Samotność to największe przekleństwo

Piszemy tutaj wszystkie rozterki w naszym życiu duchowym. Rady na temat naszego życia w Kościele katolickim, pouczenie, itp.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Dezerter
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 14805
Rejestracja: 24 sie 2015
Lokalizacja: Inowrocław
Has thanked: 4115 times
Been thanked: 2906 times
Kontakt:

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Dezerter » 2018-05-15, 22:29

Dyskusje offtopową przeniosłem do Kawiarenki - odradzam jednak kontynuacje
viewtopic.php?p=165858#p165858
Wczoraj byłem w DPS (Dom Pomocy Społecznej) - pełno tam, samotnych ludzi :(
uświadomiłem sobie jakie mam szczęście, że mam rodzinę i dom :)
Nie czyńcie tak jak ci przeciw którym występujecie.

Mivia

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Mivia » 2018-05-16, 00:19

Żal serce ściska jak patrzy się na twarze starszych ludzi którzy przez swój wiek zostali odizolowani od najbliższych Żal że łatwiej jest oddać do domu opieki niż otoczyć miłością i opieką osoby które nas pielęgnowały jako dzieci
Serce mi pęka gdy widzę ile miłości te osoby potrafią dać od siebie za choćby mały gest w ich kierunku
Moje dzieci wraz ze swoją grupą muzyczną odwiedzają czasami domy opieki Śpiewają pieśni religijne i nie zależnie czy śpiewają po agielsku czy polsku ci ludzie tak samo się wzruszają płaczą przytulają Widać jak wiele te odwiedziny dla nich znaczą a dzieci jakby to rozumiały i dają od siebie wszystko

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Andej » 2018-05-16, 09:55

Mivia pisze: 2018-05-16, 00:19 ... zostali odizolowani od najbliższych ...
Zostali? Czy sami to uczynili?
Niniejszym deklaruję, że ja chcę do domu starców. Nie chcę być kulą u nogi. Nie chcę narażać na cierpienia synów. Nie chcę, aby ich życie koncentrowało się wokół mnie.
Wiem, że dom starców to cierpienie. Nie wiem, czy będę potrafił je ofiarować. Ale starać się będę. Dopóki dam radę. A każde odwiedziny przypłacać będę gorączką. I brak odwiedzin też. Z radości, z zawiedzionej nadziei. Z niemocy.

Dlaczego Bóg stworzyła taki świat? Ze starością, z niedołężnością? A może to człowiek popsuł wszystko wydłużając medykamentami życie? A może to człowiek popsuł swoją starość w przeszłości nie dbając o rozwój, zdrowie ...

Mivio, masz rację. Pozwól mi na votum separatum. I weź pod uwagę także wolny wybór. Choć przyznam, że w krajach anglosaskich ten wybór niezupełnie jest samodzielny, gdyż jest wymuszony przez presję społeczną. A dzieci od początku są uczone takiej postawy.

Gdy pewni ludzie bardzo zdenerwowali wracali z odwiedzin swego rodzica, ich dziecko powiedziało: Nie martwcie się, ja też was będę czasem odwiedzał.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

m-m

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: m-m » 2018-05-17, 20:20

Miva, w DPS nie jest najgorzej. Nikt tam nie trafia kto nie ma pieniędzy.
Jeśli chcesz poznać realia wybierz się do szpitala psychiatrycznego . To jest porażający widok ludzi osamotnionych którzy mają rodziny, ale finansowo korzystniej jest umieścić w szpitalu niż płacić w DPS.

Nadchodzą takie czasy. że trzeba mieć tę świadomość, że na starość zostaniemy sami.

Przypatrz się staruszkom, które chodzą codziennie do kościoła. Często dwa razy dziennie. Jak one wypatrują siebie nawzajem każdego dnia. Jak się troszczą wzajemnie o siebie.
Jak one Bogu dziękują, za to że mają siebie, że mogą się spotkać.
Mocno utkwiła mi w pamięci "Gregorianka" jednej z nich w której prosiła o dobrą śmierć.
Cicho odchodzą . Niespodziewanie miejsce na którym zawsze siedziały jest puste.

Wiele tym starszym Paniom zawdzięczam. Ogarnęły modlitwą moją córkę gdy zachorowała. Prosiły o zdanie matury. Cieszyły się ze mną, że poszła na studia. A w ubiegłym roku wyczekiwały jej ślubu. A teraz otaczają modlitwą moją maleńką wnusię.

To nie starsi ludzie odcinają się od nas. To my odcinamy się od nich.

Starość choć mówią, że nie udała się Bogu, może być piękna, twórcza, jeśli przebiega we względnym zdrowiu.
Daj Boże by była spokojna. Bo jak mówi klasyk - "Na starość odrobina spokoju".
Andej pisze: 2018-05-16, 09:55 Niniejszym deklaruję, że ja chcę do domu starców. Nie chcę być kulą u nogi. Nie chcę narażać na cierpienia synów.
Uważasz, że w DPS można nie być kulą u nogi dla swoich dzieci?
Uważasz,że w ten sposób nie narazisz ich na cierpienia?
Nic bardziej mylnego Andej.

Myślę, że rozsądniej jest prosić Boga o dobrą śmierć.

Rozważałeś kiedyś swoją śmierć? Myślałeś o tym jak może wyglądać, gdzie Cię zastanie, lub gdzie chciałabyś aby Cię zastała?
Ja rozważałam.

Ale póki co pamiętam i jestem Bogu wdzięczna, że w każdym moim oddechu wyraża się Jego miłość i Jego wola. Bo życie jak i śmierć do nas nie należą. Są Jego darem.

Magnolia

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Magnolia » 2018-05-17, 22:25

Maria-Magdalena pisze: 2018-05-17, 20:20 Mocno utkwiła mi w pamięci "Gregorianka" jednej z nich w której prosiła o dobrą śmierć.
https://katowice.dominikanie.pl/intencje/gregorianskie/
Msza święta gregoriańska oznacza 30 Mszy św. odprawianych w kolejnych dniach, ofiarowanych za jedną osobę zmarłą. - nie można gregorianką modlić sie o dobrą śmierć, ale podczas zwykłej mszy św jak najbardziej :)
Tak gwoli wyjaśnienia.
Maria-Magdalena pisze: 2018-05-17, 20:20 To nie starsi ludzie odcinają się od nas. To my odcinamy się od nich.

Starość choć mówią, że nie udała się Bogu, może być piękna, twórcza, jeśli przebiega we względnym zdrowiu.
Daj Boże by była spokojna. Bo jak mówi klasyk - "Na starość odrobina spokoju".

Uważasz, że w DPS można nie być kulą u nogi dla swoich dzieci?
Uważasz,że w ten sposób nie narazisz ich na cierpienia?


Myślę, że rozsądniej jest prosić Boga o dobrą śmierć.
Czytam ten wątek z różnymi refleksjami. Bo jest bardzo dla mnie aktualny. Właśnie mamy ten temat na tapecie, bo mój teść miał zawał i ma też coraz gorszą sprawność, potrzebuje pomocy, przypilnowania co do leków, diety, ćwiczeń. Potrzebuje rekonwalescencji, której nie zapewnimy Mu inaczej, bo dowożenie jest dla Niego męczące, łatwiej przewieźć z pokoju do pokoju niż wymagać by codziennie pokonywał dystans do przychodni i z powrotem, skoro próg jest trudny do pokonania. Blok w którym mieszka nie jest przystosowany dla niepełnosprawnych, są schodki po wyjściu z windy, co oznacza że sam o balkoniku nie wyjdzie ani nikt z wózkiem nie wyjdzie z nim na spacer, jeśli sam nie pokona tych schodków. Już tych kilka schodków sprawia kilka problemów logistycznych i może się okazać przeszkodą nie do pokonania, jeśli nie od razu to w ciągu kilku tygodni lub miesięcy.

Jeśli mój teść zniszczył sobie zdrowie alkoholem i paleniem, a swoje dzieci skrzywdził to czy umiesz wyobrazić sobie ile Oni mają żalu by się teraz zajmować ojcem?! Ile buntu się w Nich rodzi?! On nie dbał(nadal nie dba) o siebie ani o zdrowie a dzieci ponoszą tego konsekwencje...
Zajmujemy się Nim od siedmiu lat, szarpiemy się emocjonalnie i psychicznie, bo teść nie współpracuje z nami. Do tego stopnia, że wskazał ból w klatce piersiowej na 3 dzień po zawale, wcześniej migał się od szpitala opowiadając mylące objawy. Podstępem trzeba było Go zabrać do taksówki i szpitala. A i po diagnozie chciał uciekać.
Jeśli pominąć nasze uczucia i ciężar jaki już czujemy tej opieki - bo każde wydarzenie nas wiele kosztuje - to staram się kierować Jego potrzebami zdrowia i opieki, oraz naszymi potrzebami - a już oboje z mężem żyjemy na krawędzi wytrzymałości. Ja też chcę odzyskać poczucie bezpieczeństwa i zadbać o swoje zdrowie, bo już długo żyjemy na tykającej bombie - że wspomnę o zapalniczce przy firankach, "czekaniu na gaz" gdy odpalał zatkaną kuchenkę gazową, albo przechodzonym zawale, tudzież wulgaryzmach w moją stronę, gdy wiozę Go do szpitala i ratuję życie.

Codziennie do mnie dzwoni, by się zameldować, codziennie powtarza że nie ma problemów - a ja wiem, że to kompletna ściema, bo gdy lało Mu się ostatnio z sufitu to poszedł spać, a nie zadzwonił do mnie (nie dostrzega problemów)
W sumie nie pisze tego by się skarżyć, tylko by pokazać drugą stronę medalu. Cieszę się, że Bóg mnie jakoś tak zawsze niby przypadkiem do Niego pośle i ratuję sytuację zastaną, bo na współpracę od dawna nie mam co liczyć.

Napisałam to, choćby dlatego, że patrząc na DPS - y piszecie, że rodzina się od nich odcięła, że zostali sami.
A może rodzina już nie ma siły?
Może tak jest bezpieczniej dla tej starszej osoby?
A może nie da się pogodzić opieki z pracą zawodową? - pomyślcie, mimo wszystko praca daje utrzymanie kolejnej rodzinie i dzieciom...
A może w Domu opieki ma z kim porozmawiać, a nie musi samotnie siedzieć przed tv? Są wspólne wspomnienia, rehabilitacja itd
Ale na tym nie koniec, jest jeszcze obowiązek alimentacyjny od synów oraz nawet wnuków... to dopiero obciążenie i sporo emocji...
A jeśli kontakt staruszek - rodzina jest niemożliwy (np z powodu wzajemnych uraz i żalów), a obca osoba bez obciążenia emocjonalnego osiąga współpracę ot tak, bez wysiłku... co jest dobrem takiej osoby? Co jest lepsze dla Niego?
A co jeśli opieka nad osobą starszą rodzi tak wielkie napięcie, że rozpada się małżeństwo dzieci tej starszej osoby?
Ja pracuję kilka razy w miesiącu, nie zarabiam, nie zbieram na emeryturę, bo się opiekuję...Kiedyś będę ciężarem dla moich dzieci...

Ta sytuacja nie jest zero jedynkowa, oddał do DPS to zły, nie oddał to dobry syn/córka. Dla mnie w tej chwili ta sytuacja ma tak wiele odcieni szarości, że nie wiem czy będziemy zdolni podjąć dobrą decyzję. Pewnie decyzja będzie tak czy siak ciężka. A jak każda decyzja będzie miała swoje konsekwencje.

Dlatego nie ośmielam się w tej chwili oceniać kogoś kto oddaje rodzica do Domu Opieki.

Jechałam niedawno do teścia windą, trzymałam dwie torby zakupów, a Sąsiad teścia do mnie mówi:
- Teść nie powinien mieszkać sam (też tak uważam - myślę sobie, ale pięć lat mieszkał z nami i byłam bliska załamania nerwowego, a był jeszcze zbyt sprawny na DPS - dlatego mieszkał sam)
Uśmiechnęłam się tylko.
- Teść nie powinien robić zakupów..
- Pokazuję torby - Ja je robię
- A jak często Pani przychodzi?
- Tyle ile potrzeba , mieszkam niedaleko
- A jak długo Pani z Nim spędza czasu? - uśmiechnęłam się i zastanawiam się czemu ma służyć to przesłuchanie?!

Sąsiad widzi kilka minut z Jego życia i wydaje Mu się, że wie jak być powinno...że ma prawo ocenić naszą opiekę nad teściem... cóż...
Jak mówię nie ośmielam się oceniać, bo co ja wiem o sytuacji innych ludzi, o ich chorobach i okolicznościach życia.

Takie czy inne sytuacje życiowe powinny nas uczyć pokory i budzić głęboka refleksję.
A modlitwa o dobrą śmierć jak najbardziej wskazana. :)

wędrowiec

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: wędrowiec » 2018-05-17, 23:34

To nie DPS czy Hospicjum są złem.
One są zazwyczaj dobre lub bardzo dobre, z naciskiem na słowo zazwyczaj.

Złem jest pozostawienie tam bliskich osób bez żadnego kontaktu, choćby telefonicznego, bez odwiedzin.

m-m

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: m-m » 2018-05-18, 03:32

Magnolia, można zamówić gregorianke prosząc dla siebie o dobrą śmierć. Taka gregorianka odprawiana byla w mojej parafi.

Co do teścia. Zawsze żył tak jak chciał.dlaczego uwazasz że chce umierać wedlug Twojego scenariusza?

Do Ciebie, czy słyszałaś o współuzależnieniu, DDA czy Al-Anon?
Ostatnio zmieniony 2018-05-18, 03:39 przez m-m, łącznie zmieniany 1 raz.

mamamondfa

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: mamamondfa » 2018-05-18, 07:51

A gdzie to takie praktyki się stosuje? :-o
Jeśli chcesz poznać realia wybierz się do szpitala psychiatrycznego . To jest porażający widok ludzi osamotnionych którzy mają rodziny, ale finansowo korzystniej jest umieścić w szpitalu niż płacić w DPS.

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Andej » 2018-05-18, 09:15

Maria-Magdalena pisze: 2018-05-17, 20:20 ... Rozważałeś kiedyś swoją śmierć? Myślałeś o tym jak może wyglądać, gdzie Cię zastanie, lub gdzie chciałabyś aby Cię zastała? ...
Rozważałem. Rozważam. Przeżyłem. Czekam.
Jak wygląda? Otóż nie wygląda. Przychodzi cichutko. Otula ciepłym płaszczem przytulności, wyciszenia, i (brzmi to paradoksalnie) bezpieczeństwa. Nawet wtedy, gdy przychodzi nagle. Gdy czujesz nieuchronność, to znikają obawy. Stajesz obok i patrzysz na siebie.
Gdzie zastanie? To nie ma znaczenia. Bóg wybiera czas i miejsce. Ja przygotowuję stan. Nie interesuje mnie to.
Gdzie chciałbym? Gdziekolwiek. Bez znaczenia.
Ale interesuje mnie dalszy proces. Interesuje mnie Cel.

To tak, jak przychodząc do kogoś w gościnę. Małą uwagę poświęcam samym drzwiom (śmierci). Bardziej wnętrzu. Ale tak najbardziej gospodarzom (Bogu).
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Magnolia pisze: 2018-05-17, 22:25 ... Codziennie do mnie dzwoni, by się zameldować, codziennie powtarza że nie ma problemów - a ja wiem, że to kompletna ściema, bo gdy lało Mu się ostatnio z sufitu to poszedł spać, a nie zadzwonił do mnie (nie dostrzega problemów) ...
A kobieta nie jest w stanie mu uwierzyć. Bo myśli po swojemu. Jemu na prawdę to nie przeszkadza. Widział i przeżył gorsze sytuacje. Nie przywiązuje wagi d drobiazgów. Bo dla niego to są drobiazgi.
Przysłowie mówi, że każdy mierzy własnym łokciem. Albo każdy sądzi według siebie. Toż to totalny brak empatii. I jakaś damska projekcja. Dlaczego on ma czuć to samo, co Ty czujesz? Czy jak Tobie smakuje marchewka, to jemu też musi? Dlaczego jak Ty lubisz porządek i czystość, on nie może lubić bałaganu? Chciałabyś go ubezwłasnowolnić? Zmienić na wzór siebie samej? On jest wolnym człowiekiem. Ma swoje prawa. I trzeba je uszanować.

Piszesz, niemal mimochodem, że dzwoni. A w tym klucz. Tego potrzebuje. Wysłuchania. Uspokojenia. On nie chce Ci zawracać głowy. On chce po swojemu. Na swoich prawach. Potrzebuje Ciebie, ale w innym zakresie, niż Ci się to wydaje. W mniejszym. Daj mu to, czego oczekuje od Ciebie. Nie zasypuj go swoją miłością i poświęceniem.
Czy bierzesz pod uwagę jak wielkim ciężarem dla niego są Twoje starania? To zobowiązanie. To dług wdzięczności. A on długów nie chce mieć.
Posłuchaj Grzesiuka "komu dzwonią, temu dzwonią". I Uszanuj jego wolę.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

wędrowiec

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: wędrowiec » 2018-05-18, 11:43

Maria-Magdalena, Andej, mądre rzeczy piszecie.
Warto rozważyć.
Magnolio, nie martw się i nie wstępuj w buty teścia, bo to się nie da.
Jeśli chciałabyś mu pomóc w drodze do Nieba to po pierwsze trzeba uszanować to kim on jest i jaki jest i zastanowić się kim on chce być. Możesz mu udzielać wskazówek, jednak nie zmuszaj go do "dobrej drogi". Taka wymuszona "dobra droga" nie pochodząca z własnej, nie przymuszonej woli w ekonomii zbawienia jest niewiele warta. Są sytuacje, gdy delikwent nie chce pomocy i chce "po swojemu", mało tego, nie żałuje, tego, co my uważamy, ze powinien żałować. I wtedy...

Kiedy nie umiemy pomóc racjonalnie, trzeba pomagać przez wsparcie modlitwą.
Pan Bóg może znacznie więcej niż my. On może wszystko - poza łamaniem wolnej woli człowieka - co też może, tylko, że nie chce.
Szczęść Boże.

m-m

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: m-m » 2018-05-18, 19:06

mamamondfa pisze: 2018-05-18, 07:51 A gdzie to takie praktyki się stosuje? :-o
Jeśli chcesz poznać realia wybierz się do szpitala psychiatrycznego . To jest porażający widok ludzi osamotnionych którzy mają rodziny, ale finansowo korzystniej jest umieścić w szpitalu niż płacić w DPS.
W kraju mlekiem i miodem płynącym, gdzie święte jest tylko życie poczęte.

Andej pisze: 2018-05-18, 09:15 Gdzie zastanie? To nie ma znaczenia. Bóg wybiera czas i miejsce. Ja przygotowuję stan. Nie interesuje mnie to.
Gdzie chciałbym? Gdziekolwiek. Bez znaczenia.
Masz rację Andej. Dziękuję za Twoje świadectwo.

wędrowiec

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: wędrowiec » 2018-05-27, 14:59

Maria-Magdalena pisze: 2018-05-17, 20:20 Wiele tym starszym Paniom zawdzięczam. Ogarnęły modlitwą moją córkę gdy zachorowała. Prosiły o zdanie matury. Cieszyły się ze mną, że poszła na studia. A w ubiegłym roku wyczekiwały jej ślubu. A teraz otaczają modlitwą moją maleńką wnusię.

To nie starsi ludzie odcinają się od nas. To my odcinamy się od nich.
Podałaś piękny przykład Mario - Magdaleno, tak piękny i prosty, że aż mi umknął z początku.
To przykład dowodzący, że na starość wcale nie musimy być samotni.

Bo przecież jest sąsiadka, bo jest opiekunka, bo jest ksiądz z Panem Bogiem, odwiedzający co miesiąc, bo jest pan w telewizji i pani w gazecie.
Tak, także wtedy, gdy nie ma już dzieci, wnuków, małżonka, bo gdzieś poznikali, albo są tylko po prostu daleko.

I wtedy nie trzeba być samotnym bo przecież Ci wszyscy ludzie są.

Także zmarli są, tylko trochę za grubszą ścianą.
Empatia pozwala na świętych obcowanie i na nieustanną modlitwę dla dobra tych ludzi, których mamy w sercu, o których myślimy.
I w czasie modlitwy masz świadomość, że nie jesteś samotny - chociaż wygląda na to, że jesteś sam.
Bo wciąż jest z Tobą Bóg.

A gdy jest z Tobą Bóg to czego może Ci brakować?

Pan mym Pasterzem, nie brak mi niczego.

Marcin_

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Marcin_ » 2018-06-12, 19:46

Magnolia pisze: 2018-06-12, 07:51 Marcinie,
Samotność to trudny stan, chyba każdy z nas je przeżywał lub przeżywa. Teraz najbardziej utożsamiasz samotność z brakiem ludzi wokoło.

To prawda tak to utożsamiam ale dlatego że właśnie tych ludzi wokoło nie ma. To znaczy teoretycznie są ale w praktyce każdy żyje swoim życiem a ja nie potrafię "włączyć" się w takie życie bo jest ono dla mnie często przerażające chyba z powodu własnej krytyki i wszystkiego co jest dookoła. To taki konflikt wewnętrzny że z jednej strony chce się dużo a z drugiej zupełnie wszystko się odpycha a odpycham od razu gdy tylko poczuję jakiś mikrogram bycia wykorzystywanym , ocenianym itp. co też utrudnia sprawę bo każdy coś o kimś myśli i nie zawsze o tym mówi co myśli.

Magnolia

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Magnolia » 2018-06-12, 20:59

Napisałeś o różnych swoich oczekiwaniach wobec innych oraz ograniczeniach jakie odczuwasz w kontakcie z innymi.
Ale popatrz na ta sytuacje jako kwestie wyboru jaki masz.
NIe angażując sie z jakąś relację np przyjaźni unikasz wprawdzie oceniania, krytyki czy zranienia, zawodu, ale również omija Cię wsparcie, długie przyjacielskie rozmowy, poczucie zrozumienia oraz mnóstwo dobrych emocji i wspomnień jakie niesie ze sobą przyjaźń.
Twój wybór!

Wybór zaczyna się wraz z gotowością podjęcia ryzyka. Ryzyko jest zawsze, przy wszystkim, przy każdej relacji.
Kiedyś byłam tak nieszczęśliwa i poraniona, ze myślałam że już więcej nie zniosę, też miałam w głowie takie mysli jak Ty: lepiej unikać ludzi, bo oceniają, bo krytykują, bo zawodzą...
Ale też miałam kilka innych myśli. Po pierwsze mi tez zdarzyło się kogoś ocenić... mi tez zdarzyło się kogoś skrytykować... ja też kogoś kiedyś zawiodłam...stawanie w prawdzie naprawdę pomaga dostrzec więcej niż się widziało...
mi się zdarza, innym się zdarza...
zrozumiałam, że świat nie będzie idealny, choćbym nie wiem jak zaklinała rzeczywistość...
A jak z tego wyszłam... znowu zaczęłam od siebie, czyli pracowałam nad sobą by nie oceniać, nie krytykować i nie zawodzić i takich przyjaciół tez szukałam...
Czy od tamtej pory juz było super i idealnie? Nie bywały zawody i zranienia, emocje itd. Ale tez po drodze było mnóstwo fantastycznie dobrych rzeczy...
Przyjaciół poznaje się w biedzie - przysłowie - bieda jak papierek lakmusowy pokazuje czy przyjaźń jest trwała i dobra, czy to nie była przyjaźń. A co ze zranieniami zapytasz? bywają, ale wciąż żyję :)
Ale ryzyko trzeba podejmować codziennie.
To jest ta kwestia wyboru.
Ryzykuję coś bo może więcej zyskam niż stracę.
Ryzykuję, spotkało mnie coś słabego, to wyciągnę wnioski...
Ale lepiej z ludźmi niż bez...

Awatar użytkownika
Andej
Legendarny komentator
Legendarny komentator
Posty: 22634
Rejestracja: 20 lis 2016
Been thanked: 4213 times

Re: Samotność to największe przekleństwo

Post autor: Andej » 2018-06-12, 21:58

Marcin_ pisze: 2018-06-12, 19:46 ...
Zapytałem Marka, co o tym sądzi. A on mi na to:
Mk 12.29-34 Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest9: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych». Rzekł Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary». Jezus widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I nikt już nie odważył się więcej Go pytać.
A potem dodał: Zacznij od końca Ale z wyczuciem). Najpierw pokochaj samego siebie. Potem pokochaj swego bliźniego, jak siebie samego. A gdy już nauczysz się kochać, to obdarz największą miłością Pana Boga swego. A problem zniknie.

Zdaję sobie sprawę, jak trudne to zadanie. Ale wykonalne. Wierzę w Twoje możliwości. Dlatego przyłączam się do Marka i apeluję, abyś najpierw przebaczył samemu sobie. Taki pierwszy krok.
Wszystko co piszę jest moim subiektywnym poglądem. Nigdy nie wypowiadam się w imieniu Kościoła. Moje wypowiedzi nie są autoryzowane przez Kościół.

ODPOWIEDZ