słowa - że ten incydent stał się jednym z kamieni milowych na mej drodze do Nieba. Bo nie dawał się zapomnieć i przypominał, jak łatwo zejść z drogi i stoczyć się w przepaść ...

Błogosławmy tym, którzy są przeszkodą na naszej drodze do wiary, do Kościoła, bo oni, paradoksalnie może, wskazują nam drogę do Nieba.

Wolfi

Re: "Zły" katolik/chrześcijanin na moje drodze...

Post autor: Wolfi » 2018-06-02, 23:54

Przeszukujac forum dokopalem sie do tego, po 2 latach xd , ale ze ty Dezerter taki byles to jestem w szoku ;p

Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14973
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4202 times
Been thanked: 2953 times
Kontakt:

Re: "Zły" katolik/chrześcijanin na moje drodze...

Post autor: Dezerter » 2018-06-03, 17:47

wolfi pisze: 2018-06-02, 23:54 Przeszukujac forum dokopalem sie do tego, po 2 latach xd , ale ze ty Dezerter taki byles to jestem w szoku ;p
Pisałem o czasach podstawówki :p - dzieci potrafią być okrutne, ja tylko czasami i to w stosunku do kolegi z klasy taki byłem :( . Po latach, już jako dorosły nie wiem czy go przeprosiłem, ale starałem się mu to wynagrodzić odwrotnym zachowaniem - dowartościowując go, słuchając z uwagą, pomagając w rożnych sprawach - do dzisiaj jak go spotykam, to zawsze ja pierwszy z uśmiechem krzyczę "cześć!".
Większość rzeczy da się naprawić, odbudować, ale nie wszystkie. Wówczas można czynić dobro innym, by wynagrodzić zło czynione komuś innemu.
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Wolfi

Re: "Zły" katolik/chrześcijanin na moje drodze...

Post autor: Wolfi » 2018-06-03, 22:21

Wlasnie czasy takie jak podstawowka, gimnazjum (dzieki Bogu juz nie ma tego (...)) sa najistotniesze, dla cb nic, dla drugiej osoby znaczy bardzo duzo, ale jesli probowales wynagrodzic to spoko ;p
Ostatnio zmieniony 2018-06-03, 22:33 przez Dezerter, łącznie zmieniany 1 raz.

ODPOWIEDZ