Zamknięty wątek Armando

Piszemy tutaj wszystkie rozterki w naszym życiu duchowym. Rady na temat naszego życia w Kościele katolickim, pouczenie, itp.
Zablokowany
Awatar użytkownika
dromax
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 219
Rejestracja: 2 sty 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Been thanked: 29 times
Kontakt:

Re: Do czego prowadzi seks pozamałżeński.

Post autor: dromax » 2018-02-08, 12:22

armando pisze: 2018-02-07, 17:38 Czy mogą pójść do nieba,którzy nie chcą żyć po
chrześcijańsku, po ludzku,ale po bydlęcemu.Kiedy ich namiętność opanuje, to stają się jakby
szaleni? Nic wtedy nie słyszą, nic nie widzą. Ani Bóg, ani piekło nic dla nich wtedy nie znaczą. Jeżeli jest piekło, to pójdą do piekła, wszystko im jedno.Myślę,że Pan Bóg uszanuje ich wolną wolę pójścia do piekła i pośle ich do piekła.
:?: To nie ty będziesz oceniał gdzie kto pójdzie!
Twoja analiza może być błędna bo nie wiesz co tak naprawdę siedzi wewnątrz człowieka. Każdy jest grzesznikiem.

armando
Bywalec
Bywalec
Posty: 149
Rejestracja: 26 lut 2017
Has thanked: 12 times
Been thanked: 6 times

Re: Do czego prowadzi seks pozamałżeński.

Post autor: armando » 2018-02-08, 20:22

Ja wiem,że to nie ja będę oceniał tylko Pan Bóg gdzie kto
pójdzie do nieba czy do piekła.Ja uważam tylko,że dużo ludzi w moim mieście i w moim zakładzie pracy wręcz prosi Pana Boga o to,żeby dostać się do piekła.Dromax,
czy ty myślisz,że Pan Bóg jest taki zły i nie spełni prośby
tych ludzi,którzy chcą dostać się do piekła?
Z Ob­jawienia Bożego i nauki Kościoła wiemy o mękach
piekielnych, które za
karę będą musieli cierpieć bezbożnicy, bluźniercy, rozwiąźli, cudzo­łożnicy, złodzieje, pijacy, mordercy, pyszni, obłudnicy, słowem:
wszyscy zatwardziali i nie czyniący pokuty grzesznicy.
Dromax,jeżeli uważasz,że Pismo Święte zawiera same głupoty to napisz o tym publicznie,żeby wszyscy o tym
wiedzieli.Dromax,myślę,że nie będziesz zamierzał naśladować Nergala i nie nie będziesz publicznie
darł Biblii?
Ostatnio zmieniony 2018-02-08, 20:35 przez armando, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18974
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2610 times
Been thanked: 4616 times
Kontakt:

Re: Do czego prowadzi seks pozamałżeński.

Post autor: Marek_Piotrowski » 2018-02-08, 20:28

Znowu Armando bije się w cudze piersi...
Tak najłatwiej.
Łk 18:11 bt5 "Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik."
Komu opowiedział Jezus te przypowieść?
"Opowiedział też niektórym, co dufni byli w siebie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili"
Strzeż się Armando.
Łk 6:37-38 bt5 "(37) Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. (38) Dawajcie, a będzie wam dane; miarę dobrą, ubitą, utrzęsioną i wypełnioną ponad brzegi wsypią w zanadrza wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie."
Żeby się nie okazało, że będziesz miał na Sądzie znacznie gorzej niż oni za to ciągle gadanie o innych i osądzanie innych.

armando
Bywalec
Bywalec
Posty: 149
Rejestracja: 26 lut 2017
Has thanked: 12 times
Been thanked: 6 times

Re: Do czego prowadzi seks pozamałżeński.

Post autor: armando » 2018-02-08, 21:33

W swoje piersi też się biję.Nigdy tak się tak nie
modliłem:„Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie: zdziercy, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik."Skąd Pan wie o tym jak ja się modlę?
Pisałem o tym wiele razy,że ja ludźmi nie gardzę i nie
mam zamiaru ich zabijać.To inni ludzie mną gardzą,bo
uważają,że ja nie mam prawa żyć na tym świecie.
Gardzą mną,bo gardzą Panem Bogiem.Ja ich nie
potępiam.Oni sami się potępiają.Od odpuszczania
grzechów jest Pan Bóg,a nie ja.Sądu Ostatecznego się
nie boję,bo mówię prawdę.To nie moja wina,że wielu
ludzi w moim mieście i w moim zakładzie pracy uważa,
że rozwiązłość seksualna i zabijanie ludzi to nie grzechy.

armando
Bywalec
Bywalec
Posty: 149
Rejestracja: 26 lut 2017
Has thanked: 12 times
Been thanked: 6 times

Re: Do czego prowadzi seks pozamałżeński.

Post autor: armando » 2018-02-12, 00:11

http://www.pietrasdawid.pl/kazania-konf ... trata-boga

Św. Paweł napisał: „Nie chcemy, bracia, waszego trwania w niewiedzy co do tych, którzy umierają…” (1 Tes 4,13). Kontynuujemy dziś naszą refleksję o sprawach wiecznych. Na ostatniej Mszy św. mówiłem o niebie, dziś pochylimy się nad dogmatem o istnieniu piekła. Bez wątpienia prawda o wiecznym potępieniu jest jednym z najtrudniejszych tematów w naszej wierze.

Św. Jan Paweł II powiedział w wywiadzie „Przekroczyć próg nadziei”: „Jeszcze w niezbyt odległych czasach, w kazaniach rekolekcyjnych czy misyjnych, sprawy ostateczne stanowiły zawsze nienaruszalny punkt programu rozważań, a kaznodzieje umieli na ten temat mówić w sposób obrazowy i sugestywny. Iluż ludzi te kazania i nauki o sprawach ostatecznych skłoniły do nawrócenia, do spowiedzi!”. I rzeczywiście, kiedy bierzemy do ręki dawne kazania, możemy przeczytać o tych prawdach wiary bardzo dosadnie i obrazowo. Przykładem może być tu kazanie św. J.M. Vianney „O piekle chrześcijan”. Podejmijmy więc i my ten temat. Św. Bernard zachęcał do rozważań o piekle: „Zstępuj do piekła często w życiu swoim, abyś nie musiał pójść tam po śmierci”. Podobnie zachęcała swoje współsiostry św. Teresa z Awila.

Podjęcie tego tematu jest również konieczne chociażby z tego powodu, że coraz więcej ludzi przestaje wierzyć w istnienie piekła. Niestety dzieje się tak m.in. poprzez rozpowszechniony pogląd tzw. pustego piekła, głoszony przez niektórych teologów z zachodniej Europy. Według tych teologów wszyscy będą zbawieni. Wypowiedzi Jezusa jednak sugerują coś zupełnie innego. Św. Jan Paweł II podkreślał też, że „dawne sobory odrzuciły teorię tzw. apokatastazy ostatecznej, według której świat po zniszczeniu zostanie odnowiony, a wszelkie stworzenie dostąpi zbawienia; teorię, która by znosiła piekło”. O tej apokatastazie mówił m.in. pisarz chrześcijański Orygenes.

W momencie śmierci każdy z nas stanie na sądzie szczegółowym przed Bogiem, który na podstawie naszych czynów i stanu naszej duszy wyda wyrok na wieki, wyrok od którego nie będzie odwołania! Nie ma bowiem wyższej instancji, jak Bóg!

Katechizm natomiast dopowiada, że ci, którzy umierają w łasce uświęcającej, a więc w przyjaźni z Bogiem i odpokutowali swoje grzechy na ziemi lub w czyśćcu idą do nieba (por. KKK 1023). Natomiast – jak mówi Katechizm – „umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem piekło” (KKK 1033). Papież Benedykt XVI przypomniał światu o istnieniu piekła słowami: „Jezus przyszedł, aby powiedzieć nam, że chce nas wszystkich widzieć w raju i że piekło, o którym mało się mówi w naszych czasach, istnieje i jest wieczne dla tych, którzy zamykają serce na Jego miłość”.

Często jednak słyszymy pytanie: Jak kochający Bóg może kogoś pogrążyć w piekle? Już w samym pytaniu jest zasadniczy błąd. To nie Bóg skazuje na piekło. To człowiek sam się skazuje. Według słów Jezusa: „Kto nie wierzy, już został potępiony” (J 3,18). Charakterystyczne jest to słowo z Katechizmu: „samowykluczenie”. Każdy, kto trwa w grzechu ciężkim, już trwa w stanie potępienia, kto trwa w łasce uświęcającej już trwa w stanie zbawienia. Grzech jest odwróceniem się od Boga, dlatego sam człowiek wybiera. Na własne życzenie, odrzucając nieskończone miłosierdzie Boga trafia do piekła albo wybierając Boże miłosierdzie osiąga niebo. Dlatego grzech ciężki nazywamy grzechem śmiertelnym, jest to bowiem śmierć łaski uświęcającej w duszy. Stąd św. Jan Damasceński nauczał, że „Sprawcą mąk piekielnych nie jest Bóg, lecz sam człowiek”.

„Pokornym i skruszonym sercem, Ty Boże nie gardzisz” mówi Psalmista (Ps 51,19). Miłosierdzie Boże więc istnieje, ale potrzeba żalu za grzechy, nawrócenia, sakramentalnej spowiedzi… a nie ślepego, pełnego pychy mówienia, że „Bóg dobry, to przebaczy” w imię zasady, że „nikogo nie zabiłem, ani nikogo nie ukradłem; jestem dobrym człowiekiem”. Po co więc nasi ojcowie śpiewali: „Od nagłej, a niespodziewanej śmierci, zachowaj nas, Panie”, skoro i tak wszyscy pójdziemy do nieba? Nasi praojcowie mieli doskonałą świadomość, że umrzeć w grzechu ciężkim, to stracić Boga na wieki! Niestety dla dzisiejszego katolika nie jest to już tak oczywiste. Coraz więcej ludzi tworzy sobie własne magisterium Kościoła i po swojemu ustawia prawdy wiary. Mówią, że aby pójść do nieba „wystarczy dobrze żyć, a nie ważne, w co się wierzy”. Jest to kompletnie sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Ci ludzie mają już swoją moralność i według niej usprawiedliwiają swoje wyrzuty sumienia. Podobnie absurdem jest mówienie, że ateista może pójść do nieba jeśli jest dobrym człowiekiem, ten kto odrzuca w ogóle istnienie Boga i nie ma wiary! A skoro odrzuca Boga, swego Stwórcę, czy można nazwać go dobrym? Odrzucenie Boga jest największym grzechem! Jak więc można się zbawić bez wiary? Nie brak też takich, którzy mówią: „proszę księdza, piekło to jest na ziemi…”. W ten sposób zwalniają się od refleksji na niewygodny dla siebie temat.

Kolejni mówią, że jeszcze „nikt stamtąd nie wrócił i nie wie, jak tam jest”. Tym samym wykazują się niebywałą ignorancją, ponieważ to właśnie Jezus mówił o piekle, a przed swoim zmartwychwstaniem zstąpił do otchłani. Mówimy w Wyznaniu Wiary: „zstąpił do piekieł”, czyli do otchłani. Jezus pokonał śmierć! Wielu mistyków widziało niebo lub piekło, a nawet doświadczyło tych stanów. Św. Weronika Giuliani była mistycznie w piekle, czyśćcu i w niebie. Tak samo św. O. Pio, św. Teresa z Awila czy św. Jan Bosko. Nie mówiąc już o wielu współczesnych mistykach jak np. służebnica Boża s. Józefa Menendez..., co też opisuje w swoim przepięknym dziele duchowym pt. „Wezwanie do miłości”. Niewiara więc w piekło jest herezją, podważaniem Ewangelii i nazywaniem Jezusa kłamcą, ponieważ Jezus wielokrotnie mówił o możliwości potępienia, tak jak mówił o możliwości zbawienia.

Są też i tacy, którzy mówią, że „nie wolno straszyć, trzeba mówić tylko o niebie… a podobno to księża wymyślili piekło, żeby trzymać ludzi w ryzach”. Takie mówienie jest absurdem, bo dlaczego Maryja pokazała piekło w postaci jeziora ognia małym kilkuletnim dzieciom fatimskim? Czy Matce Bożej chodziło o straszenie, czy o uświadamianie tej zapomnianej przez ludzi prawdy? Mówienie o tym to czyn miłości, ostrzeganie przed konsekwencją grzechów! O konsekwencji grzechu ciężkiego powinni rodzice mówić swoim dzieciom od ich najmłodszych lat!

Zdaję sobie więc sprawę, że to kazanie spotka się z zarzutem straszenia wiernych. Zapewniam, że nie mam takiej intencji. Straszenie prawdami wiary uważam za rzecz niepoważną, ponieważ relacja z Chrystusem nie może opierać się na strachu i lęku. Poruszam jedynie jeden z dogmatów naszej wiary. A wiara katolicka winna być głoszona na sposób integralny, całościowy, by w umysłach katolików stworzył się zmysł wiary. Przemilczanie na ambonie niektórych dogmatów jest bardzo krzywdzące dla wiernych i prowadzi do niezrozumienia wiary objawionej przez Chrystusa. Pamiętajmy bowiem, że największym sukcesem szatana jest wmówić człowiekowi, że go nie ma i że nie ma piekła.

Dziwne, że nie spotyka się raczej ludzi negujących istnienie nieba, tylko neguje się piekło w imię przysłowia „hulaj dusza piekła nie ma” lub by złagodzić wyrzuty sumienia i uciec od odpowiedzialności za własne grzechy! Katolicka Agencja Informacyjna (KAI) podała w 2004 r., że tylko 35% Polaków wierzy w piekło, a 29% uznaje istnienie szatana. Podobnie reinkarnacja jest sprytną ucieczką od konsekwencji grzechu, czyli wiecznego potępienia. Bo przecież Bóg da nam jeszcze jedną szansę… Św. Jan Chryzostom pisał: „Kto nie wierzy w istnienie piekła, ten zawiązuje sobie niejako oczy, by nie widzieć przepaści, w którą spadnie”.

Posłuchajmy więc samego Jezusa, który mówi o możliwości wiecznego potępienia:

„Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego Królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 13,41-42).

„Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! (…) I pójdą ci na wieczną karę, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego” (Mt 25,41.46).

„Wtedy król rzekł sługom: "Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów" (Mt 22,13).

„Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie. Bo każdy ogniem będzie posolony” (Mk 9,47-49).

„Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony (Mk 16, 16).

Pan Jezus więc wyraźnie zapewnia nas o istnieniu piekła, o jego wiecznym trwaniu. Mówi, że piekło stworzone było dla upadłych aniołów. Mówi, że jest w nim ogień, ciemności i wyrzuty sumienia („robak ich nie gaśnie”). Te wyrzuty sumienia nie będą dawały spokoju całą wieczność. A potępieńcy będą świadomi łask, jakie odrzucili, by móc zdobyć szczęście w Bogu! „Tam – według świętego Grzegorza – będzie zimno, którego nikt znieść nie zdoła; ogień, którego nikt nie wytrzyma, robak dręczący co nigdy nie umiera, woń zabijająca, ciemności nieprzebyte, razy mordercze, widok szatanów przerażający, wstyd grzechów straszny, rozpacz po straconym szczęściu, granic nie mająca”.

Św. Paweł natomiast dodaje:

„W ogniu płomienistym, wymierzając karę tym, którzy nie znają Boga, oraz tym, którzy nie są posłuszni ewangelii Pana naszego Jezusa. Poniosą oni karę: zatracenie wieczne, oddalenie od oblicza Pana i od mocy chwały jego (2 Tes 1,8-9).

A św. Paweł dodaje: "Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwieźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego" (1 Kor 6,9-10; por. Ga 5,19; Ef 5,5).

Ponadto w Księdze Apokalipsy czytamy:

„Pić będzie samo czyste wino gniewu Bożego z kielicha jego gniewu i będzie męczony w ogniu i w siarce wobec świętych aniołów i wobec Baranka. A dym ich męki unosi się w górę na wieki wieków i nie mają wytchnienia we dnie i w nocy (Ap 14,10-11).

„Udziałem zaś bojaźliwych i niewierzących, i skalanych, i zabójców, i wszeteczników, i czarowników, i bałwochwalców, i wszystkich kłamców będzie jezioro płonące ogniem i siarką. To jest śmierć druga" (Ap 21,8).

Niektórym ciśnie się pytanie: Dlaczego aż tak wielkie cierpienie? Św. Tomasz z Akwinu tak to motywował. Otóż, wielkość grzechu i kary mierzy się godnością obrażonego. Bóg jest nieskończenie godny miłości, stąd złamanie Jego przykazania, czyli jeden grzech ciężki zasługuje na nieskończoną karę. I rzeczywiście, kara ta jest nieskończona w wymiarze jej trwania. Podobnie jak ziemskie sądy skazują na więzienie, tak i Bóg jako Sędzia sprawiedliwy skazuje na wieczne potępienie do więzienia, które nazywamy piekłem. I podobnie jak przestępca do ziemskiego sędziego nie możemy mieć pretensji za wydanie wyroku, tak i sam grzesznik nie może mieć pretensji do Boga. Św. Jan od Krzyża pisze, że jak Bóg nagradza stukrotnie za każdą zasługę, tak każdy grzech pociągnie za sobą stokrotną mękę i gorycz. Św. Alfons tak mówił o wieczności piekła: „Gdyby Anioł powiedział do potępieńca: Opuścisz piekło, ale po upłynięciu tylu wieków, ile jest kropel w oceanie (…), ten poczułby większą radość niż żebrak w chwili wyniesienia go na tron. Tak, wszystkie te wieki przeminą pomnożone nieskończoną ilość razy, a piekło będzie wciąż u początku swojego istnienia”.

Czeka nas więc niewyobrażalne szczęście z oglądania Boga „twarzą w twarz” (visio beatifica) mniej lub bardziej spotęgowane jeszcze zdobytymi zasługami na ziemi albo niewyobrażalne cierpienie z powodu braku Boga spotęgowane mniej lub bardziej poprzez ilość i wielkość grzechów. Święci mistycy mówią, że wszystkie rozkosze ziemskie razem wzięte są niczym w porównaniu ze szczęściem nieba, i podobnie wszystkie nieszczęścia świata i cierpienia razem wzięte są niczym w porównaniu z potępieniem jednej duszy! Dusza odkupiona za cenę Krwi Chrystusa na zawsze jest stracona dla Boga!

Bóg dał człowiekowi wolną wolę, by sam wybrał swój wieczny los, który się nigdy nie zmieni. Nie ma potrzeby iść do wróżki lub dzwonić do EZO TV, wystarczy spojrzeć na stan swojej duszy i widzi się przyszłość! W momencie śmierci zapisuje się nasz wieczny los. Dlatego Jezus mówi: „Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny” (Mt 25,13). Diabeł, choć jest tylko stworzeniem wie, że naszym największym skarbem jest stan łaski uświęcającej, dlatego chce nam ten skarb zabrać.

Większość Ojców Kościoła mówiło, że piekło znajduje się pod ziemią. Sugerują to niektóre fragmenty Biblii. Współczesna teologia podkreśla, że jest to raczej stan niż miejsce. Św. Jan Chryzostom pisze: „Nie tyle dociekajmy, gdzie piekło jest, jak raczej, jakby się tam nie dostać”.

W każdym bądź razie istotą piekła jest brak widzenia Boga, utrata Jego miłości na wieki! Św. Alfons M. de Liguori pisze: „Im większa jest wartość utraconego dobra, tym większa boleść z tego powodu. A że potępieni tracą w Bogu dobro nieskończone, więc i boleść ich jest poniekąd nieskończoną”. I to jest największe cierpienie, z którym żadne inne nie może się równać.

Potępieńcy wpadną również w cierpienia pochodzące od złych duchów. „Jak srogo obchodzą się szatani z tymi, nad którymi mają władzę, okazał nam Bóg w dziejach Hioba, a Chrystus Pan na opętanych. Jakiej srogości nabiorą dopiero względem potępionych, których w swą moc dostaną” – pisze teolog B. Overberg. Między potępionymi i demonami będzie więc nienawiść! Tam nie ma takich uczuć jak litość czy miłość.

Ojcowie Kościoła podkreślają, że ogień piekielny będzie ogniem rzeczywistym. Kościół jednak nie sprecyzował natury tego ognia. Św. Alfons de Liguori pisze, że „Potępieni tkwić będą w ogniu, jak ryby w wodzie”. A nawet stwierdza, że sami potępieńcy „staną się jakby piecami ogniowymi”, gdyż ogień trawił będzie ich całe wnętrzności. Św. Bellarmin mówił: „Jeżeli duch może być w człowieku połączony z ciałem i cierpieć przez nie, może więc także po śmierci połączonym być z ogniem i przez ogień ponosić karę”. Fragmenty Biblii sugerują, że ogień ten nie będzie wydawał blasku, bo w piekle panują ciemności, nie będzie też gasnąć. Św. Bazyli wyjaśniał to zjawisko: „Bóg tak oddzieli światło od ognia, iż ogień będzie palił, ale żadne światło nie będzie od niego promieniować”. Św. Wincenty Ferreusz mówił, że „nasz ziemski ogień zimnym jest w porównaniu do ognia piekielnego”. Św. Bernard ze Sieny zaś dodawał: „Ogień ziemski jest jak malowany w porównaniu do piekielnego”. Wielu mistyków mówiło, że zmysły duszy po śmierci są o wiele bardziej wyostrzone niż na ziemi poprzez ciało.

Męki potępionych różnią się intensywnością. Sobór Florencki naucza: „Kary piekielne są niejednakowe”. A św. Tomasz z Akwinu dodaje: „Kary piekielne będą różnorodne, jak różnorodne były grzechy, popełniane na ziemi”. W Księdze Apokalipsy czytamy: „Jako się wiele wynosiła i w rozkoszach była, tyle jej dajcie męki i żałości” (Ap 18,7). Im większe łaski zmarnował człowiek, tym większa będzie jego kara. Dlatego Zbawiciel powiedział, że lżej będzie w dzień sądu Sodomie i Gomorze, niż owemu miastu, któryby nie przyjęło Apostołów (Mt 10,15). A także: „Komu wiele dano, od tego wiele żądać będą” (Łk 12,48).

Św. Faustyna doświadczyła stanu piekła. Opisuje to dość obszernie: „Dziś byłam w przepaściach piekła, wprowadzona przez Anioła. Jest to miejsce wielkiej kaźni, jakiż jest obszar jego strasznie wielki. Rodzaje mąk, które widziałam: pierwszą męką, która stanowi piekło, jest utrata Boga; druga – ustawiczny wyrzut sumienia; trzecia – nigdy się już ten los nie zmieni; czwarta męka – ogień, który będzie przenikał duszę, ale nie zniszczy jej, jest to straszna męka, jest to ogień czysto duchowy, zapalony gniewem Bożym; piąta męka – ustawiczna ciemność, straszny zapach duszący, a chociaż jest ciemność, widzą się wzajemnie szatani i potępione dusze, i widzą wszystko zło innych i swoje; szóstą męką jest ustawiczne towarzystwo szatana; siódma męka – straszna rozpacz, nienawiść do Boga, złorzeczenia, przekleństwa, bluźnierstwa. Są to męki, które wszyscy potępieni cierpią razem, ale to jest nie koniec mąk, są męki dla dusz poszczególne, które są mękami zmysłów, każda dusza czym grzeszyła, tym jest dręczona w straszny i nie do opisania sposób. Są straszne lochy, otchłanie kaźni, gdzie jedna męka odróżnia się od drugiej; umarłabym na ten widok tych strasznych mąk, gdyby mnie nie utrzymywała wszechmoc Boża. Niech grzesznik wie, jakim zmysłem grzeszy, takim dręczony będzie przez wieczność całą; piszę o tym z rozkazu Bożego, aby żadna dusza nie wymawiała się, że nie ma piekła, albo tym, że nikt tam nie był i nie wie jako tam jest. Ja, Siostra Faustyna, z rozkazu Bożego byłam w przepaściach piekła na to, aby mówić duszom i świadczyć, że piekło jest. (…) To com napisała, jest słabym cieniem rzeczy, które widziałam. Jedno zauważyłam, że tam jest najwięcej dusz, które nie dowierzały, że jest piekło. Kiedy przyszłam do siebie, nie mogłam ochłonąć z przerażenia, jak strasznie tam cierpią dusze, toteż jeszcze się goręcej modlę o nawrócenie grzeszników, ustawicznie wzywam miłosierdzia Bożego dla nich. O mój Jezu, wolę do końca świata konać w największych katuszach, aniżeli bym miała Cię obrazić najmniejszym grzechem” (Dzienniczek, p. 741).

I wysłuchamy jeszcze wizji św. Teresy z Awila: „W czasie modlitwy znalazłam się cała, z duszą i z ciałem w jednej chwili, sama nie wiem jak – w duchu przeniesioną do piekła. Zrozumiałam, że Pan chce mi ukazać miejsce, które czarci mieli dla mnie zgotowane i na które zasłużyłam za grzechy swoje. (…) Wejście przedstawiło mi się na kształt długiej i wąskiej uliczki, albo raczej na kształt bardzo nisko sklepionego, ciemnego i ciasnego lochu. Na spodzie rozpościerało się błoto wstrętnie plugawe, wydające z siebie woń zaraźliwą i pełne gadów jadowitych. Na końcu wejścia wznosiła się ściana z zagłębieniem w środku, podobnym do szafy ściennej; w tę ciasnotę ujrzałam się nagle wtłoczona. Wszystkie okropności, które wchodząc widziałam, choć opis mój ani z daleka im nie dorównywa, były jeszcze rozkoszą w porównaniu z tym, co uczułam w tym zamknięciu. Była to męka, o której daremnie kusiłabym się dać dokładne pojęcie; żadne słowa najsilniejsze nie wypowiedzą, żaden rozum nie ogarnie całej jej grozy. Czułam w duszy swojej ogień, na określenie którego, jakim jest i jak na duszę działa, nie staje mi ani wyrazów ani pojęcia, a przy tym w ciele cierpiałam boleści nie do zniesienia. Bardzo ciężkie w życiu przebywałam cierpienia, zdaniem lekarzy najcięższe, jakie człowiek przebyć może. Wszystkie nerwy miałam pokurczone i długi czas leżałam zupełnie bezwładna. Wiele różnych wszelkiego rodzaju bólów cierpiałam, a także, jak mówiłam wyżej, katusze zadawane mi przez czarty – ale wszystko to jest niczym w porównaniu z męką, jakiej tam doznałam, spotęgowaną jeszcze do nieskończoności tą jasną i niewątpliwą świadomością, że jest to męka wieczna, która nigdy się nie skończy. Lecz wszystka ta okropna męka ciała niczym jest znowu w porównaniu z męką duszy. Jest to takie konanie, taki ucisk, takie jakby duszenie się, takie dojmujące strapienie i takie gorzkie rozpaczliwe znękanie, że nie wiem, jakimi słowy to wszystko określić. Choćbym to nazwała nieustającym śmiertelnym konaniem, mało by jeszcze tej nazwy, bo w konaniu śmiertelnym siła większego duszę od ciała odrywa, tu zaś dusza sama chciałaby się wyrwać z siebie, i sama siebie rozdziera. Słowem nie mam wyrazu na oznaczenie jak niewypowiedzianie ta męka duszy, ten ogień wewnętrzny i ta nękająca ją rozpacz przewyższa wszelkie inne, choć tak okropne katusze i boleści. Nie widziałam ręki, która mi te katusze zadawała, ale czułam, że się palę, że jestem jakby targana i sieczona na sztuki. Tak jest, powtarzam: ten ogień wewnętrzny i ta rozpacz duszy, ta jest męka nad wszelkie męki najsroższa. Nie ma pociechy ani nadziei pociechy w tym okropnym, wonią zaraźliwą przesiąkłym więzieniu. Nie ma gdzie usiąść ani się położyć w tym ciasnym jakby ucho igielne zagłębieniu ściany, do którego byłam wtłoczona. I sameż te ściany, straszliwe na wejrzenie ciężarem swoim przygniatają i dławią. Nie ma tam światła, wszędy dokoła ciemności nieprzeniknione. A jednak – nie rozumiem jak to być może, ale tak jest – choć nie ma światła, oko przecie widzi wszystko, cokolwiek może być przykrego ku widzeniu i przerażającego dla wzroku. Nie było wolą Pańską, bym wówczas dokładnie ujrzała całe piekło. Później miałam widzenie innych rzeczy strasznych i poszczególnych kar za pewne grzechy. Na wejrzenie rzeczy te wydały mi się nierównie okropniejsze od poprzednio widzianych; ale nie doznając tych mąk na samej sobie, mniej byłam nimi przerażona niż w owym pierwszym widzeniu, w którym podobało się Panu, bym prawdziwie uczuła w duchu nie tylko smutek wewnętrzny i rozpacz duszy potępionej, ale i te katusze i męki zewnętrzne, jak gdybym je w ciele cierpiała. Nie wiem, jak to wszystko się działo, ale dobrze zrozumiałam, że była to wielka łaska i że Pan chciał bym ujrzała na oczy, z jakiej przepaści wybawiło mię miłosierdzie Jego”.

Prośmy Pana Boga o łaskę wiecznego zbawienia, byśmy mogli chwalić Boga na wieki w niebie. Byśmy uniknęli utraty Boga na wieki, bo nie ma większego nieszczęścia. Prośmy za tych, którzy trwają w grzechu ciężkim, by zechcieli przystąpić do źródła Bożego Miłosierdzia w sakramencie spowiedzi św. Dlatego wołajmy jak dzieci z Fatimy:

„O MÓJ JEZU, PRZEBACZ NAM NASZE GRZECHY,
ZACHOWAJ NAS OD OGNIA PIEKIELNEGO,
ZAPROWADŹ WSZYSTKIE DUSZE DO NIEBA
I DOPOMÓŻ SZCZEGÓLNIE TYM,
KTÓRZY NAJBARDZIEJ POTRZEBUJĄ TWOJEGO MIŁOSIERDZIA”.

Zachęcony radami Św. Bernarda zstępuję do piekła często w życiu swoim,abym nie musiał pójść tam po śmierci
i dlatego mimo,że pracuję z wieloma bardzo ładnymi
kobietami nie mam z nimi seksu.Seks pozamałżeński
i rozwiąźli seksualnie są ludzie,którzy nienawidzą Pana Boga i chcą iść do piekła.Nienawiść Pana Boga jest największym grzechem.Bardzo dużo ludzi w moim
mieście i w moim zakładzie pracy nie wierzy w istnienie piekła i dlatego są oni albo byli rozwiąźli seksualnie.
Wyznają pogląd tzw. pustego piekła, głoszony przez niektórych teologów z zachodniej Europy. Według nich wszyscy będą zbawieni.Nawet ci co uważają,że rozwiązłość seksualna i zabijanie ludzi nie są grzechami.
Wielu ludzi z własnego wolnego wyboru chce iść do piekła.To nie Bóg skazuje ich na piekło. To ludzie sami się skazują się na piekło rozwiązłością seksualną i chęcią
krzywdzenia i zabijania ludzi. Według słów Jezusa: „Kto nie wierzy, już został potępiony” (J 3,18).
Wierzę w to co św. Jan Damasceński nauczał, że „Sprawcą mąk piekielnych nie jest Bóg, lecz sam człowiek”.Mam jak nasi praojcowie mieli doskonałą świadomość, że umrzeć w grzechu ciężkim, to stracić Boga na wieki!Dużo ludzi z mojego miasta i z mojego zakładu pracy po swojemu ustawia prawdy wiary. Mówią, że można być rozwiązłymi seksualnie,można zabijać ludzi
i tak pójdzie się do nieba.Jest to kompletnie sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Ci ludzie mają już swoją moralność i według niej usprawiedliwiają swoje wyrzuty sumienia.
Odrzucenie Boga m.in.przez seks pozamałżeński,rozwiązłość seksualną,krzywdzenie i zabijanie ludzi jest największym grzechem!
Ludzie mający seks pozamałżeński,rozwiąźli seksualnie,chcący krzywdzić i zabijać ludzi nie wierzą więc w piekło,są heretykami, podważają Ewangelii i nazywają Jezusa kłamcą, ponieważ Jezus wielokrotnie mówił o możliwości potępienia, tak jak mówił o możliwości zbawienia.Wielu ludzi bardzo mnie nie lubi,
bo piszę te posty mówią, że „nie wolno straszyć, trzeba mówić tylko o niebie… a podobno to księża wymyślili piekło, żeby trzymać ludzi w ryzach”.Mówię o piekle z miłości do ludzi,ostrzegam przed konsekwencją grzechów! Nie jest moją winą,że o konsekwencji grzechu ciężkiego wielu rodziców nie mówi swoim dzieciom od ich najmłodszych lat!Nie straszę ludzi piekłem,bo straszenie prawdami wiary uważam za rzecz niepoważną.
Ja wiem,że największym sukcesem szatana jest wmówić człowiekowi, że go nie ma i że nie ma piekła.Wielu ludzi
szatan pokonał i wmówił im,że go nie ma i że nie ma
piekła i dlatego są oni rozwiąźli seksualnie i chcą krzywdzić i zabijać ludzi.
Wielu ludzi z mojego miasta i z mojego zakładu pracy neguje istnienie piekła w imię przysłowia „hulaj dusza piekła nie ma” lub by złagodzić wyrzuty sumienia i uciec od odpowiedzialności za własne grzechy.Zgadzam się
z Św. Janem Chryzostomem,że: „Kto nie wierzy w istnienie piekła, ten zawiązuje sobie niejako oczy, by nie widzieć przepaści, w którą spadnie”.
Ostrzegam ludzi co uważają,że rozwiązłość seksualna i zabijanie ludzi nie są grzechami,że„W ogniu płomienistym, wymierzając karę tym, którzy nie znają Boga, oraz tym, którzy nie są posłuszni ewangelii Pana naszego Jezusa. Poniosą oni karę: zatracenie wieczne, oddalenie od oblicza Pana i od mocy chwały jego (2 Tes 1,8-9).
Wielu ludzi nie słucha Jezusa,który mówi: „Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny” (Mt 25,13)
i dlatego mają oni seks pozamałżeński,są rozwiąźli seksualnie,chcą krzywdzić i zabijać ludzi.„Potępieni tkwić będą w ogniu, jak ryby w wodzie”, „staną się jakby piecami ogniowymi”, gdyż ogień trawił będzie ich całe wnętrzności.
Od dawna o tym wiem,że przez rozwiązłość seksualną
najwięcej ludzi trafia do piekła.Przez seksualność szatan
najbardziej atakuje ludzi.Ludzie rozwiąźli seksualnie
najbardziej nienawidzą Pana Boga i ludzi zwłaszcza tych
co nie są rozwiąźli seksualnie i dlatego chcą ich zabijać.
Z Ob­jawienia Bożego i nauki Kościoła wiem o mękach
piekielnych, które za
karę będą musieli cierpieć bezbożnicy, bluźniercy, rozwiąźli, cudzo­łożnicy, złodzieje, pijacy, mordercy, pyszni, obłudnicy, słowem:
wszyscy zatwardziali i nie czyniący pokuty grzesznicy.
Ludzie nienawidzący Pana Boga,którzy chcą iść do piekła
to bluźniercy, rozwiąźli, cudzo­łożnicy, złodzieje, pijacy, mordercy.Mordercami są też ci co nawołują do krzywdzenia i zabijania innych ludzi.


http://www.oaza.pl/cdz/index.php/pl/abo ... unika.html
Jednym z czynów karanych ekskomuniką jest aborcja. Została z nią powiązana taka kara przede wszystkim dlatego, żeby zwrócić uwagę na ciężar tego przestępstwa, żeby obudzić i poruszyć ludzkie sumienia – jak wiemy, wiele osób uważa, że aborcja nie jest niczym złym, ostatnio nawet niektórzy zaliczają ją do praw człowieka.
O aborcji kanon 1398 mówi: „Kto powoduje przerwanie ciąży, po zaistnieniu skutku, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa". Z przepisu tego wynika w pierwszym rzędzie, że dotyczy on tylko i wyłącznie sprawy (sprawców) konkretnej aborcji – tylko o nich da się bowiem powiedzieć, że „powodują przerwanie ciąży" i tylko w odniesieniu do konkretnej aborcji można mówić o „zaistnieniu skutku".

Ekskomunika obejmuje jednak nie tylko bezpośrednich wykonawców aborcji (lekarza, kobietę), ale też współsprawców, bez których do aborcji by nie doszło. To z kolei wynika z kanonu 1329 § 1, który mówi: „Karze wiążącej mocą samego prawa dołączonej do przestępstwa podlegają wspólnicy nie wymienieni w ustawie lub nakazie, jeśli bez ich udziału przestępstwo nie byłoby dokonane". Znów jednak możemy mówić o osobach zaangażowanych w konkretną aborcję – tylko bowiem takie osoby można określić mianem wspólników. Wspólnicy – co wynika ze znaczenia tego słowa – znają się i działają razem.
Ekskomunika w przypadku aborcji wiąże mocą samego prawa. Oznacza to, że żadna władza kościelna ekskomuniki nie musi ogłaszać ani w jakikolwiek formalny sposób nakładać – obowiązuje ona automatyczne z chwilą popełnienia czynu.
Może się pojawić pytanie, co oznacza zwrot „przerwanie ciąży" w kanonie 1398. Czy chodzi tylko o aborcję czy też o inne działania – jak wiemy, są środki farmakologiczne czy mechaniczne celowo nastawione na niszczenie poczętego życia (np. tzw. pigułki „dzień po", spirale), również jednym z mechanizmów obecnie stosowanych pigułek antykoncepcyjnych jest mechanizm poronny. Na to pytanie odpowiedział specjalny organ powołany do interpretacji kodeksu prawa kanonicznego, czyli Papieska Komisja ds. Autentycznej Interpretacji Kodeksu Prawa Kanonicznego. Stwierdziła, że przez pojęcie przerwania ciąży w świetle prawa kanonicznego rozumie się „zabicie płodu w jakikolwiek sposób i w jakimkolwiek czasie od momentu poczęcia" (wypowiedź z 23 maja 1988 r.). A więc stosowanie wszystkich środków, które używa się po to, aby wywołać poronienie, również grozi popadnięciem w ekskomunikę.


http://oaza.radom.pl/antykoncepcja
Stosowanie metod nie pozwalających zagnieździć się zarodkowi w macicy wchodzi w zakres grzechu aborcji. Należy zwrócić uwagę, że Kodeks Prawa Kanonicznego oraz Kodeks Kanonów Kościołów Wschodnich, w przypadku spowodowania śmierci embrionu przewidują karę ekskomuniki

Metody które mogą prowadzić do śmierci embrionu (czyli grzechu aborcji w Kościele katolickim) to np:
tabletka antykoncepcyjna
wkładka domaciczna
plastry i zastrzyki antykoncepcyjne, zawierające środki hormonalne
metody o działaniu utrudniającym lub uniemożliwiającym implantację zarodka poprzez zmienienie struktury endometrium (błony śluzowej trzonu macicy)
antykoncepcja postkoitalna (pigułki przyjmowane po stosunku, antykoncepcja awaryjna)
prezerwatywy nasączone środkiem wczesnoporonnym

Z punktu widzenia Kościoła także nie do przyjęcia jest sposób profilaktyki przed zachorowaniem na AIDS polegający na stosowaniu prezerwatywy. Metoda ta zmniejsza wprawdzie zagrożenie, lecz nie eliminuje go całkowicie. Proponowanie tego środka jest równoznaczne z napędzaniem błędnego koła zachowań, co w konsekwencji prowadzi do kolejnych zarażeń. Najbardziej zagrożone osoby mogą dojść do wniosku, że tryb życia grożący śmiercią po zastosowaniu prezerwatywy stanie się bezpieczny.
Kiedy bowiem małżonkowie pozbawiają poprzez antykoncepcję swe życie małżeńskie potencjalnej zdolności rodzicielskiej, przypisują sobie, a nie Bogu władzę ostatecznego decydowania o zaistnieniu osoby ludzkiej.
Antykoncepcja wywiera także zły wpływ na stan psychiczny.Środki wewnątrzmaciczne wywołują zmiany anatomiczno-fizjologiczne oraz wpływają poprzez układ hormonalny na układ nerwowy kobiety.Środki antykoncepcyjne budzą sprzeciw wobec życiu, przyczyniają się do postawy „nie” wobec życia. Z reguły bowiem, gdy okażą się one zawodne, wyzwala się agresja wobec poczętego dziecka, które jako niechciane staje się ofiarą aborcji.


https://opoka.org.pl/biblioteka/I/ID/9810V_05.html
Antykoncepcja nie ogranicza się do sfery biologicznej i fizycznej człowieka, ale sięga głębiej, wpływając na jego psychikę i osobowość.Literatura medyczna, zajmująca się skutkami antykoncepcji, opisuje wiele przypadków małżeństw, które w związku z antykoncepcją popadły w ciężkie psychopatologiczne konflikty i nerwice, powodujące niekiedy rozpad małżeństwa. Istnieje też opinia, że nawet niewielkie i ukryte konflikty małżeńskie pod wpływem antykoncepcji przybierają na sile i zaostrzają się. Jako ujemne skutki literatura fachowa podaje także objawy lękowe, seksualne zaburzenia czynnościowe oraz neurotyczne zaburzenia przystosowawcze.Postawa antykoncepcyjna powoduje świadome wyłączenie części osobowości z drogi rozwoju. Natomiast wg opinii naukowców, rozwój ten uważany jest za kryterium zdrowia psychicznego. Zdrowie psychiczne jest rozwojem osobowości ku najwyższym wartościom, dążeniem do wypełnienia swojego powołania i zgodnie z przyjętym systemem wartości. Wszystko zatem, co hamuje człowieka w jego rozwoju, działa równocześnie przeciwko jego zdrowiu psychicznemu czyli w kierunku patologii.Szkodliwość antykoncepcji przejawia się szczególnie w jej psychopatologicznym charakterze, powodującym reakcje i stany zwane neurotycznymi i nerwicami. Nerwice definiowane są jako zaburzenia w rozwiązywaniu wewnętrznych konfliktów. A konflikty wewnętrzne to stany napięcia w wyniku pojawienia się w człowieku dwóch przeciwstawnych uczuć lub pragnień albo gdy jakaś silna potrzeba nie może być (z powodu przeszkód) urzeczywistniona. Można zatem powiedzieć, że antykoncepcja jest konfliktorodna.Zadaniem antykoncepcji jest niszczenie płodności będącej największym darem, jaki człowiek otrzymał od Boga. Z tym darem wiąże się współpraca człowieka z Bogiem w dziele przekazywania życia. Niszczenie tego daru jest samowolnym działaniem wbrew prawu Bożemu, jest buntem przeciw Stwórcy, jest wyrazem przeciwstawienia się Jemu Samemu. Taka postawa powoduje zerwanie kontaktu z Bogiem, a to musi powodować konflikt sumienia. Konflikty z sumieniem, jako wyższą instancją moralną, mają w psychopatologii szczególne znaczenie.


http://dobranowinaswarzewo.blogspot.com ... stwie.html
Nie jest więc prawdą to, co mówią niektórzy, że mianowicie zapobieganie ciąży jest lepsze od aborcji. Wiedzą o tym doskonale lekarze, którzy najpierw zalecają środki antykoncepcyjne, by potem, w razie ich zawodności, dokonywać aborcji. W wielu też krajach ci sami ludzie i te same organizacje, które propagują antykoncepcję, dążą do pełnego zalegalizowania aborcji, uzasadniając to zawodnością antykoncepcji. Antykoncepcja i aborcja są więc ze sobą ściśle powiązane.



http://www.pch24.pl/narasta-patologia-r ... 610,i.html
Oznaką patologii rodziny jest także stosowanie antykoncepcji. „Antykoncepcja jest obiektywnie cięższym grzechem niż aborcja” - uważa nawet dr Półtawska - „bo zabicie dziecka jest skierowane tylko przeciwko dziełu Boga-Stworzyciela, a antykoncepcja występuje przeciwko Bożemu planowi, jest grzechem przeciwko pierwszemu przykazaniu, gdyż człowiek chce niejako poprawić Boga”


Ludzie,którzy popełnili aborcje(albo do niej się przyczynili),stosowali środki wczesnoporonne,pigułki
antykoncepcyjne,wkładki domaciczne itp.(albo do nich
się przyczynili podlegają karze ekskomuniki.
Antykoncepcja wielu ludziom rujnuje zdrowie psychiczne.
Ludzie mający seks pozamałżeński,rozwiąźli seksualnie,
stosujący środki antykoncepcyjne są wrogami życia.
Chcą zabijać wierzących w Boga ludzi,którzy nie są
wrogami życia i nie stosują środków antykoncepcyjnych.
Przypisują sobie, a nie Bogu władzę ostatecznego decydowania o zaistnieniu osoby ludzkiej.Ludzie stosujący
środki antykoncepcyjne mają często psychopatologiczne charaktery,stany zwane neurotycznymi,nerwice,są konfliktorodni i patologiczni do tego stopnia,że chcą krzywdzić i zabijać wierzących w boga ludzi.Dziwię się,
że firma w której pracuję zatrudnia ludzi z takimi zaburzeniami psychicznymi i zniewolonymi przez szatana.
Ludzie stosujący antykoncepcję niszczą płodność będącą największym darem, jaki człowiek otrzymał od Boga. Niszcząc ten dar samowolnie działają wbrew prawu Bożemu,buntują się przeciw Stwórcy,przeciwstawiają się Jemu Samemu.W ten sposób zrywają kontakt z Bogiem
i mówią Panu Bogu,że chcą iść do piekła.Skoro oznaką patologii rodziny jest stosowanie antykoncepcji to w
moim mieście mieszka i w moim zakładzie pracy pracuje
dużo patologicznych ludzi.Zgadzam się z dr Wandą Półtawską,że„Antykoncepcja jest obiektywnie cięższym grzechem niż aborcja bo zabicie dziecka jest skierowane tylko przeciwko dziełu Boga-Stworzyciela, a antykoncepcja występuje przeciwko Bożemu planowi, jest grzechem przeciwko pierwszemu przykazaniu, gdyż człowiek chce niejako poprawić Boga”.Czy według Was
ludzie stosujący antykoncepcję grzeszący przeciwko pierwszemu przykazaniu,chcący niejako poprawić Boga
mogą pójść do nieba?Czy ktoś kto uważa się za lepszego
od Pana Boga i ktoś kto chce Go poprawiać może pójść
do nieba?
Proszę o modlitwę za mnie i za ludzi opętanych przez szatana,którzy uważają,że rozwiązłość seksualna i zabijanie ludzi nie są grzechami.

Awatar użytkownika
Marek_Piotrowski
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 18974
Rejestracja: 1 cze 2016
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 2610 times
Been thanked: 4616 times
Kontakt:

Re: Do czego prowadzi seks pozamałżeński.

Post autor: Marek_Piotrowski » 2018-02-12, 02:39

Armando, co innego deklaracje, a co innego wynika z Twoich listów.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Do czego prowadzi seks pozamałżeński.

Post autor: Andej » 2018-02-12, 09:57

Armando kochany, czy znajdziesz nieco czasu, aby przeczytać Regulamin?

A gdybyś już tak znalazł, to zastanów się, czy nie łamiesz jakichś zasad.

Tolerujemy Twoje posty szanując Twoje zaangażowanie. Ale one już dawno przestały być konstruktywne. Osobiście nie potrafię się zmusić, do czytania "wierszy". Może bym się wzruszał ich treścią, ale nie czytam, bo za trudno.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

armando
Bywalec
Bywalec
Posty: 149
Rejestracja: 26 lut 2017
Has thanked: 12 times
Been thanked: 6 times

Re: Do czego prowadzi seks pozamałżeński.

Post autor: armando » 2018-02-20, 00:56

Bardzo dużo ludzi w moim mieście i w moim zakładzie pracy twierdzi,że seks pozamałżeński,rozwiązłość seksualna,zabijanie ludzi,aborcja,antykoncepcja
to nie grzechy.Nie wierzą w istnienie piekła.Ludzie wyznający takie poglądy nazywają Pana Boga kłamcą.
Czy ktoś kto uważa Pana Boga za oszusta może według
Was dostać się do nieba?Czy według Was ktoś kto na Sądzie Ostatecznym powie Panu Bogu,że krzywdzenie
zabijanie ludzi,rozwiązłość seksualna,aborcja,
antykoncepcja to nie grzechy dostanie się do nieba?
Ja kompletnie w to nie wierzę,żeby ludzie głoszący
takie poglądy i tak żyjący mogli dostać się do nieba.
Jak ludzie nazywający Pana Boga kłamcą mogą dostać
się do nieba?Czy Wy to sobie potraficie wyobrazić?
Trudno mi to sobie wyobrazić jak ludzie nienawidzący
Pana Boga,uważający,że krzywdzenie i zabijanie ludzi,
seks pozamałżeński,rozwiązłość seksualna,aborcja,stosowanie środków wczesnoporonnych,
antykoncepcja to nie grzechy mogą ważnie się spowiadać.
Według mnie tkwią oni bez przerwy w grzechu ciężkim,
bluźnią przeciw Duchowi Świętemu,popełniają grzech
herezji,grzeszą grzechami wołającymi o pomstę do nieba,grzechami cudzymi,grzechami głównymi,
nie wierzą w główne prawdy wiary,nie wierzą
w istnienie piekła,podlegają ekskomunice.Czy ludzie
popełniający tak dużo grzechów mogą ważnie się spowiadać i czy mogą przystępować do komunii świętej?
Ja życzę tym ludziom jak najlepiej.Chciałbym,żeby
dostali oni się do nieba.Tylko nie widzę takich możliwości.
Jeżeli Wy widzicie takie możliwości to powiedźcie mi
o nich.Będę Wam bardzo o to wdzięczny.

Bóg uważa za cenne życie każdego dziecka, nawet tego, które dopiero zaczęło się rozwijać. Izraelski król Dawid napisał pod natchnieniem: „Osłaniałeś mnie w łonie mej matki. Oczy twoje widziały nawet mój zarodek, a w twej księdze były zapisane wszystkie jego cząstki” (Psalm 139:13, 16). Nowe życie zaczyna się w chwili poczęcia. Z Prawa Mojżeszowego wynika, że człowieka, który wyrządził krzywdę nienarodzonemu dziecku, pociągano do odpowiedzialności. Księga Wyjścia 21:22, 23 wskazuje, że jeśli wskutek bójki między dwoma mężczyznami doszłoby do śmierci kobiety brzemiennej lub jej nienarodzonego dziecka, sprawę mieli rozpatrzyć wyznaczeni sędziowie. Musieli oni zbadać okoliczności wypadku oraz ustalić, czy sprawca działał z premedytacją, i mogli wydać wyrok skazujący — zgodnie z prawem „dusza za duszę”, czyli życie za życie.


22 „A jeżeli mężczyźni biją się i wyrządzą krzywdę kobiecie brzemiennej, i wyjdą z niej dzieci,+ lecz nie nastąpi wypadek śmiertelny, to bezwarunkowo należy od niego zażądać odszkodowania zgodnie z tym, co na niego nałoży właściciel tej kobiety; i ma to dać za pośrednictwem sędziów.+ 23 Ale jeśli nastąpi wypadek śmiertelny, to masz dać duszę za duszę''(Księga Wyjścia 21:22, 23)

Przytoczone zasady odnoszą się również do antykoncepcji, gdyż niektóre jej metody polegają na wywołaniu poronienia. Tego rodzaju metody pozostają w sprzeczności z Bożą zasadą poszanowania życia.
https://wol.jw.org/pl/wol/d/r12/lp-p/102007324#h=7

Księga Wyjścia 21:22-25 określa, że ktoś, kto zabił dziecko w łonie matki zasługuje na taką samą karę, jak ktoś, kto popełnił morderstwo.

Starożytni znali wiele środków chemicznych powodujących aborcję, przy czym wydaje się, że były one niebezpieczne dla życia kobiet, świadczy o tym choćby passus z przysięgi Hipokratesa: Nigdy nikomu, także na żądanie, nie podam zabójczego środka ani też nawet nie udzielę w tym względzie rady; podobnie nie dam żadnej kobiecie dopochwowego środka poronnego. Czyste i prawe zachowam życie swoje i sztukę swoją.


Apokalipsa św. Piotra:,, Obok tego miejsca ujrzałem inne ciasne miejsce, do którego spływały odchody i smród ukaranych i tworzyły tam jakby jezioro. Siedziały w nim kobiety zanurzone w odchodach aż po szyję, a naprzeciw nich dzieci poronione siedziały i płakały, a z ich oczu wychodziły płomienie i uderzały w oczy kobiet: to były kobiety, które zrodziły dzieci bez ślubu i dokonały poronienia.''

APOKALIPSA PIOTRA (II w.), cytowana przez KSIĘGI SYBILLIŃSKIE:
"(...) bezbożni zginą na wieki...
...Ci, którzy pas dziewiczy skrycie rozwiązują;
Niewiasty, które w łonie płód poczęty niszczą;
Mężowie, którzy własnych porzucają synów...”

Biblia pisze,że dziecko staje się człowiekiem od
momentu poczęcia.Aborcja i podawanie środków poronnych to czyny zbrodnicze.

Jr 20:17a "Nie zabił mnie bowiem w łonie matki: wtedy moja matka stałaby się moim grobem"

„Gdy jednak spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją” (Ga 1,15);

„Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię” (Jr 1,5);

„Oto skoro głos twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie” (Łk 1,44).

Matka Teresa mówiła iż rzeczą, która w największy sposób niszczy dziś pokój, jest aborcja, ponieważ Jezus powiedział "Jeśli ktoś przyjmuje małe dziecko, mnie przyjmuje". Tak więc każda aborcja jest zaprzeczeniem przyjęcia Jezusa, zlekceważeniem Jezusa. I jeśli zgodzimy się, iż matka może zabić nawet własne dziecko, jak możemy mówić innym ludziom, aby nie zabijali jedni drugich? To właśnie dlatego rzeczą, która w największym stopniu niszczy miłość i pokój, jest aborcja.
Za sprawą antykoncepcji niszczone są siły dawania życia i miłowania, mąż i żona czynią coś dla siebie samych. To odwraca uwagę ku samemu sobie i w ten sposób niszczy w nim i w niej dar miłości. W miłowaniu mąż i żona zwracają uwagę jedno na drugie, tak jak się to dzieje w przypadku naturalnego planowania rodziny, a nie ku sobie samym, jak ma to miejsce w przypadku antykoncepcji. Kiedy to miłowanie jest zniszczone przez antykoncepcję, wówczas aborcja następuje bardzo łatwo. Dlatego też nigdy nie daję dziecka rodzinie, która stosowała antykoncepcję, ponieważ jeśli matka zniszczyła siłę miłowania, w jaki sposób będzie ona kochać moje dziecko?
http://www.oaza.pl/cdz/index.php/pl/obr ... eresa.html

Zachary King był wychowywany w domu baptystów, w wieku 10 lat uzależnił się od magii, w wieku 11 został wykorzystany seksualnie przez nauczycielkę, a w wieku 13 lat oddał duszę szatanowi. Przed ukończeniem 15 lat asystował przy pierwszej rytualnej aborcji. Chodziło o to, by miał krew na rękach. W wieku 21 lat został najwyższym magiem w kościele satanistów. Dopóki się nie nawrócił, uczestniczył w 146 aborcjach.
Szatanowi zależy na zabijaniu nienarodzonych dzieci.
Niewinność jest czymś takim. A czy może być coś bardziej niewinnego od dziecka w łonie matki - odpowiada King.
W 2015 roku King wypuścił płytę CD dla księży pt. "Aborcja to złożenie ofiary szatanowi".
http://gosc.pl/doc/4290784.Dlaczego-sza ... ych-dzieci

Bardzo dużo ludzi w moim mieście i w moim zakładzie pracy popierając aborcję i antykoncepcję składają ofiary szatanowi.Dziwię się temu,że firma zatrudnia ludzi,
którzy składają ofiary szatanowi.
Bardzo dużo ludzi w moim mieście i w moim zakładzie
pracy,którzy za grzechy nie uważają rozwiązłości seksualnej,aborcji,antykoncepcji nie przyjmują małego dziecka,nie przyjmują Jezusa.Tak jak mówiła Matka
Teresa ludzie popierający aborcję i antykoncepcję,nie
przyjmujący Jezusa,nienawidzący Pana Boga są gotowi
zabić każdego człowieka,zwłaszcza takiego jak ja,który
nie popiera aborcji i antykoncepcji.Ludzie ci w największym stopniu niszczą miłość i pokój i są gotowi
zabić każdego człowieka.Dziwię się,że firma zatrudnia
ludzi,którzy popierają aborcję i antykoncepcję i w największym stopniu niszczą miłość i pokój,nie
przyjmują Jezusa,nienawidzą Pana Boga i są gotowi
zabić każdego człowieka.
Proszę o modlitwy za mnie i za ludzi,którzy popierają aborcje,stosują środki antykoncepcyjne i w ten sposób
składają ofiary szatanowi.
Ostatnio zmieniony 2018-02-20, 00:57 przez armando, łącznie zmieniany 1 raz.

armando
Bywalec
Bywalec
Posty: 149
Rejestracja: 26 lut 2017
Has thanked: 12 times
Been thanked: 6 times

Re: Do czego prowadzi seks pozamałżeński.

Post autor: armando » 2018-02-22, 23:22

Czytałem o aborcyjnych dramatach kobiet,które na
nią się zdecydowały.Jedna z nich pisze,że najgorsze
w całej sytuacji było dla niej patrzenie na inne
kobiety, które spotkała w klinice - chodziły po
korytarzu, płakały, obgryzały paznokcie. Widać było,
że cierpią.

Aborcja jest dla kobiet niewątpliwie trudnym psychicznie przeżyciem, część z nich wymaga potem specjalistycznego wsparcia z poradzeniem sobie z konsekwencjami podjętej przez nich decyzji.
Duża część z nich przyznaje, że uczucia, które im towarzyszyły były bardzo trudne i negatywne.
Aborcja to nie tylko - choć przede wszystkim - śmierć dziecka. Ma także poważne konsekwencje dla
niedoszłych matek i ojców. Przed skutkami nie da
się uciec, bywa zaś, że są one zabójcze. Już
Sokrates mawiał: "Szczęśliwsza jest ofiara zbrodni
od swego oprawcy".
Syndrom postaborcyjny to nie tylko problemy natury psychologicznej; PAS jest zespołem wielu poważnych zaburzeń dotykających wszystkich sfer człowieka – duchowej, psychicznej, fizycznej, seksualnej i relacji.
Często zależy to od wielu czynników psychicznych, związanych z osobowością oraz doznanymi wcześniej
w życiu traumami; wpływ na przebieg objawów może mieć także liczba dzieci żyjących i utraconych,
przebieg ciąż i aborcji, lub też charakter i
temperament osoby oraz możliwość uzyskania
wsparcia w najbliższym otoczeniu.
Powszechne jest u niedoszłych matek wypieranie
aborcji z pamięci, jednak stare powiedzenie,
że pamięci nie da się oszukać, zyskuje w przypadku
PAS szczególne znaczenie. Objawy syndromu
nasilają się często w okolicach rocznic, np. poczęcia dziecka, jego niedoszłych urodzin lub samej aborcji. Pogorszenie stanu zdrowia może wystąpić także przy innych ważnych i przełomowych momentach życia – poczęcia lub narodzin kolejnych dzieci albo wnuków,
bądź też śmierci bliskiej osoby.

To są skutki długofalowe, ale nie należy pomijać faktu, że - jak mówią dane WHO - corocznie w wyniku powikłań poaborcyjnych umiera od 50 do 100 tysięcy kobiet.
Dokonanie aborcji może wiązać się także z trwałym okaleczeniem bądź poważnym urazem psychicznym ujawniającym się parę dni lub tygodni po zabiciu dziecka, jednak szczególnie odczuwalne bywa dopiero po kilku latach.
Już sam zabieg aborcji może spowodować trwały i nieodwracalny uszczerbek na zdrowiu. Najczęściej spotykanymi konsekwencjami są: pęknięcie lub zarośnięcie szyjki macicy, przedziurawienie macicy połączone z krwotokiem, nowotwory szyjki macicy i jajnika (po dokonaniu aborcji wzrasta też o 30 procent ryzyko raka piersi), infekcje – np. zapalenie otrzewnej, możliwe jest także wystąpienie wstrząsu septycznego, którego konsekwencje - zespół wykrzepiania ogólnego - może doprowadzić do śmierci kobiety.

Zabicie nienarodzonego dziecka nie pozostaje także bez wpływu na przebieg następnych ciąż; w wyniku aborcji następuje inwazyjne rozszerzenie szyjki macicy nie pozostając bez wpływu na funkcjonowanie tego narządu. Dużo częściej, niż u kobiet nie przeprowadzających aborcji, występują: poronienia bądź przedwczesne urodzenia, konflikt serologiczny, wrodzone wady dzieci, przyrośnięte łożysko albo ciąże pozamaciczne; konsekwencjami mogą być także: trwała bezpłodność, skłonność do samoistnego poronienia lub rodzenie w przyszłości martwych dzieci.

Ogólny wniosek z badań płynie taki, że kobiety po doświadczeniu aborcji mają dużo więcej problemów ze zdrowiem od tych, które aborcji nie dokonywały. Mają generalnie słabsze zdrowie, bardziej potrzebują opieki lekarskiej, przy tym czterokrotnie częściej - interwencji ginekologicznych; częściej też pojawiają się u nich chroniczne stany zapalne dróg rodnych, nieprawidłowości cyklu menstruacyjnego lub brak owulacji. Ponadprzeciętna jest także liczba kobiet po aborcji zapadających na anoreksję, bulimię albo astmę, nierzadkie są u nich także silne bóle brzucha, piersi i pasa biodrowego - bez możliwych do określenia przyczyn.

Najważniejszą jednak fizyczną konsekwencją aborcji jest śmierć dziecka. Śmierć człowieka.

Dolegliwości fizyczne oznaczają ogólne pogorszenie się stanu zdrowia; każda dolegliwość w tej sferze odbierana jest także jako cierpienie psychiczne.

Psychiczne skutki aborcji

Aborcja może być przyczyną wielu poważnych następstw niszczących psychikę. Kobiety wytwarzają różne mechanizmy obronne – najczęstszym jest wyparcie faktu z pamięci albo umniejszanie jego wagi (ponad 60%). Duży odsetek kobiet rzuca się w wir przeróżnych zajęć – praca, dom ćwiczenia fizyczne, hazard, clubbing - zajmujących maksymalnie dużo czasu. Wiele z nich odreagowuje napięcie przez nadmierne spożywanie alkoholu, przyjmowanie narkotyków albo leków, bądź innych środków psychoaktywnych. Kobiety, które dokonały aborcji dużo łatwiej wchodzą w uzależnienia: od alkoholu - pięciokrotnie częściej, od palenia papierosów - dwukrotnie, blisko 1/3 zapada zaś na lekomanię.

Tak więc to, co miało stanowić obronę przed syndromem postaborcyjnym, od pewnego momentu staje jednym z elementów PAS. Obrona przez wypieranie, bez względu na to ile trwa, prawie zawsze jest bezsilna wobec niemożności zamaskowania psychologicznych następstw aborcji, które prędzej czy później dają o sobie znać.

Najczęściej jest to depresja – czasem bardzo głęboka – połączona z długotrwałym smutkiem i utratą apetytu oraz bezsennością lub płytkim snem nie dającym wypoczynku, poczuciem chronicznego zmęczenia i ociężałością ciała. Trwająca długo depresja często osłabia układ odpornościowy, zwiększa podatność na infekcje, choroby i nowotwory. Niejednokrotnie dochodzi do utraty normalnej aktywności wynikającej z patologicznego przeżywania żałoby i destrukcyjnego poczucia winy.

Z badań A. Speckharda, V. Rue i D. C. Reardona wynika, że silne poczucie winy pojawia się u więcej niż 90% kobiet po aborcji. Spośród przebadanych kobiet, 100% doświadczało smutku i poczucia straty, prawie wszystkie były zaskoczone intensywnością negatywnych emocji związanych z przebytą aborcją, większość z nich myślało wciąż o zabitym dziecku i odczuwało strach związany z rozpoznaniem przerażającego rozmiaru własnej agresji. U prawie wszystkich wystąpiły wspomniane wcześniej reakcje rocznicowe.

Choroby psychiczne u kobiet cierpiących na nie przed aborcją zaostrzają swój przebieg po jej dokonaniu; dotyczy to szczególnie depresji, schizofrenii i nerwic. Kobiety po aborcji prawie czterokrotnie częściej od kobiet po porodzie stają się pacjentkami szpitali psychiatrycznych. Im liczniejsze aborcje, tym większe prawdopodobieństwo trafienia na oddział psychiatryczny.

Cierpienie po utracie bliskiej osoby może być rozładowany przez prawidłowo przeżytą żałobę, która ma kilka etapów - załamanie psychiczne, zaprzeczanie, gniew, negocjowanie, depresja i pogodzenie się. Żałoba przeżywana w sposób patologiczny nie prowadzi do pogodzenia, ale zatrzymuje się na jednym z wcześniejszych etapów, czego przyczynami są najczęściej: odegranie sprawczej roli w uśmierceniu dziecka, brak pożegnania i wyrażenia żałoby przez pogrzeb, długotrwałe tłumienie uczucia żalu oraz lęku przed tym jak zareaguje otoczenie. W patologiczny sposób może być również przeżywane poczucie winy – poprzez jej zaprzeczenie, stłumienie, brak wyrażenia, lub przez utratę nadziei na możność jej odkupienia i pojednania.

Kobiety po aborcji często cierpią na obniżone poczucie własnej wartości oraz brak zaufania do samej siebie. Ponad 80% dotyka kompleks niższości, 3/4 nie jest w stanie uwierzyć we własne możliwości i siły; wiele z nich ma poważne problemy z podejmowaniem decyzji. Nieraz prowadzi to do licznych zaniedbań, a nawet do zaniechania wielu dotychczas podejmowanych działań; skutkuje także poczuciem zniechęcenia, beznadziei i braku sensu życia.

U 4/5 kobiet dokonujących aborcji występują zaburzenia w sferze seksualnej mogące mieć dwojaki przebieg. Część kobiet staje się oziębła przez brak satysfakcji ze współżycia, niektóre z nich zaczynają odczuwać lęk lub nawet wstręt do mężczyzn i do seksu; u innych zaś pojawia się hiperseksualność - wpadają w wir nieustannego poszukiwania nowych partnerów seksualnych. Promiskuityzm, czyli bezładne życie seksualne – jak każde uzależnienie - ma swoją cenę: pogłębia niechęć a nawet obrzydzenie do siebie, co zamiast zmniejszać poczucie winy, tylko je pogłębia; bardzo częstym skutkiem aborcji (ponad 80%) jest rozpad dotychczasowego związku, część z kobiet staje się w ogóle niezdolna do relacji.

Cierpią też relacje z dziećmi. Kobiety mające obniżone poczucie własnej wartości – również jako matki – w 80 procentach przypadków dokonują kolejnych aborcji. Gdy jednak zdecydują się urodzić dziecko, znacznie częściej zapadają na depresję popołogową. Trudno im jest wyrażać czułość, dość rzadko dotykają swoje dzieci, szybciej rezygnują z karmienia ich piersią, co prawie zawsze skutkuje osłabieniem emocjonalnego kontaktu i więzi z dzieckiem. Niejednokrotnie też – gdy dzieci już podrosną - matki te dokonują projekcji wyidealizowanych cech nieżyjącego dziecka na dziecko żyjące; stają się przez to często nadopiekuńcze, stawiają też nierealistyczne albo wygórowane oczekiwania. Ich niespełnienie prowadzi do licznych napięć, frustracji, gniewu, nieraz do przemocy wobec dzieci. Niektóre kobiety zaczynają otaczać się zwierzętami domowymi, które zastępują zabite dziecko, pełniąc niejako jego „rolę”.

Z badań Reardona, Speckharda i Rue wynika, że ponad połowa kobiet po aborcji stosuje także przemoc wobec samej siebie – u około 60% z nich pojawiają się skłonności samobójcze; próby samounicestwienia podejmuje ok. 30%, a ok. 20% czyni to wielokrotnie. Samokaranie się przybiera także inne formy: zaniedbywanie siebie lub samookaleczanie.

Psychiczne następstwa aborcji są co najmniej tak samo poważne jak konsekwencje somatyczne, jednak wiele kobiet nie podejmuje leczenia i pozostaje na całe życie jedynie sam na sam ze sobą w stanie ciężkiego okaleczenia psychicznego i z nierozwiązanym konfliktem moralnym. Niedoszłe matki często odczuwają złość bo czują się oszukane, jako że zabicie dziecka nie ”rozwiązało problemu”.

Skutki aborcji u mężczyzn

Ojciec zabitego dziecka, który nakłaniał lub zmuszał kobietę do aborcji albo nie udzielił jej wsparcia, także cierpi na poczucie winy; wielu z nich przyznaje, że stale myśli o utraconym dziecku.

Bardzo częste jest u mężczyzn występowanie podobnych objawów psychicznych jak u kobiet: długotrwałe depresje, lęki, brak poczucia własnej wartości (szczególnie dotyka to sfery męskich ról w życiu – mąż, ojciec, partner), wzrasta natomiast poczucie bezradności i bezsilności oraz brak zaufania do siebie.

Wielu mężczyzn ulega uzależnieniom; nie tylko chemicznym jak alkohol, narkotyki i leki, ale także czynnościowym, takim jak: hazard, sporty ekstremalne, ryzykowne zachowania - szaleńcza jazda samochodem, straceńcza brawura, czy nawet brutalna przestępczość.

Również podobnie jak u kobiet, mężczyźni cierpią na poważne zaburzenia seksualne – u jednych objawia się to niechęcią do kobiet i współżycia, często będącą wynikiem czasowej, lub nawet trwałej, impotencji; innych wprowadza w obłędny, graniczący z seksualnym amokiem, niekończący się ciąg erotycznych podbojów.

Skutki aborcji w rodzinie, szczególnie u dzieci

Skutki zabicia niewinnego dziecka w łonie matki odbijają się także w różnej mierze na wszystkich osobach z rodziny; także na dzieciach, które nie wiedzą co się stało - cierpi rodzina jako całość.

Rodzeństwo zabitego dziecka, nawet takie, które nic nie wie o aborcji, doświadcza często niekorzystnych zmian w zachowaniu matki oraz narastających problemów w relacji między rodzicami oraz osłabienia ich więzi. U wielu nieświadomych dzieci powstaje tzw. syndrom ocaleńca z aborcji – chroniczny niepokój, silne lęki i poczucie zagrożenia, przy czym dziecko nie wie czego się boi, co skutkuje często brakiem odwagi; narastają: brak zaufania do rodziców i poczucie bezsensu życia oraz brak chęci budowania potencjału osobistego. Dzieci, które domyślają się, lub w jakiś sposób dowiedzą o fakcie aborcji, stają wobec dramatycznych myśli i pytań rodzących się w ich umyśle: „było nas za dużo – to przeze mnie”, albo: „dlaczego to ja żyję, a nie brat lub siostra?” Nie mogąc znaleźć odpowiedzi dlaczego ono żyje, podczas gdy jego rodzeństwo zostało zabite, z czasem zaczyna odczuwać, że życie nie ma wartości, i żyje w cieniu odroczonego wyroku śmierci. Taka osoba próbując znaleźć odpowiedź na pytanie: „Co mam zrobić, by zasłużyć na życie?”, dorastając stara się być „godna życia” poprzez ciągle spełnianie oczekiwań innych osób; chce być przez wszystkich lubiana i akceptowana, wręcz pożądana. Cierpiąc na te przymusy, kroczy – nie wiedząc o tym - do rozmycia, a nawet utraty tożsamości, co może zwiększać prawdopodobieństwo samobójstwa.

Wtórne skutki aborcji

W rodzinach doświadczających aborcji bardzo często dochodzi do wzajemnego obwiniania, braku zaufania, poczucia bycia niezrozumianym, skrzywdzonym, oszukanym i osamotnionym. Rodzice skupiają się na rozwiązaniu swojego konfliktu, przez co wycofują się z kontaktu z żyjącymi dziećmi. Więź z nimi a także stawiane im wysokie wymagania skutkują przemocą i maltretowaniem; po zabójstwie nienarodzonego dziecka pęka tama agresji. Te objawy występują także w rodzinach lekarzy i personelu medycznego dokonującego aborcji.

Istnieje wyraźnie zauważalny związek między brakiem szczęścia w dzieciństwie, a dokonaniem aborcji w dojrzałym wieku. Osoby doświadczające w dzieciństwie zaniedbań i przemocy będącej wynikiem syndromu postaborcyjnego u rodziców, same chcą ustrzec swoje dziecko przed tym samym i często decydują się na aborcję. Te zaś, które doświadczyły przemocy seksualnej, mogą chcieć aborcji, by odzyskać „kontrolę nad swoim ciałem”. Z kolei te osoby, które były opuszczone w dzieciństwie, przeżywają lęk przed opuszczeniem ze strony partnera – kobiety dokonują zatem aborcji z lęku przed odejściem mężczyzny, a mężczyźni namawiają do aborcji kobiety z lęku przed utratą swojej partnerki. Badania pokazują jednak, że ponad 80% związków rozpada się po dokonaniu aborcji.

Duchowe konsekwencje aborcji

Wiele kobiet i mężczyzn zaczyna po aborcji odczuwać niechęć do wiary i religii we wszystkich jej przejawach – przestają się modlić, kwestionują istnienie Boga, krytykują Kościół i jego naukę, hierarchów i księży, odnoszą się wrogo do wiernych. Trudno jest im uwierzyć w Boże Miłosierdzie; najczęściej jednak – cierpiąc na stałą obecność tzw. „dziecka w głowie” - nie mogą przebaczyć sami sobie.

Nie ma ani jednego stwierdzonego przykładu, mówiącego o korzystnym wpływie aborcji na człowieka, który jej dokonuje. Istniejące badania wskazują natomiast na jej destrukcyjny wpływ na wszystkie sfery osoby – duszę, ciało, psychikę, seksualność i relacje.



Przeszło 38 milionów Amerykanów umarło przez aborcje od 1973 roku
4000 mordowanych dziennie
Następnych 9 milionów zabijanych jest rocznie przy pomocy pigułek.
Ten aborcyjny holocaust stał się większy, niż zabijanie żydów i innych więźniów w nazistowskich obozach koncentracyjnych w czasie II wojny światowej.
Każda osoba jest częścią planu Boskiego; każda jednostka jest unikalna i cenna. Nikt nie ma prawa wtrącania się w prawo osoby do życia. Jak oświadczyła Matka Teresa z Indii: „Życie jest największym darem od Boga dla istoty ludzkiej i człowiek został stworzony na podobieństwo Boga. Życie należy do Boga i my nie mamy prawa go niszczyć.”
Lekarze się zgadzają

Lekarze na całym świecie zgadzają się z nauczaniem Kościoła Katolickiego na ten temat.

Dr Jerome Lejeune, znany w świecie genetyk z Paryża, oświadcza w swoich pismach, że kiedy DNA mężczyzny łączy się z DNA kobiety z ich 23 chromosomami, powstaje zupełnie inna istota ludzka w momencie zapłodnienia. Suma indywidualnych cech charakterystycznych każdej istoty ludzkiej, jak kolor włosów, kolor oczu, talenty osobiste, jak zdolności muzyczne są zdeterminowane w tym właśnie momencie. Doktor ostro podkreśla fakt, że wszyscy ludzie są istotami ludzkimi od momentu poczęcia i że nasza fundamentalna, unikalna natura jako indywidualnych jednostek pozostaje taka sama po tym czasie.

Dr Jerome Gasser, znakomity embriolog z Akademii Medycznej w stanie Luizjana, także potwierdza fakt, że od momentu poczęcia zaczyna swą egzystencję nowa istota ludzka – mężczyzna lub kobieta raczej niż „to”. Jak oświadcza: „Istota ludzka nigdy nie jest bezładną masą protoplazmy lub komórek.”

Nienarodzeni mają prawa

W Deklaracji Niepodległościowej Stanów Zjednoczonych oświadcza się: „Uważamy za ewidentne prawdy, że wszyscy ludzie stworzeni są równi, że obdarzeni są przez swojego Stwórcę nieodmiennymi prawami, wśród których są Życie, Wolność i dążenie do szczęścia.” Lecz dzisiaj przez pozwalanie na przeprowadzanie aborcji rozmyślnie zaprzeczamy temu niezbywalnemu prawu do życia, gwarantowanemu wszystkim ludziom przez Boga i przez Deklarację Niepodległościową Stanów Zjednoczonych. Jak oświadczył kiedyś Daniel O’Connell: „Nic nie jest politycznie prawe – co jest złe moralnie.”

”Nie zabijaj”

Wszyscy zostaliśmy stworzeni przez Boga z umieszczoną w nas duszą, z godnością i z misją spełnienia się w życiu. Każde nienarodzone życie jest bezcenną wartością dla obu: dla społeczeństwa i dla Boga-Stwórcy. Jak świadczy Ewangelia jesteśmy ważniejsi w oczach Boga niż trawa, ptaki i lilie w polu. Wobec czego o aborcji nie można myśleć inaczej, niż jak o morderstwie niewinnych dzieci popełnionym z zimną krwią; niesprawiedliwym, dokonanym z premedytacją, pozbawiającym niewinnego życia, co jest bezpośrednim pogwałceniem piątego przykazania: „Nie zabijaj”.

Zabić dla profitu lub wygody, nawet z rządową akceptacją jest w dalszym ciągu bezpośrednim pogwałceniem praw Bożych. W pierwszej kolejności jesteśmy odpowiedzialni przed Bogiem; Jego prawa są pierwsze. Nie można naruszać przykazań Bożych i dalej mieć nadzieję na zbawienie duszy!
Jak dotąd aborcja na żądanie pochłonęła więcej ofiar, niż wszystkie nasze wojny połączone razem. Obecnie w Ameryce gwałt na życiu przez aborcję dokonuje się co 20 sekund. Aborcja stała się największym złem naszych czasów.
Jak kiedyś powiedział wielki włoski pisarz Dante Alighieri: „Najgorętsze miejsca w piekle są zarezerwowane dla tych, którzy mając władzę i odpowiedzialność, żeby przeciwstawić się złu, nie zrobili nic, żeby je usunąć.”
https://www.michaeljournal.org/Aborcja.htm



Jedna z kobiet pisze,że aborcja boli na zawsze.
Ciekawe, że tyle osób było gotowych, żeby mi doradzać przed aborcją, a po wszystkim zostałam kompletnie sama...

Wszystko, co nastąpiło później, przypominało bardziej koszmar niż rzeczywistość. W nocy śniło mi się moje własne, zabite dziecko... Zaczęłam pić, doszłam do pięciu butelek alkoholu tygodniowo. Czasem nie jadłam przez kilka dni, a potem, zmusiwszy się do jedzenia, wymiotowałam wszystko, co wcześniej zjadłam. W końcu poszłam do lekarza i okazało się, że po aborcji wdała się infekcja dróg rodnych. Lekarz zaczął mnie leczyć, lecz nic nie skutkowało. Kiedy opowiedziałam mu o nocnych koszmarach i o moim rozstrojeniu nerwowym, zapisał środki uspokajające. Żadnej pomocy, żadnej rady – po prostu tabletki...

Brałam tabletki uspokajające na noc, żeby móc spać, i tabletki pobudzające na dzień, żeby się jakoś trzymać. Cztery razy świadomie przedawkowałam, próbując się zabić. Nie sądzę, żebym naprawdę chciała wtedy umrzeć, po prostu chodziło o to, żeby mną się ktoś zajął, wysłuchał, wsparł. Chciałam, żeby to cierpienie się wreszcie skończyło. Lekarz próbował leczyć poaborcyjną infekcję coraz to nowymi sposobami, ale bez skutku. Zmieniałam lekarzy jednego po drugim i w końcu musiałam się poddać operacji chirurgicznej, bo infekcja uszkodziła szyjkę macicy. Na krótko poczułam się lepiej.

W końcu poznałam mężczyznę, który dzisiaj jest moim mężem. Dzięki jego miłości i wsparciu zaczęłam swoje życie jakoś składać na nowo. Razem zaczęliśmy chodzić do kościoła, gdzie wreszcie spotkałam Chrystusa, mojego Zbawcę. On bez zwłoki przebaczył mi to, co zrobiłam, ale upłynęło wiele czasu, zanim byłam zdolna wybaczyć sama sobie. Po długim okresie duchowej śmierci i doświadczenia prawdziwego piekła powróciłam wreszcie do życia. Fizyczne skutki aborcji dawały jednak ciągle znać o sobie: spadek odporności, ciągle nowe infekcje, guzki, endometrioza... W końcu lekarze stwierdzili, że wyleczenie jest niemożliwe, i dlatego byłam zmuszona poddać się operacji usunięcia macicy. Po 10 latach zapłaciłam wreszcie swój „rachunek” za aborcję.

Kiedy spoglądam wstecz, myślę, że jeśli wtedy znalazłabym wokół siebie miłość, zrozumienie i wsparcie, a przede wszystkim rzetelną znajomość faktów związanych z aborcją, nigdy bym się na nią nie zdecydowała. Aborcja boli, boli już na zawsze. Sądzę, że stowarzyszenia kobiet, które poddały się aborcji, powinny być dużo głośniejsze. Mamy prawo ostrzegać przed tym bólem.

A świadomość, że miliony kobiet przeżywają ten sam koszmar, który ja przeszłam, rozdziera mi serce.



Z zabójcy nienarodzonych przeobraził się w ich największego obrońcę, a jego "Niemy krzyk" uratował tysiące istnień ludzkich. Bernard Nathanson zmarł 21 lutego jako katolik.
Jako ginekolog i dyrektor największej w Nowym Jorku kliniki aborcyjnej był odpowiedzialny za zabicie ok. 75 tys. nienarodzonych. Potem stał się symbolem ruchu pro life. Wreszcie, w wieku 70 lat, nawrócił się na katolicyzm. Co stało za tą jedną z najbardziej radykalnych przemian XX wieku?

Szatański świat aborcji
Ewa Kowalewska, szefowa Human Life International Polska, poznała doktora Bernarda N. Nathansona pod koniec lat 80. ub. wieku, na jednym z kongresów rodziny. – Był już wtedy po stronie życia, otaczała go legenda – wspomina Kowalewska. – We mnie budził sprzeczne uczucia. Imponowała mi jego olbrzymia wiedza, widziałam też, jak silnie działa na ludzi jego świadectwo. Był świetnym mówcą, przekazywał informacje w sposób jasny i jednoznaczny, choć trudno powiedzieć, że porywający. Wyczuwało się w nim pewien smutek. Zawsze zdystansowany, opanowany, wydawał mi się twardym mężczyzną, który nigdy nie reaguje emocjonalnie. Dla niego najważniejsze były fakty. Urodził się w 1926 roku w rodzinie żydowskiej, w której wyraźnie dominował ojciec. To on skutecznie zniechęcił chłopca do religii, a nienawiść, jaką ojciec żywił wobec swojej żony, nie pozostała bez wpływu na późniejsze relacje Bernarda z kobietami. „Mam za sobą trzy nieudane małżeństwa i jestem ojcem posępnego, podejrzliwego, ale biegłego w informatyce syna” – wyznawał po latach w autobiografii zatytułowanej „Ręka Boga” (w Polsce wydanej nakładem Frondy i Apostolicum). Odrzucił Boga swojego dzieciństwa – majestatycznego i karzącego, ale w to miejsce wtargnęła pustka. Kiedy okazało się, że Ruth, jego dziewczyna z czasów studenckich, zaszła w ciążę, oboje zdecydowali się na jej przerwanie. Związek rozpadł się po tym doświadczeniu, które – jak pisze Nathanson – stało się jego „pierwszą wycieczką w szatański świat aborcji”.

Dobra zła robota
Potem ruszyła lawina zła. „Usuwałem dzieci moich przyjaciół, kolegów z pracy, przypadkowych znajomych, a nawet nauczycieli. Nigdy nie odczuwałem bodaj cienia wątpliwości i nigdy nie zachwiałem się w przekonaniu, że oddaję wielką przysługę tym, którzy szukają u mnie pomocy” – wspomina w swojej książce. Opisuje w niej też, jak z zimną krwią mordował własne dziecko, nie czując przy tym żadnych wyrzutów sumienia. „Przysięgam, że nie było we mnie innych uczuć poza świadomością sukcesu i dumą z powodu własnej fachowości (…) Taka, Drogi Czytelniku, jest mentalność abortera: jeszcze jedna dobra robota, kolejna demonstracja moralnie obojętnej nowoczesnej technologii w rękach amoralnego lekarza” – konkluduje. Zagłuszanie sumienia przybrało wkrótce jeszcze bardziej radykalną formę. Nathanson wraz z Lawrencem Laderem rozpoczął opracowywanie wielkiej politycznej kampanii, mającej na celu zliberalizowanie aborcyjnego prawa w Stanach Zjednoczonych. Został liderem National Abortion Rights Action League (NA-RAL) – największej proaborcyjnej organizacji w USA. „Naszą ulubioną taktyką było obarczanie Kościoła odpowiedzialnością za śmierć każdej kobiety zmarłej na skutek nieudanej aborcji” – opowiada. Oczywiście liczbę nielegalnych aborcji zawyżali bez żadnych skrupułów. – Nathanson poznał tę strategię od środka, dlatego kiedy stał się obrońcą życia, mógł ją z łatwością obnażyć – twierdzi Ewa Kowalewska. – Dzięki temu zapobiegł usunięciu zapisu o ochronie życia z irlandzkiej konstytucji.
Bicie małego serca
W jego przejściu na stronę życia niebagatelną rolę odegrało urządzenie, które na początku lat 70. dopiero rozpoczynało swoją karierę w medycynie – ultrasonograf. Obserwacja na monitorach maleńkich istot z bijącym sercem sprawiła, że lekarz musiał zweryfikować swoje poglądy. W 1974 r. napisał artykuł, w którym wyrażał rosnące wątpliwości co do swoich wcześniejszych dokonań i wziął odpowiedzialność za śmierć ponad 60 tysięcy ofiar. Tekst wywołał furię w środowisku lekarzy, którzy z aborcyjnego procederu czerpali niemałe zyski. Nathanson odbierał listy z pogróżkami i obraźliwe telefony. Sam nie od razu zaprzestał dokonywania aborcji, choć ograniczył je do tych przypadków, które uważał za wyjątkowo uzasadnione. Zaliczał do nich wówczas jeszcze gwałt i kazirodztwo. W końcu jednak doszedł do wniosku, że nie ma żadnych przyczyn usprawiedliwiających aborcję w jakimkolwiek okresie ciąży i że istota w łonie matki jest żywą osobą ludzką. W 1984 roku stworzył film „Niemy krzyk”, w którym pokazał widoczną na obrazie USG rozpaczliwą próbę ucieczki dziecka przed narzędziami zabójców. Obraz okazał się tak wstrząsający, że lekarz, który dokonywał aborcji uwiecznionej na filmie, po jego obejrzeniu nie zrobił tego nigdy więcej.

Czekając na sąd
Dziś śmiało można powiedzieć, że „Niemy krzyk” uratował wiele istnień ludzkich. Wśród lekarzy, którzy zmienili pod jego wpływem swój pogląd na kwestię zabijania nienarodzonych, jest również były polski wiceminister zdrowia – Bolesław Piecha. Wcześniej, jak przyznaje, sam przeprowadzał aborcje. – Pokaz tego filmu w latach 80. był dla mnie ogromnym szokiem – opowiada. – Uznałem go wówczas za brutalny. Ale to właśnie on sprawił, że stopniowo zacząłem weryfikować swoje przekonania. Zobaczyłem, że zagłuszam prawdę, która przecież była we mnie: że to jest życie. Bardzo łatwo ją zakłamać przez różne zbitki tekstowe, kiedy opowiada się o „tkance” w „mojej macicy”. Tu z pomocą przyszedł obraz i bardzo przyspieszył przemianę mojego myślenia. Nathansona prawda na temat ludzkiego życia zaprowadziła do wiary w Boga. Nie było to proste nawrócenie. „Okres przejściowy” trwał około 10 lat, a bagaż grzechu coraz bardziej dawał się we znaki. Pojawiały się nawet myśli samobójcze. „Budziłem się co noc o czwartej lub piątej nad ranem, wpatrywałem się w ciemność (ale nie modliłem się jeszcze wtedy) i czekałem, że wśród mroku rozbłyśnie nagle wiadomość o uniewinnieniu mnie przez jakiś niewidzialny sąd” – wspomina w „Ręce Boga”.

Prześladowca apostołem
Mocno zaangażował się w ruch obrony życia – jeździł z odczytami, tworzył filmy, pisał książki i włączał się w działania polityczne. Podkreślał wtedy ciągle, że jego poglądy opierają się na podstawach naukowych. Jednak obserwacja osób, którzy bezinteresownie bronili niemej mniejszości, przemieniała go. Niezatarty obraz zostawiła w jego pamięci jedna z nowojorskich manifestacji: „Modlili się, podtrzymywali na duchu i zachęcali nawzajem, śpiewali radosne hymny i stale przypominali sobie o absolutnym zakazie używania przemocy. Wydaje mi się, że zaskoczyła mnie po prostu siła ich miłości i modlitwy” – wyznaje.
Po kilku latach długich rozmów z duchownym z Opus Dei ks. Johnem McCloskeyem postanowił zostać członkiem Kościoła katolickiego. W 1996 roku w nowojorskiej katedrze św. Patryka przyjął chrzest z rąk kardynała O’Connora. – Kiedy zobaczyłam go po chrzcie na konferencji Human Life International w Irlandii, był już totalnie innym człowiekiem – wspomina Ewa Kowalewska. – Jego twarz stała się spokojna, a i cała jego postać jakby się rozprostowała. To zadziwiające, jak chrzest zmienia człowieka.
– Był jak św. Paweł, najpierw wielki prześladowca Kościoła, a później, gdy oświeciło go światło Chrystusa, stał się największym apostołem Ewangelii – powiedziała o Nathansonie jego matka chrzestna, działaczka pro life Joan Andrews Bell. On sam zaś swoją autobiografię zakończył słowami Karla Sterna, profesora z lat studenckich – jak się później okazało, również nawróconego: „Nie ma co do tego żadnej wątpliwości: biegliśmy do Niego albo uciekaliśmy przed Nim, ale przez cały czas to On był w centrum wszystkiego”.
http://gosc.pl/doc/789929.Nawrocony-przez-USG



Stojan Adašević zapamiętał ten dzień na całe życie. Był studentem medycyny i w pokoju lekarskim porządkował kartoteki. Siedział w kącie nad papierami, a w pomieszczeniu zaczęli zbierać się ginekolodzy. Nie zwracając uwagi na przycupniętego z boku studenta, opowiadali o różnych przypadkach ze swej praktyki.

Doktor Rado Ignatović wspominał pewną ciężarną pacjentkę, która przyszła, by usunąć swoje dziecko. Aborcja się nie udała, bo ginekolog nie potrafił podwinąć szyjki macicy. Gdy lekarze zaczęli opowiadać o dalszych losach kobiety, przysłuchujący się im Stojan zdrętwiał. Nagle zrozumiał, że dentystka z pobliskiej przychodni, o której rozmawiają mężczyźni, to jego matka. – Ona już nie żyje, ale ciekawe, co się stało z jej dzieckiem, które chciała usunąć? – zapytał jeden z ginekologów. Stojan nie wytrzymał: – To ja jestem tym dzieckiem – powiedział wstając. W pokoju zapadła cisza, a po chwili lekarze jeden po drugim zaczęli wychodzić.

Wiele razy przez następne lata doktor Adašević będzie wracał myślami do tamtego wydarzenia. Zrozumiał jasno: żyje tylko dlatego, że lekarz spartaczył aborcję. On sam nigdy by takiej fuszerki nie odstawił. Nieraz trafiały do niego kobiety, którym nie można było podwinąć szyjki macicy, ale zawsze dawał sobie radę z tym problemem. Był w końcu najlepszym aborterem w Belgradzie. Szybko prześcignął w tym fachu swojego mistrza, doktora Ignatovicia, którego niekompetencji zawdzięczał życie. – Tajemnica sukcesu tkwi w tym, by wytrenować dłoń częstymi zabiegami – mówi cytując po niemiecku przysłowie: Übung macht Meister („ćwiczenie czyni mistrza”). Wierny tej maksymie wykonywał dziennie po 20, 30 aborcji. Jego rekord dnia wynosił 35. Dziś ma problem, by określić, ile aborcji przeprowadził w ciągu 26 lat praktykowania. Proponuje wypośrodkować pomiędzy 48.000 a 62.000. Przez wiele lat był przekonany, że aborcja – jak uczono na wydziałach lekarskich i pisano w podręcznikach – jest zabiegiem chirurgicznym podobnym do wycięcia ślepej kiszki. Różnica polega tylko na usunięciu innego organu z ciała kobiety – raz jest to kawałek jelita, innym razem tkanka ciążowa.

Wątpliwości zaczęły pojawiać się w latach 80., kiedy do jugosłowiańskich szpitali sprowadzono ultrasonografy. Wtedy na ekranie USG Adašević po raz pierwszy zobaczył to, co do tej pory było dla niego niewidoczne – wnętrze kobiecego łona i żywe dziecko, ssące palec, ruszające nogami i rękoma. Zazwyczaj chwilę potem kawałki tego dziecka leżały obok niego na stole. – Patrzyłem, ale nie widziałem – wspomina dziś. – Wszystko zmieniło się, od kiedy zaczęły nawiedzać mnie sny.
Sen doktora Adaševicia

Właściwie był to jeden sen, ale powtarzał się każdej nocy, dzień w dzień, tydzień w tydzień, miesiąc w miesiąc. Śniło mu się, że idzie po rozświetlonej słońcem łące, wokół pełno pięknych kwiatów, latają kolorowe motyle, jest ciepło i przyjemnie, jego jednak dręczy jakieś niepokojące uczucie. W pewnym momencie łąka zapełnia się dziećmi, które biegają, grają w piłkę, śmieją się. Są w różnym wieku, od trzech, czterech lat, do około dwudziestu. Wszystkie są niezwykle piękne. Twarze jednego chłopca i dwóch dziewczynek wydają mu się dziwnie znajome, ale nie może sobie przypomnieć, skąd je zna. Próbuje rozmawiać z dziećmi, a wtedy one, dostrzegając go, zaczynają w przerażeniu uciekać i krzyczeć. Wszystkiemu zaś przygląda się człowiek w czarnym ubraniu, przypominającym mnicha. Nie mówi nic, tylko patrzy przenikliwie. Każdej nocy Adašević budził się przerażony i do rana nie mógł zasnąć. Nie pomagały zioła ani środki nasenne. Pewnej nocy we śnie, całkowicie wyprowadzony z równowagi, zaczął gonić uciekające dzieci. Udało mu się złapać jedno dziecko, a wtedy ono zaczęło przeraźliwie krzyczeć: – Ratunku! Morderca! Ratujcie mnie od mordercy! W tym momencie ubrany na czarno człowiek niczym orzeł sfrunął w kierunku Adaševicia, wyrwał mu dziecko z rąk i uciekł. Doktor obudził się, serce waliło mu jak młot. W pokoju było zimno, a on był cały rozgrzany i spocony. Rano postanowił pójść do psychiatry. Ponieważ nie było wolnych terminów, zapisał się na dzień późniejszy. Gdy nadeszła noc, zdecydował, że we śnie podejdzie do „czarnego człowieka” i zapyta go, kim jest. Tak też zrobił. Zagadnięty nieznajomy odpowiedział mu: – Moje imię i tak ci nic nie powie. Kiedy jednak doktor upierał się, tamten odpowiedział: – Nazywają mnie Tomaszem z Akwinu. Jego imię rzeczywiście nic nie mówiło Adaševiciowi. Słyszał je po raz pierwszy. Człowiek w czerni kontynuował: – A dlaczego nie zapytasz, kim są te dzieci? Nie poznajesz ich? Kiedy lekarz zaprzeczył, Tomasz odpowiedział: – Nieprawda. One ciebie znają bardzo dobrze. To są dzieci, które ty zabiłeś podczas aborcji. – Jak to? – zaprzeczył Adašević. – Przecież one są duże, a ja nigdy nie zabijałem narodzonych dzieci. – To nie wiesz, że tu, w eschatonie, po drugiej stronie, wszystkie dzieci rosną? – zapytał Tomasz. Doktor nie dawał za wygraną: Przecież nie zabiłem dwudziestoletniego człowieka. Tomasz odpowiedział: – Zabiłeś go 20 lat temu, kiedy miał 3 miesiące. I wtedy nagle Adašević przypomniał sobie, do kogo jest podobny ten dwudziestoletni chłopak i te dwie dziewczynki – do jego bardzo dobrych znajomych, którym przed laty robił aborcje. Chłopiec wyglądał tak, jak w wieku dwudziestu lat jego ojciec, bliski przyjaciel Adaševicia, którego żonie zrobił aborcję właśnie dwadzieścia lat temu. W twarzach dziewczynek doktor rozpoznał rysy ich matek, z których jedna była zresztą jego kuzynką. Kiedy obudził się, postanowił, że nigdy w życiu nie dokona aborcji.
Trzymałem w ręku bijące serce

W szpitalu czekał na niego kuzyn ze swoją dziewczyną. Mieli u niego umówiony termin aborcji. Ona była w czwartym miesiącu ciąży i chciała usunąć swoje dziewiąte z kolei dziecko. Adašević odmówił, jednak kuzyn namawiał go tak długo i namolnie, że w końcu ustąpił: – No dobrze, ostatni raz w życiu. Na ekranie USG widział wyraźnie profil dziecka i ssanie palca. Rozszerzył macicę, włożył kleszcze, chwycił nimi coś i wyciągnął. Spojrzał i zobaczył, że trzyma w nich małą rączkę. Położył rączkę na stół, ale w taki sposób, że nerw z oderwanego ramienia trafił na miejsce, gdzie była rozlana plama jodu. I rączka nagle sama zaczęła się ruszać. Stojąca obok pielęgniarka aż krzyknęła:– Zupełnie jak nogi żaby na zajęciach z fizjologii! Doktor wzdrygnął się, ale nie przerwał aborcji. Znów włożył kleszcze do macicy, chwycił coś i wyciągnął. Tym razem była to mała nóżka. Zdążył tylko pomyśleć: – Byle nie położyć jej na tej plamie alkoholu – gdy w tym momencie druga pielęgniarka, stojąca za jego plecami, upuściła na podłogę przybornik z instrumentami chirurgicznymi. Rozległ się huk, doktor aż podskoczył, puścił uchwyt kleszczy i nóżka upadła tuż obok rączki. I też zaczęła się ruszać. Cały personel pierwszy raz widział coś takiego: ruszające się kończyny na stole. Adašević postanowił wszystko, co zostało w macicy, zmielić na miazgę i wyciągnąć już bezkształtną masę. Tak też zrobił. Zaczął mielić, miażdżyć, kruszyć. Kiedy wyciągnął kleszcze, przekonany, że zobaczy miazgę mięsa, ujrzał… ludzkie serce. Serce jeszcze pulsowało, coraz wolniej i wolniej, aż w końcu przestało bić. Wtedy zrozumiał, że zabił człowieka. Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Nie pamiętał, ile czasu to trwało. Nagle poczuł szarpanie za ramię i usłyszał przerażony głos pielęgniarki: – Doktorze Adašević! Doktorze Adašević!

Okazało się, że pacjentka się wykrwawia. Po raz pierwszy od dawna doktor zaczął gorąco modlić się do Boga: – Panie Boże! Ratuj nie mnie, ale tę kobietę. – Kiedy w macicy zostają duże resztki płodu, to żeby ją dobrze wyczyścić do końca, potrzeba co najmniej dziesięciu minut. Tymczasem doktorowi udało się to za dwoma wprowadzeniami instrumentu do pochwy. Gdy zdjął rękawice, wiedział, że nigdy w życiu nie zrobi już aborcji.
Wiadro jako narzędzie aborcyjne

Kiedy oznajmił swoją decyzję ordynatorowi, wywołało to zdziwienie. Jeszcze nie zdarzyło się, by w belgradzkim szpitalu jakiś ginekolog odmówił wykonywania aborcji. Zaczęto wywierać na niego presję, by zmienił zdanie. Zmniejszono mu o połowę wypłatę w szpitalu, córkę wyrzucono z pracy, syna oblano na egzaminach wstępnych na studia. Atakowano go w prasie i w telewizji. Pisano, że socjalistyczne państwo dało mu wykształcenie, by mógł wykonywać aborcje, a on uprawia sabotaż przeciwko państwu.

Po dwóch latach nagonki był na skraju wyczerpania nerwowego. Postanowił, że następnego dnia zgłosi się do ordynatora i poprosi o przydział aborcji. W nocy przyśnił mu się jednak Tomasz, który poklepał go po ramieniu i powiedział: – Jesteś moim dobrym przyjacielem. Walcz dalej. – Nazajutrz rano doktor nie poszedł do ordynatora. Postanowił walczyć. Zaangażował się w ruch obrony życia nienarodzonych. Objeżdżał Serbię z wykładami i prelekcjami na temat aborcji. Dwukrotnie w jugosłowiańskiej telewizji udało mu się pokazać film Bernarda Nathansona – „Niemy krzyk”, ukazujący przerwanie ciąży zarejestrowane przy pomocy USG. Dziki jego inicjatywie na początku lat 90. parlament jugosłowiański przegłosowa ustawę o ochronie życia nienarodzonych. Trafia ona do prezydenta Slobodana Miloševicia, który jednak nie podpisał jej. Później zaczęła wojna i do ustawy nikt nie miał już głowy.

Gdy mowa o wojnie, Adašević zamyśla się: – Jak inaczej wyjaśnić tę rzeź, która miała miejsce tu, na Bałkanach, jak nie odejściem ludzi od Boga i brakiem szacunku dla ludzkiego życia? Żeby nie być gołosłownym, opowiada o spotykanej w Serbii praktyce: – Ponieważ nasze prawo przewiduje, że życie dziecka jest pod ochroną dopiero od zaczerpnięcia pierwszego łyku powietrza, czyli od chwili wydania pierwszego krzyku, legalne jest dokonywanie aborcji w siódmym, ósmym, a nawet dziewiątym miesiącu ciąży. Słowo „aborcja” nie jest tu nawet na miejscu, ponieważ tak naprawdę wywołuje się wczesny poród. Obok fotela ginekologicznego stoi wiadro z wodą i zanim dziecko zdąży krzyknąć, zatyka mu się usta i wkłada pod wodę. Oficjalnie jest to aborcja i wszystko odbywa się zgodnie z prawem – dziecko przecież nie zaczerpnęło powietrza.

Adašević cytuje Matkę Teresę z Kalkuty: – Jeżeli matka może zabić własne dziecko, co może powstrzymać ciebie i mnie od zabijania się nawzajem?

Dziś w Serbii większość aborcji przeprowadzana jest w prywatnych klinikach, które nie podają do wiadomości informacji o liczbie usuniętych ciąży. Według obliczeń Adaševicia na 25 poczęć przypada zaledwie 1 żywe urodzenie. 24 istnienia zostają unicestwione.

– To jest prawdziwa wojna narodzonych z nienarodzonymi – mówi doktor. – W tej wojnie wielokrotnie zmieniałem front. Najpierw jako nienarodzony byłem skazany na śmierć, potem sam zabijałem nienarodzonych, teraz zaś staram się ich bronić. Zacząłem też interesować się życiem Tomasza z Akwinu, o którym nie miałem do tej pory pojęcia. Zastanawiałem się nad tym, dlaczego widziałem właśnie jego, a nie innych świętych, tym bardziej że jest to święty katolicki, a ja jestem prawosławny. Żeby to wyjaśnić, zacząłem studiować nauki Tomasza. I co się okazało? Znalazłem jego pisma, w których utrzymywał on, że życie ludzkie zaczyna się 40 dni po zapłodnieniu w przypadku płodu męskiego oraz 80 dni po zapłodnieniu w przypadku płodu żeńskiego. A kim jest dziecko przez pierwsze dni po poczęciu? Nikim? Myślę, że to, co Tomasz napisał, nie daje mu spokoju w eschatonie. Chociaż trzeba powiedzieć, że przejął on to twierdzenie od Arystotelesa. Arystoteles był wówczas wielkim autorytetem, Tomasz zasugerował się jego twierdzeniami i popełnił błąd. Wiele czasu minęło zanim pojąłem, że dziecko w łonie matki jest żywym człowiekiem, że jest żywym człowiekiem nie od momentu, kiedy zaczerpnie pierwszy haust powietrza, jak nas uczyli nasi komunistyczni profesorowie, ale od chwili, gdy pojawi się ludzki embrion, czyli od momentu połączenia plemnika z komórką jajową (…)

Trudno też mówić o statystykach, ponieważ zabijaniem dzieci w łonach matek jest także używanie niektórych środków, takich jak spirale czy piguł- ki RU 486, które oficjalnie klasyfikowane są jako środki antykoncepcyjne. Starcy z Góry Atos, z którymi rozmawiałem, dzielą antykoncepcję na grzeszną i satanistyczną. Grzeszna to ta, która nie dopuszcza do połączenia się plemnika z komórką jajową. Satanistyczna natomiast to ta, która zabija poczęte już dziecko. To właśnie powodują spirale i takie pigułki wczesnoporonne jak RU 486. Spirala działa jak miecz, który odcina małą istotę ludzką od źródła pożywienia w macicy. To straszna śmierć. Człowiek umiera z głodu w pomieszczeniu pełnym jedzenia.
https://milujciesie.org.pl/wyznania-
abortera.html




“Ojcze Święty, tymi rękami jeszcze kilka lat temu zabijałem dzieci innych. Dziewczynki i chłopców. Wtedy to były dla mnie płody, a zamiast o zabójstwie, mówiłem, że dokonywałem aborcji. Oddaję teraz przez Twoje ręce Bogu te narzędzia zbrodni” – mówił dr Antonio Oriente, wręczając papieżowi Franciszkowi ginekologiczną torbę.

Przed tygodniem zakończył się w Rzymie kongres katolickich ginekologów organizowany jak co roku przez organizację Mater Care. Papież przyjął lekarzy na audiencji prywatnej 20 września.

Nawrócony

Dr Oriente pochodzi z Messyny. Jest znanym na Sycylii ginekologiem. Jego historia obiegła Włochy przed rokiem. Na kongresie włoskich ginekologów katolickich AIGOC opowiedział ją ze szczegółami.

Jeden z obecnych tam lekarzy relacjonuje tamto wystąpienie na portalu katolickich lekarzy “Fermenti vivi”:

- Nie znaliśmy dr. Oriente. Pamiętam, jak wyszedł na scenę i zaczął: “Mam na imię Antonio, jestem ginekologiem i tymi rękami zabijałem dzieci innych ludzi”. Zmroziło nas. Zaległa długa cisza. Nikt się nie spodziewał takiego wystąpienia. Dr Oriente mówił suchym i poważnym tonem. Bez cienia emocji. Uderzyło nas słownictwo, jakiego używał, prawda, bo zamiast medycznego języka: “przerywałem ciąże”, powiedział: “zabijałem”, zamiast “embriony, płody, komórki”, powiedział: “dzieci”.

- Ludzie przychodzili do mojego gabinetu prosić o pomoc - opowiadał dalej dr Oriente. - Mówili: “Panie doktorze, wpadłem z młodą dziewczyną... Nie chcę zostawiać rodziny, kocham żonę. Ale ta dziewczyna jest w ciąży. Niech mi pan pomoże... I pomagałem. Albo przychodziła dziewczyna: doktorze, to był mój pierwszy raz...nie chcę wychodzić za tego chłopaka. Ojciec mnie zabije. Niech mi pan pomoże!” I pomagałem. Ani przez chwile nie sądziłem, że robię coś złego.

Sycylijski ginekolog, piwne oczy, czarne włosy, miły i szarmancki cieszy się dobra opinią. Zarabiał krocie. Leczył jedne kobiety, innym zabijał dzieci, przekonany o słuszności swojego powołania. Jego żona, pediatra, leczyła dzieci jego pacjentek.

- Moja żona nie do końca tolerowała to, co robiłem. Katoliczka, modliła się za mnie całe lata. Oboje nie mogliśmy mieć dzieci. Borykaliśmy się z niepłodnością idiopatyczną, nie mogliśmy znaleźć jej przyczyny – kontynuuje dr Oriente.

Ginekolog opowiada swoją historię szczerze. – Bałem się wracać do domu, bo zawsze zastawałem tam płacz i rozpacz. Żona nie dawała sobie rady z tym ciężarem bezdzietności. Pewnego wieczoru, po latach takiej kalwarii, usiadłem nad biurkiem w moim gabinecie i zacząłem płakać. Nie chciałem wracać do domu, nie chciałem więcej oglądać depresji żony. Płakałem jak dziecko. I wtedy Pan Bóg wysłał do mnie młode małżeństwo. Od dawna byli moimi pacjentami. Zastali mnie z głową nad biurkiem. Pękłem i opowiedziałem im o moim cierpieniu. Sam nie wiem, czemu akurat im. Odpowiedzieli mi: “doktorze, nie możemy rozwiązać pana problemu. Ale chcielibyśmy panu kogoś przedstawić, kogoś, kto wie, jak panu pomóc: to Jezus Chrystus”.

Młodzi małżonkowie zostawiają ginekologowi adres i zaproszenie na modlitwę do ich wspólnoty przy parafii. Mijają dni. Wracając pewnego wieczoru z gabinetu, dr Oriente zatrzymuje się przy kamienicy, skąd dochodzi muzyka. Przez okno dostrzega śpiewających ludzi, a wśród nich swoich młodych pacjentów, którzy opowiedzieli mu o Chrystusie. Wchodzi do środka.

- Wyszedłem stamtąd zupełnie innym człowiekiem. Płakałem i płakałem, bo Ktoś jakby zesłał na mnie światło. Zrozumiałem wtedy, że jak mogę prosić o dzieci dla siebie, skoro od lat zabijam z zimna krwią cudze, poczęte. Powiedziałem Bogu: “Nigdy więcej śmierci, aż do mojej śmierci”.

Wspólnota obejmuje modlitwą ginekologa. Jego życie zaczyna się zmieniać. Ale w środowisku medycznym zaczynają go wytykać palcami. Coraz gorzej zarabia, koledzy odsuwają się od niego. Dr Oriente bowiem odmawia aborcji, przekonuje, że to morderstwo.

- Zrozumiałem, że zabijałem dzieci – mówi. – Że mordowałem poczętego Jezusa w każdym z nich. I nagle w moim życiu, obok trudności, pojawiło się największe światło! Pewnego dnia zastałem małżonkę, wymiotującą w łazience. Czułem, że musi natychmiast zrobić testy ciążowe. Ona nie chciała. “Zrobiłam ich już setki. Po co następny?” – odpowiedziała. Ale na moją prośbę poszła następnego dnia pobrać krew. I nie mogła uwierzyć. Byliśmy rodzicami!

Jestem najbogatszy

Minęły lata. Państwo Oriente mają dziś dwóch synów. - Moje życie całkowicie się zmieniło. Zarabiam mniej, liczba pacjentów też zmalała. Zmieniłem fartuch abortera na ubranie, w którym nie mogę nic innego robić, jak chronić i bronić życia każdego człowieka. Od poczęcia. I właśnie dlatego czuję się dziś najbogatszym lekarzem świata! – mówi z dumą włoski lekarz na kongresach, odczytach.

Dr Antonio Oriente jest dziś wiceprezesem Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Ginekologów we Włoszech. Od lat angażuje się w marsze za życiem, jeździ i daje świadectwo na całym Półwyspie Apenińskim. Na swoje konferencje zaprasza często dzieci św. Joanny Beretty Molli, z którymi przyjaźni się od niedawna. Po swoim nawróceniu pierwsze kroki skierował do sanktuarium świętej lekarki, która oddała życie za ostatnią swoją córkę Gianninę. W Bergamo na północy Włoch dr Oriente dziękował za dar swoich dzieci, za nawrócenie. To stałe miejsce jego podróży.
http://gosc.pl/doc/1725041.Byly-aborter ... dzia-mordu



Portugalka Dolores Aveiro zaszła w ciążę w 1984 r. Uznała to za osobistą tragedię i poprosiła o aborcję. Lekarz odmówił, więc wypiła dużo piwa i próbowała wywołać poronienie na własną rękę. To też jej się nie udało. Dzięki temu urodził się Cristiano Ronaldo – megagwiazda piłki nożnej. „Patrz, mamo, chciałaś mnie usunąć, a teraz ja dbam w domu o kasę” – powiedział kiedyś sławny piłkarz, o czym z nutą humoru wspomniała Dolores Aveiro podczas niedawnej prezentacji swej autobiografii. Zwolenników tezy, że nie jest się człowiekiem przed narodzeniem, należałoby zapytać, jak to jest, że matka usunęłaby „płód”, a nie byłoby Cristiano Ronaldo?



„Nie przeżyje pani tego porodu, proszę dokonać aborcji” - te słowa usłyszała od swego lekarza Emilia Wojtyła, gdy się okazało, że spodziewa się dziecka. Gdyby posłuchała, nie byłoby Jana Pawła II.

To się wydarzyło jesienią 1919 roku. Emilia z mężem Karolem i 13-letnim synem Edmundem mieszkali w Wadowicach w wynajętym mieszkaniu przy ulicy Kościelnej. Trzy lata wcześniej straciła córkę Olgę, która zmarła po 16 godzinach od porodu. Miała ponad 35 lat i obawiała się, że nie będzie mogła mieć więcej dzieci. Dlatego była w siódmym niebie, gdy się dowiedziała, że spodziewają się kolejnego dziecka.

Jednak znany wadowicki ginekolog i położnik stwierdził, że ciąża jest zagrożona, matka jej nie donosi i nie ma szans na urodzenie żywego dziecka. A jeśli urodzi, to kosztem własnego życia. „Nie przeżyje pani tego porodu, proszę dokonać aborcji” - oświadczył.

Kobieta odmówiła. Potem urodził się Karol, przyszły Jan Paweł II. Emilia Wojtyła żyła jeszcze 9 lat.
http://gosc.pl/doc/1727937.Namawiali-ja ... la-Wojtyle


Lista gwiazd, które żyją dzięki temu, że ich rodzice zrezygnowali z usunięcia ciąży robi wrażenie.

Niewiele brakowało, a nigdy nie usłyszelibyśmy jak śpiewa znakomity tenor – Andrea Bocelli. Matka włoskiego artysty w czasie ciąży miała atak wyrostka robaczkowego, lekarze namawiali ją by usunęła ciążę, bo dziecko może być niepełnosprawne. Kobieta postanowiła jednak urodzić. Artysta przyszedł na świat z wrodzoną jaskrą, wzrok stracił w wieku 12 po tym jak został uderzony piłką w głowę. Dziś tenor przyznaje że jest wdzięczny matce za to, że nie zdecydowała się na usunięcie ciąży.

Podobną historię opowiedziała niedawno Georgia Holt, czyli matka piosenkarki znanej jako Cher. Kobieta jako dwudziestolatka była zdecydowana usunąć ciążę, przyznała że namówiła ją do tego własna matka. Była już nawet w klinice aborcyjnej i czekała na zabieg. Jednak w ostatniej chwili opamiętała się i zrezygnowała z zabicia własnego dziecka. Urodziła Cher jako samotna matka i oddała ją do sierocińca, przyszłą gwiazdę wychowywały katolickie zakonnice. Niestety – córka nie poszła w ślady matki – dziś Cher jest zwolenniczką legalizacji aborcji.

Życie uporowi swej matki zawdzięcza też Jack Nicholson. Aktor wielokrotnie opowiadał historię swojej matki, która zaszła w ciążę jako nastolatka. Lekarze namawiali ją do aborcji, ale kobieta nie zrobiła tego i postanowiła urodzić syna. Nicholson do dziś podkreśla, że jest wdzięczny matce za podjęcie tej decyzji. Wdzięczni powinni być też kinomani. Gdyby nie odwaga tej młodej kobiety świat filmu byłby dużo uboższy. Czy ktoś dziś jest w stanie wyobrazić sobie np. „Lot nad kukułczym gniazdem” albo „Lśnienie” bez Nicholsona? Aktor jest dziś gorliwym obrońcą życia.

Lekarze zachęcali do usunięcia ciąży również matkę gwiazdora futbolu amerykańskiego Tima Tebow’a. Grający na pozycji quarterbacka zawodnik New York Jets jest znany ze swych antyaborcyjnych poglądów i podobnie jak Jack Nicholson na każdym kroku podkreśla, że jest wdzięczny matce za to, że wykazała się odwagą i postanowiła, że urodzi dziecko.

Do grona hollywoodzkich pro-liferów zalicza się też Martin Sheen, ojciec dwóch innych znanych aktorów – kontrowersyjnego Charliego Sheena i Emilio Esteveza. Bohater „Czasu Apokalipsy” opowiedział historię swojej żony, która została poczęta w wyniku gwałtu. Aktor jest wdzięczny swojej teściowej, że nie usunęła ciąży, bo jak przyznaje nie jest w stanie wyobrazić sobie życia bez swojej małżonki.

Na dokonanie aborcji, mimo „zaleceń” lekarzy, nie zdecydowała się też matka Celine Dion. Kanadyjska piosenkarka przyszła na świat jako czternaste dziecko w rodzinie.

Wzruszającą historię swoich narodzin opowiedział kiedyś Steve Jobs. Zmarły niespełna dwa lata temu twórca potęgi firmy Apple, był adoptowanym dzieckiem. Jego biologiczna matka zaszła w ciążę mając 23 lata, choć dziecko było niechciane, to kobieta zdecydowała się je urodzić i oddać do adopcji. Jobs po latach postanowił odnaleźć swoją matkę, wynajął nawet prywatnego detektywa, chciał jej podziękować za to, że nie usunęła ciąży. Poszukiwania trwały wiele lat, w końcu jednak kobieta została odnaleziona. Steve Jobs pojednał się ze swoją biologiczną matką, wybaczył jej i powiedział, że nie ma do niej żalu, bo rozumie, że było jej ciężko.

Zwolennicy aborcji na życzenie często powtarzają hasło – „Mój brzuch, moja sprawa”- powyższe przykłady pokazują jak bardzo się mylą.
https://wpolityce.pl/gwiazdy/54395-ich- ... ly-aborcji


Aborcja i stosowanie środków wczesnoporonnych jest traumatycznym przeżyciem dla wielu ludzi,
którzy do niej się przyczynili.Będzie dla nich o wiele
bardziej traumatycznym przeżyciem gdy znajdą się
w piekle z tego powodu,że doprowadzili do aborcji.
Dużo osób w moim mieście i w moim zakładzie pracy nie ma czystego sumienia i towarzyszą im bardzo trudne i negatywne uczucia,które są one dla nich zabójcze.
Nie mogą oni oszukać pamięci.Najważniejszą jednak fizyczną konsekwencją aborcji i stosowania środków
wczesnoporonnych jest śmierć dziecka. Śmierć
człowieka.Za śmierć człowieka można jak jest napisane
w Piśmie Świętym pójść do piekła.Psychologiczne następstwa aborcji prędzej czy później dają o sobie znać.
Wiele ludzi odczuwa strach związany z rozpoznaniem przerażającego rozmiaru własnej agresji.
Psychiczne następstwa aborcji i stosowania środków
wczesnoporonnych są tak duże,że ludzi ci chcą
krzywdzić i zabijać ludzi,którzy takich środków nie
stosują.W taki patologiczny sposób przeżywają poczucie winy.Mężczyźni też odpowiadają za to,że kobiety takie środki stosują.Nie wiem dlaczego firma zatrudnia ludzi
z takimi zaburzeniami psychicznymi,którzy składają
ofiary szatanowi i do tego się przyczyniają.
Wiele kobiet i mężczyzn zaczyna po aborcji i stosowaniu
środków wczesnoporonnych odczuwać niechęć do wiary i religii we wszystkich jej przejawach – przestają się modlić, kwestionują istnienie Boga, krytykują Kościół i jego naukę, hierarchów i księży, odnoszą się wrogo do wiernych.Odnoszą się tak wrogo do wierzących w Boga
ludzi,że chcą ich nawet zabijać.Ludzie przyczyniający
się do aborcji i stosowania środków wczesnoporonnych
biorą udział w aborcyjnym holokauście.Ludzie stosujący środki antykoncepcyjne też popierają aborcję.Ten aborcyjny holocaust stał się większy, niż zabijanie żydów i innych więźniów w nazistowskich obozach koncentracyjnych w czasie II wojny światowej.
Ci co naruszają przykazania Boże uczestniczą w aborcji,
w stosowaniu środków wczesnoporonnych nie mogą mieć nadzieji na zbawienie duszy!
Najgorętsze miejsca w piekle są zarezerwowane dla tych, którzy nie przeciwstawiają się złu, nie robią nic, żeby je usunąć,chcą krzywdzić i zabijać ludzi,mają
seks pozamałżeński,są rozwiąźli seksualnie,uczestniczą
w aborcji i stosowaniu środków wczesnoporonnych itd.
Skoro środki antykoncepcyjne,które zabijają poczęte już dziecko nazywa się satanistycznymi,to ludzie,którzy
uczestniczą w braniu takich środków myślę,że można nazwać satanistami.
Proszę o modlitwę za mnie i za ludzi,którzy uważają,że
krzywdzenie,zabijanie ludzi,seks pozamałżeński,rozwiązłość seksualna,aborcja,stosowanie środków wczesnoporonnych,antykoncepcyjnych itd.
to nie są grzechy.

Magnolia

Re: Do czego prowadzi seks pozamałżeński.

Post autor: Magnolia » 2018-02-23, 09:21

Armando, pobieżnie przeczytałam ten maraton... Pobieżnie, bo nie jest to dla mnie nowość. Podobnie jak dla wielu katolików.
Jednak zastanawia mnie to jak Ty to podsumowałeś...
Czy tak właśnie myśli o grzesznikach kochający Bóg?
Bóg brzydzi się grzechem ale kocha grzesznika. Dla nas z miłości przyszedł na świat, dał się ukrzyżować i tam pokonał grzech i śmierć, by dać nam zbawienie, nadzieję na życie wieczne. Inaczej wszyscy skończylibyśmy w piekle.

Ale patrząc na Boga i Jego miłość do człowieka mamy brać z Niego przykład, mamy wzorować się na miłości Boga do grzesznika i kochać bliźnich wokół nas. Bo jesteśmy równi w byciu grzesznikami.

Kiedy ze 3-4 lata temu usłyszałam od koleżanki, że jej dzieci są z in vitro to byłam w pierwszej chwili w szoku. Pisałam pracę mgr z oceny bioetycznej in vitro, wiedziałam na ten temat naprawdę wiele, ale nie mogłam z siebie słowa wydusić. Tym bardziej, że po chwili usłyszałam że po ostatnim porodzie dała sobie założyć wkładkę wewnątrzmaciczną. Mimo wszystko nie zmieniłam relacji z nią, zaprzyjaźniłam się z Nią bardziej. Naszymi tematami były przede wszystkim dzieci, bo chodzą do jednej klasy. Ale o ocenach moralnych nie rozmawiałyśmy.

Jakieś dwa lata temu koleżanka pod wpływem strasznych bólów głowy dała się zdiagnozować... ma naczyniaka w głowie... Zaprosiłam Ja wtedy na mszę św z modlitwą o uzdrowienie. Była zachwycona, zaczęła słuchać konferencji na YT. Słowo boże zaczęło w Niej działać. Była na "Jezus na stadionie". Mam wrażenie że powoli wraca do żywej wiary. Kilka dni temu powiedziała mi, że ma guza w piersi... Dla mnie jest jasne że to co ją spotyka, te choroby, są konsekwencją leczenia hormonalnego przy in vitro, kilka miesięcy temu udało mi się jej to wyjaśnić i namówić na wyjęcie wkładki. Co zrobiła z dużą determinacją, bo wymagało to pójścia do szpitala.
Wiele razy zastanawiałam się dlaczego Ona mnie tak słucha... dlaczego współpracuje, choć przecież tyle lat była przekonana do swoich racji. Nie wiem... może dlatego że jej nie potępiam, nie wyzywam... Po prostu współczuję i pomagam wyprostować jej drogę do Boga, bo gdzieś wewnętrznie czuję, że Ona chce wrócić...

W tym tygodniu zaprosiła mnie na mszę św z modlitwą o uzdrowienie, teraz czuje, że Bóg jest Jej nadzieją, bo czeka na operację piersi. Mimo mrozu i przeszkód pojechałyśmy na drugi koniec miasta, by się modlić razem z Marcinem Zielińskim i jego wspólnotą. Jadąc autobusem coś mnie tknęło i bardzo bezpośrednio/otwarcie zapytałam czy kiedy miała wkładkę korzystała z sakramentów? Odpowiedziała ze tak, bo nie spowiadała się z tego, uznała że to wyłącznie jej sprawa. W myślach złapałam się za głowę, ale realnie powoli zaczęłam tłumaczyć i nim dojechałyśmy na miejsce namówiłam ją na spowiedź i by wyznała spowiednikowi jak to było. Zapewniłam, że Bóg na Nią czeka z miłosierdziem. Obawiała się, bo kiedyś spowiednik na Nią nakrzyczał za in vitro. Odważyła się jednak i usłyszała w konfesjonale, że Bóg ją kocha.
Modliłam się nad Nią wczoraj gorliwie i bardzo pragnę dla Niej uzdrowienia i pełnego nawrócenia.

Armando jeśli jest tak jak piszesz, że wokół ciebie jest tylu grzeszników... to pamiętaj że Ty jesteś jednym z nich, jesteś grzesznikiem. Może grzeszysz innymi grzechami, ale to nie zmienia faktu. Jak to zrozumiesz i poczujesz, to przestaniesz rzucać w nich kamieniami ocen, czy potępienia. Módl się za nich gorliwie i pokazuj swoim życiem że Bóg ich kocha, że Bóg jest zawsze gotowy na okazanie im miłosierdzia w spowiedzi. Ale żeby Ci uwierzyli, to najpierw musisz być ich przyjacielem, musza Ci ufać i wierzyć, że chcesz dla nich jak najlepiej.
Jesteśmy świadkami obecności Boga, mamy swoim życiem pokazywać innym miłość Boga do człowieka/grzesznika.

Uratuj choć jedną osobę, swoją miłością do bliźniego na wzór miłości Boga do Ciebie.

Zamiast skupiać się na grzechach innych ludzi skup się na miłowaniu, na przebaczeniu, na wybaczaniu... tak jak nasz Pan Jezus Chrystus, wybaczał i kochał.

Dodam jeszcze dzisiejsze pierwsze czytanie (Ez 18, 21-28)
Tak mówi Pan Bóg: "Jeśliby występny porzucił wszystkie swoje grzechy, które popełniał, a strzegłby wszystkich moich ustaw i postępował według prawa i sprawiedliwości, żyć będzie, a nie umrze: nie będą mu policzone żadne grzechy, jakie popełnił, lecz będzie żył dzięki sprawiedliwości, z jaką postępował. Czyż tak bardzo miałoby mi zależeć na śmierci występnego - mówi Pan Bóg - a nie raczej na tym, by się nawrócił i żył?
Ostatnio zmieniony 2018-02-23, 09:36 przez Magnolia, łącznie zmieniany 2 razy.

Magnolia

Re: Do czego prowadzi seks pozamałżeński.

Post autor: Magnolia » 2018-02-23, 11:19

Własnie włączyłam odcinek sprzed kilku dni O. Szustaka o pokorze i bardzo bym chciała Armando byś go posłuchał.

Cytatem przewodnim odcinka są słowa Tomasza a Kempis z "o Naśladowaniu Chrystusa":
"Choćbyś widział, że ktoś otwarcie grzeszy, czy też że popełnia ciężkie przestępstwa, nie powinieneś uważać się za lepszego, ponieważ nie wiesz jak długo możesz wytrwać w dobrych uczynkach. "

Ostatnio zmieniony 2018-02-23, 11:19 przez Magnolia, łącznie zmieniany 1 raz.

armando
Bywalec
Bywalec
Posty: 149
Rejestracja: 26 lut 2017
Has thanked: 12 times
Been thanked: 6 times

Re: Do czego prowadzi seks pozamałżeński.

Post autor: armando » 2018-02-26, 13:16

Wiem,że Bóg brzydzi się grzechem ale kocha grzesznika.
Czy z tego powodu,że Pan Bóg kocha grzesznika mamy
grzeszyć?Czy z tego powodu,że Pan Bóg kocha grzesznika
mamy krzywdzić,zabijać ludzi,kraść,mieć seks
pozamałżeński,być rozwiązłymi seksualnie,uczestniczyć
w aborcji,w braniu środków poronnych i antykoncepcyjnych?Ci co uczestniczą w aborcjach,
w braniu środków poronnych i antykoncepcyjnych,
zgodzi chyba się Pani ze mną,że są mordercami albo
potencjalnymi mordercami.Czy według Pani z tego
powodu,że Pan Bóg kocha grzesznika mamy być
mordercami?Czytałem o pani zajmującą się prostytucją,
która twierdziła,że bardzo kocha Pana Boga,a pracuje
jako prostytutka,bo musi utrzymać rodzinę.Tak samo
przecież mogą się usprawiedliwiać złodzieje i płatni mordercy,że kochają oni bardzo Pana Boga,ale muszą utrzymać rodzinę,albo mieć pieniądze na alkohole,narkotyki,rozpustę itp.Według Pani prostytutki,złodzieje,oszuści,mordercy bardzo kochają Pana Boga bo są grzesznikami,a Pan Bóg kocha grzesznika?Czy według Pani im bardziej będę grzeszył
to Pan Bóg będzie mnie bardziej kochał?Czy według
Pani jak mamy być równi w byciu grzesznikami to
też mam uważać,że krzywdzenie,zabijanie ludzi,kradzieże,seks pozamałżeński,aborcja,branie
środków poronnych,antykoncepcyjnych to nie grzechy?
Czy Pani też tak uważa,że wszystkie wyżej wymienione
czyny to nie grzechy?Jeżeli Pani tak uważa to niech mi
Pani o tym napisze.Według mnie ludzie co uważają
wyżej wymienione czyny za nie grzechy nazywają Pana
Boga kłamcą i nienawidzą Pana Boga.Czy według Pani
ktoś kto nienawidzi Pana Boga może pójść do nieba?
Czy ktoś kto katuje Pana Boga takimi grzechami,
a potem na Sądzie Ostatecznym powie,że on Jemu nic
złego nie zrobił,że on Go bardzo kocha może być wiarygodny?Czy nie uważa Pani,że tacy ludzie jakby
poszli do nieba to wykończyliby Pana Boga w niebie?
Według mnie ludzie uważający,że krzywdzenie,zabijanie ludzi,kradzieże,seks pozamałżeński,rozwiązłość seksualna,aborcja,branie środków poronnych,
antykoncepcyjnych to nie grzechy tkwią bez przerwy
w grzechu ciężkim,
bluźnią przeciw Duchowi Świętemu,popełniają grzech
herezji,grzeszą grzechami wołającymi o pomstę do nieba,grzechami cudzymi,grzechami głównymi,
nie wierzą w główne prawdy wiary,nie wierzą
w istnienie piekła,podlegają ekskomunice.Czy ludzie
popełniający tak dużo grzechów mogą ważnie się spowiadać i czy mogą przystępować do komunii świętej?
Czy według Pani ludzie co popełniają takie grzechy
mogą dostać się do nieba?
Jeśli ktoś odwraca się od prawdy, choć w głębi serca wie, że to jest prawda, to jest właśnie grzech przeciw Duchowi Świętemu.Wielu ludzi tak uważa:„Mogę grzeszyć, ile tylko mi się podoba. Bóg jest miłosierny, dlatego w chwili śmierci przebaczy mi grzechy i
pójdę do nieba jak ci, którzy przez całe życie
usiłowali nie grzeszyć".Czy według
Pani Pan Bóg tak samo powinien potraktować tych co
uważają,że krzywdzenie,zabijanie ludzi,kradzieże,seks pozamałżeński,rozwiązłość seksualna,aborcja,branie
środków poronnych,antykoncepcyjnych to nie grzechy
z tymi co wyżej wymienione czyny uważają za grzechy?
Bardzo proszę o odpowiedź na te pytania.Szkoda mi,że
mało osób chce ze mną dyskutować.Widocznie uważacie,
że krzywdzenie,zabijanie ludzi,kradzieże,seks pozamałżeński,rozwiązłość seksualna,aborcja,stosowanie
środków poronnych i antykoncepcyjnych to nie grzechy?
Jeżeli tak uważacie to napiszcie mi o tym.Jeżeli tak uważacie to czy wierzycie w to,że pójdziecie do nieba?

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22636
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4218 times

Re: Do czego prowadzi seks pozamałżeński.

Post autor: Andej » 2018-02-26, 13:36

armando pisze: 2018-02-26, 13:16 ... Bardzo proszę o odpowiedź na te pytania.Szkoda mi,że
mało osób chce ze mną dyskutować. ...
Teraz to przeginasz. Odwracasz kota ogonem. TO TY NIE CHCESZ Z NAMI DYSKUTOWAĆ!
Prosiliśmy, abyś pisał "prozą". Olewasz nas.
Prosiliśmy, abyś dyskutował, a nie wyłącznie wrzucał swoje żale. Zignorowałeś nas.
Prosiliśmy, abyś konstruktywnie zgłębiał temat. Odmawiasz.
Rozumiem, że masz fobię. Chcieliśmy Ci pomóc. Ale Ty nie starasz się traktować innych jako rozmówców. Nadajesz bez oglądania się na innych. Jest nam przykro z tego powodu.

Osobiście przyznam się, że nie czytam Twoich "wierszy". Forma jest dla mnie zbyt uciążliwa. Poza tym nie piszesz niczego nowego. Wciąż przeklejasz, nie wiem skąd pochodzące, teksty. Wciąż dokładnie to samo. Tylko biadolenie. Nie chcę czytać biadolenia, chcę konstruktywnie dyskutować. Chcę naprawiać siebie samego i każdego kto dąży do podobnego celu. Czyli do Boga.
Zerkam czasem na to co piszesz. Sprawdzam, czy coś się zmieniło. Teraz, akurat, (może to nie przypadek?) oko zatrzymało się na nowym żalu. Przeanalizuj swoją postawę wobec nas. Proszę, nie traktuj nas jak idiotów, tylko jak partnerów do dyskusji.
armando pisze: 2018-02-26, 13:16 ... Widocznie uważacie,
że krzywdzenie,zabijanie ludzi,kradzieże,seks pozamałżeński,rozwiązłość seksualna,aborcja,stosowanie
środków poronnych i antykoncepcyjnych to nie grzechy?
Jeżeli tak uważacie to napiszcie mi o tym.Jeżeli tak uważacie to czy wierzycie w to,że pójdziecie do nieba?
Dziecinnie nas podpuszczasz. Myślisz, że gorąca zaprzeczymy. A może tylko kpisz sobie z nas? Wszak znasz poglądy większości z nas. Usiłowaliśmy wciągnąć Cię w dyskusję. Odmawiałeś. Wyrażaliśmy swoje poglądy. Ale je ignorowałeś. A teraz masz żal.
Proszę, zmień swój stosunek do nas. Zacznij traktować nas jak partnerów do dyskusji, a nie jak stadko baranów, które poprowadzisz przez swój wyimaginowany obawami świat. Świat nie jest taki zły. Zacznij dostrzegać światło. Zauważ Boga. Nie ma sensu skupianie się wyłącznie na działaniu szatana.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Magnolia

Re: Do czego prowadzi seks pozamałżeński.

Post autor: Magnolia » 2018-02-26, 14:19

armando pisze: 2018-02-26, 13:16 Wiem, że Bóg brzydzi się grzechem, ale kocha grzesznika.
Czy z tego powodu, że Pan Bóg kocha grzesznika mamy grzeszyć? Czy z tego powodu,że Pan Bóg kocha grzesznika mamy krzywdzić, zabijać ludzi, kraść, mieć seks pozamałżeński, być rozwiązłymi seksualnie, uczestniczyć w aborcji, w braniu środków poronnych i antykoncepcyjnych?
Armando, jak wpadasz na takie wnioski?! Z pierwszego zdania, że Bóg brzydzi się grzechem, logicznym wnioskiem jest że Bóg brzydzi się kłamstwem, kradzieżą, bluźnierstwem, cudzołóstwem, zabijaniem, rozwiązłością.
Ale Boży wzrok nie skupia się na tych grzechach, nimi zajął się Jezus na krzyżu pokonał je i całe zło, by ludzie mieli życie wieczne. Wszyscy ludzie. Każdy. Także Ci którzy dziś błądzą i grzeszą, bo Bóg kocha grzeszników.
armando pisze: 2018-02-26, 13:16 Ci co uczestniczą w aborcjach, w braniu środków poronnych i antykoncepcyjnych, zgodzi chyba się Pani ze mną, że są mordercami albo potencjalnymi mordercami.
Tak, zgodzę się Armando, że to logiczne wnioski. Ale czy Ty albo ja jesteśmy od oceniania innych?! Wiele razy Bóg podkreśla w Ewangelii, że od sądzenia jest tylko On sam, bo tylko On jest Sędzią Sprawiedliwym. Skupianie się na grzechach obcych ludzi nazwałabym rzucaniem w nich kamieniami, a pamiętasz przypowieść o jawnogrzesznicy? "Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień" ...Jesteś bez winy Armando? Ja nie jestem, dlatego nie rzucam kamieniami w innych, nie skupiam się na cudzych grzechach, walczę ze swoimi grzechami, skupiam się na dobru. Rozumiesz różnicę?
armando pisze: 2018-02-26, 13:16 Czy według Pani z tego powodu, że Pan Bóg kocha grzesznika mamy być mordercami?
Kompletnie niezrozumiały wniosek....
armando pisze: 2018-02-26, 13:16 Czytałem o pani zajmującą się prostytucją, która twierdziła, że bardzo kocha Pana Boga, a pracuje jako prostytutka, bo musi utrzymać rodzinę. Tak samo przecież mogą się usprawiedliwiać złodzieje i płatni mordercy, że kochają oni bardzo Pana Boga, ale muszą utrzymać rodzinę, albo mieć pieniądze na alkohole, narkotyki, rozpustę itp.
Armando Bóg wejrzy na ich serca, Bóg ich osądzi. Nie zajmuj się tym, co jest niedostępne dla Ciebie.
armando pisze: 2018-02-26, 13:16 Według Pani prostytutki, złodzieje, oszuści, mordercy bardzo kochają Pana Boga, bo są grzesznikami, a Pan Bóg kocha grzesznika?
Nie wiem czy Ci ludzie kochają Boga... nie znam ich... a może Oni nie znają Boga i nie doświadczyli Jego miłości dlatego są tacy jacy są? A może wokół nich nie ma żadnego świadka Jezusa, który by im opowiedział o wielkiej miłości Boga? A Ty opowiadasz ludziom o wielkiej miłości Boga? Czy tylko straszysz ich piekłem? Bo straszenie piekłem nie oddaje pełni chrześcijańskiej myśli. Dobra Nowina dotyczy Miłości Boga i zbawienia, czyli cos zupełnie przeciwnego od tego na czym Ty się skupiasz w swoich postach Armando.
armando pisze: 2018-02-26, 13:16 Czy według Pani im bardziej będę grzeszył to Pan Bóg będzie mnie bardziej kochał? Czy według Pani jak mamy być równi w byciu grzesznikami to też mam uważać, że krzywdzenie, zabijanie ludzi, kradzieże, seks pozamałżeński, aborcja, branie środków poronnych, antykoncepcyjnych to nie grzechy?
Czy Pani też tak uważa, że wszystkie wyżej wymienione czyny to nie grzechy? Jeżeli Pani tak uważa to niech mi
Pani o tym napisze. Według mnie ludzie co uważają wyżej wymienione czyny za nie grzechy nazywają Pana
Boga kłamcą i nienawidzą Pana Boga.
Kompletnie niezrozumiały dla mnie wysnuty wniosek.... Zwykle ludzie którzy grzeszą wiedza o tym, wiedzą że robią cos źle, bo mamy wpisane prawo naturalne w sumienia, czyli każdy potrafi odróżnić dobro od zła. A każdy jest odpowiedzialny za formowanie swojego sumienia by było prawe. Uważam, że to wszystko są grzechy. Ale każdy jest wolnym człowiekiem, ma prawo dokonywać wyborów. Często smucę się gdy patrzę jak ktoś dokonuje złych wyborów, jak grzeszy, ale ja nie jestem od zbawiania innych - od tego jest Jezus. Ja mogę jedynie się modlić o nawrócenie grzeszników. A napisałam powyżej Ci też jak pomagam w nawróceniu przyjaciółce. Pomagam poprzez zachętę do nawrócenia, rozmową o miłości Boga i Jego miłosierdziu, a nie poprzez straszenie piekłem.
armando pisze: 2018-02-26, 13:16 Czy według Pani ktoś, kto nienawidzi Pana Boga może pójść do nieba?
Nie wiem czy ten ktoś wytrwa w nienawiści, gdy spotka się z Miłością Boga?
armando pisze: 2018-02-26, 13:16 Czy ktoś kto katuje Pana Boga takimi grzechami, a potem na Sądzie Ostatecznym powie, że on Jemu nic
złego nie zrobił, że on Go bardzo kocha może być wiarygodny? Czy nie uważa Pani, że tacy ludzie jakby
poszli do nieba to wykończyliby Pana Boga w niebie?
Bóg jest ponad grzechem, więc nie można Boga katować grzechem, Jezus pokonał wszystkie grzechy wszystkich ludzi.
Boga nie można też wykończyć w niebie - zupełnie nie rozumiem jak doszedłeś do takiej myśli. W niebie ludzie będą wywyższać Boga i śpiewać Jemu chwałę i pieśni uwielbienia.
armando pisze: 2018-02-26, 13:16 Według mnie ludzie uważający, że krzywdzenie, zabijanie ludzi, kradzieże, seks pozamałżeński, rozwiązłość seksualna, aborcja, branie środków poronnych, antykoncepcyjnych to nie grzechy tkwią bez przerwy
w grzechu ciężkim.
Niestety tak zapewne jest.
armando pisze: 2018-02-26, 13:16 Czy ludzie popełniający tak dużo grzechów mogą ważnie się spowiadać i czy mogą przystępować do komunii świętej?
Bóg czeka na każdego skruszonego grzesznika w sakramencie pokuty. Jeśli z żalem za grzechy człowiek wyzna je Jezusowi w konfesjonale, zechce poprawy i nawrócenia, to Jezus mocą swoją gładzi te grzechy. Korzystam z tego ja sama, co miesiąc, a Ty Armando? Przystępując do spowiedzi liczysz na miłosierdzie Boże? Każdy grzesznik, który chce zerwać z grzechem liczy na to miłosierdzie.
armando pisze: 2018-02-26, 13:16 Czy według Pani ludzie co popełniają takie grzechy mogą dostać się do nieba?
Jeśli odrzuca wcześniej swoje grzechy, nawrócą serce, przyjmą Boże miłosierdzie to tak. Nawet w chwili śmierci może się to dokonać. Dlatego nie ma sensu nikogo osądzać, bo Bóg kocha każdego i dla każdego skruszonego serca ma zbawienie.
armando pisze: 2018-02-26, 13:16 Jeśli ktoś odwraca się od prawdy, choć w głębi serca wie, że to jest prawda, to jest właśnie grzech przeciw Duchowi Świętemu. Wielu ludzi tak uważa: „Mogę grzeszyć, ile tylko mi się podoba. Bóg jest miłosierny, dlatego w chwili śmierci przebaczy mi grzechy i pójdę do nieba jak ci, którzy przez całe życie usiłowali nie grzeszyć".
Czy według Pani Pan Bóg tak samo powinien potraktować (...)?

Czy Pan Bóg powinien jednakowo potraktować grzeszników? To nie jest kwestia tego co ja uważam, Bóg już to zrobił, zapewnił zbawienie każdemu grzesznikowi. nie ma lepszych i gorszych grzeszników, są ludzie- grzesznicy - umiłowane dzieci Boże. Wcześniej CI zacytowałam św. Tomasza a Kempis: Nigdy nie wiesz ile wytrwasz w dobrym... nie zapominaj o tym.
armando pisze: 2018-02-26, 13:16 Bardzo proszę o odpowiedź na te pytania. Szkoda mi, że mało osób chce ze mną dyskutować.

Może dlatego mało osób z Tobą dyskutuje, bo kręcisz sie w jednym temacie w kółko?
A może dlatego że nie przyjmujesz odpowiedzi na stawiane przez siebie pytania?
armando pisze: 2018-02-26, 13:16 Widocznie uważacie, że krzywdzenie, zabijanie ludzi, kradzieże, seks pozamałżeński, rozwiązłość seksualna, aborcja, stosowanie środków poronnych i antykoncepcyjnych to nie grzechy?
Jeżeli tak uważacie to napiszcie mi o tym. Jeżeli tak uważacie to czy wierzycie w to, że pójdziecie do nieba?
Armando kompletnie nielogiczne wnioski... Zadajesz dużo pytań, oczekujesz odpowiedzi a potem snujesz domysły, które wręcz mogą obrazić rozmówców... może dlatego mało osób podejmuje się z Tobą dyskusji?

Ja teraz zapytam: gdzie u Ciebie jest miłość do drugiego człowieka, do bliźniego?
Jak realizujesz przykazanie miłości w swoim życiu?
Liczę na konkretne odpowiedzi.
pozdrawiam
Ostatnio zmieniony 2018-02-26, 14:21 przez Magnolia, łącznie zmieniany 1 raz.

armando
Bywalec
Bywalec
Posty: 149
Rejestracja: 26 lut 2017
Has thanked: 12 times
Been thanked: 6 times

Re: Do czego prowadzi seks pozamałżeński.

Post autor: armando » 2018-02-28, 13:17

Was użytkowników forum zchrystusem.pl nie uważam
za stadko baranów.Nie kpię sobie z Was.Nie mam
do Was żalu.Piszę do Was w taki sposób,żeby pokazać
Wam jak dużo ludzi w moim mieście i w moim zakładzie pracy nienawidzi Pana Boga.Was nie uważam za
idiotów.Za idiotów uważam ludzi,którzy nienawidzą
Pana Boga i postępują w taki sposób,żeby dostać się
do piekła.
Cieszę się,że chociaż jedna osoba Magnolia przyznała
mi rację,że co co uczestniczą w aborcjach, w braniu środków poronnych i antykoncepcyjnych są mordercami albo potencjalnymi mordercami.W moim mieście
i w moim zakładzie pracy jest bardzo mało ludzi,
którzy uważają,że ci co uczestniczą w aborcjach, w braniu środków poronnych i antykoncepcyjnych są mordercami albo potencjalnymi mordercami.
Nie skupiałbym się na grzechach obcych ludzi gdyby
nie byłyby one tak duże,że zagrażałyby mojemu życiu.
Nie chcę pójść do piekła i nie mam zamiaru w nikogo
rzucać kamieniami.Kamieniami chcą rzucać we mnie
ludzie opętani przez szatana.
Dziękuję Magnolii,że jest jedną z niewielu ludzi co
uważają,że krzywdzenie, zabijanie ludzi, kradzieże, seks pozamałżeński, aborcja, branie środków poronnych, antykoncepcyjnych są grzechami.


Kiedy poruszamy temat aborcji, zwykle skupiamy się na kwestii najważniejszej — pozbawieniu życia najbardziej bezbronnej istoty, którą jest dziecko. W cieniu pozostaje dramat kobiety, która dopuściła się tego czynu. A decyzja ta może stać się traumą, z którą będzie ona musiała zmagać się przez długie lata

— Od dłuższego czasu namawiałam Cię na rozmowę na temat Twojego przeżycia aborcyjnego, z którym zmierzyłaś się na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Zawsze odmawiałaś. Dlaczego teraz zmieniłaś zdanie?

— Uważałam, że jest to moja osobista tragedia i nie ma sensu wywlekać jej na światło dzienne. Dopiero wypadki związane z nagonką na prof. Chazana pozwoliły mi spojrzeć inaczej na ten problem. Dużo się wówczas mówiło o cierpieniu, jakie profesor zadał matce niepełnosprawnego dziecka, gdy odmówił jej prawa do aborcji. Głos zabrały lewicowe autorytety, pałające świętym oburzeniem z powodu rzekomego nieludzkiego traktowania nieszczęśliwej kobiety przez znanego profesora
Uważam, że na sprawę aborcji trzeba spojrzeć oczami tych kobiet, które kiedyś zdecydowały się na ten krok. Ja jestem ich reprezentantką. Pod koniec lat 70. ubiegłego wieku zabiłam swoje dziecko. Tak, zabiłam. Nie ma sensu używać eufemizmów na określenie takiego czynu. Ówczesna wiedza na ten temat była żadna. Wprawdzie Kościół zawsze miał określone stanowisko w sprawie ochrony życia poczętego, ale przeważnie młode dziewczyny nie brały sobie tych nauk do serca. Aborcję traktowano wówczas jak zwykły zabieg, który pozwalał pozbyć się kłopotu. Usuwało się bliżej nieokreślone ziarnko fasoli, jakąś zygotę. Można to było zrobić niemal w każdym prywatnym gabinecie ginekologicznym. I tak postąpiło bardzo dużo moich koleżanek.

— Dlaczego zdecydowałaś się na ten dramatyczny krok?

— Byłam wówczas daleko od wiary, nastawiona hedonistycznie do życia i nieprzytomnie zakochana w starszym od siebie mężczyźnie, który miał już syna z poprzedniego małżeństwa i nie chciał słyszeć o późnym ojcostwie. Chciałam za wszelką cenę uratować związek i zdecydowałam się na ten krok. Do końca jednak wierzyłam, że mój partner zmieni zdanie i nie zaprowadzi mnie na tę rzeź. Byłam studentką romanistyki. Do Warszawy przyjechałam z małego miasta i nie wyobrażałam sobie samotnego powrotu z dzieckiem do rodzinnego domu.
Dzisiaj te sprawy widzę inaczej i pokonałabym wszystkie trudy, aby nie dopuścić do tej haniebnej decyzji. Ale wtedy wybrałam pogoń za jakimś iluzorycznym uczuciem. To był początek trzeciego miesiąca ciąży. Wcześniej, gdy miałam jeszcze jakąś nadzieję na inny obrót sprawy, zauważyłam u siebie krwawienie. Natychmiast pobiegłam do lekarza. Zastosowałam się do jego zaleceń i ciąża została uratowana. Dzisiaj winą nie obarczam jedynie swojego partnera. To było moje dziecko i to ja jestem głównie odpowiedzialna za jego śmierć. A konsekwencje tego odczuwam do dzisiaj.

— Miałaś szansę na urodzenie zdrowego dziecka. Dziś przy dokonywaniu aborcji mówi się o dzieciach, które urodziłyby się z poważnymi wadami rozwojowymi...

— Nie widzę w tym żadnej różnicy. Każdy ma prawo do życia — zarówno niepełnosprawny, jak i zdrowy. Tym chyba różnimy się od dzikich zwierząt z buszu. To tam samice eliminują z miotu najsłabsze, chore osobniki, które w naturalnych warunkach nie mają szans na przeżycie. Drażni mnie hipokryzja zwolenników aborcji, którzy w ten sposób chcą wyeliminować cierpienie zarówno dziecka, jak i matki. Idąc tokiem ich myślenia, nie wiadomo w stu procentach, jaki będzie stopień niepełnosprawności dziecka. Są także przypadki, gdy lekarze stawiają dramatyczną diagnozę, a dziecko rodzi się z niewielką wadą. No i druga sprawa — aborcja dokonana z miłosierdzia dla kobiety. To już kompletny absurd. Skutki psychiczne zabiegu mogą okazać się dla niej nie do udźwignięcia, zaważyć na całym jej życiu. Ona przeważnie podejmuje tę dramatyczną decyzję pod wpływem negatywnych emocji. Gdyby otrzymała wsparcie od swoich bliskich, od odpowiednich instytucji, wahałaby się przed podjęciem takiego wyboru.

— Jak ułożyło się Twoje życie po zabiegu?

— Związek z moim partnerem rozpadł się, i to nie z jego winy. Miałam do niego żal. I to wielkie, jak wydawało mi się wówczas, uczucie gdzieś się rozprysło. Ten żal wynikał wtedy z czystego egoizmu. Czułam się zraniona. Nie mogłam pogodzić się z tym, że ktoś tak mi bliski nie podał mi ręki, zwyczajnie mi nie pomógł. O dziecku niewiele wtedy myślałam. Sytuacja zmieniła się dopiero po nagłośnieniu filmu „Niemy krzyk”. Zrozumiałam, co zrobiłam. Nie zabiłam bliżej nieokreślonego zespołu komórek, ale w pełni ukształtowanego człowieka. Wpadłam w jakąś obsesję. Wyobrażałam sobie, jak moje dziecko bało się, uciekało przed śmiercionośnymi narzędziami. Przed zaśnięciem, gdy zamykałam oczy, widziałam upiorne obrazy. Myślałam, że to chwilowa reakcja na ten film. Trzeba się z tym zmierzyć i wyprzeć tę sprawę ze świadomości. Na pozór żyłam normalnie. Skończyłam studia, poszłam do pracy. Starałam się ułożyć sobie życie prywatne, ale z tym były kłopoty, nie mogłam bowiem zaufać żadnemu mężczyźnie. Szukałam pomocy w poradniach psychoterapeutycznych. Na niewiele się to jednak zdało
Powoli zaczęłam dochodzić do wiary. To był bardzo długi i żmudny proces. Ale w końcu w miłosierdziu Bożym znalazłam pewne ukojenie. Nie znaczy to, że potrafiłam do końca sobie wybaczyć. Ta rana we mnie pozostała.

— Gdyby słyszały Cię działaczki feministyczne, walczące o prawo do aborcji, powiedziałyby, że miałaś zbyt kruchą psychikę, która gdyby nie aborcja, też byłaby porysowana. Przecież tyle kobiet decyduje się na ten zabieg i potem żyje normalnie, jakby się nic nie stało...

— Nieprawda. Przyczyna nie tkwi w mojej nadwrażliwości. Oczywiście, jest pewien procent kobiet, które aborcję traktują jak wyrwanie zęba. Ale to są wyjątki. Ja w tamtym okresie nie miałam żadnych uczuć macierzyńskich. Bycie matką to nie był mój priorytet. Nie potrafiłam nawiązać kontaktu z małymi dziećmi, nie ćwierkałam nad wózkiem z napotkanym maleństwem. Tęsknota za dzieckiem przyszła później. I to ta dominująca, bolesna. Podświadomie wyobrażałam sobie w konkretnych sytuacjach moje dziecko — jak by wyglądało, jaki by miało charakter. Przeliczałam czas, ile by miało lat w konkretnej chwili. Ono nie żyło, ale było cały czas obecne w moim życiu. Rosło, chodziło do szkoły, miało swoich przyjaciół.
W kręgu moich znajomych prawie wszystkie koleżanki przeżyły doświadczenie aborcyjne. Starają się o tym nie mówić. Przeważnie wyparły ten incydent ze swojej świadomości, nie chcą do tego wracać. Ale ten strup na ranie jest bardzo powierzchowny. Wystarczy nawet jedno słowo, jakieś zdarzenie, a rana zaczyna od nowa krwawić.

— Może gdybyś zbudowała szczęśliwe życie rodzinne, tamta bolesna sprawa zatarłaby się...

— Nie sądzę. Obserwuję losy moich koleżanek. Przeważnie są matkami, ale to dziecko, które nie mogło się urodzić, pozostaje głęboko w sercu. Kilka lat temu u jednej z moich koleżanek wykryto raka. Bała się o swoje życie i o przyszłość Marysi, swojej córeczki. — Gdybym nie dokonała aborcji — mówiła — Marysia miałaby brata albo siostrę. Z rodzeństwem łatwiej pokonać życiowe trudności. Inna znajoma przyznała się, że często wraca myślami do nienarodzonego dziecka, chociaż ma dwójkę udanych dzieci.
Jeszcze raz podkreślam, że nie chcę generalizować zagadnienia. Nie sądzę, że wszystkie kobiety wracają myślami do utraconego wskutek aborcji dziecka, ale większość nosi tę zadrę w sobie do końca życia.
https://opoka.org.pl/biblioteka/P/PS/ni ... cyjna.html

Zablokowany