Samotność to największe przekleństwo

Piszemy tutaj wszystkie rozterki w naszym życiu duchowym. Rady na temat naszego życia w Kościele katolickim, pouczenie, itp.
ODPOWIEDZ
Wolfi

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Wolfi » 2019-11-11, 00:01

Od razu tak sprostuje Mada co do cytatu. ;p
"Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma"
Ten kto ma chodzi o wiare i dobre wartosci a Ty je masz prawda? A temu kto nie ma tego dobra w sobie, zabiora nawet to co ma (lub w niektorych przekladach to co mu sie wydaje ze ma czyli bogactwo, itd..)

Magnolia

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Magnolia » 2019-11-11, 08:35

@helperman tu się przydasz, poczytaj i napisz coś od siebie.

Awatar użytkownika
Viridiana
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1705
Rejestracja: 6 sie 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 552 times
Been thanked: 419 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Viridiana » 2019-11-11, 15:23

Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma - Mt 25,29.
Wilk słusznie pisze odnośnie tego cytatu. Ja tylko dodam, że warto wiedzieć, gdzie ten werset jest użyty - w przypowieści o talentach. Nie chodzi o to, żeby Bóg miał nas prowadzić do jakichś skrajności. Mamy wykorzystywać nasze talenty, rozwijać je i wiarę - wtedy Bóg będzie nas w tym gorąco wspierał.
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)

Adam
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 231
Rejestracja: 13 paź 2019
Has thanked: 21 times
Been thanked: 20 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Adam » 2019-11-12, 12:32

No właśnie z tą wiarą jest coraz ciężej. Bo przestaję wierzyć, że to życie ułoży się w jakiś pozytywny sposób :) A na wiarę zawsze wpływają okoliczności naszego życia, na które nierzadko nie mamy żadnego wpływu. Wczoraj dowiedziałem się, że raper niejaki Dymi Dym popełnił samobójstwo po śmierci mamy, a miał żonę i przyjaciół. To jak człowiek samotny może coś takiego przetrzymać, skoro osoby mające fundamenty życia potrafią tak drastycznie polec?

Patrząc na losy każdego człowieka mam coraz większe wrażenie, że każdy z nas ma los zapisany gdzieś wysoko. Kwestią jest tylko to, czy poddamy się temu losowi, czy też pójdziemy za tzw. wolną wolą i będziemy próbować coś zmienić. Szatan nie poddał się woli Boga przez co upadł nisko. Podobnie ludzie, którzy także nie chcą poddać się woli Boga, popadają w różne nałogi i także upadają nisko. Miłość drugiego człowieka potrafi być lekarstwem zarówno dla duszy jak i ciała, ale jeśli nie ma się tejże miłości, całe życie staje jedną, wielką próbą i balansem nad przepaścią.

Dlatego nie dziwię się autorowi tego tematu, że tak go zatytułował jak zatytułował. Ja się z nim zgadzam w pełni, bo czuję to samo. Dopiero wejście w cudze buty potrafi zmienić perspektywę. Czy pisałbym o samotności takie eseje, mając przy boku kochającą partnerkę, dzieci, nadzieję na lepszą przyszłość, przyjaciół. Absolutnie nie. Czy pisałbym takie eseje mając te naście lat i żyjąc jeszcze marzeniami i nieposkromioną wiarą, że mogę wszystko? Absolutnie nie. Wraz z wiekiem zwiększa się świadomość człowieka do czego został powołany. Kwestią jest tylko to czy zgodzi się z górą, czy też ucieknie od tego w parszywe nałogi i skończy w piekle przez niezaspokojone pragnienia.

Miłego dnia :)
Ostatnio zmieniony 2019-11-12, 13:18 przez Adam, łącznie zmieniany 1 raz.
"Szczęśliwe rodziny ryją mi łeb, patrzę głodny na malowany chleb" - Quebo

Awatar użytkownika
Viridiana
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1705
Rejestracja: 6 sie 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 552 times
Been thanked: 419 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Viridiana » 2019-11-12, 14:18

Mada pisze: 2019-11-12, 12:32 No właśnie z tą wiarą jest coraz ciężej. Bo przestaję wierzyć, że to życie ułoży się w jakiś pozytywny sposób :)
Więc może właśnie jest teraz czas na to, by poukładać sobie wiarę i priorytety? :)
Mada pisze: 2019-11-12, 12:32 Wczoraj dowiedziałem się, że raper niejaki Dymi Dym popełnił samobójstwo po śmierci mamy, a miał żonę i przyjaciół. To jak człowiek samotny może coś takiego przetrzymać, skoro osoby mające fundamenty życia potrafią tak drastycznie polec?
Właśnie to zależy od tego, jakie kto ma fundamenty. Ty możesz nie rozumieć tego rapera, ale jemu mogło brakować czegoś innego. Każdy z nas jest niepowtarzalną, skomplikowaną, psychiczną istotą. Aby przetrwać, musimy uznawać za priorytet to, co stanowi trwały fundament - takie biblijne stawianie domu na skale, a nie na piasku. :)
Mada pisze: 2019-11-12, 12:32 Patrząc na losy każdego człowieka mam coraz większe wrażenie, że każdy z nas ma los zapisany gdzieś wysoko. Kwestią jest tylko to, czy poddamy się temu losowi, czy też pójdziemy za tzw. wolną wolą i będziemy próbować coś zmienić. Szatan nie poddał się woli Boga przez co upadł nisko. Podobnie ludzie, którzy także nie chcą poddać się woli Boga, popadają w różne nałogi i także upadają nisko.
Brzmi sensownie, aczkolwiek zadam kilka pytań, gdyż nie chcę Cię źle zrozumieć. :) Co rozumiesz przez "los zapisany gdzieś wysoko"? Co masz na myśli mówiąc o wolnej woli?
Mada pisze: 2019-11-12, 12:32 Dopiero wejście w cudze buty potrafi zmienić perspektywę.
Racja, ale wchodzenie w cudze buty można praktykować nie tylko w małżeństwie. Ten związek frazeologiczny oznacza wczucie się w sytuację drugiego człowieka, więc można to stosować wobec każdego. :)
Wybacz, jeżeli czasami odniosę się trochę niefortunnie do Twoich problemów, staram się jak mogę, ale też nie jestem doskonała. Myślę, że powinieneś wykorzystać czas, który masz teraz - i wiem, jak to brzmi, bo teraz podejrzewam, że możesz nie czuć celu w swoim codziennym życiu, ale wierz mi, że wciąż możesz go szukać. Zdaję sobie sprawę z tego, że małżeństwo jest pięknym sposobem do uczenia się drugiego człowieka i jednoczesnego realizowania jakiegoś powołania, ale można także w inny sposób ulepszać ten świat i póki nie masz związku małżeńskiego, możesz tego innego sposobu szukać. Spróbuj poukładać swoją wiarę i priorytety.
Miłego dnia. :)
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)

Magnolia

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Magnolia » 2019-11-13, 08:16

@Mada a ja znalazłam taką wypowiedź singla:

https://pl.aleteia.org/2017/06/18/samot ... 369er6pMfA

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Andej » 2019-11-13, 09:33

Viridiana pisze: 2019-11-12, 14:18
Mada pisze: 2019-11-12, 12:32 No właśnie z tą wiarą jest coraz ciężej. Bo przestaję wierzyć, że to życie ułoży się w jakiś pozytywny sposób :)
Więc może właśnie jest teraz czas na to, by poukładać sobie wiarę i priorytety? :) ...
Słuszne spostrzeżenie. I głębokie. Dopóki bożkiem będzie realizacja wymarzonych planów, dopóty Bóg będzie na dalszym miejscu.
Chcesz Boga, chłopca na posyłki. Tracisz wiarę, bo nie spełnia życzeń. A może spełnia je w sposób najlepszy dla ciebie, ale na owoce musisz jeszcze poczekać? Stal, aby była trwała i ostra najpierw należy rozżarzyć, aby stała się miękka, potem zahartować, aby stała się twarda i naostrzyć, aby stała się przydatna.

Słusznie Viri napisała. Zastanów się co jest najważniejsze? Co poświecisz dla osiągnięcia jakiego celu? Zbawienie, miłość własna, drugi człowiek ... Spisz na kartce swoją hierarchię wartości. Na zimno, rozumowo. A potem wieczorami analizuj swoje postępowanie. Weryfikuj range wartości z kartki, z realiami minionego dnia.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

ktokolwiek
Bywalec
Bywalec
Posty: 97
Rejestracja: 7 lip 2019
Lokalizacja: Mazury
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 137 times
Been thanked: 67 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: ktokolwiek » 2019-11-14, 14:43

Czytając książkę Alessandro Pronzato "Rozważania na piasku" (nota bene polecam), znalazłam tam takie słowa:

"Wspólnota.
Zapytuję siebie, czy w pewnych społecznościach może dlatego brak porozumienia, że zbyt wiele tam słów, a nie umie się przemawiać milczeniem. Nie ma się zaufania do milczenia jako środka do porozumiewania się. Człowiek łudzi się, że wystarczy zbliżyć namioty, umieścić osoby obok siebie, by przybliżyć serca.

Nie podejrzewa się, że jedynie stwarzając pewien dystans, zapewniając przestrzeń intymności jednostek, gwarantując wymiar samotności, ludzie zaczynają tworzyć wspólnotę.

Chodzi o doświadczenie wspólnoty poprzez głębię.

Ta inna, powierzchowna nie jest wspólnotą. Jest obcością.

Leonardo mawiał: "Jeżeli będziesz samotny, cały będziesz twój". Ja dodałbym jeszcze: Poza tym, że będziesz cały twój, będziesz również cały innych.

Samotność stwarza osoby rzeczywiście zdolne do nienależenia do siebie. Zdolne do dawania siebie."

To tyle na temat samotności. Kiedyś ks. M. Rosik mówił o tym, że Pan Bóg mówił: "Bądźcie płodni i rozmnażajcie się!" i to nie chodzi tylko o płodność w sensie rodzenia dzieci. Tu chodzi o szerszy wymiar płodności, dla tego księdza było to akurat pisanie książek, choć nie tylko (ja tu nieco upraszczam).

Także samotność nie musi być przekleństwem, chyba że poddamy się złemu myśleniu i uczynimy ją taką.

Adam
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 231
Rejestracja: 13 paź 2019
Has thanked: 21 times
Been thanked: 20 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Adam » 2019-11-16, 13:49

Magnolia pisze: 2019-11-13, 08:16 @Mada a ja znalazłam taką wypowiedź singla:

https://pl.aleteia.org/2017/06/18/samot ... 369er6pMfA
Ja rozumiem, co chcecie mi powiedzieć. Sam przeczytałem wiele takich świadectw, że będąc samotnym można odkryć siebie, nawiązać głęboką relację z Bogiem, kontemplować itp., itd. Ale nikt świadomie z takim samotnikiem by się nie zamienił, aby móc codziennie oddawać się Bogu, być blisko niego :P Szczególnie Ci co już zaznali miłości ze strony drugiego człowieka.
Rozumiem, że ta Pani w tym sponsorowanym artykule zaczęła należeć do jakiejś wspólnoty. Ja już napisałem, że coś takiego trzeba czuć. Ja nie czuję potrzeby zapisywania się do wspólnot, aby szukać wolnych dziewczyn, bo to oszukiwanie samego siebie. Poza tym przyzwyczaiłem się, że na dłuższą metę moja osoba nigdzie nie jest akceptowana. A każda wartościowa dziewczyna mająca to coś w sobie jest już dawno zajęta.
Andej pisze: 2019-11-13, 09:33 Słuszne spostrzeżenie. I głębokie. Dopóki bożkiem będzie realizacja wymarzonych planów, dopóty Bóg będzie na dalszym miejscu.
Chcesz Boga, chłopca na posyłki. Tracisz wiarę, bo nie spełnia życzeń. A może spełnia je w sposób najlepszy dla ciebie, ale na owoce musisz jeszcze poczekać? Stal, aby była trwała i ostra najpierw należy rozżarzyć, aby stała się miękka, potem zahartować, aby stała się twarda i naostrzyć, aby stała się przydatna.
Wyobraźcie sobie taką sytuację, trochę z gatunku sci-fi. Budzicie się na środku oceanu w małej łódce bez wioseł, jedynie ze starą wędką. Dookoła widać tylko wodę, zero lądu. Co robić? O czym myśleć? Czujecie głód. Pierwsze co robicie to bierzecie starą wędkę i zaczynacie łowić ryby. Ławice ryb przepływają raz z lewej, raz z prawej strony waszej łódki, przez to musicie regularnie zmieniać położenie wędki. Po całym dniu trudu złapaliście w końcu jedną, surową, parszywą rybę. Jecie ją z obrzydzeniem, ponieważ wiecie, że zasługujecie na coś lepszego, do tego popijacie ją słoną wodą. Mija dzień, drugi, trzeci. A każdy dzień na tej łódce niczym stracony rok. Codziennie walczycie, aby złowić rybę, łowienie staje się waszą pasją jak i pracą. Bez tego nie istniejecie, niemniej z dnia na dzień stajecie się coraz słabsi. Obok was zaczynają przepływać żaglówki. Na każdej z nich uśmiechnięte pary. Płyną gdzieś przed siebie zadowoleni i syci. Płyną gdzieś w stronę domu, w stronę lądu, w stronę zbawienia. Co jakiś czas płynie motorówka, a na niej samotna osoba. Machacie do niej, krzyczycie, udajecie, że jest wam dobrze, chociaż w głębi duszy wiecie, że tak nie jest. Liczycie na jakiś odzew, pomoc, ratunek, jednak nikt was nie zauważa. Czasami ktoś wzruszy ramionami i dalej płynie w swoją stronę. Kolejne dni mijają, niczym kolejne lata. Tracicie już nadzieję, że ktoś się w końcu zatrzyma. Co robicie? Pozostaje tylko jedno. Błagać Boga o pomoc. O jedno serce, z którym dopłyniecie szczęśliwe do brzegu. Modlicie się, wołacie Go o pomoc. Miła następny dzień i następny, a pomoc nie nadchodzi, dalej dryfujecie w łódce bez wioseł ze starą wędką. Czy będziecie w takim wypadku czuć radość? Szczęście? Będziecie zadowoleni, że możecie sobie prowadzić monolog z Bogiem. Nie. W myślach będziecie mieć tylko dwie wersje wydarzeń. Jak wpadniecie do wody to umrzecie, a jak dalej będziecie jeść ryby też umrzecie z coraz większego osłabienia. I tak do końca waszych dni. Z każdą godziną uświadamiacie sobie to coraz bardziej do czego zostaliście przeznaczeni i że to absolutnie nie jest waszym błogosławieństwem. A jeśli to nie jest błogosławieństwo to czym? Odpowiedź jest prosta.

Miłego dnia :)
"Szczęśliwe rodziny ryją mi łeb, patrzę głodny na malowany chleb" - Quebo

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Andej » 2019-11-16, 22:25

Mada pisze: 2019-11-16, 13:49... Co robicie? Pozostaje tylko jedno. Błagać Boga o pomoc. ...

JA bym prosił o to, abym godnie potrafił przyjąć los, który mi zsyła. O ratunek ze strony ludzi lub dobrą śmierć. Może bardziej o śmierć. Bo nie lubię ryb. A wody morskiej pić się nie da. Nie sądzę, aby zależało mi na tym, aby za wszelką cenę przeżyć.
Natomiast w modlitwie prosiłbym Boga, aby pozwolił mi zrozumieć, jaki jest sens zdarzenia. Jaki dobro może z niego wypływać.
Mam nadzieję, że nie załamałbym się, tylko walczył o życie. Wbrew nadziei. Ale do końca. A potem spokojnie przyjąłbym ogarniające ciepło i spokój.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Niezapominajka
Aktywny komentator
Aktywny komentator
Posty: 644
Rejestracja: 28 wrz 2019
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 157 times
Been thanked: 160 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Niezapominajka » 2019-11-17, 09:01

A każda wartościowa dziewczyna mająca to coś w sobie jest już dawno zajęta.
Zapewne nie pisałeś tego zdania w tym kontekście, ale ja to odebrałam w taki sposób:

Czy to, że jestem sama oznacza że nie jestem wartościowa i nie mam tego czegoś? Czy Ty, że jesteś sam, tak o sobie uważasz? Że nie masz nic w sobie wartościowego? Skoro nie jesteś zajęty?

Każdy człowiek ma swoje własne upodobania, cechy, wartości. Ceni w człowieku inne rzeczy, zwraca uwagę na inne aspekty. Nie można wszystkich mierzyć jedną miarą. Dla jednego człowiek pełen wartości będzie nikim, a dla drugiego człowiek bez wartości będzie interesującą osobą.

Chyba za bardzo skupiasz się na tym, aby poznana osoba spełniła Twoje oczekiwania. Żeby była taka, taka i taka. I że na pewno wszystkie takie jak Ty chcesz są już zajęte. I nie będą Cię chciały. Bo nie jesteś akceptowany. Skąd tak niskie mniemanie o sobie? Chyba nie Tobie oceniać, kto Cię akceptuje a kto nie? Skąd to wiesz? Czy ktoś powiedział Ci w twarz, że jesteś nieakceptowany? Czy sam wysunąłeś takie wnioski, bo nie rzucił Ci się nikt w ramiona?

Ja również jestem samotna. Nie mam drugiej połówki. Choć bardzo bym chciała. Również boję się poznania, tego, jak drugi człowiek na mnie zareaguje. To, że ktoś mnie nie zaakceptuje, trudno. Ma do tego prawo. Ale nie będę przez to JA rezygnować ze swojego życia, swoich wartości, swoich celów. Nie przestanę wierzyć, że kiedyś kogoś spotkam, kto mnie taką pokocha. I nie mam zamiaru myśleć o sobie w ten sposób - że jestem nikim, bez wartości, że nie mam w sobie tego czegoś, co przyciągnie drugą osobę. Bo ta droga do niczego nie prowadzi.

Najpierw musisz zaakceptować siebie. Swoje wady i zalety. Czuć się dobrze i wiedzieć, że nikt nie ma prawa zburzyć Twojej dobrej samooceny o sobie.
Ale nie skupiać się tylko na sobie. I na tym, że może ktoś mnie nie akceptuje/nie lubi/nie trawi. Skupić się na drugim człowieku. Ale bez przesady. Nie latać za każdą dziewczyną, nie wpadać w jakiś "obłęd". Spokojnie. Jeśli szukasz miłości, takiej prawdziwej, to ją znajdziesz.

Powiesz to Bogu. I nie czekaj, że nagle ktoś Ci "spadnie z nieba". Nie oczekuj widocznych "cudów". Bo Bóg może ma inny plan? Może zmieni Twoje serce/myślenie/podejście? I to również będzie odpowiedź na Twoje prośby. Może już zmienił, ale tego nie dostrzegasz?

Pozdrawiam Cię ciepło.
Ostatnio zmieniony 2019-11-17, 09:01 przez Niezapominajka, łącznie zmieniany 1 raz.
Oz 11:4 bt5 ~ Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości. Byłem dla nich jak ten, co podnosi do swego policzka niemowlę - schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Andej » 2019-11-17, 09:15

Czarnowidzem jestem.
Z obserwacji wynika, choć są pozytywne wyjątki, że osoby takie trafiają w końcu na osoby o zupełnie przeciwstawnej postawie. Ale to wcale nie znaczy, że zawsze źle się kończy. W zakresie moich obserwacji 2:1, na rzecz negatywnych. Choć jak głębiej sięgnę, to może jednak wyrównam na fifty- fifty. Rozpustni kawalerowie, gdy chcą się ustatkować szukają uczciwych i spokojnych żon. I vice versa. Niektórzy (niektóre) potrafią się ustatkować. I choć ciężko iść z takim (taką) przez życie, to jednak się da. Warunkiem wspólny mianownik. Wiara nim raczej nie będzie. Ale dzieci mogą być. Stabilizacja, też.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

Awatar użytkownika
Viridiana
Biegły forumowicz
Biegły forumowicz
Posty: 1705
Rejestracja: 6 sie 2018
Wyznanie: Katolicyzm
Has thanked: 552 times
Been thanked: 419 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Viridiana » 2019-11-17, 09:20

Mada pisze: 2019-11-16, 13:49 Ja rozumiem, co chcecie mi powiedzieć. Sam przeczytałem wiele takich świadectw, że będąc samotnym można odkryć siebie, nawiązać głęboką relację z Bogiem, kontemplować itp., itd. Ale nikt świadomie z takim samotnikiem by się nie zamienił, aby móc codziennie oddawać się Bogu, być blisko niego :P
Możliwe, że i nikt się by nie zamienił, ale nie zawsze mamy wybór. Jeżeli już się znajdzie w sytuacji samotnika, trzeba próbować jakoś ten czas wykorzystać. Na pewno się nie zmarnuje. :)
Mada pisze: 2019-11-16, 13:49 Poza tym przyzwyczaiłem się, że na dłuższą metę moja osoba nigdzie nie jest akceptowana. A każda wartościowa dziewczyna mająca to coś w sobie jest już dawno zajęta.
To przeświadczenie o samym sobie też ci może trochę utrudniać sprawę. Więcej wiary, bo to właśnie ona ma moc i sprawia, że Bóg może lepiej działać w naszym życiu. :)
Mada pisze: 2019-11-16, 13:49 Wyobraźcie sobie taką sytuację, trochę z gatunku sci-fi. Budzicie się na środku oceanu w małej łódce bez wioseł, jedynie ze starą wędką. Dookoła widać tylko wodę, zero lądu. Co robić? O czym myśleć? Czujecie głód. Pierwsze co robicie to bierzecie starą wędkę i zaczynacie łowić ryby. Ławice ryb przepływają raz z lewej, raz z prawej strony waszej łódki, przez to musicie regularnie zmieniać położenie wędki. Po całym dniu trudu złapaliście w końcu jedną, surową, parszywą rybę. Jecie ją z obrzydzeniem, ponieważ wiecie, że zasługujecie na coś lepszego, do tego popijacie ją słoną wodą. Mija dzień, drugi, trzeci. A każdy dzień na tej łódce niczym stracony rok. Codziennie walczycie, aby złowić rybę, łowienie staje się waszą pasją jak i pracą. Bez tego nie istniejecie, niemniej z dnia na dzień stajecie się coraz słabsi. Obok was zaczynają przepływać żaglówki. Na każdej z nich uśmiechnięte pary. Płyną gdzieś przed siebie zadowoleni i syci. Płyną gdzieś w stronę domu, w stronę lądu, w stronę zbawienia. Co jakiś czas płynie motorówka, a na niej samotna osoba. Machacie do niej, krzyczycie, udajecie, że jest wam dobrze, chociaż w głębi duszy wiecie, że tak nie jest. Liczycie na jakiś odzew, pomoc, ratunek, jednak nikt was nie zauważa. Czasami ktoś wzruszy ramionami i dalej płynie w swoją stronę. Kolejne dni mijają, niczym kolejne lata. Tracicie już nadzieję, że ktoś się w końcu zatrzyma. Co robicie? Pozostaje tylko jedno. Błagać Boga o pomoc. O jedno serce, z którym dopłyniecie szczęśliwe do brzegu. Modlicie się, wołacie Go o pomoc. Miła następny dzień i następny, a pomoc nie nadchodzi, dalej dryfujecie w łódce bez wioseł ze starą wędką. Czy będziecie w takim wypadku czuć radość? Szczęście? Będziecie zadowoleni, że możecie sobie prowadzić monolog z Bogiem. Nie. W myślach będziecie mieć tylko dwie wersje wydarzeń. Jak wpadniecie do wody to umrzecie, a jak dalej będziecie jeść ryby też umrzecie z coraz większego osłabienia. I tak do końca waszych dni. Z każdą godziną uświadamiacie sobie to coraz bardziej do czego zostaliście przeznaczeni i że to absolutnie nie jest waszym błogosławieństwem. A jeśli to nie jest błogosławieństwo to czym? Odpowiedź jest prosta.
Rozumiem Twoje odczucia, ale nasuwa się na myśl jedno pytanie: czy nie istnieje jakaś szansa na to, że ty sam sobie zbudowałeś taki obraz własnej sytuacji? W piosence, której ostatnio słucham (z reguły nie przepadam za rapem, ale ten mi przypadł do gustu), jest taki fragment:
Kochana mamo, pora już zburzyć ten więzienne mury
Bo tak naprawdę to nie jest więzienie
Tylko Twój umysł wytworzył ten szpetny obraz
Który odwrócił Ci cele i zniewolił serce w lochach
Zamknął Cię w sobie i strzeże od środka
Pora skasować ten obraz i zbudować zupełnie nowy od podstaw

Tau - Dziecko króla
Ogólnie piosenka jest o czym innym, ale akurat ten fragment każdy z nas może odnieść do jakiegoś momentu w swoim życiu. Nasze postrzeganie rzeczywistości wpływa na jej odbiór.
Miłego dnia i błogosławionej niedzieli. :)
Miłość nie wyrządza zła drugiemu człowiekowi. Miłość więc jest wypełnieniem Prawa (Rz 13, 10)

Adam
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 231
Rejestracja: 13 paź 2019
Has thanked: 21 times
Been thanked: 20 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Adam » 2019-11-20, 00:09

Niezapominajka pisze: 2019-11-17, 09:01
A każda wartościowa dziewczyna mająca to coś w sobie jest już dawno zajęta.
Zapewne nie pisałeś tego zdania w tym kontekście, ale ja to odebrałam w taki sposób:

Czy to, że jestem sama oznacza że nie jestem wartościowa i nie mam tego czegoś? Czy Ty, że jesteś sam, tak o sobie uważasz? Że nie masz nic w sobie wartościowego? Skoro nie jesteś zajęty?

Każdy człowiek ma swoje własne upodobania, cechy, wartości. Ceni w człowieku inne rzeczy, zwraca uwagę na inne aspekty. Nie można wszystkich mierzyć jedną miarą. Dla jednego człowiek pełen wartości będzie nikim, a dla drugiego człowiek bez wartości będzie interesującą osobą.

Chyba za bardzo skupiasz się na tym, aby poznana osoba spełniła Twoje oczekiwania. Żeby była taka, taka i taka. I że na pewno wszystkie takie jak Ty chcesz są już zajęte. I nie będą Cię chciały. Bo nie jesteś akceptowany. Skąd tak niskie mniemanie o sobie? Chyba nie Tobie oceniać, kto Cię akceptuje a kto nie? Skąd to wiesz? Czy ktoś powiedział Ci w twarz, że jesteś nieakceptowany? Czy sam wysunąłeś takie wnioski, bo nie rzucił Ci się nikt w ramiona?

Ja również jestem samotna. Nie mam drugiej połówki. Choć bardzo bym chciała. Również boję się poznania, tego, jak drugi człowiek na mnie zareaguje. To, że ktoś mnie nie zaakceptuje, trudno. Ma do tego prawo. Ale nie będę przez to JA rezygnować ze swojego życia, swoich wartości, swoich celów. Nie przestanę wierzyć, że kiedyś kogoś spotkam, kto mnie taką pokocha. I nie mam zamiaru myśleć o sobie w ten sposób - że jestem nikim, bez wartości, że nie mam w sobie tego czegoś, co przyciągnie drugą osobę. Bo ta droga do niczego nie prowadzi.

Najpierw musisz zaakceptować siebie. Swoje wady i zalety. Czuć się dobrze i wiedzieć, że nikt nie ma prawa zburzyć Twojej dobrej samooceny o sobie.
Ale nie skupiać się tylko na sobie. I na tym, że może ktoś mnie nie akceptuje/nie lubi/nie trawi. Skupić się na drugim człowieku. Ale bez przesady. Nie latać za każdą dziewczyną, nie wpadać w jakiś "obłęd". Spokojnie. Jeśli szukasz miłości, takiej prawdziwej, to ją znajdziesz.

Powiesz to Bogu. I nie czekaj, że nagle ktoś Ci "spadnie z nieba". Nie oczekuj widocznych "cudów". Bo Bóg może ma inny plan? Może zmieni Twoje serce/myślenie/podejście? I to również będzie odpowiedź na Twoje prośby. Może już zmienił, ale tego nie dostrzegasz?

Pozdrawiam Cię ciepło.
Bardziej to sprecyzuję, każda dziewczyna, która mi się w życiu podobała i była ułożona, którą znałem bardziej lub mniej, była zajęta. Co w sumie mnie nie dziwiło. Wartość jest różna dla każdego z nas. Każdy z nas ma wszakże inną hierarchę wartości. Przez to w moim świecie każda wartościowa dziewczyna posiadająca swoisty urok, który na mnie działał tak, że dałbym sobie rękę uciąć przy samym łokciu była zajęta ;)

Co do akceptowalności to mam oczy i widzę, kto był mi bratem, a komu nagle coś się odmieniło i zaczął mnie pomijać. Takie sytuacje to mam od dzieciństwa. W sumie przyzwyczaiłem się do tego, że albo się na kimś zawiodę, bo coś tam. Albo ktoś zaczyna mnie olewać, bo ktoś inny się pojawił, może lepszy, sam nie wiem. Tutaj chodzi mi o grono tzw. pseudo-znajomych, pseudo-przyjaciół.

Apropo tych innych planów Boga, to ja nie chcę innego planu. Ja chciałbym normalność w postaci rodziny. Każdy inny plan to gnicie samotnie w domu. A gnicie to nie życie. Tak to mnie więcej widzę. I coraz bardziej myślę, że skoro nie chcę się temu podporządkować i chcę więcej do życia, to czy przypadkiem nie stawiam się w pozycji szatana, który nie mógł zaakceptować boskiej woli. I tym samym skazuję się na piekło?

Andej pisze: 2019-11-17, 09:15 Czarnowidzem jestem.
Z obserwacji wynika, choć są pozytywne wyjątki, że osoby takie trafiają w końcu na osoby o zupełnie przeciwstawnej postawie. Ale to wcale nie znaczy, że zawsze źle się kończy. W zakresie moich obserwacji 2:1, na rzecz negatywnych. Choć jak głębiej sięgnę, to może jednak wyrównam na fifty- fifty. Rozpustni kawalerowie, gdy chcą się ustatkować szukają uczciwych i spokojnych żon. I vice versa. Niektórzy (niektóre) potrafią się ustatkować. I choć ciężko iść z takim (taką) przez życie, to jednak się da. Warunkiem wspólny mianownik. Wiara nim raczej nie będzie. Ale dzieci mogą być. Stabilizacja, też.
Tutaj tylko dodam, że rozpustni kawalerowie to z reguły ekstrawertycy, a ułożone dziewczyny to z reguły introwertycy. Z tego względu ekstrawertyk poprzez swoją przebojowość znacznie łatwiej zdobędzie serce takiej dziewczyny niż rasowy introwertyk facet. A ja w swoim życiu widziałem już masę takich przypadków. Przez to w życiu lepiej urodzić się z cechami ekstrawertyka, bo jest po prostu łatwiej się ustatkować. Ale to Bóg wybiera. Ponoć :)
Viridiana pisze: 2019-11-17, 09:20 Rozumiem Twoje odczucia, ale nasuwa się na myśl jedno pytanie: czy nie istnieje jakaś szansa na to, że ty sam sobie zbudowałeś taki obraz własnej sytuacji?
Nie wiem, czy sam, ale wydaje mi się, że na obraz mojej sytuacji wpłynęli wszyscy ludzie, których znam, czy też znałem od chwili urodzenia. I zauważyłem, że cokolwiek by nie robił w tym życiu, zawsze jakoś ląduję sam. Już palić licho przyjaciół, czy znajomych, ale jeśli człowiek nie ma przez całe życie żadnej drugiej połówki to świat z każdym rokiem staje się bardziej szary, brudny. Gdybym nie próbował tego jakoś zmienić to jeszcze bym to zrozumiał, ale próbuję, a to wszystko co robię i tak jest tylko pyłem. Ja też zacytuję fragment wieszcza, który daje do myślenia:
Pomyśl kiedy ludzie są naprawdę silni
Kiedy wierzą w siebie czy kiedy wierzą w nich inni
Wojciech Sokół

P.S. Teraz zacząłem szukać nowej pracy. Widzę, że znowu to wszystko idzie jak krew z nosa i żeby coś znaleźć to znowu będę musiał wypluć serce, więc jeśli komuś zależy, bądź nie zleży, na takim gościu jak ja, to może się pomodlić w mojej intencji. To chyba nic złego modlić się o dobrą pracę ;)

Pozdrawiam i życzę miłej nocy
"Szczęśliwe rodziny ryją mi łeb, patrzę głodny na malowany chleb" - Quebo

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Andej » 2019-11-20, 07:49

Mada pisze: 2019-11-20, 00:09 ... rozpustni kawalerowie to z reguły ekstrawertycy, a ułożone dziewczyny to z reguły introwertycy. Z tego względu ekstrawertyk poprzez swoją przebojowość znacznie łatwiej zdobędzie serce takiej dziewczyny niż rasowy introwertyk facet. A ja w swoim życiu widziałem już masę takich przypadków. ...
Wprawdzie nie widziałem masy takich przypadków, ale spostrzegłem tę regułę. Z tym, że jest ona symetryczna. Podobnie dzieje się, gdy zmienimy płcie rolami. Nie chcę tu opisywać zachowania dziewcząt, które sprytnie, być może mimowolnie, zmieniają swój obraz.
I nie wiem, czy należy to wiązać z intro- lub ekstrawertyzmem. Z pewnością ma to jakiś wpływ. Znaczenie mają też stereotypy.

Uważam, że jedynym ratunkiem jest zaangażowanie sie w coś, co przynosi pożytek ludziom i zwiększa szanse na obracanie się pośród innych ludzi.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

ODPOWIEDZ